rozdział 15

Jimin

Pojechałem do domu Hoseok hyung'a z dwóch powodów. Po pierwsze - bo chciałem znów zobaczyć moich przyjaciół. Tęskniłem za nimi i szkoda mi było, że tak rzadko rozmawiamy. Co prawda z Jeonggukie'm kontaktowałem się regularnie z pomocą SMS-ów, ale to nie to samo, co prawdziwa rozmowa. Ale drugim, stanowczo ważniejszym powodem, był sam Yoongi hyung. Nie chciałem, by mierzył się sam ze spotkaniem z Hobi hyung'iem, a z drugiej strony... Bałem się, że przyjdzie mu do głowy, aby na przykład pocałować go... Chociaż byliśmy parą, naprawdę nie miałem pewności, na ile jestem ważny dla mężczyzny. A poza tym, zdenerwowany mógłby pojechać prosto do baru po tej wizycie, a już na pewno nie ma szans na to, bym pozwolił się hyung'owi upić.

Kiedy usłyszałem, że Jeonggukie jest chory, natychmiast zapragnąłem go zobaczyć, więc nie myślałem za wiele i pobiegłem do niego. Wyglądało na to, że Yoongi dobrze sobie radzi i nic się nie stanie, jeśli na trzy minuty zniknę. Myliłem się.

Z początku myślałem, że śnię. Śnię i po prostu jeszcze się nie obudziłem. Przecież to niemożliwe. Jakim cudem Jeonggukie kichnięciem sprawił, że nagle skurczyłem się do takiego rozmiaru, by siedzieć w czyjejś kieszeni?! Ok, tłumaczenie Hobi hyung'a nie ma sensu, ale i tak jest chyba najbardziej logiczną odpowiedzią na moje pytanie... ALE DLACZEGO?! Jakim cudem w naszym świecie pojawił się elf?!

Rozważania na temat istnienia magii musiałem jednak na razie zostawić. Ważniejszy był dla mnie Yoongi hyung. Mając dwadzieścia centymetrów niewiele mogłem zrobić... Więc nawet jeśli będzie chciał się upić, nie mam szans go powstrzymać. Muszę go jakoś zająć! No a poza tym... TA STRASZNA SUKIENKA. Przeżyłbym to jakoś, ale pod warunkiem, że pod spodem miałbym bieliznę... A tak, ciągle mi podwiewało... Tragedia.

Gdy dotarliśmy do mieszkania, hyung chyba trochę się rozchmurzył. Miałem nadzieję, że nie sprawię mu teraz dodatkowych problemów moim wzrostem. Ale... Siedzenie w jego kieszeni i słuchanie, jak bije jego serce, było naprawdę wyjątkowe. Mógłbym tak z nim spędzić resztę dnia.

Niestety, gdy znaleźliśmy się przy stole, starszy wyjął mnie ze swetra i postawił na blacie. Zawstydzony złapałem za dół sukienki i zacząłem ją miętosić w rękach. Hyung usiadł na krześle i przyglądał się mi intensywnie przez chwilę. Nie wiedziałem, czy powinienem coś powiedzieć, czy milczeć.

Może go przeprosić? A może naprawdę zleje mnie spinaczem?!

Jednak zanim zdążyłem się odezwać, hyung złapał mnie palcami za rękę i uniósł ją delikatnie. Następnie zaczesał moje włosy do tyłu, śmiejąc się jednocześnie. A na koniec złapał za spódniczkę i uniósł ją.

- Hyung... - jęknąłem cały czerwony, uciekając od niego zawstydzony. - Nie jestem zabawką - zauważyłem. Co prawda nie miałby z tym problemu, gdyby... moje przyrodzenie nie zrobiło się mikroskopijne...

Mężczyzna jakby czytał mi w myślach, bo zaśmiał się i cofnął dłoń.

- Przecież nic złego ci nie robię - zauważył.

- Zaglądasz mi pod sukienkę! - krzyknąłem, tupiąc nogą. A zaraz po tym ukryłem twarz w dłoniach zawstydzony. - Nigdy nie sądziłem, że powiem coś takiego - mruknąłem do siebie.

- A nie mogę? - zapytał zdziwiony.

Opuściłem dłonie zrezygnowany.

