9. Wpis dziewiąty (pt. II)

(...) nacisnęłam na klamkę i weszłam do pokoju. Siedziałeś na moim łóżku, opierając się  o swoją poduchę. W czasie mojej krótkiej nieobecności, zdążyłeś otworzyć czekoladę. Skrzyżowałam ręce na piersi i, z wymuszonym uśmiechem, oparłam się o drzwi. Twoja obecność tutaj, w taki dzień jak ten, nie pomagała mi w pozbieraniu myśli.
- Justin co tu robisz? - postanowiłam przerwać, dla mnie, niezręczną ciszę i odezwałam się pierwsza.
- W sumie to zobaczyłem przez okno, że leżysz tutaj sama, a że ja nic nie robiłem to postanowiłem się z tobą spotkać. - powiedziałeś to z takim cudownym uśmiechem.... - ale widzę tez, że chyba coś się stało, co mała? - poklepałeś miejsce na łóżku obok siebie. Przez chwile zastanawiałam się, czy usiąść ale, nie chcąc wzbudzać podejrzeń, zajęłam miejsce obok ciebie.
- Stało, ale to raczej nie będzie twoja sprawa - mój głos był pozbawiony jakichkolwiek emocji. Widziałam, że nie spodobało ci się to co powiedziałam. Jako "twoja przyjaciółka" nie akceptujesz u mnie tego typu odpowiedzi. - albo w sumie będzie. - podniosłeś na mnie lekko zdezorientowany wzrok. - chyba muszę ci coś powiedzieć. - zaczęłam nerwów skubać koniec bluzy.
- Wiesz co ja w zasadzie też muszę ci o czymś powiedzieć - tym razem to ja się na ciebie spojrzałam z niemałym zdziwieniem. Czułam jak moje serce lekko przyspiesza bicia. Oby to nie było to, o czym myśle, pomyślałam.
- Nie mam pojęcia jak to powiedzieć... - zaczęłam mówić, jednak mi przerwałeś.
- Mam pomysł. Powiedzmy to oboje w tym samym czasie. - ten pomysł wydawał się być dobry. Pokiwałam twierdząco głową i westchnęłam, zbierając w sobie wewnętrzne siły, aby ci to powiedzieć.

Oby nie było za późno...

Odliczyliśmy we dwoje od 4 do 0 na zmianę, aż w końcu padły te słowa.

- Kocham cię
- Jestem z Melanie

W tym momencie pojawiły się dwa problemy. Pierwszym było to, że moje serce, albo raczej jego kawałki, leżą tam gdzieś pod twoimi nogami. Drugą było to, że dziwnie się na mnie spojrzałeś.
- Czekaj, co powiedziałaś? - otworzyłam szerzej oczy, nie spodziewając się, że cokolwiek usłyszysz.
- Emm... powiedziałam, że kichać mi się chce - sięgnęłam szybko po chusteczkę, dmuchając w nią nosa. Następnie wstałam, aby ją wyrzucić do kosza pod biurkiem. Chciałam teraz zanurkować pod kołdrę i dać upust wszystkim łzom, ale wciąż tu byłeś.

Wyszedłeś dopiero wieczorem. Odprowadziłam cię na dół do drzwi.
- Jeszcze raz, gratuluje związku z Melanie - uśmiechnąłeś się do mnie. W twoich oczach było tyle szczęścia. Dawno go tyle tam nie widziałam. To chyba o to mi chodziło. Zamknęłam za tobą drzwi i wbiegłam na górę, zamykając się w swoim pokoju. Tym razem nie hamowałam łez. Wtuliła się w poduchę, która wciąż pachniała tobą, i zamknęłam piekące od ciągłego płaczu oczy, czekając aż uda mi się zasnąć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top