rozdział 16

Jungkook

Po zdaniu wszystkich egzaminów i rozpoczęciu nauki, starałem się pogodzić już nie tylko pracę i spędzanie czasu z hyung'iem i jego dziećmi. Studiowanie, przyjaźń z V i jego dziewczyną oraz Jimin'em, wymagały ode mnie poświęcania większości nocy na siedzenie przy oknie w sypialni Hoseok'a i zapamiętywanie materiału ze stworzonych notatek. Z Yewon widziałem się w pracy, dlatego wszystko, co pozostało mi z reszty dnia, starałem się rozplanować dla innych moich najbliższych.

I właśnie dzisiaj V namówił mnie na udanie się do jego mieszkania, abym mógł poznać w praktyce, czym jest to „League of Legends". Obiecał wpaść po mnie do pracy, przez co Yewon trochę narzekała na mój „zbyt dobry humor jak na taką pogodę". Nawet jeśli prawie od samego rana utrzymywała się umiarkowana temperatura.

W soboty chodziłem na pierwszą zmianę, dzięki czemu już o piętnastej byłem prawie gotowy do wyjścia. Nie zdążyłem jednak dokończyć przekładania kilku produktów z magazynu na półki, a V pojawił się w sklepie, od razu ściągając na siebie moją uwagę. W końcu nie każdy człowiek chodził na co dzień w pelerynie i plecaku przypominającym kołczan.

Uśmiechnąłem się na jego widok, obserwując jak podchodzi do lady, za którą stałem i z pojemnika z lizakami bierze jeden z nich, od razu go odpakowując i wkładając sobie do ust. Oczywiście zaraz po tym otrzymałem sam papierek i odliczoną sumę pieniędzy, dlatego zająłem się nabijaniem tego na kasę i witaniem z przyjacielem.

- Cześć. Kończysz? Zbieraj się, idziemy na obiecaną rundkę LoL-a. – Jako pierwszy to V się odezwał, gdy byłem zajęty jak najszybszym wpisywaniem kodu, by już móc z nim pójść.

- Heej – odpowiedziałem prawie od razu, nie mogąc przestać się uśmiechać. – Przebiorę się i możemy iść – zapewniłem, wkładając pieniądze do odpowiednich przegród i zamykając kasę, by ruszyć biegiem na zaplecze.

Minąłem po drodze niezadowoloną Yewon, która opierała się o jedną z półek i przyglądała V, dlatego obiecałem sobie, że jakoś wywołam dzisiaj u niej uśmiech.

Za pomocą magii zamieniłem sklepową koszulkę, na czarną koszulę w gwiazdy i księżyce, łapiąc jeszcze swoją torbę i ruszając z powrotem do moich przyjaciół.

- Yewon, to mój przyjaciel ze studiów - V. V, to Yewon, moja przyjaciółka z pracy – przedstawiłem ich, niestety widząc, że dziewczyna nie jest tym zainteresowana, bardziej postanawiając wytknąć mi jedno z określeń, których nie lubiła.

- Koleżanka – poprawiła, jak zwykle udając przy reszcie ludzi, że niezbyt się dogadujemy, nawet jeśli w rzeczywistości byliśmy sobie całkiem bliscy.

- Czy Yewon też może z nami pójść? – zapytałem V, wpadając nagle na sposób rozweselenia dziewczyny. Joohyun i Yewon chyba powinny się dogadać. A dodatkowe złożenie rąk jak do modlitwy i posłanie chłopakowi błagalnego spojrzenia, na szczęście przekonało go do mojego pomysłu.

- Nie widzę przeciwwskazań – stwierdził, wzruszając ramionami, a uśmiech nadal nie znikał z mojej twarzy. – Lubisz Star Wars? Harry'ego Pottera? Mangi? Cokolwiek? – Te pytania skierował prosto do Yewon, dlatego po prostu się na nich patrzyłem. – Joohyun powinna się ucieszyć, rzadko wpadają do nas dziewczyny.

- Hellsing, Elfen Lied, Berserk manga i anime. Blood stain child i The Gazette – wymieniła, choć to była niewielka garstka rzeczy, które lubiła. Nie znałem się na anime, czy mangach, ale zespoły rozpoznawałem już wszystkie. Girugamesh, Dir en grey, Biosphia, Nega, Airish, Mejibray, Exit Trace, X Japan, Luna Sea, Golden Bomber, Kiryu, albo Nocturnal Bloodlust. Sam nie wiem jak to wszystko zapamiętałem. Chyba po prostu zależało mi na naszej przyjaźni.

- Umiem "The suicide circus"! – wtrąciłem się, od razu zaczynając śpiewać tę piosenkę. Choć tuż po jej pierwszych słowach, został we mnie wymierzony ołówek. I gdybym nie postanowił odłożyć klucza od zaplecza, na pewno bym nim dostał za „niszczenie SZTUKI".

- Witamy w gronie świrów. Zbieraj się, słodka, bo Joo postanowiła dzisiaj coś ugotować i nie chcę jeść zimnego. A ty elfie, PRZESTAŃ BEZCZEŚCIĆ PIEŚNI RELIGIJNE – powiedział V, jak tylko powróciłem zza lady, zaraz będąc ściągnięty pod jego pachę. Moje włosy jeszcze bardziej zostały roztrzepane, teraz już tworząc gniazdo dla ptaków, którego bez pomocy magii, nie byłem w stanie opanować.

- To... metalowa ballada. Chcecie posłuchać pieśni religijnych? Do której bogini lub boga? – Mimo wszystko próbowałem do nich mówić, pozwalając przy tym zniszczyć sobie doszczętnie włosy.

- Do szatana – wymruczała Yewon, zbierając swoje rzeczy i kierując się już do wyjścia. – Wychodzicie, czy chcecie tu zostać, włączyć alarm i wylądować na komisariacie? – zapytała, wkładając klucz do drzwi i prawie nas tutaj zamykając.

Chciałem coś na to powiedzieć, ale ledwo otworzyłem usta, a lizak, którego do tej pory ssał V, wylądował między moimi wargami, skutecznie mnie uciszając. Nie protestowałem, grzecznie wychodząc razem z przyjacielem przed sklep, gdy Yewon włączyła alarm i zamknęła drzwi. Dziewczyny z drugiej zmiany jeszcze nie było i najwyraźniej nie zamierzaliśmy na nią czekać.

Przez całą drogę naszej wędrówki do mieszkania V i Joohyun, starałem się umilić nam jakoś czas, śpiewając niektóre metalowe kawałki. Nie spotkało się to z dobrym odbiorem ze strony moich przyjaciół, ale przynajmniej mogłem pokazać całemu światu, że jestem dziś naprawdę szczęśliwy.

