Złapani

Witam wszystkich serdecznie!
Dziś ciekawy rozdział i to bardzo! A ja powoli zbliżam się do końca pisania tej "krótkiej" książki zostało mi z 4-5 podpunktów :3
Niedługo pewnie pojawi się jakiś shot bo w końcu Challenge rusza już w niedzielę! Więc będzie ciekawie!
Życzę wszystkim miłego dzionka!

Perspektywa Montanhy

-Nie wiem jakim cudem ja się na to ponownie zgodziłem! - prychnął Carbo, który szedł za mną w stronę samochodu, który zostawiliśmy na polnej dróżce.

-Bo mnie lubisz Carbo - odparłem spokojnie idąc dobrze znaną mi już ścieżką.

-Nie powinno nas tu być! To dzikie zwierzęta! Nie wiem nawet, dlaczego próbujesz zrobić to co próbujesz! Przecież nie powie ci jak było naprawdę!

-Nicollo ja wierzę w to, że jakoś jest to powiązane! Nie bez powodu mi się on śni! Ja muszę wiedzieć, dlaczego i co tam robił!

-Grzesiek to robi się powoli pod obsesję!

-Nie jest to obsesja Nico - westchnąłem ciężko - chcę po prostu zrozumieć... dlaczego ja?

-Może tu nie ma jasnego wyjaśnienia i nigdy nie będzie? Może po prostu za dużo czasu spędzasz nie wiadomo na jakich przemyśleniach i proszę cię poprzestańmy na tym co jest teraz!

-Mam odpuścić? - z niedowierzaniem patrzyłem się na niego i stanąłem przy samochodzie.

-Tak będzie bezpieczniej Grzesiek - odparł.

-Dla kogo? Ja nie boję się zaryzykować życiem! Wiem, że to ma jakieś grubszą sprawę czy tajemnice! Nie odpuszczę! Nie zniechęcisz mnie!

-Grzesiek to jest nieodpowiedzialne!

-Trudno - prychnąłem i wsiadłem do samochodu na miejsce pasażera, bo to Carbo miał prowadzić z powrotem pod dom.

-Nie trudno po prostu się martwię, że stanie się ci krzywda!

-Przez co? Wilki mnie nie atakują, a nawet tolerują moją obecność!

-Nie mam zamiaru z tobą na ten temat rozmawiać! Dla mnie jest zamknięty! Nie będę ci w tym pomagać! Nie licz na mnie już.

-Nie no tak to mi nie rób Nicollo! - popatrzyłem na niego z szokiem, że odmawia pomocy.

-Jak wuja się dowie, że nas nie ma to wtedy będziemy mieć przejebane! Już wystarczająco go zainteresował nasz fakt nie wyspania dzisiejszego!

-Daj spokój przecież wyjechaliśmy gdy wszyscy usnęli!

-Jest trzecia nad ranem! Prawie cztery godziny tam siedzieliśmy! Nie mam zamiaru dłużej ryzykować. Rozumiesz?

-Rozumiem - mruknąłem cicho i jechaliśmy przez puste ulice w stronę domu rodzinnego, który służył również jako miejsce spotkań oraz omówień mafijnych. Westchnąłem cicho i patrzyłem się przez szybę nie wiedząc co robić. Miałem mętlik w głowie nie wiedziałem co tak naprawdę robić czy myśleć. Po pół godzinie ciszy, która panowała między nami zajechaliśmy pod garaż, który bezdźwięcznie otworzył drzwi, a Carbo wjechał powoli do środka. Gdy tylko zaparkował od razu wysiadłem z samochodu, ale miałem dziwne wrażenie, że coś nie gra.

-Chodź idziemy się kłaść, a nie stój w miejscu! Oby nikt nie zauważył naszego zniknięcia - mruknął Carbo zamykając drzwi od samochodu.

-Wiesz Nicollo Carbonaro lepiej abyście stali przy tym samochodzie niż abym ja stanął do was! - gdy usłyszałem głos Kuia od razu wiedziałem, że nie jest dobrze. Tym bardziej, że jeszcze go takiego wnerwionego nie słyszałem. Odwróciłem się niepewnie w stronę kanapy i fotela widząc jak wpatruje się na nas. Oczywiście zaświecił dopiero lampkę przy fotelu gdy wysiedliśmy więc nie mieliśmy nawet szansy by go zauważyć w tej ciemności.

-Wujaaa - zaśmiał się nerwowo.

