Bonfire night.
Od dnia, w którym Taehyung dowiedział się o tym, z kim ma iść na ognisko, nie potrafił się go doczekać. Codziennie skreślał nawet dni w kalendarzu, dostając w zamian krzywe spojrzenie Hyunjina. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że ten jeden wieczór miał być w końcu wyjątkowy. Trzy dni spędził przy swojej własnej szafie, wybierając ubrania, w jakich akurat wtedy miałby pokazać się Jiminowi.
Jednak nawet wtedy, gdy wreszcie nadszedł piątek, on dalej nie miał pojęcia, czy Parkowi spodoba się w niebieskiej koszuli, idealnie dopasowanej pod kolor włosów oraz ciemnych jeansach. Nad układaniem swoich kosmyków również spędził dobrą godzinę, cały czas zastanawiając się, czy tak będzie odpowiednio. Zwyczajnie chciał wyglądać idealnie.
Wreszcie, gdy ubrał się i uczesał, stanął przed swoim współlokatorem z trochę niepewnym uśmiechem na twarzy.
— Jak wyglądam? — spytał, poprawiając delikatnie pasek swoich spodni.
Młodszy mężczyzna odłożył telefon na szafkę mocną, po czym skierował wzrok na niebieskowłosego. Jego tęczówki szybkim ruchem przebiegły po całym jego ciele, skanując wszystko po kolei. Na koniec Hwang uśmiechnął się ciepło i mrugnął okiem w jego stronę.
— Jak pedał, więc dużo się nie zmieniło — zaśmiał się.
Taehyung posłał mu złowrogie spojrzenie, przewracając oczami. Momentami naprawdę miał dość tego dzieciaka w swoim mieszkaniu, chociaż ten był młodszy jedynie o parę miesięcy. Natomiast jego zachowanie chwilami sprawiało, że Kim miał ogromną ochotę zamknąć go w zimową noc na balkonie.
— Jak zawsze jesteś bardzo pomocny, Hyunjin — odparł sarkastycznie, chowając dłonie w kieszeniach swoich spodni.
— A tak na serio to jest dobrze, stary. Nie znam się na upodobaniach tego twojego obiektu wieczornych masturbacji, ale gdybym był takim gejuchem... dobra, wtedy też byś mi się nie podobał, ale nie jest źle — odpowiedział, chwytając ponownie telefon w dłoń.
Niebieskowłosy kolejny raz przekręcił oczami, mając ochotę po prostu udusić bruneta w trybie natychmiastowym. Zamiast tego jednak odwrócił się w stronę lustra, uśmiechając się delikatnie.
Nie miał bladego pojęcia, że w tym samym czasie Jimin również stał przed lustrem w swoim mieszkaniu i zastanawiał się, w co lepiej się ubrać. Jeżeli chodziło spodnie, nie zamierzał się zastanawiać ani przez krótką chwilę, od razu wkładając na siebie obcisłe rurki. Oczywiście towarzyszył mu przy tym piekący róż na policzkach, bo nigdy nie pokazywał się w takich spodniach publicznie, a już na pewno nie ubierał ich z myślą o kimś.
Tym razem jednak czuł wewnętrzną potrzebę, aby wystroić się tak, że Kimowi oczy wyskoczą z orbit. Wiedział, że to jest niepoprawne, ale miał świadomość, że nawet gdyby do czegoś między nimi doszło, wszystko byłoby legalne. W końcu Taehyung był pełnoletni, on również, a zawód to tylko zawód.
Momentalnie ułożył dłonie na swojej głowie, mając ochotę skarcić się za swoje myśli. Były nieodpowiednie i wiedział o tym, ale nie mógł na to nic poradzić. Odkąd Kim wykonał pierwszy śmiały ruch w jego stronę, on nie mógł przestać o tym myśleć. Kiedy pierwszy raz poczuł na sobie dotyk wyższego, marzył tylko o tym, aby czuć go już wiecznie. Nie zorientował się nawet, gdy wszystkie jego myśli zaczęły krążyć wokół nieziemsko przystojnego niebieskowłosego.
Nigdy w życiu nie przyznałby się również do tego, że to właśnie z nim przeżył swój pierwszy erotyczny sen. Taehyung był przecież jego uczniem, a on tak po prostu śnił o tym, jak jego język robi takie rzeczy, o których nawet nie marzył. Pamiętał, że wszystko w tym śnie było cholernie realne, każdy najdrobniejszy ruch młodszego. Pamiętał również, że obudził się przez swój własny orgazm, który przeżył przez sen, czując między swoimi pośladkami wprawiony język Kima.
Następnego dnia wstydził się chociażby spojrzeć na chłopaka, ciągle unikając kontaktu z nim. W głębi duszy jednak wręcz krzyczał w jego stronę, żeby doprowadził go do takiego stanu, jak w tym pamiętnym śnie. Wtedy róż na policzkach stawał się zdecydowanie intensywniejszy.
