49.I knew you were trouble


Jimin

– To może opowiecie mi jak minęła wam podróż poślubna? – zaproponowałem po rozgoszczeniu się w domu swoich przyjaciół.

Dwa dni wcześniej Namjoon i Jin wrócili z dwutygodniowych wakacji, a ja nie mogłem doczekać się, aż ich zobaczę. Byłem ciekaw czy spodobał się im wyjazd i cieszyłem się z możliwości podziwiania nowego lokum. Dom z ogródkiem był stworzony dla nich.

– Cudownie, dopóki Namjoon nie zgubił paszportu w samolocie – wyjaśnił Jin, rzucając zmęczone spojrzenie swojemu mężowi, który w skupieniu wpatrywał się w telewizor.

– Do końca życia będziesz mi to wypominać? – spytał wspomniany, nie odrywając wzroku od ekranu, na którym leciał jakiś turecki serial. Jin tylko pokręcił głową w moją stronę, dając znak, że nie ma siły komentować jego zachowania.

– Tylko do połowy, aż nauczysz się nie psuć wszystkiego dookoła, włącznie z moim ubraniami – odpowiedział spokojnie, zapychając usta herbatnikiem.

– To nie moja wina, że pralka pofarbowała ci wszystkie białe koszule!

– Jasne, że nie twoja. – Wywrócił oczami. – Po prostu jest rasistką i lubi kraść nasze skarpetki!

– Na mnie chyba już pora... – wtrąciłem, czując jak atmosfera w pokoju zagęszcza się z każdą chwilą. Nie chciałem paść ofiarą ich potyczek. Po tylu latach mieszkania z nimi pod jednym dachem i kilkunastu potłuczonych naczyniach, wiedziałem, że z tym duetem lepiej nie zadzierać.

Jin jednak powstrzymał mnie ręką przed wstaniem z kanapy.

– Przepraszam, że musisz tego wysłuchiwać – westchnął i otrzepał swoje spodnie z pozostałych okruszków. – W każdym razie, Malediwy były naprawdę piękne. No, może z wyjątkiem pierwszego tygodnia, gdy ani na chwilę nie ruszyliśmy się z hotelu.  

– Wtedy ci to jakoś nie przeszkadzało – bąknął urażonym głosem Namjoon, jak na złość zwiększając głośność pilotem.

– Przez siedem dni żywiliśmy się wyłącznie pizzą z cateringu. Hawajską! 

– Marudzisz, wcale nie była taka zła.

– A zamiast zabrać mnie na romantyczny spacer, wolałeś łapać kraby! – Starszy rzucił w niego poduszką z kanapy i objął się ramionami, odwracając głowę, żeby nie patrzeć w stronę ukochanego.

– No przecież cię zabrałem!

– Ale musiałem upominać się o to z milion razy!

– Ja też musiałem się upominać jak wywijałeś bioderkami na scenie! – odpowiedział mu w obronie, a ja wykrzywiłem usta w grymasie, zastanawiając się czy ja i Yoongi też będziemy się tak zachowywać jak już weźmiemy ślub. Sprzeczać się o wychowanie dzieci, rachunki za prąd i kolej na zmywanie naczyń po obiedzie.

Ostatecznie Jin, widząc moją niepewną minę, powstrzymał się przed kontynuowaniem sprzeczki zupełnie ignorując Namjoona, który dalej żył w swoim świecie sułtanów. Domyślałem się, że przerwa od internetu, cywilizacji i filmów musiała źle na niego wpłynąć.

– Nie zwracaj na niego uwagi. – Starszy posłał mi pocieszający uśmiech, obejmując ramieniem. – A co słychać u naszej małej buby? – Zmiękczył głos, a jego wzrok skierował się na mój wciąż płaski brzuch.

– W przeciwieństwie do swojego taty jest w pełni życia – zaśmiałem się słabo, przykładając dłoń do brzucha. Nie mogłem się doczekać, kiedy zacznę czuć tę małą istotkę w sobie, lecz póki co musiałem wycierpieć początkowe stadium ciąży, a te ani trochę mnie nie oszczędzało.

– Och, biedaku. Nadal nie możesz normalnie jeść?– Pokręciłem głową.

– Yoongi cały czas coś mi gotuje, ale nawet nie daję rady tego przełknąć. – Z powodu moich nasilających się objawów musiałem przenieść wykonywanie projektów z biura do domu. Nawet perfumy koleżanki z pracy przyprawiały mnie o mdłości i zawroty głowy.

– Yoongi? On się nadaje, ale do smażenia naleśników! – Jin machnął ręką na moją odpowiedź. –Dobrze, że już wróciliśmy i będę mógł się tobą zająć... Hej, co to za mina?

Przygryzłem wargę. A tak dobrze szło mi ukrywanie swojego zdenerwowania.

– To naprawdę nic wielkiego. Nie będę psuł wam humoru. – Spuściłem wzrok, skubiąc skórkę przy paznokciu. Czasem żałowałem, że nie jestem taki jak Yoongi, bo ludzie potrafili czytać ze mnie jak z otwartej książki. 

– No przecież widzę, że coś cię gryzie. – Jin nie słuchał moich wykrętów. Wiedziałem, że nie da mi tak łatwo za wygraną. Podniósł się z kanapy, rzucając mi ostrzegawcze spojrzenie. – Nigdzie się stąd nie ruszasz! Zaparzę ci herbatki i opowiesz mi wszystko od początku!

