Rozdział I

"musisz podjąć decyzję"

– Tato! Wstawaj, dzisiaj są moje urodziny! – dziecko zaczęło skakać po łóżku, odbijając się również od Severusa.

– Harry, proszę, nie skacz tak, bo zaraz rozwalisz to łóżko – powiedział zaspanym głosem.

– TATO, NO WSTAWAJ!

– Harry...

– Ale Tom powiedział, że w moje dziesiąte urodziny podejmiesz decyzję, gdzie będę chodzić do szkoły!

– Ach, więc Tom – dodał z lekką irytacją w głosie.

– To wstaniesz? – dziecko zrobiło błagalną minkę.

– Wygląda na to, że nie mam wyboru.

– Jeeej!

– A w ogóle, która jest godzina?

– Piąta trzydzieści – odpowiedział Harry, a Severus z powrotem opadł na poduszkę.

– Jeszcze pół godziny... – jego syn spojrzał na niego pytająco.

– Ale Tom zawsze wstaje o piątej!

– Ale ja nie jestem Tomem, a poza tym mam wolne, więc chciałbym odpocząć.

– Ale taaaatoooo...

– Jak chcesz, to połóż się obok.

– TAAAAAAAAK!

– To chodź – gdy Harry położył się obok niego, Severus przykrył go częścią swojej kołdry.

– Tato?

– Tak?

– Myślisz, że mama mnie kocha? – pytanie to wyraźnie zaskoczyło Severusa.

– Oczywiście, że cię kocha – powiedział, głaszcząc chłopca po głowie.

– To dlaczego jej nigdy nie ma? – Severus usiadł, patrząc na syna.

– Harry, mama jest zawsze obok ciebie. Jest tam, daleko, w chmurkach... i tu – dotknął palcem miejsca, gdzie bije serce chłopca.

– Tu, czyli gdzie?

– W serduszku – odpowiedział z delikatnym uśmiechem.

– To co, wstajemy?

– Teraz to mi się nie chce – powiedział obojętnie.

– No trudno, będę musiał odwołać dzisiejsze spotkanie z twoimi chrzestnymi, Draconem, no i z Tomem...

– Już wstaję! – Harry wyskoczył z łóżka jak poparzony i pobiegł do swojego pokoju, by się ubrać.

W tym czasie Severus wyszedł z sypialni i ruszył do jadalni, gdzie skrzaty przygotowały dla nich śniadanie. Po dziesięciu minutach Harry wbiegł z góry i szybko zajął swoje miejsce przy stole.

– Harry – powiedział dość surowo.

– Tak, tato? – spojrzał na ojca ze zdziwieniem.

– Pamiętasz naszą rozmowę o tym, jak powinieneś się zachowywać?

– Tak, tato... – odpowiedział z lekkim smutkiem.

– To dobrze...

– Dlaczego jest jeszcze jeden talerz? Przecież w domu jesteśmy tylko my – zapytał, mając nadzieję, że Severus nie będzie kontynuował poprzedniego tematu.

– Zaraz powinien się pojawić – odpowiedział tajemniczo.

– Kto? – nagle z holu dobiegł odgłos kroków.

– Niech spokój i zdrowie dopisuje domownikom tego domu! – odezwał się Tom, wchodząc do jadalni.

– TOM! – Harry zerwał się od stołu i podbiegł, aby go przytulić.

– Harry, Tom... – Severus powiedział to tak surowym tonem, że obaj stanęli na baczność.

– Siadajcie, zaraz wystygnie wam śniadanie – dodał z przesadnie miłym głosem.

Po śniadaniu, około ósmej, ktoś zapukał do drzwi. Okazali się to być państwo Malfoy z Draconem. Jadalnia szybko nabrała bardziej przytulnego wyglądu. Gdy wszyscy usiedli, Severus wniósł tort z napisem „10. urodziny Harrego". Po chwili przyszła pora na prezenty: od swoich chrzestnych Harry dostał elegancką szatę, od Dracona – miniaturowy model miotły, od ojca – stary podręcznik do eliksirów, a od Toma – złoty medalion z literą „S" utworzoną z kamieni szlachetnych.

Dzień upływał im w doskonałej atmosferze, dopóki nie przyleciała sowa z kolejnym listem z Hogwartu.

– Wujku, sowa pocztowa przyleciała.

– Sowa pocztowa...?

– Czy to kolejny list z Hogwartu?

– Z Hogwartu?

– Nawet podczas wakacji Dumbledore nie daje ci spokoju?

– Od pół roku wysyłają listy, że najchętniej widzieliby Harrego w szkole – przewrócił oczami i spojrzał na Toma.

– Czyli musisz podjąć decyzję – rzucił znaczące spojrzenie Severusowi.

– Harry – zwrócił się do syna.

– Tak? – odpowiedział z niecierpliwością.

– Pójdziesz do Hogwartu razem z Draconem, czyli kiedy skończysz jedenaście lat – powiedział, próbując dostrzec zawód na twarzy syna, ale nie znalazł go.

– TAAAAAAK! – tego wybuchu radości nikt się nie spodziewał, poza Draconem.

– CZYLI BĘDZIEMY CHODZIĆ RAZEM DO KLASY! – wykrzyknął uradowany.

– Draco... – zwrócił się do syna surowym tonem.

– Przepraszam, ojcze – spuścił głowę.

– Chodź do mnie do pokoju – zaproponował Draconowi.

– Tak, chodźmy.

Chłopcy wyszli z jadalni i skierowali się na piętro, podczas gdy dorośli zaczęli, jak zwykle, narzekać na dzieci, które nadal nie potrafią przestrzegać zasad panujących w domu.fff

___________ 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top