VIII
Jungkook obudził się około ósmej. Po tym jak wstał z łóżka poszedł do łazienki umyć twarz i zęby. Założył jakąś pierwszą lepszą koszulkę i dresy, po czym skierował się do pokoju gościnnego. Miał zamiar obudzić chłopaków i obserwować ich zdenerwowanie, jednak to co zobaczył po przejściu przez próg niesamowicie go zaskoczyło.
- Czego, Jeon? - usłyszał od Jimina, który leżał nadal przytulony do Taehyunga przeglądając coś na telefonie.
- Serio ci to nie przeszkadza? - zapytał nie mogąc się powstrzymać. Był naprawdę zdziwiony.
- Co? - blondyn zmarszczył brwi, a Jungkook machnął ręką wskazując na dwójkę. - Serio Jeon? Jesteśmy braćmi, śpimy w jednym łóżku, co ma mi przeszkadzać? - parsknął śmiechem odkładając telefon na szafkę.
- Nieważne. - bąknął czerwonowłosy, po czym udał się do siłowni. Zrobił swój długi, poranny trening, po czym wziął szybki prysznic. Z ręcznikiem owiniętym wokół bioder udał się do kuchni, gdzie zobaczył Jimina przygotowującego śniadanie.
Młodszy słysząc kroki odwrócił się, jednak nie spodziewał się takiego widoku. Jeon stał przed nim bez koszulki ukazując swój nagi, umięśniony tors. Tatuaże na rękach, czerwone włosy i zadowolony uśmieszek sprawiały, że wyglądał jak facet z okładki. Jak człowiek ze snu, ideał.
- Możesz sobie popatrzeć teraz, bo już nie będzie sytuacji, w której miałbyś okazję. - z rozmyśleń wyrwał go wyższy. No tak. Ten ideał mógłby się czasem zamknąć, bo wszystko psuje.
- Pff. Nawet bym nie chciał. - powiedział Jimin odwracając się w stronę patelni, na której właśnie przygotowywał sos do makaronu.
- Powiedz coś w co uwierzę. - odparł Jeon, na co młodszy odwrócił się unosząc brwi.
- Ah tak? To nie ja próbowałem cię pocałować. - parsknął patrząc z wyzywającą miną na pracodawcę.
- Ta, niby kiedy? - Jimin spojrzał na czerwonowłosego wymownie, a ten tylko założył ręce na piersi. - Prędzej ty byś mnie pocałował niż ja ciebie. - odpowiedział pewnie.
- Nigdy w życiu.
- Założymy się? - zapytał Jungkook prowokując młodszego, a ten od razu przystał na propozycję.
- Jak nie wytrzymasz to zabierasz mnie do Disneylandu. - postawił warunek, a Jeon uniósł brwi.
- Nie ma Disneylandu w Korei.
- Już się boisz, że przegrasz? - uśmiechnął się łobuzersko młodszy.
- Dobra. Jak wygram sprzątasz mi mieszkanie przez miesiąc. Codziennie i ma błyszczeć. - wystawił rękę, którą zaraz Jimin uścisnął. Może i to był głupi pomysł, ale jeśli dzięki temu miał zaliczyć Disneyland to czemu by nie skorzystać? Z tą myślą blondyn powrócił do mieszania swojego sosu, który miał zamiar zaraz zjeść. Kiedy danie było gotowe nałożył makaron i sos na talerz, po czym usiadł na kanapie w salonie i po włączeniu telewizora zajął się jedzeniem.
---
Jeon po raz kolejny gdzieś wyszedł, ale młodszy nie miał nic przeciwko temu. Stwierdził, że wykorzysta ten czas na taniec. Jimin kochał tę czynność. Od zawsze taniec dawał mu ukojenie i był ucieczką. Chciał być profesjonalnym tancerzem, niestety jedyna możliwość do jakiegokolwiek spełniania się to właśnie ta w klubie. Prawdę mówiąc taniec na rurze nie był jego ulubionym. Najbardziej kochał styl nowoczesny, dlatego też kiedy Jeon opuścił apartament na telewizorze włączył jedną z ulubionych piosenek i zamykając oczy oddał się muzyce.
