[10,0] - I will help you

Hoseok był zdecydowanie za stary na takie ekscesy, a przynajmniej tak uważał. Przez chwilę miał ochotę wyrzucić bezwładne ciało, które złapał w locie, na korytarz, a potem zamknąć drzwi i zwyczajnie położyć się spać. Sumienie jednak nie dałoby mu wtedy spokoju do końca jego dni, więc nawet jeśli obawiał się zejścia na zawał przed trzydziestką przez kolejną konfrontację z Jeonggukiem, to jednak wciągnął go do swojego mieszkania i dopiero wtedy zatrzasnął drzwi.

- Jeongguk? - zagaił dość głośno, szarpiąc chłopakiem. - Jeongguk, słyszysz mnie?

Jeon w odpowiedzi mruknął coś cicho, próbując stanąć o własnych siłach. Hoseok w głębi duszy cieszył się, że młodszy odzyskał przytomność. Szybko jednak radość ustąpiła miejsca przerażeniu, gdy poczuł coś mokrego na swojej ręce, którą podtrzymywał Jeongguka, a zaraz potem przypomniał sobie o kolorze, jaki przybrała koszulka chłopaka na jego brzuchu.

- Co ci się stało? Kto ci to zrobił? - dopytywał Jung, powoli ciągnąc chłopaka w stronę salonu. - Cholera, muszę wezwać karetkę.

- Nie karetkę - zaprotestował szybko Jeongguk, brzmiąc całkiem przytomnie pierwszy raz od kiedy przekroczył próg mieszkania Hoseoka.

- Chętnie bym cię zawiózł do szpitala osobiście, ale okropnie prowadzę, kiedy się denerwuję - wytłumaczył starszy. W końcu dotarli do kanapy, na którą Hoseok upuścił Jeona. Chłopak jęknął żałośnie, kiedy jego plecy spotkały się z dość twardym obiciem mebla, ale Jung i tak nie dałby rady podtrzymywać go dłużej.

- Nie mogę... do szpitala - burknął znowu Jeongguk, patrząc poważnie na samotnego ojca.

- Jak "nie możesz do szpitala"? Ty musisz do szpitala, z naciskiem na "musisz"! Jesteś ranny i ledwo trzymasz się na nogach, zaraz się wykrwawisz, idioto! - warknął Hoseok, a wiedziony impulsem uniósł koszulkę młodszego, by dosadnie pokazać mu, że potrzebował pomocy. Rozległa rana, która zalewała krwią pół brzucha chłopaka, szybko jednak ostudziła temperament Junga, który od zawsze był wrażliwy na takie widoki. - Kurwa mać, to wygląda fatalnie. Nie mogę na to patrzeć. Porzygam się zaraz. Dzwonię na ratunkowy w tej chwili, rozumiesz? Gdzie jest mój telefon...

- Nie mogę jechać do szpitala, Hoseok - powiedział głośniej Jeongguk, na tyle, na ile było go stać. Widział, że starszy zaczął panikować, a to, co miał zamiar mu powiedzieć, zapewne było niczym dolewanie oliwy do ognia. Nie mógł jednak pozwolić, by Jung załatwił mu kozetkę.

- Nie denerwuj mnie nawet!

- Hoseok, brałem niedawno!

Jung zamilkł na chwilę, w pierwszej chwili nie rozumiejąc albo nawet nie chcąc rozumieć, co Jeongguk miał na myśli. Zamrugał kilkakrotnie, spoglądając na młodszego. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała bardzo nierównomiernie, gdy brał ciężkie wdechy, walcząc o każdy następny. Starał się sprawiać wrażenie mniej poturbowanego niż był, ale tak czy siak potrzebował natychmiastowej, profesjonalnej pomocy, której Hoseok nie mógłby mu samodzielnie udzielić.

- Co... co brałeś? - dopytał Hoseok, mając nadzieję usłyszeć nazwę jakiegoś leku, czy czegokolwiek, co nie było narkotykami, bo właśnie o tym w pierwszej kolejności pomyślał.

- Cholera, nie mam pojęcia. Pewnie zmielony chodnik, ale jak dają, to nie wybrzydzam - odparł z zawadiackim uśmiechem Jeon, próbując jakoś rozluźnić starszego. Przyniosło to jednak kompletnie odwrotny skutek.

