Nocna zmiana
Witam wszystkich serdecznie!
Dodatkowy rozdział specjalnie dedykowany dla Yashiro_xXxX mam nadzieję że ci się spodoba <3
Życzę wszystkim miłego wieczoru
Perspektywa Erwina
Dzień zaczął się bardzo spokojnie, bo obudziłem się na klatce piersiowej Grzesia, co mnie delikatnie zawstydziło, ale spowodowało, że moje serce biło znaczniej szybciej.
-Dzień dobry wilczku - pogłaskał mnie po policzku, co było takie przyjemne, bo miał takie ciepłe dłonie. Czułem jakieś dziwne uczucie z tyłu aż zajrzałem na tył zaskoczony widząc mój ogonek - czyżbyś zmieniał się w wilczka bym pogłaskał cię po brzusiu?
-Nnie nie wiem dlaczego wyszły mi ddodatki? - wymamrotałem zawstydzony, bo mój ogon wystawał z bokserek i delikatnie je jakby powiedzieć opuścił w dół, a nie przestawał machać.
-No ale przynajmiej mogę pogłaskać cię za uszkiem - gdy poczułem dłoń na swoim wilczym uszku od razu wtuliłem się w nią bardziej pragnąc jego uwagi.
-Tak mi rób - wyszeptałem czując się tak dobrze gdy mnie drapał.
-Oczywiście, ale na noc jadę do pracy więc będziesz musiał zostać u Chaka.
-Nie lubisz go - warknąłem cicho - więc dlaczego mnie tam chcesz zostawić?
-Bo nie mam innego wyboru Erwin. Nie mam nikogo zaufanego bardziej niż chłopaków i znają twoją tożsamość więc nie będę musiał się martwić czy coś bądź ktoś ci zrobił krzywdę.
-Ale ja się umiem bronić - burknąłem niezadowolony i wściekle machnął mój ogon.
-To wiem mój słodziaku, ale ja chcę mieć pewność - jego usta dotknęły mojego czoła, a serce zaczęło mi bić niesamowicie szybko, czułem to aż za dobrze, ale było to takim cudownym uczuciem. Patrzyłem na niego nie mogąc oderwać wzroku z jego twarzy - wstajemy czy jeszcze chwilę chcesz poleżeć na mnie?
-To co tylko chcesz - wymruczałem wpatrując się w niego.
-Chce tak abyś i ty był zadowolony wilczku - podniósł się przez to opadłem na jego brzuch, zmrużyłem powieki i nerwowo machałem ogonem - nie patrz się tak na mnie nie jestem twoją ofiarą do polowania!
-A szkoda - mruknąłem cicho i otarłem się o niego pomrukując cicho, bo chciałem czułości od niego, które oczywiście otrzymałem. Aż cały drżałem zadowolony z samego siebie.
-Wstajemy - mruknął cicho do mego uszka aż mi ogon delikatnie zadrżał. Jednak posłuchałem się go i na spokojnie wstałem sos siadu rozciągając się, a on patrzył na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami. Dopiero teraz zauważyłem, że koc zsunął się ze mnie i byłem jakby nagi nie licząc tego, że mam na sobie bokserki, ale poczułem jak robią mi się czerwone policzki. Również zauważyłem, że siedzę mu centralnie na biodrach. Ekspresowo podniosłem się z niego prawie wywracając się o koc, ale opanowałem swoje ciało by nie upaść. Szybko zacząłem ubierać ciuchy, które mi wczoraj dokupił bym mógł się czuć dobrze w tym co noszę. Kupił mi spodenki i białą koszulę bez ramion co wydawało mi się dobrym połączeniem w upalny dzień. Kątem oka widziałem jak Grzesiu sam wstaje i idzie do szafy. Wiedziałem, że ma służbę, ale nie chciałem aby mnie zostawiał tym bardziej u tego niskiego mężczyzny, który nie do końca chyba rozumie zachowanie Monte.
