50.I can't seem to get you off my mind
Yoongi
Na świecie była tylko jedna osoba, do której mógł się zwrócić z problemem o każdej porze dnia i nocy, a był nią jego szurnięty przyjaciel Jung Hoseok.
– Cześć. – Ku jego zdumieniu, w drzwiach mieszkania nie zastał swojego dobrego przyjaciela, a dawną koleżankę z pracy.
Zmusił się do sztucznego uśmiechu, obserwując jak ta mierzy go uważnym wzrokiem.
– Chciałem pogadać z Hoseokiem, ale skoro już tu jesteś... Przekaż mu, że wpadnę kiedy indziej. – Podrapał się po karku, mając zamiar jak najszybciej ewakuować się z klatki schodowej.
– Yoongi, zaczekaj. – Dziewczyna wyszła nieśmiało naprzód. – Wiem, że nasze pierwsze spotkanie nie przebiegło najlepiej, ale może zakopiemy w końcu ten topór wojenny? – zaproponowała, trzymając się za przedramię. – Jesteś przyjacielem mojego brata i... chłopaka. Nie chciałabym, żeby było między nami jakieś nieporozumienie. Wciąż mi głupio, że zwolniłeś się z pracy.
– Nie zrobiłem tego z twojego powodu – odparł niemal od razu. – Od dawna myślałem nad rezygnacją, a ty po prostu mi to ułatwiłaś. Jest w porządku, Soyeon.
Sam nie był do końca pewien dlaczego to powiedział. Od zawsze wydawało mu się, że to dziewczyna jest tą złą i należy trzymać jej się z daleka. Ale po dłuższym rozważaniu, nie mogła równać się z Suran. Od dawna starała się przeprosić mężczyznę za swoje zachowanie, a on nie miał zamiaru ciągnąć dłużej ich sporu.
– Dziękuję. – Dziewczyna uśmiechnęła się do niego z wyraźną ulgą, w tej samej chwili, gdy z mieszkania wychylił się znajomy szatyn.
– O czym tak długo rozmawiacie? – zapytał zniecierpliwiony, tupiąc klapkiem w podłogę i patrząc na przyjaciela. – Wejdź, czekałem na ciebie.
– Skoro jesteście razem, to ja lecę do pracy – oznajmiła blondynka, na pożegnanie całując chłopaka w policzek. – Widzimy się wieczorem!
Gdy zostali w mieszkaniu sami, Yoongi popatrzył ze zdumieniem na przyjaciela. Czy to na pewno był on? Czy te maślane oczy, różowe policzki i ślady malinek na szyi naprawdę należały do Hoseoka?
– Nie poznaję cię – powiedział wreszcie, wpraszając się do jego niewielkiej kuchni.
– Ja siebie też – przyznał zajęty napełnianiem czajnika wodą. – Uwierzysz w to, że jest tu taki porządek? Jak mieszkałem sam to stale coś gubiłem, a teraz wszystko jest na swoim miejscu! Kobiety to jednak niezwykłe stworzenia...
– Zwłaszcza, kiedy po paru latach zjawiają się ponownie w twoim życiu – mruknął pod nosem, ale nie na tyle cicho, by chłopak go nie usłyszał. Zamarł, odwracając się w jego stronę.
– Nie gadaj, że...
– Widziałem się z nią. – Pokiwał głową. – Twierdziła, że ma mi coś ważnego do powiedzenia.
– Znalazła sobie nowego kochanka, bo ten poprzedni już ją rzucił? – Hoseok był jednym z pierwszych, którzy dowiedzieli się o jego rozstaniu. To w końcu on udzielił mu pomocy po powrocie do Korei i zgodził się wynajmować mu pokój. Zawsze uważał, że była Yoongiego to wcielona diablica.
– Ma dziecko. Pięć lat temu zaszła ze mną w ciążę – odpowiedział, odtwarzając w głowie zdjęcia pokazane mu przez kobietę. To fakt, że chłopak był podobny do niego z wyglądu, ale to jeszcze niczego nie udowadniało. Wciąż był tylko dzieckiem, a przecież Suran od dawna zdradzała go z innym mężczyzną.
– Ale ty jej w to nie wierzysz? – upewnił się, na co starszy wzruszył ramionami.
