<3

Witam, jest to oneshot na #motywowychallenge. Wyzwanie to polega na zawarciu 6 losowych słów, motywu oraz shipu. Innymi słowy, super zabawa.

U mnie wyglądało to tak:

Motyw: Przemiana

Słowa kluczowe: ptak, taksówka, paczka, powieść, bandyta ,wózek.

Ship: Xante

Czas pisania: 3 dni

Ilość słów: 2730

Jest to AU szkolne i mam nadzieję, że nie przeszkadza wam trochę nieoczywisty motyw przemiany XDD

Zapraszam do reszty uczestników wyzwanka :D

Coffeuu GreatBasagnav Merci_Dark AMELhali RudaEwroniara Moon_azi Idikila Pieknadamusi Tosternia Mat6rx BlackWolfSQ __BlackSky__


Dante Capela był raczej bezproblemowym dzieciakiem. Dobrym kolegom, zawsze chętnym do pomocy, co prawda był trochę depresyjny, a jego teksty o okrutnym życiu jedynie wprawiały resztę w stan głębokiej depresji.

Aktualnie ten spokojny dzieciak siedział właśnie na czerwonym dywaniku u dyrektora. Obok niego znajdował się idiota, który tak naprawdę jest winny całej aferze. Niejaki Xander Wayne, który wyluzowany rozglądał się po pomieszczeniu. Jego wzrok końcowo wylądował na czarnowłosym koledze obok.

- Nie uśmiechaj się tak bo ci zaraz wybije wszystkie zęby. – powiedział Dante obojętnym tonem, jego mina jednak wyrażała niesamowite wkurwienie.

Jednak jak to się stało, że ta dwójka trafiła akurat w takie miejsce?

Musimy się przenieść trochę w czasie do momentu gdzie ta dwójka jeszcze nie wiedziała co ich czeka za kilka dni.

10 kwietnia, poniedziałek, godzina 11:00

Dante nie lubił tłumów. Nic dziwnego, że długie przerwy spędzał sam w bibliotece. Zazwyczaj zaczytany w jakiejś powieści. Jeden dzień jednak kompletnie zrujnował jego dotychczasową rutynę.

- Masz pożyczyć długopis? – jego wzrok powędrował w górę. Naprzeciwko niego przy stole postanowił dosiąść się dobrze mu znany uczeń. Xander Wayne albowiem od zawsze był dla niego pewnego rodzaju zagadką. Obaj należeli do samorządu szkolnego, Xander jednak był o rok starszy od niego. Los często ich łączył razem, czy to przy jakiś mniejszych projektach samorządowych czy to na stołówce, gdzie akurat jedyne wolne miejsce znajduje się zazwyczaj obok czarnowłosego trzecioklasistę.

- Debilu, czy ty w tym plecaku masz tylko zeszyt i dwie książki? – odparł Capela kręcąc oczami. Był wkurzony na podejście do nauki swojego starszego kolegi. Wiadomo, nie znali się niewiadomo jak dobrze, lecz na pierwszy rzut oka było wiadome, że Wayne kompletnie olewa wszystko co związane ze szkołą.

Młodszy końcowo usłyszał w odpowiedzi niezadowolone mruknięcie i podał chłopakowi czarny długopis, których miał całkiem dużo w zapasie.

- Xander, ja nie żartuje. Musisz wreszcie wziąć się do roboty. Za rok kończysz szkołę, a ty nadal nie ogarniasz funkcji kwadratowej. – odparł widząc jak jego znajomy zaczyna spisywać pracę domową z neta.

- Słuchaj, ja tak nie mogę! Jestem jak wolny ptak, odkrywam nowe lądy, a szkoła mnie jedynie ogranicza! – zaczął tłumaczyć się, odgarniając dłonią zwisające niebieskie włosy.

- Mhm... Jakie ostatnio nowe lądy odkryłeś?

- Próbowałem wyruchać twoją starą.

- Co kurwa?!

- Żartuje, żartuje!

Czarnowłosy głośno wstał od stołu po czym dosłownie przeskoczył przez niego tylko po to by jak najmocniej uderzyć Xandera za wcześniejszą wypowiedź. Rozpoczęła się delikatna, przyjacielska szarpanina. Pewnie trwałaby ona do końca przerwy, lecz głośny odgłos powiadomienia z telefonu Capeli przerwał ją.

- Nine Garcon chce się ze mną spotkać po szkole. – powiedział z powolnym, lecz pojawiającym się na twarzy chłopaka uśmiechem.