Machnąłem ogonem nerwowo i opuściłem pokój by dać mu się ubrać. Ja tam nie wstydziłem się tego co mam w tych śmiesznych małych gaciach, ale jego się wstydziłem tym bardziej, że już go raz widziałem. Ruszyłem w stronę kuchni aby nalać sobie picia i bardzo szybko nauczyłem się tego co gdzie jest. Wyciągnąłem szklankę i wodę, a po chwili nawodniłem swój organizm. Zauważyłem jak Grzesiu idzie w moim kierunku więc zapewne zrobi zaraz nam jakieś dobre jedzonko i musiałem przyznać, że byłem już głodny. Jako człowiek jadłem znaczniej więcej niż wilk, ale nie przeszkadzało mi to, bo było tak dużo tych różnych smakołyków do spróbowania, że z chęcią pochłaniałem wszystko co mi dawał. Jednak najbardziej smakowało mi mięso różnego rodzaju czy smaku i zastanawiało mnie to jak ludzie potrafią przyrządzić z jednego zwierzęcia tak wiele rodzajów mięsa. Dziś z tego co widziałem po ruchach brązowowłosego prawdopodobnie będą kanapki z warzywami czy owocami nie umiałem rozróżnić, które to które. Niestety z biegiem czasu zapomniałem bardzo wiele informacji o ludzkim świecie i tym jak on funkcjonuje. Policjant starał się ze mną być szczery oraz wyjaśniać wszystko czego nie wiem, a sporo nie wiedziałem tak naprawdę. Byłem mu wdzięczny, że miał tyle cierpliwości by mnie uczyć. Oparłem głowę o jego klatkę piersiową, bo właśnie wsunąłem się między nim, a blat oraz to, że przygotowywał śniadanie.
-Erwin nie rozpraszaj mnie - mruknął cichym głosem więc wtuliłem się w niego tylko bardziej skoro nie mogłem ocierać o niego. Ogon cały czas mi machał, ale tak właśnie się przy nim czułem. Byłem po prostu szczęśliwy, że jest i nie odrzucił mnie. Choć zastanawiałem się co u stada wilków czy dobrze się im wiedzie i czy te, które zostały na straży groty czy sprawują dobrze sprawunki. Wiedziałem, że nie byłem częścią tego świata i dawno straciłem w sobie tą ludzką namiastkę człowieczeństwa. Jednak zacząłem zastanawiać się co tak naprawdę tu robię, bo tylko chce być blisko niego, a tak naprawdę on przyjeżdżał do mnie. Lecz teraz rozumiem dlaczego był taki zmęczony gdy do mnie przyjeżdżał, bo dużo tak naprawdę omijał z ludzkiego życia jak jedzenie czy odpowiedni sen na łóżku. Uśmiechnąłem się nie mogąc oderwać od niego. Teraz to ja byłem jak on tylko ja dosłownie mieszkałem w jego domu gdy on przybywał do lasu, który poniekąd też był moim domem od kilkunastu lat.
-Już gotowe? - spytałem zerkając na blat gdzie dalej chyba kroił coś.
-Jeszcze chwila, cierpliwości wilczku - podrapał mnie za uszkiem na co zamruczałem, bo uwielbiałem gdy mi dawał taką czułość. Posłusznie więc czekałem i patrzyłem się na jego ręce by patrzeć co dokładnie robi. Poniekąd mnie to interesowało, ale zbyt szybko nudziło. Nerwowo machałem ogonkiem po prostu rozglądając się wszędzie naokoło by znaleźć jakieś zajęcie, ale wszystko wyglądało na nudne. Nawet nie zauważyłem kiedy przed moimi ustami pojawił się kawałek szynki tylko mój nos wyczuł go. Złapałem zębami za szynkę i wciągnąłem ją ekspresowo do ust. Oblizałem wargi gdyż była smakowita ta szynka i patrzyłem jak ją kroi. Gdybym tylko chciał mógłbym ją zgarnąć i ekspresowo zjeść jako wilk, ale powstrzymywałem się od tego zachwiania. Po długim czasie oczekiwania nareszcie mogliśmy zjeść więc wziąłem się za pochłanianie śniadania.
-Smaczne - wymruczałem będąc napchany aż mi brzuszek zrobił się większy, bo zjadłem sporo tych kanapek.
-To się cieszę! - uśmiechnął się do mnie i zaczął sprzątać, a ja ciekawsko zacząłem oglądać swój ogon oraz dotykać swych uszu chcąc się o tym coś dowiedzieć, ale niestety nic mi to nie mówiło. - Dziś pełnia - mruknął cicho, a ja spojrzałem przez okno. Może to jest związane z pełnią iż zmieniam się całkiem już w wilka. Nie chciałem zmieniać się całkiem, bo chciałem jeszcze być przy nim, a jako wilk on mnie nie rozumie. Jedynie mógł się domyślać o co mi chodzi, a to nie było fajne.
-Yhym - mruknąłem na jego słowa i oparłem głowę o blat czując się źle z tym.
-Co się dzieje? - pogłaskał mnie po włosach i za uszkiem.
-Cco jeśli zmieniam się całkiem w wilka? - spojrzałem na niego załzawionymi oczami.
-Erwin lubię cię za to jaki jesteś nie ważne pod jaką postacią choć w tej lepiej cię rozumiem, ale najważniejsze jest to byś ty czuł się dobrze we własnym ciele - oznajmił wpatrując się we mnie swoimi brązowymi oczami w których potrafiłem się utopić i wpatrywać tak cały czas, ale nie dał mi tej możliwości.