- Jak możesz nie wiedzieć, co bierzesz?! Przecież jakieś gówno mogłoby cię zabić! Jesteś kompletnie niepoważny - skwitował go Hoseok. - Zabieram cię do szpitala, czy ci się to podoba, czy nie. Potrzebujesz pomocy, Jeongguk.

- Właśnie po to tutaj przyszedłem. Żebyś mi pomógł, a nie próbował wpakować do pierdla - fuknął młodszy. - Jeśli zrobią mi jakiekolwiek badania, to zauważą, że coś jest nie tak, a teraz w każdym szpitalu robią testy na obecność narkotyków, jeśli tylko coś wywęszą. Jeśli mnie tam zawieziesz, to wydasz na mnie wyrok.

Hoseok przymknął oczy i wziął głębszy oddech, żeby chociaż trochę się uspokoić. Niewiele mu to dało, ale kiedy z powrotem spojrzał na Jeongguka, doskonale wiedział, że nie może dłużej zwlekać z decyzją, bo inaczej faktycznie wyda na niego wyrok - wyrok śmierci.

- Nie ruszaj się stąd, zaraz wracam - burknął i odchylił się, żeby udać się do łazienki, w której trzymał apteczkę pierwszej pomocy.

- Nie miałem zamiaru, skarbie.

Hoseok westchnął ciężko, ale ostatecznie postanowił nie komentować słów Jeongguka. Nie miał zamiaru również przyznać się, że nawet w tak podbramkowej sytuacji, jedno słodkie słówko z ust młodszego chłopaka potrafiło spłoszyć stado motyli w brzuchu Junga.

Kiedy wrócił do Jeona z apteczką, papierem, ręcznikiem i miską letniej wody, ten leżał z przymkniętymi oczami, spod rzęs obserwując poczynania samotnego ojca.

- Przynieś jeszcze igłę i nitkę na wszelki wypadek - dodał cicho, widocznie osłabiony. Musieli się pospieszyć z tamowaniem krwawienia, bo mimo że Jeongguk starał się ciągle uciskać ranę na brzuchu, nie dawało to zbyt wiele.

Jung ponownie nie skomentował polecenia Jeongguka, tylko zwyczajnie je wykonał, by jak najszybciej do niego wrócić. Nie zastanowił się nawet, co takiego chłopak chciał szyć, bo był za bardzo roztrzęsiony. Z minuty na minutę Jeon wyglądał coraz gorzej, a Hoseok bał się, co mogłoby się stać, gdyby Jeon faktycznie zszedłby mu w mieszkaniu.

- I nie panikuj tak. Z gorszych sytuacji się wylizywałem - dodał Jeongguk, jakby czytał mu w myślach. Posłał mu do tego cwaniakowaty uśmiech, momentalnie krzywiąc się, kiedy Hoseok klęknął obok kanapy i odkażonymi rękoma ponownie uniósł jego koszulkę, żeby zbadać okolice najgorszej rany. - Minjae w domu?

Hoseok podniósł głowę, posyłając chłopakowi skonfundowane spojrzenie.

- Myślisz, że ten raban, którego narobiliśmy, by go nie obudził? - spytał Jung, marszcząc brwi. - Oczywiście, że go nie ma. Nocuje u kolegi.

- To się idealnie wstrzeliłem - zażartował Jeon, ale szybko przestał chichotać, kiedy zabolał go przez to brzuch.

- Przestań tyle gadać, jeśli nie masz nic przydatnego do powiedzenia - skarcił go starszy. Musiał na chwilę odwrócić wzrok od zakrwawionego ciała chłopaka, bo zbierało mu się na wymioty, kiedy delikatnie ocierał z krwi skórę wokół rany. - Jeongguk, to naprawdę wygląda fatalnie. Co ci się stało?

- To rana od kastetu. Nie jest głęboka, więc wcale nie jest tak źle, jak myślisz, po prostu jest szeroka. Kastet był praktycznie tępy i bez długich kolców - wyjaśnił pokrótce chłopak, samemu sięgając do rany, by wskazać najbardziej krwawiące miejsce. - Wątpię, żeby coś tutaj nadawało się do szycia, może ten fragment.

