08.Don't make me wait another day
Nie sądziłem, że pomysł z przekonaniem do siebie Yoongiego okaże się tak trudny do wykonania.
Przesiadywanie non stop w barze nie przyniosło oczekiwanych rezultatów; od pamiętnej nocy mężczyzna nie pojawił się w nim ani razu.
Minął tydzień.
Telefon wciąż milczał, a ja zaczynałem tracić nadzieję na spełnienie swoich planów.
Może to moja wina i Yoongi celowo mnie unikał?
Na samym początku naszej znajomości podałem mu przecież swój numer, więc gdyby tego chciał, w każdej chwili mógł do mnie zadzwonić, na co skrycie liczyłem po tym jak nazwał mnie uroczym.
Albo miał urwanie głowy, był zapracowany i nie potrafił znaleźć na nic czasu. Sam wspominał jak bardzo zależy mu na karierze prezentera, która do łatwych nie należała i z pewnością ograniczała jego wolny czas.
W końcu nadeszła środa. Siedziałem w salonie, oglądając telewizję, a Jin pichcił coś w kuchni. Oboje mieliśmy dzień wolny od pracy, dlatego poranek spędzaliśmy we dwójkę, podczas gdy Namjoon załatwiał jakieś sprawy urzędowe na mieście, a Jungkook prawdopodobnie pracował albo wyrywał panny metodą na biznesmena czy czymkolwiek co siedziało w jego głowie. Póki co cieszyłem się spokojną atmosferą, zalewając płatki czekoladowe mlekiem.
– Tak sobie pomyślałem – Brunet wyszedł z kuchni w przerwie pomiędzy smażeniem kolejnego naleśnika, trzymając w rękach metalową łopatkę. – Może urządzilibyśmy w ten weekend małą imprezę?
Zdziwiony podniosłem na niego wzrok. Jin Hyung i impreza? To nie brzmiało normalnie.
Zwłaszcza, że w swoim życiu tylko raz miałem okazję ujrzeć go po pijaku i był to dokładnie ten sam wieczór, w którym całował się z Namjoonem. Już bardziej prawdopodobne było wyprawianie rodzinnych obiadków, ale na pewno nie dzikie pląsy z przyjaciółmi po alkoholu.
– Małą imprezę? – Powtórzyłem za nim, zatrzymując łyżkę w powietrzu.
– W kameralnej atmosferze. No wiesz, góra sto osób...Zaprosilibyśmy znajomych ze studiów, sąsiadów, przyjaciół, barmana z naszego ulubionego pabu, jego dziewczynę no i może i tego śmiesznego grajka z ulicy – zaczął wyliczać, a ja spojrzałem na niego przerażony.
Mówiąc o kameralnej atmosferze, myślałem o zaproszeniu Jungkooka i ewentualnie przystojnego sąsiada z mieszkania obok, ale na pewno nie o połowie Seulu. Nie byłem nawet pewien czy zdołamy pomieścić tyle osób w naszym skromnym mieszkaniu.
– A co na to Namjoon? – spytałem, wiedząc że przyjaciel od kilku miesięcy szykował się do zaliczenia swojego końcowego egzaminu, wypadającego akurat na początku przyszłego tygodnia.
– Zrobimy mu niespodziankę – powiedział z uśmiechem, puszczając w moją stronę oczko.
Wcale mi się to nie podobało.
Namjoon zawsze był śmiertelnie poważny, kiedy chodziło o naukę i konsekwentnie trzymał się własnych planów. Od kiedy dostał się na studia, marzył o zostaniu prawnikiem i nic nie mogło go przed tym powstrzymać. Rzadko widywałem chłopaka w furii, co nie oznaczało, że chciałem go do tego prowokować. Wolałem nie dopuszczać do siebie myśli, że za sprawą naszej "małej imprezy" mógłby zawalić najważniejszy egzamin w swoim życiu.
– Jesteś pewien, że to dobry pomysł? – wyraziłem swoje obawy, odkładając miskę z pozostałym w niej mlekiem na stół. Po spotkaniu Yoongiego temat imprez nie był dla mnie już tak zachęcający, co kiedyś.
