11.Now I need someone to bring me back to life
Dwa tygodnie po oficjalnym zerwaniu kontaktu z Yoongim moje życie było jak rozgotowany makaron pływający w talerzu podejrzanie czerwonej, parującej zupy. Spoglądałem na nią z niezdecydowaniem, próbując zmusić się do nabrania wywaru na łyżkę, mimo stanowczego protestu ze strony mojego żołądka.
– Mogę wiedzieć z czego zrobiona jest ta zupa? Albo chociaż jak miała na imię zanim poćwiartowałeś ją na kawałki? – Namjoon odłożył łyżkę na stół, spotykając się z niezadowolonym spojrzeniem Kookstera.
– Tak, tak, śmiejcie się do oporu. Powinniście docenić, że się dla was staram i dzięki mnie macie co jeść. – Obrażony skrzyżował ramiona na piersi. – Ciekawe gdzie podziała się twoja "niezastąpiona" kuchareczka.
– Umówił się z Youngjae na kawę – odezwał się z niechęcią w głosie starszy chłopak.
– Youngjae? – powtórzył za nim bez zrozumienia.
– Jego przyjaciel z dzieciństwa – westchnął zmęczony, zawieszając wzrok na wyświetlaczu swojego telefonu. – Spotkali się w szpitalu, gdy Jin dostał ataku alergii. Chyba po latach postanowili odnowić swoją znajomość.
– Pozwalasz, żeby twój facet umawiał się na kawę z obcymi mężczyznami?
– A co mam niby zrobić? Przecież nie zamknę go w piwnicy i nie ukryję przed całym światem.
– Mógłbyś spróbować. – Wzruszył ramiona i złapał mnie za rękę w chwili, gdy próbowałem ulotnić się do swojego pokoju. – A ty gdzie się wybierasz? Nie skończyłeś. – Wskazał na nietkniętą miskę zupy, a ja spojrzałem na niego spode łba.
– Jestem zmęczony, położę się spać.
– Jimin! – pociągnął mnie za rękę, przez co skrzywiłem się z bólu. Chłopak to zauważył i prędko złagodniał. – Jimin, proszę. – Spojrzał prosto w moje oczy. – Nie wyszedłeś z domu od ponad tygodnia. Cały czas tylko siedzisz w tym swoim pokoju. Głodzisz się. Kiedy ostatni raz zjadłeś coś z tego, co ci przywiozłem? – Wywróciłem oczami.
W ostatnim czasie Jungkook dosłownie nie odstępował mnie na krok. Siedział ze mną dopóki nie położyłem się spać albo kiedy rankiem otwierałem oczy, a on już czekał na mnie z kubkiem kawy, wyganiając mnie z łóżka, żebym przypadkiem nie spędził w nim całego dnia. I choć z początku jego nadopiekuńczość wydawała się dla mnie bardzo miła, a także niecodzienna, zaczynała mi powoli dokuczać.
Mężczyzna bez przerwy przyjeżdżał do nas po pracy, przywożąc ze sobą kilka siatek wypakowanych produktami spożywczymi albo zamawiał nam coś wynos. Raz nawet udało mu się wyciągnąć mnie na spacer; co z tego że miałem na sobie tylko szlafrok i krótkie spodenki.
Namawiał mnie, żebym przeniósł się z wykonywaniem swoich projektów z powrotem do biura, gdyż do tej pory wszystko wykonywałem z domu, a skończone prace odsyłałem do szefa. Uważał, że obecność innych ludzi i zmiana miejsca pracy wpłynie korzystnie na moje samopoczucie. Ja nie byłem do tego całkowicie przekonany.
Bo co jeśli przypadkiem spotkałbym na swojej drodze Yoongiego? Wpadł na niego na ulicy albo był świadkiem nowego reportażu w mieście?
Nie byłem gotowy na konfrontację.
Za każdym razem, gdy zamykałem oczy i kładłem się spać przed oczami widziałem nasz pocałunek. Ten nieszczęsny wieczór na dachu apartamentu, gdy wyszliśmy razem pogadać. Moment, w którym Yoongi powiedział, że mnie nie kocha.
Czasem śniło mi się jak znowu tam stoimy. Jak mężczyzna śmiał się, obserwując mnie płaczącego. Jak dookoła nas zbierał się tłum gapiów, a kamerzyści zaczynali nagrywać całą scenę. Krok po kroku zbliżałem się w stronę przepaści. Stanąłem na cienkiej granicy, pomiędzy murkiem, a ciemną, przerażającą nicością. A potem pozwoliłem, żeby mnie pochłonęła.
Może moja podświadomość chciała mi przez to coś przekazać?
– Jest okay – zapewniłem bruneta, ściskając go za rękę. Zmusiłem się do bladego uśmiechu; na więcej nie było mnie teraz stać. Ale Kooksterowi to nie wystarczyło. Ledwo przeszedłem parę metrów do swojego pokoju, słysząc za sobą stukot jego czarnych półbutów.
