24.He's a baby
kszy kszy
dzisiaj dostajecie podwójnie!
!ważne zmieniłam nieco wstęp do opowiadania, byłabym wdzięczna, gdybyście napisali mi, czy się wam podoba
+ bardzo dziękuję Hollyoky za pomocny komentarz ♡
...
Sobotniego poranka już od samego świtu urzędowałem w kuchni cały w skowronkach. Propozycja spotkania się z Yoongim na dobre przepędziła ode mnie zły humor i zmartwienia o pracy, a wyglądało na to, że i mój spór z przyjaciółmi został zażegnany, gdy wyszli z pokoju, by upewnić się, co robię. Uśmiechałem się pod nosem, smażąc mięso na patelni i nucąc jedną z piosenek Zico. Traktowałem to jako swój mały sprawdzian przed dzisiejszym gotowaniem, więc dawałem z siebie wszystko.
– Kto rano wstaje, ten dostaje smaczne śniadanie! Usiądźcie wygodnie, za minutę nakładam! – oznajmiłem wesoło, gdy weszli do salonu. Jin przyjrzał się z dystansu mojemu pichceniu i usiadł na kanapie obok swojego narzeczonego, włączając poranną telewizję. Ja w tym czasie wyjąłem talerze, zalałem kubki z herbatą ugotowaną wodą i przetransportowałem gorące jedzenie do salonu, napotykając na sobie zdziwione spojrzenia.
– Jesteś dziś w wyjątkowo dobrym nastroju. To dlatego, że planujesz nas otruć? – Namjoon spojrzał nieufnym wzrokiem na swój talerz, co najmniej tak jakby nie znajdowało się na nim mięso, tylko pieczone pasikoniki albo inne skaczące czy pełzające po ziemi stworzenia.
– No co wy! Chcę po prostu przeprosić was jakoś za moją... niedyspozycję. Byłem ostatnio naprawdę zdenerwowany pracą i nie panowałem nad własnymi nerwami. Nie powinienem był odreagowywać tego nastroju na was. Dlatego obiecuję, że taka sytuacja się już więcej nie powtórzy – wytłumaczyłem im zgodnie z prawdą i usiadłem naprzeciwko przy stoliku. – Poza tym, wychodzę dzisiaj spotkać się z Yoongim. Prawdopodobnie wrócę do domu późnym wieczorem, więc przekazuję mieszkanie do waszej dyspozycji.
– Ah, odwiedzasz Yoongiego! To wiele wyjaśnia... – Jin wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Namjoonem, co nie uszło mojej uwadze. Spędzili ze sobą tyle czasu, że rozumieli się bez słów, a do komunikowania się wystarczył im jeden gest. Czasem miałem wrażenie jakby czytali sobie w myślach.
– Nie wiem o co wam chodzi. Yoongi to mój dobry przyjaciel. Lubię się z nim spotykać. Nawet jeśli nasz początek nie wypadł za dobrze, to udało nam się o tym zapomnieć. Nadal uważacie za błąd, że się z nim zadaję? – Opuściłem ramiona z wyraźnym rozczarowaniem. W ostatnim miesiącu dość często spotykaliśmy się w barze wraz z Yoongim i Hoseokiem i wyglądało na to, że moi przyjaciele naprawdę ich polubili, a może tylko mi się tak zdawało?
– Źle mnie zrozumiałeś. Chciałem przez to powiedzieć, że teraz widać skąd u ciebie taki przypływ energii. Gdy się ze sobą spotykacie, to momentalnie nam odżywasz. Jesteś w dobrym nastroju, często się uśmiechasz i nawijasz jak szalony. Widać, że jesteś przy nim bardzo szczęśliwy i zakochany.
– Zakochany? – Dobrze, że nie piłem jeszcze herbaty, bo z całą pewnością bym się nią teraz zakrztusił. Popatrzyłem na swoich przyjaciół bez zrozumienia. Jak mogli myśleć, że dalej czuję coś do Yoongiego? – Nie jestem zakochany. Ja tylko... Uh, zresztą nieważne. Mówcie sobie, co chcecie. Ja i Yoongi jesteśmy tylko przyjaciółmi, a to że kiedyś darzyłem go silniejszym uczuciem, niczego nie dowodzi. Z miłości da się też odkochać – odpowiedziałem w międzyczasie zanosząc brudne naczynia do zmywarki i sprawdzając godzinę na zegarku w kuchni. – Wybaczcie, że nie mam czasu dłużej się o to z wami spierać, ale muszę szykować na spotkanie z Yoongim.
