Damn, you're cute.
Pomieszczenie, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się cała klasa, teraz zostało opuszczone, zostawiając w swoim wnętrzu jedynie dwie osoby.
Nauczyciela, opierającego się o biurko i Taehyunga, wpatrującego się w niego wygłodniałym wzrokiem.
— Zamknij drzwi, Jiminnie — powiedział niskim głosem niebieskowłosy, powodując przejście przyjemnych ciarek przez ciało starszego.
Szatyn wręcz od razu zabrał z blatu klucze, następnie idąc do wejścia klasy. Szybkim, zgrabnym ruchem włożył przedmiot do dziurki, zamykając drzwi, aby nikt nieproszony nie postanowił wkroczyć do środka.
Kiedy Park zamierzał się już odsunąć, poczuł na swoich biodrach duże dłonie, które następnie przyciągnęły go do większego ciała. Nie musiał długo czekać, aby poczuć ciepłe wargi na swoim karku. Instynktownie zamknął swoje oczy, czując na skórze krótką wędrówkę, chwilowo kończącą się na szyi niższego. Jimin wręcz od razu odchylił głowę do tyłu, dając mu większe pole do popisu.
Ciche mlaśnięcia zaczęły roznosić się po pokoju, jednak prawdziwy koncert warg zaczął się dopiero wtedy, gdy Taehyung obrócił Jimina w swoją stronę, wręcz natychmiast wpijając się w jego pełne usta. Szatyn wydobył z siebie głośne westchnięcie, od razu zaczynając synchronizować swoje ruchy z tymi niebieskowłosego, przy okazji zarzucając ręce na jego szyję.
— Smakujesz cudownie, profesorku — zaśmiał się młodszy, szybkim ruchem podrzucając Parka tak, aby niższy oplótł go nogami w pasie.
Taehyung skorzystał z niepowtarzalnej okazji i wpijając się dość agresywnie w wargi Jimina, złapał z początku jego pośladki, o których przecież marzył od samego początku. Mruknął cicho w jego usta, zaczynając iść w stronę biurka nauczyciela. Jednak zanim postanowił posadzić go na blacie, ścisnął niespodziewanie tyłek starszego, wydobywając z niego słodki jęk. Niebieskowłosy uśmiechnął się z satysfakcją i posadził szatyna, zagryzając jego dolną wargę. Tym razem jego dłonie przeniosły się na szczupłe uda starszego, zaczynając kreślić na nich malutkie szlaczki. Nieznaczne pomruki Parka wskazywały jedynie na to, że Taehyung między jego nogami był zdecydowanie dobrym posunięciem. Zresztą, przecież niebieskowłosy marzył o tym momencie, odkąd tylko zobaczył szatyna na własne oczy.
Bez ostrzeżenia usta Kima zaczęły ponownie zjeżdżać na gładką szyję nauczyciela, zostawiając po sobie przy okazji niewielkie malinki. Taehyung wiedział, że starszy nie może się pokazać z ogromnymi śladami na szyi, jednak takich małych zaznaczeń z pewnością nikt nie zobaczy. Do tego cichutkie pojękiwania Jimina sprawiały, że nie miał najmniejszej ochoty przestać.
Pozwolił sobie na coraz mocniejsze zaciskanie palców na jego udach, zaczynając przy tym delikatnie poruszać biodrami. Wrócił do ponownego pieszczenia warg Jimina, ostrożnie dołączając do tego dodatkowo swój język. Park nie zamierzał nawet przez chwilę walczyć o dominację, wręcz od razu poddając się młodszemu w całości.
W całym pomieszczeniu zaczęły roznosić się coraz głośniejsze mlaśnięcia, połączone od czasu do czasu z pojedynczymi westchnieniami.
Niebieskowłosy nie spodziewał się jednak, że sytuacja nagle zmieni się diametralnie, gdy Jimin postanowił zeskoczyć z biurka i obrócić Taehyunga tyłem do blatu. Nie przeszkadzało mu jednak ani trochę, kiedy drobne rączki Parka najpierw zaczęły błądzić po jego torsie, ciągle pozwalając mu całować swoje wargi. Wreszcie nauczyciel zrobił coś, przez co młodszy po prostu wstrzymał oddech.
Niebieskowłosy zdecydowanie nie spodziewał się, że szatyn w pewnym momencie postanowi klęknąć przed nim i chwycić dłońmi za jego pasek, jednocześnie utrzymując kontakt wzrokowy.
— Zamknij oczy, Tae — mruknął starszy, oblizując się zmysłowo.
