26.And boy, I'II met you right there
– Nie uważasz, że zbyt długo z tym zwlekamy? – zapytał mnie po chwili milczenia Jungkook. Stanął przed drzwiami sypialni, unosząc dłoń do góry, jednak w ostatniej chwili powstrzymał się przed zapukaniem do środka.
– Jest załamany, Kook. Dajmy mu jeszcze chwilę – przekonywałem go, załamując ręce. Bo co mogliśmy w tym przypadku zrobić? Wyciągnąć Namjoona siłą z domu, wezwać lekarzy, księdza, czy zadzwonić do jego mamy? Wiedziałem, że chłopak pogniewa się, jeśli zrobimy coś za jego plecami, a nie chciałem, żeby przechodził kolejną ciężką rozmowę, tym razem ze swoją rodzicielką. Zwłaszcza, że Pani Kim wspierała związek syna i zawsze stawała za nim murem.
– Nie chcę nic mówić, ale ta "chwila" trwa już dwa tygodnie. Jina dalej z nami nie ma, a on nie robi nic innego, tylko siedzi w tej swojej jaskini ciemności, modląc się do ściany. Jak tak dalej pójdzie, to nawet psycholog mu nie pomoże! Taehyung mówi, że na tym etapie powinien już wyjść do ludzi.
– Jak chcesz go zmusić do wyjścia z domu? Widziałeś jak on wygląda? Gorzej od ciebie – mruknąłem pod nosem, zerkając kątem oka na reakcję chłopaka. Wiedziałem, że nie ujdzie mi to na sucho. Nikt nigdy nie odważył się szydzić z wyglądu Jeon Jungkooka. Z drugiej strony, Jungkook nigdy nie wyglądał gorzej i dziwiłem się jak Taehyung wychodzi z nim na miasto.
– Masz coś do moich pięknych włosów? – Poprawił związany z tyłu kucyk, wygładzając lśniące, czarne włosy i drapiąc się po zapuszczonym gąszczu na brodzie. Swoją drogą miałem dziwne wrażenie, że od jakiegoś czasu chłopak sporo przytył i to dlatego zaczął nosić takie szerokie ubrania. Cokolwiek się z nim działo, nie wskazywało na nic dobrego.
– Wolałem cię za czasów, gdy nosiłeś garnitur, a z tą czupryną wyglądasz jak jakiś jaskiniowiec – skomentowałem zgodnie z prawdą. Dziwiłem się, że w jego pracy nikt jeszcze nie zwrócił mu na to uwagi, ale nadal nie zdawałem sobie sprawy z tego, na czym ona polega, bo przyjaciel nigdy mi tego nie powiedział.
– Taehyung nie narzeka. Lubi mężczyzn z zarostem – wmawiał sobie dalej, dopóki naszej rozmowy nie przerwał wyglądający zza drzwi Namjoon, ubrany w długą piżamę z nieuczesanymi włosami i zaspaną twarzą. Zastanawiało mnie jak długo leżał w łóżku, jeśli pościel odgniotła mu się na skórze. Wyglądał jak siedem nieszczęść.
– Czy możecie przestać wydzierać się pod moimi drzwiami? Usiłuję spać – oznajmił naburmuszony, opierając dłonie na swoich biodrach.
– Jaka szkoda, bo właśnie urządzamy imprezę i ty także się na niej pojawisz – powiedział pewnym siebie głosem Jungkook, na wywrócił oczami.
– To życzę powodzenia. – Poklepał go po ramieniu z zamiarem zamknięcia nam drzwi przed nosem, ale brunet go powstrzymał.
– Czyli wolisz dalej się nad sobą użalać? Nie no, w porządku! Niech Jin wie, że całymi dniami wyjesz za nim z tęsknoty do księżyca. Niech wie, że nie chodzisz do pracy, nie spotykasz się ze znajomymi i nie widzisz poza nim świata. Ale wiesz co? Wątpię, że w taki sposób go odzyskasz.– Namjoon zawahał się, mrużąc oczy.