– Chciałbym, tylko to wszystko wydarzyło się tak dawno temu, że już nie wiem, czy czegoś nie przeoczyłem. – Zanim kobieta ośmieliła mu się przyznać do zdrady, marzył o założeniu z nią rodziny. Nie przeszkadzało mu to, czy kochają się bez zabezpieczenia i czy narzeczona aby na pewno stosuje antykoncepcję.
– Więc musisz zrobić badania na ojcostwo – powiedział stanowczym głosem szatyn, stawiając na stole kubki z gorącą herbatą. – Ja tu innego wyjścia nie widzę.
– Wiem, rozmawialiśmy już o tym. Za tydzień mam spotkanie z lekarzem. Tylko niech to pozostanie naszą tajemnicą. – Zrównał spojrzenie z chłopakiem. – Nie chcę stresować Jimina, dopóki nie dostanę odpowiedzi. – Nawet jeśli nie był gotów jej usłyszeć.
...
Jungkook
– A jednak zdecydowałeś się mnie odwiedzić! – Jimin powitał go z szerokim uśmiechem na ustach. Wyglądał tak... promiennie? Pomimo rozczochranej grzywki i luźnych, domowych dresów, wyglądał nadzwyczaj pięknie, a Jungkook mógł się tylko cieszyć jego szczęściem, wchodząc do środka z ogromnym podarunkiem.
– Wyprosiłem sobie wolne w pracy – wytłumaczył i wręczył w ręce chłopaka ogromnego, pluszowego misia. – Wiem, że to trochę za wcześnie, ale chciałem dać coś w prezencie dla ciebie i malucha – dodał w odpowiedzi na zdziwioną twarz chłopaka.
– Niech zgadnę, nie mieli mniejszych? – Blondyn zaśmiał się, dźwigając w rękach wielką maskotkę. To nie tak, że prezent nie przypadł mu do gustu. Po prostu czuł, że Jungkook wydał na niego majątek.
– Mieli, ale nie takie ładne. To musiał być prawdziwy miś, a nie jakiś podrabianiec! – powiedział, podążając z Jiminem do salonu. Chłopak odłożył maskotkę na kanapę, podczas gdy Jungkook skanował przestrzeń dookoła.
– Jak sobie radzisz? Tylko mi nie mów, że zapychasz się tym świństwem. – Wskazał na leżące na stoliku do kawy ciastka, precelki i inne sztuczne słodkości.
– Zaczynasz brzmieć jak Jin – skwitował go chłopak. – Nie jestem chory.
– Ale musisz o siebie dbać! Wychodzić na spacery, pić dużo wody – zaczął wymieniać usłyszane z telewizji śniadaniowej porady dla przyszłych rodziców. – Te kolorowe soczki się nie liczą.
– Wpadłeś tylko po to, żeby mnie pouczać? – Blondyn obrzucił go zmęczonym wzrokiem.
– Oj Jiminie, z tobą to jak z dzieckiem. Muszę się upewnić, że mój chrześniak dobrze się rozwija! – przyznał, ale o dziwo nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Spojrzał zmartwionym wzrokiem na przyjaciela, który przytknął dłoń do twarzy.
– Chim? Źle się czujesz, coś cię boli? – Podszedł do niego zaniepokojony. Odgarnął mu grzywkę z czoła, uświadamiając sobie, że chłopak płakał.
– To wszystko przez was. – Objął się ramionami. – Tak bardzo się o mnie troszczycie, a ja nie mam nawet szans, żeby się wam za to odwdzięczyć!
Jungkook objął go delikatnie ramieniem i zaprowadził w stronę kanapy. Nie przyszło mu do głowy, że chłopak już w początkowym stadium ciąży, może zmagać się z dużym stresem i wyczerpaniem.
– Nie płacz. – Pogłaskał go po włosach, siadając na zagłówku kanapy. – To normalne, że jako przyjaciele chcemy dla ciebie jak najlepiej. Jesteś dla nas bardzo ważny.
– I dlatego zapominacie o sobie? – Popatrzył na niego zapłakanym wzrokiem, a Jungkook oniemiał, czując ból rozprzestrzeniający się w jego klatce piersiowej.
– Rozmawiałeś z Taehyungiem? – Chłopak pokręcił głową.
