Rozdział 11. *

 Od samego rana chodziłam zdenerwowana. Dzisiaj miał mieć miejsce mój wielki występ, wielki dzień. Czekałam na tę chwilę naprawdę długo i wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik.

 Co chwilę dzwoniłam do mojej ekipy, upewnić się, że wszystko jest, tak jak to zaplanowałam. W każdym moim występie starałam się zaistnieć, nie tylko jako gwiazda, tylko jako. Olivia Tomlinson. Planowałam, realizowałam i dawałam fanom samą siebie. Zawsze starałam się, by było to moje show. Nie nadętego reżysera, czy szalonego kostiumografa. Wszystko miało się odbywać w zgodzie ze mną i tak właśnie było.

 Po raz kolejny powtarzałam kroki, nuciłam melodie, czytałam teksty piosenek, które wyrecytowałabym w nocy z pamięci. Na wyrywki. Mój brat całkowicie nie wiedział, co się dzieje, a reszta patrzyła na mnie jak na idiotkę, kiedy tańczyłam, robiąc sobie herbatę.

 To, że byłam zdenerwowana, było czystym niedomówieniem. Ja byłam chodzącą bombą zegarową, która może wybuchnąć, przy pierwszej lepszej zaczepce.

 — Liv usiądź spokojnie — zaśmiał się Niall, gdy jedliśmy obiad.
 — Nie mów mi co mam robić! — warknęłam — Za dokładnie pięć godzin i czterdzieści dwie minuty mam koncert! Będzie leciał na żywo, będzie tam tysiące fanów i najgorsze wy tam będziecie! — krzyknęłam i westchnięciem opadłam na krzesło, z którego nieświadomie wstała.
 — Nasza mała Livcia się boi — zagruchał Harry, na co zmroziłam go wzrokiem.
 — Mała to jest twoja pała — syknęłam, a wokół stołu wybuch śmiech.
 — A chcesz się przekonać. — Loczek poruszał sugestywnie brawami, a chwilę później mogliśmy usłyszeć krzyk chłopaka, którego pod stołem kopnął mój brat. — Ał, a to za co?!
 — Za miłość do ojczyzny — mruknął, a El siedząca obok niego cicho się zaśmiała.

 Od obiadu siedziałam u siebie w pokoju i wiedziałam, że zaczynam wariować. Świadomość, że ten występ musi być idealny, że będą tam chłopacy, że Louis może nie na mnie zawieść, przyprawiała mnie o dreszcze. Przysięgam, że w tamtym momencie niewiele brakowało, żebym odwołała cały ten występ.

 Nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo przerażała mnie obecność chłopaków. Przecież i tak wiem, że Louis oglądał każdy mój występ. Po prostu czułam, że ten musi być idealny, że tutaj nie mogę się pomylić.

 Właśnie zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby sportowej, gdy do mojego pokoju wszedł Niall wraz z dziewczyną mojego brata.
 — Hej — powiedziałam, uśmiechając się delikatnie w ich stronę. — Co was do mnie sprowadza?  — zaśmiałam się i wrzucając ostatnie rzeczy do torby, zamknęłam ją.
 — Ja tylko mówię, że będzie świetnie. — Niall puścił mi oczko i zniknął tak szybko, jak się pojawił. Pokręciłam zrezygnowaną głową i spojrzałam na El, która z uśmiechem rzuciła się na mnie łóżko.
 — Liv co się dzieje ? — spytała zmartwiona El, a ja poczułam, jak mi się robi ciepło na sercu. Dziewczyna była cudowną przyjaciółką i zawsze mogłam do niej zadzwonić, nawet z najgłupszymi problemami. Za to właśnie kochałam tę szaloną brunetkę.
 — Nic — westchnęłam cicho i położyłam się obok niej.
 — Blondi nie ze mną te numery. Przecież każdy widzi, że coś jest nie tak. Nie rozumiem, co się dzieje mała, przecież to nie jest twój pierwszy występ. — Zaśmiałam się cicho na określenie, którego użyła dziewczyna. Był kiedyś taki moment, w którym nienawidziłam swoich włosów i robiłam wszystko by zmienić ich kolor, jednak wiele farb nie przyjmowało się na nich, a rozjaśnianie i ściąganie koloru, było dla mnie po prostu zbrodnią dla nich, więc zaprzestałam tych prób, bo nie miało to większego sensu.
 — Ale pierwszy raz Louis będzie na moim koncercie. — Przerwałam jej wypowiedź i wiedziałam, że teraz nie ma odwrotu. — A co jeśli mu się nie spodoba? Chce, żeby był ze mnie dumny. To dzięki niemu poszłam do tego durnego programu. W końcu go odzyskałam, El, nie chcę, żeby żałował tego, ze znowu jestem obecna w jego życiu. Pamiętam, jak w przedszkolu był na moim pierwszym występie. Dla większości były tylko głupie piosenki o zwierzątkach w zoo, ale nie dla niego. Patrzył na mnie tak wesoło. Było widać, że był ze mnie dumny i to strasznie. Chce to zobaczyć jeszcze raz. Jest moim bratem, a ja po prostu nie chcę go zawieść. — Eleanor objęła mnie mocno ramieniem i przytuliła do siebie, co od razu odwzajemniłam.

