[12,0] - I'm running away from you

Ty, 15:56: Jeongguk, proszę cię, wróć do naszego mieszkania i spokojnie porozmawiamy.

Ty, 15:56: Jeongguk?

4 nieodebrane połączenia głosowe

Ty, 15:58: Rozumiem, że możesz być wystraszony tą sytuacją, ale przysięgam, że Yoongi-hyung na ciebie nie doniesie.

3 nieodebrane połączenia głosowe

Ty, 16:05: Gguk, jeśli nie chcesz odbierać, to chociaż mi odpisz.

Ty, 16:23: Byłeś mocno ranny, chcę tylko wiedzieć, że jesteś bezpieczny.

Ty, 16:23: Jeongguk?

Ty, 16:57: Naprawdę się martwię.

Ty, 18:43: Jeongguk, błagam. Wyślij chociaż kropkę i dam ci spokój.

Ty, 21:44: Jeongguk :(

Hoseok westchnął ciężko, dopisując ostatnią wiadomość do kolekcji jego nieprzeczytanych przez Jeona SMS-ów, a potem odłożył telefon na szafkę nocną i schował twarz w dłoniach.

Ten dzień był zdecydowanie zbyt długi, nie wspominając już o tym, jak feralnie skończył się poprzedni. Miał wrażenie, że zaczyna siwieć od nadmiaru stresu, który lubił ostatnio przychodzić do niego zupełnie niespodziewanie, a do tego w ogromnych dawkach.

Po minięciu się w drzwiach z Jeonem, który kompletnie nie miał powodów do ucieczki, a przynajmniej tak sądził Hoseok, musiał w końcu skrupulatnie wytłumaczyć się Yoongiemu ze swoich poczynań z ostatnich kilkunastu dni. Przez chwilę miał ochotę powiedzieć starszemu, że nie ma obowiązku mu się spowiadać i to wszystko jego prywatna sprawa, ale doskonale wiedział, że zbyt wiele zawdzięczał Minowi, który zawsze był obok, gdy Hoseok go potrzebował. Gdyby go tak potraktował, czułby się jeszcze bardziej podle niż ze świadomością, że wcześniej go okłamał - i to niejednokrotnie.

Podczas ich dość krótkiej i sztywnej rozmowy, Jung w końcu opowiedział Yoongiemu, jak naprawdę wyglądało zaginięcie Minjae. Zaraz potem Min przeprosił go za brak opanowania i robienie mu wyrzutów, mimo że wcale nie sprawiał wrażenia skruszonego. Hoseok jednak postanowił się tym nie przejmować - obaj byli w nie najlepszym humorze, a do tego Jae ciągle dopytywał o Jeona, dlatego zaraz po wyjaśnieniu sobie wszystkiego, Yoongi zapowiedział, że będzie się zbierał i że zobaczą się w poniedziałek w pracy.

Kiedy tylko Hoseok zamknął drzwi za kolegą z pracy, panicznie dopadł telefonu i wybrał numer do Jeongguka po raz pierwszy. Dopiero przy trzecim nieodebranym połączeniu nieco się zniechęcił i zrobił szybką przebieżkę po mieszkaniu, żeby zobaczyć, czy Jeon przypadkiem nie zostawił telefonu u niego. Nigdzie jednak nie znalazł obcej komórki, dlatego postanowił przerzucić się na wiadomości, pod którymi do tej pory widniał tylko status "dostarczono". Z jednej strony doprowadzało go to do stanu przedzawałowego, ale z drugiej miał pewność, że telefon Jeongguka wciąż działał, a młodszy zapewne zwyczajnie go ignorował. Co było ważniejsze, wciąż nie został zablokowany, więc nie chciał się naprzykrzać, ale nie potrafił się nie martwić, szczególnie zważając na to, w jakim stanie Jeon wczoraj się do niego przywlókł.

Ostatecznie postanowił po prostu położyć się spać, chociaż domyślał się, że szanse na złapanie kilku godzin spokojnego snu tej nocy były dla niego znikome. Paradoksalnie, czuł się o wiele lepiej wczoraj, mając pod swoim dachem nieobliczalnego degenerata z dziurą w brzuchu. Wtedy przynajmniej wiedział, że Jeon śpi spokojnie w bezpiecznym miejscu. A teraz? Nie miał nawet pojęcia, czy nic mu nie groziło.

Przerażało go to, jak bardzo przytłaczały go te myśli.