Kim wręcz natychmiastowo wykonał polecenie i już po chwili usłyszał charakterystyczny dźwięk zdejmowanego paska od spodni. Przełknął głośno ślinę, kiedy poczuł, że Jimin powolnie zaczął rozpinać jego rozporek, aby potem szybko ściągnąć z niego dolną odzież.
— Cholera, Jimin — szepnął, czując ciepły oddech nauczyciela zdecydowanie zbyt blisko swojego krocza.
Miał nadzieję, że zaraz dostanie seksowną odpowiedź w postaci słów, albo jakiegoś konkretnego ruchu, ale zamiast tego do jego uszu doszedł zdecydowanie niespodziewany głos.
— Kim Taehyung!
Znał ten ton nawet dobrze, bardzo dobrze. Ale co pan Wang mógł robić w sali, skoro Jimin wcześniej zamknął drzwi na klucz?
Wręcz natychmiast chciał sprawdzić, co się dzieje, ale kiedy tylko otworzył oczy, zamiast klęczącego przed nim, zarumienionego Parka, zobaczył wkurzonego nauczyciela historii, patrzącego na niego morderczym wzrokiem.
— Co pan tu robi? — zapytał, nie do końca rozumiejąc, w której rzeczywistości aktualnie się znajduje.
— Ja? Prowadzę lekcję, która najwidoczniej według ciebie była tak nudna, że zasnąłeś — wyjaśnił, rozjaśniając Taehyungowi całą sytuację.
Wręcz natychmiast wydobył z siebie jęk niezadowolenia i przybił piątkę ze swoim czołem, gdy zdał sobie sprawę, że te zbliżenie z Parkiem było tylko snem.
— Przepraszam — wydukał.
Pan Wang pokręcił jedynie głową z dezaprobatą, podczas gdy Kim postanowił popatrzeć się prosto przed siebie i tak zwyczajnie przypomnieć sobie piękny widok Jimina, klęczącego przed nim.
Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że chyba tam na dole pojawił się pewien problem.
— A tobie co? Czyżby oświecenie, podczas proroczego snu? — zaśmiał się Jeon, obserwując z uśmiechem wyraźnie nieobecne spojrzenie przyjaciela.
— Nie tym razem, Gguk. To zwyczajne podniecenie, podczas erotycznego snu — odpowiedział, kierując przy okazji wzrok w dół, gdzie rzeczywiście obecna była pewnego rodzaju awaria.
Jego spojrzenie spoczęło na nauczycielu, który w spokoju wrócił do prowadzenia lekcji i kreślenia na tablicy różnych dat. Nie mógł przecież siedzieć tak z problemem w gaciach, a jako, że pan Wang był wyrozumiałym nauczycielem, postanowił poprosić go o wyjście do toalety. Uniósł w górę rękę, przybierając minę niewinnego ucznia.
— O co chodzi, Taehyung? — zapytał, przerywając tłumaczenie tematu.
— Mogę iść do toalety? — zaświergotał, wiercąc się na krześle.
Spojrzał na Jeongguka, który przykładał dłoń do ust, starając się powstrzymać śmiech,a przy wyczynach Kima było to naprawdę trudne. Niebieskowłosy wywrócił oczami, szczerząc się do nauczyciela.
— Idź — westchnął starszy. — Ale pospiesz się, bo już za dużo lekcji mi zabrałeś.
Uczeń wystrzelił z ławki, jak z procy, chcąc uniknąć spojrzeń swoich kolegów. Wyleciał z klasy, po czym już spokojniejszym krokiem skierował się do łazienki, która znajdowała się na drugim końcu korytarza.
W łazience szybko załatwił to, co musiał. Trwała lekcja, więc nie musiał przejmować się nieproszonymi towarzyszami. Nie hamował cichych pomruków, dogadzając sobie w jednej z kabin.
Kiedy skończył, wyszedł z kabiny z zamiarem umycia rąk, jednak ustał, gdy drzwi toalety otworzyły się ze skrzypnięciem. Jego przerażone spojrzenie powędrowało w stronę wejścia, w którym stanął nie kto inny, jak sam Park Jimin.
Usta Kima rozchyliły się ze zdziwienia, a on sam schował pokryte resztkami spermy dłonie za swoimi plecami. Gdyby był tu Jeongguk, pewnie wywaliłby z tekstem w stylu "Przypał..." — taka właśnie myśl pojawiła się w umyśle Taehyunga.
Również na młodej twarzy nauczyciela pojawił się zaskoczony wyraz. Jego brwi uniosły się ku górze, bo przecież niesforny uczeń był ostatnią osobą, której mógł się spodziewać w toalecie podczas lekcji.
