22. Vincent
Lee była wściekła, gdy jej o tym powiedziałem. Cytując ją: ''Skoro już się całowaliście, to mogliście pójść dalej.'' No chyba nie. Nie, w ogóle nie ma takiej opcji. Przecież to był tylko pocałunek. Nic nieznaczący pocałunek.
Lee mówi, że to znaczyło coś więcej, ale przecież ja wiem lepiej.
Siedzieliśmy właśnie na stołówce. Przy jednym stoliku, ja, Lee i Samie, gdy nagle moja kuzynka przerwała ciszę.
- Zaproś go do nas - powiedziała, wskazując na Alexa, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
- Co? Nie! - To była jedyna logiczna odpowiedź.
- Bo wstanę i do niego krzyknę - zagroziła.
- Nie zrobisz tego. - Spojrzałem na nią, lekko mrużąc oczy, choć nie miałem stuprocentowej pewności.
Lee posłała mi tylko ten swój przebiegły uśmieszek i moja pewność siebie opuszczała mnie z każdą chwilą.
- Założysz się?
- Nie odważysz się - warknąłem.
- Odważy - wtrąciła Samie.
Oboje z Lee spojrzeliśmy w jej kierunku. Akurat szukała czegoś w torbie, ale przerwała, gdy wyczuła nasz wzrok.
- No błagam, Vin. - Skierowała się w moją stronę. - Mówisz tak, jakbyś nie wiedział na co ją stać.
- Widzisz? - odparła entuzjastycznie jej dziewczyna. - Nawet ona jest po mojej stronie.
Zmówiły się, czy co?
- Dobra. - Wstałem i ruszyłem we wskazaną przez Lee stronę.
- Alex - zacząłem, podchodząc do niego i od razu zwątpiłem. - Może... ee... usiądziesz z nami?
Odmówi. Musi odmówić.
Byłem pewien, że tak właśnie będzie, ale on się tylko uśmiechnął. I to tym swoim rozbrajającym uśmiechem.
- Chętnie - zaśmiał się i poszedł ze mną.
Nawet nie odwrócił się w stronę Stevena i reszty. Ale ja tak. Lider grupy zaśmiał się i szepnął coś do chłopaka siedzącego obok. To potwierdziło moje przypuszczenia. Oni coś knuli. Razem.
Niestety.
- Szczerze, to myślałem, że już się do mnie nie odezwiesz - powiedział Alex, przerywając moje rozmyślania.
- Czemu? Przecież... - trudno było mi dokończyć to zdanie - nic takiego się nie stało.
- Nic się nie stało? - Zdziwił się. - A przestałeś odpisywać na moje wiadomości.
Zajęliśmy miejsca naprzeciwko Lee i Samie. Milczeliśmy, Lee przyglądała nam się, jakby coś knuła, a jej dziewczyna nadal szukał czegoś w torbie. Było trochę niezręcznie, a potem zaczęło być jeszcze gorzej, bo gdy obok nas przechodził Samuel, moja kuzynka złapała go za ramie i przyciągnęła do stolika.
- Sam, usiądź z nami - powiedziała radośnie.
- Ale... - Chciał się podnieść z miejsca, które Lee kazała mu zając, ale dziewczyna go powstrzymała.
- Siadaj. - Tym razem jej głos był odrobinę mniej radosny.
- Co ty robisz? - zapytałem ją bezgłośnie.
Ona odparła tylko swoim czarującym uśmiechem.
- Hej... - przywitał się ze mną Sam.
- Hej - powtórzyłem.
Spojrzałem na Alexa, on też nie wyglądał na zadowolonego tą całą sytuacją. Zabije Lee.
- Samie upiekła ciastka - oznajmiła nagle moja kuzynka, gdy jej dziewczyna położyła na stoliku pudełko z wypiekami domowej roboty.
No to super. Po mojej lewej siedzi chłopak, w którym byłem zakochany, a po prawej chłopak, z którym się całowałem. Ale przynajmniej Samie upiekła ciastka.
- Twoja dziewczyna gotuje chociaż lepiej niż ty? - burknąłem.
- No wiesz ty co? - oburzyła się Lee.
- Ja tam lubię twoją kuchnię - stwierdziła Samie.
- Dziękuję! - krzyknęła, objęła ją i sięgnęła po ciastko.
Niedługo później wszyscy przy naszym stoliku zrobili to samo. Zapach był całkiem zachęcający, więc w końcu ja też się skusiłem.
Już miałem je ugryźć, ale wtedy Alex złapał mnie za nadgarstek.
- Czekaj - powiedział szybko.
- Co robisz? - Spojrzałem na niego zdziwiony. Tak samo jak wszyscy przy naszym stoliku.
- W tych ciastkach są orzechy - oznajmił.
Od razu je odłożyłem.
- O co chodzi? - zaniepokoiła się Samie. - Nie lubisz orzechów?
- To nie tak - mruknąłem. - Jestem uczulony.
