XXIX

Draco Malfoy przemierzał puste korytarze Hogwartu, zmierzając w kierunku dormitorium Slytherinu. Korytarze były mroczne i ciche, przerywane jedynie echem jego kroków. Był już prawie na miejscu, gdy w oddali dostrzegł znajomą sylwetkę. To był Harry Snape.

Draco poczuł dziwny ucisk w brzuchu – uczucie, które powracało za każdym razem, gdy widział Harry'ego. Już miał się do niego odezwać, gdy nagle dostrzegł, że Harry nie jest sam. Stojąc kilka kroków od niego, stała dziewczyna, która szybko wydała się Draco niepokojąco znajoma. Przełknął ślinę i ukrył się w cieniu, żeby obserwować, co się dzieje, pozostając niezauważonym.

Zamarł, kiedy zobaczył, jak Harry obejmuje ją ramieniem, a potem całuje w policzek. Draco poczuł, jak jego serce przyspiesza, a złość i zazdrość zaczęły go dławić. Kim była ta dziewczyna, z którą Harry spędzał czas w taki sposób? Przypatrywał się im, aż zorientował się, że to Hermiona Granger, najlepsza przyjaciółka Harry'ego, z którą znał się jeszcze z pierwszego roku. Draco poczuł rozczarowanie, które mieszało się z niechcianym bólem – jego przypuszczenia, że Harry mógłby odwzajemniać jego uczucia, rozpływały się w mrokach korytarza. Postanowił odejść, nie mogąc znieść widoku Harry'ego z kimś innym, i skierował się w stronę dormitorium, próbując zdusić narastający smutek.

Tymczasem Harry pożegnał się z Hermioną, która, w obawie przed spotkaniem z woźnym i jego kotką, postanowiła szybko wrócić do swojego dormitorium. Przez chwilę jeszcze patrzył za nią, uśmiechając się, po czym powoli ruszył do swojego dormitorium, w zamyśleniu. 

Po drodze do pokoju wspólnego natknął się na Draco, który siedział samotnie przy kominku. Jego twarz wyglądała na zmęczoną, a spojrzenie było nieco nieobecne. Harry zauważył, że coś jest nie tak. Podszedł do niego bez wahania i usiadł obok.

– Wszystko w porządku, Draco? – zapytał z troską. – Jak tam po rozmowie z ojcem?

Draco spojrzał na niego tylko przelotnie i wykrzywił usta w półuśmiechu. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili odwrócił wzrok.

– Niezbyt dobrze się czuję, Harry. Chyba potrzebuję trochę odpoczynku – odparł chłodno, nie próbując nawet ukryć ukłucia żalu w swoim głosie.

Harry patrzył za nim przez chwilę, nie rozumiejąc, co wywołało taką reakcję. Draco szybko skierował się do swojej sypialni, wciąż czując ciężar sceny, której był świadkiem. Kiedy w końcu dotarł do swojego łóżka, wziął głęboki oddech, starając się pozbyć bolesnych myśli. Pytania i wątpliwości wypełniały jego głowę, a uczucia, które od dawna trzymał w ukryciu, wybuchły z całą mocą. Czuł, że jego serce pęka na pół. 

Gdy zasnął, miał nadzieję, że sen przyniesie mu spokój i pozwoli choć na chwilę zapomnieć o Harrym, Hermionie i o tym wszystkim, co czuł – choć dobrze wiedział, że nazajutrz jego uczucia wrócą ze zdwojoną siłą.

***

Następnego dnia Harry został obudzony przez głośne zamieszanie, które panowało w dormitorium. Z oddali dochodziły rozmowy, które nie tylko były bardzo głośne, ale także pełne emocji i nerwowości. Harry, jeszcze lekko zaspany, usłyszał, jak kilka osób przeklina z powodu nieodrobionych zadań domowych. Z łatwością wywnioskował, że większość uczniów nie wykonała zadania, które McGonagall zleciła im jakiś czas temu. Wśród tych, którzy nie wywiązali się ze swojego obowiązku, panowało zamieszanie i panika.