Ostatecznie założył na siebie białą koszulę, rozpiętą delikatnie przy szyi i ruszył sprężystym krokiem do kuchni, aby napić się wody. Zaraz po tym przetarł twarz ręką i zabrał z blatu klucze od mieszkania, aby je zamknąć i ruszyć na ognisko. Samochód mu się zepsuł na dobre, więc została podróż autobusem.
Zamknął drzwi mieszkania, po czym schował klucze do kieszeni i zaczął schodzić po schodach. Nigdy nie przepadał za komunikacją miejską, ale na chwilę obecną nie było go stać na kolejny samochód. Musiał sobie jakoś radzić.
Opuścił klatkę schodową i już miał skręcić w lewo, gdzie znajdował się przystanek, kiedy światła znajomego samochodu rozbłysły, a w powietrzu rozniósł się dźwięk klaksonu. Park zatrzymał się w miejscu, gdy drzwi od strony kierowcy się otworzyły, a on zobaczył wychodzącego Taehyunga. Uczeń oparł się o dach samochodu i uśmiechnął szeroko w stronę nauczyciela, powodując na jego twarzy pojawienie się delikatnych rumieńców.
— Limuzyna podjechała po księżniczkę! — zaśmiał się, wywołując śmiech również u szatyna.
Nie zastanawiał się nad tym czy iść, czy nie, tylko po prostu ruszył przed siebie z szerokim uśmiechem na twarzy, właściwie nie wierząc własnym oczom. Nie spodziewał się przecież tego, że Kim postanowi przyjechać pod jego mieszkanie. Jednak kiedy go zobaczył, zwyczajnie ogarnęło go szczęście.
Gdy Park był wystarczająco blisko, Taehyung wyszedł mu na przeciw, rozkładając ręce na boki. Ku jego zaskoczeniu, Jimin wtulił się w jego tors, jakby zupełnie zapominając o tym, kim są dla siebie w szkole. Teraz czuli się po prostu tak, jakby wybierali się razem na randkę.
— Już myślałem, że się nie przywitasz, hyung — powiedział, składając przelotny pocałunek na czole nauczyciela i dosyć niechętnie odsuwając się od niego. Wyciągnął dłoń w jego stronę, uśmiechając się szeroko. — Czy królewicz chciałby mi dzisiaj towarzyszyć na klasowym ognisku?
— Z przyjemnością — odparł, łapiąc trochę niepewnie dłoń młodszego.
Oboje patrzyli się przez chwilę na ułożenie ich dłoni, których wielkość zdecydowanie się od siebie różniła. Taehyung był cholernie rozczulony tym, jak słodkie paluszki miał Jimin, ale uznał, że powie mu to przy kolejnej okazji. W końcu teraz czekał na nich niesamowity wieczór.
— Więc zapraszam do pojazdu.
Szatyn skinął delikatnie głową, po czym zrobił krok w tył. Obszedł samochód dookoła, a gdy stanął przed drzwiami pasażera, otworzył je, wsiadając do środka. Po chwili i niebieskowłosy znalazł się w środku samochodu, niemal od razu wsadzając kluczyk do stacyjki.
Tymczasem jego wzrok spoczął na oknie. Powoli zaczęli mijać bloki ustawione wzdłuż ulicy, na której mieszkał. Witryny znanych mu sklepów migdały przed jego oczami.
Wstyd ogarniał go od środka. Bo choć nie potrafił wymówić tych słów na głos, mając świadomość, że młodszy jest tak blisko, chciał, by go dotknął, doprowadził do stanu uniesienia. Chciał, by znów ogarnął go nieziemski zapach wyższego, znów poczuć jego usta na swoim ciele. Na samą tą myśl przeszedł go dreszcz. Starał się się wmówić sobie, że pragnąc Taehyunga postępuje źle, jednak w głębi duszy czuł, że nie da rady się przed tym uchronić.