— Taehyung, co ty tu robisz? — zapytał spokojnie, choć jego serce biło zdecydowanie zbyt szybko.
Po ostatnich wydarzeniach nie potrafił normalnie spojrzeć na ucznia. Starał się ignorować wszystkie poczynania młodszego, jednak to wszystko — drobne gesty, dłoń wyższego na jego biodrze czy bezwstydne teksty rzucane w jego kierunku, sprawiały, że jego puls przyspieszał. Więc chyba oczywistym było, że bał się zostać sam na sam z niebieskowłosym. I choć jego głos był całkowicie spokojny i opanowany, tak w jego środku emocje jak i myśli szalały. Na szczęście w liceum nauczyć się zakładać maski.
— To samo pytanie mogę zadać panu — odparł szybko, nie myśląc o tym, jak głupio to zabrzmiało.
— Tae, ja mam okienko — wytłumaczył, śmiejąc się melodyjnie. I jak hipnotyzujący dla młodszego to był dźwięk. — Ale o tobie chyba tego powiedzieć nie mogę — dodał, uśmiechając się.
— Ja tylko korzystam z usług toalety szkolnej — mruknął, szybko podchodząc do kranu.
Odkręcił wodę, która obmyła jego dłonie, zmywając z nich wszystkie ślady zbrodni. Chyba każdy wie, w jakim stanie przeważnie są szkolne toalety, dlatego nikogo nie dziwiło, że z jednego kranu woda nie leciała w ogóle, a z drugiego pryskała we wszystkie strony.
Dlatego właśnie szatyn nie widząc innego wyjścia, stanął obok wyższego, dokładając swoje dłonie do tych o wiele większych, Kima.
Wyższy początkowo odskoczył, zaskoczony nagłym ruchem starszego. Następnym, co zarejestrował, był fakt, że woda, która spływała po brzegu umywalki, przybrała czerwoną barwę. Nie wiele myśląc chwycił nadgarstki szatyna, przyciągając go do siebie. Przestraszony, że mogło się mu coś stać, wbił wzrok w ręce starszego, szukając źródła czerwonego koloru.
Szatyn był jednak tak samo przerażony bliskością młodszego, dlatego szybko odsunął się od niego, wyrywając swoje nadgarstki z jego uścisku.
— Długopis rozwalił mi się podczas sprawdzania zadań domowych — wytłumaczył, a Kim odetchnął z ulgą.
Zapadła głucha cisza, którą przerywało jedynie chlupotanie lecącej nadal wody. Wzrok niebieskowłosego wbity był w drobne dłonie nauczyciela, który splótł je ze sobą na wysokości piersi. Starszy natomiast wpatrywał się w czarne buty Kima, nie wiedząc, co zrobić. Przecież powinien całkowicie zignorować dotyk młodszego i surowym tonem odesłać go do klasy. Dlaczego więc nie potrafił tego zrobić? Czemu niebieskowłosy go onieśmielał?
— Wracaj na lekcję, Tae — wydukał w końcu speszony, po czym odwrócił się od chłopaka i ponownie włożył ręce pod bieżącą wodę, spłukując resztki naboju.
Jednak młodszy nie mógł przepuścić takiej okazji, gdy znajdował się całkowicie sam ze swoim ulubionym nauczycielem. Stanął za nim i nachylił się delikatnie nad niższym.
— Bądź dobrym nauczycielem i wstaw im piątki — szepnął tuż nad jego uchem, wywołując tym dreszcze u szatyna. — Na bycie ostrym jeszcze przyjdzie czas — mruknął, przelotnie zahaczając dłonią o bok ciemnowłosego, po czym w pośpiechu opuścił łazienkę, wracając na lekcję.
• • •
Może faktycznie było trochę prawdy w tym, że każdy nauczyciel miał w zbiorze swoich ubrań szaro-czarny sweter w paski. Również i na jednej z półek szafy Jimina spoczywał właśnie taki sweter. I nawet chciał go ubrać tego dnia, jednak stwierdził, że to za wcześnie na to, by zmienić się w stereotypowego nauczyciela. Zamiast tego z jego ciała zwisała śnieżnobiała, aksamitna koszula, która wciśnięta była w obcisłe, czarne spodnie. Na jego ramiona zarzucony był jeszcze jasnoszary, cienki sweter, który sięgał nieco za jego biodra. Znajomi ze studiów zawsze powtarzali mu, że ubiera się bardzo delikatnie, niemalże dziewczęco. Na prawym rękawie swetra nadal widniała bordowa plama, kiedy po dwóch godzinach prowadzenia lekcji nareszcie mógł iść do domu.