-Rozumiem - mruknąłem cicho, bo miałem wrażenie, że on potrzebuje tego abym mu odpowiedział. Poczułem jak znów mnie pogłaskał i gdzieś poszedł. Nie wiedząc co ze sobą zrobić po prostu wziąłem autko by nim pojeździć sobie po mieszkaniu gdyż to była jedyna na tyle ciekawa rzecz, która nie powodowała, że się natychmiast nudziłem. Poszliśmy na spacer, a że miałem problem z moimi wilczymi częściami ciała to byłem jako wilczek aby nie robić zbytnio dużej sensacji wśród ludzi. Mimo że mi się podobało to jednak nie było tak fajnie, bo nie mogłem z nim rozmawiać otwarcie jedynie słuchałem tego jak on mówi do mnie. Nie wiedziałem kiedy czas tak szybko przeminął, a po obiedzie on powoli zaczął przygotowywać się do pracy. Oznaczało dla mnie to, że będę musiał zostać na noc w tym dużym domu gdzie jest tyle osób i ten wredny chińczyk. Nie mam zamiaru kolejny raz pozwolić na to aby mną rządził, bo Grzesiowi się to nie podobało i nie był z tego powodu szczęśliwy. Machałem ogonem widząc jak poprawia mundur i obserwowałem go uważnie widząc jak przykłada uwagę do najróżniejszych szczegółów.
-Jesteś gotowy? - padło pytanie ze strony Monte więc wziąłem autko w dłonie by pokazać, że biorę je - No dobrze rozumiem niech ci będzie, ale masz pilnować i nie zgubić go!
-Dobrze! - machnąłem ogonem szczęśliwy, że mogę wziąć i zdziwiłem się gdy położył przede mną torbę.
-Włóż go do torby - powiedział, a ja niepewnie wsadziłem do niej pilot i samochód, jednak widząc w jej kilka moich rzeczy ciekawskim wzrokiem spojrzałem w jego oczy - kilka twoich rzeczy do tego aby jutro się ubrać oraz piżama do spania.
-Po co mi? - spytałem cicho gdyż nie podobało mi się, że tyle rzeczy mi spakował.
-Abyś miał na wszelki wypadek - odpowiedział na mnie pytanie i pogłaskał mnie - chcesz coś jeszcze wziąć?
-Tak, ciebie - odparłem i widząc jego minę zachichotałem cicho, bo chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
-No niestety nie jestem uwzględniony w pakiecie tu trzeba dopłacić - czy właśnie on mi mrugnął okiem. Uszy mi oklapły gdyż czułem jak się rumienie przez niego - dobrze ubieraj buty i idziemy.
-Mhm - mruknąłem wstając z kanapy i ruszyłem do drzwi gdzie były moje buty. Grzesiu stał za mną, a ja machałem ogonem cały czas. Czekałem aż zamknie drzwi i weźmie mnie na rączki więc wyciągnąłem je w jego stronę.
-Powinieneś pokonać ten strach ze schodami - oznajmił, ale dobrze go rozumiałem, że może być to problematyczne w poruszaniu się po mieście, bo gdziekolwiek nie idziemy tam są schody. Po niektórych chodzę, bo nie czuję jakoś zagrożenia, ale widząc ile jest w dół po prostu jestem przerażony. Poczułem jak mnie bierze na ręce więc od razu wtuliłem się w jego klatkę piersiową i zacząłem pomrukiwać gdy on schodził ze mną i torbą w dół. Nie należałem chyba do najlżejszych, ale wolałem jego ramiona niż po prostu godzinę spędzić na zejściu po schodach w dół. W górę szło mi lepiej gdy trzeba było w dół to mnie paraliżowało. Wsadził mnie do samochodu i położył na moich kolanach torbę więc zapiąłem pasy gdy on wsiadł na miejsce kierowcy. Droga do tego dużego domu minęła dość szybko i bałem się trochę. Nie chciałem z nimi zostawać, ale wiedziałem, że nie może mnie wziąć ze sobą.
-Ale z rana po mnie przyjedziesz? - spytałem cicho i zerknąłem niepewnie na niego.
-Tak przyjadę po ciebie po śniadaniu u pana Kuia.
-Nie przed? - mruknąłem, bo nie chciałem tak długo.
-Niestety nie dam rady przed - oznajmił na co westchnąłem, ale skinąłem głową, że rozumiem. Nim się obejrzałem wjechaliśmy przez garaż na dół gdzie ktoś był - dziękuję, że może tu zostać - nie rozumiałem dlaczego mu dziękuję, bo jedynie ten mężczyzna sobie grabił cały czas.
-Nie dziękuj tylko zanieś go i jego rzeczy do pokoju Nicollo - oznajmił, a ja zerkałem na mężczyznę, który trzymał coś w dłoniach i nie zaszczycił swoim wzrokiem nawet nas.