- To fajnie. – odpowiedział odwracając od niego wzrok.

- Wreszcie mam u niej realną szansę! Boże dziękuje ci! – mówił przytulając telefon do swojej klatki piersiowej.

Xander spojrzał na niego spod byka, nie wyglądał na tak zadowolonego jak jego znajomy. Ten nie zwrócił na to uwagi, był za bardzo zajęty skakaniem z radości przez ową sytuację.

╔═.✾. ════╗

11 kwietnia, wtorek, godzina 11:03

Xander kolejnego dnia siedział w tym samym miejscu co wcześniej. Tym razem jednak książki musiały wystarczyć mu jako towarzystwo. Choć nigdy by się nie przyznał wprost, czuł coś do Capeli. Coś czego nie można było nazwać troską czy przyjaźnią. Coś bardziej...posranego. Nie lubił tego uczucia, musiałby przejść jakąś przemianę aby w pełni zaakceptować swoje myśli. Nie pomagały mu dwie rzeczy, jego własna dziewczyna Aiko, oraz Nine Garcon, w której zauroczył się czarnowłosy.

Jego myśli przerwało głośne buczenie telefonu. Chwycił za niego i zauważył wielki napis „Zjeb dzwoni do ciebie".

Był to nikt inny jak jego znienawidzony przyjaciel z klasy, Gregory Montanha. Nie było lekcji aby ta dwójka nie rzuciła paru wyzwisk do siebie nawzajem. Mimo to lubili skrycie swoje towarzystwo i siedzenie razem na lekcji sprawiało im wiele frajdy.

- Czego chcesz? – spytał odbierając telefon od wspomnianego chłopaka.

- Przerywam ci randkę z Capelą czy co? – odpyskował czując od razu wkurzony ton Wayne'a na sobie.

- Zamknij ryj, nawet go ze mną nie ma.

- To wyjaśnia twoje wkurwienie. Dobra słuchaj, potrzebuje twojej pomocy.

- Niby z czym?

- Za godzinę pisze poprawę z niemieckiego.

- I co? Ja cię tego nie nauczę!

- Erwin dał mi patent na ściąganie tylko potrzebuję twojego cienkiego długopisu to więcej rzeczy zmieszczę na kartce.

- Ej! Ty przypadkiem nie miałeś być pilny uczeń?

- Czasami trzeba zawieść swoją moralność.

Po tych słowach Xander cicho parsknął śmiechem po czym zgodził się na pożyczenie długopisu Gregoremu. Właściwie to dziękował mu w duszy, ponieważ nareszcie myśli związane z Capelą opuściły jego umysł.

╔═.✾. ════╗

Dante raczej nie należał do osób, które uwielbiały tłumy ludzi. Nic dziwnego, że sam nie był w stanie zagadać do dziewczyny, która zawsze była otoczona albo przyjaciółmi jej brata, Dii Garcon, albo swoimi koleżankami.

Dlatego też gdy ta sama zaproponowała spotkanie to niesamowicie się podekscytował. I nic dziwnego. Po szkole udali się do kawiarni, która była mocno oddalona od szkoły. Dante próbując zabłysnąć zamówił dla nich taksówkę. Widząc rachunek za przejazd zbladł ale postanowił poświęcić swoje ciężko zarobione pieniądze, wszystko dla jednej laski. Podczas przejazdu nie gadali za dużo, nie mieli o czym. Bóg postanowił się zlitować nad nimi i przerwał jakże niezreczną ciszę. Taksówkarz albowiem okazał się być nie tak dobrym kierowcą jak mogło by się wydawać i wjebał się autem w wielką górę paczek, w których była makulatura. Nic a nic nie przejęty tym kontynuował jazdę. Dzięki temu Dante i Nine mieli już temat do rozmowy i przede wszystkim żartów.

Reszta spotkania była całkiem monotematyczna. Gadali Głównie o szkole no i taksówkarzu. Dla Capeli było to jednak wyjątkowe spotkanie.

No właśnie, dla niego było wyjątkowe, ale co z Niną?

We wtorek rano miał więcej odwagi w sobie. Kiedy tylko przed oczami mignęła mu sylwetka dziewczyna, jak najszybciej postanowił za nią podążyć.

Garcon poruszała się bardzo szybko. W taki o to sposób znalazł się z nią za szkołą. Schował się za betonową ścianą od razu kiedy usłyszał głośne kroki zbliżające się w jego stronę, a jak się po chwili okazało to jednak w dziewczyny stronę.