– Chciałeś chyba powiedzieć "randkę" – zaśmiał się Namjoon, przybijając piątkę ze swoim narzeczonym. Niby zdawało się, że tylko Jungkook potrafił denerwować mnie swoimi nieśmiesznymi, złośliwymi tekstami, a tymczasem Namjoon i Jin, wcale nie byli od niego gorsi. A ja miałem ich za swoich najlepszych przyjaciół...
Wróciłem do pokoju, żeby przebrać się w jakieś w miarę wyglądające ubranie. Towarzystwo Yoongiego chyba mi się udzielało. Moja szafa zaczęła przypominać nastolatka wyznającego styl emo; co druga rzecz była czarna, podarta albo przyozdobiona w mroczne symbole. Ostatecznie zdecydowałem się na kolor i chwyciłem w rękę szary sweter wraz z podziurawionymi spodniami. Po ostatniej wizycie u fryzjera z blondu przestawiłem się na pudrowy róż. Szybko rozczesałem swoje włosy. Nie przesadzałem z malowaniem, a chciałem jedynie ukryć ślady po swoim zmęczeniu.
Umówiłem się, że tym razem Yoongi nie będzie po mnie przyjeżdżał, a sam przejdę się do jego domu. Byłem naprawdę podekscytowany naszym wspólnym spotkaniem i chyba trochę za bardzo się do niego śpieszyłem, bo telefon wciąż pokazywał, że zostało mi jeszcze piętnaście minut. Obawiałem się, że dla mężczyzny może być to trochę za wcześnie.
Nie chciałem pośpieszać go do wstawania z łóżka, dlatego skorzystałem z okazji i wybrałem się do sklepu, żeby kupić kilka produktów niezbędnych do upieczenia ciasteczek. Zaopatrzyłem się nawet w silikonowe foremki, bo miałem wątpliwości co do tego, by Yoongi jakieś u siebie posiadał. Z torbą pełną zakupów, wdrapałem się po schodach do mieszkania Hyunga.
Mój wzrok mimowolnie zatrzymał się na mieszkaniu Taemina. Nasz kontakt nie urwał się całkowicie, co jakiś czas chłopak wysyłał do mnie zdjęcia z Ameryki albo wymieniał krótkie wiadomości. Chyba poznał tam jakiegoś chłopaka, niemal codziennie wrzucał z nim jakieś zdjęcia na swojego instagrama. W głębi duszy cieszyłem się, że był zadowolony.
Zapukałem do drzwi dwa razy. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź, bo już po chwili usłyszałem dochodzące z zewnątrz kroki, a w drzwiach powitał mnie zmieszany Yoongi. Spojrzał na moje zakupy, skubiąc się nerwowo po karku. Mimo, że wciąż się do mnie uśmiechał, coś mi w tym nie pasowało.
– Hej, Jiminnie. Cieszę się, że już jesteś. Tylko muszę cię o czymś uprzedzić zanim wejdziemy do środka. Chodzi o to, że mam niezapowiedzianego gościa. Przepraszam, że cię wcześniej nie uprzedziłem. Naprawdę o niczym nie wiedziałem, a nie byłem w stanie odmówić, bo... tak wyszło – tłumaczył się wyraźnie zażenowany sytuacją w jakiej się znalazł. Widziałem, że sam niezbyt się z tego powodu cieszy, ale przecież nie mogłem nic na to poradzić.
– Rozumiem, Hyung. Każdemu mogła się zdarzyć niezapowiedziana wizyta. Nie będę wam przeszkadzał. Możesz wziąć ode mnie te zakupy, a ja po prostu wpadnę do ciebie kiedy indziej. – Wręczyłem mu do rąk torbę i zwróciłem się do wyjścia, ale powstrzymała mnie przed tym ręka mężczyzny zaciskająca się na tej mojej.
