XXXV
Tego samego wieczoru Severus szedł spokojnie do swojego gabinetu. Zdołał już otworzyć drzwi, gdy nagle w jego stronę poleciała wiązka Crucio, którą ledwo zdążył uniknąć.
–Co do cholery?! – Jego głos brzmiał szokująco. Był naprawdę zdziwiony tym, co się właśnie wydarzyło.
–Dobry wieczór, braciszku – rozległ się znajomy głos. – Nie wiedziałam, że macie tu taką okropną szkołę. Gdybym wiedziała, to nigdy bym się tu nie pojawiła. Ale na szczęście pomógł mi Harry, który dał mi jakąś mapę. Dzięki niej wiedziałam, gdzie jesteś i kiedy wymierzyć w ciebie Crucio – powiedziała Sera, siedząc na biurku Severusa i lekko machając nogami. Jej ton głosu był spokojny i opanowany, jakby omawiała pogodę przy filiżance herbaty.
Severus odetchnął z ulgą, że to tylko jego siostra, a nie sam Czarny Pan, który przemyka korytarzami Hogwartu, gotów na kolejne niebezpieczne spotkanie.
–Wejdź, kochany, braciszku. Nie będę cię torturować – dodała, wstając z biurka i siadając w jednym z foteli przy kominku. – Chodź, usiądź, jeśli chcesz.
Severus, choć niechętnie, postąpił zgodnie z jej życzeniem. Wiedział, że dyskusja z Serą jest zbędna – jej plany były zawsze jasne i niezachwiane, a jakakolwiek próba zmiany jej decyzji mijała się z celem. Poza tym Sera była nieobliczalna, a Severus do dziś pamiętał, jak zareagowała, gdy dowiedziała się, że wyszedł za szlamę.
–Więc, co cię sprowadza, Sero? – zapytał, siadając naprzeciw niej.
–Kilka spraw – odpowiedziała, uśmiechając się łagodnie, co, według Severusa, nie pasowało do jej osoby. – Mam nadzieję, że Lucjusz wam niczego nie zdradził.
–Próbowaliśmy wyciągnąć coś z niego, ale był w szoku. Nic nie powiedział. – Severus machnął ręką.
–To dobrze, wolę mówić osobiście – stwierdziła, jej ton wciąż niespotykany, jakby rozmawiała o codziennych sprawach. – Spodziewam się dziecka i chcę zostać dyrektorem Hogwartu. – powiedziała to z zupełnym spokojem i pewnością.
Severus spojrzał na nią z niedowierzaniem.
–Co?! Jak to w ciąży?! Ty sobie ze mnie żartujesz?! Kim jest ten głupiec, który cię zapłodnił?! Mam rozumieć, że zamierza się z tobą ożenić?!
–Ach, Severusie, po co ta wściekłość? – odpowiedziała z lekkim uśmiechem. – Nie mam 19 lat, mam już 27, a ty 32. Powinieneś się cieszyć, że w końcu będę miała dziecko. Niestety, to dziewczynka, ale zamierzam, żeby poślubiła Dracona, bo Narcyza jest wniebowzięta, a Lucjusz zaczyna panikować, zupełnie go nie rozumiem. A jeśli chodzi o ojca dziecka, to mój kochanek od 1977 roku. To odpowiedzialny facet, uroczy. Mam nadzieję, że moje dziecko będzie miało takie same oczy jak on. – Sera westchnęła rozmarzona, patrząc w ogień.
Severus patrzył na nią z niedowierzaniem, choć cieszył się, że w końcu dowiedział się o ciąży siostry, chociaż nie musiała mu tego mówić, zwłaszcza po tym, jak zareagowała, gdy dowiedziała się, że Harry się urodził.
–Do tego tematu wrócimy później. Mówiłaś jeszcze o czymś? – zapytał, starając się zapanować nad swoimi emocjami.
–Tak, chcę zostać dyrektorem Hogwartu.
–Dlaczego?
–A tak, dla fabuły – odpowiedziała z figlarnym uśmiechem. – Ale spokojnie, najpierw zostanę nauczycielem, może na dwa lata, może krócej, a potem dyrektorem. Jestem przekonana, że Albus nie będzie miał nic przeciwko.
Severus spojrzał na nią sceptycznie.
–Czyżbyś nie miała propozycji tej posady w Durmstrangu?
–Tak, miałam, ale nie przyjęłam oferty. Karkarow radzi sobie świetnie, poza tym jest moim dobrym przyjacielem. Nie chciałam mu odbierać tego, co tak pokochał.
–Sera, ale wierz, że on jest Śmierciożercą?!
–Tak, wiem.