Harry jednak nie mógł nie zauważyć, że dwóch uczniów wybiło się ponad resztę – byli to Blaise i Draco, a nie Crabe i Goyle ponieważ kilka dni temu spędzili razem czas, pracując nad tym samym zadaniem. Choć Harry nie przepadał za tymi chłopakami, to musiał przyznać, że w porównaniu do innych uczniów, byli oni dość zaangażowani. Blaise i Draco z kolei z typową dla siebie precyzją przygotowywali się do lekcji eliksirów, a ich przygotowanie nie ograniczało się tylko do rozwiązywania zadań.

Z zamyślenia wyrwał go hałas w dormitorium – niektórzy uczniowie nerwowo przeglądali swoje notatki, inni dyskutowali w grupach, a jeszcze inni zaczynali głośno narzekać na nadchodzące lekcje. Harry poczuł, że nie chce już dłużej siedzieć w tym chaosie. Wstał z łóżka, szybko się ogarnął i postanowił pomóc przynajmniej tym, którzy wykazywali jakiekolwiek zaangażowanie w lekcje. Zdecydował się podejść do Malfoya, który od jakiegoś czasu unikał jego spojrzeń i kontaktu fizycznego, choć Harry nie miał pojęcia, dlaczego. Zresztą, nie to było teraz najważniejsze – czuł, że chociaż jedno małe gesty mogą sprawić, że atmosfera w dormitorium stanie się mniej napięta.

Pomimo niewielkich trudności związanych z Malfoyem, Harry postanowił także zaoferować pomoc Blaise'owi. Ten ostatni, ku Harryemu zaskoczeniu, z chęcią przyjął pomoc, co nie było typowe dla osoby o jego temperamencie. Praca nad zadaniem, mimo że nie była najprzyjemniejsza, sprawiała, że atmosfera trochę się rozluźniła. 

Po zakończeniu pracy nad zadaniem Harry postanowił udać się do Wielkiej Sali na śniadanie. Choć czuł się zmęczony, wiedział, że to jedyny moment w ciągu dnia, w którym mógł na chwilę odpocząć. Gdy wszedł do sali, natychmiast poczuł znajomy zapach pieczonych bułek i parującej herbaty. Usiadł przy swoim stole i zabrał się za jedzenie. Atmosfera była stosunkowo spokojna, choć kilka osób wyglądało na zmartwionych.

Nagle coś przyciągnęło jego uwagę – przez salę przeleciała sowa, która była zupełnie nieznana Harry'emu. Sowa okrążyła salę i skierowała się w jego stronę, by po chwili usiąść na stole, przynosząc mu list w błękitnej kopercie. Harry z zaciekawieniem spojrzał na list, a potem na sowę, która natychmiast odleciała, jakby nie czekając na żadną odpowiedź.

Kiedy wziął kopertę do ręki, zauważył, że była napisana w języku francuskim. W tym momencie jego serce na chwilę stanęło. Przełknął ślinę, a w jego głowie zaczęły kłębić się wspomnienia z ostatniej wizyty we Francji. Uświadomił sobie, że obiecał pewnej dziewczynie, że jeszcze się spotkają, ale niestety tamto spotkanie nigdy nie miało miejsca. Dla Harry'ego to była bolesna myśl, bo choć miał nadzieję, że uda im się spotkać, los potoczył się inaczej. Zamiast zaplanowanego spotkania z dziewczyną, spotkał swoją ciotkę, co całkowicie pokrzyżowało jego plany.

Teraz, z lekkim poczuciem żalu, Harry schował list do swojej szaty. Zanim rozwinie go w pełni, wiedział, że będzie musiał spędzić chwilę na zastanowieniu się, co tak naprawdę oznacza ten list i co może się wydarzyć. W tym momencie poczuł, że kolejny rozdział w jego życiu właśnie się zaczyna.