Przelotnie zawiesił wzrok na niebieskowłosym, który prowadził samochód, bacznie obserwując jezdnię. Widząc, jak jego pierś, okalana przez ciemnoniebieski materiał koszuli unosiła się w górę, zagryzł delikatnie wargę. Coś ciągnęło go do Kima bardziej, niż do kogokolwiek innego wcześniej. Nie wiedział czy były to przystojne rysy twarzy, idealne ciało czy też śmiałe gesty. Jednak kiedy spostrzegł, że dłoń młodszego leży na skrzyni biegów, zaledwie parę centymetrów od tej jego, drgnął, nie potrafiąc się powstrzymać. Tak bardzo pożądał dotyku wyższego, że pozwolił sobie na delikatnie trącenie jego dłoni małym paluszkiem. Był to bardzo subtelny i niemal nie wyczuwalny, więc chwilę później liczył na to, że uczeń jednak go nie wyczuł. Los jednak chciał, by Tae wyczuł to szturchnięcie palcem. Jego duża dłoń zsunęła się ze skrzyni biegów, natrafiając na tą mniejszą, Jimina. Delikatnie splótł ze sobą dwa palce ich dłoni, czekając, aż starszy również wykona jakiś ruch. A kiedy niepewnie wsunął swoją dłoń pod tą Taehyunga, ukrywając ją pod wielkością ręki wyższego, poczuł, jak rumieńce pojawiają się na jego policzkach, ozdabiając jego twarz. Czuł się jak zakochana nastolatka, która rumieni się przy każdym geście jej wybranka, choć czasy nastoletnie miał już za sobą. Wiedział, że przy niebieskowłosym tracił całą swoją odwagę, godność i dumę. Stawał się potulnym barankiem, który błagalnie wyczekiwał na każdy jego ruch, dotyk, słowo.
— Pięknie wyglądasz, gdy się rumienisz — rzucił Kim, nie odrywając wzroku od jezdni. — W ogóle cudownie dziś wyglądasz.
Jimin czuł, jak jego serce przyspiesza. Komplementy sprawiały, że jego ciało szalały. Łechtały jego ego, sprawiając, że czuł się doceniony.
— Dziękuję — wyszeptał po cichu, czując jak niebieskowłosy gładzi kciukiem skórę jego dłoni, przez co lekkie dreszcze zaczęły rozchodzić się po jego ciele. Chciał powiedzieć, że młodszy też wyglądał świetnie i do tego cholernie seksownie, jednak te słowa po prostu nie potrafiły przejść przez jego usta.
— Jednak najbardziej nie mogę doczekać się, aż będę mógł pooglądać cię z tyłu — dodał, sprawiając, że usta Parka momentalnie się rozchyliły. — Chociaż z drugiej strony... Tyle osób będzie mogło podziwiać twój cudowny tyłeczek w tych spodniach. Mam być zazdrosny? Hm, Jiminnie?
Park nie mógł wyjść z podziwu to tego, jak szybko Tae potrafił zmienić nastawienie do niego. Momentami był kochany i rozczulał szatyna swoimi gestami i uśmiechem, jednak dosłownie w chwilę potrafił stać się pewny siebie. Tylko on działał tak na Parka, drażniąc jego zmysły samymi słowami czy subtelnym dotykiem. A co najgorsze, jemu się to cholernie podobało.
— Nie powinieneś tak mówić — wydusił ledwo słyszalnie. Dziwił się, że w ogóle jakieś słowa przeszły przez jego usta.
— Och proszę cię, Jimin — westchnął wyższy. — Doskonale wiem, że ci się to podoba, więc czemu się przed tym jeszcze bronisz?
Jednak od odpowiedzi wybawił go jedynie fakt, że dojeżdżali już na miejsce.
— Zatrzymaj się — nakazał, nie potrafiąc cofnąć swojej ręki.
— Do parkingu mamy jeszcze kawałek — odparł.
— Zatrzymaj się już, proszę — mruknął błagalnie.— Nie mogą nas zobaczyć razem w jednym samochodzie.
Wydawało mu się to logiczne, bo choć każda interakcja pomiędzy nim, a niebieskowłosym była całkowicie legalna, tak wiedział, że jego kariera nauczyciela byłaby skończona. Chciał się jakoś zabezpieczyć przed przypadkowym spotkaniem kogoś na parkingu.
Młodszy posłusznie zatrzymał się na innym parkingu. Bez słowa opuścił samochód, kierując się na jego tyły. Szatyn również wysiadł z pojazdu, obserwując to, co robił Kim.
— Nie przemyślałeś tylko tego, że i tak pójdziemy tam razem — mruknął, stojąc za bagażnikiem.
— Tae, proszę cię, nie czepiaj się. To, że trafiliśmy na siebie dochodząc na miejsce jest o wiele mniej podejrzane, niż to, że jechaliśmy tu razem — fuknął, jednak kiedy ujrzał przed sobą młodszego stojącego z gitarą ukrytą w futerale, automatycznie przymknął usta. — Grasz na gitarze?
— Jak widać — Wzruszył ramionami, podchodząc do Parka. — Idziesz? — spytał, na co starszy kiwnął głową.
Ale gdy poczuł, jak młodszy obejmuje go w pasie, miał wrażenie, że oczy wyskoczą mu z orbit. Spojrzał na niego z wysoko uniesionymi brwiami.
— No co, przecież później cię puszczę.