Nie wiem czym zasłużyłem sobie na takich przyjaciół, ale Namjoon z Jinem byli dla mnie jak druga rodzina. Zawsze wspierali mnie w ciężkich chwilach i wiedzieli jak poprawić mi humor.    

– Ciasteczka? – Chłopak wyciągnął w moją stronę talerz ze słodkościami, gdy Jin ustawiał na stoliku dzbanek z herbatą z hibiskusem. Przytknąłem nosa do parującego kubka, zaciągając się kwiatowym zapachem. Po jednym łyku odłożyłem go z powrotem na stolik.

– Niedawno przyszła do nas pewna kobieta – zacząłem, czując, że najwyższa pora się odezwać. – Powiedziała, że jest przyjaciółką Yoongiego, a gdy go później o nią zapytałem, okazało się, że to jego była narzeczona.

– I tym się tak przejmujesz? – zdziwił się Namjoon, zarabiając przy okazji łokciem w bok od swojego męża, który przytknął mu palec do ust.

– Ona była naprawdę ładna i tak elegancko ubrana. Nie to co ja – powiedziałem smutno. 

Nie miałem doświadczenia w radzeniu sobie z byłymi partnerów, a po ujrzeniu kobiety czułem się przyparty do muru.

– Po pierwsze, spójrz w lustro. Po drugie, jakieś wredne babsko zazdrości ci faceta i gada od rzeczy, a ty jej w to wszystko wierzysz? Nie powinieneś się nią przejmować. – Słowa Jina sprawiły, że zrobiło mi się cieplej na sercu. 

– Naprawdę tak uważasz?

– No pewnie! A w razie czego zawsze masz nas. My cię przed nią obronimy. – Namjoon zacisnął w dłoni pilota, mrużąc oczy jakby trzymał w niej broń dużego kalibru.

Wtuliłem się w ciepłe ramiona przyjaciół, powstrzymując zgromadzone w oczach łzy.

– Jesteście kochani.   

...

Yoongi

– A jednak zdecydowałeś się ze mną zobaczyć. Jak miło. – Powitała go z uśmiechem, gdy zjawił się przy stoliku. Długo wzbraniał się przed ich ponownym spotkaniem, ale ostatecznie ochrona Jimina okazała się ważniejsza niż długo chowana uraza do byłej. Nie chciał dokładać mu stresu, wiedząc jak bardzo jest na to podatny. 

– Gdybym cię zignorował i tak nie dałabyś mi spokoju – stwierdził, siadając na krześle naprzeciwko niej, a w jego ręce niemal od razu powędrowała karta menu. Robił wszystko byle tylko nie musieć patrzeć w jej zdradliwe oczy.

– Dużo dramatyzujesz jak na koleżeńskie spotkanie – skomentowała, zakładając nogę na nogę i kołysząc czerwoną szpilką pod stołem.

– Nie wiem czego mam się po tobie spodziewać. Ostatnim razem, gdy się widzieliśmy kazałaś mi odwołać nasz ślub i uciekłaś do kochanka. – Posłał jej zimne spojrzenie, pochylając się nad stolikiem.

– Przepraszam, co mogę państwu podać? – Ich rozmowę przerwało pojawienie się młodej dziewczyny. I może to lepiej, bo gdyby nie ona, nie wynikłoby z tej rozmowy nic dobrego.

– Poproszę podwójne latte, a dla ciebie? – Uśmiechnęła się do niego zalotnie. Przy ludziach zawsze zachowywała się na pokaz.

– Espresso bez cukru.

– Może życzą sobie państwo coś słodkiego?

– Dziękuję, jestem na diecie – odpowiedziała, a on nie mógł powstrzymać się od uszczypliwego komentarza.

– Widzę, że nic się nie zmieniłaś. 

– Ty za to bardzo – powiedziała niewzruszenie, podpierając dłonią podbródek. – Nigdy bym nie pomyślała, że zaręczysz się z mężczyzną. Jest tego chociaż trochę wart?

Zlustrował ją wzrokiem, przejeżdżając językiem po wewnętrznej stronie policzka. 

– Nie przyszedłem tu spowiadać się z mojego związku.

– I po co ta złośliwość? Nie mogę nawet zapytać jak się miewasz? 

– Dlaczego mnie tu dzisiaj zaprosiłaś, Suran? – spytał stanowczo, dając do zrozumienia, że nie ma czasu ani ochoty na koleżeńskie pogawędki.

– W porządku. Skoro tak bardzo ci się spieszy, wyjaśnię to od razu. – Z poirytowaniem przygryzła swe usta w kolorze brudnego różu i odwróciła się w stronę zawieszonej na krześle torebki, wyjmując na wierzch kilka zdjęć. 

Rozłożyła je na stole, przesuwając w stronę Yoongiego, który ze zmieszaniem przyglądał się obecnemu na fotografiach dziecku.

– Nazywa się Sejun i za tydzień skończy pięć lat – dodała, gdy mężczyzna oglądał w milczeniu zdjęcia. Zrozumiał jej przesłanie, ale nie potrafił dopuścić go do swoich myśli. Brakowało mu odwagi.

– To...

– Twoje dziecko, Yoongi.  

...

Hej, kochani,

Jak się czujecie po tygodniu szkoły?

Bo ja oficjalnie padam. Mam do napisania list po angielsku (czemu nie opowiadanie) i dwa tygodnie na przeczytanie książki (baaardzo nudnej książki).

Wypocznijcie przez weekend, miłego dnia i śpijcie dobrze xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top