I wcale Harry się nie pomylił, ponieważ po lekcjach, siedząc w pokoju wspólnym, postanowił w końcu otworzyć list. Ku jego zaskoczeniu, okazało się, że nie był to zwykły list, ale... wyjce. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, w pomieszczeniu zapanowała absolutna cisza. Jego imię zostało wymienione w najgłośniejszy możliwy sposób, a jego prawdziwe nazwisko, które starał się ukrywać przed większością osób, zostało wypowiedziane głośno i wyraźnie. Harry pobladł, czując, jak krew odpływa mu z twarzy. Pokój wspólny był niemal pełny – prawie wszyscy uczniowie siedzieli wokół kominka, niektórzy pracowali nad zadaniami, inni rozmawiali. Teraz, kiedy wyjce było na tyle głośne, że wszyscy je usłyszeli, Harry poczuł się, jakby wszyscy patrzyli tylko na niego.

Zatrzymał się na chwilę, patrząc na magiczny przedmiot, który zdawał się emanować irytacją i gniewem. Wiedział, że nie ma odwrotu. Spojrzał na twarze zebranych wokół niego uczniów, którzy teraz milczeli, wstrzymując oddech, oczekując, co się wydarzy. Wiedział, że będzie musiał zmierzyć się z konsekwencjami.

A treść wyjca brzmiała tak:

„Harry Tobiaszu Snape, jak mogłeś być tak arogancki! Obiecałeś mi spotkanie w Francji podczas swojej dwu-tygodniowej obecności, a potem, jak mogłeś mnie tak wystawić? A ja, jak głupia, czekałam na ciebie! Tylko poczekaj, jak tylko nadarzy się okazja, żeby cię spotkać, złożę na ciebie tyle paskudnych klątw, że przez rok będziesz dochodził do siebie!"

Harry wstrzymał oddech, nie wierząc własnym uszom. Każde słowo wyjca było naładowane emocjami i gniewem. Dziewczyna, która to wysłała, ewidentnie była wściekła i nie zamierzała darować mu tego, co się stało. Z każdą chwilą Harry czuł, jakby jego serce biło coraz szybciej. W głowie huczały mu myśli – kto to mogła być? Skąd wiedziała o jego prawdziwym nazwisku?

„Fleur..." – pomyślał Harry, czując, jak napięcie w jego piersi narasta. Czy to możliwe, że to ona wysłała ten list? Przecież obiecał jej, że się spotkają. A może... może jej rozczarowanie było na tyle silne, że postanowiła się zemścić? Może to ona, z całym swoim francuskim temperamentem, postanowiła go ukarać za złamane obietnice?

Wiedział, że nie ma czasu na zastanawianie się. Pokój wspólny wciąż był pełny, a teraz wszyscy patrzyli na niego z różnymi minami – niektórzy z zainteresowaniem, inni z niedowierzaniem. Harry mógł tylko zastygnąć, starając się ukryć swoje zaskoczenie i złość, które narastały w nim z każdą chwilą. W tym momencie wiedział, że to, co się wydarzyło, zmieniło wszystko. 

W końcu Harry postanowił wstać z fotela i opuścić Pokój Wspólny, czując, jak niepokój narasta w jego piersi. W głowie wciąż krążyły mu myśli, a każde słowo, które usłyszał w wyjcu, wciąż odbijało się echem. Musiał porozmawiać z ojcem, chociaż wiedział, że nie będzie to łatwa rozmowa. Zmierzył się z uczuciem, które wypełniało jego serce – strachem i wstydem, ale także gniewem. Prawda o jego nazwisku musiała wyjść na jaw, i choć był to temat, którego starał się unikać, teraz nie miał wyboru.