Odetchnął z ulgą, gdy wreszcie spakował swoje wszystkie rzeczy do torby, którą następnie zarzucił na ramię. Z delikatnym uśmiechem wyszedł z pokoju nauczycielskiego, po drodze podrzucając kluczyki do swojego samochodu. Gdyby parę minut przedtem nie zaczęła się lekcja, uczniowie mogliby usłyszeć cichy gwizd z jego strony.
Niestety uśmiech Parka zniknął w chwili, w której stanął przed drzwiami wyjściowymi i zobaczył, że na zewnątrz panuje ulewa. Zatrzymał dłoń, łapiąc kluczyk w pięść i wypuścił ciche westchnienie spomiędzy warg.
Miał ochotę przekląć siebie za to, że nie zabrał ze sobą jakiejkolwiek kurtki, czy parasola. Ostatecznie ułożył swoją torbę nad głową i otworzył drzwi, natychmiast ruszając do biegu w stronę auta. Już po zrobieniu pierwszego kroku poczuł jak zimne krople deszczu zaczynają moczyć jego ciało, a z materiału torby powoli spływają kropelki.
Najszybciej jak potrafił, dotarł do swojego starego Forda i wręcz wskoczył do jego wnętrza, rzucając tymczasowy parasol na siedzenie obok. Przeleciał wzrokiem po całym swoim ubiorze, który jeszcze bardziej zaczął przylegać do jego ciała, a dodatkowo czuł, że za chwilę będzie mu strasznie zimno.
Przeczesał nerwowo włosy i włożył kluczyki do stacyjki, chcąc jak najszybciej wrócić do domu i zmienić ubrania na suche i cieplejsze od tych, w jakich siedział teraz. Niestety po przekręceniu kluczyka, silnik nie odpalił. Jimin nie zniechęcał się i postanowił spróbować jeszcze raz. Za drugim razem reakcja auta była dokładnie taka sama. Szatyn uderzył obiema dłońmi z całej siły w kierownicę.
— Nie masz kiedy umierać?! — krzyknął, kolejny raz próbując odpalić samochód. Efekt ciągle się nie zmieniał, a pojazd wcale nie miał zamiaru szybko stamtąd odjechać. Najwidoczniej staremu Fordowi dobrze było na deszczu.
Po nastej próbie, Jimin postanowił się poddać i wrócić do domu na piechotę, albo złapać jakiś autobus. Wyjął kluczyk ze stacyjki i chwycił w dłonie torbę, wychodząc z samochodu. Trzasnął mocno drzwiami, po czym podszedł do koła, aby kopnąć w nie z całej siły, by wyładować swoją złość.
— Pieprzony gruchot — syknął pod nosem, zarzucając torbę ponownie na ramię.
Już miał ruszać przed siebie, ale zupełnie nie spodziewał się, że podczas chwili, w której on będzie zamykał samochód, nagle na jego głowę przestanie padać deszcz. Najdziwniejsze jednak było to, że gdy spojrzał przed siebie, ulewa dalej trwała.
Schował powolnie kluczyk do kieszeni, po czym podniósł głowę do góry, jednocześnie przekręcając się powoli do tyłu. Naprawdę nie przewidywał zobaczyć nad sobą skórzanej kurtki, a już na pewno nie myślał o tym, aby trzymał ją nad nim pewien wysoki chłopak z niebieskimi włosami, obecnie zmoczonymi przez deszcz.
— Śledzisz mnie? — zapytał, wywijając wargi w szczerym uśmiechu, na co Taehyung zaśmiał się melodyjnie.
— Nie, ale nie mogę patrzeć na to, jak mój ulubiony nauczyciel moknie na deszczu. Chodź, podwiozę cię — odpowiedział, wskazując ruchem głowy na swój samochód, znajdujący się parę kroków za nimi.
Starszy starał się nie zwracać uwagi na to, że niebieskowłosy przygryzł nieznacznie swój kolczyk w wardze, kiedy tylko jego wzrok wrócił do postaci Jimina.
— Niech ci będzie — rzucił, wywołując na twarzy wyższego szeroki uśmiech.
Oboje ruszyli w stronę czarnego pokazu, a Taehyung doprowadził Parka z kartką nad głową aż pod same drzwi, jakie również mu otworzył. Sam dopiero po tych czynnościach znalazł swoje miejsce za kierownicą. Zanim jednak odpalił auto, sięgnął dłonią na tylne siedzenie, wyciągając stamtąd dużą, szarą bluzę. Położył ją delikatnie na kolanach nauczyciela, wywołując u niego zaskoczone spojrzenie.