Kiedy dotarliśmy do odpowiedniego bloku, wjeżdżając aż na ósme piętro, po przekroczeniu progu mieszkania V i jego dziewczyny, zostałem trochę zaskoczony porządkiem, jaki panował we wszystkich pokojach. Jedynie niektóre ściany przyozdabiały wieszaki pełne ubrań do „cosplayu", o których V zdążył mi już opowiedzieć.

Joohyun zastaliśmy dopiero w kuchni, stojącą przy kuchence w stroju pokojówki. Jednak nim się z nami przywitała, przywołała do siebie swojego chłopaka, z którym postanowiła przywitać się kolejnym głębokim pocałunkiem, przez który moje spojrzenie wylądowało na dłuższą chwilę na suficie.

Dopiero po tym przywitaniu, dziewczyna w końcu się do nas zwróciła.

- Cześć, Jeongguk. Cześć... dziewczyno Jeongguk'a?

Dziewczyno Jeongguk'a?!

Zanim zdołałem zdementować te domysły, V postanowił to zrobić za mnie, prychając ówcześnie.

- To na pewno nie jest jego dziewczyna. Trzy razy by już go zdążyła zabić w czasie drogi tutaj, gdyby byli razem, za bezczeszczenie metalu.

- Nie umawiam się z facetami, którzy mają mniej włosów na ciele ode mnie. Pracuje z nim tylko. Yewon – przywitała się moja przyjaciółka, kiwając głową do Joohyun, gdy ja, nie przejmując się tymi stałymi komentarzami, ukłoniłem przed gospodynią, wiedząc, że nie mogę jej przytulić na powitanie, tak samo jak Yewon, która tego nie lubiła.

- Ładny strój! – skomplementowałem ją.

- Dziękuję – odpowiedziała z lekkim ukłonem, pokazując od razu na stół. – Siadajcie, zaraz podam wam obiad – poprosiła, zatrzymując przy tym V. – Ty nie. Stół się sam nie nakryje – dodała, na co chłopak zajął się wyjmowaniem potrzebnych rzeczy.

Nie potrafiłem przy tym po prostu siedzieć, dlatego bez słowa wyrwałem się do pomocy, przekładając z chłopakiem miseczki i talerze. A gdy wszystko wylądowało już na stole, całą czwórką zabraliśmy się za jedzenie. Joohyun oczywiście pamiętała, że nie jem żadnych zwierzątek. I byłem jej naprawdę wdzięczny za przygotowanie dla mnie specjalnej porcji.

Dziewczyny szybko znalazły wspólny język, rozmawiając o muzyce The Gazette, kiedy V bardziej niż jadł, wpatrywał się w nie intensywnie, przez co musiałem zapytać, o czym myśli.

- Co tam?

- Zastanawiam się, która z nich by dominowała, gdyby były w związku – powiedział, nie mając żadnego problemu z podzieleniem się CZYMŚ TAKIM.

Uciekłem wzrokiem z powrotem na swój talerz, słysząc tylko, jak noga Joo kopie pod stołem tę V.

- Spadaj – mruknęła przy tym.

- No co? – odpowiedział jej chłopak. I na szczęście to Yewon postanowiła przerwać ich krótką „walkę".

- Ta, która ma krótsze paznokcie – oznajmiła, podnosząc swoją rękę, z czarnymi, długimi paznokciami. Tylko palec wskazujący i środkowy posiadały lekko przypiłowane paznokcie. Wszyscy wydawali się rozumieć, o co w tym chodzi, ale ja postanowiłem o to nie dopytywać, po prostu wyczuwając w tym jakiś cięższy podtekst.

- To chyba początek pięknej przyjaźni – stwierdziła Joohyun, sprawiając swoimi słowami, że V wywrócił oczami, choć nadal się uśmiechał, nagle postanawiając to do mnie skierować pytanie:

- A co tam u twojego chłopaka, Jeongguk?

Na pewno nie zdołałem ukryć przy tym szoku, rozchylając szerzej powieki i nie rozumiejąc, skąd o tym wie.

Jestem aż tak oczywisty? Może mu niechcący powiedziałem? Widział jakiegoś SMS-a, albo... zauważył mnie z hyung'iem? Zresztą, raczej z tego nie wybrnę... Nie chcę kłamać...

- Skąd wiesz, że mam chłopaka? – zapytałem w końcu spokojnie, postanawiając niczego nie ukrywać, choć będąc trochę załamany zdradzeniem tego faktu. Hyung mówił, że nie powinienem tego robić, bo większość ludzi z Korei nie rozumie takiego rodzaju miłości.

- Robisz obrzydliwie słodką minę, gdy o nim mówisz. Aż mam wrażenie, że zaraz zes... - zaczął wyjaśniać V, zaraz jednak otrzymując mordercze spojrzenie od Joo, które pomogło mu ubrać swoje myśli w trochę delikatniejsze słowa. – Znaczy skupkasz się tęczą. Bo to ten twój pisarz, u którego mieszkasz, nie?

Pokiwałem na to głową, zerkając przy tym na Yewon, której mina nie wyrażała zaskoczenia. Raczej to było coś w stylu: „Wiedziałam, nawet nie musiałeś się przyznawać".

Jestem zbyt oczywisty.

- Wydaje się spoko, gdy po ciebie przyjeżdża. Więc masz moje błogosławieństwo – dodał jeszcze V, sprawiając mi tym niemałą ulgę.

- Moja kuzynka lubi słuchać jego bajek. Teraz wyszła jakaś nowa. Chyba dostanie ją ode mnie na święta – stwierdziła tuż po tym Joohyun, a ja miałem nadzieję, że nie będzie przypatrywać się rysunkom z tej bajki.

- Dobry jest w łóżku? – Kolejne pytanie V, za które dostał od Joo łokciem między żebra, sprawiło, że natychmiast wyłączyłem się z tej rozmowy, udając, że nie zadał mi żadnego pytania. Zresztą, V i Joo i tak skupili się przez chwilę na sobie. – No co?! Pytam tylko! To normalna męska rozmowa!

- Żeby prowadzić męskie rozmowy, najpierw trzeba być mężczyzną!

- Poczekaj niech goście wyjdą, to zobaczysz, kto ma jaja w tym związku.

- Zapomnij. Nie stać nas na nowe łóżko w tym miesiącu. Wszystko poszło na nowe peruki.

Yewon była zdecydowanie bardziej rozbawiona tą wymianą zdań i na pewno też moją reakcją. Oczywiście w takim momencie wybrałem najlepszą możliwą ucieczkę, w postaci całkowitego skupienia się na jedzeniu. Pozwoliliśmy im dyskutować do końca posiłku, słysząc jak ostatecznie zapowiadają seks na blacie w kuchni.

Nijak tego nie komentowaliśmy z Yewon. A po obiedzie zostawiliśmy dziewczyny w kuchni, pozwalając im napić się w spokoju wina, gdy V zaciągnął mnie do jednego z pokoi, pokazując dwa duże stanowiska z jakimiś urządzeniami, które na pewno były centrum tego pomieszczenia. Nawet łóżko i szafa słabo wypadały na tle dwóch komputerów, z którymi nigdy nie miałem styczności.