Niebo gdzieniegdzie przybrało już kolor różu przechodzącego w granat. Ognisko miało się odbyć w niewielkim lesie, w którym legalnie było można urządzać tego typu imprezy. Znad koron drzew przebijały się ostatnie promyki zachodzącego słońca. Niebo zlewało się w wielokolorowy gradient, podczas gdy oni kroczyli przed siebie. Mocny zapach lasu drażnił ich nozdrza. Dłoń Kima nadal spoczywała na biodrze nauczyciela, kiedy szli w kierunku miejsca, gdzie miało odbyć się ognisko, podziwiając mijane przez nich widoki. Jednak gdy dotarli na parking, gdzie pierwotnie mieli się zatrzymać, dłoń Kima zsunęła się z boku szatyna, zostawiając za sobą jedynie pustkę. Ich oczom ukazało się zbiorowisko osób z klasy młodszego. Park dostrzegł również panią Han, który dyskutowała żywo z uczennicami.
— To teraz udawaj, że dopiero się spotkaliśmy — szepnął szatyn, zostając obdarzonym pytającym spojrzeniem Kima.
— To co, mam spytać cię jak minął ci dzień? Bo dobrze wiem, że na strojeniu się dla mnie.
— Ugh, po prostu idź przodem — westchnął, popychając ucznia nieco w przód.
Ten jedynie pokręcił głową, posłusznie idąc przed siebie. Ich oczom ukazała się niewielka polana, na której środku przygotowane było miejsce na ognisko. Wokół niego poustawiane były ławki, a kawałek dalej stał niewielki spichlerz, pod którym ustawiony był stół. Spoczywały na nim przygotowane już na grill kiełbaski i inne smakołyki.
Park dziękował w duchu za to, że nikt nie poświęcał większej uwagi ich przybyciu. Po chwili on skierował się w stronę wychowawczyni klasy, zaś Kim podszedł do Jeongguka, zasiadając na zajętym dla niego miejscu.
— Naprawdę przyjechałeś tu z nim? — usłyszał, gdy tylko usiadł na drewnianej ławce.
— Hey, ciebie też miło widzieć — mruknął, układając gitarę na ziemi. — I ciszej, są tu wszyscy.
W tym samym czasie Jimin słuchał uważnie nauczycielki, starając się zapamiętać, kto już przeszedł, kto ma dostać punkty i na kogo trzeba uważać. Jednak gdy kobieta nakazała mu poszukać metalowych prętów, ma które nabijało się jedzenie, on i tak potrafił jedynie wpatrywać się w niebieskowłosego. Rozmawiał wtedy z Hyejin, bo tak na imię miała pani Han, wyglądając niesamowicie w poświacie wieczoru. Jego niebieski kosmyki odznaczały się na tle zielonkawej trawy, kiedy wyciągał gitarę z pokrowca. Zapewne był właśnie komplementowany przez nauczycielkę za to, że przyniósł instrument na ognisko. W pewnym momencie musiał jednak oderwać wzrok od młodszego, zaglądając wgłąb spichlerza w celu znalezienia szukanych kijków. I kiedy w końcu je znalazł, wyszedł na zewnątrz, jednak widząc młodszego, który nastrajał właśnie instrument, pręty mimowolnie wypadły z jego dłoni, opadając ze stłumionych hukiem na trawę.
Nie zdawał sobie sprawy, że w tym samym czasie młodszy nastrajał wprawdzie gitarę, jednak bacznie słuchał tego, o czym dyskutowały jego koleżanki z klasy. I kiedy usłyszał cichy brzdęk metalu, nie uniósł nawet oczu znad strun, gdyż był przekonany, że pręty wypadły z dłoni jakiegoś ucznia. Jednak żałować zaczął tego już po chwili, jak usłyszał, o czym rozmawiają jego koleżanki.
— Boże, to niesprawiedliwe — mruknęła Jisoo. — On jest facetem, powinien dostać coś innego w spadku.
— Ty to widzisz, on ma większy tyłek od Soojin — westchnęła druga z nich.
Taehyung momentalnie wbił w nie swój wzrok, zdając sobie sprawę, że nastolatki rozmawiały o jego obiekcie westchnień. Nie spodziewał się jednak, że żadna z nich nie zrazi się pod wpływem jego spojrzenia, jedynie zaczynając się głupio uśmiechać.
— Heey, Tae — zaświergotały na raz, przez co niebieskowłosy wywrócił oczami. Czy one kiedyś nauczą się, że jest gejem?
I już miał odpowiedzieć coś, kiedy do jego uszu dotarło klaśnięcie w dłonie.
