~10~
Tak więc... ekhem... zgodnie z sugestiami +18 (ง ͡ ͡° ͜ ʖ ͡ ͡°)ว Czytacie na własną odpowiedzialność.
~~~~~~~~~~~~
* Perspektywa Taehyung'a *
Świetnie to sobie wymyśliłem. Jesteśmy na randce już od 5 godzin, a mnie NIE boli tyłek! Cud po prostu! Myślałem, że tego napaleńca to nic nie powstrzyma, a tu wystarczyła tylko podwójna randka, żeby go speszyć. W sumie nawet mi go szkoda, bo ciągle chodzi taki przybity. Ale niech zrozumie, że nie będę mu za każdym razem dawać dupy.
Powoli zaczęło się ściemniać. Przemierzaliśmy spacerkiem park. Hoseok złapał mnie za rączkę. Oooooooo~ Jak słodko~ Przybliżyłem się do niego, jednak zachowując uwagę na to, aby nie sprowokować starszego. Szliśmy tak chwilę w czwórkę, aż...... TE MAŁE ZDRADZIECKIE KU*WY NIE ZACZĘŁY SPIE*DALAĆ JAK NAJDALEJ OD NAS. Chciałem ich dogonić, ale najwyraźniej mojemu Konikowi nie chciało się galopować za nimi. I jak myślicie co się stało jak nam zwiali? No właśnie. Nic! I tu się mocno zdziwiłem. Hoseok jak gdyby nigdy nic szedł dalej spokojnie ze mną za łapkę. Miła niespodzianka. Aż zacząłem się martwić czy coś się stało, że jeszcze mnie nie zaczął molestować.
- J-hope~ Misiu~ Wszystko w porządku? Dziwnie się zachowujesz. - zapytałem czule.
- Nie martw się. Po prostu jestem spokojny. Ja... zrozumiałem twoją aluzje. I... przepraszam, że tak ciągle Cię napastuje... - odpowiedział smutno. Moje biedne słoneczko czuje się winne. Aż na płacz mnie się zebrało. Nieważne, że znów nie przeleci w krzakach, najważniejsze żeby poprawić humorek mojemu Konikowi! Rzuciłem mu się na szyję.
- Nic się nie stało kochanie! Wiem, że mnie kochasz i to z miłości! - krzyknąłem mu do ucha, na co się skrzywił, ale po chwili powrócił mu na twarz jego stary, piękny uśmiech. Spojrzał mi w oczy, po czym pocałował mnie w nosek. On jest taki uroczy~! Poczułem wibracje. Ale takie prawdziwe, z kieszeni spodni. Wyciągnąłem telefon. Menadżer dzwoni. Odebrałem.
- Tak hyung? W parku. Tak, ale gdzieś się oddalili. Mam ich poszukać? Dobrze, już idziemy. - rozłączyłem i schowałem komórkę z powrotem do kieszeni spodni.
- Kto to był?
- Menadżer Song. Musimy jechać do wytwórni.
- No i po wolnym.
- Mówi się trudno. Idziemy!
- A chłopaki?
- Hyung ich poszuka. No chodź.
Przed parkiem stał nasz znajomy van. Wleźliśmy do niego szybciutko, jednak nie ruszyliśmy.
- Co jest chłopaki? Czemu nadal stoimy? - zapytałem.
- Czekamy aż reszta przyjdzie. - odpowiedział Jin.
- Myślałem, że Song- hyung ich przywiezie.
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- A co z RapMon'em? - wtrącił Hoseok.
- Coś mu zaszkodziło, teraz łazi i rzyga, więc został w domu. Biedactwo moje, rozchorował się. - powiedział zatroskany, na co odchrząknął Suga. Spojrzeliśmy wszyscy w stronę dźwięku. Ten tylko pogwizdywał sobie, patrząc przez okno.
- Co jest? - zapytał najstarszy.
- Hm? Nie nic. Tylko mi zaschło w gardle.
- Czy on jest zazdrosny? - szepnąłem do Jin'a, a on się cicho zaśmiał.
