16.Maybe I just have to let you go




Jungkook

Myślał, że nic nie będzie bolało go bardziej niż prawda wypowiedziana z ust najlepszego przyjaciela, ale cisza, która po ich kłótni nadeszła była znacznie gorsza.

Odejście Jimina sprawiło, że czuł się pusty. Przestał chodzić do klubów, a ostatni tydzień poświęcił w pełni swojemu sąsiadowi, w którym ku własnemu zdziwieniu odkrył pewne wspólne cechy, na przykład to, że obaj byli dla siebie nieznośnie irytujący.

Wydawać by się mogło, że wspólna noc nie wpłynęła na ich relację.

Taehyung nie przestał narzekać na gust muzyczny bruneta, tak samo jak Jungkook nie skończył nabijać się z dziwnej pasji blondyna i jego zamiłowania do kwiatów. Mijając się rankiem na klatce dalej posyłali sobie niegodziwe spojrzenia albo wyzywali się pod nosem.

Dopiero wieczorem coś ulegało zmianie.

Może Pan Jeon z piętra wyżej lubił malinową herbatę parzoną przez Pana Kim z piętra niżej i dlatego każdego wieczoru gościł w jego mieszkaniu? A kiedy nocą Jungkook ponownie włączał swój ulubiony, znienawidzony przez blondyna zespół, to dźwięki przestawały być denerwujące i Taehyung naprawdę zaczynał je lubić.

Ale mimo spragnionych pocałunków, czułych gestów i tego przyjemnego łaskotania w żołądku, Taehyung wiedział, że dla Jungkooka nie był nikim więcej jak jego bliskim znajomym.

Chłopak od początku miał pomóc mu w przełamaniu dawnych słabości i pogodzeniu się ze stratą swojej prawdziwej miłości. Zgodził się spotykać z brunetem w ramach jego "terapii" i tylko dlatego, że dostawał za nie pieniądze siedział teraz w tureckiej restauracji, jedząc pieczoną baraninę w picie, która okazała się ulubionym daniem Jungkooka.

Nie sushi, nie bulgogi tylko kebab.

– Naprawdę nie musiałeś odbierać mnie dzisiaj z pracy – oznajmił, przypominając sobie niespodziewaną wizytę Jungkooka w przychodni jego matki.

Wychodził właśnie z gabinetu po ostatniej sesji z pacjentem, kiedy w recepcji zastał bruneta ucinającego sobie pogawędkę z jego rodzicielką. Z bukietem czerwonych goździków. W eleganckim garniturze. Nic dziwnego, że jego matka wpadła w zachwyt i zaczęła zasypywać blondyna wiadomościami odnośnie "jego nowego mężczyzny", którego z rozkoszą chciała zaprosić na rodzinny obiad w niedzielne popołudnie.

Jak on miał się teraz wytłumaczyć z faktu, że Jungkook był w rzeczywistości jego pokręconym sąsiadem, pacjentem i mężczyzną, z którym od pewnego czasu sypiał, rozmawiał, a także jadł wspólne śniadania?

– Przeszkadza ci, że rozmawiałem z twoją mamą? – Próbował odgadnąć przyczynę zachowania chłopaka. Jungkook bez problemu nawiązywał nowe kontakty z ludźmi, nieważne czy miał do czynienia z osobą młodszą, czy starszą. Nic więc dziwnego, że po krótkiej rozmowie oczarował matkę Taehyunga, która na starcie dała im swoje błogosławieństwo.

– Zaprosiła nas na obiad, bo myśli, że się spotykamy – wyjaśnił, skubiąc nerwowo skórki przy paznokciach. Nie miał w zwyczaju przedstawiać matkom swoich partnerów, a co dopiero jeść z nimi wspólny obiad. Rodzina była jego słabym punktem, do którego jeszcze nigdy nikogo nie wpuścił, kiedy nagle zjawił się Jeon Jungkook i wywrócił jego życie do góry nogami.

– A nie spotykamy się?

– Niby tak, ale wiesz o co mi chodzi. Nie jesteśmy parą.

A na pewno nie taką o jakiej Taehyung myślał od pierwszego dnia, kiedy zobaczył Jungkooka w swoim apartamentowcu. I kiedy ten przystojny, elegancko ubrany mężczyzna zaproponował mu wniesienie obrazu, zapatrzył się na niego do takiego stopnia, że zapomniał trzymać drzwi od wejścia. To przez niego jego ulubiony obraz prawie uległby zniszczeniu, jednak silne ramiona bruneta go ochroniły. Skrycie marzył, żeby pewnego dnia ochroniły także jego.

– Jaki problem? Zostańmy ją. – Zamarł, słysząc propozycję Jungkooka.

Z jednej strony chciał ją usłyszeć, a z drugiej był przekonany, że Jungkook robi to wyłącznie dlatego, by wyzbyć się swoich dawnych uczuć. Mimo że w jego obecności ani razu nie padło imię Jimina, za każdym razem gdy spoglądał w oczy chłopaka, dostrzegał w nich tęsknotę. Tęsknotę za czymś nieosiągalnym. A wiedział to, bo sam czuł się tak samo.

