XXV + informacja na końcu WAŻNA

Tego ostatniego dnia pierwszego miesiąca wakacji dwoje ludzi spotkało się w jednej z licznych rezydencji należących do czarodziejów. Nie byłoby w tym nic podejrzanego, gdyby nie fakt, że była to posiadłość rodu Prince, w której obecnie przebywał niejaki Severus Snape.

Severus siedział naprzeciw postaci zakrytej czarnymi szatami. Między nimi stał drewniany stół, na którym leżały karty do gry oraz dwie szklanki wypełnione ognistą whisky Blishena.

— Ha! Wygrałam! — wykrzyknęła kobieta.

— Znowu oszukiwałaś — zauważył Severus, śmiejąc się pod nosem.

— Ale wygrałam, i to się liczy! — odparła, zdejmując kaptur z głowy. — A teraz czas na prawdziwą grę. — Uśmiechnęła się podstępnie w stronę gospodarza.

— Dobrze, więc zacznijmy, Minervo. Wygrałaś tę partię, więc prowadź — zgodził się Severus.

— Miło z twojej strony. A więc... trzy wygrane w Quidditchu dla Gryfonów i dwie dla Ślizgonów.

— Cztery dla Ślizgonów i dwie dla Gryfonów.

— Jesteś zbyt pewny siebie. Puchar Domów zdobędzie Gryffindor z przewagą sześćdziesięciu punktów nad Slytherinem.

— Gryffindor? Zgarnęliście przewagę? Powiem inaczej: sto punktów przewagi dla Slytherinu.

— No proszę, jaki odważny! Nie spodziewałam się tego po tobie.

— Cóż, zdarza się.

— Przegrany tańczy z Dumbledorem na naszej ulubionej imprezie po zakończeniu roku.

— Zatem prosta wygrana. Szykuj się, Minervo, na taniec z naszym kochanym dyrektorem!

— Nie bądź taki pewny siebie i swoich podopiecznych — rzuciła, zerkając na stary zegar. — Zaraz czternasta, więc czas na mnie.

Minerva dopiła zawartość szklanki i opuściła posiadłość. Niedługo potem w kominku pojawili się Harry i Draco. Severus przywołał ich do siebie i nakazał stawić się za dziesięć minut na polanie za posiadłością. Gdy obaj chłopcy ruszyli w stronę wyjścia, Severus podszedł do jednej z licznych szaf, z której wyjął dwie miotły i wielki kufer oprawiony w skórę. Wszystkie te przedmioty zmniejszył za pomocą zaklęcia i schował do kieszeni.

Kiedy cała trójka znalazła się na polanie, Severus wyjął przedmioty, które wręczył chłopcom. Posłali mu pytające spojrzenia, ale on powiększył sprzęt za pomocą zaklęcia i wyjaśnił, że od tego dnia zaczynają trening gry w Quidditcha. Otworzył kufer i przypomniał zasady gry. Najpierw kazał im samodzielnie się rozgrzać, a potem wypuścił tłuczek, by trenowali uniki. Ćwiczyli tak przez tydzień, aż uznał, że radzą sobie dobrze. Potem kazał im łapać znicza, a gdy opanowali tę sztukę, grali mecze między sobą.

Tego dnia Harry trenował sam. Severus bacznie przyglądał się poczynaniom swojego syna. Po dwóch godzinach obok Severusa pojawiła się drobna postać, znacznie mniejsza od Harry'ego.

Anabell uśmiechnęła się na widok profesora i, poprawiając delikatnie swoje jasne włosy, przywitała go ciepłym głosem.

— Dzień dobry, profesorze.

Severus Snape odwzajemnił uśmiech krótkim skinieniem głowy, po czym spojrzał za nią w stronę drzwi prowadzących do salonu.

— Miło cię widzieć, Anabell. Czy Tom już czeka w salonie?

— Nie, profesorze. Znajduje się teraz w kuchni — odpowiedziała, lekko rozbawiona.

— W kuchni? — Snape zmarszczył brwi i rzucił ironiczne spojrzenie, jakby usłyszał coś wyjątkowo absurdalnego. — Od kiedy ten arogancki arystokrata schodzi do kuchni?

— Cóż, Tom robi sobie kawę. Od jakiegoś czasu nie ufa skrzatom domowym — wyjaśniła Anabell, z uśmiechem próbując złagodzić wyraźną irytację Snape'a.

