4. Wpis czwarty
Dzisiaj miałeś mi pokazać Melanie. Nie miałam pojęcia jak zareaguje, ale wiedziałam, że się bałam i miałam czego.
Pierwszy raz od miesiąca poszliśmy razem do szkoły. Idąc koło ciebie walczyłam sama ze sobą, aby nie powiedzieć nic głupiego, lub żeby cię nie złapać za rękę. Cały czas opowiadałeś mi o Melanie. Do pewnego momentu słuchałam z szerokim, jednak sztucznym, uśmiechem na twarzy, tego co o niej mówisz. Jednak później przestałam. Przepraszam. Kiedy stanęliśmy przy bramie wejściowej, złapałeś mnie za ramie i pociągnąłeś mnie delikatnie do tylu.
- Co jest? - zapytałam cię, lekko zdziwiona twoim zachowaniem. Twoje źrenice się powiększyły, a oddech przyspieszył. Patrzyłeś się ślepo w jeden punkt. Spojrzałam w tą samą stronę i takim oto sposobem, dostrzegłam twój obiekt westchnień. Trzeba przyznać, że Melanie jest prześliczna. Jej długie, falowane włosy, w kolorze ciemnego brązu, swobodnie opadały na jej ramiona. Nawet z takiej odległości, mogłam zobaczyć przejrzysty błękit jej oczu. Do tego wszystkiego idealna figura, o jakiej każda z nas marzy. Podsumowując, kobieta ideał.
- Wow - te słowa opuściły moje usta, kiedy cały czas przyglądałam się Melanie.
- Już wiesz, o kim mowie - poczułam jak kładziesz swoje palce na moim podbródku, zamykając tym samym moje usta. Odchrząknęłam i spojrzałam się na ciebie.
- To teraz mi powiesz jak mam ci niby pomóc? - założyłam ręce na piersi, czekając na twoją odpowiedz. Przechyliłeś głowę lekko do boku i spojrzałeś w moje oczy. Czułam jak twój wzrok wypala dziurę w mojej twarzy, ale jakiś mi to nie przeszkadzało.
- Pomyślałem, że skoro ona jest kapitanem cheerleaderek, a mają teraz nabór do drużyny...
- Nie, Justin tylko nie to... - jęknęłam puszczając ręce luźno, wzdłuż tułowia.
- Mogłabyś dołączyć do drużyny i zaprzyjaźnić się z Mel - miałeś gotowy cały plan. Od A do Z. Widziałam to w twoich oczach. Twój niepewny uśmiech, skierowany w moją stronę, był uroczy.
- Nie ma mowy. Nie będę bawiła się w takie idiotyzmy - prychnęłam pod nosem, a następnie odwróciłam się, z zamiarem wejścia do szkoły. Twoje dłonie były jednak szybsze. Złapałeś mnie z nadgarstki, nie pozwalają mi wykonać następnego kroku.
- Steph proszę. Potrzebuje twojej pomocy. To pierwsza dziewczyna do której boje się zagadać! Raz jak próbowałem to się cały spociłem i zacząłem się jąkać, jeszcze zanim do niej podszedłem! Nie dam ra... - widząc jak bardzo przeżywasz tą rozmowę, jak i sam temat niejakiej Melanie, moje serce miękło.
- Justin! - powiedziałam nieco głośniej, aby skupić twoją uwagę na mnie.
- Steph proszę... - twój błagalny ton i smutne oczy, trafiły jak świeżo naostrzona strzała w moje serce. Tak bardzo nie chce ci pomagać w zdobyciu tej dziewczyny. To ja chciałam być tą, o której względy będziesz tak zabiegał... jednak tym razem rozum wygrał walkę z sercem.
- Niech będzie - mruknęła cicho pod nosem, sama do końca nie wiedząc, źe to powiedziałam.
- Co - zapytałeś mnie zdziwiony, nie wiedząc czy się już cieszyć czy nie. Rozejrzałam się dookoła i lekko westchnęłam.
- Powiedziałam... - przełknęłam gule w gardle i zamknęłam na sekundę oczy, aby przetrawić to, co zaraz powiem drugi raz - powiedziałam, że ci pomogę - ten cudowny szeroki, uśmiech wkradł się na twoja twarz, a w oczach pojawiły się iskierki szczęścia.
- Dziękuje! - przytuliłeś mnie mocno, dając mi tym gestem tak niesamowicie dużo szczęścia - Jutro jest przesłuchanie do drużyny, o 15:00 na sali sportowej! - krzyknąłeś, biegnąc w stronę szkoły. Ja nadal stałam w tym samym miejscu zastanawiając się nad jednym : Co ja kurwa zrobiłam?!
Oby Melanie była tego warta Justin, bo robie to tylko i wyłącznie dla twojego szczęścia...
***************
Jeśli podoba ci się taka forma opowiadania, mojego autorstwa, to zostaw po sobie jakiś komentarz oraz gwiazdkę!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top