Jungkook wyszedł, jednak po chwili przypomniało mu się, że nie zabrał kluczyków do samochodu. Wrócił do mieszkania, w którym muzyka brzmiała tak głośno, że nawet przed drzwiami ją słyszał. Miał zamiar zrobić Parkowi awanturę, ale kiedy zajrzał do salonu i zobaczył jego taniec tylko rozszerzył oczy w zdziwieniu. Ruchy młodszego były tak precyzyjne i piękne, że Jungkook czuł się dziwnie. Miał wrażenie jakby podglądał blondyna, jakby ten obraz nie był stworzony dla niego. Nie zasłużył na to, żeby to widzieć. Ledwo udało mu się oderwać wzrok od Parka. Chwycił szybko kluczyki i po cichu wyszedł z mieszkania. Wiedział, że blondyn nawet nie zdawał sobie sprawy z jego obecności. To nawet lepiej, bo Jungkook najpewniej nie wiedziałby jak się zachować, gdyby został przyłapany na patrzeniu. Kiedy jechał czarnym kabrioletem do swojego brata ciągle miał w głowie taniec obecnego współlokatora. Przecież on się tak marnował. Nadawał się do szkoły tanecznej, a nie do klubu, nawet jeśli najlepszego w mieście. Nie wiedział dlaczego tak ruszył go marnujący się talent Parka. Potrząsnął głową mając nadzieję, że dzięki temu wyrzuci młodszego z głowy. Musiał się teraz skupić na Hoseoku, który od dwóch dni ciągle zawracał mu dupę, że muszą pilnie porozmawiać. Mieli się spotkać w kawiarni, którą wybrał Jungkook i tak też się stało. Jego brat tak szybko jak go zobaczył zaczął wymachiwać rękami. Co za wstyd - pomyślał, po czym szybko podszedł do stolika i zajął miejsce na przeciwko Hoseoka.
- Musisz zawsze robić.. to? Co chcesz? - Jungkook rzucił pytaniami.
- Hej bracie. Ciebie też miło widzieć. Co u mnie? A w porządku, no może po za tymi karaluchami w kuchni, a u ciebie?
- Hoseok wyjdę stąd zaraz. - zagroził młodszy. Ledwo przyszedł, a już miał dość brata. Czy ktoś mógłby wytrzymać z nim na co dzień? Raczej nie. Do głowy przyszło mu pytanie czy Hoseok w ogóle miał jakichś znajomych? Nagle do stolika podszedł kelner, u którego rodzeństwo złożyło zamówienie w postaci dwóch kaw americano.
- Czy to tylko ja, czy w twoim klubie pracuje Park Jimin? Jak TEN Park Jimin? - podkreślił drugie zdanie, jakby Jungkook był głupi i miał nie zrozumieć o co mu chodziło. Pokiwał tylko głową popijając gorzką kawę.
- Coś jest, no wiesz, między wami? - dopytywał Hoseok, a Jungkook się zakrztusił. - No co? Widziałem jak wychodziliście razem z klubu.
- Wiesz, że w życiu bym go nie dotknął. - warknął czerwonowłosy.
- Ktoś tu kłamie. - uśmiechnął się szeroko Hoseok.
- Pieprzył bym go okej? Ale tego nie zrobię, bo to wszystko to jego wina. Całe to gówno, w którym utknąłem, to wszystko przez niego. - przeczesał palcami włosy i pociągnął za ich końce.
- To czemu z nim wychodziłeś? - Jungkook przygryzł wargę. Wiedział, że jak powie Hoseokowi o tym, że obecnie Park u niego mieszka, to ten nie da mu żyć.
- Nie z nim. To był przypadek. - skłamał, a jego brat uniósł brwi. Czemu ze wszystkich aniołów na świecie akurat najbardziej wścibski koń musiał mieć dar wykrywania kłamstwa? To dlatego tak bardzo nie lubił rozmawiać ze starszym. - Dobra. Mieszka u mnie, okej? Ale to tylko dlatego, że przegrałem zakład. Nic nas nie łączy i nic między nami nie zaszło.