— Załóż to, bo się przeziębisz — wytłumaczył, wyjmując kluczyki z kieszeni mokrych spodni.
— Będziesz miał mokrą bluzę — zaśmiał się, mimowolnie wkładając materiał na swoją białą koszulę, którą aktualnie wyglądała tak, jakby była przezroczysta.
— Jestem cały mokry, więc nie zrobi mi to wielkiej różnicy, a ty zaczynasz się cały trząść — odpowiedział, po chwili wkładając kluczyk do stacyjki. W odróżnieniu do starego Forda Jimina, ten pojazd odpalił wręcz natychmiastowo.
— Tak w ogóle to od kiedy jesteśmy na "ty", panie Kim? — zapytał, unosząc jedną brew do góry.
— Myślałem, że jesteś z tych profesorków, którzy tylko w szkole każą być oficjalni — rzekł, uśmiechając się delikatnie i jednocześnie wciskając pedał gazu. — Prowadź, Jiminnie. Chyba, że mam Cię zabrać do swojego mieszkania.
Park automatycznie spojrzał na niebieskowłosego, który siedział skupiony na drodze, z jedną ręką na skrzyni biegów. Tym razem to szatyn pozwolił sobie na delikatne zagryzienie wargi, podczas gdy wpatrywał się bezwstydnie w idealny profil ucznia. Każdą część jego twarzy badał z niesamowitą dokładnością, nie ważne, czy był to nos, czy linia szczęki. Jednak kiedy spojrzenie nauczyciela zatrzymało się na wargach młodszego, przyozdobionych idealnie pasującym kolczykiem, Park miał wrażenie, że zapomniał jak powinno się oddychać. Z kolei gdy zjechał wzrokiem jeszcze niżej, na mokrą koszulkę, cudownie opinającą każdy z jego mięśni, był pewien, że rytm jego serca stał się zdecydowanie zaburzony.
Dopiero niski i hipnotyzujący głos Taehyunga obudził go z tego transu. Oczywiście nie obyło się również bez nagłego różu na policzkach starszego.
— Co mówiłeś? — zapytał, lekko zachrypniętym głosem.
— Pytałem się, w którym kierunku mam skręcić — powtórzył, posyłając mu szczery uśmiech i rozbawione spojrzenie.
— Prosto, po prostu jedź jedź przed siebie. Powiem ci, kiedy skręcać — wydukał.
— Jeżeli dalej będziesz się we mnie tak wpatrywał to daleko nie zajedziemy.
Dopiero po chwili dotarło do niego, jak bardzo dwuznaczne były słowa jego ucznia. Rozchylił ze zdziwienia wargi, niemal od razu je zamykając. Speszony odwrócił wzrok od niebieskowłosego i wbił go w okno, za którym ukazywały się kolejne mijane przez nich budynki. Oddychał płytko, nie chcąc wdychać perfum nastolatka, które niebezpiecznie go atakowały. Był naprawdę wdzięczny mu za bluzę, bo dzięki niej temperatura jego ciała nie spadała, jednak zapach wyższego zaczynał przejmować władzę nad jego zmysłami.
— W prawo — wyszeptał. Chciał odgarnąć mokre włosy z czoła, jednak jego maleńkie dłonie były schowane w materiale dużej bluzy młodszego.
I jeśli myślał, że ten obraz umknął uwadze kierowcy, to naprawdę się mylił.
— Jesteś słodki — rzucił, posyłając mu przelotne spojrzenie i zagryzając dolną wargę. Kolejna fala gorąca przeszła ciało Parka, a jego policzki zalały się jeszcze głębszą czerwienią.
— Taehyung, nie uważasz, że to nieodpowiednie? — wydusił, jednak nie dane było mu doczekać się odpowiedzi.
— No co za chuj! — wrzasnął, jednocześnie trąbiąc na samochód, który zajechał im drogę.
— Słownictwo! — oburzył się, zapominając o wcześniejszym zawstydzeniu.
— Mam zacytować ciebie przy kłótni z samochodem? — zapytał, unosząc w górę brew. Czy naprawdę tak łatwo dało się go podejść?
Tym razem poziom wstydu zmusił go do ukrycia czubka nosa w bluzie, czego od razu pożałował. Mocne perfumy uderzyły w niego, a on westchnął mimowolnie.
— Aż tak dobrze pachnę? — melodyjny śmiech opuścił usta Kima, a starszy chciał się dosłownie zapaść pod ziemię.
