XXXIV

Następnego dnia, podczas śniadania, Dyrektor Hogwartu wstał ze swojego miejsca i dzwonkiem swojej różdżki uciszył rozmowy w Wielkiej Sali. Wszyscy uczniowie, zaintrygowani, podnieśli głowy. Dyrektor z uśmiechem spojrzał na zgromadzonych, a jego głos, donośny i pełen entuzjazmu, rozbrzmiał w przestrzeni:

– MOI DRODZY, PROSZĘ O CISZĘ. Mam dla Was coś niezwykłego do ogłoszenia.

Rozległ się szmer ciekawości. Część uczniów spojrzała na nowy stół, który pojawił się w Wielkiej Sali zaledwie dzień wcześniej, wzbudzając liczne spekulacje.

– Zapewne zauważyliście, że pojawił się dodatkowy stół. Nie jest to przypadek. Od dziś w Hogwarcie powstaje nowy dom! Po wielu rozmowach jednogłośnie wybrano założyciela tego domu, którym jest... – Dyrektor zrobił znaczącą pauzę, po czym jego spojrzenie padło na Harry'ego. – Harry Snape, znany Wam wcześniej jako Harry Evans.

Wielka Sala wypełniła się szeptami.

– Nazwa domu pozostaje jeszcze tajemnicą, nawet dla mnie, ale jestem pewien, że pan Snape wszystko Wam wyjaśni w odpowiednim czasie. A teraz, panie Snape, zapraszam – Tiara już czeka.

McGonagall wstała od stołu nauczycieli, trzymając w rękach starą, wysłużoną Tiarę Przydziału, którą z powagą położyła na stołku. Jej spojrzenie spotkało się z Harrym – skinęła głową, dodając mu otuchy.

Harry powoli wstał od stołu Gryfonów, gdzie siedział samotnie. Jedyną osobą, która mu towarzyszyła, była Anabell, zajmująca miejsce naprzeciwko niego. Uśmiechnęła się i gestem pokazała, że trzyma za niego kciuki. Harry odetchnął głęboko, po czym podszedł do stołka. Wyciągnął różdżkę, przykładając ją do Tiary, i wypowiedział zaklęcie, które miał przygotowane.

Przez chwilę panowała cisza, aż nagle Tiara zaczęła emitować purpurową łunę. Sala wstrzymała oddech, a Harry, z pewną dozą niepewności, nałożył Tiarę na głowę. Jej głos odezwał się w jego umyśle, ciepły i lekko rozbawiony:

– Och, panie Snape, znów się spotykamy! Kto by pomyślał, że tym razem przydzielę Cię do Twojego własnego domu. Muszę przyznać, że to dla mnie coś nowego.

Harry zaśmiał się cicho.

Ale muszę powiedzieć, że mnie zaskoczyłeś. Nazwa Twojego domu mnie intryguje – Hebridean Black? Smok? Nie spodziewałam się, że wybierzesz nazwę gatunku. No cóż, całkiem oryginalnie.

Niech wszyscy to usłyszą.

Tiara zachichotała, a następnie głośno, tak by każdy w sali mógł ją usłyszeć, ogłosiła:

– Hebridean Black!

Na moment zapadła cisza, po czym rozległy się pierwsze oklaski – stół Slytherinu i Hufflepuffu przodował w entuzjazmie, co zaskoczyło zarówno nauczycieli, jak i Gryfonów. Stoły nauczycieli oraz Ravenclawu dołączyły chwilę później, a w końcu cała Wielka Sala wypełniła się aplauzem.

Harry zdjął Tiarę z głowy, kładąc ją na stołku. Jego spojrzenie spoczęło na Anabell. Skinął na nią, a dziewczyna bez zastanowienia podeszła do niego.

– Twoja kolej – powiedział cicho.

Anabell usiadła na stołku, a Harry sam nałożył jej Tiarę na głowę. Ledwie dotknęła jej skroni, Tiara oznajmiła:

– Hebridean Black!

Anabell uśmiechnęła się szeroko, a oklaski znów rozbrzmiały. Dopiero teraz zauważyła, że jej szkolny mundurek, podobnie jak Harry'ego, zmienił kolory na purpurę z delikatnymi, czarnymi akcentami.

Gdy Harry pomógł jej wstać, dziewczyna spojrzała na niego z wdzięcznością.

– Dziękuję, że nazwałeś swój dom na cześć naszego przyjaciela.

