v a g a r y

vagary

(n.) an unpredictable instance, a wandering journey; a whimsical, wild, or unusual idea, desire, or action

yongguk nie mógł się oprzeć wrażeniu, że mogliby skręcić klimatyzację, bo wchodząc na salę przylotów, z rozgrzanej płyty lotniskowej, czuł jak kropelki potu skraplają się na jego skórze. przecisnął się przez bramki przeznaczone dla obywateli. był całkiem zadowolony, że udało mu się uniknąć kolejki, która ciągnęła się aż pod same wejście na lotnisko.

rozejrzał się dookoła. szczególnie przyjrzał się ławkom, na których siedzieli skuleni ludzie z nosami blisko ekranów telefonów i komputerów. bez skutku.

wtedy zadzwonił jego telefon.

— widziałem, że samolot już wylądował — usłyszał głos himchana. — dlaczego jeszcze ciebie nie ma? chyba się nie rozmyśliłeś, co? wsiadłeś do niego?

pytania, jak z karabinu.

dopiero wylądował, a ja dopiero wszedłem na lotnisko — odpowiedział, kryjąc rozbawienie. — mówiłem, że wezmę taksówkę. nie musieliście po mnie przyjeżdżać. jeszcze wiem, jak trafić.

— nonsens.

yongguk poczuł się jak paczka, którą trzeba jak najwcześniej przejąć, żeby przypadkiem nie zboczyła z kursu i trafiła pod właściwy adres.

— gdzie jesteście? przyjdę do was.

— koło jakiejś pomarańczowej budki — ej! cicho tam! rozmawiam przez telefon!

yonggukowi dużo te strzępki nie dały, ale mniej-więcej wiedział, gdzie mógł ich szukać. poza tym z daleka już widział ubraną na czarno sylwetkę w wielkich okularach i telefonem przy uchu, która starała się odgonić od siebie nerwowo podrygujących ludzi.

uśmiechnął się na ten widok.

jeszcze ostatni raz rozejrzał się dookoła, jakby czegoś szukając, ale nie znalazłwszy tego ruszył w kierunku grupki.

symboliczny krok do przodu. pierwszy od wielu miesięcy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top