- Nie - odpowiedziałem oburzony. - Ja... ja idę do siebie... - mruknąłem i ruszyłem do krawędzi stołu, ale wtedy sobie uświadomiłem, że... mam trochę daleko do podłogi. - Hyung, możesz mi pomóc? Proszę.

Yoongi podłożył dłonie, abym mógł się na nie przenieść. Mimo wszystko to bardzo miłe z jego strony. Uśmiechnąłem się wesoło do mojego chłopaka.

- Dziękuję, hyung.

- Chcesz spróbować się przebrać w coś innego? - zapytał, niosąc mnie do mojej sypialni.

- I tak nie mam w co... - zauważyłem niezadowolony. - Ale to krępujące, zwłaszcza, że nie posiadam bielizny...

- Spróbujesz ją sobie zrobić z chusteczki? Albo jakiegoś kawałka materiału? - zaproponował, a ja pokiwałem głową.

- Tak chyba będzie najlepiej - westchnąłem.

Yoongi otworzył drzwi do mojego pokoju, a wtedy przypomniałem sobie coś ważnego. Rano siedziałem z moją prywatną teczką z rysunkami. I nie posprzątałem jej!

- Hyung! Nie wolno ci patrzeć na biurko! - krzyknąłem wystraszony. I chyba... niepotrzebnie, bo mężczyzna natychmiast zaczął kierować się prosto do tego mebla.

- Naprawdę? Ohhh, na pewno tego nie zrobię, Jimin - powiedział ironicznie i zatrzymał się już przy moim biurku.

- Hyung, nie! - błagałem wystraszony, mało nie spadając z jego rąk, ale na szczęście przytrzymał mnie.

Usiadłem i skuliłem się, trochę wystraszony. Cały blat zawalony był starymi i nowymi rysunkami, na moje nieszczęście przedstawiającymi osobę, która właśnie je oglądała. Poczułem, jak przytula mnie do brzucha, jedną dłoń zabierając, aby przerzucić kilka kartek.

- Nie bądź zły, hyung... proszę - powiedziałem, prawie płacząc ze strachu.

Patrzyłem w górę, ledwo widząc jego twarz, która przybrała niepokojąco poważny wyraz. Odłożył mnie w końcu na biurko i sięgnął po jedną z chusteczek leżących wśród ołówków. Położył ją przede mną, za co podziękowałem cicho i zabrałem się za wyrywanie sobie bielizny. Trochę skręcałem materiał, by jakoś się na mnie utrzymał, ale nie sądziłem, by na dłuższą metę to wytrzymało... Stanąłem tyłem do mężczyzny i założyłem prowizoryczne majtki, po czym zdjąłem tę niewygodną sukienkę. Usiadłem znowu i zabrałem się za wyrywanie koszulki.

Ciekawe, czy mi się uda... Jeszcze kawałek nitki i powinno być w porządku.

- Położyć cię do łóżka jak skończysz? - zapytał hyung bardzo obojętnym tonem.

Odwróciłem się do niego i zadarłem głowę, aby móc na niego spojrzeć. Szybko jednak zawstydzony pochyliłem ją.

- Jesteś na mnie zły, hyung? - zapytałem, mając nadzieję, że jakoś zdołam mu wyjaśnić, dlaczego te wszystkie rysunki powstały.

- O co mam być zły?

- O... o rysunki... Lubię cię rysować hyung...

- To dobrze. I najwyraźniej dobrze oddajesz mój charakter

- Dlaczego? - zapytałem niepewnie, ponownie przenosząc na niego spojrzenie.

Yoongi z kamienną miną postukał w leżący najbliżej mnie szkic, wskazując puste miejsce, na którym powinny być usta. Na żadnym rysunku nie można było znaleźć tego szczegółu.

- Czekam, aż zobaczę wyjątkowy uśmiech, który do mnie poślesz, hyung... - powiedziałem, podnosząc się.

Podszedłem do niego bliżej i chwyciłem dłonią miękki materiał swetra. Wziąłem głębszy oddech, aby zebrać się na odwagę.

- Kocham cię hyung i mam nadzieję, że... że ty mnie też kiedyś pokochasz - wyznałem, mając nadzieję, że zrozumie, co mam na myśli.

- Uśmiecham się do ciebie, dzieciaku - stwierdził, wydając się przy tym trochę zły.

