🌹Three🌹

Lampion, który miał swoje miejsce u boku jednej z trzech otaczających nas ścian, zaczął po woli gasnąć, by zaraz chwilę później znów się zapalić. Staliśmy tam, wraz z All Might'em i wpatrywaliśmy się w młodego mężczyznę, który stał przed nami i prezentował się w całej swojej okazałości. Krótkie zielone włosy, które jakby były ułożone na żel wyróżniały się spośród szarej kurtki, którą aktualnie na sobie miał. Podparty w dodatku o parasol, a sam jego grymas na twarzy wyrażający słowa, które nie mówiły nic więcej aniżeli: ,,Rzucam wam wyzwanie" przesiąkały przeze mnie na wylot i mojego partnera w naszej sprawie. Stwierdzenie, że się baliśmy, nie byłoby poprawne. Kłamstwem też jednak, można nazwać to, że byliśmy odważni. Owszem, kiedy sytuacja tego wymagała, potrafiliśmy się zebrać w sobie i pokazać, dlaczego to właśnie nas nazywają bohaterami, zwłaszcza Toshinori'ego. W końcu bycie numerem jeden w całej Japonii nie było byle jakim wyzwaniem, a to właśnie akurat on musiał każdego dnia jemu podołać.

Moment, w którym jednak teraz się znaleźliśmy, należał do nieco innych. Na naszych plecach po woli formujący się pot, który przesiąkał przez ubrania i sprawiał, że te kleiły się do naszych, ciał, co sprawiało w nas uczucie jeszcze większego zakłopotania i zdezorientowania.

Chłopak przed nami ani trochę nie wyglądał na starszego od nas, nawet można było o nim powiedzieć, że gdybym pewnego dnia spotkał go na ulicy pomyślałbym, że to jakiś nastolatek, bądź też młodzieniec, który jest w swoich wczesnych latach dwudziestych. Ku naszemu rozczarowaniu jednak, osoba przed nami się prezentująca, miała chodzić wraz z Nezu, do szkoły, a nawiasem mówiąc, wyglądała na taką, która dopiero co miałaby ją właśnie ukończyć.

Można było wyraźnie wyczuć napięcie, znajdujące się pomiędzy nami, właśnie w tym momencie. Tak jak wcześniej wspomniałem, nie tyle co moment, w którym teraz tkwimy jest straszny, a nie mniej bardziej stresujący. Tak, to chyba najlepsze słowo jakim mógłbym to co teraz się dzieję opisać.

- Zatem...? - Cholera, kompletnie się zatraciłem w moich rozmyśleniach. Gra na czas kompletnie nic tu nie da, a patrzenie się w twarz dzieciaka tym bardziej. W pewnym momencie wypuściłem oddech, który nawet nie wiedziałem, że trzymałem i spojrzałem na swojego przyjaciela, który był w tym razem ze mną. On natomiast, wyglądał jeszcze gorzej, aniżeli pewnie się czuł. Rozbawiła mnie jednak myśl, że dwójce doświadczonych bohaterów, wiotczeją nogi na same spotkanie z jakimś im nieznanym i obcym mężczyzną, banda reportażystów już miała by materiał, który zapewne nie zszedłby z ust tłumów zapewne przez najbliższy rok.

- N-Nezu nas tutaj p-przysłał. - Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek dożyję dnia, w którym zobaczę All Might'a, który czuję się niezręcznie rozmawiając z byle jakim przechodniem, który w dodatku nie jest jakimś w swojego rodzaju fanem.

- I...? Tyle to ja sam zdążyłem zauważyć. - Po wypowiedzeniu tych słów zatrzymał się, tak jakby rozpatrywał swój każdy następny, a nawet i kolejny po nim ruch. Zupełnie tak, jakbyśmy byli zwierzyną, a on myśliwym, który zamiast strzelby za pomocą własnych słów musi zachęcić swoją zdobycz, by ta za nim poszła i dała się sama z siebie poćwiartować. - Pytam konkretniej, rozłóżcie wszystkie swoje karty, które macie, chcę zobaczyć wasz potencjał i przebiegłość, skoro mam z wami pracować.

Czy on nas...?

---

...Testuję?

To co teraz się działo kompletnie do mnie nie docierało i chyba nie miało zamiaru tego zrobić w najbliższym czasie. Stałem wpatrzony w młodego mężczyznę przede mną, zupełnie jak w jakieś zwierciadło, które miałoby wywróżyć mi moją przyszłość.

Tyle, że tak nie było

Przed nami stał w zupełności normalny chłopak, który okazał się być asem w rękawie mojego i Aizawy szefa. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać, a przez moje myśli przebiegało milion najrozmaitszych scenariuszy, z czego niektórych z nich się obawiałem. Nie byłem pewny, czy możemy zaufać stojącą przed nami osobą, czy też nie. W pewnym momencie w mojej głowie pojawił się taki mętlik, który jednoznacznie mnie poinformował, że nie ma siły na dalsze funkcjonowanie, co oznaczał jednoznaczne poddanie się i zrezygnowanie z podejmowania jakichkolwiek kolejnych działań.