Wszedł do gabinetu Severusa Snape'a, a drzwi zamknęły się za nim z cichym trzaskiem. Gabinet ojca był jak zawsze pełen książek, mikstur i eliksirów, wypełniony zapachem ziół, który, choć znajomy, tylko pogłębiały jego uczucie niepokoju. Spojrzał na ojca, który siedział za biurkiem, zerkając na niego spod brwi.

– Wszyscy już wiedzą! – jęknął męczeńsko, wchodząc do gabinetu. Jego głos brzmiał, jakby ledwo powstrzymywał się przed wybuchem. – Wszyscy już wiedzą, że jestem Snape...

Severus podniósł wzrok, wyraźnie zdziwiony. Nigdy nie widział syna takiego, pełnego niepokoju. Jego oczy przesunęły się po twarzy Harry'ego, szukając odpowiedzi na pytanie, które wciąż pozostawało w powietrzu.

– Niby o czym? – zapytał, nie rozumiejąc, dlaczego Harry tak reaguje. Jego głos był spokojny, ale wciąż pełen władzy, jakby to on miał kontrolować sytuację. – Co się stało, Harry?

Harry wstrzymał oddech i poczuł, jak serce bije mu coraz szybciej. Zastanawiał się, jak wyjaśnić to, co się wydarzyło. Spojrzał na ojca, a w jego oczach czaiło się poczucie winy.

– No wszyscy wiedzą, że jestem Snape, bo dostałem wyjce od dziewczyny, którą poznałem we Francji. – Harry nagle poczuł, jak gorąco robi się w jego klatce piersiowej. Zanim kontynuował, spojrzał na Severusa. – Chyba od niej, ale raczej na pewno od niej. To ją poznałem w Paryżu, tato!

Na wspomnienie o Fleur Delacour, o dziewczynie z Paryża, poczuł dziwne ukłucie w sercu. Była piękna, pełna wdzięku, ale nie spodziewał się, że ich krótka rozmowa, ich wspólne chwile, mogą mieć tak tragiczne konsekwencje.

– I co ja teraz zrobię? – wypalił, czując, jak bezsilność zalewa go całą. Z trudem stłumił gniew, który narastał w jego piersi, i rzucił się na kanapę obok kominka, zakładając ręce na twarzy. – Co mam teraz zrobić, tato? Wszyscy wiedzą, wszyscy się śmieją i patrzą na mnie jak na... jak na kogoś, kim nie jestem.

Severus podszedł do niego powoli, jego twarz nadal wyrażała lekkie zdziwienie, ale nie było w niej potępienia. Był w tej chwili ojcem, a nie nauczycielem. Jego ton stał się spokojniejszy, jakby chciał pomóc synowi zrozumieć, że sytuacja nie jest aż tak tragiczna, jak mu się wydaje.

– Pierwszym krokiem jest zachowanie spokoju, Harry – zaczął cicho. – To, że wyjce zostało usłyszane przez innych, nie oznacza końca świata. Wiesz, że zawsze masz wybór, jak reagować. Działaj rozważnie.

Harry podniósł głowę, wciąż zmartwiony, ale z lekką nadzieją. Spojrzał na Severusa, szukając jakiejkolwiek wskazówki, jak poradzić sobie z tą sytuacją.

– Co mam zrobić, jeśli nie potrafię tego naprawić? Co, jeśli wszystko, czego się obawiam, stanie się prawdą? – zapytał, jego głos zadrżał. – Co, jeśli Fleur rzeczywiście myśli, że jestem kimś, kim nie jestem?

Severus zmrużył oczy, zastanawiając się przez chwilę, zanim odpowiedział.

– Najpierw musisz zrozumieć, że Twoje nazwisko nie definiuje tego, kim jesteś, Harry – powiedział spokojnie, jakby przekazywał synowi najważniejszą prawdę. – I to, że ludzie dowiedzieli się o Twoim pochodzeniu, nie zmienia tego, jakim jesteś człowiekiem. To, co robisz teraz, zależy od Ciebie. Ale musisz być gotowy wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje.