Cofnąłem się, aby móc spojrzeć na hyung'a. Miał rację. Uśmiechał się, ale... nie w ten sam sposób, co jeszcze niedawno na widok Hobi hyung'a. A może... Może ten uśmiech nigdy nie będzie dla mnie? Może ludzie mają inny uśmiech dla każdego człowieka? Może powinienem się z tym pogodzić i po prostu dostrzec, że coś się zmieniło między nami? Może hyung też coś czuje, ale nie potrafi tego powiedzieć? Czy on może mnie... Może?

Podszedłem szybko do niego i złapałem się swetra, zaczynając wspinać, co ułatwiły mi oczka w ubraniu. Dotarłem dość szybko do kieszeni, w której wcześniej siedziałem i przytuliłem się do starszego. Jego palce wylądowały na mojej głowie, głaszcząc ją delikatnie, jakby bał się zrobić mi krzywdę.

- Chcesz tę koszulkę? - zapytał, ale pokręciłem przecząco głową.

- Chcę ciebie, hyung - wyznałem.

Ciebie. Twojego serca, ciała, każdego oddechu. Chcę być jak najbliżej ciebie.

- Jestem tu przecież - zauważył, wzdychając.

Jesteś. Ale dlaczego nadal stawiasz między nami mur? Kocham cię. Kocham cię mimo wszystko. Proszę, pozwól mi sobie pomóc.

- Czy... czy twoja propozycja z seksem... jest nadal aktualna, hyung? - spytałem, znów zadzierając głowę, aby móc na niego spojrzeć.

W jednej chwili jego kamienna twarz zmieniła swój wyraz na całkowite zaskoczenie.

- Nie wiem nawet, czy mój mały palec w ciebie wejdzie, Jimin - powiedział, chyba sobie nie wyobrażając żadnego scenariusza dla naszej dwójki w tych warunkach. No ale... Internet to niebezpieczne miejsce, zwłaszcza o trzeciej w nocy, gdy zaczynasz zwiedzać zakątki sieci i badasz, na ile reguła trzydziesta czterta jest prawdziwa...

- Mam inny pomysł, hyung.

- Jaki? - zapytał trochę podejrzliwie.

O nie, nie ma mowy. Nie powiem tego na głos.

- Zaufaj mi, hyung - poprosiłem.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, chyba czekając na ruch drugiej strony. Ostatecznie ciekawość musiała zwyciężyć, bo twarz starszego trochę złagodniała.

- Coś mam zrobić? Odstawić cię? Gdzieś zanieść?

- Zdejmij spodnie oraz bieliznę, hyung, i usiądź - poinstruowałem go, zastanawiając się, czy na pewno dam sobie radę i nie porywam się z motyką na słońce.

W Internecie wszystko mogło fajnie wyglądać, ale niekoniecznie przekładało się na rzeczywistość. Chociaż może to i lepiej.

Redaktor posłuchał mojej prośby. Najpierw podszedł do łóżka, gdzie postawił mnie na pościeli, a następnie zsunął spodnie razem z bokserkami, siadając na skraju materaca.

Do boju Jiminnie! Dasz sobie radę!

Podszedłem do starszego i przerzuciłem nogę nad jego penisem. Teraz na pewno mogę powiedzieć, że większego w moim życiu nie widziałem. Co prawda moje doświadczenie ograniczało się tylko do hyung'a, inną wiedzę czerpiąc z sieci, ale przy obecnym wzroście...

Usiadłem okrakiem na przyrodzeniu hyung'a, tyłem do niego i pochyliłem tak, aby dłońmi i twarzą sięgać do główki. Nie było opcji, bym choć spróbował wziąć go do ust, no ale zawsze językiem mogę coś zdziałać. Z pełnym zaangażowaniem zająłem się więc stymulowaniem mojego ukochanego, wiercąc się trochę, masując go dłońmi oraz liżąc najbardziej wrażliwe miejsce. Na szczęście moje wysiłki się opłaciły, bo dość szybko poczułem, jak penis, na którym siedzę, zaczyna się unosić. Nie wiem dlaczego, ale skojarzyło mi się z jazdą na koniu... Chyba już rozumiem, dlaczego jedna z pozycji nazywa się ,,na jeźdźca".

Przez cały czas czułem, jak Yoongi masuje moje plecy dwoma palcami lub głaszcze włosy, motywując mnie tym samym do dalszych starań.