Hoseok zamrugał kilkakrotnie, od razu kierując spojrzenie prosto na Jeongguka. Dopiero teraz do niego dotarło, po co młodszy kazał mu przynieść igłę i nitkę.

- Ja pierdolę. Ja pierdolę - powiedział na wydechu, wyobrażając sobie, co musiałby zrobić z ciągle krwawiącą raną. - Nie dam rady tego zszyć, za żadne skarby. Nienawidzę igieł!

- Przecież nie siebie będziesz szył - Jeongguk zmarszczył brwi, nie rozumiejąc lamentu samotnego ojca.

- To niczego nie zmienia! To, to... to będzie przebijać skórę i—

- Hej, skarbie - zagaił szybko Jeon, orientując się, że Hoseok zwyczajnie spanikował. Zdążył zauważyć, że oddech mężczyzny przyspieszył, a w swoim stanie nie mógłby udzielić mu pierwszej pomocy, więc musiał coś zaradzić natychmiast. - Spokojnie.

- Jak mam być spokojny?! Zaraz się wykrwawisz, a ja boję się pieprzonych igieł! Nie pomogę ci i umrzesz! Jak ja potem wytłumaczę komukolwiek, skąd mam trupa w mieszkaniu?! A Minjae?! Przecież on będzie miał traumę do końca życia przeze mnie, i to kolejny raz, o ile nie zamkną mnie przez to w kiciu! I jeszcze będę miał ciebie na sumieniu! - Hoseok wstał, szybko oczyszczając ręce z krwi, by zaraz schować w nich twarz, ale Jeongguk w ostatnim momencie zdążył złapać jeden z jego nadgarstków.

- Skarbie.

- Co? - fuknął Hoseok, próbując uspokoić rozszalałe serce i nierówny oddech. Ostatnim, czego potrzebował, był atak paniki i hiperwentylacja. Nie chciał też spoglądać na Jeona, bo sam nie wiedział już, co powinien zrobić. Nie chciał znowu wyjść na roztrzęsionego idiotę.

- Jeśli będzie trzeba, to ja to zaszyję, a ty będziesz tylko zmywał krew, żebym coś widział, okej? Nie będę cię do niczego zmuszał. I tak wpakowałem się tutaj wbrew twojej woli, ale nie wiedziałem nawet, gdzie indziej mógłbym pójść. W Seulu nie ma już dla mnie żadnego bezpiecznego miejsca. Oprócz tego, w którym właśnie jestem - wytłumaczył powoli Jeon. - Dziękuję, że mi pomagasz, mimo że wcale nie musisz. Na twoim miejscu pewnie wyrzuciłbym siebie za drzwi.

- Bez przesady, przecież niczym mi nie zawiniłeś - mruknął niepewnie Hoseok, powoli obracając głowę w stronę młodszego.

- Ukradłem ci wóz i przez przypadek porwałem dzieciaka, a potem kazałem zaprosić się na noc do hotelu i jeszcze obrobiłem ci portfel - odparł dobitnie Jeongguk, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że samotny ojciec miał miliony powodów ku temu, żeby go olać i zostawić na pastwę losu.

- Byłem przygotowany na to, że go obrobisz - mruknął Hoseok, zostawiając wszystkie poprzednie zarzuty pod adresem Jeona bez komentarza.

- I po to wziąłeś wtedy ze sobą więcej gotówki? - dopytał z niedowierzaniem Jeongguk.

- Właśnie dlatego w ogóle wziąłem gotówkę - odparł o wiele pewniej Jung, z powrotem klękając przy kanapie.

- Aha. Jeśli chciałeś zostać moim sponsorem, to wystarczyło powiedzieć - bąknął Jeon, próbując zażartować, żeby do końca rozluźnić atmosferę.

- Jeśli chciałeś się ze mną znowu zobaczyć, to wystarczyło napisać - odgryzł się Hoseok.

- A czy tak nie jest ciekawiej? - Jeongguk wzruszył ramionami, zaraz poprawiając swoją pozycję na kanapie, żeby też móc patrzeć na ranę, którą Hoseok ponownie zaczął oczyszczać. - No, przyznaj się, ilu facetów przyszło do ciebie z dziurą w brzuchu i obitą mordą zamiast z kwiatkami i czekoladkami?