Czy poziom upokorzenia mógł być jeszcze wyższy?
— Jesteśmy — wydukał jedynie.
Niebieskowłosy zaparkował przed niewielkim blokiem, po chwili spoglądając na szatyna.
— Dziękuję za podwózkę — wyszeptał, wsłuchując się w deszcz, który z coraz większą siłą uderzał o szyby i dach samochodu.
— Zawsze do usług — odparł, uśmiechając się przebiegle. Parka znów przeszły dreszcze, których nie potrafił powstrzymać.
— Może wejdziesz na jakąś herbatę czy coś? — Ta propozycja uciekła z ust starszego nagle, była nieprzemyślana. Zastanawiał się, czemu to powiedział, skoro bał się zostawać sam na sam z uczniem. Przecież nie wiedział, do czego jest on zdolny, a on tak po prostu zaprosił go do swojego mieszkania. — Znaczy wiesz, strasznie pada, jesteś mokry, ja jestem mokry... — młodszy zaśmiał się, słysząc nieporadny tłumaczenia nauczyciela, którego policzki znów zalały się różem.
— Z chęcią — Uśmiechnął się bezpośrednio, wyciągając kluczyk ze stacyjki. — No to prowadź.
Szatyn kiwnął głową, po czym wysiadł z samochodu i szybko przebiegł w stronę swojej klatki schodowej. Słyszał za sobą kroki wyższego, który podążał za nim. Odległość pomiędzy domem starszego, a samochodem młodszego była na tyle nieduża, że udało im się ją pokonać bez przeniknięcia do suchej nitki, chociaż tacy to już właściwie byli.
Wystukał kod otwierający drzwi, po czym we dwójkę wspięli się na czwarte piętro. Niebieskowłosy podążał za starszym, śledząc jego ruchy i wcale nie patrząc na jego pośladki, które były tak pięknie opinane przez obcisłe spodnie przy każdym schodku. W końcu stanęli przed drewnianymi drzwiami z numerem 14.
Ręce Parka trzęsły się, kiedy oddychając ciężko starał się otworzyć drzwi do swoje mieszkania. Kim obserwował, jak nauczyciel nieporadnie próbował otworzyć drzwi. Z początku chciał pomóc mu, obejmując jego dłonie i przekręcając klucz, jednak nie chciał go spłoszyć. Dlatego jedynie patrzył, jak ten w końcu trafia do dziurki.
Drzwi uchyliły się, a wtedy ze środka wypadła na korytarz duża, czarno-brązowa kulka. Oczom nastolatka ukazał się wielki owczarek niemiecki długowłosy, który wpadł na swojego właściciel.
— Cześć, mały— przywitał się entuzjastycznie. Niemal tak samo radośnie, jak pies merdający ogonem.
Szatyn pochylił się, zaczynając głaskać psa. Na jego twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
— Pójdziemy później, bo leje, a ja mam gościa — powiedział do psa, a niebieskowłosemu sam cisnął się uśmiech na usta. Przecież chłopak b tak uroczy, próbując tłumaczyć coś psu.
— Jak się wabi? — zapytał, podążając za nauczycielem, który wpuścił go do środka.
— Shakespeare Sokrates — rzucił, zaciągając buty ze stóp. Wyższy uniósł w górę brew, robiąc to samo.
— Czyli jednak jesteś z gatunku z tych typowych nauczycieli fanatyków? — zaśmiał się.
— To był żart — mruknął, wywracając oczami. Pies stanął pod nogami Kina, trącając nosem jego kolano. — Simba. Wiem, że to dziecinne, ale lubię czasem obejrzeć jakąś bajkę.
Taehyung miał wrażenie, że dostał ataku cukrzycy. Nie dość, że jego ulubiony nauczyciel był cholernie seksowny, to zarazem słodki i uroczy.
Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu, w jakim się znalazł. Mieszkanie Jimina musiało być niewielkie, gdyż mały przedsionek, w którym stała szafa j półka na buty, rozchodził się na trzy części — dwie pary drzwi, zapewne łazienkę i sypialnię oraz otwartą kuchnię z salonem. Nastolatek pogłaskał psa, pl czym spojrzał na twarz nauczyciela.
— Rozgość się w salonie, a ja tylko się przebiorę i zrobię coś do picia. Przyniósłbym ci jakieś suche ciuchy, ale boję się, że nie znajdę nic na twój rozmiar — zaśmiał się, po czym zniknął za drzwiami po lewej.