- Może. - powiedział i poklepał mnie po głowie. W tym samym czasie do pojazdu wszedł zdyszany Jimin.
- Sorki już jestem.
- Gdzie Jungkook? - zapytałem zdziwiony.
- Ma jakieś spotkanie i menadżer go na nie zawiezie. - odpowiedział spokojnie. Hmm... Nic mi nie mówił o spotkaniu... Coś mi tu nie pasuje...
* godzinę później *
Gadaliśmy o przygotowaniach do teledysku. Trochę nam to zeszło, bo musieliśmy się jeszcze telefonicznie kontaktować z liderem, a ciężko go było zrozumieć, gdy... no sami wiecie co robił. Poprosili, aby Jin z Sugą pozostali jeszcze chwilę obgadać pewną sprawę. Wyszliśmy z pomieszczenia. Nasza kochana kluska od razu poszła zadzwonić do maknae. No i zostałem sam z Hobi'm. Niezręczną cisze przerwał starszy.
- Założę się, że struł się twoimi ciastkami.
- Ej! Nie bądź nie miły! Poza tym ty też je zjadłeś. - powiedziałem, a tamten się wymownie uśmiechnął.
- No właśnie... nie bardzo. Trochę podejrzanie wyglądały, więc oddałem wszystkie Namjoon'owi. Hehe...
- Ty... wstrętna kreaturo...
- Ale przynajmniej randka się, no prawie, udała co nie?
- No w sumie... Czekaj... ZATRUŁEM LIDERA! Co ja teraz zrobię?! - krzyknąłem wystraszony, a starszy zakrył mi usta.
- Będziesz cicho. - powiedział. Słodko. Nie wyda mnie. Hmm... A może by mu to wynagrodzić, w końcu... mogę zmienić swój plan, co nie? Złapałem go za rękę i pociągnąłem nic nie podejrzewającego Hoseok'a w stronę toalet. Wyszliśmy do jednej z kabin i zamknąłem za sobą drzwiczki. Gdy się odwróciłem starszy od razu wpił się w moje usta. Takie miejsca zawsze go strasznie pobudzają. Złapał moje ręce i przycisnął je tak, że znajdowały się nad moją głową. Zjechał na moją szyje zasysając się na niej. Dobrze, że mamy dobrą charakteryzatorkę. Drugą ręką zaczął odpinać moje spodnie, po chwili ściągając je ze mnie razem z bokserkami. Jeśli chodzi o takie sprawy to mój misiaczek lubi szybko, chociaż czasami może być romantyczny.. Złapał moje przyrodzenie i zaczął je stymulować.
- Ah! H-hoseok. - jęknąłem, po czym starszy szybko zakrył moje usta swoimi. Puścił moje moje ręce i odwrócił mnie do siebie tyłem tak, że opierałem się o drzwiczki do kabiny. Położył mi pod twarz palce.
- Włóż. - rozkazał, a ja posłusznie wsadziłem je do ust, dokładnie śliniąc jego palce z każdej strony, w tym samym czasie nadal poruszał swoją dłonią po moim członku. Po chwili wyciągnął palce z moich ust i wsadził we mnie pierwszy z nich. Syknąłem cicho. Chyba nigdy się nie przyzwyczaję. Poruszał nim chwile po czym włożył we mnie następny robiąc tak zwane nożyczki. Nie wytrzymam już dłużej. Pragnę go już. Teraz.
- M-misiu, juuż s-starczy... Chcę cię, b-błagam już... - wyjąkałem.
- Dobrze. - powiedział cicho, wręcz nie dosłyszalnie. Wyciągnął swoje palce i już miał je zastąpić swoim penisem, aż nagle ktoś wszedł do toalety głośno rozmawiając. Zamarłem, ale wiecie co? Mojego konika to tylko bardziej nakręca zakrył dłonią moje usta i wszedł we mnie cały. Łzy popłynęły mi z oczu zlatując na jego dłoń. Nachylił się nade mną przytulając mnie od tyłu drugą ręką.
