Gimme 5.

Tykanie zegara, który zawieszony był nad jego łóżkiem, rozchodziło się po sypialni, obijając się o jej ściany. Zasłonięte rolety blokowały dopływ słońca, sprawiając, że pomieszczenie wyglądało ponuro. Stos zeszytów spoczywał po jego lewej, a z prawej stał kubek wypełniony gorącą kawą. I choć o wiele bardziej wolał od tego napoju kakao, tak nieprzespana noc wymusiła na nim spożycie kofeiny. Jego ciemnobrązowe oczy śledziły z uwagą tekst kolejnego zadania domowego, które postanowił sprawdzić tego sobotniego popołudnia. Kolejna wzorowa uczennica, kolejna czysta piątka.

Przymknął oczy, rozmasowując skronie. Jego głowa pulsowała. Miał wrażenie, że wystarczy jeszcze tylko chwila, a sen porwie go w swoje ramiona. Ziewnął, przecierając oczy dłonią. Poprzednia noc była ciężka. Nękały go wydarzenia z piątkowego popołudnia, nie pozwalając na spokojny sen. Czuł na swoim ciele dotyk młodszego, jego palące usta na swojej szyi. Jego przeszywający na wskroś wzrok, i głos, który towarzyszył mu na każdym kroku. Większość nocy po prostu przeleżał z kołdrą naciągniętą pod samą brodę, nie potrafiąc skupić myśli na czymś, co nie dotyczyło Tae.

W końcu trafił jednak na zeszyt podpisany nazwiskiem Kim. Widząc również imię młodego chłopaka, który poprzedniego dnia zawitał w jego mieszkaniu, poczuł, jak jego serce automatycznie przyspiesza. Zacisnął wargi w wąską linię, przerzucając kartki zeszytu w poszukiwaniu odpowiedniej strony.

Kiedy znalazł odpowiednią stronę, na której znajdowało się zadanie, wziął kolejny łyk kawy, po czym chwycił w dłoń czerwony długopis, zaczynając czytać pracę.

Czym są dla mnie marzenia? Myślę, że najpierw trzeba zadać sobie pytanie, czym w ogóle są marzenia, Panie Park.

Widząc swoje nazwisko, zagryzł ze stresu dolną wargę. W co on sobie pogrywał?

Marzenia to nasze cele — mniejsze lub większe — których pragniemy, których pożądamy. Niektórzy dążą do ich spełnienia, inni jedynie czekają aż nastąpi cud. Czasem są to tylko małe zachcianki, czasem rzecz, która jest naszym skrytym pragnieniem, a czasem jest to coś, co może zmienić bieg naszego życia.

Każdy z nas ma marzenia i musisz się z tym zgodzić. Nie zawsze są one wielkie i często ludzie się z tym kryją, jednak zdarza się, że mamy je tylko, by mieć cel, by mieć do czego dążyć.

Więc czym dla mnie są marzenia? Na pewno jest nim pozbycie się mojego zmierzłego współlokatora, Hyunjina, pomyślne zdanie egzaminów, dostanie się na studia. Jednak od jakiegoś czasu moim marzeniem jesteś również Ty.

Oczy szatyna rozszerzyły się, a dłoń trzymająca długopis zaczęła się trząść. Naprawdę bał się czytać to zadanie.

Twoje pełne usta, które są tak cholernie kuszące. Chciałbym dowiedzieć się wreszcie, jak smakujesz, bo uśmiechając się tak niewinnie nakręcasz mnie coraz bardziej. Właśnie, najbardziej pociągająca jest w Tobie ta twoja niewinność i urocza nieśmiałość. Jesteś tak piękny i uroczy, a zarazem seksowny i pociągający, że momentami nie wiem, co z Tobą zrobić. Patrząc na ciebie, jak zarażasz uśmiechem cały świat, mam ochotę wycałować całą Twoją twarz i schować Cię w moich ramionach, jednak chwilę później potrafisz zakręcić tym swoim zgrabnym tyłkiem i pobudzić mnie do życia.