Jeongguk natomiast już kilka minut po opuszczeniu mieszkania Jungów zaczął wyklinać na własną głupotę, pałętając się po blokowisku jak bezpański pies. W szaleńczym biegu po klatce schodowej naruszył wszystko, co zdążyło zrosnąć się przez noc, więc jego koszulka, którą w sumie pożyczył mu Hoseok, robiła się nieprzyjemnie lepka i zimna. Zapiął swoją podszytą wiatrem kurtkę, ale niewiele mu to dało - na dworze powoli zaczynało się ściemniać, a co za tym szło, jesienne powietrze szybko się ochładzało. Starał się pozostać w ruchu, bo wtedy spadająca temperatura nie doskwierała mu aż tak bardzo, ale doskonale wiedział, że nie może po prostu błąkać się po Seulu w nieskończoność.

Mógł wrócić do Busan, próbując złapać stopa albo wsiąść w byle jaki pociąg i bawić się w kotka i myszkę z konduktorem, ale czuł, że powrót do rodzinnego miasta nie był dobrym pomysłem. Udało mu się ujść z życiem z bójki, ale to nie znaczyło, że zażegnał zagrożenie. Lepiej dla niego było zostać w Seulu, szczególnie biorąc pod uwagę jego obecny stan, jednak tutaj też pojawiał się problem - musiał znaleźć sobie jakieś, choć trochę cieplejsze niż dwór, miejsce na nocleg. Bicie się z bezdomnymi o materac pod dworcem kolejowym czy pierwszym lepszym mostem brzmiało całkiem nieźle, dopóki ostry ból, który co jakiś czas odzywał się w okolicach rany, o sobie nie przypominał.

Mógł też wrócić do Hoseoka, ale tej możliwości nawet nie rozważał. Wystarczająco już namieszał w życiu Jungów i czuł się z tym idiotycznie, ale uważał, że powinien dać sobie spokój. Głównie dla dobra Hoseoka i Minjae.

Co jakiś czas czuł, jak telefon, który jakimś cudem wciąż się nie rozładował ani nie wypadł mu z kieszeni, równo wibrował, zwiastując wiadomość lub przychodzące połączenie głosowe. Nie miał wątpliwości, że to Hoseok się do niego dobijał, martwiąc się, czy Jeon Debil Jeongguk przypadkiem nie wpadł w międzyczasie w jeszcze większe kłopoty. Podczas ich krótkiej znajomości zdążył udowodnić, że w tej kwestii stać go było na całkiem dużo.

Mimo wszystko Jeon ignorował desperackie próby skontaktowania się z nim, nawet nie wyświetlając wiadomości. Był zły sam na siebie, że w ogóle obchodziło go zmartwienie Hoseoka. Tak nie powinno być - nie powinien się do nikogo przywiązywać. A już zwłaszcza nie do samotnego ojca, któremu Jeon mógł bardziej zaszkodzić niż pomóc, nawet niechcący. Nie wspominając już o tym, że gdyby z jego powodu coś stało się Minjae, Jeongguk chyba strzeliłby sobie w łeb, chociaż wciąż nie rozumiał, skąd brały się w nim te uczucia.

- Chuj by to strzelił, psia mać - burknął sam do siebie, wchodząc w ciemny zaułek pomiędzy dwoma blokami. Musiał ochłonąć i odpocząć, a najlepiej to przestać myśleć, ale domyślał się, że żadna z tych rzeczy nie przyjdzie mu łatwo.

Usiadł pomiędzy dwoma kontenerami na śmieci, żeby nie było go widać z wysokości ulicy, ale też żeby pracownicy sklepów z poziomu parterowego pobliskich bloków nie wystraszyli się, kiedy wyjdą tylnymi drzwiami prosto w faceta, który sprawiał wrażenie umierającego. Kiedy tylko trochę napiął mięśnie brzucha, poczuł ostry ból, więc pozwolił sobie kilka razy jęknąć cicho w akompaniamencie wiązanki przekleńtw podczas siadania w miarę wygodnej pozycji. Przetarł twarz dłonią i w końcu sięgnął po telefon, żeby chociaż sprawdzić godzinę. Nawet się zdziwił, kiedy okazało się, że dochodziła dziewiętnasta, a to oznaczało tyle, że szwędał się bez celu około trzech godzin, kompletnie nie czując tego w nogach.

Widział w pasku powiadomień SMS-y od Hoseoka, co tylko sprawiało, że czuł się gorzej sam ze sobą. Czy naprawdę musiał ostatnio spierdolić każdą najmniejszą rzecz, za którą się wziął?

