27.At that place, again with you


Yoongi       

Nie pamiętał, kiedy ostatni raz stresował się tak bardzo rozmową z drugą osobą; może na swojej pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej w sprawie pracy? Wtedy też nie potrafił kontrolować stresu, jego serce jak szalone uderzało w klatkę piersiową i ledwo panował nad swoim drżącym głosem. Ale to nijak miało się do spotkania z Jiminem. Ten chłopak stał się dla niego zbyt ważny, żeby mógł pozwolić sobie na jakiekolwiek niedociągnięcia i zawahanie. Nie wybaczyłby sobie kolejnego błędu i nie chciał go stracić.

Od jego ostatniego związku minęły już cztery lata. Potwornie długie cztery lata, w ciągu których każdego dnia starał się wymazywać z pamięci błędy przeszłości. Był naiwny, powierzając swoje serce w ręce kogoś niewłaściwego, ale wtedy wydawało mu się, że wszystko jest w porządku. Że odnalazł swoją prawdziwą miłość. Taką do końca jego dni. 

Osobę, dla której będzie zrywał się o świcie, żeby przygotować śniadanie, bo zawsze pragnął mieć dla kogo gotować. Kogoś dla kogo będzie żył, pracował i uśmiechał się nawet w te pochmurne, jesienne wieczory, kiedy do głowy wkradała się depresja. Jak bardzo był zaślepiony, sądząc że trafił na odpowiednią dla jego serca osobę...

Rok później siedział z walizkami na stacji metra, telefonując do swojego najlepszego przyjaciela z prośbą o przenocowanie go na kilka dni w swoim zacisznym mieszkaniu. Znowu zaczął poświęcać więcej czasu nauce, dbając o jak najlepsze wyniki na studiach. Gdy część marzeń została w tyle, to jedno nigdy nie przestało się dla niego liczyć. Nie dbał tyle o kontakty ze znajomymi i chwilowymi partnerami, co o własną karierę. Nic więc dziwnego, że praca stała się po dłuższym czasie jego uzależnieniem, a pieniądze miały dla niego największą wartość w życiu. 

Ale nadal nie potrafiły zastąpić mu wszystkiego. O czym przypomniał sobie, gdy poznał tego dziwnego, ale na swój sposób bardzo uroczego chłopaka, który po jednym dniu znajomości wyznał mu miłość. Chociaż z początku uznał go za zwykłego szaleńca, szybko okazało się w jak ogromnym był błędzie. Nigdy nie poznał równie pozytywnej i towarzyskiej osoby, z którą pragnąłby nawiązać bliższy kontakt.

Stał na dachu, oczekując na przyjście chłopaka i podziwiając gwiazdy, które co jakiś czas kryły się pod osłoną grubych, białych chmur. Bronił się przed zimnem, wciskając ręce do kieszeni puchowej kurtki i wypuszczał parę przez usta. Nie słyszał żadnych kroków dochodzących od wejścia, dlatego zastygł w bezruchu, gdy czyjeś dłonie przysłoniły mu widok na granatowe niebo, szepcząc mu z rozbawieniem do ucha.

– Zgadnij kto to.

...

Jimin

Dlaczego tak bardzo obawiałem się spotkania z Yoongim?

Tuż przed wyjściem na zewnątrz, moją radość zastąpiły obawy. A co jeśli mu się nie spodobam, znowu zrobię coś nie tak? W pośpiechu ruszyłem do łazienki, żeby przyjrzeć się jeszcze raz swojemu odbiciu w lustrze i to był błąd, bo gdy tylko zobaczyłem swoją twarz, odeszła mnie ochota na cokolwiek, a jedynie na ukrycie się w swoim pokoju i schowanie przed całym światem. Włosy miałem w nieładzie, z makijażu prawie nic nie zostało, a na policzkach widniały czerwone rumieńce. Nie było opcji, żebym pokazał mu się w tym stanie.

Wzdrygnąłem się, słysząc jak ktoś próbuje dostać się do wnętrza łazienki i kilka razy stanowczo dobija się do drzwi. Nie chciałem być niegrzeczny i blokować nikomu miejsca, więc odblokowałem zamek, spotykając się po drugiej stronie z niezadowoloną twarzą Jungkooka. Chłopak na mój widok bez słowa wepchnął mnie z powrotem do środka i zamknął za nami drzwi z wielką złością. Tylko jego mi teraz brakowało.