– Odwiedzimy go jeszcze w tym tygodniu – odpowiedział szeptem.

Razem wrócili do nowo ustawionego stołu, który – póki co – pozostawał niemal pusty. Harry usiadł na swoim miejscu, a Anabell zajęła miejsce tuż obok niego. Gdy usiedli, w Wielkiej Sali jeszcze przez chwilę rozbrzmiewały oklaski, jednak szybko zaczęły cichnąć, ustępując miejsca narastającej fali rozmów.

Cała sala zdawała się tętnić życiem bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Uczniowie pochylali się nad stołami, wymieniając pełne ekscytacji szepty i komentarze.

– Nowy dom? Co to w ogóle znaczy? – pytała jedna z dziewcząt z Ravenclawu, a jej koleżanka wzruszyła ramionami, próbując zgadnąć.

– Hebridean Black... To przecież nazwa smoka, prawda? Myślicie, że to przypadek? – zastanawiał się chłopak z Hufflepuffu, obracając w dłoniach kubek herbaty.

– Czy to znaczy, że Harry Snape będzie wybierał nowych członków domu? Czy Tiara to zrobi? – ktoś dodał zza stołu Gryfonów, a odpowiedzią było jedynie bezradne spojrzenie jego towarzyszy.

Wśród nauczycieli również dało się zauważyć poruszenie. Profesor McGonagall, choć zwykle zachowywała kamienny spokój, uśmiechała się delikatnie, spoglądając na Harry'ego. Profesor Flitwick miał na twarzy wyraz zachwytu, jakby czuł, że jest świadkiem czegoś wyjątkowego. Nawet profesor Snape, znany ze swojej surowości, pozwolił sobie na krótkie, pełne dumy spojrzenie w stronę syna, zanim ponownie przyjął swoją neutralną, niemal obojętną postawę.

Jednak nie wszyscy byli zadowoleni. Przy stole Slytherinu Pansy Parkinson siedziała z wyraźnie zmarszczonymi brwiami, co chwilę rzucając ukradkowe spojrzenia w stronę nowego stołu. Rozmawiała coś cicho z Blaisem i Draconem, którzy starali się ją uspokoić, lecz ich słowa zdawały się odbijać od niewidzialnej bariery jej frustracji.

Harry, choć siedział w centrum uwagi, starał się tego nie okazywać. Razem z Anabell wymieniał półszeptem uwagi, zerkając na resztę sali. W pewnym momencie dziewczyna zauważyła coś, co przyciągnęło jej uwagę.

–Harry, zauważyłeś? Ta kobieta... tam, w kącie. – Skinęła głową w stronę jednej z wnęk, gdzie przy stoliku siedziała nieznajoma czarownica w długim, ciemnym płaszczu. Choć próbowała się nie rzucać w oczy, jej intensywne spojrzenie było wbite w Harry'ego.

– To ona. Ciotka Prince. – Harry spojrzał na nią kątem oka, jego wyraz twarzy nie zdradzał emocji. – Wiedziałem, że tu będzie. W końcu jej obecność nie może być przypadkiem.

Anabell poczuła dreszcz na plecach, ale zanim zdążyła coś powiedzieć, Harry odwrócił się w jej stronę z uśmiechem, starając się odciągnąć jej myśli od niepokojącego widoku.

Tymczasem Tiara Przydziału, która znów spoczywała na stołku, zdawała się delikatnie pulsować, jakby zachowywała w sobie resztki magii, która właśnie stworzyła coś nowego.

Reszta śniadania upływała na rozmowach pełnych spekulacji. Wielu uczniów zastanawiało się, kto jeszcze mógłby trafić do Hebridean Black i co nowy dom mógłby oznaczać dla przyszłości szkoły. Wszyscy wiedzieli, że Hogwart przeszedł dziś ważną zmianę – jedni byli tym podekscytowani, inni nieufni, ale nikt nie pozostawał obojętny.

Harry patrzył na rozgorączkowaną salę, czując jednocześnie dumę i ciężar odpowiedzialności. Wiedział, że to dopiero początek i że przed nim jeszcze wiele wyzwań. Jednak patrząc na Anabell uśmiechającą się do niego pełna zaufania, poczuł, że nie jest w tym wszystkim sam.