- Witaj w moim królestwie.

Chwilę oglądałem to wszystko szeroko otwartymi oczami, podziwiając ogólnie panujący porządek bardziej niż te dwa urządzenia.

- Jak się ono nazywa?

- Grota rozpusty – odpowiedział V z szerokim i zadowolonym uśmiechem, choć przez tę nazwę, trochę zrobiło mi się głupio. – Siadaj. Pozwolę ci grać na moim stanowisku, a ja zagram na Joo – dodał, chyba widząc, że nie wiem, co mam zrobić, gdy chłopak zdążył już zająć miejsce przed jednym z komputerów. Dopiero po usłyszeniu tych słów, usiadłem obok niego, na ogromnym i naprawdę wygodnym fotelu, który dostosowałem do swojej wysokości.

V uruchomił oba urządzenia, włączając od razu odpowiednią grę, którą już na wstępie zaczął mi bardziej wyjaśniać. Musiałem wybrać jakąś rolę. A skoro support leczył innych, osłabiał przeciwników i poświęcał się dla drużyny, najczęściej oddając za nich życie, od razu wybrałem właśnie tę rolę.

I bardziej niż z samą grą, którą zrozumiałem naprawdę szybko, nie mając z nią problemów, męczyłem się z komputerem, starając udawać, że nie jest to mój pierwszy raz z taką technologią. Moje oczy automatycznie dostosowały się do migającego światła ekranu monitora, jednak palce ciągle o czymś zapominały, czasami sprawiając, że ginęła przez to moja postać.

V był cierpliwy, bez problemu odpowiadając na wszystkie moje pytania, których było naprawdę sporo. Dopiero po pół godziny rozgrywki i wyjaśniania mi wszystkiego, odeszliśmy od ciągłego zagłębiania się w zasady gry.

- Dobry jesteś, tylko za wolny.

- Nigdy wcześniej... nie korzystałem z komputera – zdradziłem, starając się osłabić przeciwnika, który akurat atakował kogoś z mojej drużyny. A przez skupienie nawet nie wiedziałem, kiedy zacząłem mówić do V po elficku.

- Mów wolniej, bo nie wszystko rozumiem – powiedział tuż po tym mój przyjaciel, czemu tylko przez chwilę się dziwiłem, zaraz przypominając, że elficki nie jest jedynym językiem, jakiego się nauczył. Potrafił nawet „silmlish", choć już nie pamiętałem, co to było i skąd. – I jak mogłeś nie mieć do czynienia z komputerem?

- Dopiero uczę się waszego świata – odpowiedziałem z uśmiechem, nadal po elficku, utrzymując, że nie jestem człowiekiem.

- Dlaczego mieszkasz u tego faceta? Jak się poznaliście? – V zmienił nagle temat naszej rozmowy, mocno mnie tym zaskakując.

- Jakoś tak... wpadliśmy na siebie. Hyung chyba lubi elfy – stwierdziłem, nawet nie wiedząc, jak miałbym to wszystko inaczej wyjaśnić. O Joo i V już słyszałem, dlatego o ich historię nie dopytywałem.

- Kumam. Myślę, że dobry z ciebie materiał na przyjaciela. Musimy gdzieś wyjść niedługo.

Zdążyłem zaledwie uśmiechnąć się do mojego towarzysza, gdy rozdzwonił się mój telefon. Nawet nie spojrzałem, kto postanowił się ze mną skontaktować, przepraszając po prostu V i odbierając od razu.

- Halo? – Głos Heeyeonnie, który usłyszałem po drugiej stronie słuchawki wywołał na mojej twarzy jeszcze szerszy uśmiech. Nawet nie zdążyłem zauważyć, że zaczynam już tęsknić za całą trójką.

- Ooo, hej księżniczko.

- Lael! Tato! Znalazłam Lael'a! – wykrzyczała mi prosto do ucha, przez co trochę go od siebie odsunąłem.

- Dobrze kochanie, ale nie krzycz, bo Jeongguk ogłuchnie. – Jednak głos hyung'a w tle, skutecznie przyciągnął mnie z powrotem do słuchawki, a oczy już całkowicie przestały się skupiać na ekranie, gdy umysł i ciało zaczęły marzyć o wtuleniu się w ukochanego.

- Lael, gdzie jesteś? – Dziewczynka kontynuowała rozmowę ze mną, wybudzając mnie z tego dziwnego stanu. Wiedziałem, że wspominałem hyung'owi gdzie się dzisiaj wybieram, ale może mała wolała to usłyszeć ode mnie.

- U przyjaciół, Heeyeonnie. Chcesz, żebym już wracał?

- Nie. Bo robimy niespodziankę i masz nie wracać jeszcze – oznajmiła, na co hyung westchnął.

- Heeyeonnie, niespodzianki polegają na tym, że się o nich nie mówi – pouczył ją jej tata, a zaraz po tym zastąpiła chwila ciszy.

Nawet nie zdążyłem niczego dodać, słysząc tylko: „Pa, pa", po którym dziewczynka się rozłączyła. To wszystko było na tyle urocze i kochane, abym uśmiechał się jeszcze chwilę do siebie, chowając powoli telefon.

- Przepraszam. Zostało mi tylko podkreślone, że nie powinienem jeszcze wracać do domu –wyjaśniłem V, wiedząc, że powinienem mieć dobry powód, by zginąć w grze i znaleźć się na respawnie.

- „Księżniczko"? – powtórzył to jedno określenie, przez co uświadomiłem sobie, że na pewno nie wie, kim jest Heeyeonnie.

- Córka mojego chłopaka. Najcudowniejsza na świecie – wyjaśniłem, coraz bardziej czując, że zaczynam tęsknić za moją rodziną.

- To ten facet ma dziecko? – zapytał zdumiony chłopak, aż przenosząc na mnie spojrzenie. – Rozbiłeś mu rodzinę, czy jak?

- Nie, nigdy bym czegoś takiego nie zrobił – podkreśliłem, lekko zszokowany takim osądem. – Jego żona... umarła kilka lat temu. – Samo wspomnienie o śmierci momentalnie mnie przygnębiło. I nim się zorientowałem, znów zginąłem w grze. I dopiero szturchnięcie mnie ręką przez V, przywróciło mnie z powrotem na Ziemię.

- Teraz ma ciebie, więc to chyba ok, nie? Graj, bo nas pokonają – powiedział, pokazując na komputer, do którego mojego ręce od razu powróciły. – Jeśli lubisz jego córkę, a ona ciebie, to chyba dobrze, nie? Też chciałbym mieć dzieci. Ale chyba się na nie nie zdecydujemy. Jeśli chcemy podróżować z Joohyun, to dzieci byłyby chyba tylko problemem.