Pokręcił z rozczulania głową, a następnie wszedł do salonu. Jednak nim usiadł na szarej sofie, stwierdził, że skorzysta z chwilowej samotności i szybko uda się do łazienki. Zawrócił i przeszedłszy parę kroków zauważył, że drzwi do sypialni szatyna były uchylone.
Przez dłuższą chwilę naprawdę głęboko zastanawiał się nad tym, czy aby na pewno powinien robić chociaż jeden krok w ich stronę. W końcu miał szansę być blisko Jimina poza szkołą i nie chciał, aby cokolwiek mu to popsuło. Jednak chęć zobaczenia, co dzieje się wewnątrz była silniejsza.
Na nic zdała się jego wewnętrzna wojna, przedstawiająca wszelkie za i przeciw zerknięciu chociaż na chwilkę. Ostatecznie i tak powolnym krokiem skierował się do uchylonych drzwi, starając się być najciszej jak tylko potrafi. Będąc u swojego celu, wypuścił cicho powietrze z ust i nakierował twarz tak, aby doskonale widzieć, co dzieje się w środku.
Wewnątrz Park kładł właśnie wybrane, suche ubrania z szafy na łóżko, aby potem ściągnąć powolnie szarą bluzę niebieskowłosego. Taehyung zagryzł wargę, kiedy tylko drobne dłonie nauczyciela zaczęły rozpinać powolnie białą, przemoczoną koszulę. Nie minęło dużo czasu, a jemu dane było zobaczyć delikatną, nieskazitelną skórę pleców Jimina i lekko zarysowane mięśnie. Uczeń nie mógł się powstrzymać przed wstrzymaniem oddechu na ten widok.
Jego palce zacisnęły się mocno na ścianie, gdy w pomieszczeniu rozległ się stłumiony dźwięk rozpinanego paska od spodni. Jednak dopiero kiedy szatyn ściągnął materiał spodni ze swojego ciała, serce Taehyunga zaczęło bić w nieludzkim tempie. Zakręciło mu się w głowie, kiedy jego oczom ukazał się idealny, jędrny tyłek Jimina, uwolniony od ciasnego materiału spodni. Przyłapał się nawet na tym, że raz za razem oblizywał swoją wargę, wyobrażając sobie, jak niesamowicie muszą smakować te cudne pośladki.
Szatyn włożył na siebie czystą i suchą koszulkę, sięgającą mu do połowy tyłka i w tamtym momencie Kim naprawdę żałował, że starszy postanowił to zrobić. Bowiem już po chwili mokra bielizna Parka również wylądowała gdzieś, poza jego ciałem. Oczom Taehyunga ukazał się dosłownie nieznaczny fragment nagich pośladków nauczyciela, ale tyle wystarczyło, aby temperatura jego ciała znacznie wzrosła.
Wraz z założeniem czystej bielizny przez Parka, niebieskowłosy wręcz odskoczył od drzwi, opierając się o jedną ze ścian. Zamknął oczy, jednocześnie rozchylając delikatnie swoje wargi i wypuszczając z nich zdecydowanie zbyt szybki i nierówny oddech. Nie miał pojęcia jakim cudem taki słodki nauczyciel potrafił być taki seksowny. Jedno jednak było pewne, teraz musiał iść do łazienki, aby chociaż trochę ochłonąć.
Szybkim krokiem przeszedł bez korytarz i na całe szczęście znalazł toaletę szybciej, niż szatyn zdążył opuścić swoją sypialnię. Zamknął się w środku i oparł o biały zlew, następnie patrząc w lustro, wiszące dokładnie nad nim. Od razu dostrzegł, że był cholernie rozpalony, a jego oczy zdecydowanie za ciemne. Do tego w głowie cały czas miał obraz rozbierającego się Jimina.
Odkręcił zimną wodę w kranie, natychmiastowo oblewając nią swoją twarz. Nachylił się delikatnie i starał myśleć o rzeczach, zupełnie nie związanych z Jiminem. Niestety jego mózg najwidoczniej łączył z nim każdy możliwy fakt, bo uspokojenie narastającego podniecenia zajęło mu o wiele więcej czasu, niż się spodziewał. Na szczęście nie musiał wracać do swojego ulubionego nauczyciela z problemem w spodniach.
Kiedy opuścił mury łazienki był już zdecydowanie opanowany, a jego policzki nie były czerwone jak wcześniej. Skierował się od razu do salonu, a widząc siedzącego na kanapie Jimina, uśmiechnął się ciepło.
— Przez chwilę myślałem, że ode mnie uciekłeś — zaśmiał się, pozwalając sobie na podanie ciepłego napoju swojemu uczniowi.
