17. Wpis siedemnasty (pt. I)

Sobota 9:30
Wbiegłam szybko do swojego pokoju i zaczęłam poszukiwania stroju kąpielowego. Lucas ma być u mnie za 20 minut, a ja jestem w kompletnym proszku... cała ja. Nareszcie udało mi się go odkopać. Wzięłam go w dłoń i szybkim krokiem udałam się do łazienki. Jak najszybciej go na siebie założyłam, ubrałam na to krótkie spodenki, czarna, krótszą bluzkę i cienką, przewiewną, brązową narzutkę. Na głowę założyłam okulary przeciwsłoneczne, do torby wrzuciłam na końcu jeszcze krem i dwie butelki wody. Na wszelki wypadek, jakby Lucas nie wziął. Nim się obejrzałam usłyszałam pukanie do drzwi. Sprawdziłam szybko zegarek i to na pewno był on. Zeszłam na dół, chcąc mu otworzyć, jednak moja mama ponownie zrobiła to za mnie. Ona lubi chyba otwierać drzwi moim znajomym.
- Dzień dobry proszę pani, ja po... - chcąc pokazać swoją obecność, szybko się straciłam.
- Po mnie, raczej to jedyna opcja - zaśmiałam się, a Lucas posła mi cudowny, szeroki uśmiech. To jeden z tych, dla których miękną kolana.
- Tak, raczej jedyna - potwierdziła z uśmiechem moja mama, po czym życzyła nam dobrej zabawy i zniknęła w kuchni. Ubrałam buty, a na koniec wzięłam klucze z szafki. Ciagle czułam na sobie wzrok Lucasa, a kiedy zerknęłam w jego stronę, wiedziałam, ze moje przeczucie dobrze mi mówiło. Lucas z niewielkim uśmiechem obserwował każdy mój ruch. Nie zwracając na to uwagi, stanęłam przed nim, z szerokim uśmiechem, gotowa do wyjścia.
- Już? Gotowa? - pokiwałam głową a następnie otworzyłam drzwi. Przepuściłam chłopaka, zamykając je za nami. Kiedy się obróciłam pakowałeś do bagażnika torbę Melany. W momencie kiedy wyłoniła się i ona, nie mogłam powstrzymać się od nie wywrócenia oczami. Lucas to zauważył, przez co się zaśmiał.
- Zgaduje, ze jej nie lubimy - słysząc to podniosłam do góry jedną brew i spojrzałam na niego.
- My? Ja nie lubię ale ty przecież możesz - chłopak pokiwał niechętnie głową.
- Jakoś nie jest w moim typie - ponownie tego ranka jego uśmiech sprawił, ze moje koła zmiękły. To dosyć dziwne bo zawsze tylko twój uśmiech tak na mnie działał...
- Może ta podwójna randka nie będzie taka zła - szepnęła pod nosem, jednak Lucas to usłyszał. Od razu spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Podwójna randka? - widząc jego minę cicho się zaśmiałam.
- Zapomniałam wspomnieć, że zapraszam cię na drugą randkę? - jego mina mówiła, ze zbytnio nie wie co się dzieje - to teraz już wiesz Lucas - nie dając mu szansy na odpowiedz złapałam go za dłoń i zaprowadziłam do twojego samochodu. Wyliczyłeś pod nosem czy aby na pewno wszystko wziąłeś. Kiedy tylko stanęłam obok ciebie poczułam twoje perfumy. Byłeś tak zaaferowany pakowaniem, ze nawet nas nie zauważyłeś, wiec postanowiłam wbić ci się między słowa.
- Steph i Lucas są - podniosłeś na nas wzrok tak, ze nasze spojrzenia skrzyżowały się ze sobą.
- Hej! Ehm kurde, Justin jestem miło mi cię w końcu poznać! - wyciągnąłeś dłoń w stronę Lucasa, z szerokim, cudownym uśmiechem.
- Mnie tez - Lucas podał ci dłoń i odwzajemnił uśmiech.
- Steph trochę mi o tobie opowiadała - uniosłeś znacząco jedna brew do góry i przeniosłeś wzrok na mnie. Lucas zrobił to samo, przez co lekko się spięłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top