40.I know it will soon be our last


Yoongi

Od kiedy Hoseok zostawił ich samych, w mieszkaniu nastała grobowa cisza. Nie widzieli się już tyle czasu, że nie wiedział, od czego powinien zacząć rozmowę. Zazwyczaj ich kontakt ograniczał się do kilkuminutowych rozmów przez telefon. Ani on, ani ojciec, nawet jego matka nie zabiegali o to, żeby widywać się ze sobą częściej. Od dawna wiedział, że jego rodzice żyli w swoim własnym świecie, od którego pragnął się jak najszybciej uwolnić. I tuż po ukończeniu pełnoletności udało mu się tego dokonać.

Znalazł pracę, poszedł na studia, w międzyczasie poznał szalonego Hoseoka, który załatwił mu pozycję barmana w klubie. Nie prosił rodziców o pomoc, choć parę razy zdarzyło im się przelać większą sumę pieniędzy na jego utrzymanie, to jednak wciąż odczuwał potrzebę bycia samowystarczalnym. Nie zamierzał kolejny raz ulec pomysłowi matki, a od dzieciństwa dążyła ona do tego, by zrobić z niego wielką gwiazdę filmową albo muzyczną. Nie dziwił się ojcu dlaczego nie wytrzymał z nią długo na wakacjach.

– To... może opowiesz mi w końcu jak ci się żyje w tej Korei? Oglądaliśmy cię razem z matką w telewizji. Dobrze sobie radzisz. Jesteś ze wszystkiego zadowolony? Znalazłeś sobie już kogoś? – Spodziewał się, że mężczyzna zada mu standardową listę pytań, chociaż do tej pory nie interesował się jego związkami. Czy powinien przyznawać się do tego, że już kogoś ma? Jak jego ojciec zareagowałby na wiadomość, że związał się z drugim mężczyzną?

– Ma na imię Jimin, jesteśmy ze sobą od pół roku – postanowił wyłożyć karty na stół. Poniekąd dlatego, bo miał dość słuchania opinii obcych ludzi na temat jego życia. Chciał pokazać, że się tym nie przejmował i miał prawo do podejmowania własnych decyzji, niezależnie od tego co powiedzieliby inni.

– W takim razie musisz koniecznie nas ze sobą poznać! Może umówimy się w restauracji? Zarezerwuję nam stolik na najbliższy weekend. – W odpowiedzi uśmiechnął się do niego sztucznie. No jasne, ojciec na pewno pomyślał, że chodziło mu o kobietę.

– To mężczyzna – dodał, natrafiając na zaskoczoną i nieco zawiedzioną minę. Było dokładnie tak jak początkowo zakładał. Mężczyzna niemal zakrztusił się wodą, słysząc jego odpowiedź. Otworzył szeroko oczy i poluźnił krawat zawiązany wokół szyi.

– Ach, więc jednak. Jest tak jak myślałem, że będzie... Od dawna to podejrzewałem – westchnął i splótł swoje dłonie, patrząc spokojnie na syna. – Yoongi, z całym szacunkiem. Jesteś dorosłym mężczyzną i nie zamierzam mieszać się w nieswoje sprawy, ale związek z mężczyzną? Czy ty to chociaż przemyślałeś? Naprawdę nie dostrzegasz w tym niczego złego? Dziwnego, zboczonego?

Miał ochotę zanieść się śmiechem.

– Jeśli naprawdę chcesz znać moją odpowiedź, to nie. Nie uważam się za nienormalnego, bo pokochałem drugiego mężczyznę. A Jimin jest tego wart. Gdybyś zechciał go chociaż poznać, zrozumiałbyś dlaczego go wybrałem. – Zacisnął wargi, piorunując ojca wzrokiem. Tego właśnie się po nim spodziewał. Że zanim zdoła mu się z czegokolwiek wytłumaczyć, on już zacznie tworzyć niepotrzebne farmazony. Nigdy nie był dobrym słuchaczem.

– Zaczekaj. To znaczy, że... To znaczy, że ten chłopak, który był dzisiaj w twoim domu... Jak on miał na imię? – zapytał, przykładając sobie do ust kieliszek Soju. Upił dwa spore łyki jakby w ten sposób szykował się na przetrawienie odpowiedzi syna.

– Hoseok – odparł po chwili, nie rozumiejąc przerażenia ojca.

– Ah, Hoseok! Nawet nie wiesz jak mi ulżyło! – zaśmiał się, odkładając szklankę z brzękiem na stół. – Byłem pewien, że to był właśnie Jimin! Nie obrażaj się. Po prostu nie wyobrażam sobie, żeby mój syn miał się związać z jakimś striptizerem... Matka chyba padłaby nam na zawał! Ale jeśli nie o niego chodziło, to z miłą chęcią poznam twojego chłopaka.

– Czekaj, mówisz poważnie? Nie przeszkadza ci to? – Chodziło tylko o jakieś głupie nieporozumienie z Hobim? Jego ojciec naprawdę go zaakceptował?

– Dopóki jesteś z nim szczęśliwy, nie mam prawa się w nic wtrącać – stwierdził z uśmiechem i zmierzwił jego włosy jak zwykł to robić, gdy Yoongi był jeszcze małym dzieckiem. On natomiast objął ojca ramionami z ulgą, ale także szczęściem. – Ale ma normalną pracę, prawda?

– Nie martw się, tato. Nie jest striptizerem. Pracuje jako architekt. I myślę, że on również bardzo ucieszy się z waszego spotkania – Co jak co, jego Jimin potrafił przekonać do siebie nawet największego ponuraka. Był tylko ciekaw jak zareaguje, gdy przekaże mu informację o przyjeździe jego ojca do Korei.