-Czy odpoczynek jest tak ciężki dla was do zrozumienia? - jego mina nie mówiła sobą nic, co dobrze nie znaczyło.

-Nie no wuja wiemy co to odpoczynek przecież!

-Gregory?

-Zależy co pan ma na myśli w słowie odpoczynek - mruknąłem w odpowiedzi i chyba nie tego oczekiwał, co powiedziałem.

-Gregory nie wkuriwiaj mnie! Miałeś odpoczywać! Czy nie widzisz, że twój stan zdrowotny jest w opłakanym stanie!?

-Nie nazwałbym tego w ten sposób - odparłem drapiąc się po karku delikatnie mówiąc zdenerwowany.

-Siadać mi na kanapie, bo zaraz nie będę już taki miły.

-Pprzepraszamy wuja - mruknął Carbo i ruszył na kanapę więc nie mając wyboru również to zrobiłem.

-Nie ma przepraszam - prychnął z założonymi rękami na klatce piersiowej. Posłusznie usiadłem obok Nicollo i położyłem dłonie na kolanach czując jak mi drgają z nerwów - napij się Gregory.

-Ddobrze - mruknąłem niepewnie i wziąłem butelkę z wodą tak jak kazał. Odkręciłem ją, a następnie powoli piłem, bo nie powiem, ale byłem spragniony. Noce były upalne jak za dnia, ale w ciągu dnia było jeszcze goręcej przez słońce, które nagrzewało wszystko wokół.

-Czy wy wiecie jakie to jest nieodpowiedzialne? Nicollo myślałem, że poinstruowałem cię, że on ma nie chodzić, tym bardziej wychodzić poza dom!

-Wiem wuja, ale nic nie robiliśmy! - powiedział lecz Kui nie dał sobie wejść na głowę.

-Mam to gdzieś! Nie powinien mieć styczności z ciepłymi miejscami!

-Ale nie ma słońca teraz na zewnątrz!

-To, że nie ma nie znaczy, że nie może być zagrożony! Mówiłem, że ma unikać wszelkich ciepłych miejsc jak i słońca! - nie lubiłem gdy ktoś przeze mnie miał problemy, bo czułem się naprawdę źle z tym.

-Panie Kui naprawdę nie chciał źle. Odradzał mi wychodzenie, ale ja jestem uparty i nie słuchałem - czułem jak nagle ręce zaczęły mi się trząść co było dziwną sprawą, bo nigdy czegoś takiego nie miałem.

-Gdzie byliście?! - wiedziałem, że padnie wcześniej bądź później te pytanie, ale nie byłem w najmniejszym stopniu przygotowany na odpowiedź. Nie wiedziałem co tak naprawdę mam powiedzieć czy skłamać, a może powiedzieć prawdę. Spojrzałem na Carbo gdyż wiedziałem, że to on będzie musiał odpowiedzieć skoro ja milczę. Chińczyk przetarł palcami nasadę nosa i spojrzał na Carbo - Spytam ostatni raz gdzie byliście, że to było takie ważne?!

-Mmy... - oddychałem szybciej nie wiedząc, dlaczego moje serce szybciej zaczęło bić, nagle upuściłem z dłoni butelkę choć nawet nie puszczałem jej. Woda wylała się, a wzrok wszystkich padł na mnie. Jednak wszystko zaczęło mi się rozmazywać przed oczami. Nie rozumiałem, dlaczego tak się dzieje, przecież było dobrze ze mną.

-Grzesiek?

-Gregory? - słyszałem głos Kuia - leć po zimy ręcznik i dzwoń po Lubelle!

-Już! - może to był krzyk, ale ja czułem jak coraz bardziej jest mi słabo i wszystko wokół rozbrzmiewa cichymi piskiem.

-Oddychaj spokojnie, wdech i wydech - dłonie delikatnie popchnęły mnie na kanapę bym się położył. Widziałem nade mną rozmazanego Kuia jak sprawdza moje czoło i cicho przeklina pod nosem. Więc chyba nie było dobrze skoro tak zareagował i nie wyglądało to dobrze.

-Już jedzie! Co mu niby jest? Przecież był przed chwilą normalny! - powiedział Carbo gdyż przestało mi szumieć w głowie

-Właśnie o to mi chodziło, że jest za gorąco nawet w nocy aby jeździł! Mieliście siedzieć w domu!

-Przepraszamy, ale to skomplikowane ja nie umiem wyjaśnić tego, dlaczego się wymknęliśmy z domu!