To co zobaczył delikatnie go zaskoczyło.

Garcon z uśmiechem przygladała się zbliżającemu się coraz bardziej facetowi. Czarnoskóry mężczyzna, starszy o dwa lub trzy lata od dziewczyny, stanął naprzeciwko niej i zbił z nią piątkę. Dante kojarzył go z widzenia, nie chodził z nimi do szkoły, lecz mijał go w autobusie. Innymi słowy, był z okolic.

Próbował połączyć kropki, zrozumieć skąd Nina go zna.

W tym czasie ta dwójka zdążyła się już do siebie niebezpiecznie zbliżyć.

- Chce być z tobą,Hugo. – wymsknęło się z ust Niny, która delikatnie się zarumieniła. Nie spuściła jednak wzroku z chłopaka.

- A co z Capelą? – spytał niepewnie, jednak jego dłoń chwyciła za tą należącą do dziewczyny. Dante wtedy wybudził się z transu. Poczuł ostre pieczenie w klatce piersiowej. Jego dłonie zaczęły się trząść. Miał już kompletnie gdzieś odpowiedź jeszcze niedawnej jego miłości. Uciekł z tego miejsca najszybciej jak mógł.

╔═.✾. ════╗

Capela pomimo bycia całkiem inteligentnym uczniem kompletnie nie panował nad swoimi głębszymi uczuciami. Nic dziwnego, że po tym co się stało z jego oczu pociekło trochę słonych łez. Przez własne odczucia czuł się jak cholerny bandyta. Nina wyglądała na szczęśliwą w obecności tajemniczego chłopaka, zwanego imieniem Hugo. Mimo to nadal jej chciał. Chciał być jej pierwszym.

Lecz wszystko poszło się jebać. Aktualnie siedział na szkolnym basenie i wpatrywał się w swoje żałosne odbicie. Zaczerwienione oczy, smutny wyraz twarzy i jeszcze te głupie rumieńce na policzkach. Tak nie powinien wyglądać uczeń z pierdolonego samorządu szkolnego!

Przeklnął parę razy swój los, wiedział o bardzo małej szansie, że ktoś go usłyszy. Jego negatywne myśli jednak nie ustępowały, a wręcz pogłębiały się. W przypływie chwili rzucił się prosto do głębin basenu.

Głośny plusk i... koniec?

Nie chciał wypływać. Nie chciał patrzeć na ten niesprawiedliwy świat, który psuł mu wszystko. Czy zawinił Bogu? Dlaczego akurat wybrała kogoś innego? Czy to spotkanie faktycznie nic dla niej nie znaczyło? Kurwa, tak bardzo chciałby wejść w umysł tej dziewczyny.

Zamknął oczy i dał swojemu ciału ponieść się samemu. Zaczynało powoli brakować mu tlenu. Nagle usłyszał głośne pluśniecie. Z trudem otworzył oczy. Widok zaskoczył go.

W jego stronę płynął Xander, który w przeciągu kilku sekund chwycił go za nadgarstek, a dłonią pokazał w górę, dając mu jasny sygnał aby wypłynął. Dante wkurwił się, odepchnął go od siebie. Chciał w tamtym momencie faktycznie umrzeć, niż cierpieć z powodu złamanego serca.

Powoli nie był w stanie oddychać. Wtedy właśnie panika zaostrzyła całą sytuację. Xander starał się go siłą wyciągnąć, ale to nic nie dawało, a wręcz pogarszało sytuację.

Wtedy wpadł na dziwny plan. Plan tak pojebany, tak niemoralny, a jednak skuteczny.

Ponownie zbliżył się do czarnowłosego i...

Wbił się w jego usta. Niezdarny, szybki pocałunek. Tak głupi, tak naiwny...

Dante od razu odepchnął go od siebie, był w niemałym szoku. Od razu wypłynął na powierzchnie. Wayne zrobił to samo.

- Co ty kurwa odpierdalasz?! – krzyknął chłopak, który był cały czerwony na twarzy.

- No co?! Inaczej byś się tu utopił! – odpowiedział mu krzykiem niebiesko włosy. Zmarszczył brwi, był w pewnym sensie zły na siebie. W końcu miał trzymać swojego crusha w środku swojego serca, a taki pocałunek zdecydowanie... był czymś fajny.

- Nie twoja sprawa! – wrzeszcząc to podpłynął do brzegu i próbował usiąść na podłodze wyłożonej mozaiką. Brak sił gdziekolwiek w ciele uniemożliwiał mu to, więc Xander z litości pomógł mu. Sam usiadł obok niego.

