Rozdział 1

Żegnałam swoją babcię na peronie, gdy z nie daleka wydobył się głos: Proszę wsiadać!

Wsiadłam do pociągu, usiadłam w pustej przy działce, położyłam torbę na fotel i pomachałam babci na pożegnanie. Chwilę po wyruszeniu pociągu do przy działki, w której siedziałam weszła dziewczyna z brązowymi włosami.

- Cześć, mogę się dosiąść? Jestem Wiktoria.

- Cześć Wiktoria! Jasne siadaj. - powiedziałam, a zaraz potem dziewczynka usiadła obok mnie.

- Jak masz na imię?

- Jestem Nora. Nora Wodish.

- Witaj Nora, mam nadzieję, że ten rok spędzimy razem. - powiedziała do mnie z uśmiechem.

Po paru minutach naszej ciągnącej się rozmowy jak burza wpadł jakiś chłopak. Wydawał się lekko przestraszony. Po wejściu od razu zasuną wszystkie zasłony w przy działce i skulił się na ziemię. Chwilę potem usłyszałyśmy razem z Wiktorią przebiegający tłum dziewczyn. Po tym wszystkim zmęczony brunet usiadł na przeciwko mnie i Wiktorii.

- Yyy hej? - powiedziała do niego Wiktoria.

- No cześć. Przepraszam za to zamieszanie, na prawdę!

- Dobra nie ma sprawy, jak się nazywasz? I w ogóle gdzie ty człowieku masz walizki???

Chłopak zrobił minę jakby sobie o czymś przypomniał...

- O nie! - powiedział, a zaraz potem odchylił lekko drzwi i wysuną powoli głowę. Zawołał coś do jakiegoś chłopaka niosącym aż cztery walizki. Z pośpiechem wpuścił go do środka. Następnie usiadł obok niego i powiedział...

- No teraz mogę być spokojny.

- Gościu niosłem ci walizki praktycznie przez cały pociąg!! - powiedział chłopak, który właśnie przyszedł, chowając walizki.

- No fajnie, fajnie. Cieszę się, super. - powiedział obojętnie brunet, a następnie obok niego siadł blondyn.

- Powiecie w końcu o co tu chodzi!!? - zdenerwowałam się.

- Jestem Dominik, a to mój brat Dorian. Mieliśmy mały kłopot, ale już go rozwiązaliśmy. A wy? Jak się zwiecie?

- Jestem Wiktoria, a to Nora.

- Hej - powiedziałam uśmiechając się nieco ozięble.

- No bynajmniej wszyscy się znamy. Z kąt jesteście?

- Z ziemi...

- Aha fajnie. No to co powiecie na małe zakupy? Co chcecie ja stawiam!

- Mi to co zwykle - powiedział Dorian.

- A wy?

Popatrzyłyśmy się na siebie razem z Wiktorią.

- My podziękujemy - powiedziałam.

Przez resztę drogi mieliśmy małą dyskusję na temat jaka różdżka, z tych czterech obecnych jest najlepsza. Ja praktycznie nic nie mówiłam, bo stwierdziłam, że nie mam ochoty na jakąkolwiek kłótnie. Ale po dwóch godzinach męczącej rozmowy wszyscy poszli się kimnąć, nawet ja.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top