[4,0] - I won't surrender to you


Mieszkanie Hoseoka nie było duże, ale za to bardzo schludne i czyste. Jasne kolory nadawały kuchni połączonej z salonem i przedpokojem przestronności. Mała kanapa i stolik kawowy stojące na puchatym dywanie, stosy poduszek oraz urocze obrazki i zdjęcia Minjae z ojcem na ścianach sprawiły, że Jeongguk po raz pierwszy dzisiejszego dnia poczuł jakiś dziwny, wewnętrzny spokój, chociaż wcale nie powinien. Dom był jednak tak przytulny i emanował tak przyjemną atmosferą, że Jeon nie potrafił nie odetchnąć z ulgą na kilka chwil.

- Proszę się rozgościć - powiedział Hoseok, zaraz jednak z powrotem spoglądając na swojego syna, z którego nie potrafił spuścić wzroku, od kiedy tylko wziął go w swoje ramiona pod blokiem. - Minjae, idź przygotować wszystko do kąpieli i spania, powinieneś odpocząć, to był długi dzień. Chcecie coś do jedzenia?

- Byliśmy w Macu! - odpowiedział radośnie Jae, na co Hoseok tylko westchnął ciężko.

- W takim razie wstawię wodę na herbatę, a potem pomogę ci w łazience - zarządził Jung, na co Minjae tylko skinął głową, zaraz uciekając do pokoju po prawej.

Jeon zauważył, że w mieszkaniu były jeszcze tylko dwa inne pomieszczenia, z których jedno musiało być łazienką, a drugie sypialnią Hoseoka. Troje drzwi rozmieszczonych na jednej ścianie wcale jednak nie psuło wystroju mieszkania, co wydawało się Jeonggukowi dość nieprawdopodobne. Mimo wszystko nie miał zamiaru się rozgaszczać, jak polecił mu ojciec Minjae. Wszedł za nim do wnętrza domu w butach, jedynie rozpinając skórzaną kurtkę do połowy, żeby się nie ugotować, bo w mieszkaniu było naprawdę ciepło.

- Chce pan białą czy zieloną? Nie mam innej - dodał znowu Hoseok, przez co Jeon miał ochotę skoczyć z okna.

- Przed chwilą groziłeś mi wyrokiem, a teraz per pan pytasz mnie, jaką chcę herbatkę? - prychnął, unosząc jedną brew i zakładając ręce na klatce piersiowej. - Pojebało cię czy jaki chuj?

- Ciszej - burknął na niego Jung, zerkając ukradkiem w stronę pokoju swojego syna. Zaraz jednak przeniósł wzrok z powrotem na Jeona, który wydawał się w końcu być zirytowany, a nie przerażony pobytem w jego mieszkaniu. - A powiesz mi, jak inaczej przekonałbym cię do wejścia na górę bez pogróżek?

- Co? - spytał głupio Jeongguk, próbując połączyć kropki.

- Jeśli nie chcesz być ze mną na pan, to proszę bardzo, ale nie będę mówił do ciebie "JK", czy jakikolwiek pseudonim sobie wymyśliłeś. Po prostu chciałem z Tobą porozmawiać, a że próbowałeś uciec, to musiałem posunąć się do trochę bardziej drastycznych środków.

- Porozmawiać? O czym? - parsknął Jeongguk, marszcząc brwi.

Nie wiedział, co ciągle go tam trzymało. Pseudo-groźba Junga? Sentyment do uprowadzonego przez przypadek dzieciaka? Uroda jego nieprzeciętnie przystojnego ojca? A może własna głupota?

Przecież mógł po prostu wyjść. Mógł też złamać Hoseokowi nos, zastraszyć go i dopiero wtedy wyjść. Nie raz już tak robił - wzbudzanie strachu było często kluczem do przetrwania w świecie, w którym się obracał i nie było mu obce. Co się z nim więc działo?

- Może o tym, jak porwałeś moje dziecko, a ono postanowiło cię bronić, kiedy przywiozłeś je z powrotem? - zapytał lekko podniesionym tonem Hoseok, samemu tracąc cierpliwość. Cały dzień był dzisiaj na skraju rozchwiania emocjonalnego, kiedyś w końcu musiał dać temu upust.

- Nie porwałem go! Minjae sam ci to powiedział!

- Och, nie rób ze mnie jeszcze większego głupka! Już i tak się dzisiaj zbłaźniłem niezliczoną ilość razy!

