XXII
Jimin przechodził przez ciężki okres. Przez całe życie wiele osób go raniło, ale nigdy nie cierpiał w ten sposób. Kiedy siedział sam jego myśli ciągle wracały do Jungkooka. Ciągle zadawał sobie jedno pytanie. Jak mógł być tak głupi i obdarzyć jakimkolwiek uczuciem czerwonowłosego. Nienawidził się za to. Nienawidził też Jeona za to, że mu na to pozwolił. Że był czuły, przytulał go i sprawiał, że czuł się wyjątkowo. Jak bardzo się mylił wierząc, że to coś znaczyło?
- Jiminie przestań. - po imprezie Tae wszedł do jego pokoju, żeby przytulić brata i otrzeć jego łzy. - Skup się na tańcu, okej? Za tydzień masz występ, wiesz, że musisz dać z siebie wszystko.
Blondyn wziął słowa młodszego do siebie aż za bardzo. Już następnego dnia wynajął salę, gdzie trenował cały dzień. Po raz kolejny włączył piosenkę, żeby powtórzyć choreografię, którą nie tylko wymyślił, ale opanował już doskonale. Nie miał siły, ledwo poruszał nogami, a jego koszulka przesiąknięta była potem. Nie dbał o to, bo czynność pozwalała mu nie myśleć o nim. Nawet nie wiedział ile czasu tańczył, ale za oknem było już ciemno kiedy wychodził z budynku. Był tak zmęczony, że ledwo doszedł do mieszkania, które na szczęście znajdowało się blisko. Zaraz po tym jak przeszedł przez próg skierował się do łazienki. Wziął długi gorący prysznic, po czym wypakował torbę z treningu. Wyciągnął telefon. Na ekranie zobaczył kilka nieodebranych połączeń od Jeona i kilkanaście wiadomości. Zablokował numer nie wchodząc nawet w jedną z nich. Widząc połączenia od Tae, zaraz wybrał numer.
- Jiminie czy ty chcesz mnie przyprawić o zawał!? - było pierwszym co usłyszał w słuchawce. - Gdzie ty byłeś?
- Tańczyłem.
- Od dwunastej? Jimin jest dwudziesta trzecia! - krzyknął młodszy wyraźnie zmartwiony. - Powiedz chociaż, że coś jadłeś.
- Właśnie robię sobie jedzenie. - powiedział blondyn kierując się do kuchni.
- Nie mam do ciebie siły. - westchnął głośno Tae.
- Tae co to za kwiaty? - zapytał Jimin po tym jak zapalił światło w pomieszczeniu.
- Um... Właśnie... Jeon u nas był. Zostawił je... Chciał z tobą porozmawiać, wyglądał na przybitego. - blondyn przygryzł wargę czując jak łzy napływają mu do oczu.
- Nie interesuje mnie on. - powiedział niby obojętnym tonem, po czym wyrzucił bukiet czerwonych róż do kosza.
- Jiminie nie sądzisz, że powinniście porozmawiać? - zapytał delikatnie Tae.
- Nie. Muszę kończyć. - po tych słowach się rozłączył.
Rzucił telefon na półkę, po czym usiadł na chłodnych płytkach zalewając się łzami.
~
Jimin kontynuował rutynę. Nawet w te dni, kiedy miał zajęcia z Keone dodatkowo wynajmował salę, żeby jeszcze więcej ćwiczyć. Czasem dołączał do niego Taemin, który skutecznie próbował poprawić mu humor, a czasem tańczył sam. Kiedy wracał do domu nie miał siły na nic, tylko kładł się spać. Taehyung powiedział mu, że Jeon był w ich mieszkaniu parę razy, ale nigdy go nie zastał. Nawet jeśli blondyn byłby w środku, jego brat nie wpuściłby czerwonowłosego. Nie, kiedy wiedział jak bardzo cierpiał na samą myśl o starszym. Jimin wziął sobie wolne, żeby nie musieć tańczyć w klubie. Nie musiał się tłumaczyć. Wszyscy wiedzieli dlaczego chłopak nie chciał przyjść na występ i nikt nie miał o to pretensji.
~
Nadszedł piątek. Jungkook nie mógł sam ze sobą wytrzymać. Codziennie próbował skontaktować się w jakiś sposób z Jiminem, ale ten nie chciał go widzieć. Ani nawet jego wiadomości, bo blondyn szybko zablokował numer starszego. Wiedział, że źle postąpił, ale jak bardzo dotarło do niego dopiero kiedy zobaczył młodszego z Taeminem. Złość jaką wtedy odczuł nadal widoczna była na jego kostkach, które były zdarte od zderzenia ze ścianą. Nie miał pojęcia co mógł zrobił, ale jedno wiedział na pewno. Mimo kilku nieudanych prób nie miał zamiaru się poddać, dlatego właśnie był w drodze na kurs Jimina. Wiedział, że dzisiaj grupa będzie ćwiczyć, dlatego postanowił, że właśnie tam go złapie. Dojechał do studio mniej więcej w połowie zajęć. Wiedział, że będzie musiał długo czekać, ale było warto. Minęło pół godziny, kiedy nagle z sali wyszedł Jimin. Może nie do końca wyszedł, bo Taemin ciągnął go trzymając go na ramieniu. Od razu zerwał się i podbiegł do dwójki.
- Co się stało? - zapytał spanikowany od razu biorąc młodszego na ręce, który wtulił się w ciało wyższego.
- Taemin co się do cholery stało? - warknął Jungkook zanosząc Jimina do najbliższej szatni, gdzie położył go na materacu, który leżał w rogu.