Chcę cię podniecać, hyung... Nie tylko teraz. Zawsze.

W końcu jednak poczułem, jak redaktor łapie mnie dwoma palcami w pasie i odciąga od swojego krocza. Spojrzałem na niego wystraszony, obawiając się, że zrobiłem coś źle. Przez to wszystko sam byłem już niesamowicie podniecony i naprawdę żałowałem, że mężczyzna nie może we mnie wejść.

Gdy Jeonggukie mnie odczaruje, zaproponuję hyung'owi, byśmy spędzili razem noc.

Zostałem położony na poduszce, która zapadła się delikatnie pod moim ciężarem, ale nie zwracałem uwagi na miękkość, skupiając się na twarzy ukochanego, która zbliżała się do mnie. Nawet pocałować się nie mogliśmy, co jeszcze bardziej irytowało. Ale jego usta miały plan, bo choć z początku starszy rozerwał ledwo zrobioną bieliznę i zaczął palcem masować mnie między nogami, sprawiając tym dużo przyjemności, to ostatecznie jego język zajął się rozpalaniem mnie do czerwoności. Jeszcze nigdy nie miałem do czynienia z taką intensywnością doznań, przez co krzyczałem z pożądana i błagałem o nie przestawanie, bardzo szybko dochodząc na swój brzuch. Jednak Yoongi też nie pozostawał w tyle. Widziałem, jak dogadza sobie ręką, nie mając niestety innej opcji, a ostatecznie wystrzelił prosto na mnie, zalewając moje nogi i brzuch. Nie przeszkadzało mi to. Cieszyłem się, że to zrobił właśnie w taki sposób.

- Kocham cię, hyung - powiedziałem trochę ciszej, przez co nie wiem, czy mnie usłyszał. Ale chyba tak, skoro pogładził moje włosy, a następnie przysunął palce, abym mógł się do nich przytulić.

Uśmiechnąłem się zmęczony i chętnie to zrobiłem, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście.

Może naprawdę...

Z tą myślą powoli odpływałem do krainy snów, zbyt zmęczony, aby analizować to, co jest między nami. Byłem szczęśliwy, teraz tylko muszę sprawić, by osoba, która jest dla mnie najważniejsza na świecie, również była.



Jungkook

Po trzech dniach tej nieco przerażającej mnie choroby, w końcu wyzdrowiałem. Jednak zdążyłem nabawić się wstydu, zniszczyć pół domu i skrzywdzić przyjaciela. Starałem się tym nie załamywać, aby nie ranić dodatkowo mojego ukochanego. Zresztą, nie wiedziałem, czy moje łzy nie spowodują jeszcze gorszych szkód. Wolałem nie ryzykować.

Kiedy przebudziłem się w piątek rano, moje brązowe włosy powróciły, a poziom magii utrzymywał się na tym samym poziomie, pozwalając mi ją w pełni kontrolować. Dzień przed starałem się powtórzyć jak najwięcej materiału, ale ciągle się rozpraszałem, najczęściej rozbierając przy tym siebie lub hyung'a. Nie wiem, co siedziało w mojej podświadomości, ale moje myśli były czyste. Tylko czasami pozwalałem sobie powrócić do tego, co przeżyliśmy na kanapie w salonie. Lecz na pewno nie robiłem tego za każdym razem, gdy Hoseok pojawił się u mojego boku. Szczególnie podczas choroby.

W dniu egzaminu skupiłem się tylko i wyłącznie na zebranych notatkach. Spisałem wszystko co najważniejsze na kilkudziesięciu kartkach A4, głównie posługując się elfickim, który był dla mnie łatwiejszy, zwłaszcza jeśli chodzi o pisownię. Mój mózg automatycznie przetwarzał go na koreański, dlatego nie miałem problemu z zapamiętaniem materiału w obu językach.

Hyung osobiście podwiózł mnie pod uczelnię, życząc powodzenia i dając buziaka na szczęście, przez którego uśmiechałem się aż do przekroczenia drzwi wejściowych ogromnego budynku. Musiałem dopytać o drogę na aulę grupki studentów, a kiedy znalazłem się już w odpowiednim pomieszczeniu, wypełniającym się powoli resztą ludzi z mojego roku, z szerokim uśmiechem zająłem jedno z wielu pustych miejsc w pierwszym rzędzie. Po prostu na razie chciałem się skupić na nauce, a nie zawieraniu nowych przyjaźni. Tego wymagał ode mnie ten świat i muszę się do tego przyzwyczaić.