Warok, który uciekł z gardła Hoseoka pod koniec zdania, załamał się, jakby mężczyzna bardzo mocno próbował się nie rozpłakać, wciąż jednak hardo patrząc w oczy młodszemu chłopakowi. Nie czuł się przy nim bezpiecznie. Był niemal w stu procentach pewien, że stojący przed nim JK był kryminalistą zapewne już od kilku, może i kilkunastu lat. Nie powinien wpuszczać kogoś takiego do swojego domu - nawet jeśli do tej pory Jeon tego nie zrobił, to mógł skrzywdzić Minjae i jego. Hoseok jednak zaryzykował, a to wszystko przez jego głupie sumienie.

- Tato, wszystko gotowe!

Minjae wparował pomiędzy mężczyzn toczących walkę na spojrzenia, łapiąc radośnie za rękę ojca i ciągnąc za nią delikatnie. Uśmiechnął się szeroko, co Hoseok zaraz odwzajemnił, na chwilę zapominając o całej reszcie świata. Szybko jednak przypomniało mu się, że w jego mieszkaniu wciąż przebywał przestępca, którego sam tutaj zaprosił, dlatego podniósł wzrok na wyższego chłopaka, powoli ruszając za Jae do łazienki.

- Zaraz wrócę, tylko pomogę mu się wykąpać. Zaczekaj, proszę. Wtedy porozmawiamy - powiedział, posyłając Jeonggukowi błagalne spojrzenie.

Jeon już sam nie wiedział, dlaczego temu facetowi tak bardzo zależało na tym, żeby został, ale ostatecznie wywrócił oczami i wymruczał ciche słowa zgody. Potem, gdy tylko Jungowie zniknęli w łazience, a woda na herbatę, którą wcześniej wstawił Hoseok, zagotowała się, pozwolił sobie zalać zawartość obu kubków postawionych na blacie i przejść z nimi do części wypoczynkowej. Kiedy zza zamkniętych drzwi dobiegły go ciche odgłosy pluskania, usiadł na kanapie, wzdychając ciężko. Musiał pomyśleć o tym, jak wybroni się z tej groteskowej sytuacji i wróci do Busan. Nie miał zbyt wielu możliwości, bo ponowna próba kradzieży srebrnej hondy, którą już trochę się najeździł, absolutnie nie wchodziła w grę. Pieniędzy za dużo też mu nie zostało - postój w McDonald's wyssał z jego kieszeni ostatnie wony, ale przy dobrych wiatrach na bilet powrotny do domu by mu starczyło. Nie mógł jednak wrócić do Busan z pustymi rękami, bo koledzy, od których dostał robotę, by go wyśmiali. Potrzebował pieniędzy na już, żeby opłacić swoją klitkę i mieć co zjeść. Jeśli teraz pojechałby prosto do domu, to najprawdopodobniej przez kolejny tydzień lub dwa głodowałby, zanim udałoby mu się zdobyć trochę forsy. Z drugiej strony, nie ważne jak bardzo przyparty do muru był, nie miał ochoty na podejmowanie się drugiej próby kradzieży jakiegoś auta dzisiejszego dnia. Mógłby uruchomić kontakty i znaleźć jakiś nocleg w Seulu, żeby spróbować szczęścia jutro, ale to wciąż niczego mu nie gwarantowało, a do tego wisiała nad nim nieprzyjemna wizja, że ojciec Minjae postara się, by zajęła się nim prokuratura.

Był po prostu w dupie, a kiedy uświadomił to sobie po raz kolejny tego dnia, miał ochotę w coś przywalić tak mocno, żeby zedrzeć sobie skórę z knykci i przez chwilę móc skupić się na czymś tak prostym jak ból fizyczny. Życie było zbyt popierdolone, żeby potrafił się w nim odnaleźć.

- Jebać to wszystko - mruknął pod nosem.

Może powinien się przyznać i dać wpakować za kratki? Z jego perspektywy nie byłoby to znowuż takie złe. W więzieniu nie musiałby się martwić o spłatę rachunków, a przynajmniej nie tych pieniężnych. Miałby gdzie spać i co zjeść, a pomijając pilnowanie własnego tyłka (dosłownie i w przenośni), nie musiałby robić zbyt wiele. Nawet jeśli zawsze twierdził, że tylko frajerzy dawali się przymknąć, tak teraz chyba jego ego nie cierpiałoby aż tak bardzo, gdyby odsiedział kilka miesięcy. Chcąc pogodzić się z tą myślą, sięgnął po jeden z kubków i zamoczył usta w herbacie, ale ta jednak była wciąż na tyle gorąca, że musiał natychmiast odstawić napój, próbując przy okazji go nie rozlać.