– A niby skąd możesz o tym wiedzieć?
– A stąd, że jeszcze wczoraj pochwalił się w internecie zdjęciem z obcym mężczyzną, nie z tobą. Dalej zamierzasz robić z siebie ofiarę? Czy może pokażesz mu, że wcale nie jesteś gorszy? – Uśmiechnął się do niego zwycięsko, krzyżując ramiona na piersiach.
Sam byłem zaskoczony jego słowami. Nie podejrzewałbym, że Jin mógł zrobić coś takiego. Gdy wyjeżdżał do swojej rodziny, powiedział, że potrzebuje od Namjoona odpoczynku, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że kiedy jego ukochany cierpiał, on spotykał się z kimś na mieście. I to ostatecznie przekonało Namjoona do podjęcia decyzji.
– Zorganizuj ludzi na ten weekend. To ma być impreza wszech-czasów – zadecydował nagle, zaciskając dłonie w pięści, po czym z trzaskiem drzwi schował się we wnętrzu pokoju.
Popatrzyłem zdezorientowanym wzrokiem na Jungkooka.
– Jin naprawdę wstawił takie zdjęcie?
– Nie, ale jakoś musiałem go do tego zmotywować.
...
Piątkowe przygotowania do imprezy szły pełną parą, a salon z każdą minutą zapełniał się nadchodzącymi gośćmi. Namjoon zapraszał wszystkich do środka, częstując ich na powitanie serowymi koreczkami. Przygotowaliśmy parę prostych do wykonania przekąsek, gdyż na pomoc Jina nie mieliśmy co liczyć. Ja zająłem się w dużej mierze kuchnią, Jungkook ekipą, a Namjoon sprzątaniem. Wyglądało na to, że towarzystwo ludzi i alkoholu poprawiło nieco jego humor i w końcu wyglądał jak człowiek. Co jakiś czas widziałem jak chodzi po salonie, witając się ze swoimi starymi przyjaciółmi.
– Ładny mamy dziś wieczór... – Byłem tak zajęty pracą, że nie spostrzegłem czającego się za moimi plecami Yoongiego i ze strachu prawie pokaleczyłem się nożem, krojąc pomidorki koktajlowe. Złapałem się za serce, biorąc głęboki wdech, gdy mężczyzna odebrał mi ostry przedmiot z ręki, karcąc mnie wzrokiem. – Nie powinieneś posługiwać się takimi ostrymi nożami. Zrobisz sobie krzywdę.
– Mam deja vu, czy znowu przynosisz mi kwiaty? – Popatrzyłem na trzymany przez niego w rękach bukiet kolorowych kwiatów. Nie był duży, lecz subtelny w przyjemnych, pastelowych odcieniach.
– Nie lubię przychodzić z pustymi rękami – wyjaśnił, wręczając mi do dłoni drobny podarunek. Nie mogłem odpowiedzieć inaczej jak obdarzyć go szerokim uśmiechem, kłaniając się lekko.
– Dziękuję, Hyung. Jest bardzo ładny. I... Uhm, poczekasz jeszcze chwilkę? Obiecałem, że zajmę się gośćmi do przybycia Kookstera. Później jestem już tylko do twojej dyspozycji. – Umówiłem się z Kookiem, że do połowy imprezy to ja będę zajmował się robieniem przekąsek, a później przejmie moją rolę, żebym w spokoju spędził trochę czasu z Yoongim, który od razu zaoferował mi swoją pomoc w przygotowaniach. Nim się obejrzałem wszystko było już gotowe, a do mieszkania zawitał Jungkook razem z Tae.
– Tylko z nimi porozmawiam i za moment wracam – wytłumaczyłem, ruszając w stronę chłopaków, ale Yoongi przytrzymał mnie za rękę.
– Spotkajmy się na dachu. – Mało nie zachłysnąłem się powietrzem, gdy pochylił się nade mną, szepcząc do mojego ucha tę słodką propozycję, od której włoski zjeżyły mi się na karku.