- Zasłabł. - brunet też był spanikowany. Bardzo martwił się o młodszego kolegę. - Ostatnio ostro trenował, nawet nie wiem czy jadł. Chciał dobrze wypaść jutro, ale jak tak dalej pójdzie, to w ogóle nie wystąpi.
- Wyjdź. - powiedział krótko Jungkook, nie zwracając uwagi na to, że mogło to zabrzmieć nieuprzejmie.
- N-nie.. Nie zostawię go tu.
- Taemin wróć na zajęcia. Jimin będzie w porządku, tylko musisz stąd wyjść. - zaczynał tracić nerwy. Czy brunet nie mógł po prostu opuścić pomieszczenie, żeby mógł zacząć działać.
- O-okej. - Taemin w końcu odpuścił.
Kiedy zostali sami Jungkook zamknął drzwi na klucz, po czym podszedł do Jimina. Młodszy był blady i wpółprzytomny, bo ledwo ruszał powiekami.
- Co ty najlepszego zrobiłeś Jiminie? - zapytał nie oczekując odpowiedzi.
Usiadł obok mniejszego i delikatnie zdjął jego przepoconą bluzkę. Zaraz zamknął oczy i mamrotając pod nosem skupił się na uzdrawianiu młodszego. Kiedy skończył sam poczuł się wyczerpany. Ubrał z powrotem Jimina, po czym usiadł obok i czekając aż się obudzi wplótł palce w jego włosy tęskniąc za ich miękką strukturą. Minęło około pół godziny, kiedy nagle blondyn otworzył oczy i zamrugał kilkakrotnie.
- Co się dzieje? Gdzie ja jestem? - zadawał pytania Jimin, który fizycznie czuł się dobrze jak nigdy. - T-ty-- - powiedział tylko, kiedy w końcu spojrzał na Jungkooka i od razu usiadł odsuwając się od starszego.
- Zemdlałeś. Nie możesz się przepracowywać. Musisz jeść Jimin. - wyciągnął rękę, żeby poprawić niesforny kosmyk, który osunął się na czoło niższego, ale ten odsunął się jeszcze bardziej. Jungkook cofnął dłoń i przygryzł wargę. Przez tydzień planował co powie młodszemu, jednak teraz, kiedy w końcu miał okazję z nim porozmawiać, żadne słowa nie przychodziły mu na język.
- Od kiedy się mną interesujesz, co Jeon? - parsknął młodszy wyglądając na obojętnego. - Idź pieprzyć przypadkowych ludzi w klubie. To jest to co wychodzi ci najlepiej. - powiedział, po czym chciał wstać, ale starszy go zatrzymał.
- Jimin... Jiminie... Przepraszam. Przepraszam cię. Wiem, że zjebałem. Wiem, że pewnie mi nie wybaczysz. Sam sobie bym nie wybaczył, ale--
- Nie chcę tego słuchać Jeon. Myślałem-- - przełknął gulę w gardle nie mogąc powstrzymać łez. - Myślałem, że ci zależy. Możesz się śmiać nie dbam o to. Mała, głupia dziwka zakochała się w wielkim Jeonie. Wiem, że jestem głupi, ale musiałeś mi to zrobić w taki sposób? Kiedy zacząłem ci ufać? - wszystko co trzymał w sobie pękło. Słona ciecz popłynęła po jego policzkach.
- Jiminie błagam cię. Wiem, że to nie jest żadna wymówka i wiem, że jestem zjebany, ale chciałem, żebyś był wyjątkowy. Przepraszam, nie zdawałem sobie sprawy co robię byłem idiotą, jestem idiotą. Ci ludzie nic dla mnie nie znaczyli, tylko ty.. Tylko ty coś znaczysz. Zrobię wszystko żeby to naprawić, proszę cię daj mi szansę. - ten widok łamał mu serce. Jungkook powinien bronić młodszego przed całym złem na świecie, a tymczasem sam był powodem jego łez.
- Jungkook... Ja ci nie ufam... I nie sądzę, że to mogłoby się zmienić. - powiedział Jimin. A czerwonowłosy westchnął przygryzając wargę.
- Wiem Jiminie, nie oczekuję, że od razu wskoczysz mi w ramiona, ale proszę cię, daj mi szansę.
- Potrzebuję czasu. - powiedział blondyn wymuszając delikatny uśmiech, po czym wstał. - Muszę wracać na próbę.
- Nie możesz Jiminie. Odwiozę cię do domu, zgarniemy coś do jedzenia po drodze. - od razu zareagował czerwonowłosy, również podnosząc się z podłogi.
- Muszę wrócić na zajęcia. Jutro jest występ.
- Nie zastanawia cię dlaczego tak nagle poczułeś się tak dobrze? - zapytał nagle wyższy, a młodszy spojrzał na niego pytająco. Faktycznie czuł się dobrze, co było dość dziwne, bo wcześniej ledwo mógł ruszać nogami. - Nie możesz wrócić na salę. - powiedział poważnie starszy.
- Jungkook.. - nagle do młodszego dotarło, że to nie było normalne. Pół godzinna drzemka nie wróciłaby jego sił, a ból mięśni w całym ciele nie zginąłby tak nagle. Ostatnio był przepracowany, doskonale o tym wiedział. - Jak ty to zrobiłeś? - zapytał nagle czując niepokój.
- Mogę cię odwieźć i wtedy porozmawiamy? Obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię, tylko nie tutaj.
Opóźnienia. Przepraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top