Jedna z jego dłoni powędrowała ku ustom, zasłaniając je swoją małą powierzchnią. Zaciskał kurczowo wargi, czując, jak gotuje się od środka. Jego policzki piekły, był rozpalony. Coś podpowiadało mu, że powinien przestać, wstawić po prostu jedynkę, jednak nie potrafił, słowa niebieskowłosego pochłaniały całą jego uwagę.

A Twoje pośladki... Nie wiem czy istnieje lepszy widok na tym świecie. Nie wiem również, czy specjalnie ubierasz do szkoły te obcisłe spodnie, ale wiedz, że wyglądasz w nich cudownie. Wiedz też, że kiedyś dopieszczę ten Twój cudny tyłeczek.

To zdanie mimowolnie wyrwało z jego ust westchnięcie. Zaczynał oddychać bardzo płytko, czując dziwne uwieranie tam w dole.

Także moim marzeniem jesteś Ty i kiedyś Cię zdobędę. A teraz, dostanę 5 za mój piękny wywód?

Nie panował już nad swoim ciałem. Nie wiedział, co się z nim dzieje, dlaczego głupie słowa Kima miały na niego taki wpływ. Przecież to mógł być tylko głupi żart, a jego ciało było rozpalone. Wystarczyło kilka słów, by wyprowadzić go z równowagi.

Początkowo zacisnął dłoń na udzie, wciągając powietrze ze świstem. Jednak wtedy uderzył w niego wstyd. Był nauczycielem, nie mógł pozwolić sobie na takie zachowania.

Czując, jak krew pulsowała w jego ciele, spływając do tego szczególnego miejsca, poderwał się z krzesła, szybko wychodząc z pokoju. Rzucił się ku łazience, jednak gdy tylko miał dotknąć klamki, w całym mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka.

Przeklął cicho pod nosem i automatycznie spojrzał w dół, zdając sobie sprawę, że ostatecznie może się przecież schować za drzwiami, pokazując jedynie swoją głowę. Wypuścił jeszcze głośno powietrze z ust i ruszył z miejsca równo z kolejnym dźwiękiem dzwonka.

Nie miał nawet ochoty na to, aby sprawdzić przez wizjer, kto stoi przed jego drzwiami. Zamiast tego po prostu przekręcił zamek i pociągnął za klamkę, chowając za nimi całe swoje ciało z wyjątkiem głowy. Niestety świat postanowił mu pokazać, jak bardzo nie lubi Park Jimina.

Oczywiście do mieszkania nauczyciela nie mógł przyjść nikt inny, jak Taehyung z delikatnym uśmiechem na twarzy. A on? Przecież nie mógł go tak po prostu nie wpuścić do środka. Prawda?

— Tae? Co tu robisz? — spytał, błądząc wzrokiem we wszystkie strony, aby tylko nie przyglądać się zbyt długo niebieskowłosemu.

Starać się ukryć podniecenie przed uczniem to jedno, ale ukrywać podniecenie przed uczniem, który teoretycznie sam je wywołał, to już inna sprawa.

— Miałem wrażenie, że się za mną stęskniłeś, więc postanowiłem wpaść — powiedział, uśmiechając się w taki sposób, że szatynowi wręcz uginały się nogi. Stał przed nim tylko jeden z wielu dzieciaków, których uczy, a miał wrażenie, jakby błaźnił się przed nie wiadomo kim. Ale co miał poradzić na to, jak działało na niego głupie, przenikliwe i tak cholernie gorące spojrzenie Kima? — A tak naprawdę to mam dobry pretekst, aby cię odwiedzić, hyung. Zostawiłem u ciebie swoją bluzę.

W tym momencie Park miał ochotę przybić soczystą piątkę ze swoim czołem. Rzeczywiście, zdjął z siebie odzienie, podarowane przez młodszego, po czym kompletnie zapomniał, aby mu je oddać. Jego błąd.