Śniadanie dobiegło końca, a gwar rozmów w Wielkiej Sali powoli cichł, gdy uczniowie zaczęli rozchodzić się na zajęcia. Anabell, pełna entuzjazmu, ruszyła w stronę swoich przyjaciółek z Hufflepuffu, zostawiając Harry'ego przy nowo ustawionym stole Hebridean Black. Chłopak wstał, poprawił szatę i skierował się w stronę Dyrektora Dumbledore'a, który wciąż obserwował go zza swojego miejsca przy stole nauczycieli.

–Harry, gratulacje. – Albus Dumbledore uśmiechnął się ciepło, spoglądając na chłopca z wyraźną dumą. – Utworzenie nowego domu to nie lada wyzwanie, a twoja postawa wskazuje, że jesteś gotów podjąć tę odpowiedzialność.

Harry skłonił lekko głowę w podziękowaniu.

–Dyrektorze, dziękuję. To zaszczyt, ale i obowiązek, którego nie traktuję lekko.

Albus uśmiechnął się szerzej, po czym uniósł rękę, jakby chcąc podkreślić wagę swoich słów.

–Jednak, mój drogi chłopcze, musimy omówić jedną ważną kwestię. Jak zapewne wiesz, dom w Hogwarcie zawsze ma swojego opiekuna. Jako że jesteś jeszcze niepełnoletni, potrzebujemy wybrać odpowiednią osobę, która będzie wspierać ciebie i innych członków Hebridean Black. Może Tom Riddle? Z tego, co wiem, znasz go od dziecka i darzysz pewnym zaufaniem.

Harry zmarszczył brwi, zastanawiając się przez chwilę, po czym spojrzał na Dumbledore'a z mieszanką powagi i zdecydowania.

–Cóż, dyrektorze, może i znam Toma, ale... myślę, że na razie pozostaniemy pod opieką profesora Snape'a. Tak było do tej pory i unikniemy niepotrzebnego zamieszania.

Albus uniósł brwi w geście zaciekawienia, ale pozwolił Harry'emu kontynuować.

–A jeśli chodzi o odpowiedniego opiekuna na przyszłość... To musi być ktoś wyjątkowy.

Dumbledore pochylił się lekko do przodu, zainteresowany słowami chłopca.

–Jaki to według ciebie odpowiedni opiekun, Harry?

Chłopak zastanowił się przez chwilę, jakby układając myśli.

–Cóż, to musi być ktoś nieszablonowy, ale stanowczy. Ktoś, kto wie, czego chce i kogo może pociągnąć na dno, jeśli zajdzie taka potrzeba. Musi wzbudzać respekt, nawet we własnej rodzinie. I oczywiście... ktoś, kto nie boi się pobrudzić sobie rąk, jeśli sytuacja tego wymaga.

Na te słowa twarz Dumbledore'a przybrała wyraz łagodnego zdziwienia.

–Harry... Mam wrażenie, że właśnie opisałeś Toma.

Harry zaśmiał się cicho, a jego oczy błyszczały rozbawieniem.

–Nie dodałem jednej rzeczy, dyrektorze. To musi być kobieta.

Słysząc to, Dumbledore nie mógł powstrzymać krótkiego śmiechu, choć na jego czole pojawiły się drobne kropelki potu.

–Kobieta? Harry, o kim mówisz? – zapytał z mieszanką ciekawości i lekkiego niepokoju.

Chłopak wzruszył ramionami, przybierając tajemniczy wyraz twarzy.

–Tajemnica, dyrektorze. Mam jednak nadzieję, że niedługo zacznie uczyć w tej szkole. – Harry westchnął, jakby był zamyślony. – Wtedy nawet profesor Snape straci tytuł najstraszniejszego nauczyciela. Uczniowie, którzy trafią do jej klasy, będą błagać o zmianę na niego.

Dumbledore spojrzał na Harry'ego z niedowierzaniem, lecz nie zapytał o więcej.

–No cóż, Harry, twoja wiara w tę tajemniczą kandydatkę jest imponująca. Ale czas pokaże, co przyniesie przyszłość.

Harry uśmiechnął się chytrze, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.

–Zajęcia nie poczekają, dyrektorze. Miłego dnia! – rzucił przez ramię, unosząc rękę na pożegnanie.

Dumbledore przez chwilę wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknął Harry. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, lecz w oczach czaił się cień głębszej refleksji. Kim była tajemnicza kobieta, o której mówił Harry? I co miało to oznaczać dla przyszłości Hogwartu?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top