– Przebierzesz się w coś...Bardziej wyjściowego? – Przyjrzał mi się od góry do dołu. Nie rozumiałem co on miał do mojego czarnego dresu? Zawsze mogłem wytłumaczyć się, że wyszedłem pobiegać. – Może być nawet ta wymięta koszula w kratę tylko się pośpiesz. – Rzuciłem okiem na wspomnianą przez niego koszulę, która wisiała na krześle w moim pokoju.
Jungkook tak jak powiedział, tak zrobił, po kilku minutach zostawiając mnie samego w pokoju, abym się przebrał. Chyba faktycznie nie żartował ze swoimi planami, a ja nie miałem ochoty słuchać przez resztę dnia jego jęczenia, dlatego zebrałem się w sobie i postarałem się spełnić jego prośbę. Robiłem to tylko dlatego, żeby dał mi spokój.
Kiedy wróciłem do salonu, uważnie ocenił efekty mojej pracy.
– Mogło być lepiej, ale jak na początek nie jest najgorzej. Zakładaj buty i wychodzimy. – Poklepał mnie po ramieniu, wstając z fotela. Poczułem jakby miał deja vu. Cofnął się w czasie o kilka lat do momentu, w którym Jungkook po raz pierwszy zjawił się u mnie w domu i zafundował mi przygodę do życia, chociaż zapewniał mnie, że wychodzimy tylko na krótki spacer.
...
3 lata wcześniej
– Gdzie jedziemy? – zapytałem siedzącego na miejscu kierowcy młodego chłopaka w garniturze, z którym poznałem się parę godzin temu w barze na tyłach męskiej toalety.
I jakkolwiek to musiało zabrzmieć, nie doszło między nami do niczego więcej. W końcu Jeon Jungkook był eleganckim, przystojnym i wychowanym mężczyzną. On tylko odprowadził mnie do domu i upewnił się, że nie stanie mi się nic złego.
Rankiem zjawił się, by wyleczyć mnie z po-imprezowego stanu i poczęstować śniadaniem. A teraz zabierał na zwykłą w świecie przejażdżkę samochodem. Ja z kolei zgodziłem się na nią wyłącznie dlatego, że nie wypadało odmawiać. Tłumacz to sobie dalej, Jimin.
– Na zakupy. Później pewnie wstąpimy coś zjeść. – Pokiwałem głową, wciskając się głębiej w miękkie, podgrzewane siedzenie. To brzmiało całkiem normalnie, prawda? Nie było powodów do obaw. Spędzilibyśmy kilka godzin, chodząc po sklepach, rozmawiając, wpadlibyśmy na jedzenie, a na wieczór wróciłbym do domu.
Nie spodziewałem się, że mężczyzna zabierze mnie do dzielnicy tych najdroższych sklepów, na których widok, zrobiło mi się gorąco. Przecież ceny niektórych z tych ubrań wiszących na wystawach mogłyby spokojnie opłacić moje mieszkanie na następne kilkadziesiąt jak nie kilkaset lat!
Ale Jungkook wyglądał jak w swoim świecie, co zresztą pasowało do jego wyglądu i tego wartego krocie hybrydowego lexusa stojącego na parkingu parę metrów za nami. Ekspedientki kłaniały się przed nim z uśmiechem, zbierając się wokół jak chmara szarańczy i niemal spychając mnie na potężnego manekina.
Silne ramiona objęły mnie w pasie zanim całkowicie straciłem panowanie nad własnym ciałem, a odległość między mną, a mężczyzną zmalała do zera. Nieśmiało uniosłem na niego wzrok, jedną dłoń opierając na jego klatce piersiowej, a on tylko pstryknął kciukiem w powietrzu, przywołując do siebie sztab pracownic.
– Proszę się nim dobrze opiekować i dobrać coś eleganckiego – polecił kobietom, a ja czułem jak robi mi się słabo. – Pojadę kupić nam w tym czasie coś dobrego do jedzenia. – Mrugnął porozumiewawczo, porzucając mnie na pastwę kobiet, które w ciągu następnej godziny albo dwóch kazały wciskać we mnie te wszystkie prasowane koszule, ciasne spodnie oraz garnitury. Mało tego, mężczyzna ściągnął do mnie nawet fryzjerkę i wizażystkę. Obserwował ich pracę, leżąc na kanapie i objadając się frytkami, co jakiś czas dokarmiając mnie albo śmiejąc się z mojej niezadowolonej miny.
– Mogę się w końcu dowiedzieć po co to wszystko? – spojrzałem na niego wyczekująco, gdy wyszliśmy ze sklepu, a on uśmiechnął się, trącając mnie palcem w nos.
– Zobaczysz.
...
– Nigdzie nie pójdę! – oznajmiłem stanowczo, starając się wydostać z łazienki, ale brunet skutecznie blokował mi przejście do drzwi. Trzy lata później po raz kolejny staliśmy we wnętrzu tej samej toalety, w tym samym pubie, w którym ten skończony dupek bez mojej wiedzy zaprosił mnie na kolejną skazaną na porażkę randkę.
