Rozdział XII
Harry przekroczył próg swojego pokoju i skierował się do jednego z pokoi w których spędzał czas gdy był sam w zamku. Nagle na jego drodze stanął mężczyzna na około mniej więcej lat 20. Haremu wydawało się że skądś go zna dlatego że jego białe długie włosy były jedyne w swoim rodzaju. Gdy w końcu stanął przed mężczyzną ten go przyciągnął do siebie i ucałował czubek głowy na co młodszy się jedynie zaśmiał.
-miło cię widzieć po tylu latach - wymruczą we włosy Harrego
- Ciebie też Abraxas - przytulił go
- Mam nadzieję że pamiętasz swoje obietnice
- Nie wiem czy Tom będzie zachwycony
- Spokojnie zajmę się tym
Po wymianie jeszcze kilku zdań postanowili przejść się do pomieszczenia które Harry uwielbiał nazywać salą tronową ze względu na to że jedno z krzeseł na które ma Harry uwielbiał siedzieć był było tronem przez co nie raz udawał siedząc na nim że jest władcą świata. Tom nie jednokrotnie usługiwał modemu Snajpowi. Wkrótce dotarli do wspomnianego wcześniej pomieszczenia śmiejąc się w najlepsze. Akurat wy tamtym momencie tam siedział na tronie. Abraxas szybko uniósł Harrego na ręce w ten sposób żeby nie widział tego co on.
- To mógłbyś się doprowadzić do porządku?
Po chwili ciszy można było usłyszeć nieznany dźwięk potem Abraxas postawił Harrego na podłogę.
- Witaj Tom! - podbiegł do niego wieszając się na jego szyję
- I jak mój ulubiony chłopiec spał
- mm... obrze a co?
- Nie nic - pogłaskał go po głowie
- Tom czy mam wziąć Harrego na spacer
- Abraxas przypomniał o swoim istnieniu
- nie musisz, Narcyza z nim pójdzie a ty zostaniesz - wyczarował dwa kieliszki i wino
- rozumiem
- em, Abrax nauczył byś mnie TEJ rzeczy?
- oczywiście Harruś - pogłaskał go po policzku
- Harry skąd znasz Abraxas a ty od kiedy pozwalasz do siebie mówić Abrax ? - spojrzał na nich z błyskiem czerwieni w oczach
- Tom czy to źle że znam Abraxas ? - zapytał z oczami szczeniaka schodząc z jego kolan
- no właśnie Tom! - złapał młodszego za rękę
- oczywiście Harry że to nic złego - nachylił się nad nim - ale z tobą sobie porozmawiam - spojrzał na Abraxasa który udawał że nic nie wie
Po krótkiej kłótni dwóch dorosłych Harry usiadł na tronie wcześniej spychając Toma z tronu. Harry siedział tak do półki w pomieszczeniu nie pojawiła się narcyza ze swoim mężem lucjuszem
- Dzień dobry Tom - powiedziała kobieta lekko dygając przed nim
- Witaj Narcyzo - ten za to ucałował jej rękę
- dzień dobry Ciociu - Harry podszedł do kobiety
- Wesołych świąt Harry - pogłaskała go po głowie
- chwila... Czyli to dzisiaj są święta! - uratował się i pobiegł do Abraxasa który aktualnie siedział przeglądając jakieś dokumenty - Abrax! Słyszałeś dzisiaj są święta - wszedł mu na kolana
- oh a już cieszyłem się że zapomniałeś - teatralnie zaczął wzdychać
Lucjusz i Narcyza stali w wielkim szoku przyglądając się mężczyźnie które aktualnie stawał się dobrze bawić z ich chrześniakiem. Dobrze wiedzieli kim jest mężczyzna z dość dużym szokiem było to że uważany był aż to tego momentu za zmarłego. Człowiek o długich białych włosach Abraxas Malfoy.