Nie miał siły na walkę z myślami i rozważanie za i przeciw, dlatego od razu otworzył szerzej drzwi, wpuszczając Kima do środka. Jednak instynktownie opuścił trochę za dużą koszulkę w dół, aby niebieskowłosy niczego nie dostrzegł. Nawet, jeżeli różnica w jego spodniach na chwilę obecną była dosłownie minimalna.

— Cały czas nie jestem pewien, czy powinieneś mówić do mnie w ten sposób — wyszeptał, zagryzając delikatnie swoją wargę.

Taehyung nie byłby sobą, gdyby nie zauważył tego drobnego gestu, który automatycznie sprowadził jego wzrok do poziomu pełnych ust Jimina. Zdecydowanie to był jeden z tych wielu momentów, w jakich miał ochotę zwyczajnie przycisnąć go do ściany i pocałować tak, że starszy nie zapomniałby tego pocałunku do końca swojego życia. Jednak ciągle była jedna, jedyna przeszkoda. Taehyung zwyczajnie nie chciał go przestraszyć.

— A co? Kręci cię, jak mówię do ciebie "proszę pana"? Albo "panie Park"? — spytał, przejeżdżając językiem po swoim kolczyku.

Szatyn przez pewien moment miał wrażenie, że naprawdę jęknie przez to, jak nazwał go młodszy. Przed jego oczami natychmiast pojawiła się treść zadanej pracy domowej, a jego dłonie zacisnęły się mocniej na udach. W tamtej chwili bardzo pragnął, aby Taehyung nie zauważył tego, jak bardzo jego oddech był przyśpieszony.

— Po prostu... — wydukał, napotykając wzrok Kima i zwyczajnie zatonął. Nauczyciel koreańskiego nie pozwalał sobie na to, aby zgubić przecinek, czy zapisać coś niepoprawnie na tablicy, a wystarczyło jedno spojrzenie w oczy niebieskowłosego, żeby zapomniał wszystkie zasady języka oraz swoje własne imię. Ciemne tęczówki ucznia były czymś, co wciągnęło go w drogę bez powrotu, zabierając możliwość racjonalnego myślenia. Podczas trwania kontaktu wzrokowego on zwyczajnie nie potrafił skupić się na niczym innym, oprócz palącego spojrzenia Taehyunga. — Ja jestem twoim nauczycielem, a ty moim uczniem i...

— I jesteśmy po zajęciach, a obecnie jest weekend. Teraz jesteśmy w twoim mieszkaniu, a nie w szkole, więc nie jesteś w pracy oraz obecnie nie jesteś moim nauczycielem, tylko zwyczajnie, cholernie uroczym facetem, którego mogę oglądać godzinami — mruknął, robiąc nieznaczny krok w stronę szatyna.

— Taehyung, przestań — powiedział, czując jak na jego policzkach pojawia się soczysta czerwień.

I chociaż nie ważne jak bardzo by się zapierał, i jakie słowa mówiłby w jego kierunku, ciągle nie potrafił się odsunąć w momencie, w którym tors Tae był tak cholernie blisko, a jego usta coraz bardziej zbliżały się do jego ucha. W takiej chwili potrafił jedynie oddychać zdecydowanie zbyt szybko.

— Czytałeś już moją pracę domową? — szepnął swoim niskim głosem, przez co po całym ciele niższego przeszły dreszcze. — Hm, Jiminnie?

— Tak — przyznał się.

Miał wrażenie, że od mocnego zapachu perfum młodszego po prostu odleci, więc instynktownie ułożył dłonie na klatce piersiowej wyższego, zaciskając palce na jego koszulce. Wiedział, że na twarzy Kima w tym momencie pojawił się szeroki uśmiech, ale w końcu nie mógł sobie pozwolić, żeby paść przez jego zapach. Chociaż z jednej strony miał ochotę przez niego mdleć, z drugiej miał ochotę czuć Kima na całym swoim ciele.

A może nawet i w nim.

Niebieskowłosy z kolei w tamtej chwili myślał jedynie o tym, że być może naprawdę ma szansę.