— Dobra, chodźcie tu wszyscy do mnie — zawołała nauczycielka, na co uczniowie zgromadzili się wokół ogniska. Kobieta zaczęła ich przeliczać, a kiedy doszła do wniosku, że wszyscy są, złożyła dłonie, zaczynając swój wywód. — Bardzo cieszę się, że przyszliście wszyscy. Przygotowaliśmy mnóstwo jedzenia, więc mam nadzieję, że nie jedliście obiadu — zaśmiała się. — Już się praktycznie ściemniło, więc załatwimy jeszcze parę spraw organizacyjnych i zaczynamy. Tae przyszedł z gitarą, więc będziemy mieli okazję pośpiewać — oznajmiła, wskazując dłonią na ucznia. — Musimy jeszcze przygotować do końca jedzenie i zebrać trochę drewna, bo ostatnia grupa nie zostawiła po sobie go dużo. Ktoś chętny? — zapytała, na co dłoń Kima momentalnie wystrzeliła w górę. W końcu mały pokaz siły zawsze się przyda, prawda? — Taehyung, okey. Jimin, pójdziesz z nim? — zapytała, spoglądając na nauczyciela, który stał po jej prawej.
I tylko słysząc te słowa poczuł, że to będzie jego moment. Wiedział, że pani Han wysłała Jimina z nim tylko dlatego, że nie mogła wypuścić ucznia samego, a Park był pozostałym obecnym nauczycielem. Jednak sam fakt, że mieli się teraz znaleźć sam na sam, sprawiał, że na jego twarzy pojawił się podstępny uśmiech.
Bez słowa odeszli od grupy, zmierzając w stronę drzew. Z każdą minutą było coraz ciemniej, a cienie drzew zaczynały już znaczyć łąkę, na której się znajdowali.
Emocje znów zaczynały targać Parkiem. Z jednej strony pociągała go wizja przebywania z Taehyungiem w samotności w ciemnym lesie, jednak z drugiej chciał jak najszybciej wrócić do klasy. Toczyła się w nim wewnętrzna wojna, której nie potrafił przetrwać.
W ciszy zaczęli zbierać leżące na podłożu patyki, posuwając się coraz bardziej wgłąb lasu. Na ich ramionach zaczynały spoczywać pojedyncze gałązki. Ilość światła była coraz bardziej znikoma, toteż Jimin nie dziwił się, że jego serce zaczynało bić coraz szybciej. To nie było tak, że bał się ciemności — jednak ciemny las, to nie była jego sypialnia i coś podpowiadało mu, że nagle zza drzewa może wyskoczyć jakiś wiszący kościotrup, umalowany klaun czy inne niebezpieczne zwierzę.
Pierwszy zawał przeszedł, gdy przypadkiem nadepnął na gałązkę, która złamała się pod jego stopą. Jednak gdy w pewnym momencie usłyszał szelest liści, a coś poruszyło się w ciemnościach przed jego oczyma, nie dał rady powstrzymać swoich odruchów, przez co pisnął, wypuszczając z dłoni całe uzbierane drewno. I choć zrobił to tylko ze strachu, wtulił się z całej siły w ciało młodszego, który stał za nim. Bo w końcu on obroni go przed krwiożerczym wilkiem, prawda?
— Dlaczego musisz być taki słodki we wszystkim, co robisz? — powiedział niskim, zdecydowanie ściszonym głosem.
Po ciele szatyna przeszły dreszcze, a jego małe dłonie zacisnęły się mocniej na koszuli niebieskowłosego. Czuł jak kciuki Taehyunga zaczynają delikatnie gładzić jego biodra, przez co całe ciało Jimina było wręcz naelektryzowane. Jednak wtedy po raz kolejny usłyszał jakiś szelest, przez co tym razem podskoczył, instynktownie oplatając Kima nogami w pasie. Z kolei młodszy złapał go delikatnie pod udami, nie pozwalając mu zlecieć na ziemię. Kiedy tylko ich spojrzenia się spotkały, policzki Parka wręcz zapłonęły, a on schował twarz w zagłębieniu szyi młodszego.
— To był tylko królik, Minnie. Aczkolwiek nie zaprzeczę, że podoba mi się, gdy się tak do mnie przyklejasz — wyszeptał, pozwalając sobie musnąć delikatnie wrażliwą skórę szyi nauczyciela.
— Tae, przestań — odparł, niechętnie odsuwając swoją twarz na tyle, aby spojrzeć niebieskowłosemu w oczy.
— Nie zamierzam przestać. Nie tym razem — rzucił, zaczynając iść powoli przed siebie. — Podobasz mi się, Jiminnie. Kręcisz mnie tak bardzo, jak jeszcze żaden facet w moim życiu, a jestem gejem odkąd pamiętam. Wszystkie moje myśli skupiają się wokół twojej osoby, a ja nie chcę tego przerywać. Nie potrafię pozbyć się widoku twojej pięknej buzi sprzed oczu chociaż na chwilę. Zawładnąłeś moim umysłem w jednej chwili, ale nie przeszkadza mi to. Mam w dupie to, że jesteś moim nauczycielem i to nieetyczne. Dla ciebie jestem gotowy złamać wszystkie zasady. Po prostu pozwól mi się do siebie zbliżyć.