– Nawet nie myśl sobie, że mnie z nią zostawisz. Musisz mi pomóc coś wymyślić. Zapewniam cię, że później ci się za to odwdzięczę. – Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem cały czas nie wypuszczając mojej ręki, a ja naprawdę nie byłem w stanie odmówić jego prośbie. Zastanawiałem się też kogo miał na myśli, swoją krewną, matkę, może siostrę, o której istnieniu nie miałem pojęcia?
Wszedłem nieśmiało do środka, czując na swoich plecach dłoń Yoongiego i wiedziałem, że nie mam już dokąd uciec. Rozejrzałem się po pomieszczeniu za wspomnianą przez mężczyznę osobą. W pierwszym momencie zerknąłem na kanapę, ale nikt na niej nie siedział. Dopiero niski głos roznoszący się z korytarza przykuł moją uwagę, gdy z wnętrza kuchni zawitała do nas mała, czarnowłosa dziewczynka. Uśmiechnęła się do mnie wesoło, niosąc w rączkach czarnego kotka.
A mi w jednej chwili odjęło mowę.
Czy Yoongi miał dziecko?
Wydawało mi się to niemożliwe, ale z drugiej strony, nie znałem go na tyle długo, by wiedzieć o nim wszystko, W głowie szalało mi tysiące myśli, których nie miałem okazji rozważyć, bo mężczyzna pociągnął mnie za ramię w stronę dziewczynki.
– Poznajcie się. To jest właśnie Jaein, córka moich przyjaciół, Baekhyuna i Chanyeola, o których ci już kiedyś wspominałem. Ma pięć lat. Niedawno urodziła jej się siostra, a że rodzice są dziś trochę zabiegani i muszą wysłać małą na badania, przekazali mi ją w opiekę. – To wszystko tłumaczyło...
Kucnąłem, zniżając się na wysokość dziewczynki i wyciągnąłem powoli dłoń w jej stronę. Uwielbiałem dzieci, a widok tej małej kompletnie zmiękczył moje serce. Żałowałem, że nie miałem w rodzinie więcej maluchów i nie mogłem się nimi opiekować albo swoich własnych.
– Hej, jestem Jimin. Miło mi cię poznać. – Dziewczynka wypuściła kotka i podała mi nieśmiało dłoń. Jej duże orzechowe oczy skanowały moją twarz z wielkim zaciekawieniem, a w szczególności moje różowe włosy.
– Jesteś wróżką? – zapytała, powodując uśmiech na mojej twarzy. Małe dzieci wciąż wierzyły w magię, świętego mikołaja, posiadały swoich wymyślonych przyjaciół, co było na swój sposób urocze. Nie zamierzałem psuć tej zabawy.
– I potrafię rzucać magiczne zaklęcia. Tylko nikomu ani słowa. – Przyłożyłem palec do ust, sugerując, że ta rozmowa pozostanie tylko między nami. Co z tego, że Yoongi stał obok nas i w dalszym ciągu przysłuchiwał się naszej rozmowie.
– A wiesz, że wujek Yoongi jest czarodziejem i ma zaczarowanego kota?
– Coś podobnego! Nigdy bym cię o to nie podejrzewał. – Popatrzyłem z rozbawieniem na mężczyznę i ponownie odwróciłem się do dziewczynki. –To może wykorzystamy nasze wspólne czary i upieczemy magiczne ciasteczka? – Nie musiałem czekać długo na odpowiedź, bo dziewczynka od razu zaczęła cieszyć się i podskakiwać z radości.
– Tak, chcę magiczne ciasteczka!
I tak oto zabraliśmy się do pracy, która pochłonęła nam połowę dnia. W międzyczasie starałem się zabawiać małą, bawiąc się z nią zabawkami, które rodzice przywieźli jej z domu, urządzając pokaz mody lalek Barbie. Gdy Yoongi przygotował już wszystkie składniki w kuchni, zabraliśmy się do działania. Dziewczynka pomogła nam z kilkoma rzeczami, posłusznie mieszając masę w misce, a gdy praca stała się bardziej żmudna, włączyliśmy Jaein Toy Story, podczas gdy sami zajęliśmy się pieczeniem ciasteczek.
– Przepraszam, że cię tak dziś wykorzystuję. To miało inaczej wyglądać. Młoda porządnie cię dzisiaj wymęczyła – wytłumaczył mi się starszy.