W końcu nauczyciel zbliżył się do niego na tyle, aby chwycić go za materiał ubrania. On ciągle niestety musiał się powstrzymywać przed tym, aby nie zacisnąć dłoni na jego pośladkach. Zamiast tego ułożył je delikatnie na wąskich biodrach nauczyciela, powodując u niego ciche westchnienie.

— Przeczytałeś wszystko?

— Tak — ponownie przytaknął, mając wrażenie, że z jego ust nie da rady wylecieć już żadne inne słowo.

— Mam nadzieję, że ci się podobało, bo pisałem samą prawdę, profesorku. Tylko prawdę — mruknął, na koniec całując delikatnie jego płatek ucha. Jimin po raz kolejny powstrzymał się przed cichym jękiem, kiedy poczuł na sobie ciepłe wargi Tae, połączone z zimnym kolczykiem. Niestety nie nacieszył się tym długo, bo uczeń powolnym krokiem się od niego odsunął, zmuszając do puszczenia koszuli przez Jimina. — Jeżeli chcesz to biorę bluzę i zmykam. Powiedz tylko, że tego chcesz.

Patrząc na starszego widział, jak bardzo rozpalony był. Jego włosy układały się w nieładzie, a policzki świeciły soczystą czerwienią. I jak bardzo by się zapierał, nie mógł zaprzeczyć, że nauczyciel w takim wydaniu pociągał go jeszcze bardziej. Skłamałaby też, gdyby powiedział, że nie widział, jak płytko oddychał wtedy starszy i jak nerwowo zaciskał swoje dłonie na krawędzi bluzy.

Z kolei w mniejszym toczyła się wewnętrzna wojna. Jego ciało mówiło co innego, a rozum co innego. Wiedział, że to, co działo się między nimi było złe, jednak przedsmak tego, co przed chwilą zaprezentował mu niebieskowłosy sprawiał, że chciał jeszcze więcej jego dotyku, obecności. I choć ucząc koreańskiego i będąc humanistą wmawiał uczniom, że należy kierować się sercem, tak ten jeden raz musiał dopuścić do władzy zdrowy rozsądek.

— Masz rację, tego chcę — mruknął ledwo słyszalnie. — Już idę po twoją bluzę — I po tych słowach szybko zniknął za drzwiami swojej sypialni.

Zlokalizował bluzę niemal od razu. Była zawieszona na oparciu jego krzesła, do którego podszedł, zbierając z niego materiał. Jednak po chwili odrzucił go na swoje łóżko, przykładając dłoń do swojego czoła.

Co on sobie myślał? Jak w ogóle mógł pozwalać uczniowi na takie zagrania?

Starał się uspokoić wciąż szybki oddech i tętno krwi, która pulsowała w nim jak szalona. Czuł się jak zauroczony nastolatek, który nie panował nad swoimi emocjami i ciałem. Tyle, że o ironio nastolatkiem był tu sprawca tego zdarzenia.

I kiedy miał się ponownie schylić po bluzę i oddać ją młodszemu, poczuł, jak duże dłonie oplatają go w talii. Automatycznie zastygł, wpatrując się w połacie okna, które wykute było w ścianie naprzeciw niego. Czuł, jak jedna z dłoni Taehyunga wsuwa się pod jego bluzę, zaciskając się na cienkim materiale koszulki i drażniąc przy tym jego skórę, a druga zsuwa się na jego biodro. Jego palce zacisnęły się na biodrze mniejszego, który stał jak sparaliżowany, z szeroko otwartymi oczyma.

Jak bardzo głupi musiał być, by uwierzyć w to, że ten natarczywy dzieciak tak po prostu opuści jego mieszkanie?

Oddech niebieskowłosego powoli zaczynał drażnić jego szyję, gdy poczuł, jak młodszy wbija kolejny gwóźdź do jego trumny. Czuł go niemal całym swoim ciałem, zaczynając od karku, na którym czuł jego oddech, przechodząc przez okupowany przez jego dłonie brzuch, aż po jego tyłek, do którego obecnie przylegał luźno przód Taehyunga. Będąc tak przytłoczonym obecnością Kima przy nim, jego władzą i kontaktem cielesnym nie potrafił powstrzymać jęku, który tym razem uciekł z jego ust. I choć był cichutki, niemal nie do wychwycenia, tak i tak dotarł do uszu młodszego, sprawiając, że i w jego głowie się zakręciło. I jakkolwiek bardzo by się zaklinał, musiał przyznać, że był to najpiękniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek usłyszał z ust Parka.