Severus zmrużył oczy i westchnął ciężko, unosząc rękę do twarzy. Widząc to, Anabell skromnie opuściła wzrok, by nie okazać rozbawienia, gdy mężczyzna spojrzał na Harry'ego, który właśnie wykonywał powietrzne akrobacje, aby złapać złoty znicz. Severus zwrócił się do niego stanowczo:

— Za trzydzieści minut chcę widzieć cię umytego i elegancko ubranego w salonie, Harry.

Harry szybko skinął głową na znak, że rozumie, i, łapiąc złotą piłeczkę, poleciał w kierunku rezydencji, wyraźnie zabiegany. Anabell nieco się zawiodła, że Harry nawet się z nią nie przywitał, jednak Severus, zauważając to, pocieszył ją:

— Zapewne nie chciał pokazywać się w takim stanie, mokry i spocony. Świeże powietrze wyraźnie mu zaszkodziło. — Po tych słowach Severus oraz Anabell ruszyli w stronę rezydencji, gdzie czekała ich reszta dnia pełna niespodzianek.

Po jakimś czasie, gdy wszyscy zebrali się w przestronnym salonie o ścianach zdobionych w ciemne drewniane panele i oknach zasłoniętych ciężkimi zasłonami, Harry wręczył Anabell pięknie opakowany prezent. Podał go dziewczynie z lekkim uśmiechem, a ona, pełna ciekawości, odpakowała ozdobny papier i zerknęła do środka.

W pudełku znalazła pięć jedwabnych sukienek, z których każda była starannie uszyta i pełna elegancji. Pierwsza sukienka miała kolor pudrowo-różowy, była dopasowana w talii i sięgała do kolan, z bufkami i szerokim, falującym dołem. Druga, w kolorze butelkowej zieleni, opadała lejąco aż po same kostki, miała cienkie ramiączka i prosty, klasyczny krój, który nadawał jej lekkości. Podobny krój miały dwie kolejne sukienki, jedna w delikatnym odcieniu pudrowego żółtego, a druga w głębokiej, ciemnoczerwonej tonacji, niemal wpadającej w burgund.

W drugim pudełku Anabell znalazła piękną srebrną biżuterię — łańcuszek z zawieszką przedstawiającą drobnego, misternie wykonanego węża, a także długie, błyszczące kolczyki i pierścionek o nieco masywnym, ale eleganckim wyglądzie. Harry spojrzał na "siostrę" z uśmiechem, a ona odwzajemniła spojrzenie, wyraźnie wzruszona i wdzięczna za prezenty.

Tak oto Harry wyraził swoje uczucia, pokazując, że niezależnie od tego, do jakiego domu trafi Anabell, zawsze będzie jego młodszą "siostrzyczką".

Po wzruszającym momencie wręczania prezentów wszyscy przenieśli się do jadalni, w której panował zapach świeżo upieczonego pieczywa i aromatycznych przypraw. Zjedli pyszny obiad, który przygotowali wspólnie, ciesząc się smakami i spokojną rozmową. Gdy zegar wybił czternastą, cała czwórka udała się na ulicę Pokątną, aby skompletować zakupy przed nowym rokiem szkolnym. Severus wyjaśnił, że potrzebuje kupić kilka rzadkich składników do eliksirów, więc rozdzielili się, zostawiając Toma z Anabell i Harrym.

Pierwszym przystankiem była księgarnia, pełna wysokich, zatłoczonych półek i hałaśliwego tłumu. Harry niespodziewanie spotkał Hermionę.

— Harry! Jak dobrze cię widzieć! — powiedziała z wyraźną ulgą.

— Ciebie też fajnie widzieć — odpowiedział z szerokim uśmiechem.

Hermiona spojrzała na jego towarzyszy, a Harry szybko ich przedstawił:

— Ach, tak. To jest minister spraw zagranicznych oraz moja młodsza siostra, Anabell.

Anabell wyciągnęła rękę z delikatnym uśmiechem:

— Miło mi cię poznać. Jeśli się nie mylę, jesteś Hermioną? Harry wspominał, że należysz do Ravenclawu.

Hermiona spojrzała na Harry'ego, lekko zaskoczona:

— Harry nigdy nie wspominał, że ma siostrę... ale miło mi cię poznać! — Odwracając się do Anabell, kontynuowała: — Mam nadzieję, że w tym roku będziemy miały okazję lepiej się poznać.

— Bardzo bym tego chciała. Jeśli będzie taka potrzeba, liczę, że pomożesz mi się tu odnaleźć — odpowiedziała Anabell z uśmiechem, na co Hermiona ochoczo skinęła głową.

Hermiona chwyciła Harry'ego za rękę i pociągnęła go w stronę regałów. Tom, widząc to, spojrzał na nich z lekką irytacją, ale w końcu uśmiechnął się pod nosem, chwycił Anabell w talii i posadził ją sobie na ramionach.