Nagle cmoknął, a na jego twarzy zaczęło malować się widoczne niezadowolenie. Nie miałem jednak bladego pojęcia czym. W pierwszej kolejności nasunęło mi się to, iż jest nieusatysfakcjonowany naszą osobą, jednak po chwili do mnie to dotarło.

On jest zażenowany naszym brakiem argumentów.

Rzuciłem kątem mojego oka na Eraserhead'a, który jak zdążyłem wcześniej zauważyć, ponownie zwrócił swoje spojrzenie na wprost siebie, ku najwidoczniej odstresowanemu nastolatkowi.

- Widzę, że z panów raczej nic nie zdołał wykrzesać. - Odrzekł krótko, by zdążyć w międzyczasie podrzucić lekko swoją parasolkę do góry i ją złapać, a następnie rozłożyć, nad swoją własną głową, która tym sposobem uchroniona została od deszczu, który akurat nam towarzyszył. - W takim wypadku, pozostaję nam tylko jedno.

Zwróciliśmy się ku niemu całkowicie zdziwieni, a nasz wzrok tak jakby przelatywał przez niego na wylot.

Co też ten chłopak kombinuję?

- Wyjmujcie telefon i dzwońcie do Nezu, bo my raczej, się nie dogadamy. - Po tym spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani, by po chwili to szukać po swoich kieszeniach własnych telefonów, aby zadzwonić do całego mózgu tej operacji.

---

- Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek się znajdę przed bramą tego budynku, a o wchodzeniu do niego nawet nie mówiąc. - Powiedział, wyrywając tym samym mnie i All Might'a, z transu, w którym nawet nie wiedzieliśmy, że byliśmy.

Prezentowaliśmy się właśnie przed bramą wejściową, do wspomnianego wcześniej budynku, czekając na głowę tej całej placówki, dla przyszłych bohaterów. W międzyczasie trwaliśmy tak, w dość niezręcznej i nieprzyjemniej ciszy, która po woli wykańczała każdego z nas po kolei. Cóż, a przynajmniej to robiła, dopóki sam dzieciak nie zdecydował się na przerwanie jej, a tego mówiąc szerze, ani ja, ani Toshinori się nie spodziewaliśmy.

Jego głos był odprężony. To nawet dziwne, patrząc na to, iż znajduję się w towarzystwie dwóch Pro bohaterów, z którymi najprawdopodobniej będzie miał okazję jakoś pracować, mimo iż my sami szczerze nie orientujemy się jak mielibyśmy wykorzystać jego zdolności.

Tymczasem my czekamy, a nam towarzyszy napięta atmosfera, z której szponów już koniecznie chcemy się wyrwać, jednak nawet nie wiemy jak.

- Ah, Yagi, Aizawa, miło was widzieć! - W końcu ta zapyziała mysz raczyła się przed nami stawić. - Przepraszam, że tak długo mi zajęło spotkanie się w końcu z wami! - Odparł, po czym posłał nam jeden ze swoich promiennych uśmiechów, na który tylko ja lekko straciłem w niego swoją wiarę, a drugi obecny nauczyciel zaśmiał się nerwowo, łapiąc się tym samym za kark.

W końcu, po kilku chwilach, spojrzenia rzekomych przyjaciół się spotkały, a my staliśmy tam we dwójkę, nie za bardzo wiedząc, czy powinniśmy przerwać tą jakże zaciekłą walkę na spojrzenia, czy też może odpuścić sobie i po prostu stąd odejść. Jednak nie. Staliśmy tam od początku i jak podejrzewam, do samego końca, będziemy w tym tkwili, a wina będzie po stronie odwiecznej ciekawości, która po woli wyżera nas od środka.

Temperatura, mimo iż niebo znowu rozpogodniało, była jakby znowu o te kilka stopni cieplejsza, a powietrze wokół nas jakby wcale nie było takie gęste, po niespodziewanym deszczu.

W pewnym momencie niebezpieczna walka się rozstrzygła, ale nikt nie wiedział kto jest zwycięzcą, podejrzewam, że sami, którzy brali w niej udział nie do końca wiedzieli kto jest zwycięzcą, a kto poległ.

- Miło cię widzieć Izuku. - Były to słowa, które dociekle wraz z mężczyzną obok mnie analizowaliśmy. Wcześniej w kawiarence nie miały one wielkiego znaczenia, lecz gdy teraz każde z nas, nawet sam rozmówca dyrektora zaczął się na nich skupiać i zdecydował w nie wsłuchać, można było wyczuć w nich szczęście. Szczęście, które jednak trudno było z czymś zdefiniować, ponieważ żadne z nas nie spotkało się z właśnie z tym jego typem w swoim życiu.