– Nie wygłupiaj się. – Stuknął go w ramię.

– Mówię poważnie! Może nie znam się na związkach i nie mam pojęcia na czym polega miłość, ale chciałbym się zmienić. Chciałbym, żebyś pomógł mi to naprawić.

– I dlatego zabrałeś mnie na kebaba, tak? – Próbował dyskretnie zejść z tematu związku.

– Zawsze siedzimy tylko w domu. Chciałem w końcu zabrać cię na prawdziwą randkę – odpowiedział, przeżuwając swoje danie. Taehyung prawie zakrztusił się colą.

Do tej pory wydawało mu się, że brunet starał się ukryć ich romans przed resztą świata. Że nie widzi w nim nikogo więcej niż przelotnego kochanka. Nie raz widywał tych chłopaków, którzy przewinęli się przez wnętrze apartamentowca, a następnego dnia już ich nie było.

– Kupiłem nam bilety do ogrodu botanicznego.

Zaczął wyobrażać sobie jak to wybiorą się razem na spacer otoczeni pięknem natury, spokojem i może nawet splatając swoje dłonie, jednak dźwięk telefonu wytrącił go z myśli. Zerknął na Jungkooka wpatrzonego w ekran swojego smartphone'a. Jimin.

– Długo zamierzasz się w to jeszcze bawić? – Od tygodnia namawiał Jungkooka, żeby odezwał się do Jimina, ale ten był nieugięty.

– Po jakimś czasie w końcu mu się znudzi i przestanie.

– Nie zachowuj się jak przedszkolak.

– Nie będę przerywał naszej randki tylko po to, żeby nasłuchać się jakim to nie jestem dupkiem, palantem i hipokrytą. Jin i Namjoon już to za niego zrobili – wymamrotał, wystukując coś na telefonie.

– Jeśli chcesz zacząć wszystko od nowa, musisz najpierw z nim porozmawiać – powiedział stanowczo i w tym momencie znowu czuł się jak w pracy podczas rozmowy ze swoim klientem.

Chciał zrobić wszystko, żeby go z tego wyleczyć.

...

Jimin

W niedzielne popołudnie jadłem obiad razem z Jinem i Namjoonem w naszym salonie. Pierwszy raz od kilku dni zjawiłem się w domu, a wszystko za sprawą wyjazdu Taemina na konkurs taneczny, organizowany przez jego szkołę. Musiał wyjechać na weekend do Japonii i zostawić mnie samego, dlatego na ten czas przeniosłem się z powrotem do swojego pokoiku i towarzystwa przyjaciół.

Przysłuchiwałem się ich rozmowie w międzyczasie wystukując krótkie wiadomości z moim chłopakiem. Jungkook dalej się do mnie nie odzywał, a ja nie miałem odwagi odwiedzić go w jego domu. Od Namjoona wiedziałem, że wszystko jest u niego w porządku i nie powinienem się martwić. Ale i tak się obawiałem. Cholernie żałowałem swoich słów.

– Byliśmy u twoich rodziców dwa tygodnie temu – odpowiedział młodszy z Kimów, posyłając swojemu narzeczonemu błagalne spojrzenie.

Rodzina Jina była ogromna. W domu wciąż mieszkało jego młodsze rodzeństwo, wujkowie, rodzice i dziadkowie. Domyślałem się, że Namjoon jako jedynak musi przeżywać tam prawdziwy terror.

– Sugerujesz, że za często ich odwiedzamy? – obruszył się starszy, nabijając na widelec jeden z pulpecików z makaronem w sosie bolognese.

– Sugeruję, że jeszcze się za nami nie stęsknili. A poza tym, mieliśmy już pewne plany na urlop, pamiętasz?

– I umówiliśmy się, że dopóki nie zdobędziesz wymarzonej pracy i nie znajdziemy większego mieszkania, nie będziemy ich ruszać. Mam pracę, Joonie. Nie mogę tak z dnia na dzień z niej zrezygnować i oddać swojej klasy pod opiekę jakiegoś innego nauczyciela. Jak oni będą się czuli, gdy na rozpoczęciu roku szkolnego zobaczą nowego wychowawcę? To ich ostatni rok. A co ze ślubem? Naszą podróżą i zwiedzaniem świata?

– Masz rację, kochanie. Nie wziąłem tego pod uwagę. Po prostu nie mogę się doczekać, aż będziesz moim mężem, zamieszkamy w domku, a po podwórku będą biegać nasze dzieci. – Uśmiechnąłem się, obserwując zakochaną parę.

Zastanawiałem się czy tak samo będzie ze mną i z Taeminem, gdy zdecydujemy się na kolejny krok w naszym związku, ale nie byłem pewien. Wciąż czułem jakby czegoś mi brakowało, a przecież miałem już wszystko, o czym marzyłem. Chłopaka, jego wsparcie i miłość.

Ocknąłem się, kiedy do drzwi rozległo się pukanie, a ponieważ nikomu nie spieszyło się z ich otwarciem, sam zadecydowałem się to zrobić. Uniosłem głowę w kierunku osoby czekającej przed drzwiami i wstrzymałem oddech.