Gdyby się tak zastanowić, sam to sobie zrobił. Najpierw nie sprawdził auta, które próbował ukraść, potem dał się złapać kiedy zwracał przypadkowo porwanego dzieciaka, a jeszcze później zamiast olać Hoseoka, poszedł z nim do love hotelu. Potem zerwał deal z Seungwonem, a doskonale wiedział, że na pewno nie ujdzie mu to na sucho. Jak ostatni idiota kompletnie stracił czujność, zaślepiony możliwością ponownego zobaczenia Jungów, a potem ranny przywlókł się im do domu i zrobił sobie nadzieję na to, że... w sumie to nie chciał nazywać tego po imieniu. W każdym razie pojawienie się Min Yoongiego skutecznie rozwiało te płonne nadzieje, a Jeon zamiast wyjść chociaż z tej ostatniej sytuacji z twarzą, uciekł jak zwykły tchórz i w dodatku nie uważał na ranę i teraz był nie tylko obolały, ale też podwójnie wkurwiony na samego siebie. A może i nawet potrójnie.

W przypływie narastającej złości Jeongguk chciał rzucić komórką o przeciwległą ścianę, ale powstrzymał się, nie chcąc zepsuć kolejnej rzeczy. Schował telefon z powrotem do kieszeni i wymacał na ziemi kawałek szkła, którym już bez obaw mógł dać upust emocjom. Zamachnął się i z całej siły rzucił śmieciem w ceglany mur, sprawiając, że szkło rozprysło się na wszystkie strony, wydając przy tym całkiem kojące dźwięki, a przynajmniej w mniemaniu Jeona.

Chwilę później Jeongguk odchylił głowę do tyłu, żeby spojrzeć w zachmurzone niebo, na którym nie było widać ani jednej gwiazdy. Przymknął na chwilę oczy, próbując sobie jakoś wmówić, że nie było przecież tak źle. Ciągle żył, nie musiał na gwałt uciekać czy czegoś spłacać, a do tego miał kogoś, kto się o niego martwił i Jeon wciąż wiedział, gdzie tę osobę znaleźć. Zawsze mogło być gorzej - zawsze mógł być w dupie o wiele głębiej niż już był.

W momencie, w którym prawie udało mu się przekonać samego siebie, poczuł coś zimnego na czubku własnego nosa. Otworzył oczy i zmarszczył brwi, a zaraz poczuł coś podobnego, tylko tym razem na policzku. Zamrugał kilka razy, aż nie dotarło do niego, że to wcale nie mroczki tańczyły mu przed oczami, a płatki śniegu, który najwyraźniej zaczynał padać i nie zanosiło się na to, żeby szybko miał przestać, szczególnie zważając na ciągle spadającą temperaturę.

- Nie, no, po prostu, kurwa, zajebiście! - warknął Jeongguk, biorąc kolejny kawałek szkła i znowu rzucając w Bogu ducha winną ścianę. To by było na tyle z jego uspokojenia się. - Ja jebię!

- Przesadzasz, od śmietników jedzie trochę bardziej niż od ciebie.

Jeongguk gwałtownie obrócił głowę w stronę, z której nagle dobiegł go nonszalancki komentarz, czego absolutnie się nie spodziewał. Nie słyszał żadnych kroków, ani nie zauważył, żeby ktokolwiek był w zaułku przed nim. Już miał sięgać do kieszeni, żeby znaleźć jakąś broń w przypadku, gdyby okazało się, że właściciel całkiem miłego głosu miał trochę mniej miłe intencje. Szybko mu jednak przeszło, kiedy w końcu wypatrzył go w ciemności.

Jeon nie był w stanie określić, ile mógł mieć lat, bo mimo wyraźnego zmęczenia życiem i późnej pory, facet wyglądał bardzo młodo, a do tego był cholernie przystojny. Gdyby nie ból, który cały czas doskwierał Jeonggukowi, na pewno próbowałby w myślach dopasować mężczyznę do którejś z k-dram, które dane mu było obejrzeć kiedy jeszcze miał dostęp do telewizji, bo bez dwóch zdań nieznajomy z taką twarzą i sylwetką mógłby być aktorem, za którym szalałyby tysiące kobiet i mężczyzn. Do tego trzymał w rękach bukiet kompletnie zwiędłych róż, co w jakiś sposób groteskowo przypominało Jeonowi większość romantycznych seriali.

