43.We're only getting older baby
Yoongi
Coś się zmieniło.
Nie potrafił wytłumaczyć co dokładnie, ale wiedział to. Całym sobą czuł jak z miesiąca na miesiąc do jego życia wkradają się zmiany.
Na początku zauważył to po dwóch miskach stojących w rogu salonu, po pochowanych w głębi szafek puszkach z kocią karmą i po porozrzucanych po pokoju zabawkach.
Później po różnicy w wyglądzie jego domu, w którym nie było już miejsca na kolekcjonowanie pustych pudełek po chińszczyźnie, ani na niepoukładane, rzucone w kąt pranie.
Po pościeli, leżących na nocnych szafkach duperelach, po uzupełnionej garderobie, drugiej szczoteczce do zębów, zapasowej filiżance do kawy i zapachu. Przyjemnym, słodkim, ale tak ciężkim do scharakteryzowania zapachu, przy którym zasypiał i naprzemiennie budził się.
Nie był już sam. Cisza, która wiernie dotrzymywała mu towarzystwa w porannej szarudze i chłodnym wieczorze, wyprowadziła się. A może uciekła z zazdrości na widok tych kruchych, ale jakże ciepłych ramion, które obejmowały go szczelnie każdej nocy?
Cokolwiek przyczyniło się do jej odejścia, było dla niego zbawieniem. Obudziło w nim nowe, skrywane dotąd myśli i pragnienia. Aż w pewnym momencie doszedł do wniosku, że chyba oszalał.
Zatrzymał się przed sklepową witryną wpatrzony w to, co skrywało się za jej wnętrzem. Nie myślał długo nad podjęciem decyzji, z szalonym uśmiechem wyjmując na ladę plik banknotów, który miał mu pomóc w dopełnieniu tego szczęścia.
I kupił najpiękniejszy pierścionek zaręczynowy jaki kiedykolwiek miał okazję zobaczyć.
Żółte złoto, niebieski opal – skromny, ale wpadający w oko, tak jak jego Jimin.
A potem wpadł do pierwszego lepszego spożywczaka, skąd zakupił parę butelek Soju i udał się prosto pod drzwi mieszkania swojego zaufanego przyjaciela, świadomy tego, że nie odmówi mu pomocy.
Hoseok przywitał go z lekkim zdziwieniem na twarzy, które z czasem przerodziło się w konsternację, gdy obserwował jak Yoongi wyjmuje na stół butelki alkoholu.
Spojrzał na zegarek, potem na niego i jeszcze raz na stół.
– Nie żebym miał coś przeciwko... Ale zdajesz sobie sprawę, że jest dopiero południe?
– Więc mamy dużo czasu, żeby je opróżnić – skomentował, a po chwili przypomniał sobie o najważniejszym i wyjął ze sklepowej torebki małe pudełeczko. – I upewnić się, że podejmuję dobrą decyzję.
Szatyn spojrzał na biżuterię bez większego zachwytu.
– Kupiłeś mamie prezent z okazji urodzin?
– To pierścionek zaręczynowy, cymbale.
– O mamusiu, o wielkie nieba, o ja pierniczę! – Złapał się nagle za swoje wariujące w klatce piersiowej serce i usiadł na stołku, zaraz naprzeciwko przyjaciela, przyglądając się uważnie pierścionkowi. – Moje liliputki się żenią! A nie mówiłem?! Wiedziałem, że ta chwila w końcu nadejdzie!
– Nie pomagasz – mruknął, obejmując się ramionami, gdy Hoseok szalał po kuchni, tańcząc i włączając muzykę, tak, żeby na pewno wszyscy sąsiedzi w pionie i po bokach mogli go usłyszeć. – Jak się zaraz nie opanujesz, to sobie stąd pójdę, przysięgam.
– Dobra, zgredzie, już przestaję! – Chłopak w końcu przyciszył muzykę i zasiadł ponownie na swoim miejscu. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. – To kiedy zamierzasz go o to zapytać?