 — Kochanie, on nie mógłby być tobą zawiedziony. Zrozum to. Louis zawsze był z ciebie dumny i to się nie zmieni Liv. Nigdy — powiedziała i poczułam jej usta na moim czole. —Nawet nie wiesz ile razy, mówił jak to cudownie, że w końcu zobaczy cię na żywo i jak żałuje, że wcześniej to się nigdy nie zdarzyło. On już jest z ciebie dumny Liv i nic tego nie zmieni, a jeśli tak to go skopie — zaśmiał się cicho, a ja do niej dołączyłam.
 — Kogo skopiesz? — Z uśmiechem spojrzałam w stronę drzwi, w których framudze stał Lou.
 —Ciebie kochanie — zagruchała jego dziewczyna, a ja widząc jego zdezorientowaną minę, wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
 — Ładnie to tak śmiać się z brata? — spytała ze złowieszczym uśmieszkiem, a ja wiedząc co się święci, szybko wstałam z łóżka i kiedy on do niego ruszył, ja uciekłam przez drzwi na dół. Zaczął mnie gonić po pokoju. Brunet zaczął mnie gonić po całym domu, a ja próbując go zgubić, niefortunnie wpadłam na Zayn'a.

 — Hej — powiedziałam cicho, rumieniąc się. Spojrzałam w piękne, brązowe tęczówki bruneta i czułam, jakbym mogła przez nie spojrzeć w jego duszę. Ramiona chłopaka mocniej owinęły się w mojej talii i widziała, że chciał coś odpowiedzieć, jednak naszą chwilę przerwał mój brat.

 — Osz ty... — wskazał na mnie palcem, jednocześnie mrużąc oczy, co wyglądało komicznie. Zayn głośno się zaśmiał i puścił mi oczko, po czym upewniwszy się, że nie upadnę, postawił mnie na podłodze i odszedł w kierunku kuchni, a ja poczułam, jakby całe ciepło z pokoju nagle wyparowało.

 P.O.V Louis

 Dokładnie za trzy minuty miał się odbyć koncert Liv. Byłem tak podekscytowany, że pewnie nie wyróżniałem się niczym od tłumów oczekujących, aż moja siostra wyjdzie na scenę.

 Razem z chłopakami i El siedziałem w loży V.I.P i obserwowałem, co się dzieje na widowni, która wydawała się o wiele za mała, żeby pomieścić tysiące tych ludzi.

 Dziewczyny, chłopacy, dzieci, nastolatki, dorośli. To było coś niesamowitego. To dziwne, ponieważ sam widziałem ten widok średnio kilka razy w tygodniu, jednak miejsce, w którym się znajdowałem, całkowicie zmieniło moją perspektywę. Ci ludzie, to miejsce, po prostu to wszystko, pokazuje, jak moja siostra wiele osiągnęła, sama, bez mojej pomocy. Nie rozumiem, jak ktoś miałby nagle zmienić zadnie o jej twórczości i zarzucić jej powiązania ze mną.

 Ominąłem setki jej koncertów i mam zamiar to zmienić. Od teraz nie pozwolę jej, by występowała beze mnie. Przegapiłem moment, w którym się rozwijała i mam przed sobą gotowy efekt, który całkowicie szokuje człowieka.

 Byłem strasznie dumny z tej małej brunetki, która całkowicie zmieniła swoje życie, robiąc jednocześnie to, co kocha.

 Nie mogłem uwierzyć, ze w końcu będę mógł zobaczyć ją na żywo. Nie w ekranie telewizora czy tabletu. Za każdym razem miałem cholerne poczucie winy, że nie mogę jej wspierać osobiście i wielkie poczucie dumy, że to właśnie moja siostra.

 W jednej chwili wszystkie światła zgasły, a na arenę przedostały się kłęby dymu. Nagle rozbłysł jeden reflektor, ale nie świecił na scenę tylko w niebo. Wszyscy automatycznie wnieśli głowy do góry, a naszym oczach ukazała się blondynka, która siedziała na drewnianej huśtawce, ozdobionej kwiatami.

 Właśnie rozbrzmiały akordy ostatniej piosenki, którą moja siostra grała na gitarze klasycznej. Cała arena nagle wyciągnęła zapalone neonowe lampki i zaczęła nimi machać w rytm piosenki.

 Ten niesamowity widok w niczym nie mógł się równać z tym na ekranie telewizora. Każdy rząd rozświetlał się innym kolorem lampki, przez co wiedziałem, że ta tradycyjna akcja koncertowa, którą zapoczątkowała moja siostra na swoim pierwszym koncercie.

 Wpatrzony w scenę obserwowałem jak Liv poddaje się muzyce. Widziałem, jak ogarnia ona jej ciało i wprawia je w ruch. Wiedziałem, że w tym momencie ona i jej twórczość staje się jednością, że sama z siebie jest dumna, a jej uśmiech majaczący na jej twarzy mówił, że ona sama jest dumna z tego koncertu. Jednak nawet ona nie była tak dumna sama ze siebie, jak ja z niej.

 Właśnie w tym momencie było widać, że żadne z naszej szóstki nigdy nie było na jej koncercie, przez co poczułem się trochę gorzej. Po ostatnim chwycie zagranym przez Liv znów wszystkie światła zgasły, a gdy je na nowo zapalono. Scena była pusta.

* rozdział poprawiony

Stwierdzam, że musiałam trochę odetchnąć po tych maturach i wziąć się w garść. Podanie na studia jednak nie jest takie przyjemne jak do liceum.

Miłego czytania.

Buzi, Andzia ♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top