–Nie przeszkadza ci to?
–A dlaczego miałoby mi to przeszkadzać?
Severus wstał nagle, podszedł do siostry, podwinął jej rękawy i szukał znaku, który mogła mieć. Jednak nie znalazł go. Zamiast tego wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie demaskujące, by dowiedzieć się, czy ma znak Śmierciożercy. Sera siedziała spokojnie, odprężona.
–Severusie, nie mam znaku, więc nie jestem Śmierciożercą. Wiem, że Lucjusz nim jest, tak samo jak ty, a że mój kochany Tom to drugi Czarny Pan, to wiem. – Sera uśmiechnęła się promiennie. – Ale cóż, pora na mnie. Muszę złożyć wizytę Albusowi. Do zobaczenia później. – Wstała i wyszła z gabinetu, zostawiając Severusa w osłupieniu.
Kilka chwil po jej wyjściu do gabinetu wszedł jego syn, Harry, który był rozpromieniony i pełen radości.
–Witaj, ojcze! I jak podoba ci się kolor oraz nazwa mojego domu? – zapytał Harry radośnie, niemal promieniejąc z zadowolenia.
–Tak, Harry, podoba mi się – odpowiedział Severus z lekkim uśmiechem, choć w jego oczach widać było pewną powagę. – Okazałeś się bardziej kreatywny niż pozostali założyciele – dodał z lekką nutą uznania w głosie. – Ale widziałeś Serę dzisiaj, prawda?
–Tak, widziałem ciocię, już od rana chodzi po całej szkole – odpowiedział Harry, nadal uśmiechając się szeroko. – Coś się stało?
–Nie, nic – odpowiedział Severus, westchnąwszy cicho. – Po prostu... Sera zawsze potrafi zaskoczyć swoją obecnością, a tym bardziej w Hogwarcie.
Severus przez chwilę zawiesił wzrok na pustym kawałku przestrzeni przed sobą, jakby próbując wybrać odpowiednie słowa. Zdecydował się jednak nie zagłębiać w temat swojej siostry, ponieważ doskonale wiedział, że Harry nie musi być wciągany w te skomplikowane sprawy rodzinne.
Zmieniając temat, Severus postanowił skupić się na rozmowie z synem, który był wspaniałym towarzyszem w tych chwilach. Spędzili razem trzy godziny, rozmawiając o rzeczach, które nie dotyczyły Serę. Harry opowiadał o swoich nowych doświadczeniach w szkole, a Severus zadawał pytania o naukę i relacje z kolegami. Cieszył się z tej chwili spokoju, wiedząc, że taka rozmowa z synem jest czymś, czego naprawdę potrzebuje.
Choć Severus zawsze był człowiekiem, który wolał unikać emocjonalnych rozmów, teraz, z Harrym u boku, czuł się bardziej zrelaksowany. Był dumny ze swojego syna, mimo wszystkich trudności, jakie mogły się pojawić na ich drodze.
***
Następnego dnia, po porannym śniadaniu, Harry usiadł obok Anabell, która z zafascynowaniem przyglądała się jego odznaczeniu prefekta naczelnego. Było to niespotykane, ponieważ prefektem można zostać dopiero w piątym roku, a nie w drugim.
– Harry, kiedy będę mogła zobaczyć dormitorium? I w ogóle... – zapytała nagle, jej głos pełen nadziei i ciekawości.
– Możesz w każdej chwili. A ja przeniosę twoje rzeczy, choć na razie nie planuję się tam wprowadzać. – odpowiedział Harry, uśmiechając się lekko. – Na razie tam nie mieszkam i nie mam zamiaru zmieniać tego stanu rzeczy.
– Nie przeszkadza mi to, będę miała możliwość odpocząć sama. A przy okazji mam do ciebie pytanie, Harry. Czy mogłabym zapraszać przyjaciółki z Hufflepuffu do siebie?
– Oczywiście, Ana, możesz. Hasło to aequalitas, zapamiętasz? – odpowiedział Harry, nachylając się nieco, by jej to przypomnieć.
– Oczywiście! Ale dlaczego równość? – zapytała Anabell, zaciekawiona.
– Dlatego, że jesteśmy osobami, które mają te same ideały co każdy założyciel. – wyjaśnił Harry, z lekkim uśmiechem. – I dlatego jesteśmy równi każdemu domowi.
– Dobra, rozumiem. A zaprowadziłbyś mnie tam po śniadaniu? – zapytała, znowu patrząc na niego z błyskiem w oczach.
– Okej, nie ma sprawy. – uśmiechnął się Harry, a ich rozmowę przerwał Dyrektor, który wstał, by zabrać głos.