– Załóż i nie dramatyzuj. – Wyciągnął w moją stronę ukryty w pokrowcu garnitur, a ja ściągnąłem brwi i zmarszczyłem czoło. – Chcesz, żebym ci w tym pomógł?
Fuknąłem pod nosem na jego pytanie i wyrwałem mu pokrowiec z ręki. Z trzaskiem zamknąłem się w środku kabiny. Nie mogłem uwierzyć, że Jungkook wciągnął mnie w coś tak absurdalnego i urządził mi podwójną randkę z nieznajomym. Przecież to nie miało prawa się udać!
Gdy wyszedłem chłopak uśmiechnął się, przygryzając wargę.
– Powiedz to. – Podszedłem do lustra, wpatrując się w swoje odbicie. – Wyglądam beznadziejnie. Kolejny raz zrobię z siebie kretyna i wyjdę na desperata, którzy wierzy w prawdziwą miłość... – Nie zdążyłem nic więcej powiedzieć, gdy Jungkook podszedł i odwrócił mnie do siebie.
– Wyglądasz seksownie. I gwarantuję ci, że zrobisz dobre wrażenie. A jeśli nie będzie ci się podobać to dasz mi znać i oboje stamtąd uciekniemy, dobrze? – spytał, unosząc dłonią mój podróbek, żeby spojrzał mu w oczy. – Tylko spróbuj. O nic więcej cię nie proszę. Chcę, żebyś trochę wyluzował.
Zgodziłem się. Nie wiedziałem czy dobrze robię, ale skoro Jungkook faktycznie umówił nas na randkę to nie chciałem jej odwoływać ze względu na swoje marudzenie. W razie czego zawsze mogłem się z niej później ewakuować i przez następny miesiąc żyć, oglądając dramy w cieniu swojego pokoju.
Podeszliśmy do stolika, przy którym czekała na nas długowłosa kobieta w czerwonej sukience. Jej kręcone blond loki spływały wzdłuż ramion, gdy pomachała nam na przywitanie, a następnie podniosła się, żeby idący obok mnie przyjaciel złożył na jej policzku drobny pocałunek. Ja ograniczyłem się do uściśnięcia jej dłoni na i zajęcia miejsca na przeciwko chłopaka i dziewczyny.
– Jungkook wiele mi o tobie opowiadał – odezwała się po chwili Yerim, splatając swoją dłoń z tą należącą do Jungkooka. Chłopak wydawał się nie odrywać wzroku od jej splamionych ciemną wiśnią ust i wyciętego dekoltu.
Obca osoba mogłaby uznać ich za parę, ja jednak znałem Kookstera wystarczająco długo, by wykluczyć możliwość jego zakochania. Wiedziałem, że ten związek nie potrwa dłużej niż kilka godzin, a jeszcze przed świtem zakończy się i dziewczyna już nigdy nas nie odwiedzi.
– Mogę zapytać jak się poznaliście? – zachęciłem kobietę do rozmowy, sącząc ze szklanki łyk słodkiego soku pomieszanego z alkoholem.
– Kookie przychodzi do kawiarni, w której pracuję. Obsługiwałam go, a on każdego dnia nie spuszczał ze mnie wzroku, aż w końcu pewnego razu zapytał się czy wyjdziemy gdzieś razem. Czy to nie urocze? – Przytaknąłem głową, nie udzielając słownej odpowiedzi.
Bo co mogłem powiedzieć?
Że jest tylko jedną z wielu kobiet, które mnie o to pytały? Odtwarzałem tę scenę tyle razy, że zaczynała być już dla mnie nudna. Z jednej strony chciałem ostrzec ją przed tym, co się wydarzy, a z drugiej jeszcze żadna dziewczyna nie posłuchała mojej rady. Piękno i bogactwo chłopaka kompletnie je zaślepiało.
– Przepraszam za spóźnienie, ale były straszne korki. – Odezwał się głos tuż obok naszego stolika, a ja odetchnąłem z ulgą, że w końcu będę miał okazję poznać osobę, z którą zostałem w umówiony i zakończę tę niezręczną rozmowę. – Jimin? – Tajemniczy wzrok powędrował w końcu w moją stronę i tam zatrzymał się najdłużej.
Seul nie był jednak takim dużym miastem jak spodziewałem się, że będzie...
– Taemin? – Przyjrzałem się chłopakowi o ciemnych oczach, promiennej twarzy i jasnym, kręconym włosom. Czułem jakby ktoś zestawił moją przeszłość z teraźniejszością, kiedy mężczyzna przycisnął mnie do swoich ramion jak żołnierza, który wraca do domu po kilku latach służby w wojsku, chociaż nie miałem mu tego za złe; naprawdę ładnie pachniał.
– To wy się znacie? – spytał Kookster, budząc się ze swojego chwilowego transu.
Kto by pomyślał, że znajomy Jungkooka okaże się moim pierwszym chłopakiem z liceum...
...
Nie lubię trójkątów, więc macie kwadraty
A tak poważnie, wszystko zmierza w dobrym kierunku, musicie mi zaufać :>
Miłego dnia/śpijcie dobrze xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top