...

Jimin

Jak moje życie wyglądało na przestrzeni tych ostatnich kilkunastu minut?

Zawsze mogło być gorzej.

Siedziałem na kanapie ze wzrokiem wbitym w ekran swojego telefonu. Czekając na powrót Taehyunga, wpisywałem w internet kolejne hasła dotyczące objawów ciąży, niewłaściwego korzystania z tabletek antykoncepcyjnych i możliwych powikłań, które w żadnym stopniu nie uspokajały mojej wewnętrznej paniki.

Trochę inaczej wyobrażałem sobie początek "tacierzyństwa". Na pewno nie panikując i martwiąc się tym, czy moje podejrzenia okażą się słuszne. Traktując ciążę jak nieszczęście i największy koszmar w swoim życiu. Ilekroć planowałem w głowie założenie rodziny, chciałem, żeby wszystko odbyło się za moim pośrednictwem i żebym mógł się na to przygotować. Miałem cieszyć się chwilą zamknięty w objęciach swojego ukochanego partnera i razem z nim przeżywać ten ważny moment.

Dziś natomiast umierałem ze strachu uwięziony w gabinecie terapeutycznym, walcząc z myślami o to, co powiedziałbym Yoongiemu. Jak potoczyłoby się dalej moje życie? Jak zareagowałby na tę wiadomość mój szef? Prędzej czy później, nie byłbym w stanie wykonywać w pełni swoich obowiązków. A co jeśli by mnie zwolnili? Wątpiłem czy rodzice zechcieliby mi pomóc w trudnej sytuacji.

– Wróciłem! – Taehyung wbiegł do gabinetu, trzymając w dłoni zakupową siatkę i z podekscytowaniem pomachał mi nią przed oczami jakby w środku znajdowały się czekoladki, a nie przedmiot stawiający moją przyszłość pod znakiem zapytania. Zabawne, że w tamtej chwili bliżej było mi do zrobienia sobie krzywdy niż skakania ze szczęścia. Mimo że pragnąłem dziecka, w tamtym momencie zwyczajnie nie byłem na nie przygotowany. Gdyby to wszystko wydarzyło się przynajmniej rok później, czułbym się z tą myślą spokojniejszy.

– Nie musiałeś wykupywać całego sklepu... – Zajrzałem do środka reklamówki, w której naliczyłem kilkanaście opakowań z testami. Jakby już jeden z nich nie był wystarczającym powodem mojego stresu.

– Zawsze lepiej się upewnić. – Chłopak wzruszył ramionami i pociągnął mnie za rękaw bluzy, zmuszając do zejścia z kanapy. – A teraz marsz do łazienki! I pamiętaj, najpierw wdech, a potem wydech. – Popatrzyłem na niego z politowaniem.

– Jeszcze nie rodzę – mruknąłem pod nosem, wycofując się do toalety.

– Humor ci się poprawił. To dobrze wróży!

– To znaczy, że jestem na skraju wytrzymania. – Wszedłem do wnętrza małego pomieszczenia pokrytego niebieskimi kafelkami. Wysypałem zawartość siatki na szafkę i sięgnąłem po pierwsze leżące z brzegu opakowanie. Czas spojrzeć prawdzie w oczy. Zaczerpnąłem głębokiego wdechu, żeby dodać sobie odwagi. To był tylko test. Wizyta u lekarza byłaby dużo bardziej stresująca.

Byłem wdzięczny Taehyungowi za jego towarzystwo. Bez wsparcia przyjaciela nie dałbym sobie rady. Nie miałem nawet odwagi, by pójść samemu do apteki, a on zrobił to bez kiwnięcia palcem. Gdy po wykonaniu kilku testów, wróciliśmy do jego gabinetu, Taehyung odstawił je na stół, czytając jedną z ulotek dołączonych do opakowania.

– Tutaj jest napisane, że musisz odczekać dziesięć minut, aż na pasku pojawi się prawidłowy wynik. Dwie kreski oznaczają ciąże. – Przygryzłem wargę, siadając jak najdalej od stolika. – Dobrze się czujesz? Może chcesz napić się wody?

– Chciałbym znać już odpowiedź. – Chciałbym wiedzieć co powiedzieć Yoongiemu, gdy mnie zobaczy. Ale im dłużej o tym myślałem, tym gorsze scenariusze pojawiały się w mojej głowie. Okryłem się szczelniej zawieszoną na ramionach bluzą, chowając dłonie do jej kieszeni i oparłem się plecami o kanapę.

– Cokolwiek by nie wyszło, dasz sobie radę. – Taehyung uścisnął moje ramiona, a ja wtuliłem się w jego koszulę i zamknąłem oczy.

– Masz rację. – W ciąży czy nie, moje życie trwało dalej.

– Gotowy? – zapytał, gdy w pokoju rozległ się dźwięk telefonu informujący nas, że właśnie upłynęło dziesięć minut. Spojrzałem na stolik i drżącymi rękami podniosłem jeden z testów, żeby sprawdzić wynik. – I jak? Jimin? Wszystko w porządku? – Nie odpowiedziałem.

Upuściłem przedmiot z dłoni, wybuchając głośnym płaczem.

Pozytywny.

...

huehuehue

To kto emigruje ze mną na Islandię? #jesttakiupałżechybasięzarazroztopię

Miłego dnia, chłodnego wieczorku i niech J-HOPE (słoneczko) będzie z wami! xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top