– Jutro wybieramy się na kolację z moim ojcem. Myślałem, że może, gdy wrócimy do domu... – myślał na głos, obracając w dłoni czerwone pudełeczko. – Zrobię mu niespodziankę. Nie będzie się niczego spodziewać.
– Ale przecież to już za niecały dzień! Jak ja to przeżyję?! – zaczął panikować. – Myślisz, że dałoby radę zamontować u ciebie kilka kamer? W salonie, w kuchni i w razie czego sypialni. No wiesz, żeby widać było cały przebieg akcji. Nagrałbym was sobie na kasetach – zażartował, a Yoongi wywrócił na niego oczami.
– Zapomnij.
A potem siedzieli tak do wieczora, jedząc i pijąc, płacząc się i śmiejąc, i Yoongi czuł się jakoś pewniej. Bo chociaż nie były to pierwsze oświadczyny w jego życiu, to po raz pierwszy nie miał w głowie żadnych wątpliwości, a jedynie strach przed tym jakiej doczeka się odpowiedzi.
...
Jimin
Pomimo moich wstępnych obaw, ojciec Yoongiego okazał się być miłym i serdecznym człowiekiem. Spodziewałem się między nami zgrzytów, a tymczasem spędziliśmy kilka godzin w naprawdę przyjemnej atmosferze, kosztując smacznych potraw i rozmawiając.
Bawiłem się na tyle dobrze, by zapomnieć o nękających mnie problemach i dopiero nasze pożegnanie sprawiło, że wybudziłem się z dobrego nastroju. Wróciłem do szarej rzeczywistości, gdzie moje zmartwienia stopniowo nasilały się.
Bo ile jeszcze czasu mogłem pozwolić sobie na trwanie u boku Yoongiego?
Chciałem móc się z nim jakoś pożegnać.
W drodze powrotnej milczałem. Słuchałem grającej w radiu muzyki, a chłopak skupiony był na drodze. Obserwowałem go w ciszy, to znowu odwracałem wzrok za szybę, opierałem głowę o siedzenie i próbowałem zdusić w sobie ból spowodowany myślami o naszym zerwaniu. Nie mogłem już dłużej tego ciągnąć.
Może to był właściwy moment?
Powiedziałbym mu, gdy tylko weszlibyśmy na górę.
Wykorzystałbym chwilę zaskoczenia i opuścił mieszkanie zanim zdołałby o cokolwiek mnie zapytać. Wróciłbym do domu, zablokował jego numer, a chłopakom powiedział, żeby go więcej nie wpuszczali. Nie pytaliby dlaczego. Potem wystarczyłoby tylko znaleźć jakieś nowe lokum, nową pracę, a może po prostu zacząć nowe życie.
– Dziękuję, że zgodziłeś się pójść ze mną na tę kolację. To wiele dla mnie znaczy – odezwał się po chwili ciszy, a ja w dalszym ciągu skupiałem wzrok na swoich palcach, które z nerwów wykręcałem w każdą możliwą stronę. W zasadzie robiłem cokolwiek, żeby tylko się nie rozpłakać. Bo gdybym to zrobił, nie starczyłoby mi siły, żeby zdobyć się na odpowiedź.
– Twój ojciec jest naprawdę miłym człowiekiem. – I może gdybym nie postanowił zranić jego syna, poznałbym go lepiej. Wątpiłem, czy po tym co zrobię, w ogóle się zobaczymy.
– Polubił cię – przyznał z zadowoleniem, wbijając kolejną ze szpil w moje ledwo żyjące serce.
Zaparkował samochód, a ja wysiadłem z niego powoli. Nie chciałem pokazać po sobie, że się stresuję, choć już teraz stres wywiercał dziurę w moim żołądku. Skupiłem się na powolnym oddychaniu, czując jak ręka chłopaka oplata moją talię, podczas gdy w następnych minutach miała być już tylko zimnym wspomnieniem.
Byłem kretynem. Wielkim kretynem.
