XXII
- Harry czas wstawać
- tato jeszcze chwila - wymamrotał
- Pensy poczekaj ja spróbuję
- Harry wstawaj bo przegapisz mecz Qidytcha a pamiętaj że jesteś kapitanem więc się sprężaj
- KTO ŚMIE MNIE BUDZIĆ TAK PÓŹNO GDY ZARAZ JEST MECZ
- Harry wstawaj już zaraz śniadanie
- DRACKONTY POTWORZE
- dziękuje za komplement panie Evans
- akysz ty potrzorze bo zaraz użyje wody święconej
- O NIE
- Harry zaraz się spóźnimy!
- dobrze Pensy już wstaje
Wypierdolił wszystkich za drzwi i zaczą szukać czegoś ciekawego w szafie. W końcu zdecydował się na czarną koszulę krawat w wszystkich kolorach domów i czarne spodnie i jego ulubione czarne skórzane buty na to wszystko zażucil swoją znienawidzona pelerynę w kolorze butelkowy zielonym. Tak ubrany zmierzał w kierunku wielkiej sali.
Pech tak chciał że wszedł jako jeden z ostatnich osób i większość oczu zwruciło się na niego przez to że drzwi głośno zaskrzypiały.
Niezwracając na to szczególnej uwagi podszedł do stołu puchonów i siadł na przeciwko Cedricka.
-Heej - powiedział z sztucznym uśmiechem
- dzieńdobry panie Evans - Cedrick położył rękę na ręce Harrego który niezwrucił na to uwagi
- idę jutro z Hermioną do biblioteki i czy chciał byś dołączyć ? - mówił to głosem który nieprzectawiał żadnych emocji
- z chęcią z wami pujdę
- a i będzie Lilif
- i tak będę, więc co nasza szkolna gwiazdeczka chce zjeść ?
- dzisiaj nic tu nie zjem, nic co mi zaproponujesz - Harry wstał od stołu puchonów i przeszedł do stołu krukonów - cześć Herm - usiadł naprzeciwko brunetki która nie trafiła kanapka do buzi z powodu czytania jakiejś książki
- o cześ Harry - uniosła wzrok znad bardzo interesującej według niej lektury - masz świadomos tego że dzisiaj czwartek a nie niedziela?
- nom wiem i co z tym faktem ?
- Harry to nie jest strój który powinieneś dzisiaj założyć! Tyle dobrego że masz przynajmniej krawat
- no cóż mówi się trudno
- ale Harry przez ciebie twojemu domowi zostaną zabrane punkty
- ale Herm ja przecież nienależe do żadnego domu ewentualnie wszystkim domom odbiorą punkty
- Harry!
- dobrze już przecież tylko żartowalem
- a więc co się stało że siedzisz tu zemną ?
- Cedrick zgodził się na nasz pomysł z wspólną powturką materiału
- o to cudownie czyli jeszcze zostaje się zapytać dwóch osób ?
- tak właśnie idę do Rona
- no to idź i pamiętaj aby zjeśc coś na tym śnaidaniu
- oczywiście Herm - wstał od stosłu i powendrował do stołu gryfonów. Usiadł on naprzeciwko Rona a pomiędzy bliźniakami - Hej wszystkim
- któż to do nas zawitał bracie - zaczą Fred
- czyżby to był Evans we własnej osobie? - kontynułował George
- ta to ja
- coś się stało Harry widziałem że rozmawiałes przed chwilą z Herm
- nic się nie stało tylko mamy pytanie czy nie chciał byś z nami pouczyć się w bibliotece ?
- kiedy ?
- jutro
- no to będę
- super do zobaczenia później - porzegnał się z wszystkimi i ruszył do ostatniego stołu czterech domów czyli zmierzał do ślizgonów. Tym razem zamiast zająć miejsce obok swojego rocznika który prowadził bardzo dyskretnie jakąs rozmowę zajął miejsce naprzeciwko Lilif - cześć Lilif
- witaj Evans coś się stało ? - zapytała odstawiając kubek z herbatą na stół
- nie nic się nie stało tylko że razem z Hermioną i Ronem no i z Cedrickiem chcemy się pouczyć i chciałem si3 zapytać czy niechciała byś nam towarzyszyć ?