Pomimo tego wszystkiego, mężczyzny nie otaczała aura narcyzmu czy niekończącej się pewności siebie. Jeongguk wciąż siedział na brudnej ziemi między śmietnikami, zapewne wyglądając jak najgorsze gówno, a wzrok nieznajomego nawet przez chwilę nie wyrażał obrzydzenia czy poczucia wyższości, co nie grało z lekko złośliwym komentarzem. Jeśli była jedna rzecz, którą Jeon był w stanie zauważyć w ciemnobrązowych tęczówkach, to najzwyczajniejsze współczucie.

- Widzę, że kalkulujesz, czy musisz spierdalać, czy może masz szansę mnie przekonać, żebym dał ci święty spokój i nie wzywał policji - odezwał się mężczyzna po raz kolejny, na co zrezygnowany Jeon tylko pokiwał głową. Miał już dosyć zgrywania twardziela. Nieznajomy nie wyglądał, jakby chciał z niego szydzić, więc było mu już w sumie wszystko jedno.

- Chcę się tylko trochę zdrzemnąć, rano już mnie nie będzie - powiedział zgodnie z prawdą Jeongguk, a nieznajomy wydął na to usta, wzdychając pod nosem.

- Noc ma być zimna. Prognoza pogody zapowiadała, że cały czas ma padać śnieg - oznajmił mężczyzna, podchodząc do jednego ze śmietników i wyrzucając do niego obumarłe kwiaty. - Hipotermia murowana.

- Z gorszych rzeczy wychodziłem już cało - zaśmiał się gorzko Jeon, ale po chwili zwiesił głowę, uświadamiając sobie, że w sumie nie pamięta ostatniego razu, kiedy tak bardzo był w dupie i nie wiedział, co przyniesie przyszłość. - Chociaż może i nigdy nie było aż tak chujowo.

Przez chwilę Jeon słyszał tylko szuranie, kiedy mężczyzna prawdopodobnie zgarniał śmieci, które wypadły z przepełnionego kontenera i wrzucał je tam z powrotem. Echo zamykania klapy śmietnika poniosło się po ścianach bloków, a sam Jeongguk nagle poczuł się jeszcze bardziej przytłoczony zaistniałą sytuacją. Może i często kończył w ciemnych zaułkach, ale nigdy nie miał obawy, że nie będzie bezpieczny we własnej kryjówce w Busan, gdy już do niej wróci. Nie wspominając już o tym, że Seungwon miał prawdopodobnie więcej kontaktów, niż Jeonggukowi się wydało i może nawet nie miał już do czego wracać, jeśli jakimś cudem ktoś dowiedział się, gdzie najczęściej Jeongguk się ukrywał. W Seulu nie znał nikogo ze swojego półświatka, a co za tym szło, zagrożenie mogło nadejść z każdej strony. Czuł się tak, jakby grunt osuwał mu się spod nóg, a on nie miał niczego, czego mógłby się złapać, żeby nie spaść w przepaść.

- Mam na zapleczu rozkładaną kanapę. Okno jest nieszczelne, ale jest też farelka, która nie ciągnie dużo prądu, więc może chodzić całą noc - przyznał nagle obcy mężczyzna, jakby nigdy nic. - Zamek trzyma się trochę na słowo honoru, a nie chce mi się już go dzisiaj wymieniać, więc byłoby miło, gdyby ktoś przypilnował mi interesu do rana.

Jeongguk podniósł gwałtownie głowę, słysząc hojną ofertę. Spojrzał na mężczyznę, który stał już plecami do niego, zerkając na Jeona przez ramię, jakby faktycznie czekał na jakiś odzew.

- I myślisz, że nadaję się do tej roboty? - Jeon zakwestionował decyzję nieznajomego, zaraz mając ochotę uderzyć się w twarz. Czemu sam pod sobą kopał dołki? Mężczyzna był na tyle dobrym człowiekiem, żeby zaproponować mu nocleg, a on próbował się z tego wywinąć? Bo co, bo mógł być kolejnym z pachołków dawnego partnera biznesowego Jeona? Przecież on nawet nie wyglądał na kogoś, kto chciałby zamoczyć palce w brudnych interesach. Pozory czasami myliły, ale, cholera, takie rzeczy zdarzały się raz na milion. Chyba życie faktycznie było mu niemiłe, jeśli nie chciał, żeby chociaż raz ktoś mu pomógł w podbramkowej sytuacji.