- Ciebie również Nezu. - Powiedział, aby perę dłużących się w nieskończoność momentów później wyciągnąć i skierować w jego stronę rękę. Powiem wprost, sam nie wiedziałem już co tutaj się dzieję, a relacja, która na naszych oczach miała znowu ożyć i powrócić do swoich dawnych kolorów, jakby była bardziej skomplikowana, aniżeli mogło nam się na początku wydawać. Ba, nawet jestem tego pewny, że dwójka stojących przed nami kolegów, jeszcze z czasów szkolnych pokazuje nam o wiele mniej, niż sami chcielibyśmy wiedzieć.

Odetchnąłem znowu przepełniony pełen frustracji, która już nie miała zamiaru siedzieć zduszona i spiorunowałem wzrokiem dyrektora danej szkoły. On natomiast, widząc moje zdenerwowanie i chęć wypatroszenia go, poprzez trzymanie nas w tej stałej niewiedzy, zdecydował się na szybki ruch, który miałby oznaczać, żebyśmy zanim podążyli do wnętrza budynku, gdzie zacznie się poważniejsza rozmowa.

Zatem tak też zrobiliśmy.

---

- Siadajcie, siadajcie! - Powiedział rozpogodzony, tym samym wskazując na znajdujące się w jego biurze akurat trzy krzesła, które jakby utwierdzały sam fakt, że przewidywał taki obrót zdarzeń. Razem z moim współpracownikiem usiedliśmy na nich, sytuując swoje miejsce koło siebie, tym samym dla tajemniczego chłopaka pozostawiając jedynie mebel na wprost samego Nezu. Podążając w nasze ślady i on zdecydował się na zajęcie miejsca, by po chwili spojrzeć na swojego przyjaciele i rozpocząć cichą konwersację, która trwała pomiędzy nimi samymi i polegała jedynie skrzyżowaniu ze sobą wzroku.

- Ekhem. - Odchrząknąłem znowu podirytowany tą całą ciszą, której miałem znowu dosyć, by zaraz po chwili poczuć na sobie spojrzenie panikującego Toshinori'ego, który najwidoczniej wolał wpierw dać swoim rozmówcom czas, na szybkie zjednoczenie się, po kilku letniej rozłące.

- Ah, ah, wybaczcie, przepraszam, że przez tak długi czas musieliście być utrzymywani w niewiedzy.

- Bez kitu Sherlock'u. - Odpowiedziałem drwiącym głosem i dostrzegłem jak Yagi, kątem oka zaczyna po woli odchodzić na inny świat (Lecz to nie jest tak jakby mógł, nadal miał pewną papierkową robotę do załatwienia, której ja mu płazem puścić nie zamierzam), lecz nie zwracałem na niego uwagi. To co teraz się dla mnie liczyło to odpowiedzi, a żeby ich dostać musiałem zadać pytania. Mogły być one niezręczne, acz też momentami bezsensowne, ale jeżeli to właśnie one miały być moim kluczem do prawdy, byłem w stanie zaryzykować swoją godność, by je zadać. Nie było też takim, że jakkolwiek moja duma się tutaj liczyła, pewnie gdyby nawet Nezu miał zamiar mnie zwolnić nie za wiele osób by się tym przejęło, a co dopiero o tym dowiedziało, jest podziemnym bohaterem, którego mało co kto zna.

- Wracając jednak do naszej rozmowy, Aizawa, Toshinori, poznajcie mojego najlepszego przyjaciela, Midoriy'ę Izuku! - Na jego słowa, wspomniany nastolatek (Aczkolwiek teraz już uwierzę nawet temu, że to jakiś starszy dziadek, jestem niemalże pewny, że ma on jakąś w rodzaju indywidualność, która pozwala mu zmienić jego wiek, czy też najzwyczajniej w świecie wygląd) tylko lekko do nas pomachał ręką, dołączając do tego swój mały oraz skromny uśmiech. Mówiąc szczerze, zaczynał mnie on już po woli denerwować i chociaż wiem ile w tym hipokryzji może być zawartej, ponieważ ja, podziemny bohater Eraser Head, który potrafi wytrzymać z dwudziestoma nadpobudliwymi nastolatkami, ma już dosyć oddychania tym samym powietrzem co jeden szczególny zielonowłosy bachor. Nic jednak poradzić na to nie mogłem, bo można wręcz powiedzieć, że czułem, jak w najbliższej przyszłości z powodu naszej znajomości tego całego Midoriy'i wynikną same problemy, aniżeli miałoby nam to coś pomóc.