- Do tej pory tylko jeden i mam nadzieję, że to ostatni raz. Zdecydowanie bardziej wolę czekoladki - powiedział dobitnie Jung, spoglądając na twarz młodszego.

- Zapamiętam na przyszłość - Jeongguk puścił mu oczko, sprawiając że jedynie co mógł zrobić Hoseok, to pokręcić głową z dezaprobatą.

Później przez jakiś czas nie odzywali się do siebie, maksymalnie skupieni na ranie Jeona. Ta faktycznie okazała się mniej tragiczna niż Hoseok przypuszczał, ale wciąż bał się, że bez profesjonalnej pomocy Jeongguk może mieć z nią niemały kłopot. Chłopak jednak nie dał się namówić na wizytę w szpitalu, a Jung mimo wszystko nie zamierzał na niego naciskać, gdy był w takim stanie. Kiedy w końcu opatulił jego brzuch i równie pokiereszowane plecy bandażami tak mocno, że Jeongguk zaczął żartować o rzekomej chęci uduszenia go, Hoseok mógł odetchnąć.

Jeongguk był w miarę stabilnym stanie, a w jego mieszkaniu był bezpieczny. Ta myśl naprawdę przynosiła mu ulgę chociaż nie wiedział czemu.

Przecież jeszcze dzisiaj myślał o nim jako o kryminaliście. Jeon był zwykłym złodziejem, który najpierw próbował porwać jedynego syna Hoseoka, żeby potem go zwrócić i ostatecznie spędzić z samotnym ojcem noc w love hotelu na koszt starszego z nich (chociaż tego Jung nie mógł mieć mu za złe, bo sam na to nalegał). Rano zniknął bez pożegnania, oczywiście czyszcząc portfel Junga i nie odezwał się aż do teraz, kiedy jego życie wisiało na włosku.

Co jeśli ktoś go śledził? Będą wiedzieli, gdzie mieszkał Hoseok. A to mogło być bezpośrednim zagrożeniem dla bezpieczeństwa jego dziecka. Mimo iż w głębi serca Jung cieszył się, że to właśnie do niego po pomoc przywlókł się Jeongguk, to nie mógł kompletnie zapomnieć o możliwych konsekwencjach dla niego i jego syna.

Minjae zawsze był dla Hoseoka na pierwszym miejscu i nigdy nie ulegnie to zmianie.

- Jeongguk - zaczął Hoseok, spoglądając na przysypiającego chłopaka. Oczy przymykały mu się wbrew jego woli (pomijając fakt, że to spuchnięte w ogóle nie chciało się otworzyć), nawet gdy próbował z tym walczyć.

Wyglądał teraz tak uroczo i niewinnie, że Hoseok ledwo był w stanie uwierzyć, że jeszcze dwa tygodnie temu obawiał się tego chłopaka. Nie wiedział, ile mógł mieć lat, ale w tej chwili Jeon nie wyglądał nawet na pełnoletniego, z pyzatymi policzkami, na które długie rzęsy rzucały delikatny cień.

- Tak, skarbie? - odparł z uśmiechem chłopak, chociaż przyszło mu to z trudem. Hoseok nie dziwił się, że był zmęczony i chętnie dałby mu spokój, ale najpierw musiał się dowiedzieć, co takiego spotkało niedoszłego porywacza.

- Powiedz mi, co się dokładnie stało. Na razie przyznałeś tylko, że była to rana od kastetu i nie ma dla ciebie w Seulu bezpiecznego miejsca - powiedział Hoseok, jakoś tak mechanicznie kierując dłoń w stronę roztarganych włosów młodszego, by delikatnie pogłaskać go po głowie.

- Może trochę dramatyzowałem, jakieś bezpieczne miejsce oprócz twojego domu na pewno by się znalazło - przyznał cicho Jeongguk, migając się od odpowiedzi na główne pytanie.