– Możesz wytłumaczyć mi co ty odpierdalasz? – Spojrzał na mnie z góry, krzyżując ramiona na piersiach. Jakbym to ja przed chwilą próbował wpakować mu się do łazienki i bez żadnego powodu rzucał się na niego z pretensjami. Obstawiałem, że albo bardzo ciągnęło go za potrzebą, albo kolejny raz przyszedł do mnie w poszukiwaniu prezerwatyw, bo zapomniał swoich własnych, a Taehyung miał potworną chcicę. 

– A na co ci to wygląda? – odpowiedziałem mu pytaniem na pytanie, naśladując jego mało przyjemny ton głosu. Brunet pomasował palcami swoje czoło, kręcąc na mnie głową. 

– Przysięgam, że ty i Taehyung mnie kiedyś wykończycie. Tylko ty zrobisz to pierwszy, bo zaraz popsujesz jedyny i niepowtarzalny moment w swoim życiu, a Taehyung po tobie, bo zamiast się nim zajmować, będę wyciągać cię z kolejnej depresji. Spróbuję nie dopuścić do takiej sytuacji, dlatego zadam ci jeszcze raz jedno, ważne pytanie. – Położył dłonie po obu stronach moich ramion i spojrzał mi głęboko w oczy. – Czego się boisz?

– Jungkook, to nie tak. Ja po prostu... – Odwróciłem wzrok, próbując się jakoś wytłumaczyć. Nie sądziłem, że przyszedł tu, by upewnić się jak się czuję. Że zależało mu na moim wieczorze.

– Po prostu wolisz siedzieć tutaj i marnować swój czas na gdybanie – dokończył za mnie. – Posłuchaj... Wiem, że nie jestem najlepszym przykładem, żeby ci o tym mówić, ale czasem warto porzucić własne myślenie i zaryzykować. Nie zastanawiaj się nad przyszłością, marzeniami, o tym, co będzie za kilka lat. Tylko idź i wykorzystaj ten dzień najlepiej jak potrafisz. Tak, żebyś na stare lata miał jeszcze co wspominać. – Słuchałem w milczeniu słów Jungkooka. Nie wiem czy przez te włosy nie pomieszczało mu się czasem w głowie, że zaczął bawić się w mędrca, ale miał w tym trochę racji.

– Dziękuję, Kookie. – Przytuliłem go do siebie zaskoczony jego miłym gestem. Po naszej ostatniej kłótni nie poruszał ze mną więcej tematu mojego związku, ale nie zaprzestał wspierać mnie w szukaniu swojej idealnej połówki. Byłem mu za to wdzięczny, bo w głębi serca potrzebowałem to od kogoś usłyszeć.

– Ale te czułości zostaw sobie na później. A teraz uciekaj do niego w podskokach. No już, nie chcę cię tutaj widzieć. Później mi wszystko opowiesz. – Mrugnął do mnie porozumiewawczo i skierował do wyjścia. – A i jeszcze jedno. Nie wiesz przypadkiem gdzie znajdę...?

– Druga szuflada od góry – odpowiedziałem szybko, wyprzedzając jego pytanie.

Opuściłem łazienkę, zabierając ze sobą kurtkę i udałem na dach. Na górze powitał mnie zimny powiew wiatru. Kilka płatków śniegu przeleciało nad moją głową, gdy przyjrzałem się nocnemu niebu, a do moich myśli od razu wdarły się wspomnienia sprzed paru miesięcy, gdy po raz pierwszy poznałem Yoongiego.

Uśmiechnąłem się na widok odwróconego do mnie tyłem mężczyzny, a w głowie narodził mi się pewien pomysł. Podszedłem do niego najciszej jak się dało, zakrywając mu oczy i szepcząc cicho do ucha. – Zgadnij kto to.    

– A już myślałem, że to jakaś zła czarownica – powiedział żartobliwie zaraz po odwróceniu się w moją stronę. Prychnąłem w odpowiedzi i podążyłem za jego wzrokiem. Staliśmy obok siebie w milczeniu, podziwiając kłębiące się nad nami chmury i oświetloną panoramę miasta.

– Są piękne. – Zadarłem głowę, koncentrując wzrok na migoczących wysoko w górze gwiazdach. 

– Ale nie tak piękne jak ty – wymruczał mi nagle do ucha Yoongi, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca. Nie miałem pojęcia co dziś w niego wstąpiło.