- Gdybym teraz miał wybrać między Heeyeonnie i Heechulie'm, a podróżowaniem... nawet bym się nad tym nie zastanawiał, odrzucając dla nich wszystko, co do tej pory kochałem.

- To ich jest dwoje? – Zdziwił się V, na którego zerknąłem, widząc jak uniósł jedną brew, zaraz jednak całkowicie poważniejąc, co było dla niego nietypowe. – Sam nie wiem. W tej chwili moim utrzymaniem są gry. Zarabiam na zawodach. Joohyun prowadzi sklep internetowy z ubraniami do cosplayu, chociaż skończyła biochemię. Nie wiem, czy w ogóle nadajemy się na rodziców...

- Poczekajcie z tym, V. Skończ studia i znajdź lepszą pracę. Na pewno musicie jeszcze do tego dorosnąć – zauważyłem, wiedząc, że dla człowieka w jego wieku, to na pewno było za dużo.

Na szczęście, lub nie, rozbawiłem go swoimi słowami.

- Mówisz jak moja mama, to przerażające.

- W końcu mam już osiemdziesiąt lat – zauważyłem, tworząc pistolecik z palców, by podkreślić, że to „żart". Widziałem, że moi „rówieśnicy", czasami tak robili. W końcu na studiach uczyłem się nie tylko wszystko o zwierzętach, a również o świecie i zachowaniu ludzi.

Znów rozbawiłem tym mojego przyjaciela. A tuż po tym skupiliśmy się wyłącznie na meczu, aby bez problemu go wygrać. Zdążyliśmy jeszcze rozegrać jedną rundę, zanim nie przyszły do nas dziewczyny. Joohyun mówiła coś o blacie, a Yewon posyłała mi spojrzenie, które podkreślało, że powinniśmy się już zbierać. Dlatego po pożegnaniu z przyjaciółmi, starałem się odprowadzić Yewon chociaż do jej dzielnicy, choć po siedemnastym oberwaniu od niej pięścią w ramię i wysłuchaniu, że nawet nie potrafiłbym zabić mrówki, a co dopiero ochronić ją przed czymkolwiek, poddałem się, po prostu z nią żegnając i jadąc do siebie.

Niespodzianką, która czekała na mnie w domu, była kolacja przygotowana przez Heechulie'ego i Heeyeonnie, oczywiście z pomocą hyung'a. I tyle mi wystarczyło, aby uśmiech nie znikał z mojej twarzy do końca tego dnia.



Hoseok

Chociaż z natury jestem optymistą, nie spodziewałem się, że studia będą mojemu ukochanemu tak dobrze szły. W sumie nie martwiłem się o jego naukę wiedząc, że przykłada się do niej i nie ma problemów z przyswajaniem materiału. Gorzej z nawiązywaniem kontaktów. Miałem wrażenie, że Jeonggukie przyciąga do siebie najdziwniejszych ludzi w okolicy. Ten cały V, z którym się zaprzyjaźnił, z początku wydawał mi się nie najlepszym towarzystwem dla mojego elfa, ale szybko zrozumiałem, że niepotrzebnie się uprzedzam. Może i ten nerd wydawał się nienormalny, ale szybko zmieniłem o nim zdanie, ciesząc się, iż Jeongguk nie czuje się dzięki niemu samotny. Chciałem poznać V bliżej, dlatego gdy mój chłopak zapytał, czy jego przyjaciel może przyjść do nas ze swoją dziewczyną, aby w ogrodzie zrobić sesję zdjęciową, w której on też weźmie udział, zgodziłem się od razu, widząc w tym szansę na nawiązanie z nimi jakichś przyjaznych relacji.

W niedzielny poranek do drzwi naszego domu zapukali goście. Poszedłem otworzyć i muszę przyznać, że trochę mnie zamurowało. Choć widziałem już różne dziwne, ale ciekawe stroje, w których ta para chodziła, to jednak nie spodziewałem się tak pięknej sukni, nawet jeśli Jeonggukie uprzedził mnie, że sesja ma dotyczyć spotkania księżniczki i elfa. V stał ubrany całkiem zwyczajnie jak na niego, bardziej przypominał hipstera niż jakąś fantastyczną postać, ale jego dziewczyna miała na sobie długą do ziemi suknię, w której wyglądała niczym nimfa.

Oboje ukłonili się grzecznie, uśmiechając przyjaźnie, więc odpowiedziałem im tym samym i z radością wpuściłem do domu. Chłopak zdążył już wyciągnąć z torby aparat, który raczej do najtańszych nie należał i ustawiał w nim coś, a Joohyun oglądała z uwagą dom, widocznie zdumiona. Szybko pochwaliła nasze zielone wnętrze, do którego w tej sukni idealnie pasowała. Jeonggukie wspomniał mi jakiś czas temu, że gdy pierwszy raz ujrzał nasz dom, pomyślał, że jest to bardziej zamek, dlatego bajkowa księżniczka z pewnością doskonale komponowała się z otoczeniem.

Przez okno zobaczyłem, jak Heeyeonnie zostawia brata przy kurach i biegnie do nas. Otworzyłem jej drzwi wychodzące na taras, a gdy znalazła się już przy mnie, złapała za dół koszuli, ciągnąc mnie za nią.

- Tato, czy to prawdziwa księżniczka? - zapytała niepewnie, widocznie zmieszana przez niezrozumiałą dla niej sytuację.

- Nie, kochanie - pochyliłem się, aby móc wziąć moje maleństwo na ręce. - To przyjaciółka Jeongguk'a, która będzie razem z nim robić zdjęcia - wyjaśniłem jej spokojnie. Uprzedzałem dzieci, że będziemy mieć gości, ale chyba nie do końca wyjaśniłem, na czym ich wizyta będzie polegać.

- A po co? - dopytywała, przez co potrzebowałem chwili, aby znaleźć jak najtrafniejsze wyjaśnienie.

Z pomocą przyszła mi jednak Joohyun, która z uśmiechem podeszła bliżej i palcem pogładziła policzek Heeyeon.

- Bo takie mamy hobby, promyczku.

Moja córeczka nic na to nie odpowiedziała, chyba pierwszy raz zawstydzając się, przez co w milczeniu przyglądała się pięknej sukni.

Jeonggukie siedział do tej pory w sypialni, uzupełniając notatki, które potrzebował na jutrzejszy wykład, ale w końcu zszedł do nas, witając się ze swoimi przyjaciółmi. W dodatku ukłonił się Joohyun, jakby naprawdę była księżniczką, powtarzając ten sam gest przed Heeyeonnie, która uśmiechnęła się do niego szczęśliwa. Z V przybił piątkę, ciesząc się z obecności swojego kumpla i powiedział coś do niego po elficku. Zdradził mi, że jego przyjaciel zna ten język, ale chyba w tym przypadku nic mnie już nie zdziwi. Zaraz po tym przedstawił moje dzieci, których goście nie mieli jeszcze okazji poznać. Szybko ponownie zainteresował się Joohyun, oglądając z uwagą jej ubranie.