– Możemy porozmawiać? – Jungkook stał naprzeciwko z głową lekko pochyloną w dół jakby bał się spojrzeć mi w oczy.

– Wejdź. – Wpuściłem go do środka, idąc przez otwarty salon do mojego pokoju, żebyśmy mogli porozmawiać na osobności. Namjoon i Jin przywitali się z chłopakiem krótkim kiwnięciem, a potem minęliśmy ich zamykając się w sypialni. Oparłem się o drzwi, obserwując bruneta, który nieśmiało przechadzał się po pomieszczeniu.

– Nawet nie wiem od czego zacząć – przyznał nieśmiało, odwracając się w moją stronę. A kiedy w końcu mu się przyjrzałem i zdałem sobie sprawę z tego, że znowu jest przy mnie, po prostu się w niego wtuliłem.

– Przepraszam. – Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi, a kilka łez spłynęło po moich policzkach, gdy poczułem jak chłopak delikatnie głaszcze mnie po głowie.

– Tęskniłem za tobą, Minnie – wyszeptał mi do ucha, gdy dłonią masował mnie po plecach.

– Ja za tobą bardziej – odpowiedziałem, odsuwając się od niego i przecierając swoją twarz. Usiadłem na skraju łóżka, a on zajął miejsce tuż obok, gładząc moją rękę.

– To nasza pierwsza poważna kłótnia. Co się z nami stało? – Położyłem głowę na pościeli, wpatrując się w sufit, na którym zawieszone były małe światełka.

– Chyba się od siebie oddaliliśmy. To moja wina. Spędzałem za dużo czasu z Taeminem, a z tobą prawie w ogóle. Myślałem, że wszystko jest w porządku, ale nie było. – Nie doceniałem jak dobrze jest mieć go przy sobie.

– Nie powinienem był mieszać się w twoje sprawy. Masz prawo umawiać się z kim chcesz.

– Zrobiłeś to, bo się o mnie martwiłeś. To ja zareagowałem zbyt nerwowo – Gdyby nie on pewnie już dawno wpadłbym w ciążę albo ożenił się z przypadkową dziewczyną wedle zaleceń swoich rodziców.

– Wszystko w porządku? – Przyjrzał mi się po dłuższym milczeniu. Pokiwałem głową ponownie przyciągając go do siebie.

– Tylko nie zostawiaj mnie już nigdy, proszę. – Zacisnąłem dłonie na jego marynarce, kolejny raz zaciągając się zapachem jego perfum, które zawsze mnie uspokajały.

– Nie zamierzam.

– Obiecaj mi, że bez względu na wszystko będziemy trzymać się razem – poprosiłem go, obserwując uważnie jak splata nasze małe palce, zupełnie jakbyśmy byli dziećmi.

– Obiecuję – przyrzekł, a ja nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu.

Włączyłem muzykę, starając się pozbyć grobowej atmosfery i przywrócić nas do życia. Przypomniałem sobie temat, o który pragnąłem zapytać Jungkooka, ale po to żeby przerwać ciszę. Kujnąłem go w bok, zapychając usta zbożowymi ciasteczkami.

– Doszły mnie słuchy, że ciastek kręci coś na boku z herbatką. Wiesz coś na ten temat? – W odpowiedzi otrzymałem tylko zmieszane spojrzenie Kookstera. – No ty z Taehyungiem. Co jest między wami?– Kiedy rozmawiałem z nim ostatnio przez telefon wydawał się jakiś inny. Sposób w jaki mówił o Jungkooku wywołał u mnie podejrzenia.

– Naprawdę nie mam pojęcia o czym mówisz.

– Nie zgrywaj się. Znam się z nim od czterech lat i ani razu nie przypominam sobie, żeby nazwał cię "Kookiem". Przecież on cię nienawidził! – Skrzyżowałem ramiona na piersi, udając obrażonego. Już ja wyciągnę z niego te wszystkie sekrety, które przede mną ukrywał.– Lepiej się tłumacz.– rozkazałem, ale na pewno nie oczekiwałem usłyszeć od niego tych słów.

– Dobra, niech ci będzie. Lubię go, zadowolony?– Przyjrzałem mu się jak zahipnotyzowany.

– Jego terapie chyba faktycznie działają...Więc tylko go lubisz, tak?– Zacząłem się do niego przymilać. Nie odpowiedział, rzucając we mnie futerkową poduszką.– A myślałeś już jak nazwiecie swoje przyszłe dzieci? Bo wiesz, jak coś to służę pomocą. Zawsze chciałem zostać chrzestnym.

– Doigrałeś się. Zakładaj buty, wychodzimy. Przypomnę ci co znaczy Kookster– postanowił po chwili, wstając z łóżka i wyprowadzając mnie za sobą.

Oznaczał kłopoty...

...

Hej, hej <3

Co u was słychać w niedzielę, jaką macie pogodę?

Słucham piosenek z lat 40 i osy mnie stalkują ;_;

Miłego dnia/tygodnia/ dobranoc xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top