Plecy Parka dotknęły delikatnie powierzchni jednego z drzew, a on sam został w pewien sposób uwięziony pomiędzy korą, a ciałem Kima. Jego serce biło w przerażająco szybkim tempie, a oddech stawał się coraz płytszy, kiedy wpatrywał się głęboko w ciemne oczy niebieskowłosego. Jednak gdy czoło Taehyunga złączyło się z tym jego, a wzrok młodszego powędrował na pełne wargi nauczyciela, on zapomniał jak powinno się używać tlenu.
— Przyznaj się, co czujesz, gdy mnie widzisz. Nie jestem ślepy, Jimin. Po prostu powiedz to na głos, tyle mi wystarczy — szepnął.
Jedna z jego dłoni opuściła udo Parka, jednak ciągle był podtrzymywany drugą ręką, oraz praktycznie całym ciałem Kima, przyciskającego go do drzewa. Zamiast poprzedniego miejsca, długie palce Taehyunga znalazły swoje miejsce na policzku Jimina, zaczynają go delikatnie gładzić. Szatyn również skierował swój wzrok na usta wyższego i przesunął obie dłonie na jego ramiona, następnie umiejscawiając je na dobrze zbudowanej klatce piersiowej ucznia.
— Podobasz mi się, Tae — szepnął.
I tyle naprawdę wystarczyło, aby doszło do czegoś, co pewnie nigdy nie powinno mieć miejsca.
Taehyung uśmiechnął się delikatnie i zaczął powoli zbliżać swoją twarz do tej Jimina. Kiedy oczy nauczyciela zamknęły się, on wiedział, że dostał nieme pozwolenie na swój ruch. Po chwili również opuścił swoje własne powieki i pozwolił złączyć ich wargi w jedność. Park jęknął cicho w jego usta, kiedy tylko poczuł jak Taehyung dotyka jego miękkich poduszek swoimi. Jednak gdy Kim zaczął leniwie, aczkolwiek precyzyjnie przechodzić z jego dolnej wargi na górną, pozwolił sobie na ciche pomruki i nieznaczne poruszanie ustami.
W tamtej chwili żadnego z nich nie obchodziło to, jakie konsekwencje może mieć ten czyn. Woleli się zwyczajnie zająć sobą, niż myśleć o jakichkolwiek zasadach.
Jimin w stu procentach oddał się stanowczym, ale ciągle delikatnym ruchom warg Taehyunga. Wplótł nawet palce w jego puszyste włosy, aby powstrzymać go przed odsunięciem się chociaż na chwilkę. Pozwolił również młodszemu ułożyć dłonie na swojej talii pod białą koszulą. Uwielbiał, kiedy palce Tae tak po prostu gładziły jego skórę.
Kolejny cichy jęk wydobył się z ust Jimina w momencie, w którym Taehyung ostrożnie musnął język Parka tym swoim. Dla szatyna już samo doświadczenie z kolczykiem w wardze było czymś niesamowitym, ale kiedy poczuł mięsień ucznia, natychmiastowo poruszył się delikatnie, wywołując na jego twarzy nieznaczny uśmiech.
Niebieskowłosy dołączył do cichych mlaśnięć pewny taniec ich języków, który sprawiał, że temperatura była znacznie wyższa, niż ta, jaką wskazywały termometry. Od czasu do czasu zasysał się również na dolnej wardze nauczyciela, powodując u niego dreszcze. Jimin z kolei specjalnie co jakiś czas zahaczał swoim językiem o kolczyk Taehyunga, mrucząc przy tym cicho. Nie zamierzał nawet na chwilę otworzyć oczu, czując się po prostu jak w niebie.
Niestety kiedyś musiało im zabraknąć powietrza, a oni niechętnie zostali zmuszeni, aby odsunąć się od siebie. Kim wykorzystał jednak ten moment, aby zagryźć się na dolnej wardze szatyna, wywołując z jego ust kolejny cichy jęk, który był prawdziwą muzyką dla jego uszu.
Ich oddechy były cholernie nierówne. Klatki piersiowe unosiły się zdecydowanie zbyt szybko, a serca w klatkach piersiowej biły, niczym oszalałe. Jednak ich spojrzenia dalej były skierowane na swoje wargi, za którymi już zdążyli się stęsknić.
— Pozwalam ci — wyszeptał szatyn, przejeżdżając palcem po lekko opuchniętych od pocałunku ustach Taehyunga. — Pocałuj mnie.