- Właśnie, że moja! Nie pozwolę ci umrzeć, bo ta głupia pizda cię odrzuciła! – odparł wkurzony, a jego ostatnie słowa zszokowały czarnowłosego.

- Skąd ty... - zaczął, lecz nie był w stanie dokończyć.

- Słyszałem cię.

- Ile?

-... Prawie całość.

Nastała niekomfortowa cisza.

No tak, każdemu z nich było w pewien sposób wstyd,

╔═.✾. ════╗

Minęło kilka dni od wydarzeń na basenie. Dante w tym czasie próbował za wszelką cenę zająć swoje myśli czymś innym. Złamane serce doskwierało mu i uniemożliwiało wiele czynności, między innymi naukę. W ciągu kilku dni udało mu się zebrać kilka jedynek czy nieprzygotowań. Nie był z tego dumny, lecz na każdej lekcji odpływał i to mocno.

Xander nie trzymał się wcale lepiej. Pocałunek był czymś w rodzaju klątwy, która krążyła wokół niego. Nie potrafił spojrzeć na Capele tak jak wcześniej, chłopak wywoływał w nim te pojebane uczucia, których tak bardzo chciał się pozbyć. Zaczął spędzać z nim mniej czasu, a biblioteka stała się dla niego miejscem zakazanym.

Tą dwójkę łączyła jedna ważna rzecz, dużo myśleli, ale nie wyciągali żadnych wniosków. Nie potrafili zaakceptować pewnych rzeczy przez co jakakolwiek zmiana była zwyczajnie niemożliwa.

Nie umknęło to uwadze ich znajomym. Pisiciela, Andrews, Krackers czy nawet Montanha nie mogli przejść obojętnie obok dziwnego zachowania wspomnianych chłopaków. Ten ostatni odważył się i postanowił zadzwonić do Xandera. Nie odbierał. W takim razie zostało już tylko pisanie.

– "Xander kurwa musimy się spotkać TERAZ"–napisał wystukując energicznie palcami po klawiaturze na telefonie.

Gregory wpatrywał się przez jakiś czas w ekran, jednak zimno w powietrzu zaczynało mu coraz bardziej doskwierać. Tak, ten idiota spóźnił się na autobus I aktualnie czekał na kolejny. Miał jedynie nadzieję, że ten faktycznie przyjedzie. I choć można by się spierać jakim typem człowieka jest szatyn, nie można mu odmówić dbania o swoich przyjaciół. Lubił(chociaż była to przyjaźń połączona z nienawiścią) Xandera oraz Capele i nie chciał aby ta dwójka w dziwny sposób unikała siebie.

Wtedy wpadł na genialny pomysł.

– Chwila, czy przypadkiem Capela nie czuł mięty do Nine Garcon? Ona przecież ogłosiła ostatnio, że jest zajęta.– Gregory zaczął łączyć kropki. No tak! To wszystko ma sens! Jak najszybciej wyszukał profil Garcon i widząc jak ta na relacji chwali się wagarowaniem zbił sobie piątkę z Bogiem i podziękował mu za szczęście. Jak najszybciej udał się z buta na plac zabaw, bo właśnie tam była dziewczyna wraz ze swoimi przyjaciółkami.

╔═.✾. ════╗

Gregory dotarł na miejsce, a w głowie miał dokładnie zaplanowane co powie. Miał odważną teorię, która łączyła ze sobą wszystkie elementy układanki. Brzmiała albowiem tak:

Capela kochał Nine i są razem. Xander czuje coś do dziewczyny, ale Dante to jego przyjaciel więc woli się w to nie mieszać.

- E! Garcon! – krzyknął widząc bujające się na huśtawkach dziewczyny. Wspomniana wcześniej uczennica podniosła wzrok w stronę Gregorego i pomachała mu.

- O! Hejka Grzesiek! Co ty tu robisz? – spytała z uśmiechem.

- Ehh... Musimy coś sobie wyjaśnić. W cztery oczy.

╔═.✾. ════╗

- Co?! Ja nie jestem z Capelą, idioto! – krzyknęła z obrzydzeniem. Stali z dala od wszystkich, więc Gregory miał szczęście, że reszta nie usłyszała jego idiotycznej teorii.

- No to nie rozumiem. – odpowiedział drapiąc się w tył głowy.