- niemam innego wyjścia skoro będzie tam zboczeniec - podsunęła mu talerz z kanapkami i kubek z herbatą - powinieneś zjeść bo niewyglądasz najlepiej
- bardzo możliwe, nie mogłem zmruzyć w nocy oczu i dopiero nad ranem zasnąłem - przyja kanapki które zaczą konsumować
- Evans nie przypominam sobie żeby zniesiono obowiązek noszenia odpowiednich uniformów podczas dni powszechnych w Hogwarcie - powiedział wpatrując się w strój chłopaka
- bo nie zmieniono - odpowiedział jej koncząc kanapki
- to dobrze że masz tego świadomoś - wstała z swojego miejsca - ja już idę bo muszę pujś jeszcze do biblioteki a ciebie niech lepiej Merlin strzeże bo Profesor Snape przez całe snaidanie cię obserwuje
- dzięki za ostrzeżenie
- nie ma sprawy - skierowła się do wyjścia
***
- Panie Evans nie wydaje mi się żeby był to uniform na zajęcia, czyżby pan zapomniał o istnieniu regulaminu szkoły?
- przepraszam Profesorze
- no i co ja mam z tobą zrobić skoro nienalezszy oficjalnie do żadnego domu - Severus złapał się za nasadę nosa - to był pierwszy i ostatni raz gdy odpuszczam panu i niech pan do diesla zajmie już miejsce i niestoi na środku sali
Harry zgodnie z poleceniemm ojca usiadł. Pierwszym wolnym miejscem zara obok niego okazało się miejsce przy platynowy blond chłopaku. Harry nie miał zbytnio ochoty z nim rozmawiać lecz zajął miejsce nie narażajac się jeszcze bardziej.
Eliksir który dziś robili nie należał do najłatwiejszych a zmęczenie Harrego nie pomagało a tym bardziej nie pomagał nad zwyczaj irytujący blondyn.
- zamieszaj dwa razy w lewo potem raz w prawo i później raz w lewo - czytał Harry
- dobra to ja pomieszam a ty idź po składniki
Harry poszedł wiziąć potrzebne składniki i zaraz wrucił.
Chłopcy wrzucili ostatni składnik a z kociąłka zaczą unosić się dym który przyjmować barwę czarna a zawartosć kociołka zaczęła wypływać
- ty idioto co żeś zepsuł! - wrzasnął Dracko
- ja?! Chyba ty! Pewnie znowu źle zamieszałeś!
- więc uważasz że to ja coś zepsułem?! - Draco zaczął powoli wyciągać ruszczkę
- no chyba śnisz - równiesz wyciągnął ruszczkę
Obydwaj chłopcy wymierzyli w siebie ruszczki
***
Harry i Draco wybiegli z sali nie zważając na wściekłego Severusa. Biegli przez korytarze mierząc w siebie zaklęcia które równie dobrze unikali jak rzucali. Koniec końców wbiegli do wielkiej sali gdzie walczyli do momentu pojawienia się samego Dumbledore'a i reszty grona pedagogicznego.
Dumbledore rozbroił chłopców
- chłopcy chcecie mi może wyjaśnić dlaczego korytarze i Wielka sala wyglądają jakby przeszło przez nie wielkie niszczycielskie tornado - zaczął spokojnie dyrektor
- TO JEGO WIENA - krzyknęli w tym samym momencie pokazując się palcami
- Harry jutro wracasz na dwa tygodnie do domu a ty Draco już też się możesz pakować jutro przybędzie twój ojciec aby cię zabrać a na ciebie Harry będę czekać w gabinecie - mówił wściekle Severus
- ale ta... - niebyło dane mu dokończyć bo do wielkiej sali wpadł tłum uczniów
- Dyrektorze co się tu dzieje!? - krzyknęła jakaś dziewczyna która stała na czele uczniów którzy byli ciekawi tego co się stało
- wracajcie do swoich dormitorium opiekuni domów was odprowadzą - mówił uśmiechający się dyrektor
Po chwili wszyscy uczniowie znaleźli się w swoich dormitoriach. Harry i Draco pakowali się na swoją karę zastanawiając się jak bardzo ich ojcowie są wkurzeni. Harry nie miał wątpliwości że może się pożegnać z planami na wakacje.