— Dlaczego miałbym uciekać? — zapytał, wewnątrz zwyczajnie bojąc się, że starszy widział go, podczas gdy niebieskowłosy bezczelnie podglądał każdy jego ruch.
— Nie wiem, może boisz się przebywać sam na sam z nauczycielem w jednym mieszkaniu — powiedział, a Taehyung nie wiedział, czy odetchnąć z ulgą, czy rzucić jakimś tekstem. Ostatecznie uniósł jedynie jedną brew do góry, skanując dokładnie ciało Jimina w suchych, wygodniejszych ubraniach. Musiał przyznać, że podobał mu się Park w czarnych dresach, koszulce i ciemnej bluzie, zarzuconej na wierzch. Jednak jeszcze bardziej wolał jego obraz bez tych wszystkich rzeczy.
— A ty nie boisz się przebywać sam na sam ze swoim uczniem w jednym mieszkaniu? — odbił pytanie, uśmiechając się zadziornie.
Zakłopotanie na twarzy Jimina było wręcz bezcenne.
— Dopóki nie wyciągniesz z samochodu łopaty to jestem bezpieczny — odpowiedział po dłuższej chwili, upijając z kubka mały łyk ciepłego napoju, którym okazało się być czekoladowe kakao.
— Mam o wiele lepszą broń w zanadrzu i jestem pewien, że by ci się spodobała — wyszeptał, wywołując u starszego szerokie otworzenie oczu. — Spokojnie, nie chowam w skrytce żadnych pistoletów, ani noży. To zdecydowanie naturalna broń.
— Nie sądzisz, że niektóre twoje zdania nie są odpowiednie do osoby, do której mówisz? — zapytał, wbijając swój wzrok w ciepłą ciecz.
Taehyung natomiast wzruszył ramionami i łyknął duży łyk, ciągle patrząc przenikliwym wzrokiem nauczyciela. I chociaż nie wiadomo jak mocno, Park zaklinałby się, że tak nie powinno być, nie potrafił kłamać, że wcale nie podobała mu się taka postawa młodszego.
— Gdybym widział, że ci się to nie podoba, pewnie dawno bym przestał. Oboje jednak wiemy, że jest na odwrót, Jiminnie — zaśmiał się, obserwując jak na policzkach starszego pojawiają się delikatne rumieńce. — Naprawdę jesteś cholernie uroczy.
Odstawił kubek z niedokończonym kakao na stół, które stał obok sofy. Wszystkie jego myśli i ruchy lgnęły ku szatynowi, który siedział obok niego. Jego różowe policzki, wzrok, który uciekał od twarzy wyższego i małe dłonie okryte w rękawach bluzy sprawiały, że myśli niebieskowłosego krążyły wokół nieprzyzwoitych rzeczy.
Przysunął się nieznacznie do szatyna, który w tamtym momencie chciał uciec jak najdalej od niego, jednak kanapa kończyła się za jego plecami. Zaciskał mocno palce wokół kubka, czując, jak ceramika parzyła delikatnie jego skórę. Panikował, a jego oddech stał się strasznie płytki.
Niebieskowłosy nachylił się nad szyją starszego, a jego oddech zaczął łaskotać skórę niższego, który miał wrażenie, że kubek zaraz pęknie w jego rękach. Jedna z wielkich dłoni Taehyunga wylądowała na jego policzku, badając strukturę jego aksamitnej skóry.
— I do tego taki piękny — wyszeptał, a między każdym słowem jego usta niemal muskały szyję starszego.
Jednak po chwili i tak przycisnął usta do skóry Parka, tuż pod linią jego szczęki.
Był całkowicie uzależniony od jego ruchów; Kim miał nad nim pełną kontrolę. Był jak szmaciana lalka, gdy młodszy pozostawiał mokrą ścieżkę wzdłuż jego szczęki, dążąc do jego ucha. Ale podobało mu się to, zawsze pociągało go to, jak ktoś potrafił pozbawić go własnej woli. I choć wiedział ,że to, co własnie zachodziło między niemi było nieodpowiednie, nie potrafił tego przerwać.
Oboje nie wiedzieli do czego mogło dojść i do czego doszłoby, gdyby do ich uszu nie dotarłby dźwięk lejącego się strumienia.
— Simba!
............
[4400 słów]
Ayo! Mam nadzieję, że się podobało <3
Mam pytanie: widać różnice pomiędzy stylem moim, a @MisCreepy?
Stanujcie Double Knot, do następnego,
~ Altrey
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top