- Słuchaj. Wiem dwie ważne rzeczy, które pomogą ci ogarnąć tych debili. – zaczęła Garcon spokojniejszym niż wcześniej tonem – Po pierwsze, moim chłopakiem jest Hugo Saint. Po drugie, Xander chciałby mieć chłopaka o imieniu Dante Capela.

To drugie zdanie rozbawiło Montanhe. Poważna mina Niny jednak dała mu znać, że to nie żart.

- Oh... W takim razie... - mówiąc to musiał się głęboko zastanowić nad doborem słów. – Ale czemu nie kochasz Capeli? To taki dobry chłopak i zaprosiłaś go na randkę!

- Słuchaj, jeśli miałabym być kobietą, która pracuje w chujowej robocie i jeździ wszędzie z wózkiem w którym siedzi małe bobo, to chce być nią z Hugiem, nie z Capelą.

- Powiedzmy, że rozumiem.

Gregory nie miał pojęcia o chuja chodziło Nine, ale akurat to najmniej go obchodziło. Musiał jakoś zmusić swoich znajomych do współpracy, inaczej ta dwójka nigdy się nie ogarnie.

╔═.✾. ════╗

Cała rozmowa Xandera i Gregorego trwała długo, za długo. Tak naprawdę to można ją streścić w kilku słowach.

„ -Xander czy ty kochasz Capele?
- Co? Nie!!!

- Ja słyszałem inaczej.

- Dobra wypierdalaj.

- Czyli go kochasz. Powiedz mu to.

- Nie.

- No dawaj, nie bądź cipa.

- No dobrze."

15 kwietnia, sobota, godzina 14:00

Także w taki oto sposób Xander znalazł się przed domem Capeli i agresywnie dzwonił w jego dzwonek. Wiedział o jednej ważnej rzeczy, rodziców chłopaka nie było w domu. Był to plus i minus, mogli teoretycznie wszystko na siebie wygarnąć, jednocześnie Dante mógł go łatwo zajebać.

Po chwili wspomniany czarnowłosy faktycznie otworzył drzwi. Wyglądał... średnio. Zdecydowanie nie spodziewał się wizyty Xandera o takiej porze.

- Czego chcesz? – spytał odwracając wzrok od niego. Był gotowy w każdej chwili zamknąć mu drzwi przed nosem.

- Capela! Daj mi minutę okej? – powiedział błagalnym tonem, który był tutaj użyty bez żadnej krzty ironii.

- No dawaj. – westchnął ciężko i postanowił wysłuchać go.

- Ja... ja myślałem dosyć dużo o tym wszystkim. Wydaje mi się, że musimy się trochę... no wiesz zmienić. Znaczy nasza relacja! Nasza relacja musi przejść pewną przemianę i z bólem serca oraz mojego ego muszę przyznać, że to z mojej winy. – zaczął mówić. – Dante, ja ciebie kocham.

Xander był przygotowany na porażkę. Kurwa, był jej nawet pewien.

Zamiast zamknięcia drzwi usłyszał kroki zbliżające się w jego stronę.

Zaraz po tym usta Capeli delikatnie musnęły wargi Wayne'a. Reszta to była już kwestia chwili. Ta dwójka wbiła do środka i agresywnie się całując, skończyła na kanapie w salonie.

Xander zasmakował zakazanego owocu. Nigdy nie sądził, że kogoś usta potrafią być takie uzależniające. Ledwo co ta dwójka chwytała oddech. Pocałunek za pocałunkiem, dłoń zaciśnięta na drugiej.

W końcu oderwali się od siebie. Oboje posiadali mocne rumieńce na policzkach. Z ust czarnowłosego leciała strużką śliny, a on sam dyszał jakby właśnie przebiegł maraton. Xander również brał głębokie wdechy, a jego dłoń przejechała po opuchniętych wargach swojego... no właśnie. Kogo?

Przeniósł się na szyję, lecz zanim mógł kontynuować musiał się spytać o jeszcze jedną rzecz.

- Czy ty... też mnie ten...? – zapytał patrząc prosto w oczy ukochanego.

- Debilu, to chyba oczywiste, że tak.

- Ale... ty kochałeś Nine!?

- Sam nie wiem, raczej się tylko w niej zauroczyłem. Ty byłeś zawsze przy mnie i... wtedy na basenie, ocaliłeś mnie.

- Nie mów tego tak poważnie!

- No co?! Mam cię nadal wyzywać od idiotów? A może poćwiczymy angielski? Słyszałem, że to kolejny przedmiot z którego nie zdajesz.

- Oj dobra zamknij się!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top