VIII

ODCHODZĘ Z WATTPADA (WIĘCEJ INFO NA DOLE)

Siedziała nieruchomo na kanapie i analizowała słowa, które przed chwilą padły z ust Ann. Miała spędzić ponad osiem dni, Bóg wie gdzie, z tym cholernym bezczelnym napaleńcem. Ale co mogła zrobić? Wie, że państwu Agreste zależy na dobrych relacjach z nim, ale w grę wchodzi również ich poprawne relacje. Te wyjazdy nie skończą się dobrze, ona to po prostu wie. Zamieniła jeszcze kilka zdań z państwem Agreste i udała się na górę, do swojego pokoju. Zwróciła uwagę, że to już jej rutyna, szkoła - pokój, pokój - szkoła. Musiała coś zmienić, bo za nie długo oszaleje w tym pałacu. Chyba powinna spędzić trochę czasu z Aly'ą, przez śmierć jej rodziców zaniedbała ich przyjaźń. Sięgnęła po komórkę i tam czekało na nią kilka powiadomień z Facebooka, KIK'a, Instagrama i Snapchata. Już od kilku dni pisała z tajemniczym Chatem Blanciem, ale nie angażowała się w to, przecież mógł być jakimś 50-letnim zbokiem, który chciał by ją zgwałcić, a później zabić. Weszła w wiadomości i wybrała kontakt mulatki.

Ja:

Hej nerdzie, co powiesz na to byśmy się spotkały w weekend? Albo może nocowanie? Zapraszam do mnie.

Aly'a <3:

Hej lamusie, chciałabym, ale nie mogę. Nino ma zmianę na jakieś imprezie i chce mnie zabrać, że niby będziemy mogli spędzić trochę czasu razem i w ogóle, bo mają z jakimś gościem układ. Przepraszam, następnym razem się zgadamy.

Ja:

Dobrze, nie ma sprawy, życzę dobrej zabawy.

Zrezygnowana położyła się na łóżku i zaczęła przeglądać powiadomienia, w końcu dotarła do konwersacji z tajemniczym nie znajomym. W sumie, nie był taki zły, tylko niepokoiło ją to, że  dużo rzeczy wiedział o niej, a ona o nim nic. Ale pisanie z nim to była dla niej pewna forma odreagowanie na tą całą rzeczywistość.

ChatBlanc:

Jak minął ci dziś dzień? Bardzo zmęczona? Bo ja osobiście padam z nóg.

PrincessMarix:

Jakoś leci, no trochę jestem zmęczona, ale mam jeszcze trochę rzeczy ro zrobienia. A później już tylko spać.

ChatBlanc:

No to leć, Księżniczko, ja ci już nie przeszkadzam. Życzę kolorowych snów, śpij dobrze. ;* <3

Miły akcent na koniec dnia. - pomyślała i zasiadła do pracy domowej.

Cały tydzień przeleciał jej jak z bicza strzelił. Adrien pracował w firmie ojca w poniedziałki, środy i piątki. Jednak miał wolne od środy, bo Emilie i Gabriel wyjechali do Mediolanu, a później do Londynu, w sumie ma ich nie być do około tygodnia, a od następnego mieli zacząć co weekendowe wyjazdy. Bardzo się obawiała zostać sama z blondynem, mimo że już od jakiegoś czasu nie mieli nieprzyjemnych konfrontacji, to i tak nie chciała być z nim  samą w domu, a to wszystko przez ten incydent w jej pokoju, nadal jak o tym myślała to bolały ją nadgarstki.

Był piątek wieczór, od przyjścia ze szkoły nie wychodziła z pokoju, z wyjątkiem obiadu. Chciała zejść do kuchni, by zjeść coś w ramach kolacji. Ubrana była w szare dresy, koszulkę tego samego koloru, którego koniec zawiązała, przez co część jej płaskiego brzucha została odsłonięta, a włosy związała w niesfornego koka. Nagle usłyszała dudniącą muzykę. Na chwilę zbladła, by później wybiec na korytarz. Od razu w oczy rzucił jej się tłum, ba tabun ludzi. Była wściekła na tą utlenioną blondynę, z którą przyszło jej mieszkać, zrobiła imprezę podczas nieobecności jego rodziców, a jej opiekunów prawnych. Zaczęła go szukać, aby się dowiedzieć, co to wszystko ma znaczyć, niestety po drodze natrafiła na kilku napalonych facetów, którzy mimo tak wczesnej godziny już byli w stanie rzucić się na wszystko, co można pieprzyć.  W końcu w kuchni zauważyła go flirtującego z jakąś rudą laską.