-Dobrze - mruknął w odpowiedzi - tylko jest delikatny problem z jego wyglądem.
-Niby jaki? - prychnął, ale nareszcie podniósł głowę znad książki, a mój ogon nerwowo poruszał się na boki - Oł taki - zmrużył powieki co zauważyłem i podniósł się z fotela na którym siedział - myślę, że nie będą problemem te dodatki - dotknął mego ogona czego nie spodziewałem się w ogóle. Warknąłem na mężczyznę i odsunąłem się szybko stając za Grzesiem.
-To dobrze, ale mam nadzieję, że nie będziecie jechać na żadne banki - burknął cicho, a chińczyk pokazał mu dłonią na górę. Ruszyłem za nim nie chcąc zostawać sam na sam z niskim mężczyzną i nerwowo machałem ogonem na boki wchodząc ostrożnie po schodach do góry. Nie zerknęliśmy nawet do salonu tylko ruszyliśmy do góry po schodach i już wiedziałem, że w dół będzie ciężko mi zejść, ale była barierka. Szliśmy korytarzem aż ktoś nie wyszedł z pokoju od razu w oczy wbiły mi się brązowe włosy i niebieskie oczy.
-Oooo Erwin - podszedł do mnie i zaczął głaskać za wilczym uchem, a ja mimowolnie przechyliłem głowę w bok gdyż uwielbiałem takie uczucie.
-Zostaw go Vasquez! - zdziwiłem się gdy usłyszałem jakby warknięcie ze strony Grzesia.
-Spokojnie Grzechu, bo ci pikawa siądzie, a jemu się to podoba!
-Nie podoba mi się to, że za dużo sobie pozwalasz względem niego! Zajmij się lepiej Albertem! - gdy powiedział te słowa nagle przestał mnie głaskać i zabrał dłoń.
-Zajmij się lepiej sobą Montanha! - burknął i trzasnął drzwiami na co popatrzyłem na Monte, który był widocznie zły. Chyba pierwszy raz go takiego widziałem.
-Monte? - mruknąłem cicho.
-Nic mi nie jest, chodź - jego ton głosu zmienił się bardzo szybko na ten przyjemny, który uwielbiałem najbardziej i machnąłem ogonkiem na boki. Ruszyłem za nim i nie wiedziałem co to jest za emocja, którą emanował.
-Grzechu nie bądź taki zazdrosny, bo niedługo to on się na ciebie rzuci! - zaśmiał się Dia, którego zauważyłem przed nami i szedł w naszym kierunku.
-Nikt o nic nie jest zazdrosny! Naruszył prywatną strefę Erwina!
-Oczywiście - puścił mu oczko aż mi uszy stanęły, bo nie do końca rozumiem co tu się dzieje. Jednak chyba z tego co rozumiem to Monte jest zazdrosny.
-Chodź Erwin - oprzytomniałem i ruszyłem szybko za nim wchodząc do jakiegoś zielonego pokoju.
-Cześć Grzechu i Erwin! - uśmiechnął do nas Nicollo więc odwzajemniłem jego uśmiech.
-Hej Kui kazał zostawić jego rzeczy u ciebie. Przypilnujesz go? Jedynie tobie ufam w tym wszystkim.
-Jasne będę miał oko na wilczka, a tobie co się stało Erwin?
-Nie wiem, ale pewnie się dowiemy - odpowiedziałem cicho na jego pytanie. Policjant do mnie podszedł i pogłaskał po policzku.
-Masz być grzeczny dobrze? - spytał cicho, a ja skinąłem głową na tak - Jade miłego wieczoru wam.
-Trzymaj się Grzesiek! - pomachał gdy do niego gdy wychodził, a ja stałem w miejscu nie wiedząc co robić - Siadaj Erwin chyba, że chcesz coś do jedzenia bądź picia albo gdzieś razem wyjść?
-A możemy? - spytałem cicho, a on skinął głową na tak.
-Nic nas nie blokuje tak naprawdę - odparł podnosząc się z łóżka na którym leżał - co chciałbyś porobić?
-Wiem! - mruknąłem podchodząc do torby i wyciągnąłem swoje autko - Pojeździć nim na zewnątrz!
-Grzesiek kupił ci zabawkowe Lambo?
-Tak? - odparłem niepewnie, ale podszedł do mnie pytając się wzrokiem czy może więc podałem mu je.
-Ładny rocznik choć trochę poobijany.
-Ściany Monte mi przeszkadzały - odpowiedziałem cicho, a on zaśmiał się.
-To wszystko wyjaśnia dobra chodź idziemy na ulicę to sobie pojeździsz!
Czy coś się wydarzy?
Czy znów Kuiowi odbije?
2381 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top