-Carbo! - słyszałem ich, ale skupiałem się na oddechu tak jak kazał mężczyzna.

-Dobra no! Byliśmy w lesie! Gregory próbuje zbliżyć się do wilka, bo myśli, że to rozwiązanie zagadki, którą rozwiąże gdy zrozumie wilka!

-Co?! Czy wam już w głowach do reszty się poprzestawiało! - chyba nie był zadowolony z tego, ale nie interesowało mnie to jak bardzo będę mieć później przejebane w jego oczach. Nie wiem nawet kiedy przyjechał medyk, który znów coś przy mnie majstrował. Widziałem tylko plamy przed oczami i nie wiedziałem tak naprawdę co się dzieje, a jedynie słuch nie zawiódł mnie. - Co z nim?

-Cóż ciężko stwierdzić jak jest źle, ale na pewno nie jest tragicznie. Powinien nie wychodzić w ogóle przez dłuższy okres na zewnątrz i przebywać w chłodnym otoczeniu tak aby nie przegrzewać organizmu oraz pilnować aby się nawadniał. Kroplówka powinna pomóc, by złagodzić skutki uboczne przegrzania.

-Mam mu potem odpiąć wszystko wraz z kroplówką?

-Raczej tak nie będzie trzeba kolejnych mu dawać. Niech ta zejdzie i powinno być w porządku.

-Dziękuję za szybką interwencje Lubella.

-Do usług panie Chak.

-Wziąć go do pokoju? - zadał pytanie Carbo i słyszałem w jego głosie zawahanie oraz obawę.

-Tak porozmawiamy gdy on będzie w pełni świadom. Masz szlaban młody człowieku!

-Co?! Nie możesz mi czegoś takiego zrobić!

-Jak nigdy nie stosowałem tego tak chyba muszę! Zakaz na wychodzenie z domu i ucieczki! Niech tylko dowiem się o tym, a wszystkie twoje auta pójdą na szrot!

-Wuja nie! No tak to nie! Wiesz ile na nie zbierałem! Ile tuning mnie kosztował wszystkiego!

-To już wiesz, że sobie nie żartuje! Bierz go do góry!

Kui był mocno wkurzony było to bardzo dobrze słychać po jego barwie głosu. Poczułem jak mnie ktoś bierze na ręce, a moje ciało było niczym z waty. Nie czułem go i nie mogłem poruszyć nawet palcem, mimo iż czułem na ciele dotyk Carbo. Słyszałem jak idziemy po schodach w górę, a następnie miękki koc pod sobą. Nie wiedziałem czy pan Chak idzie z nami czy też nie, ale widziałem tyle, że mój organizm miał dość na dziś więcej nie męczyłem się dłużej z utrzymaniem świadomości. Obudziłem się z rana przez padające na moją twarz promień słońca. Od razu się obudziłem gdyż miałem unikać słońca. Podniosłem się do pionu i zaskoczyłem widząc pana Chaka przy oknie.

-No dzień dobry chłopcy - od razu zauważyłem, że Carbo również przez to został obudzony. Zasunął zasłony i wziął fotel na którym usiadł pomiędzy naszymi łóżkami - chcę wyjaśnień. Natychmiast Gregory.

-Nie rozumiem - odpowiedziałem cicho gdyż jeszcze żółtko mi nie weszło i nie obudziłem się do końca.

-Wilk, wyprawa w las! Chcę konkretów! - na jego słowa westchnąłem i przetarłem dłonią twarz.

-Doradzałem się o tą dziewczynkę ciebie czy coś masz na rodziców. Gdy byliśmy w lesie na biwaku zauważyłem wilka o nienaturalnym kolorze futra, ale idealnie pasował do tego do było na miejscu zbrodni - zacząłem od początku tłumaczyć jak wygląda sytuacja - w dolince nieopodal obozowiska, w głąb lasu w sumie, ale to nie ważne, mieszkają wilki nad jeziorem. Tam też znalazłem zaginioną dziewczynkę i uratowałem ją, choć wilki traktowały ją jak jedną z nich - westchnąłem drapać się po karku.

-Do sedna - ponaglił mnie.