***
Draco został odebrany przez swojego ojca a Harry czekaj cierpliwie w gabinecie ojca. Czekał pięć minut, piętnaście, trzydzieści, godzinę aż w końcu z kominka wyszedł Severus a zaraz za nim Tom. Młody Snape nie chciał patrzeć w oczy opiekunów którzy byli nim zawiedzeni więc patrzył się na swoje buty. W pomieszczeniu była gęsta atmosfera do momentu aż kolejna osoba nie pojawiła się w kominku a była to Anabelle.
- Wujek Harry - podbiegła do Harrego i wtuliła się w niego
- witaj Ana - położył rękę na jej głowie - nie rozumiem po co jest tu Ana ?
- razem z Tomem postanowiliśmy że spędzisz dwa tygodnie z Anabelle żebyś nabrał trochę odpowiedzialności i ostrożności
- spędzicie razem te dwa tygodnie we Francji - kontynuował Tom - a pociąg macie za trzy godziny
- słyszysz Ana jedziemy na wakacje - uśmiechną się do dziewczynki
- a Harry jak chodzi o twój ostatni list to nauczyłam się tego eliksiru był bardzo trudny ale teraz jest już prosty
- pisaliście ze sobą ? - spytał zdziwiony Tom
- tak panie trzymający stronę mojego ojca a nie moją - chwycił Anabelle za rękę - to co skoczymy jeszcze do miodowego królestwa ?
- a co to ?
- zobaczysz - podał jej adres gdzie będą się przemieszczać droga fiu
Ana szybko popędziła do kominka biorąc garść proszku i wykrzyczała adres po czym znikła zaraz za nią ruszył Harry który zrobił to samo co dziewczyna
***
Obydwoje siedzieli już w wagonie pociągu i jechali do Francji. Dziewczynka była podekscytowana podróżą a Harry to Harry przespał prawie cłą podróż.
W między czasie Anabell poznała Fleur Delacour która jechała z nimi wuprzedziale. Dowiedziała się pna że nowo poznana dziewczyna uczészcza do Francuskiej Akademi Magii Beauxbatons. Anabell była tak zafascynowana inną szkołą niż Hogwart że przez całą podrusz wypytywała ją o najmniejsze szczegóły jej szkoły chodź z początu były problemy z porozumieniem się ponieważ Fleura nieumie Angielskiego nawet na poziomie komunikatywnym a ratunkiem w komunikacji okazały się żmłudne lekce Francuskiego z Tomem.
Gdy dojechali na miejsce Anabell z podekscytowaniem obudziła Harrego powodując u niego gniew który jednak szybko miną przypominając sobie że w przedziale nie jest sam i fakt że wkońcu będą mogli rozpocząć swój dwu tygodniowy urlop.
Anabell była na tyle miał że postanowiała zaciągnąć nowo poznana dziewczynę i swojego ukochanego "wujka" do domu Toma do którego dostała klucze.
Gdy dotarli kazała im się rozsiąść a sama zajęła się przywołaniem skrzatów i rozdzieleniem między nimi obowiązki. Tym czasem Harry i Fleur siedzieli naprzeciwko siebie w niezręcznej atmosferze.