- Miło mi poznać! - Powiedział teraz już bardziej pogodny Yagi, który najwyraźniej wrócił do świata żywy, po minionej wyciecze w swojej krainie marzeń. Wyciągnął on wraz z swoimi słowami rękę, do wcześniej wspomnianego młodzieńca, na co ten z kolei zrobił to samo i już można było zaobserwować, jak ich oczy się ze sobą spotykają. Kiedy w końcu się rozłączyli (A mógłbym przysiąc, że trwało to wieki...), poszedłem w ślady mojego towarzysza oraz wykonałem tę samą czynność, jednak ja tylko cicho wymamrotałem swoje ,,Dzień Dobry", dodając do tego na końcu problematyczne dziecko.

- Zatem wracając do naszej rozmowy. - Wtrącił Nezu, a kiedy to zrobił można było na powrót wyczuć w powietrzu gęstniejącą atmosferę. Nie była jednak ona taka spięta jak przedtem, co w sumie nawet mnie dość cieszyło. Nie lubiłem przeprowadzać rozmów, nad którymi nie miałem nawet denka kontroli, zwłaszcza jeżeli te dotyczyły czegoś ważnego, a ja ponadto z nich nic nie rozumiałem. - Skoro już sprawy formalne mamy za sobą, pozwólcie, że przejdziemy prosto do negocjacji. - Krótko, zwięźle i na temat, wreszcie coś, z czym mogę po negocjować. - Izuku, wiesz dobrze jaka sprawa miała ostatnio miejsce, nieprawdaż?

Na jego zadane pytanie, nastolatek oparł się jeszcze bardziej o wcześniej odwrócone już krzesło (Nawet nie wiedzieliśmy wraz z Toshinori'm, kiedy tak naprawdę je przestawił tyłem na przód!) i wsłuchiwał się wraz z tym swoim przeszywającym uśmiechem tylko jego słowom. Przytaknął tylko na poszczególne sekwencje, na które z kolei w odpowiedzi udało mu się uzyskać skoncentrowane teraz na pobliskim pilocie do telewizora spojrzenie dyrektora placówki, w której się aktualnie znajdował.

- Nie unikam, powinniśmy być na tą całą sytuację bardziej przygotowani, zwłaszcza, że praktycznie dzień przed nastąpieniem ataku, została zdezintegrowana nasza główna brama wejściowa, do budynku. - Uchylił swoją głowę oraz spojrzał na brązowe, drewniane biurko, które jak zazwyczaj świeciło czystością, tak akurat nam się zdarzyło, iż zastaliśmy je teraz w stanie lekki chaosu. Mówię tak przede wszystkim, ponieważ można na nim było zauważyć kilka białych arkuszy oraz parę innych papierów, na szczęście nie było ich też aż tak dużo, po prostu wystarczająca ilość, by przyprawić nie jedną osobę w małe zakłopotanie, zwracając uwagę na to, iż Nezu zazwyczaj był dość schludną osobą. - Powinienem to przewidzieć, jednak nie spodziewałem się też, że podejmą kroki aż tak szybko. - Wypowiadając to, skierował się znów ku naszym twarzom i przemówił. - Wysłałem już pewne papiery tam gdzie trzeba, z prośbą o rozważenie zgody na wybudowanie na naszym terenie akademika dla uczniów, powinniśmy już byli zrobić to dawno, jednak zawsze z tym zwlekałem... - Odetchnął na chwilę i zatrzymał się, co dało nam oznakę tego, że stara się pozbierać znowu swoje myśli w jedną, logiczną i spójną całość, co nie było dość podobnym do niego. Nasz dyrektor w zwyczaju miał często manipulować swoimi rozmówcami, mimo nawet iż na to nie wyglądało. Wychodzi zatem na to, iż sprawa Izuku Midoriy'i zdaję się być o wiele bardziej poważna, aniżeli nam się z początku wydawało. - A ponieważ do tego czasu, nie możemy monitorować naszych uczniów przez więcej aniżeli zwykłe prowadzenie z nimi lekcji oraz bycie przezornym o te dodatkowe kilka stopni, proszę cię o pomoc... - Przysięgam, ta mysz coś kombinuję, rzadko się zdarza żeby przybrał AŻ tak bardzo poważną swoją mimikę, co niemało mówiąc przyprawiało mnie o małe ciarki. - Midoriya Izuku, chcę żebyś pod przykrywką ucznia chronił naszych uczniów!

Wraz momentem kiedy to powiedział, osłupiałem. Czułem się tak, jakby w jednym momencie wszystko zastyga, a kiedy jeszcze jakby na potwierdzenie moich słów, All Might zachłysnął się swoją własną krwią, już w ogóle byłem przekonany, że popełniliśmy gdzieś przeogromny błąd.

Będą z tego niemałe kłopoty.

***

Opublikowane: 07-02-2020 (Whooopsie--)
Status: Nie sprawdzone



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top