Jego usta nagle wylądowały na karku szatyna. Pozostały na nim dobrą chwilę, jednak nie wykonywał żadnych mocnych ruchów, jedynie składając na nim kolejne motyle pocałunki, które wywoływały fale dreszczy na skórze Parka. I kiedy kompletnie odleciał, czując usta Kima zagryzające się na płatku jego ucha, usunął się na niego, kompletnie nie przejmując się tym, gdzie teraz przylgnął jego tyłek.

I wtedy z ust niebieskiego wyleciało zdanie, które sprowadziło go na ziemię.

— Widzę, że pała powstała nie tylko w moim zeszycie — wyszeptał, odsuwając się od jego pleców, przez co szatyn zachwiał się, nie mogąc złapać oddechu. — Dzięki za bluzę. Widzimy się w poniedziałek, profesorku.

I po tych słowach odsunął się od nauczyciela, schylając się i zbierając z łóżka swoją bluzę.

Nawet gdy niebieskowłosy zniknął z jego sypialni, nie potrafił się ruszyć, nadal oddychając ciężko i czując usta Kima na swojej szyi, dłonie na swoich biodrach. I dopiero gdy usłyszał trzask drzwi, opadł na łóżko, chowając twarz w dłoniach.

I mimo, że starał się przed tym bronić, kiedy w końcu pozwolił sobie ulżyć w kącie jego łazienki, w głowie i tak widział pociągającą twarz swojego ucznia.

...

Chociaż poniedziałek był zły z samego faktu bycia poniedziałkiem, tak naprawdę nie był aż tak potworny. Kim zaczynał lekcje na trzecią godzinę, a jego dzień składał się z jedynie pięciu lekcji — dwóch godzin wuefu, wychowawczej, matematyki i jego ulubionego ostatnimi dniami przedmiotu, koreańskiego.

Momentami żałował, że tak szybko odpuścił, opuszczając mieszkanie Parka. W końcu był bliżej niego niż kiedykolwiek wcześniej, jednak z drugiej strony czuł, że przegiął. Bo co jeśli takim zachowaniem zrażał jedynie do siebie Jimina?

Po dwóch godzinach biegania za biało-czarną piłką w końcu nadszedł czas na godzinę wychowawczą. Pani Han była niewysoką kobietą po trzydziestce o długich, ciemnych włosach. Była wiecznie uśmiechniętą matematyczką, która choć wydawała się być surowym nauczycielem, tak pod namowami swojej klasy potrafiła pójść na wiele ustępstw.

Kiedy dzwonek rozległ się w sali, uczniowie zasiedli w ławkach, nadal prowadząc zawzięte rozmowy.

— Dzień dobry — rzuciła nauczycielka, wchodząc do sali.

Kobieta odłożyła swoje rzeczy na biurko, po czym zasiadła na krześle, sięgając po dziennik.

— Dobra, parę spraw organizacyjnych — mruknęła, przerzucając kolejne kartki dziennika. — Zbieram pieniądze na klasowe. Tak, jak prosiliście, udało mi się uzyskać od dyrektora zgodę na zorganizowanie tego klasowego ogniska. Soomin, rozdaj zgody — nakazała, przywołując jednego z uczniów. — Odbędzie się w piątek, zaczynamy o dziewiętnastej. Niestety pan Wang nie może przyjść, więc jako drugi opiekun idzie z nami wasz nauczyciel koreańskiego, pan Park Jimin.

Oczy Taehyunga, który do tej pory zajęty był wpatrywaniem się tępo w to, co było za oknem, teraz nagle się rozszerzyły. Nie wiedział czemu, ale Jimin i ognisko w jednym zdaniu brzmiały dla niego tak cudownie, że od razu przestał słuchać chociażby tego, gdzie i o której się spotykają.