- więc jestem Harry Tobiasz Snape, miło mi cię poznać - zaczął po Francusku aby pozbyć się tej niezręczności między nimi
- Fleur Delacour, ciebie równiesz Anabell dużo o tobie mówiła - mówila tym monotonnym głosem którego on tak nielubił podczas rozmów z "czarodziejska szlachtą" a właśnie tak miał w zwyczaju nazywać arystokrację po tym gdy poznał pokrótce historię mugoli
- czyli uczysz się w Beauxbatons, slyszałem że jest to wspaniała szkoła - mówil tym samym głosem co ona
- och tak ucze się tam i faktem jest to że szkoła jest wspaniała nie tylko z wyglondu jak i z organizacji wewnętrznej szkoły - mówila z lekkim uśmiechem
- o widzę że już się zaprzyjaźniliście - Anabell wbiegła do salonu w którym się znajdowali a był on w jasnych odcieniach z czarnymi dodatkami przez o był on elegancki - tak się cieszę że będziemy mogli się jeszcze zobaczyć bo będziemy tu aż dwa tygodnie - dziewczyna podskoczyła i usiadła na puszysty czarny dywan
Prowadzilili oni jeszcze przez chwilę niezbyt przyjemna rozmowę przez te wszystkie grzeczności i maniery które im wpajano od urodzenia do momentu gdy skrzat domowy nie przyniusł imbryczka i trzech filiżanek do których skoczyła Anabell rozlewając zawartoś co im ryczka do filiżanek.
Po godzinie wspólnej rozmowy Harry jak i Fleur przekonali się do siebie i razem śmialu się w najlepsze lecz dziewczyna musiała ich opuścić że względu na trwający rok szkolny lecz obiecali sobie jeszcze spotkać się podczas tych dwóch tygodni jak i w najbliższe wakacje.
***
- Anabell musimy porozmawiać - zaczą Harry na co dziewczynka aż się spięła
- tak wujku ?
- no właśnie na ten temat chciałbym z tobą porozmawiać, niemów jóż nigdy więcej domie wujku od dzisiaj brdę twoim bratek okey?
- naprawdę?! To cudownie! Dzirkuję Harry! - zucila się na niego i mocno się do niego przytuliła
- cieszę się że się cieszysz - odwzajemnił uścisk
Następnego dnia Harry razem z Anabell odwiedzili Parę sklepów w jednej z ulic czarodziejskiego Paryża
- uważaj jak chodzisz szlamo! - wrzasneła kobieta w którego wbiegła Anabell
- przepraszam najmocniej - spuściła głowę przed nieznajomą
- Anabell nic ci nie jest - Harry podbiegłdo dziewczyny jak najszybciej i sprawdził czy nic jej nie jest - przepraszam najmocniej za moją sioatrę czasami jest zbyt - Spojrzał na osobę w którą wpadła Anabell- energiczna...
- od kiedy ty masz siostrę? Kiedy zamierzałeś się pochwalić że twój ojciec ma kochankę?
- ja... nie rozumiesz
- ja niezrozumiem? Pomagałam w twoim wychowaniu Harry - zauwazyła kobieta
- Harry kim jest ta pani? - dziewczynka przylgneła do boku chłopaka
- to jest ciocia Sera z tego powodu że imię jest łacińskie często mówie na nią Być bo takie jest dosłowne tłumaczenie
- miło że mnie przedstawiłeś kochanie ale ja nadal nie znam twojej siostry
- to jest Anabell
- bardzo ładne imę - kobieta poglaskała dziewczynkę po włosach - jesteście z Severusem czy z Tomem no chyba że jesteście z Lucjuszem ?
- jesteśmy tu sami - powiedziała bez wąchania dziewczynka
- JAK CI IDOCI MOGLI PUŚCIĆ MOJE KOCHANE DZIECI BEZ OPIEKI
- Być spokojnie wszystko wyjaśnie ci w mieszkaniu Toma bo tam się zatrzymaliśmy
- Harry nawet mnie niedenerwój pojedziemy do mojego domu i tam porozmawiamy
- ale on jest na półnącnej części kontynentu !