- Kurwa mać - jęknął, kiedy poparzony język zapiekł go nieprzyjemnie. Powinien popić to czymś chłodniejszym, ale, jak na złość, oprócz kranu nie widział w kuchni niczego, z czego mógłby napić się wody. Do tego własnie w tamtym momencie drzwi łazienki otworzyły się, a do salonu wskoczył przebrany w piżamę Minjae, zostawiając w tyle ojca, który kazał mu iść do swojego pokoju i położyć się spać.

Chłopczyk podbiegł z uśmiechem do kanapy, a kilka sekund później był już tuż obok Jeona. Jego małe rączki objęły nagle jedno z ramion mężczyzny, a sam dzieciak przytulił twarz do rękawa kurtki na krótką chwilę, by zaraz się odsunąć i posłać zszokowanemu złodziejowi kolejny miły uśmiech.

- Dobranoc, JK! - oznajmił mały Jung, a zaraz już go nie było. Zeskoczył zwinnie z kanapy i uciekł do swojego pokoju, delikatnie zamykając za sobą drzwi i gasząc światło, po drodze tylko na chwilę przytulając się do nóg własnego ojca, by jemu również życzyć dobrej nocy.

- Dobranoc - wyburczał niemrawo Jeongguk, nawet jeśli Minjae nie mógł już go usłyszeć. Nie miał pojęcia, dlaczego poczuł dziwne ciepło w środku, kiedy uświadomił sobie, że gówniak, którego porwał, po prostu przytulił go na dobranoc. Zresztą, chyba nie chciał wiedzieć.

- Nie mam pojęcia czemu, ale Minjae bardzo cię polubił - przyznał nagle Hoseok, z westchnieniem opadając na kanapę obok Jeongguka. - Wspominał też coś o kowbojach.

Jeongguk parsknął krótkim śmiechem, przypominając sobie swoje pierwsze zdania zamienione z Minjae. Zaraz jednak się opamiętał i z powrotem przybrał poważny wyraz twarzy, kiedy Hoseok sięgnął po nieruszony kubek z herbatą.

- Jeszcze gorące - ostrzegł Jeon, zanim zdążył ugryźć się w język. Hoseok posłał mu skonsternowane spojrzenie, ale skinął ostatecznie głową, odkładając na razie napój z powrotem na stolik. - To powiesz mi w końcu, czego ode mnie chcesz? Nie mam całego dnia.

Jung znowu ciężko westchnął, patrząc z ukosa na drugiego mężczyznę.

- Powiedz mi prawdę - powiedział po dłuższej chwili ciszy. - Dlaczego przywiozłeś go z powrotem?

- Po prostu znalazłem porzucone auto, które wyglądało na podejrzane, w środku był dzieciak, co miałem zrobić? - spróbował skłamać Jeon, ale Hoseok tylko przewrócił na to oczami.

- Zgłosić to na policję? Jak każdy normalny człowiek, który nie porwał dziecka i nie próbował się wybielić taką śmieszną historyjką? - spytał w odpowiedzi starszy, unosząc jedną brew. - Znam moje dziecko, uwierz mi. Jeśli ktoś zostawiłby auto i jego w spokoju, to nie siedziałby w środku bez słowa.

- Jeszcze byś się zdziwił - mruknął pod nosem Jeon, czego na szczęście Hoseok nie usłyszał. - Okej, masz mnie, przyznaję się. Ukradłem twój wóz z bachorem w środku. Zadowolony?

- Z bachorem, którego tutaj z powrotem przywiozłeś. Który chciał cię bronić i życzył ci dobranoc - doprecyzował Jung. - Co mu zrobiłeś? Nafaszerowałeś go czymś? Obiecałeś mu coś? Jae nie jest przekupny, nigdy nie ufa obcym od razu.

- Kurwa, no! Nic mu nie zrobiłem i nic od was nie chcę, ja pierdolę! Dociera to do ciebie, czy nie?!

Jeongguk wstał, nie panując nad nagłym napływem gniewu, który poczuł. Nigdy nie zrobiłby krzywdy dzieciakowi, nawet jeśli mógłby mieć teraz przez niego masę kłopotów. Nie podobało mu się to, co insynuował Jung, dlatego nie dbał już o to, czy jego wybryk zostanie zgłoszony na policję czy nie. Chciał stamtąd wyjść i jak najszybciej się ulotnić. Uciec od dziwnych emocji, których nigdy dotąd nie czuł.

