7. " Nie wiem czy chciałbym mieć z nią jakiś kontakt, poza seksem."
Obudziły mnie promienie słońca, padające na moja twarz. Zmarszczyłem czoło i wydając z siebie pomruk niezadowolenia, obróciłem się na bok. Chciałem objąć ramieniem cało brunetki, z która spędziłem noc, jednak zamiast tego, poczułem zimną pościel. Podniosłem do połowy jedną powiekę. Tak jak myślałem. Penelop wstała, ubrała się i wyszła, zostawiając mnie samego. Może to nawet lepiej? Nie wiem czy chciałbym mieć z nią jakiś kontakt, poza seksem. Nie zaprzątając sobie tym dłużej głowy, podniosłem swoje ciało z miękkiego materaca. Przetarłem oczy i zmierzwiłem swoje włosy. Leniwie stanąłem na równe nogi. Rozejrzałem się po całym pokoju szukając swoich ciuchów. Kiedy juz je odnalazłem wzrokiem, zebrałem je z podłogi i udałem się w kierunku łazienki. Otworzyłem drzwi i juz chciałem przekroczyć próg pokoju, ale to co zobaczyłem wprawiło mnie w niemałe osłupienie. Takiego syfu nie widziałem nawet u mnie. Plastikowe kubeczki walały się po całym korytarzu, puste opakowania po jedzeniu i po alkoholu były dosłownie wszędzie. Wywróciłem teatralnie oczami, po czym zacząłem iść w kierunku łazienki. Po drodze odkopywałem, bosymi stopami na boki, śmieci leżące na podłodze. Najśmieszniejsze co tutaj znalazłem były stringi. Nie śmiałbym się, gdyby były one damskie...
Otworzyłem drzwi do upragnionego pomieszczenia w tym domu i zakluczyłem je za sobą. Podszedłem do lustra, kładąc ciuchy na blacie obok umywalki. Przetarłem twarz dłońmi i podniosłem wzrok na swoje odbicie.
- Ja pierdole! Bruce! - przysięgam, że go zabije! Kutas! Wybiegłem jak najszybciej z łazienki i zbiegłem po schodach na dół.
- Bruce, kutasie pokaz się! - stanąłem na środku salonu i krzyknąłem na cały dom. Juz po chwili w przejściu, miedzy salonem a kuchnią, stanął mój przyjaciel. Zrobiłem kilka kroków w jego stronę, aż w końcu stałem z nim twarzą w twarz.
- Co. To. Kurwa. Ja. Się. Pytam. Jest?! - wrzasnąłem w jego stronę, wskazując palcem ma swoją twarz.
- Cóż... - na jego twarzy widniał ten głupkowaty uśmiech, który najchętniej zdarłbym własną pięścią. Byłem pewien, że gdybym mógł, to sam mój wzrok by go zabił.
- Tu jest kutas - powiedział, ledwo powstrzymując śmiech, wskazując na moje czoło - tu masz cycki - tym razem położył palec na moim prawym poliku - tu masz wąsy - przejechał palcem po mojej skórze, tuż nad górną wargą - tutaj masz okulary - obrysować palcami kształt "okularów" widniejących na mojej twarzy - a tutaj ma... - nie dane mu było dokończyć, ponieważ mój gniew go wyprzedził.
- Powiedz mi kurwa, że to zejdzie! Jak nie to masz tak przejebane, że już możesz uciekać! - chłopak wybuchnął ogromnym śmiechem, przez co mój gniew, oraz irytacja, zaczęły wzrastać do maximum.
- Stary spokojnie - udało mu się wydusić dwa słowa pomiędzy napadami śmiechu. No dla mnie to tutaj kurwa nie ma z czego się śmiać! Bruce wyprostował się i wytarł niewidzialną łzę - poszorujesz trochę twarz w mydle i zejdzie - poczochrał mnie po włosach, po czym odwrócił się na pięcie i ze śmiechem na ustach opuścił pomieszczenie.
- Skurwiel - burknąłem pod nosem. Przewróciłem z irytacja oczami i ponownie skierowałem się do łazienki. Podczas podjęcia próby doszorowania swojej twarzy, pomyślałem, że muszę powiedzieć Brucowi co zrobiłem na imprezie. Poza tym jest jeszcze jeden temat, który muszę z nim poruszyć. Dopiero po dobrych czterdziestu minutach tarcia skory ciepłą wodą z mydłem, cały marker zniknął. Wytarłem twarz w miękki ręcznik, ubrałem wczorajsze ciuchy i wyszedłem.
Ponownie tego dnia skierowałem swoje kroki na dół i poszedłem w stronę kuchni. W kuchni zastałem opartego, tyłem do mnie Bruca. Rozmawiał z kimś przez telefon. Nie chcąc mi przeszkadzać, po cichu usiadłem na stołku tuż za nim, po drugiej stronie blatu.
- Nie to ty mnie posłuchaj. Nie obchodzi mnie, że dostawca ci się spóźnia. Powiedziałeś, że dostanę swoją część dzisiaj o 11:00. Jest 13:09, a ja nadal nie mam swojej pieprzonej części! - od razu domyśliłem się, że chodzi o narkotyki. Tym samym przypomniał mi abym oddał mu polowe wczorajszego przypływu gotówki. Słysząc ich rozmowę, pokręciłem z rozbawieniem głową.