Niebieskowłosy uśmiechnął się i niemal natychmiastowo po raz kolejny złączył ich wargi. Ten pocałunek był w pewien sposób inny. Żaden z nich nie używał języka, nie przyśpieszał ruchów, ani nie dodawał niepotrzebnych ruchów ciała. Tym razem po prostu badali całą strukturę swoich warg, jakby chcieli zapamiętać każdy ich najmniejszy szczegół. Rozkoszowali się tym zbliżeniem, zupełnie jakby nie mieli tego robić przez całą wieczność, chociaż oboje wiedzieli, że uzależnili się od tego już w pierwszej sekundzie. Wiedzieli również, że będą musieli to powtórzyć jak najszybciej.
Ciche mlaśnięcia przeniosły się najpierw na szczękę Jimina, a potem na szyję, gdzie Taehyung zatrzymał się na chwilę. Miał nawet ochotę zostawić po sobie jakiś ślad, jednak wiedział, że muszą jeszcze wrócić do reszty klasy. Dlatego odsunął się niechętnie trochę od jego skóry, nawiązując kontakt wzrokowy z rozmarzonym spojrzeniem szatyna.
— Chyba powinniśmy wracać. Zaraz zaczną nas szukać, a nie byłoby ciekawie, gdyby ktoś z klasy przyłapał nas w takiej pozycji — szepnął.
Park kiwnął jedynie głową, pozwalając Taehyungowi postawić się na ziemi. Ku jego zaskoczeniu młodszy cmoknął go jeszcze przelotnie, schylając się następnie po wszystko, co wcześniej upuścił Jimin.
Jego ciało jakby natychmiastowo przeszło pewnego rodzaju zimno, spowodowane odsunięciem się od niego niebieskowłosego. Miał ochotę rzucić to wszystko w cholerę i po prostu przytulić się mocno do ucznia, pozwalając mu ponownie rozgrzać jego ciało. Jednak zamiast tego podszedł po prostu do wyższego, łapiąc za tylną kieszeń jego spodni. Miał ochotę tak po prostu złapać go za rękę, ale niestety tamto miejsce zajmowało obecnie potrzebne drewno.
Taehyung spojrzał na niższego z szerokim uśmiechem na twarzy i zbadał jego ciało przelotnie wzrokiem. Najbardziej jednak nie mógł oderwać spojrzenia od jego lekko napuchniętych warg, których smak ciągle czuł na swoich ustach. Miał wrażenie, że Jimin specjalnie posmarował swoje usta wiśniową pomadką, aby Kim zapamiętał ich smak na długo. Nie miał pojęcia, skąd Park mógł siedzieć, że uwielbia wiśnie, ale zdecydowanie wcale mu to nie przeszkadzało.
— Nie chcę iść — wyszeptał cicho szatyn, posłusznie kierując się jednak do przodu, ciągle trzymając materiał spodni Tae między swoimi palcami.
— Spokojnie, zamierzam cię jeszcze odwieźć, Minnie. Nie możemy wyparować w lesie, chodź już.
Po tych słowach naprawdę grzecznie ruszyli w stronę ogniska, gdzie wszyscy zajęli się już sobą. Park oczywiście musiał puścić młodszego, kiedy tylko do ich oczu dotarło pierwsze światło. Tym razem jednak Taehyung postanowił usiąść obok Jimina, kładąc gitarę na swoich kolanach. I chociaż starszy cieszył się, że nikt nie pytał, czemu wszystko trwało tak długo, nie mógł powstrzymać się od wrażenia, że wszyscy patrzą się w ich stronę. Przyłapał się nawet na tym, że zakrywał usta dłonią, albo zwyczajnie zamieniał je w wąską kreskę, co wcale nie było takie proste. Dodatkowo obecność Kima zaraz obok niego oraz jego kolano raz za razem, niby przypadkiem ocierające się o jego nogę w niczym mu nie pomagało. Czuł, że serce bije w znacznie za szybkim tempie, a niebieskowłosy wydawał się w ogóle nie zwracać na to uwagi. Śmiał się i rozmawiał z innymi uczniami, raz na jakiś czas jedynie wykonując jakiś mały i niezauważalny dla innych ruch w stronę Jimina.
W końcu jednak nadeszła pora, aby Taehyung skorzystał z tego, co ze sobą przyniósł, a wtedy Jimin zamarł z zachwytu. Nigdy nie spodziewałby się, że uczeń potrafi grać na gitarze, ale o śpiewaniu nie myślał ani przez chwilę. Kiedy słowa zaczęły wylatywać z jego ust, a niski, hipnotyzujący głos dotarł do uszu Parka, powietrze nagle zaczęło zatrzymywać się w jego płucach. Nie miał pojęcia, że Taehyung może tak pięknie śpiewać, powodując ciarki, przechodzące po jego plecach. Widział również jak inne uczennice wręcz wzdychały, słysząc jego śpiew. I Jimin mógłby spędzić w takim akompaniamencie cały wieczór, słuchając niesamowitego, niskiego głosu niebieskowłosego.