- Co tu się odpierdala?!

- No jak to "co"? Impreza. - powiedział, jakby to było oczywiste, a w środku, Mari, się gotowała. 

Rozejrzała się dokoła. Na wyspie kuchennej było kilkadziesiąt butelek z trunkami, kilka soków oraz napoi gazowanych, czerwonych kubeczków i kilkadziesiąt kieliszków. A wokół grała głośno muzyka. A to dopiero kuchnia... -  przeszło jej przez myśl. Wybiegła wręcz z pomieszczenia by wpaść do jadalni, tan sytuacja była inna o tyle, że muzyka była jeszcze głośniejsza, a ludzi było jeszcze więcej.

- Podoba ci się? Znając Ciebie, nigdy nie byłaś na prawdziwej imprezie. - odwróciła głowę w lewą stronę, by napotkać ramię blondyna, prychnęła. Jednak chłopak nie miał zamiaru odpuścić. - A może byś się zabawiła? Tylko ubierz jakieś lepsze ciuszki, wiem, że masz takie w swojej szafie, w końcu byłaś na zakupach z moją mamą. Chociaż... W tym też dobrze wyglądasz... I ten twój odsłonięty brzuch... - wyciągnął rękę, by dotknąć wcześniej wymienionej części ciała. Jednak Mari odskoczył wpadając na kogoś.

- Alya?! Co ty tu robisz?!

- Ja?! Ja... Ja... Ja przyszłam z Nino na imprezę, tak jak ci mówiłam, chodźmy do twojego pokoju, to Ci wszystko wyjaśnię, proszę.

Mari kiwnęła głową, mimo to, że Agrest nadal coś gadał zignorowała to i skierował się w stronę schodów, do jej pokoju. Całe szczęście, że prawie nie było słychać muzyki, co znacznie ułatwiło konwersację.

- No dobrze, to co ty tu robisz i gdzie jest Nino? - powiedziała Czarna zasiadając na łóżku, mulatka nie została dłużna i dołączyła do nie, zaraz po tym jak minął pierwszy szok, gdy zobaczyła to pomieszczenie. 

- Pisałam ci, że Nino miał być DJ na imprezie? No to jest na tej z jakimś kumplem z pracy i teoretycznie pracują, ale tak nie do końca.

- Jak to?

- No, bo Adrien nie płaci Ninowi, bo "jest jego kumplem", ponad to, żeby było mało, to on chyba nie ma zamiaru tego zmiennika brać do pracy, bo cały czas go bierze, by się napił i tak dalej. Traktuje go jak jakąś rzecz, dzięki której zaoszczędzi kasę, a nie jak przyjaciela. - Mari zrobiło się żal przyjaciółki, postanowiła, że pogada z Adrienem.

- A może zabawisz się ze mną? Skorzystaj z tego, że jest impreza, musisz się rozluźnić, znajdziemy ci jakieś fajne ciuszki, buty i będzie pięknie. - brunetka zeskoczyła z łóżka i podbiegła do szafy i po raz kolejny oniemiała. 

Powoli przesuwała wieszaki, aż natrafiła na odpowiednią kreację. Była to czarna, rozkloszowana sukienka do połowy ud. Była na grubych ramiączkach z okrągłym dekoltem. Z przodu, przez jej całą długość szedł  złoty suwak. Do tego klasyczne czarne szpilki. Co do makijażu to dziewczyny zdecydowały lekko podkreślić oczy, a usta pomalowały matową, bordową szminką. Włosy dziewczyna rozpuściła i lekko podkręciła końcówki. Czarnowłosa nie mogła siebie poznać w lustrze. Wyszły obie z pokoju Mari, uprzednio zamykając go na lucz, by przypadkiem później nie zastała jakieś obściskującej się pary lub robiącej coś innego. 

W reszcie domu było bardziej duszno i zdecydowanie więcej ludzi niż przedtem. Marinette była bardzo spięta, bała się, że zrobi coś głupiego. Jednak w środku toczyła bitwę z entuzjazmem i euforią, które  były spowodowane tym, że to jej pierwsza, tak duża impreza z alkoholem. Nie upłynęło dużo czasu, kiedy zaczęła na sobie czuć spojrzenia, a szczególnie osobników płci przeciwnej.  