– Dlaczego nie? Pomożemy mu się trochę rozerwać, zabawimy się. Będzie fajnie. – Nie byłem pewien, której stronie powinienem był zaufać. Głosowi rozsądku w mojej głowie, czy optymistycznym zapewnieniom bruneta. W końcu był narzeczonym mojego przyjaciela, a w ich związku nigdy nie dochodziło do poważnych awantur. Na pewno chciał dla niego dobrze i niepotrzebnie się martwiłem, ale dlaczego miałem wrażenie, że przez przypadek to ja oberwę rykoszetem?
– Sam nie wiem, Jin.
– Ale ja wiem – oparł dłoń na moim ramieniu, patrząc na mnie z góry. – Wiem, że jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie zostawisz mnie w potrzebie. Poza tym, oboje chcemy, żeby Namjoon był szczęśliwy, prawda?
– To ja może zadzwonię do Jungkooka i zapytam, czy byłby w stanie zaprosić do nas parę osób – zaproponowałem wciąż nie do końca pewny na co się piszę, ale kim byłbym gdybym mu odmówił? Wybrałem numer do swojego stukniętego przyjaciela, a w oczekiwaniu na odebranie połączenia wysłuchiwałem melodii z Gwiezdnych Wojen. Czułem jakbym szykował się na stoczenie walki.
– Jungkook, jest sprawa – powiedziałem, gdy odebrał po czwartym sygnale. Ciekawe czy w tym czasie zajęte były jego ręce...
– Czyli jednak! Zdecydowałeś się i przyjmiesz rolę w filmie porno? – zaśmiał się sarkastycznie, a ja poczułem nagłą potrzebę zakończenia naszej rozmowy.
Od jakiegoś miesiąca Kookster próbował wszystkiego, żeby namówić mnie do zagrania w filmie jego "dobrego przyjaciela", który oprócz tego, że był właścicielem klubu erotycznego, zajmował się także produkcją filmów dla dorosłych. Osobiście nie wiedziałem o tym człowieku za dużo poza tym, że miał na imię Hoseok i z jakiegoś powodu zadawał się z Jungkookiem, a także załatwiał mu zniżki na różne usługi. I nie chciałem wiedzieć więcej.
– Niestety nie – cmoknąłem ustami, udając zawód w głosie. – Szykujemy imprezę u nas w domu, w tę sobotę. Pomożesz nam załatwić parę rzeczy?
– Trzeba było mówić tak od razu! Mam kontakt do kilku naprawdę niezłych striptizerek. Są bardzo doświadczone w swoim fachu...
– Zapomnij.
– Wolisz striptizerów? Ich też mogę załatwić. A jakby tak jeszcze przebrali się za funkcjonariuszy policji i zrobili fałszywy patrol?
– Potrzebujemy gości! Nie striptizerów! – westchnąłem, mając dość przekrzykiwania mężczyzny, który i tak bez przerwy trzymał się swojej gadki.
– Dobra, wyluzuj. Zaproszę najlepszą ekipę z Seulu, zobaczysz. – Już się bałem. Powinienem montować sobie zamek w drzwiach czy zakładać specjalny kod do pokoju? Co jeśli nas okradną albo spalą nam mieszkanie? W przeszłości zdarzyło mi się parę razy natknąć na znajomych Jungkooka i z doświadczenia wiedziałem, że nie są do końca normalni.
– Jungkook obiecał, że coś wymyśli – odpowiedziałem Jinowi, który zajęty był oglądaniem wydarzeń. Sięgnął po pilot, żeby podgłośnić telewizor i przysiadł na brzegu kanapy.
Zainteresowany jego reakcją sam spojrzałem na ekran, czego niemal od razu pożałowałem, bo na moment zapomniałem jak się oddycha. Poczułem jak serce zrywa się do biegu na widok twarzy znajomego blondyna w telewizji. Wyglądało na to, że Yoongi prowadził wywiad na żywo z niewielkiego sklepu z artykułami spożywczymi, który swoją drogą przypominał mi pewne miejsce.
– Chyba kojarzę ten sklep – przyznałem w dalszym ciągu nie odrywając wzroku od telewizora. I nagle w mojej głowie narodził się pomysł. – Pójdę tam i zaproszę go do nas na imprezę.
Jin odwrócił się w moją stronę trochę zaskoczony, ale nie próbował przekreślić moich planów tak jak Namjoon z Kooksterem, za co byłem mu wdzięczny. On jako jedyny miał szansę pogadać chwilę z Yoongim i go poznać.
– Zdążysz? To jakieś dziesięć minut drogi stąd.