– Powiedział mi tylko, że wyjeżdża do Japonii. – Otarł mokre od łez policzki. – Czy wy zerwaliście?
– Mieliśmy kilka sprzeczek. – W odpowiedzi odwrócił wzrok. Łatwiej było mu kłamać, gdy nie patrzył się w jego oczy. – Nie potrafiliśmy dojść do porozumienia. Zdążyłem pożegnać się z nim przed wylotem. Napisał, że doleciał bezpiecznie na miejsce i od tamtej pory przestał się odzywać, więc uszanowałem jego decyzję. – Oblizał spierzchnięte usta. – Może to i lepiej. Wreszcie znajdzie kogoś kto na niego zasługuje.
– Nie mów tak! – Chłopak stuknął go w ramię. – Jestem pewien, że jeszcze do siebie wrócicie! On za bardzo cię kocha, by odejść. Zanim stąd wyjechał, czułem, że coś się święci. Był taki smutny i zamyślony – mówił płaczliwym głosem, skubiąc nerwowo swoją dolną wargę. Naprawdę chciał jakoś pomóc Jungkookowi.
– Zadzwonię do niego – oznajmił po chwili namysłu. – Porozmawiam z nim na spokojnie i wszystko wytłumaczę. Może uda mi się przemówić mu do rozsądku.
– Przestań. – Złapał się jego ręki, żeby go trochę uspokoić. Nie chciał denerwować go z powodu jego rozstania. – To moja wina, nie rozumiesz? Zasłużyłem sobie na to. Przez tyle lat ani razu nie pomyślałem o tym, jak czują się ludzie, których odtrącam. Kiedyś musiało mi się to przytrafić.
– Ale to nie może się tak skończyć! Przecież wy... Mieliście wziąć ślub i wyjechać w podróż po Europie. I spłodzić własną drużynę futbolową, zawsze to powtarzałeś!
– Hej, mały, spójrz na mnie. – Pochylił się nad nim, głaszcząc kciukiem czerwony od płaczu policzek. – Wszystko. Się. Ułoży.
On tylko zacisnął mocniej usta.
– Obiecujesz?
– Na wielką księgę bracholi. – Skrzyżował swoje palce i uśmiechnął się pocieszająco w jego kierunku. Tak naprawdę nie miał pojęcia czy w ogóle uda mu dodzwonić do byłego narzeczonego, ale najważniejsze, by Jimin nie zawracał sobie tym głowy.
– Przekonałeś mnie. – Blondyn odwzajemnił jego uśmiech i wcisnął się głębiej w kanapę, chwytając w dłonie pilota. – W ramach nagrody możesz pooglądać ze mną "Uciekającą pannę młodą".
– Nie ma szans, żebym namówił cię na jakiś thriller, prawda? – zapytał z nadzieją w głosie.
– Nie. Jak już jesteś na nogach, to przynieś z kuchni chipsy ketchupowe. Szkoda, żeby się zmarnowały. I może jeszcze sok pomarańczowy! I żelki! – krzyczał do niego, kiedy Jungkook był już kuchni.
– Może od razu skołuję ci całą lodówkę? – zapytał, zabierając się za szukanie odpowiednich produktów.
– Z grzeczności nie odmówię!
– Zadowolony? – Po chwili wrócił do niego z całą tacą pyszności i odłożył je na stolik obok kanapy. Przyjaciel uśmiechnął się do niego uradowany jak małe dziecko podczas rozpakowywania świątecznych prezentów.
– Bardzo! A teraz przesuń się, bo muszę się wygodnie ułożyć. – Zgasił niepotrzebne oświetlenie w salonie i narzucił na nich obu kolorowy koc, przysuwając się do boku Jungkooka.
Pomimo upływu lat niektóre zwyczaje wciąż pozostawały takie same, jak na przykład ten, że oglądając wspólnie film, Jimin zawsze zasypiał otoczony jego ramionami. Z dłońmi mocno zaciśniętymi na jego bluzie i głową wtuloną w pierś.
I że zawsze mruczał przez sen jakieś głupoty.
– Kocham cię, Kookie. – Głupoty, które przyprawiały go o szybsze bicie serca.
...
Na dobranoc, początek tygodnia i poprawę humoru.
Kocham was buby, dbajcie o siebie xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top