- Naprawdę piękna! - pochwalił. - Ile spędziłaś nad nią czasu?

- Miesiąc. Odkąd Tae cię poznał, błagał, byśmy zrobili tę sesję - wyjaśnił mu dziewczyna, okręcając się, by zademonstrować, jak tiul pięknie się unosi.

- Gdzie masz strój, Kookie? - zapytał fotograf, patrząc na przyjaciela z uwagą.

- Już, chwilka. Napijecie się czegoś? - zaproponował, ale goście odmówili, idąc już do ogrodu, aby się przygotować.

Elf pobiegł na piętro, a ja zabrałem córkę na taras, aby móc oglądać, co się będzie działo. Heechulie zostawił swoje zabawki i przybiegł do nas, by również przyglądać się temu wszystkiemu. Trzeba przyznać, że przyjaciele Jeongguk'a zachowywali się jak prawdziwi profesjonaliści. Taehyung wyciągnął z wielkiej torby, którą targał na ramieniu, złożone stojaki do zamocowania lamp, a Joohyun poprawiała makijaż, naprawdę pięknie się prezentując. Mój ukochany szybko do nich dołączył, ubrany w błękitną szatę ze srebrnymi ozdobami, które przypominały mi dobrze już znany i ciągle rozrastający się wzór na jego ciele. W dłoni trzymał laskę, z jaką zwykle widywało się włóczykijów, co miało podkreślić jego zamiłowanie do podróży, a uszy znów były ostro zakończone, nieukrywane przed niczyim spojrzeniem.

Uroczy.

- Delikatne. Lepiej nie dotykać - uprzedził pytanie Taehyung'a, wskazując na uszy z uśmiechem.

- Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że są prawdziwe - stwierdził z podziwem V. - Dobra, bierzemy się do roboty.

Zacząłem w międzyczasie rozmawiać z dzieciakami, które przypomniały mi, że muszą się nauczyć dodawania. Dlatego przyniosłem ich zabawki i razem uczyliśmy się prostych działań matematycznych. Zerkałem co jakiś czas w stronę Jeongguk'a i jego przyjaciół. Mój chłopak miał problem z dostosowaniem się do wskazówek fotografa, ale widziałem, że stara się z całego serca. Jednak koncept, który stworzył V tak bardzo się różnił od typowego zachowania elfów, że tylko czekałem, aż Jeonggukie nie wytrzyma. I miałem rację.

- V. Mój rodzaj nigdy nie kusiłby drugiego stworzenia do czynienia zła - powiedział w końcu nieśmiało, puszczając pospiesznie dłonie Joohyun.

No i się zaczyna.

Taehyung oparł aparat na ramieniu i wyglądało na to, że nie podoba mu się mieszanie jego modela w stworzony scenariusz.

- Co jest złego w podrywaniu pięknej dziewczyny? - zapytał, jednak ku mojej uldze, w jego głosie dało się słyszeć rozbawienie, a nie złość.

- Księżniczka nie powinna opuszczać poddanych - stwierdził pospiesznie, próbując w ten sposób dać mu do zrozumienia, że elf nie porwie przyszłej władczyni, by uciekła z nim w nieznane. - Poza tym, nie mogę podrywać Joohyun - dodał, zerkając w moją stronę, ale gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, szybko opuścił głowę.

Cóż, nie miałem nic przeciwko temu, skoro to było tylko na potrzeby tak niewinnej sesji, ale w innym przypadku faktycznie miałbym z tym problem. I chyba nie tylko ja.

- Gdybyś spróbował, to ona skopałaby ci jaja, ja bym cię wykastrował, a twój chłopak - zaczął Taehyung, ale przerwał, patrząc na mnie. - Nie wiem, jego nie znam - dokończył, zabierając się za przetarcie obiektywu.

- Nie zrobiłby tego - zapewniłem, zupełnie spokojny o tę moją niewinną cnotkę. Jednak posiadanie tak wstydliwego ukochanego miało swoje plusy.

- Poza tym to tylko gra. Ale w takim razie, co innego proponujesz? - zapytał cierpliwie fotograf.

- Jako elf, bez problemu ochroniłbym się przed tym wszystkim - stwierdził Jeonggukie, grożąc przyjacielowi laską, po czym posłał mi wdzięczny uśmiech, który odwzajemniłem. - Proponuję... wspólną przygodę. Odkrycie skarbu lub pięknego miejsca!

V uniósł brew, ale po chwili wybuchnął głośnym śmiechem, zginając się wpół. Nawet ja starałem się nie roześmiać, skupiając na podawaniu Heechulie'emu kolejnych klocków.

- Doprawdy niewinne z ciebie stworzenie, Jeongguk - podsumował chłopak. - To może bez tego uwodzenia i po prostu zagracie tę parę zakochanych? Trzymanie się za rączki i te sprawy?

- Elfy nie trzymają się za... - Jeonggukie znów zaczął bunt, ale chyba zrozumiał, że nie wygra, dlatego poddał się. - Dobrze, już nic nie mówię.

- Jako że jesteś specem od elfów czekam, aż powiesz mi, co w takim razie będziesz robił z damą swojego serca - powiedział cierpliwie nasz gość. Chwała mu za ten spokój!

- Nadal nie zdobyłem liry... ale śpiewać mogę i bez niej - odpowiedział natychmiast elf, chyba naprawdę gotów to zrobić. - A w wierszach zaczynam być coraz lepszy - dodał, posyłając uśmiech w moją stronę. - Zależy też w czym specjalizowałaby się dama mojego serca. W czym się specjalizujesz, o pani? - zapytał, kłaniając się Joohyun, która do tej pory stała spokojnie i pozwoliła im na ,,kłótnię". - W szyciu? Chętnie popatrzę jak tworzy pani te wszystkie piękne kreacje.

- Musielibyśmy jechać do domu po moje nici i materiały... - zauważyła, stanowczo niechętna takiemu rozwiązaniu. - Może po prostu zacznę pleść wianki?

- Zapamiętaj Joo, jeśli wrócę do palenia, to przez niego - stwierdził Taehyung, wyciągając z kieszeni lizaka, którym się poczęstował.

Zagapiłem się na ten rozgrywający się kilka metrów dalej kabaret, przez co nie zauważyłem, że moja córka zniknęła. Akurat spojrzałem na szyby, by sprawdzić, czy nie weszła do domu i ujrzałem, jak schodzi po schodach, ubrana w swoją sukienkę balową, którą w wakacje dostała od dziadków. Dumna wyszła na taras, a następnie pokierowała się prosto do naszych gości.

- Ja też chcę zdjęcie z Lael'em! - zapowiedziała, prezentując swój śliczny uśmiech.

Nie chciałem, by mała przeszkadzała, dlatego postanowiłem interweniować. Znalazłem się szybko przy córce i wziąłem ją na ręce.