Weszliśmy do mieszkania. Chłopak puścił mnie przodem, a w korytarzu niemal od razu powitała nas szczęśliwa mordka Maja. Yoongi odebrał mój płaszcz, na co przystałem z opóźnieniem, bo przecież za moment miało mnie tu już nie być.
Kręciłem się po salonie, czekając, aż wróci z łazienki. Głaskałem kota, spoglądałem na nasze wspólne zdjęcia oprawione w ramce na półce. Myślałem o dniu, w którym się spotkaliśmy, o naszej pierwszej randce i wieczorze, w którym wyznałem Yoongiemu miłość.
O tym jak mnie odtrącił, jak przez długi czas starałem się odnaleźć swoje miejsce, jak pocieszał mnie po stracie Taemina, jak po raz pierwszy się kochaliśmy.
Podniosłem się, gdy wszedł do salonu i z trudem spojrzałem mu w oczy. Nie zdołałem jednak wydobyć z siebie głosu, to on odezwał się pierwszy. Patrząc na mnie z uśmiechem, uklęknął i wyciągnął w moją stronę małe pudełeczko.
– Jimin. Może zabrzmi to szalenie, bo wciąż krótko się znamy, ale kocham cię i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim mężem?
I wtedy po prostu coś we mnie pękło.
A pierwsze łzy spłynęły po mojej twarzy, przesłaniając widok na chłopaka.
– P-Przepraszam – wyjąkałem przez łzy, trzęsąc się ze stresu. Miałem dosyć. Dosyć kłamstw, wymówek i tego biernego trwania. – Jestem t-takim idiotą. Nie zasługuję na to. Na nic nie zasługuję – zacząłem gubić się w potoku łez i słów, nabierając łapczywych oddechów.
– Hej, skarbie... Nie płacz. Dlaczego tak mówisz? – Yoongi wstał i zmartwiony przyciągnął mnie w swoje ramiona. Uniósł mój podróbek, żebym spojrzał mu w oczy. W myślach zacząłem odliczać już sekundy do mojego końca, zdając sobie sprawę z tego, co zaraz mu powiem.
– Jestem w ciąży, Hyung.
Jedna, druga, trzecia... Wciąż cisza.
Odsunąłem się niepewnie, czując na sobie palące spojrzenie, ale nie miałem odwagi podnieść wzroku na jego twarz.
– Zrozumiem, jeśli mnie teraz znienawidzisz. Masz do tego pełne prawo. Ja zniknę z twojego życia tak szybko, jak tylko mi się uda. Nie musisz się obawiać, niczego od ciebie nie chcę – mówiłem, a całe moje ciało przypominało teraz truskawkową galaretkę. Ledwo trzymałem się na nogach.
– Głupek. – Już miałem odejść w stronę drzwi, kiedy mocne ramiona Hyunga oplotły moje ciało. Przez moment trwałem tak w bezruchu, bo wciąż nie dochodziło do mnie, że Yoongi mnie nie zostawił. Że wciąż był przy mnie i trzymał mnie mocno. Zamknąłem oczy, słuchając jego głosu, gdy przyciskał swój policzek do mojej głowy.
– Jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć?! Nigdzie cię nie puszczę, słyszysz? Ani dzisiaj, ani jutro, ani za kolejne sześćdziesiąt lat. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu – wyszeptał mi do ucha i pocałował mnie w czubek głowy.
A potem już na dobre rozpłakałem się w jego koszulkę, kiedy on zabrał mnie na kanapę i okrył kocem. Czekał w ciszy, aż się uspokoję, ale coś dalej nie dawało mu spokoju.
– Minnie? – odezwał się po dłuższym milczeniu, głaszcząc mnie delikatnie po włosach. – Bo... wciąż nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie – W odpowiedzi uśmiechnąłem się szeroko, zaciskając dłonie na jego koszulce. Bo miałem go przy sobie.
– Zostanę, Yoonie. – I w życiu, i w sercu.
...
Kto przewijał, a kto przeżył do końca? Przyznawać się ;))
Teraz dopiero zacznie się zabawa...
Miłego dnia/wieczoru i śpijcie dobrze xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top