- pff i co z tego! Nie będziecie mi się gnieździć w jakimś marnym mieszkaniu tej glizdy
Cheyciła dzieci za rence mówiąc jakąś formółkę po czym widok ulicy zaczą zmieniać się w wejścię do potężnego dworu
- witam was w moich skromnych progach wiem że posiadlość Princów jest trzykrotnie większa lecz zawsze to coś
- tata pomniejszył dwór i jest trochę mniejszy niż twój dwór ciociu - odpowiedział niemal że automatycznie
- przepraszam bardzo co twój ojciec zrobił? Pomniejszył dwór?! Ma do zaopiekowania się kochanka córka i synem i on żyje w tak małym czymś
- ciociu Anabell nie podrużóje w ten sposób przez to był jej to pierwszy raz i niezbyt dobrze się czuje
Sera czy zwana inaczej przez Harrego Być po wejściu do swojego według niej skromnego dworku rozkazała skrzatom zając się dziewczynką a sama udała się z Harrym do salonu aby poznać wszelkie szczefóły.
Po wytłumaczeniu przez Harrego że Anabell niejste jego prawdziwą siostra tylko adoptowana dziewczynką przez Toma a że się zrzyli to zaczęli mówić że są rodzeństwem i nawet zastanawiali się aby podczas pobytu w Hogwarcie za rok Anabell nieprzyjeła nazwiska którym on sam posługóje się w szkole czyli Evans. Powiedział on również o całej sytuacji która miała miejsce w Hogwarcie i całej karze która jest raczej resetem od szkoły.
- dobrze, rozumiem i postaram się przy najbliższej okazji was w końcu odwiedzić i naprawić dwór a teraz idziecie ze mną do Durmstrang
- ale to jest bezsensu ponieważ i tak będzie trzeba nam znieksztalcać wspomnienia wię lepiej zostaniemy
- zapomnij ostatnio wysadziles mi drugie piętro razem z tym przebiwgłym smokiem więc zapomnij budź Anabell i biegiem do kominka bo muszę przypilnować jakieś dzieciaki bo beszczelw wysadziły wszystko kociołki podczas mojej nieobecności i teraz są na szlabanie a ja jako ich cudowna profesor przypilnuje aby dobrze się bawili a wy zrobicie parę podstawowych eliksirów
- dobra - przewrócił oczami i poszedł obudzić Anabell i potuptali do kominka
***
- p-pani profesor ? - zapytał jeden z hczniów gdy kobieta w długiel karnej szacie i czarnej pelerynie wparowała do sali od eliksirów
Kobieta machnęła rózdzką i w rękach czterdziestu uczniów pojawiły się wszelkie potrzebne środki czystości i ścierki
- do roboty a nie tak stoicie! - wrzasneła wściekle a uczniowie szybko rozbiegli się na swoje stanowiska i zaczęli sprzatać - Harry na Merlina wchodź a nie czaisz się przy drzwiach
Harry razem z Anabell weszli do sali gdzie wszystkie pary oczu skierowały się na nich. Harry jak to Harry niezwracal uwagi na innych uczniów lecz Anabell czuła się lekko przytłoczona
- dobrze więc tu macie spis eliksirów i macie zrobić te zaznaczone na zielono
- dobrze pani profesor - powiedział z lekkim uśmiechem Harry a Anabell patrzyła zdziwiona raz to na Harrego i na jeszcze chwilę temu najcudowniejszą i najmilszą kobietę jakąnspotkala w swoim krótkim życiu
Młody Snape odrazy szkoła ię za przeczytanie pierwszego przepisu po czym podszedł razem z Anabell do stołu z składnikami gdy wszystko mieli zaczęli przygotowywać eliksir. W tym samym czasie Sera odebrała wszystkim uczniom ruszczki i zajeła się sprawdzaniem esejów.