- Jakbym był złodziejem i zobaczył cię na zapleczu, to nie chciałbym wchodzić dalej - przyznał mężczyzna, wzruszając ramionami. - Nic osobistego, po prostu wyglądasz strasznie. Z wyziębienia na pewno wykitujesz. A tak przez noc możesz sobie wybrać wieniec w gratisie od firmy, gdybyś jednak planował kopnąć w kalendarz w najbliższym czasie.

Jeongguk zamrugał kilka razy, kompletnie zdziwiony bezpośredniością nieznajomego. Jego słowa jednak w jakiś sposób otrzeźwiły Jeona, bo w końcu zebrał w sobie wystarczająco sił, żeby wstać z ziemi i podążyć za przystojnym mężczyzną do, jak się domyślał, jego kwiaciarni. Bez słowa weszli do środka tylnymi drzwiami, które faktycznie ledwo się trzymały, kiedy Jeon chciał zamknąć je za sobą na zamek. Od razu uderzył w nich również silny zapach przeróżnych kwiatów, które stały dosłownie wszędzie. Jeongguk przlelotnie zerknął na przejście do części sklepowej, w której również było ogromnie dużo kwiatów, posplatanych w wieńce, bukiety czy inne kombinacje, których Jeon nie potrafił nazwać.

W czasie kiedy Jeongguk rozglądał się po pomieszczeniu, nieznajomy wyciągnął spod kanapy koc, poduszkę i wspomnianą wcześniej farelkę, którą podłączył do prądu i uruchomił. Strumień ciepłego powietrza od razu ogrzał zmarznięte kostki Jeona, przez co przeszły go ciarki.

- Drzwi po prawej to toaleta, jakby co - dodał mężczyzna, spoglądając na Jeongguka z ukosa.

- Okej - mruknął cicho Jeon, czując się dziwnie malutki w sklepie pełnym pięknych kwiatów, które były tak różne od niego. Też zerknął na mężczyznę i nawet uśmiechnął się do niego, uświadamiając sobie przy okazji, że nawet nie znali swoich imion. - Um, dzięki,...

- Kim Seokjin - odparł mężczyzna, domyślając się, czemu Jeon zrobił pauzę. - Pilnuj mojej kwiaciarni, wrócę jakoś przed ósmą.

- Jeon Jeongguk - też postanowił się przedstawić, skoro Seokjin okazał mu już tyle dobra. - Ale tak właściwie... skąd masz pewność, że ja nie będę próbował cię okraść?

- Tutaj nie ma czego kraść, utarg zawsze zabieram ze sobą - wyjaśnił Kim, zarzucając na siebie płaszcz wiszący przy wyjściu. Dopiero teraz Jeon zauważył, że mężczyzna był najprawdopodobniej cały czas gotowy, żeby zamknąć sklep i iść do domu, tylko ich spotkanie nieco pokrzyżowało mu plany. - A przemyt tulipanów to raczej nie jest jakiś opłacalny interes. Wiem, sam nimi obracam, co nie?

- To w takim razie czemu chcesz, żebym pilnował kwiaciarni, skoro nie ma w niej czego ukra—

- Dobranoc!

Tok myślowy Jeongguka został przerwany przez trzaśnięcie tylnych drzwi. W ostatnim momencie zauważył tylko życzliwy uśmiech na twarzy Seokjina, który powiedział mu wszystko, co Jeon musiał wiedzieć.

Odetchnął cicho z ulgą, po raz kolejny rozglądając się po zapleczu, zanim postanowił położyć się na kanapie i przykryć trochę śmierdzącym stęchlizną kocem, nawet jej nie rozkładając. Zmęczenie, które tliło się w nim, od kiedy znalazł się w zaułku, nagle dopadło go ze zdwojoną siłą, więc gdy tylko zamknął oczy, zasnął niemal od razu, nie sprawdzając nawet telefonu, który zawibrował mu w kieszeni ostatni raz tego wieczoru.

Może tym razem faktycznie nie był w dupie aż tak głęboko? 




Czy to ptak, czy to samolot? 

Nieeeee, to tylko wasza ulubiona, zawsze spóźniona autorka z rozdziałem HH po 1,5 roku, bo poszła pisać ficzka zamiast licencjatu c: Dajcie mi znać, czy jeszcze pamiętacie, co tu się wcześniej działo, bo sama musiałam zrobić reread, zanim zaczęłam pisać TT~TT 

No i ten, trzymajcie się, do zobaczenia w 2025 pewnie ;_;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top