– Więc muszę się spieszyć – stwierdziłem tylko na biegu, chwytając za powieszoną na krześle bluzę i zarzuciłem ją na siebie. – Życz mi powodzenia!
Chyba nigdy serce nie waliło mi tak szybko jak tamtego dnia. Nigdy też, prócz akcji z Jungkookiem, nie złamałem w swoim życiu tylu przepisów i mało nie wpadłem pod koła samochodu. Ale w tamtym momencie wszystko było warte tego, by ponownie spotkać się z Yoongim. Nawet jeśli na mecie miałem wypluć sobie ze zmęczenia płuca i nigdy nie podnieść się z chodnika. Jeśli los dał mi szansę, to musiałem z niej skorzystać.
Zziajany dotarłem na miejsce, czując jak wszystko wewnątrz pali mnie z bólu, a nogi pulsują z nagłego wysiłku. Może i uczęszczałem na zajęcia z tańca, ale to nijak miało się do biegania i po niewielkim dystansie dosłownie opadałem z sił zmuszony podtrzymywać się o betonowy murek. Czułem, że na drugi dzień ledwo podniosę się z łóżka.
Ucieszyłem się dostrzegłszy ciężarówkę telewizji zaparkowaną tuż obok sklepu. Chyba akurat trafiłem na przerwę, mężczyźni zajęci byli ustawianiem kamer i wnoszeniem statywów do środka. Wziąłem głęboki oddech, upewniając się, że zdołam wydusić z siebie słowo bez złapania zadyszki i nieśmiało wszedłem do środka, łapiąc za pierwszy koszyk z brzegu.
Całe szczęście sklep nie był na tyle mały, żebym zwrócił na siebie niepotrzebną uwagę, a oprócz mnie wewnątrz było jeszcze parę osób. Ja miałem udawać przypadkowego klienta, który wybrał się na zakupy. Wymacałem kilka plików banknotu schowanych w kieszeni dresów i przechadzałem się pomiędzy półkami, wypatrując twarzy Yoongiego.
Aż w końcu go zobaczyłem.
Stał niedaleko kasy w towarzystwie dwóch kobiet, które zajmowały się pudrowaniem jego twarzy i poprawianiem włosów. Po jakimś czasie odeszły i wyglądało na to, że udały się na chwilę przerwy.
Nie chciałem dłużej zwlekać, dlatego po prostu ruszyłem mężczyźnie na spotkanie. A przynajmniej próbowałem, bo zanim do tego doszło poślizgnąłem się na mokrej powierzchni, lecąc prosto w ramiona jasnowłosego mężczyzny. Nie, ja zwyczajnie przygwoździłem go swoim ciężarem do ziemi.
– Boże, przepraszam! – Myślałem, że umrę ze wstydu, gdy próbowałem podnieść się na równe nogi, a mężczyzna obrzucił mnie zaskoczonym wzrokiem. Proszę, niech tylko nie uzna mnie za psychola.
– Jimin? – Poprawił swój krawat, przyglądając mi się w milczeniu.
– Hyung, co za spotkanie! – Próbowałem udawać, że wszystko jest w porządku i zaśmiałem się nerwowo. To wcale nie tak, że zrobiłem z siebie jeszcze większego idiotę niż byłem, wchodząc tu pięć minut temu.
– Wpadłeś na zakupy? – Powędrowałem wzrokiem do mojego pustego koszyka, który szybko wziąłem w dłonie, biorąc pierwszy lepszy produkt z półki.
– Ach tak. Smażyłem właśnie naleśniki, ale wypadło mi z głowy, że nie mam dżemu. – Przejechałem nerwowo dłonią po swoich włosach. – A ty?
– Robię wywiad z właścicielami sklepu. Obchodzą dwudziestą rocznicę firmy.
– To w takim razie życzę miłego dnia w pracy – powiedziałem, udając że zmierzam w stronę kasy, ale po chwili odwróciłem się do niego na pięcie. – Hyung...Może miałbyś ochotę wpaść do nas w ten weekend na imprezę? Wpadnie dużo osób ze studiów i ze stolicy. – I będziemy mogli się znowu spotkać.
Wstrzymałem oddech, obserwując niepewny wzrok blondyna, więc kiedy usłyszałem jego odpowiedź, nie mogłem posiadać się ze szczęścia. Przysiągłbym, że na jego twarzy pojawił się uśmiech.
– Chętnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top