- Ciiii... Za chwilę poczujesz się dobrze. - wymruczał mi do ucha po czym zaczął się we mnie powoli poruszać.
- Hm! - jęknąłem cicho stłumiony ręką.
- Ej słyszałeś to? - zapytał się jeden z mężczyzn w toalecie, na co cały się spiąłem. I to był błąd, bo strasznie mnie zabolało gdy starszy próbował się poruszyć.
- Coś ci się zdawało. - powiedział drugi po czym wyszli z toalety.
- Spokojnie Kosmatku, już wyszli, rozluźnij się troszkę. - powiedział i ściągnął mi z ust dłoń, a zastąpił nią swoimi ustami, wpijając się nimi zachłannie. Zaczął gwałtowne się na mnie nabijać uderzając idealnie w moją prostatę.
- Mmh! - poczułem jak przyspieszył swoją dłonią, wiedziałem za chwilę będzie szczytować, więc pomogłem mu poruszając biodrami nabijając się na niego. Po chwili doszedł we mnie, a sekundę po nim ja. Głośno dyszeliśmy, dobrze, że nikogo nie było. Nagle poczułem cholerny niepokój. Czułem, że coś się strasznego stało. Wysunąłem się z niego i szybko zaczął ubierać spodnie.
- Co się stało? Żałujesz teraz? - zapytał smutno.
- Nie. Coś się stało Jungkook'owi.
- Jak to? Co ty-
- Potrzebuje mnie! Taeś już leci! - krzyknąłem po czym wybiegłem z toalety, a potem z budynku. Zamówiłem taksówkę i wróciłem sam do dormu.
Wleciałem jak strzała na chatę, po drodze napotykając lidera, sprzątającego swoje wymiociny z podłogi*. Mój instynkt zaprowadził mnie pod łazienkę. Usłyszałem płacz. Chciałem otworzyć drzwi. Niestety były zamknięte. Zacząłem głośno napierdzielać w nie.
- Jungkookie!! Jesteś tam?! - krzyknąłem. Cisza. Nagle zza drzwi rozległ się dźwięk rozbijanego lustra. Przeraziłem się, wyciągnąłem klucz z kieszeni i próbowałem jak najszybciej otworzyć te cholerne drzwi**. Udało się! Otworzyłem je, a to co zobaczyłem zmroziło mi krew. Brunet klęczał na ziemi przykładając szkło do szyi. Natychmiast się na niego rzuciłem.
- JUNGKOOK!! CO TY WYPRAWIASZ?!?! ZOSTAW TO!! - krzyknąłem wywalając mu szkło z rąk. Zaczął się szarpać.
- ZOSTAW MNIE! NIE TWOJA SPRAWA! NIE TWOJE ŻYCIE! !! ZOSTAW MNIE W SPOKOJU! !
- NIE MOGĘ!!! JUNGKOOK!! USPOKÓJ SIĘ!! PROSZĘ! !!
- NIEE!! - rozpłakał się. Przytuliłem go mocno. Dlaczego miałem rację?? Tak bardzo chciałem się mylić!
- Ciii... Spokojnie już. - powiedziałem cicho głaszcząc go po głowie. - Już wszystko w porządku... Nie płacz...
Po uspokojeniu młodszego, do łazienki wszedł jeszcze Hoseok. Po całej akcji próbowałem dowiedzieć się czego kolwiek, ale jak grochem o ścianę. Nic. Zero. Milczał jak grób. Rozkazałem mu spać ze mną w pokoju. Niestety nadal nic. Coś się stało na tym spotkaniu i dowiem się co takiego. Choćby nie wiem co. Nie pozwolę mojemu przyjacielowi znów płakać.
* w poprzedniej części Jungkook potrącił biednego lidera ))):
** w zamkach jest takie wgłębienie i można otworzyć drzwi np. nożem; kiedyś mama mnie uratowała tak z kibla (już się nie zamykam ;-;)
~~~~~~~~~~
Wiem, zdupczyłam. Przepraszam najmocniej ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top