How to become a teacher?

Park Jimin nigdy nie przypuszczał, że zostanie nauczycielem.

Od zawsze był beznadziejny z matematyki i innych przedmiotów ścisłych. Na wf czuł się poniżany przez swój niski wzrost. Bo przecież czternastoletni chłopczyk, który mierzył 155 centymetrów nie mógł grać dobrze w koszykówkę, prawda?

Całą podstawówkę był przez to poniżany, a kompleksy ciągnęły się za nim, jak cień. Nie lubił swojego ciała i siebie. Ale były dwie rzeczy, w których był dobry. Bo choć matematyka szła mu fatalnie, tak koreański zawsze był dla niego banalny. Nie rozumiał, dlaczego inni z takim trudem przyswajają tajniki ich rodzimego języka i czemu poezja, która dla niego była piękna, była dla nich nudna i niezrozumiała. Kolejne książki pochłaniał noc za nocą, podczas gdy jego rówieśnicy zachwycali się nowymi konsolami lub grali razem w piłkę nożną.

Jednak jego miłość do języka zwróciła mu się, gdy poszedł do liceum. Gdy inni zaczęli mieć poważne problemy na tym przedmiocie, on nie potrzebował się nawet na niego uczyć. Ale mimo tego, pojawiły się nowe problemy.

Nadal nienawidził wychowania fizycznego i wymigiwał się od niego za każdym razem, gdy przydarzyła się okazja. „Jesteś za niski, za wolny, za gruby, źle grasz" — te słowa spotykały z każdym razem, gdy jednak decydował się na to, by założyć biała koszulkę stroju sportowego. Z każdym razem uderzały w niego mocniej, aż w końcu postanowił zadbać o siebie. I tak właśnie odkrył swoją nową pasję, jaką był taniec.

Wieczory spędzane przy książkach zostały zastąpione intensywnymi treningami, które sprawiły, że jego ciało nabrało kształtów. Wyszczuplał, licząc na to, że chociaż teraz zostanie zaakceptowany przez uczniowskie społeczeństwo.

Nowy styl, idealne ciało i nowoczesny styl delikatnego tańca sprawił, że społeczeństwo już wydało werdykt.

Park Jimin po prostu nigdy nie miał szczęścia.

Jego serce wahało się między koreańskim, a tańcem. Miał plany, zostać dziennikarzem, napisać książkę, zostać znanym tancerzem. Ale wszystko to upadło naraz. Kontuzja kolana w ostatniej klasie liceum sprawiła, że musiał odrzucić marzenia o zostaniu tancerzem. Choć teraz kontuzja była już tylko wspomnieniem, a on wrócił do treningów, tak wtedy nabawił się niej tuż przed wyborem studiów. Pozostało mu dziennikarstwo, ale wtedy zwaliła się na niego kolejna katastrofa. Rodzice się rozstali się i nagle brakło pieniędzy na jego drogie studia. Chcąc robić coś co kocha, poświęcił się studiowaniu koreanistyki. Właśnie tak, trafił do tego dużego liceum w centrum Seulu.

To chyba oczywiste, że miał pewne obawy przed prowadzeniem zajęć z młodzieżą, którą przecież jeszcze nie tak dawno sam był. Bał się, że ta grupa również postanowi go nie zaakceptować i sprawić, że przeżyje prawdziwe Piekło.

Na szczęście dyrektor szkoły jak i większość nauczycieli okazali się bardzo przyjaźni. Bez problemu można było z nimi porozmawiać na różne tematy, niekoniecznie ograniczając się jedynie do tego, co dzieje się w szkole. Już na pierwszy rzut oka było widać, że są dla siebie bliscy, niczym druga rodzina.

Jeżeli Jimin miałby wybrać jednego z nich, który najbardziej przypadł mu do gustu, zdecydowanie byłby to Kim Namjoon. Przyjazny nauczyciel biologii wręcz od razu postanowił przygarnąć go pod swoje skrzydła, opowiadając o całej szkole. Dzięki niemu, Park był pewien, że nie pomyli nazwiska żadnego z nauczycieli, ani zdecydowanie nie zabłądzi w szkole.

— Jak tam pierwsza lekcja, profesorku? — zagadał do niego od razu, kiedy przekroczył próg pokoju.

— Myślałem, że będzie o wiele gorzej — odpowiedział, drapiąc się delikatnie po karku.