W kolejce do kasy w księgarni panował chaos. Harry i Hermiona przedarli się przez tłum do rodziny Weasleyów, którzy stali w kolejce do kasy. Tom i Anabell poszli na piętro księgarni, gdzie dostrzegli Lucjusza Malfoya i Draco, obserwujących tłum z góry.

Nagle rozległ się głos, informujący o przybyciu Gilderoya Lockharta. Tłum westchnął, a kobiety na jego widok zamrugały z zachwytem. Lockhart zauważył Harry'ego, rozpoznając go z gazet. Bez wahania podszedł, uścisnął mu rękę i przyciągnął do siebie, ogłaszając, że zamierza wręczyć mu wszystkie swoje książki.

Fotograf natychmiast skierował na nich aparat. Lockhart szepnął Harry'emu na ucho, żeby się uśmiechnął, bo „trafią na pierwszą stronę gazety". Harry, z wyraźnym zakłopotaniem, pozwolił Lockhartowi zakończyć sesję i pospiesznie oddalił się na piętro, gdzie czekali na niego Draco, Tom i Anabell. Draco przywitał go z lekkim rozbawieniem, komentując całą sytuację, a Harry jedynie przewrócił oczami.

Po zakupie książek udali się po resztę wyposażenia. Anabell była zadowolona z wyboru nowej różdżki: piętnastocalowa różdżka o rdzeniu z serca smoka, z elegancką, dwukolorową rękojeścią w czerni i srebrze, doskonale leżała jej w dłoni.

Po zakupie różdżki, która zdawała się doskonale leżeć w dłoni Anabell, Tom skierował całą grupę w stronę ekskluzywnego sklepu z szatami, ukrytego nieco głębiej na ulicy Pokątnej. Sklep, o nazwie „Luksusowe Krosna," był miejscem, gdzie arystokracja i ministrowie zaopatrywali się w eleganckie i starannie wykonane stroje. Wchodząc do środka, Anabell otoczyła woń miękkich materiałów, a ich delikatny dotyk wypełniał powietrze, obiecując komfort i trwałość.

Na początku Tom wybrał dla Harry'ego i Anabell szaty codzienne, które znacznie przewyższały standardowe szkolne mundurki. Wspólnie przeglądali szaty na każdą okazję — na zimne i wietrzne dni, jak i na cieplejsze, wiosenne spacery. Materiały były wytworne, a jednak praktyczne: miękki, oddychający len na letnie dni, a na zimę gruby wełniany materiał z dodanymi zaklęciami grzewczymi. Wybrali szaty w klasycznej czerni, jednak Tom zauważył, że dzięki zaklęciom można było zmieniać ich kolor w zależności od przynależności do domu w Hogwarcie. Na razie wybrali czystą czerń, ale zamierzali dostosować je do przyszłych barw domu, który przydzieli Anabell.

Przymierzając kolejne zestawy, Anabell odkryła, jak bardzo różnią się od tradycyjnych, prostych szkolnych szat. Na zimę wybrała dłuższe, ocieplane płaszcze, które miały wykończenia z aksamitnego futra w kolorze głębokiego burgundu. Każdy płaszcz był idealnie dopasowany i przyjemnie miękki. Przymierzyła też lekką, bardziej przewiewną pelerynę na cieplejsze dni, wykonaną z cienkiego jedwabiu o lekko połyskującym wykończeniu, które nadawało jej subtelny urok. Podczas przymiarki zauważyła, że zaklęcia ochronne wplecione w materiał nadadzą jej dodatkową ochronę przed niekorzystnymi warunkami pogodowymi, co zachwyciło ją i wywołało uśmiech na twarzy.

Harry natomiast wybrał prostsze, ale równie eleganckie szaty, które miały przypominać mu o komforcie, a zarazem cechować się klasą odpowiednią dla kogoś noszącego ich nazwisko. Wykończone były srebrnymi akcentami przy mankietach i kołnierzu, dodającymi im elegancji. Były też specjalnie zaklęte, aby chronić przed wilgocią oraz kurzem, co, jak zauważył Tom, było niezwykle przydatne w szkole pełnej zakurzonych korytarzy i sal.

Następnie cała trójka skierowała się do sklepu z butami o nazwie „Koziołek." Podłoga była wyłożona grubymi dywanami, a drewniane półki były zastawione różnorodnymi stylami i fasonami butów, od eleganckich skórzanych trzewików po lekkie sandały i domowe pantofle.