Harry wziął głęboki oddech, czując, jak jego serce bije spokojniej. Choć nadal nie wiedział, jak rozwiązać tę sytuację, poczuł, że nie jest sam. Severus był tu, by go wspierać, a to już dawało mu trochę nadziei.

– Dziękuję, tato – powiedział cicho, siadając prosto na kanapie, jakby w tej chwili poczuł się nieco lżejszy. – Chyba wiem, co muszę zrobić.

Severus skinął głową, jakby nie oczekiwał niczego innego. W jego oczach kryła się pewna troska, ale także przekonanie, że Harry będzie w stanie poradzić sobie z tym wyzwaniem. Jednak, mimo to, wiedział, że nie może zignorować tej sytuacji. Sytuacja stała się poważna, a to, co się wydarzyło, mogło mieć daleko idące konsekwencje.

Zanim Harry zdążył się podnieść z kanapy, Severus wyciągnął z szuflady biurka kawałek pergaminu i pióro. Przez chwilę zastanawiał się, jak sformułować odpowiedni list, a potem zaczął pisać w szybkim, pewnym tempie. Każde słowo było starannie wyważone, jakby miał na celu przekazanie ważnych informacji, ale bez wywoływania niepotrzebnego zamieszania.

Po kilku minutach Severus skończył, odłożył pióro na bok, a list starannie zwinął i zapieczętował. Spojrzał na Harry'ego, który obserwował go z zaciekawieniem.

–Wiesz, co musisz zrobić, prawda? – zapytał, starając się utrzymać spokojny ton, choć w jego oczach czaiła się pewna troska. – Pamiętaj, że to nie jest koniec świata, ale musisz działać rozważnie. A teraz pozwól, że zajmę się tą częścią sprawy, którą muszę wykonać.

Harry nie był pewien, o czym dokładnie mówił ojciec, ale widział, że Severus ma swoje powody. Skinął głową, czując, jak serce bije mu spokojniej, choć wciąż nie wiedział, jak poradzi sobie z tym wszystkim. Wiedział, że przeszłość, którą próbował ukryć, w końcu zaczęła go doganiać.

Severus wstał, podszedł do okna i spojrzał na ciemniejące niebo. W tym momencie poczuł, że to, co się stało, mogło być tylko wstępem do czegoś większego, co czekało na niego i jego rodzinę. Choć miał nadzieję, że sprawa rozwiąże się szybko, jego instynkt podpowiadał, że to nie koniec kłopotów.

Napisał list do Toma, wiedząc, że nie może sobie pozwolić na lekceważenie sytuacji. Musiał upewnić się, że Voldemort będzie świadomy, co się wydarzyło i że odpowiednia reakcja jest konieczna. Wiedział, że Tom nie będzie zadowolony z tego, co się stało – ale nie mógł nic na to poradzić.

Zanim wysłał sowę, Severus spojrzał na syna.

– Zajmę się tym. Ty zaś spróbuj odpocząć – powiedział, starając się, by w jego głosie brzmiała choćby odrobina poczucia bezpieczeństwa.

Harry nie odpowiedział od razu. Wciąż czuł się niepewnie, ale wiedział, że Severus nie pozwoli, by cokolwiek poszło nie tak. Z nadzieją, ale także obawą, udał się w stronę drzwi.

Severus stanął przy biurku, nie odwracając wzroku od listu. Wiedział, że nie ma już czasu na stracenie ani jednej chwili. Musiał przygotować się na to, co nadchodzi, bo sytuacja była poważna, a konsekwencje tego, co się wydarzyło, mogły być dużo bardziej złożone, niż się początkowo wydawało.

_________

Witam Was, moje słoneczka! ☀️

I co myślicie o tym co się stało? Może macie jakieś domysły co może spowodować informacja o zatajeniu informacji o prawdziwym nazwisku Harrego 

czekam na wasze opinie, pomysły i domysły w komentarzach 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top