To nic, że był środek zimy, na zewnątrz sypał śnieg, a od zgromadzonych w domu osób prawie się gotowałem. Tu w końcu chodziło o nasz dach, o powrót do wspomnień, o te błyszczące w półmroku oczy Yoongiego. Zanim zdołałem ocknąć się z zamyślenia, mężczyzny już nie było, a przy moim boku stał zdenerwowany Kookster, potrząsając energicznie moim ramieniem.
– Nie zgadniesz co. Taehyung zaprosił tego całego Jongina na naszą imprezę! Czy ty to słyszysz? Naszą imprezę! – Odsunąłem się od niego, masując ramię i wzdychając ciężko.
– Nic mi nie mów. Właśnie się dowiedziałem, że mój szef dostał zaproszenie. Jeśli tu przyjdzie, to obawiam się, że może rozpętać w naszym domu kolejną wojnę światową...
– Jimin! – O wilku mowa. Popatrzyłem na zmierzającego w moją stronę bruneta. Nie udało mi się zrobić kroku w stronę wyjścia jak znalazł się już przy mnie. – Widzę, że o robieniu imprez też nie masz zielonego pojęcia. Czy to podwieczorek w domu starców? Muzyka też włączona jak dla głuchoniemych. No nic. Najwyraźniej muszę wspomóc się alkoholem, żeby jakoś tu wytrzymać. – Obdarzył mnie posępnym spojrzeniem, ruszając do stolika z napojami.
Jakby tego było mało stojący obok chłopak nie zauważył go i odchodząc od stołu zderzył się z ciałem mężczyzny, rozlewając alkohol na jego warty krocie garnitur. Wymieniłem z Jungkookiem zaniepokojone spojrzenia, szykując się na wybuch.
– Przepraszam. Ja... zaraz to powycieram! – Chłopak w pośpiechu sięgnął po serwetki, żeby wytrzeć koszulę mężczyzny. Dopiero gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, obaj zamarli w bezruchu, nie potrafiąc nic odpowiedzieć.
– Nini? – Odezwał się jako pierwszy Kyungsoo i ze zmieszaniem obserwował zakłopotaną twarz chłopaka.
– Tygrysek? – Brunet podniósł na niego nieśmiały wzrok, a jego dolna warga zadrżała, gdy brunet pokonał dzielący ich dystans i bez słowa objął go swoimi ramionami.
– Nie waż się więcej ode mnie uciekać. – Pogroził mu palcem, muskając kciukiem jego szyję, na co chłopak zareagował cichym westchnięciem. Kilka sekund później pożerali się już nawzajem, wymieniając gorącymi pocałunkami, a wszyscy ludzie otaczający ich dookoła zdawali się nie istnieć.
– O mój... Oni naprawdę są razem? – Jungkook wskazał palcem na przytulającą się parę, otwierając usta ze zdumienia i nie tylko on. Nie spodziewałbym się, że mój szef może darzyć kogoś podobnym uczuciem. W pracy taki był z niego tyran, a przy chłopaku momentalnie potulniał.
– Kto by pomyślał, co? – Mój rozgorączkowany i wiecznie nadąsany szef z niewyżytym, flirciarskim trenerem pilatesu. Jak widać prawdziwa miłość nie znała granic.
– Taehyung, otwieraj szampana! Musimy wznieść toast! – Chłopak z zadowoleniem rzucił się w ramiona zdezorientowanego blondyna i zakręcił nim parę razy, ciesząc się jak małe dziecko. Po drugiej stronie salonu Namjoon śmiał się z filmików włączanych na telewizorze razem ze swoimi kolegami z pracy, a Kyungsoo z Jonginem... wyglądało na to, że dla nich impreza dobiegła końca i poszli bawić się gdzieś indziej.
A mi zostało jeszcze tylko jedno zadanie.
...
to ten lepszy part, bo nie zostawię was z takim angstem na wieczór! :>
Wyśpijcie się, niech przyśni wam się coś fajnego, na przykład szalone przygody z Bangtanami i miłego dnia xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top