— Rozwiń — zaproponował. Z natury był bardzo ciekawski, dlatego nie mógł odpuścić sobie okazji, na małe ploteczki z nowym nauczycielem. W końcu zawsze to, co nowe budziło zainteresowanie.

— Pierwszaki chyba bały się tak samo, jak ja — zaśmiał się.

Stali jeszcze w pokoju nauczycielskim, w którym znaleźli się jedynie po to, by zamienić dzienniki.

—  Teraz czeka mnie jeszcze 2A na koniec — poinformował, chowając pod pachę obity w czarny materiał dziennik. — Miałem z 1B, 1C, 2D, 3A i chyba 3B — wyliczył.

— Och, 3B — westchnął. — Nasi ulubieńcy.

— Wydali się mili — zaprzeczył.

— Nie poznałeś jeszcze prawdziwego oblicza Taehyunga i Jeongguka — oznajmił wyższy.

— Znaczy? — dopytał, a do jego głowy zawitała scena z lekcji, jak dwaj chłopcy z ostatniej ławki posłali w jego kierunku żart, od którego na odległość bił podtekst.

— Jeszcze się przekonasz — zaanonsował, zbierając ze swojego stanowiska wszystkie papiery i kierując się ku wyjściu. — Pierwszy dyżur już za sobą?

— Dopiero jutro — odparł Park, ponownie drapiąc się po karku. Było to jego sposobem na niezręczne sytuacje.

— To chodź, pokażę ci jaką moc mają nauczyciele — zaśmiał się, gestem ręki pokazując szatynowi, by podążył za nim i wyszedł na korytarz. — Poślijmy jakiegoś przestraszonego pierwszaka po bułkę do sklepiku.

• • •


Następnego dnia, kiedy tylko niebieskowłosy przekroczył próg szkoły, nie mógł się doczekać trzeciej godziny lekcyjnej, na której znowu będzie mógł zobaczyć nowego nauczyciela. Dwie pierwsze lekcje ciągnęły się dla niego tak jak zawsze, ale po raz pierwszy był uśmiechnięty, gdy dzwonek zadzwonił, mówiąc tym samym, że nadeszła godzina koreańskiego.

— Panie i panowie, podziwiajcie, bo o to wielki Kim Taehyung cieszy się, że w końcu zobaczy swojego nowego crusha — zaśmiał się szatyn.

Kim przekręcił jedynie oczami, po czym posłał przyjacielowi znudzone spojrzenie. Nie zamierzał mu odpowiadać, grzecznie czekając aż nauczyciel wreszcie przyjdzie i otworzy klasę. Nim się obejrzał, Park biegł już pod salę, po raz kolejny się spóźniając.

— Jestem! — oznajmił, stając przed drzwiami, po czym otworzył je kluczykiem, wpuszczając wszystkich do środka.

Taehyung specjalnie poczekał, aż cała klasa znajdzie się w środku, aby przez ten cały czas przyglądać się mężczyźnie. Kiedy ostatni z uczniów przekroczył próg, on odbił się od ściany i stanął naprzeciwko Parka, patrząc na niego z góry.

— Nie ładnie się tak spóźniać, proszę pana. Ktoś w końcu będzie musiał dać panu nauczkę — szepnął, po czym również zniknął we wnętrzu klasy.

Z pozoru wszystko wyglądało tak jak dzień wcześniej. Spocony nauczyciel znowu położył dziennik na biurko, ale niestety tym razem nic nie spadło na ziemię i Tae nie mógł obserwować jak materiał idealnie opina jego pośladki. Zamiast tego zaczęła się zwyczajna lekcja języka koreańskiego.

Jimin sprawdził obecność, po czym podyktował wszystkim temat i zaczął o nim opowiadać. Oczywiście, Taehyunga ani trochę nie obchodziła luźna interpretacja jakiegoś wiersza, jednak nie potrafił nie słuchać głosu szatyna. Był dla niego niczym piękna melodia, której dźwięk uspokajał go jak nic innego. Jednocześnie jednak potrafił sobie wyobrazić jak nauczyciel mówi tym tonem zupełnie inne rzeczy.

— A ty, Taehyung? Co sądzisz o tym wersie? — spytał nauczyciel, patrząc prosto na niebieskowłosego, którego jakby w tym momencie wyrwał z pewnego transu.

— Wersie? — Wzrok Kima powędrował na przyjaciela, który jedynie zasłonił ręką usta, aby nie wybuchnąć śmiechem. — Mógłby go pan jeszcze raz powtórzyć?