- Harry - Tom zwrócił się do chłopaka przypominając mu o zachowaniu którego powinien przestrzegać
- wygląda na to że musisz iść na spacer z Ciocią Narcyzą - spojrzał na zszokowane małżeństwo
- ach to tak - podszedł do Narcyzy - chodź ciociu pokażę ci ostatnie miejsce które odkryłem - pociągnął kobietę do wyjścia
- wróćcie na obiad - powiedział Tom gdy drzwi zaczeły się zamykać
***
W zamku Ridla wypiła 12:00 A to rzucił na siebie zaklęcie dziki ku temu wyglądał przerażająco. Był całe blaty wręcz biały, bez nosa, oczy piły wściekły czerwienią a jego ręce zdawały się być tak kościste że mogłyby dorównywać kościotrupowi. Sam zajął miejsce na tronie po czym po jego lewej stronie dziadu apraks a po prawej krzesło jak zawsze było puste. Parę krzeseł dalej po prawej stronie z dział Lucjusz. Po chwili to sali tronowej zaczęli się deportować śmierciożercy. Gdy wszyscy zasiedli do stołu no prawie wszyscy bo przez drzwi weszła dwójka czarodziejów którzy zacieka ze sobą dyskutowali. Był to Severus i Bella. Zasiedli oni po obu stronach Lucjusza
- Witajcie moi drodzy - powiedział dom z nadzieją że tym razem spotkanie minie szybko i sprawnie
Wypiła 14:00 a śmierciożercy wypowiadali swoje zdanie na temat poruszonej przed chwilą kwesti. Dyskusja najbardziej była żywa pośród trójki czarodziejów czyli Belli, Severusa i lucjusza. To już zaczął przysypiać lecz nie udało mu się to ponieważ Abraxas walnął go z niemałą siłą w łydkę przez co posłał ostrzegawcze spojrzenie lecz ten koncentrował i spojrzał na jednego ze śmierciożerców. Tam automatycznie spojrzał na śmierciożercę który był całkowicie blady lecz nie ze strachu coś było na rzeczy
- Lordzie - powiedziała w końcu Bella - co myślisz o naszym pomyśle
- spiszcie go wezmę go pod uwagę - spojrzał z powrotem na bladego czarodzieja - Severusie zbadaj wszystkich tu obecnych zaczynając od końca - Severus skinął głową wstał i poszedł to dlatego mężczyzny i przeniósł się do prowizorycznego szpitala dla śmierciożerców w zamku.
- dobrze więc na dzisiaj to koniec - machną różdżką a przed śmierciążercami pojawiły się pergami - na nich macie zadanie na przyszły miesiąc i życzę miłych świąt - po ostatnim słowie wstał i skierował się do wyjścia a zaraz zanim wstał Abraxas.
Po chwili wszyscy świętowali oprócz Severusa, lucjusza i Belli którzy dyskutowali jeszcze przez chwilę
***
- ciociu zostaniecie na kolacji ?- zapytał Harry idąc obok swojej matki chrzestnej
- niestety Harry lecz nie zostaniemy w tym roku po pierwsze nie zostawimy przecież Draco a pozatym Lucjusz uparł się na święta w Norwegii.
- Rozumiem - powiedział z lekką nutką smutku i radości
- lecz jak bardzo chcesz to przyszłe święta możesz spędzić z razem
- z chęcią lecz niewiem czy będę mógł
- jeśli Severus zgodził się na twoją obecność podczas świąt u Toma to dlaczego miałoby się nie zgodzić na święta u nas
- bo em... Ciociu bo jakby nie pytałem taty o zgodę - przyznał
- om... Cóż postąpiły się bardzo nieelegancko nie wnikam dlaczego tak postąpiłeś lecz powinieneś porozmawiać z ojcem
- nie wiem
- Harry - powiedziała spokojnie lecz stanowczego imię
- dobrze spróbuję lecz to dopiero jak wrócę do Hogwartu
***
- Severusie na ciebie chyba już pora - powiedział Tom już w swojej jak to lubił określać piękniejszej formie
- chyba tak - wstał z krzesła - życz Harremu poproś świąt i przekaż mu prezenty ode mnie
- te prezenty z okazji pierwszych wspólnych?
- tak te - uśmiechnął się słabo - zaczął mnie unikać więc nie chciałem żeby pierwsze nasze wspólne święta kojarzyły mu się z kłótnią
- nie chcę cię specjalnie dołować lecz pisał mi o tym nie raz
- czyli ten list...
- tak to był jeden z wyżaleń. W jednym z listów pisał o tym że ma podejrzenia o tym że to ty sprowadziłeś Trolla Górskiego do Hogwartu, przez co zaczął cię unikać
- czyli on się mnie boi... - wyszeptał załamany
- może nie tyle co się ciebie boi a to że jest w pewnien sposób zawiedziony tobą?