– Witajcie, moi drodzy! Od pewnego czasu dochodzą do mnie skargi na temat profesora Snape'a, który, jak wiecie, jest odpowiedzialny za wszystkie roczniki. Dlatego postanowiłem zatrudnić nauczycielkę eliksirów. – powiedział Albus Dumbledore, spoglądając na uczniów. – Pozwólcie, że przedstawiam wam Serafinę Prince, która do tej pory uczyła w Durmstrangu. Ma tytuł mistrza w dziedzinie alchemii, więc mam nadzieję, że przyjmiecie ją ciepło.
W tym momencie do sali weszła kobieta o długich czarnych włosach, ubrana w czarne szaty, które przypominały te, które nosił Severus Snape. Z dumą przeszła przez salę i usiadła na wolnym miejscu obok niego. Wszyscy uczniowie spoglądali na nią z mieszanymi uczuciami, niektórzy z podziwem, inni z niepokojem.
Harry zauważył, że na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech, a twarze Draco i Anabell wykrzywiły się w wyraźnym strachu.
Serafina wymieniła kilka słów z Severusem, a potem ruszyła w stronę stołu Hebridean Black.
– Witaj, Harry. No i oczywiście mała gwiazdka Toma. Jak dobrze was widzieć przy tym stole! – powiedziała Serafina, siadając obok Harry'ego. Wbiła paznokieć w jego policzek, a jej uśmiech był pełen ironii. – Jestem z ciebie taka dumna. A z tego, co wiem, powiedziałeś dyrektorowi, że jedynie ja jestem odpowiednią osobą na stanowisko opiekuna Hebridean Black. Jestem pod wrażeniem.
– Dziękuję. – odpowiedział Harry, czując się nieco zaskoczony jej nagłą uwagę.
– A gdzie mój kochany chrześniak? – zapytała, z rozbawieniem w głosie.
– Obstawiam, że teraz modli się, byś nas nie uczyła. – odpowiedział z uśmiechem Harry, zerkając na swoje towarzystwo.
– Och, spokojnie, wzięłam rocznik trzeci, piąty i szósty, a w przyszłym roku mam zamiar wziąć rocznik pierwszy. – odpowiedziała z przekonaniem, patrząc na nich wymownie. – Nie martwcie się, to nie będzie tak źle.
Harry poczuł ulgę. Choć Sera była wymagająca, nie miał wątpliwości, że zdoła poradzić sobie z jej wymaganiami.
– Osobiście czuję ulgę, bo niedogadalibyśmy się na zajęciach. – Harry uśmiechnął się szeroko, kiedy mówił te słowa.
– Dlatego was nie wzięłam. A teraz pokażcie mi, jakie to pyszne dania przygotowują wasze skrzaty. – rzuciła z uśmiechem, zachęcając ich do spróbowania.
Gdy Serafina spróbowała pierwszego kęsa jedzenia, natychmiast go wypluła.
– Wiedziałam! Co za obrzydlistwo?! Jak można dawać to komuś?! – wykrzywiła twarz w obrzydzeniu.
Cała sala nagle ucichła, a wszyscy uczniowie spoglądali na piąty stół. Atmosfera stała się napięta.
– Tak być nie może! Gwiazdko! – zawołała głośno Serafina.
– Tak, pani. – odpowiedziała skrzatka, która natychmiast podeszła do niej, ubrana w starannie dobrane ubrania, dzięki którym jej wygląd nie był odrażający.
– Sprzątnij to jedzenie i przygotuj nam coś lepszego. A najlepiej moje ulubione dania. Będę pewna, że to będzie smakować dwójce z was. – powiedziała z rozkazującym tonem.
Jak tylko to powiedziała, jedzenie zniknęło ze stołu Hebridean Black, a chwilę później pojawiły się wykwintne dania z warzywami.
– Mam nadzieję, że teraz zasmakuje wam śniadanie, bo powinno być ono zdrowe. – uśmiechnęła się Serafina, zaczynając jeść.
Harry i Anabell musieli przyznać, że porównując jedzenie z Hogwartu do tego, które przygotowała skrzatka Sery, jedzenie w zamku wydawało się być nieporównywalnie gorsze. Smak wykwintnych potraw, które pojawiły się na stole, był zdecydowanie lepszy, a atmosfera przy stole Hebridean Black stała się o wiele bardziej komfortowa.
Po śniadaniu cała trójka udała się do dormitorium Hebridean Black. Sera była zachwycona wyglądem pomieszczenia. Pokój wspólny był urządzony w bardzo eleganckim stylu, co nadawało mu wyjątkowy charakter. Meble były wybrane z wyczuciem, a cała przestrzeń emanowała subtelną, ale elegancką atmosferą, która doskonale pasowała do reputacji tak niezwykłego domu. Całość była przestronna, pełna światła, a w powietrzu czuć było ciepło domowego ogniska, które wydawało się tlić w każdym zakamarku.