Matko... Jacy faceci są tacy prości i płytcy.

Nagle poczuła na swojej tali czyjąś dłoń, przeszedł przez jej ciało dziwny, ale przyjemny prąd. Reakcję wzmocnił szept przy jej uchu, ale jednocześnie spowodował, że momentalnie otrzeźwiała. Odskoczyła jak poparzona od zielonookiego. Ten w odpowiedzi rozszerzył oczy, które pociemniały. Patrzyli się na siebie przez kilka sekund, Marinette odwróciła głowę i poszła, nie ważne gdzie, ważne by jak najdalej od tego dupka. Po jakimś czasie złapała ją Alya, która miała ze sobą dwa kieliszki wypełnione przeźroczystą cieczą. Dziewczyna zbytnio się nie zastanawiała, czy wypić to, czy nie. Szybko wypiła cały alkohol, przez jej gardło przeszedł charakterystyczny gorzki smak, który pozostawił w nim prawdziwy pożar. Zaczęła kaszleć, przyjaciółka zaczęła ją klepać po plecach.

- Jezu... Dziewczyno, bez popitki? Albo pierwszy raz piłaś, albo twarda z Ciebie sztuka, ale obstawiam to pierwsze. Jeszcze mi powiedz, że nic nie jadłaś to zabiję Cię albo nie będę patrzeć na to jak będziesz rzygać i na twojego jutrzejszego kaca, jak tak dalej pójdzie. - Niebieskookiej zrobiło się wstyd. Okularnica poszła do kuchni po picie dla nich. Mari w tym czasie miała coś przekąsić. Gdy znowu się spotkały wypił jeszcze kilka drinków i poszły tańczyć wykorzystując klimat imprezy. Jednak małe doświadczenie w piciu oraz jak się okazało jej słaba głowa dały o sobie znać, już o północy nie za bardzo wiedziała gdzie jest, co robi w danej chwili i z kim. Nie trudno zgadnąć, że na samym tańcu, śpiewie i śmiechu się impreza kończyła, wiele osób nabrało odwagi do różnych czynów, których w normalnych warunkach, by nie zrobiło.

Do tych osób zaliczała się również Marinette i Alya. Nagle przez salę padła propozycja gry w butelkę. Dziewczyny długo się nie zastanawiały, podbiegły natychmiast i wcisnęły się w okrąg. Zasady były proste, ten, na którego wskaże butelka ma pocałować osobę, która kręciła butelką, jeżeli dana osoba się nie zgodzi, musi wykonać zadanie. 

Gra trwała już w najlepsze od pół godziny, nie którzy godzili się na całowanie, a inni woleli zrobić zadania typu "zrób striptiz" i tym podobne. Mari świetnie się bawiła, mimo że butelka nie wskazała jej ani razu. W sumie alkohol tak jej szumiał w głowie, że nie zwracała za specjalnie uwagi na to co się dzieje wokół niej. Po między krzykami, piskami czy innymi odgłosami, usłyszała jedno zdanie:

"Właśnie! Niech Adrien pójdzie na siedem minut w niebie z Marinette!"

A co to, to siedem minut w niebie? A może będę fruwać jak aniołek z Adrienem? Hi hi  do tego dupka pasują bardziej różki... Hm... Diabeł Adrien, brzmi nawet seksownie.

Nie zwróciła uwagi, kiedy blondyn wstał ze swojego miejsca i podszedł do niej, po drodze wypijając jeszcze  szota. Wyciągną rękę w jej kierunku. Mari patrzyła się na nią tempo, lecz po chwili chwyciła ją i pozwoliła się prowadzić w bliżej jej nieznanym kierunku. Weszli do ciemnego pomieszczenia, które po chwili okazało się być jasną, przestrzenną łazienką. Nic nadzwyczajnego, kabina prysznicowa, umywalka, półki, szafki, sedes, pralka, wyposażenie każdej łazienki, oczywiście wszystkie sprzęty drogie, z górnej półki. Czarnowłosa zaczęła odczuwać skutki całkiem sporego spożycia alkoholu, co spowodowało to, że nie może utrzymać się na nogach. Postanowiła, że usiądzie, chwilę się zastanawiała i rozglądała po pomieszczeniu. Jej wzrok zatrzymał się na pralce.

Idealnie.