- Kochanie, jest za zimno na takie ubrania - upomniałem ją, niezadowolony, że zdjęła sweter. - I nie przeszkadzaj Jeongguk'owi i jego przyjaciołom.

- Spokojnie, panie Jung. Dzieciaki zawsze dobrze wyglądają na takich sesjach - zapewnił Taehyung, po czym wycelował w nas obiektyw i usłyszałem kliknięcie oznajmujące zrobienie zdjęcia. - Hmmmm...

- Co ci przyszło do głowy? - zapytała natychmiast Joohyun, widocznie znając już takie pomruki swojego chłopaka.

- Nic. Myślę, czy nie dałoby się jakoś włączyć dzieciaki do sesji. Ale nie mamy strojów dla nich.

Więcej nie musiał dodawać, bo Jeonggukie wyrwał się natychmiast, uradowany taką opcją.

- Na pewno coś znajdę. Zaproponuj coś, poszukam - oznajmił podekscytowany, chyba naprawdę gotów na wyczarowanie urwipołciom odpowiednich ubrań.

- Mogę być wróżką? Proszę, proszę, prooooszę! Lael czaruje takie piękne skrzydła! - krzyknęła Heeyeonnie, składając błagalnie rączki, aby przekonać do tego pomysłu fotografa.

- Może wróżka i rycerz? Wtedy byłaby ekipa, która wyrusza na przygodę - zaproponowała Joohyun, znajdując w ten sposób chyba najbezpieczniejsze rozwiązanie. - Co sądzisz Lael?

Mój ukochany uśmiechnął się radośnie i wziął ode mnie moją córkę oraz poprosił Heechul'a, aby wskoczył mu na barana, po czym zabrał oboje na piętro, by udawać, że muszą przeszukać szafę.

- Jeśli nie chce pan, bym robił im zdjęcia, to żaden problem, jakoś wyjaśnimy to dzieciakom - powiedział natychmiast Taehyung.

- Nie, spokojnie. Nie mam nic przeciwko, ale nie chciałem wam przeszkadzać.

- To nic takiego panie Jung. Dzięki nim sesja będzie ciekawsza - zapewniła Joohyun, uśmiechając się przyjaźnie.

Spojrzałem na oboje i poczułem spokój. Mój ukochany naprawdę znalazł sobie dobrych przyjaciół, nawet jeśli trochę dziwnych.

Zacząłem z nimi rozmawiać o tych ich cosplayach, szczerze zainteresowany, dlaczego się tym zajmują. A gdy wrócił Jeongguk z naszymi aniołkami, nie mogłem powstrzymać śmiechu. Dumny z siebie Heechulie miał na sobie ubrania podobne do tych, które Jimin stworzył dla elfich rycerzy w mojej bajce, wzorowane na naszych koreańskich wojownikach z minionych epok, a Heeyeonnie biegała w nowej sukience, pilnując, aby jej skrzydełka nie uległy zniszczeniu. Włosy oczywiście przyozdabiał wianek.

Usiadłem z uśmiechem na tarasie, szepcząc wcześniej do Jeongguk'a prośbę na ucho, aby ogrzał trochę bliźniaki swoją magią, po czym przyglądałem się tej ich zabawie.

Mój syn podszedł do Joohyun i niczym prawdziwy dżentelmen, ukłonił się jej.

- Bardzo mi miło cię poznać, księżniczko.

- Jaki uroczy! - zachwycona dziewczyna pisnęła, głaszcząc policzek chłopczyka.

- Podoba mi się to - pochwalił zadowolony fotograf, robiąc im zdjęcia nim jeszcze weszli w swoje role.

Po kilku godzinach ich sesji, zawołałem całą ekipę do domu, aby usiedli przy stole i zjedli obiad. Taehyung przeglądał wykonane zdjęcia, jedząc spokojnie, a moja córka zaglądała ciągle na ekran, śmiejąc się radośnie. Joohyun oczarowana Heechulie'm słuchała jego opowieści o tym, jak mu idą treningi sztuki walki mieczem, a Jeonggukie zmienił się w prawdziwą przylepę, ciągle się do mnie tuląc i szeptał mi do ucha miłe słowa, w postaci nie tylko zwyczajnych wyznań miłości, lecz także takich słów, jak ,,pan mojego serca", co niezwykle mnie cieszyło. Zadowolony z tej miłej atmosfery, karmiłem go co chwilę, szepcząc mu równie słodkie rzeczy i po prostu radowałem się cudownym dniem.



Jungkook

Przyzwyczaiłem się do nowego rozkładu mojego dnia. Studiowanie nie było ciężkie, gdy na bieżąco zapamiętywałem materiał, siedząc nad tym nocami. A praca, przy wyrobieniu sobie sił i towarzystwie Yewon, również stała się przyjemną częścią mojego dnia. Cały tydzień miałem dostosowany do mojego rozkładu zajęć, od poniedziałku do czwartku chodząc do pracy na drugą zmianę. Tylko w piątek udało mi się wszystko ułożyć sobie tak, abym pojawiał się na pierwszej zmianie, mając dzięki temu prawie cały piątkowy wieczór dla hyung'a. Dodatkowo w czasie okienek prawie zawsze zostawiałem V samego, by teleportować się chociaż na godzinę do domu. Magia, którą teraz dysponowałem, dawała mi duże możliwości, prawie w ogóle nie zabierając energii przez teleportację, co pomagało pielęgnować moją i hyung'a miłość. W końcu robiłem to wszystko dla nich, chcąc dostosować się do norm tego kraju i dzięki temu pozostać z moim ukochanym i jego dziećmi.

Po każdych zakończonych zajęciach, starałem się upewnić, że zapisałem wszelkie ważne informacje, dlatego kiedy kroczyliśmy z Taehyung'iem korytarzem, kierując się w stronę wyjścia, nie odrywałem wzroku od trzymanych kartek. I zapewne właśnie przez to nie zauważyłem zamieszania, jakie panowało tuż przed uczelnią.

- Hej, Kookie, to do ciebie – powiedział nagle V, przerywając swój monolog o dzisiejszych zajęciach z anatomii zwierząt w prosektorium, aby zwrócić moją uwagę na palącego mężczyznę, opierającego się o samochód, który wyglądał na dość drogi. Nie znałem się na ich markach i nie chciałem. Wszystkie były tak samo niepotrzebne i zagrażające środowisku.

Studenci przyglądali się nie tylko ładnie wyglądającemu pojazdowi, a również samemu mężczyźnie, który roztaczał wokół siebie naprawdę nietypową aurę.

- Do mnie? Dlaczego? To twój jakiś kolega? – Próbowałem zgadnąć, patrząc to na właściciela drogiego samochodu, to na V, który dzisiaj postawił na szatę czarodzieja, wyglądając w niej niezwykle i oryginalnie.