– Żartujesz? Nigdy nie czułem się lepiej! Jest świetnie, naprawdę. Zapomniałem już kiedy ostatni raz się tak dobrze bawiłem, a mała jest urocza. – Dawno nie spędzałem czasu z żadnym dzieckiem i zdołałem zapomnieć co to znaczy "zabawa". A tu nie dość, że mogłem spotkać się z Hyungiem, to jeszcze poznać tak uroczą istotkę jaką była Jaein.
– Nie tylko ona jest...– mruknął prawie niesłyszalnie Yoongi.
– Faktycznie, twój kot też jest niczego sobie – przyznałem, czując jak po chwili coś sypkiego ląduje na moich włosach, twarzy i ubraniu. Przymknąłem oczy, strzepując z siebie biały proszek.
– Co to miało niby znaczyć? – Wskazałem swój przybrudzony mąką sweter.
– Ach, wybacz. Pomyliłem magiczny pył z mąką.– Wyszczerzył się do mnie złośliwie. Bez zastanowienia sięgnąłem leżący na blacie pojemnik z jajkami i "przypadkowo" rozbiłem je na głowie swojego Hyunga.
– O nie! A myślałem, że są zaczarowane. – Uśmiechnąłem się do niego zwycięsko, obserwując zdenerwowaną twarz starszego, który wpatrywał się we mnie z mordem w oczach.
– Niech ja cię tylko dorwę, Park Jimin – zagroził i tak zaczęliśmy ścigać się dookoła szerokiej kuchennej wyspy, a ja dusiłem się ze śmiechu, gdy próbował mnie dogonić. Pod koniec pieczenia dokładnie wysprzątaliśmy całe pomieszczenie, a starszy wyczyścił swoje włosy.
– Ciasteczka! – Wszyscy w wyczekiwaniu podeszliśmy do piekarnika, a Yoongi zajął się wyjęciem blachy z piekarnika. W momencie odkładana ich na blat, syknął z bólu, zahaczając skórą o nagrzany przedmiot. Od razu popędziłem mu z pomocą, ciągnąc go w stronę zlewu i polewając dłoń zimną wodą przez kilka minut.
– Mocno się poparzyłeś? – Obejrzałem dokładnie rękę Hyunga. Nie wyglądało to na nic poważnego, wciąż nie widać było śladu po oparzeniu, a może jedyne lekkie zaczerwienie na skórze. Całe szczęście, obeszło się bez szpitala.
– Oppa, musisz uleczyć wujka Yoongiego!– pisnęła z przejęciem dziewczynka. Jako dobra wróżka nie mogłem pozostać obojętny swojemu czarodziejowi.
– W takim razie założymy mu magiczny plasterek!– Podążyłem za wzrokiem mężczyzny do szuflady, z której wyciągnąłem "magiczne opakowanie wraz z nożyczkami", ale Jaein chyba nie była zachwycona tą magią, bo szybko pokręciła na nią głową.
– Ale nie tak, musisz go pocałować! Appa zawsze daje tatusiowi buzi, żeby go nie bolało– powiedziała ze śmiertelną powagą, powodując u nas milczenie i szybką wymianę spojrzeń.
– Wiesz, mała. Czarodzieje i wróżki nie powinny... – Yoongi starał się wyciągnąć nas z krępującej sytuacji i jakoś odkręcić rozkaz dziewczynki, podczas gdy ja niewiele myśląc sięgnąłem po jego dłoń, składającym na niej drobny pocałunek, wprawiając tym w zdziwienie mężczyznę i powodując zachwyt u małej Jaein.
– Gotowe. A teraz zajmijmy się ciasteczkami! – Starałem się zignorować przeszywający moje ciało wzrok Yoongiego, który wpatrywał się we mnie w osłupieniu. Nie zrobiłem przecież niczego wielkiego. Nie pocałowałem go w usta, a jedynie musnąłem delikatnie jego dłoń. Dlaczego więc w mojej głowie pojawiło się w jednej chwili tyle sprzecznych emocji?
...
Piszcie jedną rzecz, którą najchętniej zjedlibyście w tej chwili
Lody pistacjowe omnomnom <3
Miłego dnia/wieczoru i yoonminowo-vkookowo-namjinowych snów xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top