Po chwili wszyscy, a w tym również i on włączyli się do wspólnego śpiewu. Rytmiczne piosenki rozchodziły się po lesie echem. Wkrótce jednak radosna biesiada przerodziła się w posiłek. W końcu ciepło ogniska zostało wykorzystane, a żołądki obecnych zapełnione.
Po kolejnej dawce śmiechów, śpiewu i jedzenia, ognisko zaczęło powoli dobiegać końca. Uczniowie pomogli posprzątać miejsce, w którym spędzili piątkowy wieczór, wrzucając wszystkie śmieci do worków i wynosząc je do kontenerów, które znajdowały się na skraju lasu. Ogień zaczynał przygasać, a mrok panował już wokół. Wszyscy zaczynali się zbierać, dążąc do swoich domów, w których mogli nacieszyć się weekendem.
Przez resztę ogniska Park cały czas posyłał niebieskowłosemu nieśmiałe spojrzenia. Czuł usta Kima całujące te jego, czuł się speszony, ale i dziwnie szczęśliwy. Wyższy chłopak nie potrafił wyjść z jego głowy. Pragnął jego dotyku, ust i obecności coraz bardziej, coraz mocniej.
Naprawdę liczył na to, że Kim go również odwiezie, gdyż samotne tułanie się w nocy po tramwajach i autobusach nawet w dorosłym wieku nie należało do najprzyjemniejszych czynności. I nie mylił się, bo kiedy zniknęli z oczu innych nastolatków, poczuł, jak dłoń wyższego znów znajduje swoje miejsce na jego biodrze.
Jego policzki automatycznie zaszły się delikatnym różem, bo właśnie tak działał na niego dotyk młodszego. A kiedy został dodatkowo przyciągnięty bliżej jego torsu, miał wrażenie, że zaraz piśnie jak napalona nastolatka.
Do samochodu dotarli w ciszy; oboje po prostu cieszyli się swoim dotykiem i bliskością. Nie potrzebowali słów, by ta chwila była wyjątkowa — do tego wystarczała tylko ich obecność. Wpatrywali się przed siebie, wsłuchując w dźwięki przejeżdżających obok samochodów. Parka przechodziły delikatne dreszcze, gdyż młodszy zaciskał lekko palce na jego talii, z kolei niebieskowłosy czuł ciepło, jakie biło od jego nauczyciela. Kiedy jednak dotarli do auta młodszego, musieli się rozdzielić, kierując się do osobnych drzwi.
— Nie wiedziałem, że grasz tak świetnie — mruknął cicho szatyn, gdy znaleźli się w środku. — I do tego ślicznie śpiewasz.
— Dziękuję — odparł, uśmiechając się pod nosem.
Nie potrzebowali komentować tego, co zaszło między nimi. Spokojna melodia leciała cicho z odtwarzacza, a ciepły nawiew ogrzewał zmarznięte dłonie Parka. Jego mieszkanie znajdowało się stosunkowo niedaleko, dlatego już po paru minutach znaleźli się pod budynkiem.
A wtedy Park zapragnął nie wychodzić z samochodu młodszego.
Nagle stało się nieco niezręcznie, gdy starszy uniósł niepewnie spojrzenie na twarz ucznia. Jego spojrzenie było pewne i z zaangażowaniem śledziło każdy milimetr buźki nauczyciela, który nieświadomie zagryzł wargę. I Kim nie byłby sobą, gdyby ten drobny gest nie zadziałałby na niego.
— Do poniedziałku? — wyszeptał po cichutku, nie potrafiąc znieść palącego spojrzenia młodszego i zaciskając palce na kolanie.
I kiedy już chciał opuścić samochód, jeszcze na chwilę spojrzał na twarz młodszego. Magiczna więź pomiędzy nimi nawiązała się tylko za sprawą spojrzenia sobie w oczy. Oboje wiedzieli czego pragnęli w tym momencie najbardziej.
I odnaleźli to w połowie, znowu łącząc spragnione siebie wargi.
Ciche mlaśnięcie rozniosło się po samochodzie. Może ten pocałunek, a w zasadzie jedynie muśnięcie swoich ust, trwał tylko chwilę, urywek z czasu, który obaj chcieliby na to poświęcić, ale wystarczył, by zaspokoić ich wrzące z emocji serca.
— Do poniedziałku, Minnie.
................
[4644 słów]
Mamy nadzieję, że wszyscy są zadowoleni. Jak wrażenia?
Nie mogłam się powstrzymać przed wstawieniem tego zdjęcia, okey?
~ Altrey & MisCreepy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top