Puściła jego dłoń i udała się w wyznaczonym, przez siebie kierunku. Ledwo się na nią w drapała i zupełnie zapominając, co to jest gracja. W końcu usiadła na niej, patrząc zamglonym wzrokiem na Zielonookiego, który opiera się nonszalancko o drzwi łazienki, z założonymi rękami. Dziewczyna pokazuje mu pijacki uśmiech, śmiejąc się w myślach:

Co ten głupi Adrien tak stoi? Hi hi.  

W jednej chwili jego mimika zmienia się  diametralnie. Odwraca się i zamyka drzwi na klucz, odwraca się do niej z kamienną twarzą, by następnie ruszyć wolnym krokiem w jej kierunku. Przez kilka następnych sekund słychać tylko jego kroki, jednak mimo to, wydaje się być niczym pantera krocząca do swojej ofiary. Mari nie zwracając na to jakiejś szczególnej uwagi, odchyla głowę do tyłu i wzdycha przeciągle.

Ha ha ha! Jaki śmieszny sufit.  

Nagle sobie przypomina, słowa, które padły, zanim została tu wzięta. 

- Ej, a o co chodzi z tymi... - nie jest jej dane dokończyć zdanie, gdyż jej usta zostają nagle zmiażdżone przez usta blondyna. W tej chwili Mari traci oddech, w jej mózgu kłębi się wiele myśli.

Co się dzieje? Dlaczego on tak nagle mnie całuje? Ha! Mucha leży na podłodze. O kurczę, ta koszulka jest od Gabriela czy Zary? Cholera, ale to przyjemne, chyba wypadałoby się przyłączyć.

Powoli, delikatnie i lekko zaczyna ruszać swoimi ustami, czuje, jak niepewnie język Adriena prosi, błaga o pozwolenie, by wejść do jej ust. Nie wiele się zastanawiając, a wręcz chcąc więcej przyjemności, udziela mu go, ale nieśmiało. Język modela długo nie czeka, gładko się wślizguje, ona go przyjmuję z cichym westchnięciem. Oddaje pocałunek, instynktownie, lecz nie pewnie, obejmuję jego szyję, wplątują swoje palce w jego włosy i lekko za nie ciągnie. Chłopak odchyla głowę, by wbić się mocniej w jej usta. Ona rozszerza uda, by mógł wejść między nie, jego ręce w tym czasie powoli, bez zbędnego pośpiechu głaszcze jej talię, po to by później zjechać na jej uda. Wkłada powoli je pod sukienkę dziewczyny, ona drży i wciąga gwałtownie powietrze, powstrzymując jęk.

- Nie krępuj się. Chcę Cię słyszeć. - szepcze jej do ucha delikatnie je przegryzając. Ona w odpowiedzi cichutko jęczy. 

Co ja robię? Czy to kuchnia? Co się dzieje?

Jej myśli to jedna wielka plątanina, nie wie nic, zupełnie. Nagle czuje jak ręce Adriena trafiają na jej piersi, odchyla się do tyłu i wzdycha. Rozkoszuje się każdym ruchem. Każdy jego gest, każda jego pieszczota jest przez nią wchłaniana jak woda w ziemię po wieloletniej suszy. 

- Druga baza zaliczona. - teraz jego szept jest zachrypnięty, ale zmysłowy, co powoduje, że kolejny dreszcze przez nią przechodzi. Czuje jak znowu przygryzł jej płatek ucha.

Co? Jaka znowu baza?

Pocałunki chłopaka skupiają się na jej szyi, szukając tego szczególnie punktu, a jego dłonie docierają do materiału jej koronkowych majtek. Szybko go znajduję, powodując, że z jej ust wydobywa się przeciągliwy jęk.

Po co ja je dzisiaj założyłam? Nie wiem, ale co tam.  

Palce chłopaka przejeżdżają najpierw wokół, tworząc kółka na jej udach. Następnie, delikatnie przejeżdża jednym palcem po jej kobiecości, jednocześnie zagryzając górną wargę Marinette i przyciągając ją do siebie. Kolejny jęk wydobywa się z jej ust, a tym kolejne pytania, które odnoszą się do jej położenia i ogólnie całej sytuacji. 

- Trzecia baza. Chcesz jej, mała? Wiem, że chcesz. - mruczy do jej ucha. Adrien łapie ją za włosy i wpija się w jej szyje, niczym wampir w swoje ofiary.