- O rany, przepraszam. Nie wiedziałam.
- Nic się nie stało.
To nie była jej wina. Nie wiedziała, więc nie widziałem najmniejszego powodu, by musiała mnie przepraszać.
- A Alex skąd wie? - wtrąciła się Lee.
Sam też wyglądał, jakby chciał poznać odpowiedź na to pytanie, ale zanim zdążyłem w ogóle otworzyć usta, odezwał się Alex.
- Powiedział mi jak odwoziłem go w nocy do domu - oznajmił.
Samuel aż zakrztusił się ciastkiem, kiedy to usłyszał. Lee parsknęła, ale mi nie było do śmiechu.
- Sam? - zapytałem zdenerwowany.
- Kiedy to było? - dziewczyny zapytały jednocześnie.
Spojrzałem na nie z wyrzutem.
- Wtedy jak mnie zostawiłyście w klubie - odpowiedziałem już trochę nerwowy. - Był środek nocy, a ja byłem w obcym mieście. Co miałem zrobić?
- I zadzwoniłeś po niego? - spytał Sam, niedowierzając w to co właśnie usłyszał.
Nie miałem pojęcia, czemu tak zareagował, przecież jasno określiliśmy, że on jest hetero, co za tym idzie, nie jest mną zainteresowany. Ale wtedy uświadomiłem sobie, że przecież Alex jest jednym z jego dręczycieli.
- A co zazdrosny? - zapytała go Lee.
- Nie! Oczywiście, że nie! - stwierdził i wstał od stołu. - Wybaczcie, ale coś mi się przypomniało. Muszę iść.
- Sam! - krzyknąłem za nim, ale on nawet się nie odwrócił.
Już miałem się podnieść, żeby pójść za nim, ale wtedy zatrzymał mnie głos Alexa.
- Coś cię z nim łączy? - zapytał.
- Nie - odparłem od razu.
- Już nie - poprawiła mnie Lee, a ja posłałem jej mordercze spojrzenie.
Ona to wszystko zrobiła specjalnie. Specjalnie ściągnęła tu Sama i cały czas kierowała rozmowę tak, by doprowadzić do tej sytuacji. Po co? Żeby pokazać, że Alex jest zazdrosny? Przecież on tylko udaje. Chce mnie poderwać, tylko po to, żeby potem ośmieszyć.
- Czyli coś było na rzeczy? - dopytywał.
- Nie, nie było. - Nie zamierzałem, wciągać w to wszystko Sama.
- Nie wolicie pogadać na osobności, chłopcy? - zaproponowała Lee.
Posłałem Alexowi pytające spojrzenie, ale on odpowiedział mi tym samym.
- Dobra, chodź - stwierdziłem zrezygnowany.
_
Poszliśmy do łazienki. Alex sprawdził wszystkie kabiny, żeby upewnić się czy na pewno nikogo nie ma.
- Mów, o co chodzi? - powiedział rozkazująco.
- Może ty powiedz o co ze Stevenem i resztą - odparłem.
- Co?
- Knujecie coś ze Stevenem - oznajmiłem, opierając się plecami o ścianę. - Powiedz mi co.
Chyba w pierwszym odruchu chciał powiedzieć, że nie ma o niczym pojęcia, ale zrezygnował. Wziął głęboki oddech i zaczął od nowa.
- On nie ma z tym nic wspólnego. Musisz mi uwierzyć. Sądzi, że udaję twojego przyjaciela, bo coś planuje, ale tak nie jest.
Chciałbym mu wierzyć.
- Byłem zakochany w Samuelu - zacząłem, zanim zdążyłem się nad tym zastanowić. - Ale to już...
- To dlatego postanowiłeś wtedy odzyskać jego portfel? - przerwał mi.
- Ale to jest już nieaktualne - dokończyłem zamiast odpowiedzieć na zadane pytanie.
- Czyli już ci się nie podoba? - upewnił się.
Dlaczego on tak naciska na to by to usłyszeć?
- Alex, on jest hetero i tak nic by z tego nie było - powiedziałem, tracąc cierpliwość. - A tak w ogóle dlaczego aż tak chcesz wiedzieć?
- Bo się całowaliśmy - odpowiedział, przyciszonym głosem.
Jakiś chłopak wszedł do łazienki, ale Alex go wypchnął i zatrzasnął za nim drzwi.
- I co z tego? - burknąłem.
- Jak to, co z tego? - zapytał i mnie pocałował.
Przycisnął mnie do ściany, ale ja byłem zbyt przejęty tym, że znów może ktoś wejść, więc nie poddałem się temu.
- Nie, Alex. - Odepchnąłem go. - W szkole nic z tego nie będzie, mogą nas zobaczyć.
- Nie szkodzi - powiedział i spróbował mnie pocałować jeszcze raz, ale tym razem mu na to nie pozwoliłem.
- Mi już nie zależy, ale tobie chyba powinno.
Wyszedłem z łazienki, głośno trzaskając drzwiami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top