Sypialnie były równie urzekające. Delikatne światło z lamp o ciepłych odcieniach rozpraszało się po miękkich narzutach na łóżkach. Każde łóżko było otoczone eleganckimi, drewnianymi akcentami, co dodawało przytulności, ale i dostojności. Wszędzie panowała atmosfera spokoju, jakby każdy szczegół miał na celu stworzenie idealnego miejsca do odpoczynku po długim dniu pełnym wyzwań. Czuło się, że to miejsce ma w sobie coś, co pozwalało na regenerację nie tylko ciała, ale i umysłu.
Jednak to kuchnia skradła serce nie tylko Serafiny, ale również Anabell. Zdecydowanie obie kochały gotować i spędzać czas w kuchni, próbując nowych przepisów, eksperymentując z różnymi smakami. Kuchnia w dormitorium była przestronna, pełna eleganckich sprzętów i wyposażona w wszystko, czego mogłyby potrzebować, aby tworzyć prawdziwe kulinarne arcydzieła. Zamiast typowej, surowej kuchni, która kojarzyłaby się z pomieszczeniem, do którego się chodzi tylko wtedy, kiedy trzeba, ta kuchnia miała w sobie coś, co przyciągało. Wyjątkowy design, wygodne meble i, co najważniejsze, przestrzeń, która sprawiała, że gotowanie stawało się prawdziwą przyjemnością.
Ale to, co najbardziej oczarowało Serę, to fakt, że dormitorium nie było utrzymane w jednym, jednolitym kolorze, jak w przypadku wielu innych domów w Hogwarcie. Zamiast tego, w pomieszczeniu obecne były kolory wszystkich czterech domów, co miało głęboki symboliczny wydźwięk. Kolorystyka, która łączyła w sobie odcienie niebiskiego, żółtego, zieleni i czerwieni, odzwierciedlała równość, jaką panowała w tym miejscu, i brak podziałów między domami. Było to wyraźne odzwierciedlenie idei wspólnoty, która była podstawą ideologii Durmstrangu. Sera była zachwycona tym, jak udało się połączyć wszystkie te kolory w harmonijną całość, tworząc przestrzeń, w której wszyscy czuli się równi, niezależnie od przynależności do jakiegoś konkretnego domu.
Po pokazaniu całego dormitorium, cała trójka ruszyła w kierunku swoich zajęć. Anabell poszła na zielarstwo, które miała razem z innymi uczniami z jej rocznika, a Harry i Sera skierowali się do sali eliksirów. Harry miał dziś lekcje z ojcem, Severusem Snape'em, a Sera miała poprowadzić zajęcia z rocznikiem szóstym.
Zanim się rozdzielili, Anabell rzuciła ostatnie spojrzenie na przyjaciół i uśmiechnęła się szeroko.
– Do zobaczenia na przerwie, mam nadzieję, że będziesz miała interesujące zajęcia, Harry! – powiedziała, zwracając się do niego.
– Zawsze mam interesujące lekcje z ojcem. – Harry odpowiedział z uśmiechem, spoglądając na Severusa, który szedł obok niego, już gotowy do zajęć. – Nie martw się, Anabell.
Sera z kolei spojrzała na Anabell, życząc jej powodzenia.
– Powodzenia na zielarstwie, Anabell! – powiedziała ciepło. – Pamiętaj, że jak wrócisz, czeka na ciebie gotowe jedzenie!
Anabell tylko się roześmiała i skinęła głową, a następnie ruszyła w stronę Ogrodów Zielarskich, gdzie miała odbyć się jej dzisiejsza lekcja.
Harry i Sera ruszyli w stronę lochów, gdzie mieściła się sala eliksirów. Gdy dotarli pod salę eliksirów, a atmosfera była pełna oczekiwania. W powietrzu czuć było mieszankę zapachów z różnych eliksirów, które wypełniały korytarze Hogwartu. Wśród uczniów z rocznika szóstego, którzy czekali na zajęcia, panowało lekkie poruszenie, gdyż była to nowa nauczycielka, która miała zastąpić profesora Snape'a.
Sera poklepała go lekko po ramieniu i uśmiechnęła się szeroko.
– Idź, niech eliksiry będą z tobą. – Powiedziała to z lekkim żartobliwym tonem, po czym odwróciła się i ruszyła w stronę swojego rocznika, a Harry do sali swojego ojca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top