Do drzwi wejściowych dotarł w kilku krokach, ale zanim złapał za klucze pozostawione w zamku, starszy zastąpił mu drogę. Był od Jeongguka nieco niższy, ale Jeon wcale nie czuł się na wygranej pozycji, kiedy patrzył na mężczyznę z góry.

- Spieprzaj mi z drogi - warknął ostrzegawczo Jeon, ale Jung nie ruszył się ani o milimetr. Wyraz jego twarzy, do tej pory zacięty i podejrzliwy, złagodniał, kiedy wypuścił głośno powietrze, spoglądając na młodszego.

- Dziękuję - powiedział w końcu Jung.

Jeon zmarszczył brwi. W pierwszej chwili wydawało mu się, że się przesłyszał. W kolejnej starszy mężczyzna ścisnął w palcach materiał jego kurtki na ramionach, jakby miało mu to pomóc zatrzymał niedoszłego złodzieja na jeszcze kilka minut we własnym domu.

- Kurwa, za co? - burknął zdezorientowany Jeon.

- Za to, że go przywiozłeś. Całego i zdrowego - Hoseok uśmiechnął się delikatnie, przez co Jeonowi zrobiło się gorąco. - Minjae jest wszystkim, co mam. Od kiedy auto zniknęło razem z nim, myślałem, że strzelę sobie w ten głupi łeb przy pierwszej okazji. Ale dzięki tobie jest z powrotem ze mną. Już nawet nie chcę wiedzieć, jakie miałeś pobudki, czy naprawdę chciałeś go uprowadzić, co się stało... Teraz chcę ci się tylko odwdzięczyć.

"Odwdzięczyć, kurwa? Co?" - pomyślał Jeongguk. Zamurowało go, kiedy usłyszał słowa ojca Minjae. Miał ochotę roześmiać się w głos, bo jeśli wcześniej myślał, że ten dzień był totalnie groteskowy, to teraz chyba nastąpiło jakieś chore apogeum.

- Ja jebię - jęknął na głos, spoglądając na Hoseoka. Co miał zrobić, żeby po prostu wywinąć się z tego cyrku? - Chcesz mi się odwdzięczyć za to, że łaskawie zwróciłem ci dzieciaka, którego przez przypadek porwałem?

- Zawsze mogłeś go zabić, sprzedać, cokolwiek. Ale tego nie zrobiłeś. Dlatego mam u ciebie dług i chcę go spłacić. Zrobię wszystko, co zechcesz.

Hoseok wyglądał na mocno zdeterminowanego, w co Jeonowi było naprawdę ciężko uwierzyć, jak zresztą we wszystko, co go dzisiaj spotkało.

I wtedy, zupełnie nagle, przyszedł mu do głowy świetny plan na to, jak nieszkodliwie wystraszyć Junga i uciec z jego mieszkania w podskokach. Szkoda tylko, że żaden z jego dzisiejszych świetnych planów nie wypalił, więc ten nie mógł być inny.

- Chcesz spłacić dług, ta? - uśmiechnął się zawadiacko jednym kącikiem ust, przy tym łapiąc niższego mężczyznę ostentacyjnie w pasie, by zaraz zsunąć dłonie na jego pośladki i mocno je ścisnąć. Widział rosnące zdezorientowanie w oczach Junga, dlatego postanowił jeszcze bardziej się do niego zbliżyć, zanim znowu zaczął mówić. - Tak się składa, że ja najbardziej lubię spłaty w naturze, skarbie. Chyba nie muszę więcej tłumaczyć, hm?

Jeongguk już miał triumfować. Już miał z uśmiechem oddalić się od mężczyzny i pożegnać się z nim na wieczność, ale wtedy stało się coś, czego Jeon kompletnie się nie spodziewał. Upragnione zagubienie, które przez chwilę widział w oczach Hoseoka, zniknęło tak szybko, jak się pojawiło, zastąpione jeszcze większą determinacją niż dotychczas. Jung chwycił młodszego mocniej za ramiona, żeby ten nie mógł się od niego odsunąć i z powrotem spojrzał na niego hardo, zaraz wypowiadając słowa, przez które Jeongguk chciał się rozpłakać jak małe dziecko.

- W porządku, jeśli właśnie tego chcesz - odparł o wiele spokojniej, niż sam by się po sobie spodziewał. - Tylko daj mi swój numer i w końcu się przedstaw, do cholery, bo chcę wiedzieć, na kogo będę robił rezerwację w hotelu.

Jeongguk znowu był w dupie. Albo dopiero miał się w niej znaleźć. Dosłownie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top