Zamiast tego wolał uśmiechać się delikatnie do siebie, zastanawiając się, jak najlepiej umilić panu Parkowi wieczór. Gdzieś w głębi serca powiedział sobie, że to przecież może być jego ostatnia okazja, aby naprawdę zrobić konkretny krok. Przecież po tym, co zrobił w weekend, Jimin mógł już więcej nie otworzyć mu swoich drzwi, a nawet unikać w szkole.

Tymczasem na ognisku z jednej strony musieli się zachowywać oficjalnie, ale Kim wiedział, że on znajdzie okazję. W końcu nie musieli non stop siedzieć przy wszystkich i rozmawiać na przyziemne tematy. Taehyung był pewien, że po tym jednym wieczorze, Jimin będzie należał tylko i wyłącznie do niego.

— Czyżby wielki Kim Taehyung znowu myślał o swoim największym obiekcie westchnień? — zaśmiał się Jeon, patrząc na to, jak wielki uśmiech znajduje się na twarzy niebieskowłosego.

— Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie. Słuchaj, ten piątek będzie mój — powiedział, uderzając trochę zbyt mocno pięścią w stół, przez co wszyscy zwrócili na niego swoją uwagę.

Nie zwrócił nawet uwagi na to, jak szybko minęła mu ta lekcja, a gdy usłyszał dzwonek, jego ruchy były zdecydowanie zbyt szybkie. Złapał prędko za zgodę i wystrzelił z klasy, niczym z procy, idąc szybkim krokiem pod salę, w której uczył Jimin.

Lekko zdyszany poczekał, aż wszyscy opuszczą salę, po czym wszedł do środka, przykuwając uwagę nauczyciela, który otwierał właśnie jedno z okien. Kiedy tylko zauważył młodszego, jego ruchy się zatrzymały, przez co również niebieskowłosy stanął w miejscu.

— O ile się nie mylę mamy lekcję dopiero za godzinę — powiedział, chrząkając nieznacznie, po czym niezdarnie zaskoczył z ławki, na jaką musiał wcześniej wejść.

Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, kiedy Taehyung ciągle stał w jednym miejscu, wpatrując się w niego niezidentyfikowanym wzrokiem.

— Wiem. Chciałem cię przeprosić, bo pewnie uważasz, że posunąłem się za daleko. Nie powinienem, ale... nie ważne zresztą.

Na te słowa Jimin miał ochotę otworzyć szeroko usta. Czyżby zwyczajnie znudził się Kimowi? Może po tym, gdy postanowił się do niego zbliżyć, uznał, że jednak wcale mu się nie podoba? Park nie wiedział dlaczego, ale te myśli troszeczkę go zabolały, a on sam zagryzł delikatnie dolną wargę.

— Nic się nie stało, Tae — wydukał, chociaż w swoich myślach dodał coś jeszcze.

Ale w końcu nie mógł powiedzieć swojemu uczniowi jak bardzo podobało mu się to, że niebieskowłosy był tak blisko niego. Jak by to wyglądało, gdyby się przyznał, że czuł się niesamowicie, kiedy Taehyung trzymał na nim swoje dłonie? On po prostu musiał zachować to dla siebie.

Przynajmniej na razie.

— W takim razie się cieszę — odpowiedział, uśmiechając się delikatnie. — Bo przed nami romantyczne ognisko, Jiminnie. Mam nadzieję, że w świetle ogniska będziesz wyglądał równie pięknie, jak teraz. Chociaż nie, ty zawsze wyglądasz pięknie.

Po tych słowach Kim opuścił pomieszczenie, a Jimin po prostu został w środku z cholernie różowymi policzkami.

......................

[2999 słów]

Ej XD, pierwszy raz od wieków sprawdziłam porządnie rozdział XD

Żyjemy w wierze, że się podobało i że nie możecie się doczekać tego ogniska.

Do następnego, 

~ Altrey & MisCreepy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top