- To CEO jednej z najlepszych agencji modeli i modelek. Sam kiedyś chodził po wybiegach. Jest ikoną mody. Joo pokazała nasze ostatnie zdjęcia koleżance, która jest siostrą jednego z jego fotografów. Ona bratu, a brat szefowi. I chyba mu się spodobałeś, skoro przyjechał osobiście – wyjaśnił, zaskakując mnie nie tylko swoimi słowami, a również samymi działaniami Joohyun.

„Spodobałem"?

Nie wiedziałem, jak na to zareagować. Jednak skoro mężczyzna jeszcze mnie nie zauważył, postanowiłem po prostu odwrócić się i spróbować uciec do budynku, by przeanalizować to na spokojnie. Jak się domyślałem, Tae mi na to nie pozwolił, łapią za kołnierz koszuli i zatrzymując w miejscu.

- No już, już. To zapracowany człowiek, załatw to szybko – zarządził, poprawiając na szybko naruszone ubranie i ledwo pozwalając mi schować notatki do torby, bo już zaczął mnie ciągnąć w stronę mężczyzny, gaszącego papierosa. – Dzień dobry, panie Kwon – przywitał się z nim, gdy dotarliśmy pod ten samochód. Z tak bliskiej odległości, czułem nie tylko brzydki zapach papierosów, który sprawiał, że znów miałem ochotę od niego uciec. Jego aura, której prawdopodobnie przekroczyłem barierę, nie wywoływała pozytywnych emocji.

Jest charyzmatyczny, Lael. Nie oceniaj w ten sposób ludzi, to trochę inny świat. Musisz starać się go zrozumieć.

- Mój ulubiony, niedoszły model – zaczął mężczyzna, zwracając się do V z uśmiechem. Zaraz jednak przeniósł na mnie swoje spojrzenie, gdy nadal starałem się przyzwyczaić do tego, co powiedział mi Tae. – I chłopak, którego zdjęcia mnie oczarowały – dodał, wyciągając swoją wizytówkę, którą przyjąłem od niego z lekkim ukłonem. – Kwon Jiyong. Przyjechałem zaproponować ci pracę.

- Dzień dobry, Jeon Jeongguk. – Również się przedstawiłem, ponownie kłaniając, tym razem trochę niżej, aby podkreślić mój szacunek do niego. – Już mam pracę – zauważyłem, bardziej do V, niż do pana Kwon'a, bo nie byłem pewien tego wszystkiego.

- Na pewno nie tak dobrze płatną. – Mężczyzna od razu starał się rozwiać wszelkie moje wątpliwości, gdy mój wzrok śledził jego wizytówkę, a brwi mimowolnie się lekko marszczyły. – Za jedną sesję możesz zarobić nawet trzy miliony na początku, a jeśli dobrze pójdzie, twoja pensja wzrośnie o kolejne zera.

- Trzy miliony? – Nie mogłem tego nie powtórzyć, nie spodziewając się takiej sumy, szczególnie za zwykłą sesję zdjęciową?

Tylko na tym to będzie polegać? Mógłbym bez problemu opłacić studia i... Właśnie, studia!

- Dam radę pogodzić studia i taką pracę, V? – zapytałem przyjaciela, który na pewno miał większe obycie w tym świecie, wiedząc jak bardzo zapracowany może być model.

- To zależy – stwierdził, wzruszając ramionami.

- Możesz podpisać umowę, która pozwoli ci pracować tylko w określonych dniach. Możemy ponegocjować – zaproponował pan Kwon, którego poprzednia aura z każdym kolejnym słowem zmieniała się w bardziej pozytywną.

Mogę... zacząć studiować wieczorowo. Przy takich zarobkach nie byłoby z tym problemu. I miałbym więcej czasu dla hyung'a i bliźniaków!

Rozmyślając nad jego propozycją i przyglądając się przy tym trzymanej wizytówce, kątem oka zauważyłem, kto się do nas zbliża. Od razu posłałem szeroki uśmiech Hoseok'owi i kroczącemu przy nim Heechulie'emu oraz Heeyeonnie.

Tak byłoby najlepiej i najwygodniej!

- Powinienem zadzwonić, czy do pana przyjechać? – zapytałem po podjęciu tej szybkiej decyzji, poniekąd chcąc już zakończyć tę rozmowę, bo tęskniłem za hyung'iem.

- Jeśli interesuje cię propozycja, to przyjedź i sporządzimy stosowną umowę – odpowiedział na to pan Kwon, którego wzrok również wylądował na trzech najważniejszych dla mnie osobach. – To te dzieci ze zdjęć, prawda?

- Tak. Dzieci mojego hyung'a. Heechulie i Heeyeonnie – przedstawiłem ich z szerokim uśmiechem, obserwując, jak pokonują jeszcze ten niewielki fragment do samochodu pana Kwon'a, zaraz do nas dołączając.

Mój ukochany jako pierwszy ukłonił się mężczyźnie, przedstawiając przy tym, co właściciel agencji również po chwili uczynił.

- Nie mamy dziecięcych modeli, ale myślę, że dla tej dwójki mógłbym zrobić wyjątek. Może my także moglibyśmy porozmawiać, panie Jung? – zaproponował pan Kwon, choć zasłonięcie bliźniaków przez mojego ukochanego i dodane do tego: „Dziękuję, ale nie", utwierdziło mnie w moich domysłach, że hyung nie chciałby, aby jego dzieci teraz gdziekolwiek pracowały. Dlatego postanowiłem zakończyć już naszą rozmowę.

- Przyjadę, panie Kwon – zapewniłem go, kłaniając się i żegnając z mężczyzną. Jeszcze tylko przybiłem piąteczkę z V i całą czwórką skierowaliśmy się do samochodu hyung'a. Heeyeonnie od razu poprosiła mnie, abym wziął ją na ręce, co chętnie uczyniłem, chowając tylko wizytówkę pana Kwon'a do kieszeni.

- Czyżby zaproponowano ci pracę, Jeonggukie? – zapytał mój ukochany, w którego ramionach już miałem ochotę wylądować, najlepiej odpuszczając sobie dzisiejszą pracę, by spędzić z nim jak najwięcej czasu.

- Tak. Pan Kwon chyba chciał mnie zobaczyć na żywo, skoro przyjechał tutaj osobiście. Praca modela jest ciężka, hyung? – Mówiąc to, nie spuszczałem oczu z jego twarzy, uśmiechając się do każdego pieprzyka po kolei, chcąc je już wycałować.

- Chyba bardziej niż mogłoby się wydawać. Z jednej strony daje możliwości, ale ma swoje ciemne strony. Decyzja należy do ciebie, więc jeśli chcesz, to nie będę cię powstrzymywał. Ale umowę należy skontaktować z prawnikiem.