- nie wiem muszę z nim porozmawiać
- zrobisz jak chcesz, jak potrzebujesz to zostań na obiedzie
***
Naszła pora obiadu na który wszyscy zaczęli się schodzić. W końcu przy stole zasiadło osiem osób Tom, Harry, Severus, Lucjusz, Narcyza, Bella i Abraxas. Ridlle siedział obok Abraxasa, Lucjusz z Narcyzą siedzieli obok Severusa który siedział obok HArrego który siedział na tronie a Bella siedziała obok Abraxasa czyli naprzeciwko Lucjusza. Przy stole panowała zupełna cisza której nikt nie zamierzał przerwać a tym bardziej ruszyć jedzenia które choć korciło stawało by w gardłach przez napiętą atmosferę.
Pierwszą osobą która zaczęła jeść był Tom a zaraz zanim w ślad poszedł Abraxas, Bella i Lucjusz. Harry patrzył się tempo w talerz w taki sam sposób jak Severus za to Narcyza przypatrywała się im
- Harry skąd znasz - zawahał się - Abraxasa? - wydusił z siebie Lucjusz
- Abraxa znam od długiego czasu - powiedział nie odrywając wzroku z talerza
- interesujące - spojrzał na Snapea - Severusie Draco pisał mi jakiś czas temu o ataku Trolla Górskiego i ponoć byłeś ranny
- tak był taki wypadek, a ranny byłem dlatego że z mojej nieuwagi zostałem ranny przez Trolla po czym mi uciekł - przerwał na chwilę swój monolog aby spojrzeć kontem oka na swojego syna który w tym momencie patrzył na niego chcąc usłyszeć resztę
- czy Dumbledore jest taki ślepy że pozwolił aby takie stworzenie które stwarza potencjalne zagrożenie dla młodych, niedoświadczonych czarodziejów zostało wprowadzone do szkoły! - Narcyza już nie wytrzymała
- też się nad tym zastanawiam - westchnął - razem z McGonagall próbujemy znaleźć winnego lecz sprawca skutecznie przed nami ucieka, a gdy ostatnio znaleźliśmy potencjalną poszlakę trafialiśmy w ślepy zaułek
- czyli to nie ty tato wypuściłeś tego trolla ? - zapytał z nadzieją
- oczywiście że nie gdybym t uczynił moim podopiecznym mogło by się coś stać a przede wszystkim tobie
- tato - spojrzał na Toma który kiwnął głową na "tak" - chciał byś może zostać na święta tu? - spojrzał na ojca z iskierkami nadziei
- oczywiście że tak - uśmiecha się delikatnie
- O JA WALE SEVERUS SIĘ UŚMIECHNĄŁ - wrzasnęła Bellatriks Lestrange wstając z krzesła - SWIAT SIĘ WALI
- o Merlinie Bella ogarnij się - pociągnął kobietę w dół przez co z powrotem siadła na krzesło po czym mamrotała coś pod nosem
***
Po zjedzeniu posiłku Malfoyowie musieli opuścić zamek oczywiście nie licząc Abraxa. Gdy wszyscy się pożegnali W tamtą dwójką Bella życzyła wypoczynku i deportowała się w tylko sobie znane miejsca. Oczywiście Abraxas obstawiał Hiszpanię o której tyle gadała. To mnie zwracając uwagi na iście przejmujący monolog przyjaciela zaprowadził Harrego i Severusa do innej części zamku która wydawała się tętnić życiem. W końcu dotarli do wielkiego przestrzennego salonu który był wielkości sali tronowej. Pomieszczenie to było bardzo nowoczesne i łączyło się ze światem mugolii. Ściany były białe z nutką szarości na jednej ścianie wisiał wielki telewizor pod którym była szafka z jakimiś płytami, naprzeciwko niej była wielka czarna kanapa przy której stał fotel w tym samym kolorze i stylu co kanapa. Obok leżał duży biały puchaty dywan na którym stał stolik kawowy. Po drugiej stronie pokoju stała wielka biblioteka która pokrywała całą ścianę. Na środku pokoju stała wielkie bożonarodzeniowe drzewko które sięgało aż do sufitu.
- o wow - powiedział najmłodszy
- no wiem - przemówił jaskrze skromny Tom
- widzę że ubieranie tego drzewka zostawiłeś dla wszystkich - spojrzał z ironicznym uśmiechem na Toma
- zgadza się Severusie
Po chwili w pomieszczeniu wirowały różne ozdoby które za pomocą trójki czarodziejów ozdabiała drzewko. Całe trójka doskonale się przy tym bawiła
____________
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top