Tom osobiście zadbał o to, by Anabell miała odpowiednie buty na każdą okazję. W końcu zdecydowali się na cztery różne pary:

Pierwsza para to eleganckie, czarne buciki na niewielkim obcasie, wykonane z delikatnej skóry. Obcasy były wystarczająco niskie, by Anabell mogła swobodnie chodzić, a jednocześnie na tyle eleganckie, by mogła założyć je na szkolne uroczystości lub ważniejsze wydarzenia. 

Druga para to buty przeznaczone do noszenia z mundurkiem Hogwartu. Wykonane z mocnej skóry, były solidnie zaprojektowane i zaklęte, aby były odporne na błoto i wilgoć, co ułatwiało poruszanie się po szkolnych terenach, nawet w deszczowe dni. Miały klasyczny krój, a jedynym ozdobnym elementem były subtelne, srebrne szwy biegnące wzdłuż krawędzi 

Trzecia para — domowe pantofle, nazywane pieszczotliwie przez sprzedawcę „kopciuszkami," które były niezwykle miękkie i wygodne. Zrobione z aksamitnej tkaniny w kolorze jasnego beżu, idealnie pasowały do domowych warunków dormitorium i miały miękkie podeszwy, które tłumiły kroki, co, jak wyjaśnił sprzedawca, przyda się, jeśli Anabell zechce w nocy przemknąć korytarzem bez wzbudzania hałasu.

Czwarta para to piękne sandały na ciepłe dni, wykonane z lekkiego, ale solidnego materiału. Miały delikatne paski ozdobione srebrnymi aplikacjami, które pięknie odbijały światło. Anabell od razu poczuła się w nich swobodnie, wyobrażając sobie spacer po szkolnych ogrodach w ciepły dzień.

Harry także wybrał parę solidnych, skórzanych butów na każdą pogodę oraz pantofle, które były nieco bardziej formalne niż jego dotychczasowe buty. Każda para, zarówno Anabell, jak i Harry'ego, była dopasowana, a Tom zatroszczył się o zaklęcie trwałości, aby służyły im jak najdłużej.

Po intensywnych zakupach cała trójka poczuła lekki głód, jednak Anabell i Harry cieszyli się, podskakując wesoło z radości na myśl o nowych strojach, a Tom z irytacją, choć wyraźnie rozbawiony, spojrzał na swoją niemal pustą sakiewkę.

— No cóż — westchnął z teatralnym zrezygnowaniem. — Straciłem dzisiaj fortunę, ale patrząc na was, nie żałuję ani jednego galeona.

Anabell podeszła, aby pocałować Toma w policzek w podziękowaniu, po czym wszyscy deportowali się do domu, zadowoleni i gotowi na nowy rok szkolny.

___________

Skończyłam pisać ten rozdział, który dzieli nas od kolejnego roku nauki w Hogwarcie. Sama jestem ciekawa, jak to wyjdzie! Ostatnio dostałam parę wiadomości na Instagramie i tutaj z zapytaniem, czy ta książka to tak naprawdę Drarry, czy Tomarry. No i chyba pora powiedzieć Wam to wprost:

To i to.

Czyli?

Czyli oznacza to, że zarówno Tom (Voldemort), jak i Draco (z pomocą Abraxasa, czyli dziadka Draco, a przyjaciela Harry'ego) będą konkurować o względy Harry'ego. Nie kojarzę, w którym z rozdziałów, ale wspominam o tym, że Tom zostawia na ciele Harry'ego mały znak, wielkości pieprzyka. Ten znak symbolizuje pełne oddanie serca Harry'ego dla Toma. Jednak Abraxas otwarcie mówi, że nie dopuści do tego, co zobaczymy w kolejnych rozdziałach, choć sama jeszcze nie wiem dokładnie jak.

Na kolejne pytanie, które zostało mi zadane chyba miesiąc temu, też powinnam odpowiedzieć. Dotyczyło ono tego, dlaczego ani Drarry, ani Tomarry nie pojawiły się na pierwszym roku nauki w Hogwarcie, tylko w specjalnych rozdziałach.

Odpowiedź jest prosta.

Na pierwszym roku nauki ani Draco, ani Harry nie widzą w sobie nikogo innego niż przyjaciół. Tom jedynie wspomniał, że Harry jest jego, co jak na pierwszy rok uznałam za wystarczające.

A więc kiedy możemy się spodziewać jakiegoś romantycznego wątku?

Cóż, tego nie zdradzę, ale już niedługo! Mogę tylko powiedzieć, że na drugim roku nauki zaczną się rozkwitające uczucia Draco do Harry'ego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top