Pokiwałem głową, przyjmując to do wiadomości. Tylko jedna rzecz mnie zaniepokoiła. Jednak postanowiłem o nią dopytać dopiero po zajęciu miejsc w samochodzie. Pomogłem hyung'owi zapiąć bliźniaki z tyłu, samemu siadając na fotelu pasażera i przełożyłem wizytówkę od pana Kwon'a do swojego portfela.

- Ciemne strony? Jakie, hyung?

- Łapówki, afery łóżkowe, narkotyki, handel ludźmi... Ale wydaje mi się, że w tak poważnej agencji nie groziłoby ci nic takiego – zapewnił, poprawiając boczne lusterko, dzięki czemu miałem krótką chwilę na zrozumienie wszystkich wymienionych rzeczy.

Nie pozwolę się nikomu sprzedać... I na pewno nie zgodzę się na seks z innym człowiekiem. Mam magię, na pewno z tym sobie poradzę, ale... narkotyki? Zapewne odebrałyby mi wszelkie umiejętności.

- Na pewno... powinienem się tam wybierać, hyung? – zapytałem niepewnie, gdy już poprawił to lusterko, zwracając się w moją stronę, dzięki czemu mogłem spojrzeć mu prosto w oczy, nie mogąc nacieszyć nawet taką bliskością.

- Jeonggukie, to od ciebie zależy – stwierdził, zaraz jednak dodając: - Dzieci, zasłonić oczy. – I zanim się zorientowałem, jego usta już znalazły się na tych moich, sprawiając, że to ja zamknąłem oczy, uśmiechając się przez ten gest i czując jak moje serce na chwilę przyspiesza. Bliźniaki zachichotały, zapewne wcale nie zamykając oczu lub po prostu podglądając, czego nie mieliśmy im na złe. – Będziesz miał możliwość zobaczyć trochę świata, jeśli wezmą cię do jakichś większych kampanii – dodał po chwili, kiedy już zdołałem rozchylić ponownie powieki. Choć uświadomienie sobie co oznacza „zwiedzanie świata jako model agencji pana Kwon'a", trochę mnie zasmuciło.

- Miałbym zwiedzać ten świat bez ciebie hyung? I bez bliźniaków? – Moje oczy powędrowały od hyung'a do dzieci, przyglądających się naszej dwójce. – Nie chcę. Nie chcę bez was, hyung – podkreśliłem, przytulając Hoseok'a, którego nie potrafiłem zostawić nawet na kilka godzin, a co dopiero na kilka dni lub nawet tygodni. Bo chyba na tym polegały takie wyjazdy?

- Przemyśl spokojnie tę propozycję, kochanie – powiedział, gdy jeszcze przez chwilę nie myślałem go puszczać, znów się lekko uśmiechając dzięki zapachom, które mnie otoczyły.

- Tato... Sikuuuu. – To Heechulie zmusił mnie do powrotu na swoje miejsce i zapięcie pasów.

A gdy hyung ruszył, na razie nie kontynuowałem rozmowy o zaproponowanej mi pracy, bardziej skupiając się na jego dniu, o którym jak zwykle chciałem się dowiedzieć wszystko w najmniejszych szczegółach.

Kiedy już dotarliśmy do domu, miałem zaledwie godzinę na zjedzenie obiadu, nacieszenie się ukochanym i spędzenie trochę czasu z bliźniakami. Czekała mnie druga zmiana, przez którą dzisiaj nie mogłem posiedzieć z nimi dłużej. A po wycałowaniu hyung'a i spędzeniu w jego ramionach ostatnich kilku minut, wyruszyłem rowerem w stronę mojego miejsca pracy, tym razem prowadzając go obok siebie, ponieważ postanowiłem zadzwonić do Tae i zadać mu kilka pytań.

- Lepszego momentu nie mogłeś wybrać... - powiedział jak tylko ode mnie odebrał, przez co nieco się przeraziłem. Głównie o jego ranking w LoL-u.

- Coś przerwałem? Grasz? Mam zadzwonić później?

- Nie, dwójeczkę robię. Co tam?

Westchnąłem, trochę z ulgą, zastanawiając się chwilę nad przywołaniem do swojego umysłu wszystkich pytań.

- Nie wiem czy powinienem przystać na ofertę pana Kwon'a. Dlaczego jesteś jego „niedoszłym modelem", V?

- Bo zabronili mi jeść pizzę. Model musi być na diecie – wyjaśnił, choć z tego co zauważyłem, mój wegetarianizm był w tym świecie jakiegoś rodzaju dietą. Zresztą, ostatnio trochę schudłem, co widziałem po swoich ubraniach i swetrach hyung'a, które chętnie nosiłem, nawet teraz, tuż przed wyjściem, robiąc z nim małą wymianę. Ten, który miałem na uczelni, zamieniłem na ten, który mój ukochany nosił przez cały dzień.

A co, jeśli będą chcieli, abym zrzucił jeszcze kilka kilogramów? Nie wiem, czy jestem w stanie to zrobić...

- Jak ścisłej? – Próbowałem dopytać, na szczęście jeszcze nie słysząc w tle żadnych odgłosów „łazienki".

- To zależy, ale jak dla mnie za mało.

- Co jeszcze mi narzucą, Tae?

Wraz z zadaniem mu tego pytania, chłopak rozpoczął trochę dłuższy monolog, w którym opisał mi dokładnie, jak w ogóle miałaby wyglądać moja praca. Do tej pory czytałem tylko o modelkach, jednak ich świat trochę różnił się od tego modeli. I w sumie nie wydawało się to aż takie złe. Poza tym... miałem magię! W każdej chwili mogłem po prostu jej użyć i uniknąć jakiejkolwiek przykrości lub krzywdy.

- No i będziesz miał kasę, to największy plus – dodał na sam koniec V, znów podkreślając mi jej wartość. I niestety miał rację. Bo skoro chciałem zyskać więcej czasu dla hyung'a i bliźniaków, pieniądze były mi do tego niezbędne.

- Chyba... mogę z tym spróbować. Przynajmniej bez problemu zarobię na studia i wszelkie podróże – zauważyłem szczęśliwy.

- Tylko uważaj z podpisywaniem umowy. Najpierw poproś jakiegoś prawnika o pomoc – przypomniał mój przyjaciel, na co od razu odnotowałem w głowie, aby po powrocie do domu poszukać jakichś prawników i spisać ich numery, by jutro podzwonić do nich w czasie okienka.

- Tak, tak. Dzięki, Tae. Miłego dnia! – powiedziałem jeszcze, zaraz słysząc jak chłopak również się ze mną żegna, po czym już rozłącza, pozwalając kontynuować przebywanie drogi do sklepu.

- Erevan Ilesere, mam nadzieję, że nie maczałeś w tym swoich boskich palców. Corellon Larethian, Sehanine Moonbow, to wasza zasługa, prawda? – zapytałem, patrząc w niebo z uśmiechem, by zaraz po tym wsiąść już na rower, mając nadzieję, że się nie mylę i to one nade mną czuwają.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top