- Jeongguk, ja muszę wiedzieć, kto ci to zrobił i czy nikt cię nie śledził. Chyba sam rozumiesz powagę sytuacji? Bo to nie wygląda, jak mało poważna sytuacja - Jung wskazał na opatrzoną ranę. - Jeśli Minjae będzie przez to w niebezpieczeństwie, to—

- Nigdy nie pozwolę, żeby ktoś zrobił mu krzywdę - przerwał mu nagle chłopak, zbijając z tropu zarówno Hoseoka, jak i samego siebie.

Sam nie rozumiał, dlaczego nagle poczuł silną potrzebę chronienia dzieciaka, którego przez przypadek porwał. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że go polubił (a do tego z wzajemnością). Wiedział jednak, że jeśli coś groziłoby Minjae albo jego tacie, nie zastanawiałby się dwa razy, tylko od razu zrobiłby wszystko, by ich ochronić.

Hoseok zamilkł, nie wiedząc, co powiedzieć. Jeongguk jednak na szczęście postanowił mówić dalej.

- Wiem, że przychodząc tutaj mogłem was narazić i przepraszam. Ale unieszkodliwiłem tych gości, a do całego gówna doszło w Gangnam, więc wątpię, żeby ktoś mnie śledził. Wiem też, że ciągle mi nie ufasz, ale... ale nie skrzywdziłbym ani ciebie, ani tym bardziej Minjae - wyznał, patrząc prosto w oczy Hoseoka.

- To nieprawda - zaprzeczył szybko Hoseok. - Zdaję sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie jesteś zdegenerowanym gnojem, tylko coś w twoim życiu poszło mocno nie tak i skończyłeś, jak skończyłeś.

- Ałć, aleś mnie podsumował - burknął z udawaną pretensją Jeon.

- A nie mam racji? Jaki złodziej zwróciłby porwane przez przypadek dziecko?

- Jestem jedyny w swoim rodzaju!

- Oh, to na pewno - Hoseok parsknął śmiechem. - Powiesz mi w końcu, co się tak naprawdę stało? Co w ogóle robiłeś w Seulu?

- Jak głupio zabrzmię, jeśli powiem, że zerwałem dotychczasowe deale w moim mieście, a potem wziąłem śliską robotę, żeby przyjechać do Seulu i liczyć na to, że nadarzy mi się szansa, żeby znowu cię zobaczyć?

Hoseok zamrugał, bo nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Jeongguk odwrócił wzrok, teraz śledząc nim małe lampki ledowe pod sufitem, a jego policzki po raz pierwszy, od kiedy Jung wciągnął go do mieszkania, przybrały nieco żywszy odcień niż pudrowy biały czy siny fiolet.

- Chyba bardzo głupio, sądząc po twojej minie - odezwał się ponownie chłopak. Wykrzywił usta w smutnym uśmiechu, dalej unikając zdziwionego spojrzenia samotnego ojca. - Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, ani co takiego odpierdalam, ale nie jestem w stanie przestać o tobie myśleć. Za każdym razem, kiedy po prostu chciałem zabrać się za swoją robotę, miałem wyrzuty sumienia, że robię coś niemoralnego. Kurwa, nigdy w życiu nie miałem wyrzutów sumienia! Popierdoliło mnie chyba.

- Mówisz serio? Przyjechałeś do Seulu, gdzie prawie dałeś się zabić, tylko dlatego, że istnieje maleńka szansa, że wpadniesz na mnie gdzieś na ulicy? - dopytał Hoseok, wciąż nie mogąc uwierzyć w słowa chłopaka.

To musiał być żart, Jung nie widział innej możliwości. Nie było w nim przecież niczego specjalnego, w przeciwieństwie do Jeongguka. Hoseok był tylko samotnym ojcem z nudną pracą w biurze i małym, schludnym mieszkaniem. Próbował zapewnić swojemu synowi jak najlepsze warunki życia i tak mijał mu dzień za dniem. Młodszy był o wiele ciekawszym człowiekiem, a przynajmniej w opinii Junga. W końcu żył na krawędzi, był młody i zbuntowany. Hoseok miał o wiele więcej wymówek, by nie móc zapomnieć o Jeonie, ale jak to niby miało działać w drugą stronę?

Oczarował go swoim kompletnie niedoświadczonym tyłkiem, czy jak?