- Ale to nie tak, że byś nie chciał. - zaśmiał się wiecznie radosny Hobi.
- Nie chciałbym. Nie, bo jest Park Jiminem, przez którego straciłem skrzydła.
- Siebie możesz oszukiwać, mnie nie Jungkook. - młodszy uniósł brwi nie bardzo rozumiejąc o co chodziło Hoseokowi. Ten spojrzał na zegarek i podniósł się z krzesła. - No, miło było braciszku, ale lecę spotkać się z Yoongim.
- Min Yoongim? Moim przyjacielem? - zdziwił się, bo jasnowłosy był raczej taki jak on niż taki jak jego brat. Starszy pokiwał energicznie głową, po czym opuścił kawiarni.
Jungkook po tym jak dopił kawę zostawił na stoliku znacznie większą sumę niż powinien. Wracając do apartamentu zastanawiał się nad słowami Hoseoka. Przecież wiedziałby, że sam siebie oszukuje. Co to za głupota? Park był seksowny, a jego taniec był cóż... Dający do myślenia. Był ładny, nie można było temu zaprzeczyć. Miał te pociągające usta i obojczyki, a jego tyłek-- Stop! Czerwonowłosy zatrzymał auto na poboczu i złapał się za głowę. Czemu myślał o Parku i to w samych superlatywach? Nie zapominajmy, że młodszy był złośliwy, pyskaty i nie miał szacunku. I był samolubny i nie dało się go lubić. Oczernianie młodszego dało mu trochę wewnętrznego spokoju, jednak zanim wrócił na drogę zapalił papierosa. Do mieszkania wrócił po południu. Od razu jak przeszedł przez próg mógł poczuć przyjemny zapach jedzenia. Skierował się do kuchni, gdzie Park wyciągał z piekarnika coś, co wyglądało jak lazania.
- O, już jesteś. Przygotowałem nam obiad. - uśmiechnął się słodko, na co wyższy zmarszczył brwi. - Siadaj, już nakładam. - dodał, po czym uszykował dwie porcje jedzenia. Jungkook będąc zaskoczonym zachowaniem blondyna posłusznie usiadł i zastanawiał co się właśnie działo. Dopiero co w głowie nazywał go samolubnym, a on właśnie kładł przed nim talerz i uzupełniał jego kieliszek czerwonym, wytrawnym winem.
- Może obejrzymy jakiś film? - zapytał Park zabierając na nowo zapełnione lampki do salonu po zjedzonej kolacji.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Jungkook nie mogąc nadal uwierzyć w zachowanie blondyna.
- Świetnie, siadaj. Ja później pozmywam. - zajęliśmy miejsce na kanapie. Jimin zasunął żaluzje pilotem sprawiając, że w salonie jedynym źródłem światła był telewizor.
- Okej, jak mogę ci się odwdzięczyć? - zapytał Jungkook. Park uśmiechnął się nieznacznie, po czym usiadł okrakiem na kolanach czerwonowłosego i ułożył ręce na jego ramionach. Palcami bawił się miękkimi włosami Jeona próbując go rozproszyć.
- Wiesz, może być jeden sposób. - Park przesunął palcem wskazującym po dolnej wardze starszego i nagle wszystko stało się dla niego jasne. Jednak blondyn był samolubny. Miał ochotę się zaśmiać, ale ta gra mogła działać w dwie strony. Zaczął zbliżać się do Parka, na którego ustach z każdym milimetrem rósł delikatny uśmieszek, jednak Jungkook zatrzymał się czując oddech blondyna na swoich wargach. Byli tak blisko, że dosłownie jeden delikatny ruch połączyłby ich usta, jednak żaden z nich nie miał zamiaru go wykonać.
- Jeśli chcesz wygrać wycieczkę do Disneylandu, to musisz się bardziej postarać. - przechylił głowę i zaśmiał się delikatnie. Park zrobił nadąsaną minę, po czym zajął miejsce obok na kanapie.
- Zawsze warto spróbować. - wzruszył ramionami wywołując śmiech Jungkooka. - To jednak możesz iść pozmywać. - i po miłym Parku nie było już śladu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top