- Harry eliksir rabicie od nowa bo źle pomoeszaliście - powiedziała nawet nie odrywając wzroku od kartek
- dobrze pani profesor - pozbył się zawartości kociołka a w tym samym czasie Anabell wybierała potrzebne składniki
Takie sytuacje miały miejsce jeszcze cztery razy z róznych przyczyn naprzykladk zła proporcja skladników, nieodpowiednie zamieszanie, przegrzanie czy nawet zbyt gwałtowne wrzucenie składniku za kolejnym razem Harry niewytrzymał
- Mam tego serdecznie dość! - wrzasnął Harry - nic ci się nie podoba! Jesteśmy już podnięci Ana dostała już zawroty głowy od oparów. Wiedziałem że tak się skończy! Bo zawsze się tak kończy gdy każesz mi robić jakikolwiek eliksir! - wyciągnął ruszczkę i zucił w kierunku kobiety zaklęcie ogluszające
- temperament odziedziczyłeś definitywnie po matce - odbiła jego zaklęcie
Temu wszystkiemu przyglondali się zdezorientowani uczniowie bo w ich oczach wyglondalo to co najmniej przerażająco ich najstraszniejszy nauczyciel przyprowadza jakies dzieciaki podczas ich szlabanu i jeszcze mają czelność podnosić na nią głos gdyby to oni byli tymi dzieciakami już dawno wylondowali by w części szpitalnej.
- co tu się dzieje? - zapytał wchodząc do sali Igor Karkarow dyrektor Durmstrang
- witaj dyrektorze co cię sprowadza w moje skromne progi ? - mówiła z kamiennym wyrazem twarzy
- dowiedziałem się że przyprowadziłaś dwójkę młodych czarodziejów
- owszem to jest Harry i Anabell
- rozumiem lecz z tego powodu że gości jest więcej proponuję przejsć do mojego gabinetu więc wszyscy teraz pujda na kolację
- dobrze dyrektorze - odpowiedziała jedną z dziewczyn lecz nikt się nieruszył
- niech będzie każdy z was odbędzie szlaban indywidualnie a teraz wyjść
Na te słowa miny uczniów zrzedły lecz w milczeniu opuścili sale
- Lestrange czeka na nas w gabinecie - powiedział dyrektor kierując swuj wzrok na dzieciaki
- ale po co jest tu ciocia - zapytała Anabell przez co wszyscy spojrzeli na nią
- Sera kim są te dzieci?!
- jak mam cię przectawić ? - spojrzała na Harrego
- cóż tu już chyba tylko prawda pomoże
- Igorze to jest mój bratanek syn Severusa czyli Harry Tobiasz Prince Snape a ona jest adoptowana przez ministra Toma Ridleya
- ... Zapraszam do mojego gabinetu - przepuścił w drzwiach sali Sere i dwójkę dzieciaków
***
- ciociaaa - do gabinetu dyrektora wbiegła dziewczynka która przytuliła się do zdezorientowanej czarownicy
- Anabell co ty tu robisz ? - spytaała marszcząc brwi po czym spojrzała na wchodzących - Harry ?
- cześć Bella
- co wy tu robicie czemu ty - spojrzała na Harrego - nieksteś w Hogwarcie a ty - spojrzała na Anabell- czemu nie jesteś przy Tomie?
- Bello wszystko jest pod kontrolą nieufiekli oficjalnie powinni być we Francji lecz przygarnełam ich
- masz - podała jej list - rozkazy
- dzięki - wzięła list i schowała w rękawie
- to co - podrzuciła w powietrzu Anabell - będę musiała wracać do Hiszpanii a ty pilnuj tych ludzi - postawiła ją na ziemi
- dobrze - uśmiechnęła się do Belli
- a Harry jakiś dzieciak lata na boisku do Qidytcha wydaje mi się że złapiecie wspólny język
- pewnie znowu Krum - dyrektor muwiąc to przekręcil oczami
I faktycznie osoba kt9ra latała na miotle był Wiktor Krum z którym Harry znalazł bardzo szybko wspólny język i do końca przewidywalnej kary nalożoną przez ojca Harry bawił się z Wiktorem a Anabell wzgłębiala się w tajniki czarnej magii którą dostawała od jednej z nauczycielek do której Ana zwracała się Milisenta.
Ostatniego dnia mieli wrucić do Francji bo z tamtad mieli pociąg bezpośredni do domu. Najpierw grono pedagogiczne zamierzało zniekształcić wspomnienia tej dwójki lecz po spędzonym wspólnie tygodniu postanowili odejśc od reguły gen jeden raz i nie znieksztalcać wspomnień.
_________
2951 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top