- To teraz mnie kurwa posłuchaj. Masz 30 minut, żeby stawić się pod moimi drzwiami z tym, za co ci kurwa płacę! - Bruce bardzo szybko się denerwuje. Będę musiał go nauczyć lepszych sposobów wyżywania się na ludziach. Chłopak zakończył połączenie i rzucił telefon na blat przed nim. Schował twarz w dłonie, ciężko wzdychając.
- Oj Bruce, nieładnie się tak denerwować - dopiero kiedy się odezwałem, Bruce zorientował się, że jestem w nim w tym samym pomieszczeniu. Cichy śmiech opuścił moje usta, kiedy zobaczyłem jego reakcje. Podniosłem się z siedzenia i podszedłem do niego. Złapałem jego poliki w swoje palce i mocno je ścisnąłem. Przyciągnąłeś jego twarz jak najbliżej swojej, nadal maltretując jego poliki.
- Złość piękności szkodzi Calineczko - poklepałem go po prawej stronie jego twarzy i wróciłem na swoje wcześniejsze miejsce.
- Musimy pogadać - powiedzieliśmy do siebie w tym samym czasie, przez co poczułem się, dosyć dziwnie. Podniosłem pytająco brew i wykonałem ruch ręką, dając mu pierwszeństwo.
- Dzwonił do mnie rano Olivier - słysząc jego imię nieco się skrzywiłem, jednak moja druga strona szczerzyło się jak nigdy.
- Czego chciał?
- Dzwonił w sprawie Erica. Ponoć zniknął wczoraj na imprezie i do teraz go nie ma - moja druga strona okazała się silniejsza i wybuchnąłem chwilowym śmiechem.
- A No popatrz. Moja sprawa wiąże się z twoją - Bruce spojrzał na mnie nie wiedząc nadal o co mi chodzi. Nie chcąc psuć mu niespodzianki, postanowiłem kontynuować - biedny Eric powiedział wczoraj kilka slow za dużo. Nie skończyło się to dla niego korzystnie... - Bruce pokazał mi ręka abym przestał mowić.
- Wow stary co ty pieprzysz? O co ci chodzi? - jego niewiedza i brak możliwości domyślenia się o co chodzi rozśmieszali mnie jeszcze bardziej.
- Mam nadzieje, że Eric lubi wąchać kwiatki od spodu - Brucowi, mało co nie wyleciały oczy.
- A-ale jak to, czy ty chcesz mi powiedzieć, że go zabiłeś?! - podczas gdy on łapał się za głowę i zaczynał się nerwowo śmiać, ja siedziałem cały czas w tym samym miejscu, nie pokazując większego zainteresowania danym tematem.
- No nareszcie! Myślałem, że się nie domyślisz - Przyjaciel spojrzał na mnie jak na idiotę, jednak nie odezwał się ani słowem. Może wiedział, że i tak będzie mi to latać koło dupy?
- Przymknij buzię - pochyliłam się do niego i położyłem dwa palce na jego podbródku, zamykając jego usta. - To teraz druga sprawa. Muszę jakoś pozbyć się Penelop - po tych słowach jego twarz przybrała jeszcze śmieszniejszy wyraz.
- Stary nie rozumiem cię. Jeszcze dzisiaj w nocy ją pieprzyłeś i grałeś idealnego chłopaka. Skąd ta nagła zmiana zdania? - zmarszczył czoło, czekając na odpowiedz z mojej strony.
- Penelop należy do kobiet, które chcą sobie podporządkować faceta. Ona chce sprawić, abym był na każde jej zawołanie. Otóż to nie a tym polega drogi przyjacielu. Poza tym jest strasznie irytująca. Jedyne w czym mi się przydaje to w łożku. - wzruszyłem ramionami, kończąc tym samym swoją wypowiedz.
- Nie powiem, ale zaskoczyłeś mnie dzisiejszymi wyznaniami. - Bruce spojrzał na mnie wielkimi oczami. Podejrzewam, że to nie druga informacja wprawiła go w taki szok tylko ta pierwsza.
Po naszej rozmowie pomogłem Brucowi doprowadzić dom do normalnego stanu, co nie było łatwe. Następnie pożegnałem się z przyjacielem i opuściłem jego dom, kierując się do własnego.
Byłem w połowie drogi, kiedy nagle zadzwonił mi telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni i zanim odebrałem, spojrzałem na ekran. Zmarszczyłem brwi kiedy zobaczyłem ciąg nieznanych mi cyfr. Niepewnie przesunąłem palcem po wyswietlaczu i przyłożyłem telefon do ucha.
- Halo? - zapytałem dosyć niepewnie.
- Witaj Justin, jak się spało?
- Cóż, biorąc pod uwagę, cie cię nie znam, a jak widać ty mnie tak, chyba nie chcę odpowiadać - juz chciałem się rozłączyć, kiedy wypowiedziane przez niego zdanie, wprawiło mnie w osłupienie
- Wydaje mi się, że Ericowi spało się, dzięki tobie, bardzo dobrze - wymruczał z wielką satysfakcją do słuchawki.
- Co, o czym ty mówisz
- Miło się go zabijało? - swoje pytanie zakończył chwilowym, lekko psychopatycznym śmiechem.
- Kim ty do cholery jesteś? - nie mam pojęcia z kim rozmawiam, ale wiem, że to nie skończy się dobrze. Poza tym, mam podejrzenia kim jest ten człowiek. To na bank musi być ta "tajemnicza postać"...
- Jestem Nestor
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top