Niestety ledwo przeczytałem kilka pierwszych zdań swoich notatek, gdy coś delikatnego musnęło mnie po nosie, łaskocząc i sprawiając, że musiałem od razu potrzeć dotknięty fragment twarzy.

- Jakim gatunkiem elfa jesteś? – Pytanie siedzącego obok chłopaka, początkowo mnie zszokowało. Od razu przeniosłem na niego wzrok, nie wiedząc, jak się zachować. Tak jak ja miał na sobie koszulę, jednak trochę za długą, bo zasłaniała mu dłonie. W ręku trzymał pióro, a raczej... długopis-pióro? Ludzie chyba takie posiadali. Na jego nosie spoczywały lekko przekrzywione okulary, a z plecaka, który akurat poprawił, wystawała różdżka, coś mi podpowiadająca, ale nie byłem pewien co takiego.

Zdecydowanie mogłem go zaliczyć do ludzi o wyjątkowej urodzie. Choć w tej chwili nie byłem w stanie tego dłużej rozważać, musząc jakoś uciec od tematu mojej rasy.

Może jednak niektórzy wiedzą o naszym istnieniu? I nie powinienem... tego ukrywać?

Zdążyłem się nauczyć, że nie wszyscy ludzie mają wobec innych dobre zamiary. Sam hyung mówił mi, abym nigdy nie chwalił się nikomu kim tak naprawdę jestem, bo mogą mnie skrzywdzić.

- Elfa? – powtórzyłem, starając się zachować spokój, choć niepewność i lekki strach, na pewno dało się wyczuć w moim głosie. A dodatkowa ucieczka wzrokiem na bok, nie pomagała przy zachowywaniu spokoju. – Nie jestem elfem – dodałem, nadal tak samo niepewnie, kładąc notatki na kolanach, by przez chwilę skupić się na zabawie swoimi palcami, podkreślającej mój strach.

Powinienem zmienić temat! Tak, to dobry pomysł!

Zostawiłem już swoje ręce, wyciągając jedną z nich w stronę chłopaka, który nadal mi się przyglądał.

- Jeon Jeongguk, a ty?

- V. Mag czwartej generacji, mistrz Nemezis, czołowy gracz w League of Legends – przedstawił się, jednak zamiast uścisnąć moją rękę, przybił mi piątkę, tak jak czasami robiła Yewon, gdy miała gorszy humor. Na szczęście V nie starał się przy tym zadać mi trochę bólu, zapewne po prostu tak się witał z resztą ludzi.

Nemezis. Bogini grecka? Tylko nie pamiętam czego... Ale League of Legends? Co to takiego?

Chłopak już zdążył sięgnąć do swojego plecaka i wyciągnąć z niego kilkanaście różnych kart, przedstawiających przeróżne istoty.

- Wyglądasz jak elfy – wyjaśnił, pokazując na jedną z kart, na której znajdował się elficki rycerz. – Przypominasz te księżycowe. I masz dziwne oczy. Kontakty? Ja nie umiem zakładać... Ciągle dźgam się w oko... Czemu chcesz tu studiować? Ja mam zamiar zostać nowym Newt'em Scamandrem i będę podróżował, by badać różne gatunki w zapomnianych częściach świata. Będę je chronił, aby nie wyginęły. I może odkryję jakiś do tej pory nieznany.

Znów nie rozumiałem kilku rzeczy z jego wypowiedzi, dodatkowo nie mogąc mu przerwać i o cokolwiek dopytać. Jednak jak tylko dotarło do mnie przesłanie jego słów o mojej rasie, wyluzowałem się, mając ochotę westchnąć z ulgą.