– Zrobił się z ciebie straszny romantyk, Hyung. Zawstydzasz mnie – powiedziałem speszony, domyślając się jak strasznie muszę wyglądać ze swoją czerwoną twarzą i świecącym jak u Rudolfa nosem. Mężczyzna natomiast zdawał się nie dostrzegać w tym niczego złego, wpatrując się we mnie z szerokim uśmiechem.

– To dobrze, bo dawno nie miałem okazji pooglądać cię w takim stanie. – Przygryzł wargę i niepewnie złapał mnie za rękę. – Chciałem ci coś wyjaśnić. Przed tym zanim cię poznałem... byłem w kimś zakochany. Bardzo mi na tej osobie zależało. Byłem pewien, że spędzimy ze sobą resztę życia. Planowaliśmy razem wspólną przyszłość. A potem dowiedziałem się, że mnie zdradza. To sprawiło, że przestałem ufać ludziom i odciąłem się od poważnych związków. Przez długi czas żyłem sam. Czasem poznawałem kogoś w klubie i spędzaliśmy razem kilka nocy. Nie chciałem angażować się w nic poważnego. Parę miesięcy temu popełniłem błąd, uznając cię za kolejną osobę, która tylko przewinie się przez moje życie. Potraktowałem cię jak przygodę, powiedziałem rzeczy, których nie powinieneś był ode mnie usłyszeć. A ty mimo wszystko wybaczyłeś mi i dzięki tobie znowu tu jesteśmy. W tym samym miejscu, razem. Gdybyś tego nie zrobił, byłbym teraz największym głupkiem na świecie, bo poznałem prawdziwego anioła.

– Hyung... – Ścisnąłem mocniej jego dłoń, a oczy zaszły mi łzami. Słuchając wyznania mężczyzny, emocje coraz bardziej przejmowały moje ciało.

– A musisz wiedzieć, że bardzo mi cię brakowało. Brakowało mi twojego słodkiego głosu i obecności. Twojego pięknego uśmiechu, radosnego spojrzenia, ale najbardziej brakowało mi... – Przesunął dłonią po moim mokrym od łez policzku, zatrzymując się przy samym kąciku ust i ponownie zerknął w moje oczy jakby szukał w nich przyzwolenia. – Twojej bliskości.

Jęknąłem cicho, gdy usta starszego odnalazły właściwą drogę do tych moich, odcinając mi swobodny przepływ tlenu, a po moim żołądku rozeszła się fala przyjemnego ciepła. Zawiesiłem ramiona na jego szyi, pozwalając przyciągnąć się bliżej i sam zacząłem powolnie oddawać pocałunek raz za razem, przekazując wszystkie tłumione do tej pory emocje.

Nie było w nim żadnego pośpiechu, ale czułość i tęsknota. Bezsłowna prośba o wybaczenie. Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, nie mogłem powstrzymać łez, które wciąż kręciły się kącikach moich oczu. Ukryłem się w ramionach Yoongiego, a mężczyzna delikatnie głaskał mnie po włosach, składając na nich kolejny pocałunek. Nie musiał nic więcej mówić, bo jego obecność w zupełności mi wystarczała. Świadomość, że znowu był tutaj ze mną i nigdzie się tym razem nie wybierał.

– Zostańmy tu jeszcze chwilę – poprosiłem go cicho. W obawie, że opuszczenie dachu, cofnęłoby nas do czasu, w którym słowa wciąż były dla nas ciężarem. Chciałem zapisać ten moment w głowie najlepiej jak potrafiłem. Zimowy pocałunek, spadające z nieba płatki śniegu i nasze dłonie złączone razem.

– Nie jest ci zimno? – Pokręciłem przecząco głową. 

– Już nie. – Chłód atakował moje zdrętwiałe od dłonie, piekące policzki i ogrzane pocałunkiem wargi, ale po raz pierwszy nie atakował serca. 

Po raz pierwszy nie miał wstępu do tej jej jednej części ciała, która roztapiała się pod dotykiem obejmującego mnie mocno w talii mężczyzny, aż sam księżyc zaciekawiony naszą obecnością wychylił głowę zza śnieżnobiałych chmur, plotkując z gwiazdami o początku nowej ery.


...

To będzie dobra era *lenny* to znaczy... ekhem, szykujcie się na angsty!

Udanego weekendu, ładnej pogody, a jeśli ktoś z was wybiera się na koncert BTS, to oczywiście trzymam mocno kciuki za bilety i dobranoc! xx 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top