— "Mówią, że na świecie da się żyć
i tak należy sądzić.
Mówią, że na świecie da się żyć.
W gałęziach, z których opadły kwiaty i liście,
szeleści wiatr."

Słowa niższego dotarły do Taehyunga, który ze strachem w oczach spojrzał na przyjaciela. Jak on nienawidziła wierszy.

— Umm — stęknął, drapiąc się nerwowo po karku. — To jest bardzo ciekawe, bo mianowicie chodzi o to, że... — mruknął. — Podmiot liryczny myśli o tym, że... — ciągnął, nie mając zielonego pojęcia, co powiedzieć.

Nauczyciel westchnął, unosząc się znad krzesła. Niebieskowłosy przełknął ślinę, podczas gdy szatyn zaczął kierować się w jego stronę pewnym, ale zarazem delikatnym krokiem.

— Drodzy uczniowie — zaczął, stając obok Kima. Położył dłoń na jego ramieniu, odwracając się w kierunku klasy. — Oto jest idealny przykład błazna klasowego — rzekł, co wywołało chichot wśród większości uczniów. — Nie wiem, czy jego zaniemówienie było spowodowane myślami, które krążyły wokół jakiś pięknych kobiet czy też zwykłą niewiedzą, ale zakładam to pierwsze, bo wiersz jest naprawdę prosty.

Park ideał król riposty Jimin.

— W każdym razie, następnym razem uważaj i myśl, Taehyung — Uśmiechnął się, ponownie kierując się w stronę biurka, dzięki czemu młodszy miał widok na jego idealne pośladki. — Ale wytrzyj za karę tablicę po lekcji.

• • •

Niebieskowłosy przełknął z trudem ślinę, kiwając nieznacznie głową. Przecież nie mógł się przyznać przed całą klasą, że po prostu zatracił się w melodyjnym głosie Parka. Nie mógł również powiedzieć, że nie myślał o jakiś kobietach, tylko również o nowym nauczycielu.

Jedynie Jeon, siedzący obok miał ochotę wybuchnąć śmiechem, ponieważ tylko on wiedział, co chodziło Kimowi po głowie. Po prostu przez tyle lat zdążył go poznać wręcz na wylot. Dlatego wiedział, że niebieskowłosemu po głowie chodził tylko i wyłącznie Jimin, albo po prostu jego tyłek.

Reszta lekcji na szczęście minęła dla Taehyunga spokojnie, bez żadnych wyrywkowych pytań. Jednak ani na chwilę nie zapomniał o tym, co ma zrobić po lekcji i w głębi duszy bardzo się cieszył z tego powodu. W końcu miał okazję zostać po raz pierwszy sam na sam z nowym nauczycielem.

Wreszcie zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec lekcji. Wszyscy uczniowie zaczęli wychodzić z klasy w jak najszybszym tępie, aby w końcu znaleźć się na korytarzu i chociaż przez chwilę pooddychać powietrzem, które nie zawiera kredy.

Kiedy ostatni chłopak przekroczył próg pomieszczenia, Taehyung przejechał językiem po swoim kolczyku i powoli wstał z krzesła. Włożył obie ręce w kieszenie spodni i pewnym krokiem podszedł do biurka, przy którym siedział szatyn. Mężczyzna przeniósł wręcz natychmiastowo wzrok na delikatnie uśmiechniętego ucznia.

— Gąbka znajduje się przy tablicy — powiedział obojętnym głosem.

— Nie wydaje mi się — odparł, opierając dłonie o blat mebla. Ten ruch skutecznie powstrzymał Parka przed skupieniem się na dzienniku, aby spojrzeć w miejsce, gdzie rzeczywiście znajdowała się gąbka.

— Bardzo śmieszne, panie Kim. Zetrzyj tablicę i jesteś wolny — rzucił, po czym wreszcie schylił głowę, wracając do wcześniejszego zajęcia.

Taehyung posłusznie starł wszystko, co znajdowało się na tablicy gąbką, po czym odłożył ją na miejsce. Niespodziewanie Park poczuł ciepły oddech na karku, przez co jego oddech automatycznie się zatrzymał.

— Myślę, że te dwie gąbeczki, na których pan siedzi są o wiele lepsze w dotyku — wyszeptał, po czym tak po prostu zarzucił plecak na plecy i opuścił klasę, zostawiając szatyna w kompletnym osłupieniu.

............

[1600 słów]

Podobało się?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top