Trzecia baza? Ale jaka, do cholery baza? Bazy... Bazy!  

Ta myśl działa na nią niczym kubeł zimne wody, który przywraca ją do rzeczywistości. Odpycha od siebie chłopaka, wpatrując się w podłogę, a pomiędzy nogami czując dziwno wilgoć. Podnosi wzrok na dyszącego ciężko blondyna. Czuje jak wzbiera w niej złość, wielka, nieokrzesana wściekłość. Nie myśli teraz o konsekwencjach. Najchętniej to. by mu teraz oczy wydrapała.

- Co jest? Wolisz iść w jakieś wygodniejsze miejsce? Do Ciebie czy do mnie? Mi to obojętnie, mam gumki przy sobie. - poklepuje kieszeń w swoich czarnych jeansach. 

- Ty... Ty pierdolony dziwkarzu! - zeskakuje z pralki, podbiegając do drzwi, próbuje je otworzyć. Blondyn nie zdążył zareagować jak wybiegła z pomieszczenia. Próbuje ją złapać, w nadziei, że jeszcze coś ugra, nadzieja matką głupich.

Mari nie zwracając na nic uwagi biegnie prosto do swojego pokoju. Po drodze wyjmuję klucz, szybko otwiera, wskakuje przez nie i zamyka drzwi. Nic ją nie interesuje, nawet Alya.

Poradzi sobie, Nino jest przy niej. 

 Jedyne czego chce to szybki prysznic i pójść spać. Przez cały czas przygotowań do snu myśli o sytuacji w łazience, czuje się jak dziwka. Wystarczyło tylko trochę alkoholu i już obściskuje się z tym dupkiem. Co ją do cholery podkusiło, by brać udział w butelce?! Zanim wskakuje do łóżka słyszy jak ktoś dobija się do jej pokoju. To Adrien. Krzyczy, że jeszcze nie skończyli i że ma wracać. Słychać, że jest pijany w trzy dupy, dziewczyna ignoruje to, gasi światło i idzie spać. 

Następnego dnia, wychodzi tylko rano do kuchni, po tabletki na ból głowy, wodę i żarcie. Tam spotyka, na pół żywego Adriena, jego idealne blond włosy sterczą na wszystkie strony, jest umazany czerwoną szminką i jest odziany tylko w bokserki. Szybko zabiera niezbędne rzeczy i ucieka do swojego azylu. Stamtąd nie wychodzi, aż do poniedziałku. Modli się o jak najszybszy powrót państwa Agreste. O dziwo jej prośby zostają wysłuchane i wracają następnego dnia. Niestety, uświadamia sobie, że za trzy dni wyjechać na wyjazd z nimi. Coś jej mówi, że piątkowa impreza, pogorszyła jedynie jej położenie w tej sytuacji. 

Piątek. Popołudnie. W tym tygodniu to Mari miała wybrać atrakcję na cały weekend. Po długich namysłach jadą na kajaki. Mają płynąć jednym z dopływów Sekwany, który doprowadzić ich ma do domku letniskowego Agreste'ów. 

Ten weekend będzie przejebany. 


Drogi czytelniku, przeczytaj tą informację, bo jak nie to szlag mnie jasny trafi. 

Chodzi mi o komentarze typu "Next plis" itp. Ludzie, rozumiem podoba wam się to coś, ale na miłość Boską, nie traktujcie mnie jak maszynki do pisania. Wiem, rzadko wydaje rozdziały, wstyd mi, że nie częściej, ale co poradzić? Próbuje sobie organizować czas, ale to nie działa. Uwierzcie mi, to działa bardzo demotywująco, miałam problemy z tym rozdziałem, a zaczęłam go pisać zaraz po wstawieniu poprzedniego. wyobraźcie sobie, że ok. 56% komentarzy w poprzednim rozdziale to były właśnie takie. Proszę, jak macie komentować to tak, by wiedziała czy coś poprawić, a co zatrzymać, od tego są komentarze. Czuje się jak rzecz je czytając, miałam cierpliwość, ale się skończyła. Tyle w temacie.

Jak zwykle przepraszam, za zwłokę. Mam nadzieje, że podoba wam się rozdział.

NIE ODCHODZĘ Z WATTPADA. To miało zachęcić do przeczytania ogłoszeń w kwestii komentarzy.

To by było na tyle. Do zobaczenia w następnym rozdziale!

Pozdro!  



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top