-Dziewczynka uratowana, ale zostaje wiele nieścisłości! Jak skąd broń w domu, dlaczego dziewczynka dała się porwać, dlaczego nie ma porywaczy i dlaczego jedyna poszlaka wiedzie właśnie do tego wilka! Obiecałem, że mu pomogę, bo jest ranny, a że nie wiem jakiego rodzaju jest ta rana nie umiem wydedukować tego co tak naprawdę robił ten wilk i czy na pewno to on zabił. Nie mam pewności do tego wszystkiego! Chce zrozumieć, dlatego też staram się zbliżyć do wilka, ale starciem jego zaufanie jeśli jakieś miałem - powiedziałem wszystko na jedynym wdechu, a następnie zacząłem szybko oddychać by uzupełnić powietrze w płucach.

-Nicollo?

-To prawda - odparł potwierdzając moje słowa - dlatego w nocy byliśmy w lesie chciał znów spotkać się z wilkiem.

-Gregory czy ty upadłeś na głowę do reszty? To dzikie zwierzę!

-Nie! - pokręciłem głową na boki - Nie jest dziki jakby był to dawno by mnie zaatakował! Ma więcej duszy w sobie niż nie jeden człowiek!

-Gregory masz gorączkę, że bredzisz?

-Nie mam gorączki! - zacisnąłem dłonie na kocu i zagryzłem wargę - Mówię to co widzę w jego oczach. Złotych oczach, które na wskroś przypominają moje przez emocję, które w nich są!

-Nie przekonasz go do innej wersji wuja - wyszeptał Nico - starałem się już mu wybić z głowy wilka.

-Nie odpuszczę! - spojrzałem na mężczyznę, który wydawał się być mocno zamyślony. Jego wzrok był nieobecny, ale widać było, że główkuje.

-Co to za wilk? - nie spodziewałem się takiego pytania z jego strony, bo myślałem, że będzie bardziej sceptyczny do moich wypadów.

-Srebrny z złotymi oczami, które hipnotyzują swoim spojrzeniem. Jest znacznie większy od reszty wilków i chyba jest alfą stada. Mieszkają w dolinie nad jeziorem, które wypływa jakby z groty, ale nie byłem we wnętrzu jej - wyjaśniłem prędko widząc ten utkwiony wzrok brązowych tęczówek na swojej osobie.

-I twierdzisz, że zabił dwójkę ludzi, który znęcali się nad dzieckiem?

-Tak, ale nie mówiłem, że znęcali się - mruknąłem zdziwiony skąd to wie.

-Wydedukowałem z twoich słów i wcześniejszej prośby - odpowiedział - skoro tak bardzo cię kręci ten wilk chce zobaczyć go, ale dopiero zobaczysz go jak wyzdrowiejesz inaczej nie wypuszczę cię stąd.

-Nie mogę tyle czasu zmarnować! Potem idę do pracy po następnym tygodniu wolnego!

-To radzę ci odpoczywać i polecam słuchać się zaleceń lekarza, bo inaczej to będziesz dobierać dni do wolnego! - podniósł się z fotela - I tak macie szlaban na wychodzenie i samowolkę!

-Ale ja nie jestem pańskim dzieckiem! - oznajmiłem mrużąc powieki, bo nie miał prawa mi rozkazywać tym bardziej cokolwiek mi zakazywać.

-Mieszkasz pod moim dachem! Dopóki jesteś pod nim, słuchasz się tego co mówię i każę ci! - wpatrywałem się na niego nie potrafiąc nic powiedzieć, bo w końcu to on miał tu władze i był panem tego domu. Jakby nie patrzeć opiekuje się teraz mną bym wrócił do zdrowia więc powinienem się go słuchać.

-Przepraszam - wyszeptałem spuszczając głowę w dół.

-Masz odpoczywać! Zaraz przyniosę ci leki i to co masz teraz dodatkowo zażywać - oznajmił i wyszedł z pokoju zostawiając mnie z Carbo sam na sam.

-Nie wiem co wuja kombinuje, ale i tak jest spokojny jak na niego.

-Ja wolę nie denerwować go bardziej - odpowiedziałem cicho i położyłem się na łóżku gdyż głowa zaczęła mi ciążyć. Musiałem jednak przyznać rację panu Chakowi, że bardzo przegiąłem ze swoim organizmem i potrzebowałem odpoczynku. Wiedziałem, że nie mam dużo do powiedzenia w tym temacie, bo nie wypuści mnie z domu i obawiam się tego, że teraz będzie nas kontrolować cały czas. Jednak naciągnąłem jego zaufanie więc musiałem zapracować ponownie na te zaufanie, którym mnie darzył.

Czy Kui będzie długo się gniewać?
Dlaczego Kuia zainteresował wilk?

2114 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top