- To brzmi nawet jeszcze bardziej idiotycznie, kiedy ty to mówisz - burknął chłopak bez przekonania. - Ale tak, właśnie tak to wygląda. Mogę się wypierać i szukać wielu innych wyjaśnień, ale dobrze wiem, że okłamywanie siebie ani ciebie nie ma sensu.

Hoseok postanowił już więcej nie komentować. Sam zresztą nie miał pojęcia, co mógłby odpowiedzieć. Wstał i wyszedł z salonu bez słowa, nieco zbijając Jeongguka z tropu. Szybko jednak wrócił z zapasową kołdrą i wygodniejszą poduszką. Potem również w ciszy opatulił chłopaka w pościel i pomógł mu się ułożyć na kanapie tak, żeby teraz mógł zająć się jego obitą twarzą.

- Nic nie powiesz? - spytał po jakimś czasie Jeon. Jego głos był cichy, a chłopak widocznie niepewny. Nie wiedział, co siedziało w głowie starszego, a bardzo chciał, żeby ten postawił mu sprawie jasno.

- Nie wiem, co powiedzieć - odparł szczerze Jung.

- Zawsze możesz mnie wyrzucić za drzwi. Teraz już raczej przeżyj... Ał, kurwa!

Hoseok może trochę specjalnie mocno przycisnął nasączony środkiem odkażającym gazik do formującej się na twarzy Jeongguka opuchlizny. Nie chciał sprawiać mu bólu, ale to był chyba jedyny sposób, by uciszyć młodszego.

- Oj, wybacz - powiedział tylko z niewinnym uśmiechem. - Za dużo gadasz i nie mogę się skupić.

Jeongguk wydął usta, posyłając samotnemu ojcu wymowne spojrzenie. Zgodnie z niemą prośbą jednak zamilkł, pozwalając Hoseokowi do końca się opatrzyć.

Dopiero gdy starszy owinął mu ostatni bandaż wokół rozciętego czoła, Jeongguk poczuł, że nadszedł czas na rozmowę. Miał nawet odezwać się pierwszy, ale Hoseok go ubiegł.

- Ja też nie mogłem przestać o tobie myśleć - wyznał szybko, nie patrząc na Jeona. Zaraz jednak zmienił temat. - Możesz zostać tutaj jak długo zechcesz, nie będę cię wyganiał ani zatrzymywał, ale odpocznij chociaż do rana, dobrze?

- A co z Minjae? - Jeongguk zmarszczył brwi, gdy starszy wzruszył ramionami.

- Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko, żebyś został na kilka dni, dopóki nie wydobrzejesz - Hoseok uśmiechnął się delikatnie.

- Chodzi mi o to, że może nie powinien oglądać mnie... w takim stanie - fuknął Jeon, ale to widocznie nie ruszyło Hoseoka.

- Będzie zadowolony, że w ogóle będzie mógł cię oglądać. Często o tobie wspomina, jeśli chcesz wiedzieć.

Jeongguk westchnął, widząc, że jego argumenty nie miały dla Hoseoka zbyt wielkiego znaczenia. Posłusznie ułożył się więc na poduszce i przymknął oczy, nieco zaskoczony, gdy starszy znowu pogłaskał go po włosach.

- Dziękuję - powiedział cicho. Cieszył się, że jego policzki były przysłonięte bandażem i sińcami, bo inaczej na pewno zrobiłby się czerwony.

- Śpij dobrze - odparł tylko Hoseok, a zaraz zniknął Jeonowi z pola widzenia, najpewniej zamykając się w swojej sypialni.

Powieki chłopaka szybko zrobiły się ciężkie, kiedy został sam w ciemności. Zmęczenie uderzyło w niego ze zdwojoną siłą, więc postanowił mu się poddać i odpłynąć. Teraz musiał jedynie wymyślić jakąś wymówkę, którą łyknąłby Minjae, gdy spyta Jeona o to, co mu się stało. Ale to mógł zrobić rano.

Uśmiechnął się mimowolnie, kiedy poczuł ciepło w okolicy serca na myśl o tym, że Hoseok mu pomógł.

Może nawet z obitą twarzą wciąż miał szansę na coś więcej z samotnym ojcem? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top