- V. Mag... - powtórzyłem te dwie najważniejsze informacje, starając się je przyswoić, nawet jeśli nie do końca rozumiałem, czy to jego prawdziwe imię, czy jakiś pseudonim. – Tak, księżycowy, który również chce przysłużyć się tej planecie – wyznałem, łapiąc jedną z kart, na których widniał elf i przyglądając się jej dłuższą chwilę. – Co to takiego... League of Legends? – Starałem się jak mogłem, by wymówić to podobnie jak on, ale raczej żaden z nas nie był zbyt dobry w angielskim

- Nigdy nie grałeś?! Gdzieś ty się uchował... To... - Chłopak już chciał zacząć mi wszystko tłumaczyć, ale akurat wszedł profesor z naszymi testami, prosząc o ciszę i przygotowanie do egzaminu.

To na nim skupiliśmy się przez następne półtorej godziny, nie zamieniając już ani słowa. Oczywiście dopóki test nie dobiegł końca, a V złapał mnie za przedramię, wyciągając z sali, jak tylko wrzuciłem notatki do torby, ledwo zarzucając ją na ramię. W drodze do wyjścia z uczelni zdążył mi opowiedzieć czym jest to „League of Legends". Nie interesowałem się grami, nawet nie mając ostatnio na to czasu. Zresztą, za bardzo kochałem przyrodę, aby przebywać aż tyle w domu.

Ledwo wyszliśmy z budynku z resztą studentów, a już dołączyła do nas jakaś dziewczyna. Pomimo granatowej peleryny z kapturem, zarzuconym na głowę, i czarnego, dość obcisłego stroju, podkreślającego jej nietypowy styl, musiałem przyznać, że była najładniejszą dziewczyną, jaką do tej pory spotkałem w Gwangju.

Odwróciłem głowę na bok, gdy dziewczyna uwiesiła się na szyi V, zaczynając go całować. Chociaż nie mogłem powstrzymać uśmiechu przez fakt, iż tak dobrze do siebie pasowali.

- Elfie, to moja dziewczyna, Joohyun. Kochanie, to mój nowy przyjaciel, Jeongguk. – Usłyszałem po dość długiej chwili wpatrywania się w budynek obok i wysłuchiwania odgłosów ich całkiem odważnego pocałunku.

- Cześć – przywitała się ze mną dziewczyna V, której natychmiast się ukłoniłem, posyłając uśmiech, nawet pomimo jej nagłej zmiany wesołego nastroju na całkowicie ponury.

- Cześć. Przypominasz moją przyjaciółkę Yewon, Joohyun – zauważyłem, nie mogąc się powstrzymać przed podzieleniem z nimi tym faktem. Akurat dołączył do nas mój ukochany, zbliżając się tutaj trochę niepewnie, dlatego odwróciłem się do niego z uśmiechem, czując jak policzki zaczynają mnie boleć przez to ciągłe, tak szerokie, uśmiechanie. – Hyung! To moi nowi przyjaciele - V i jego dziewczyna Joohyun. Joohyun, V, to mój hyung - Jung Hoseok – przedstawiłem ich, nie mogąc się nacieszyć, że teraz oprócz Jimin'a i Yewon, będę miał jeszcze V i Joohyun.

- Autor bajek dla dzieci? – zapytała zaraz po tym dziewczyna V, trochę zaskakując tym mojego hyung'a.

- T-tak – odpowiedział jej, kłaniając się im lekko z uśmiechem.

Jeszcze tylko Yewon musisz poznać, hyung!

- No to elfie, musimy niedługo zagrać rundkę. A póki co idziemy szykować się na spotkanie druidów. Do zobaczenia w poniedziałek – pożegnał się już ze mną V, obejmując swoją dziewczynę, z którą ruszył chodnikiem w nieznanym mi kierunku. Obserwowaliśmy ich jeszcze przez chwilę, gdy moja ręka nie przestawała im machać, dlatego widzieliśmy jak ręka V zsuwa się na pośladek Joohyun, przez co zaraz oberwał od niej łokciem między żebra.

Takie zachowanie było całkiem normalne wśród ludzi, więc nie wywołało już we mnie szoku. Nawet jeśli hyung też mi raz tak zrobił...

Nie myśl o tym, Lael! Nie myśl!

- Jak egzamin, kochanie? – Pytanie starszego skutecznie oderwało mnie od powracania do naszego drugiego, odważniejszego zbliżenia. Odwróciłem się do niego, nadal uśmiechając i chętnie obserwując jego brązowe oczy, przez które aż musiałem się w niego wtulić.

- Nie byłem pewien jednego pytania, ale zakładając, że dziewięćdziesiąt dziewięć mam dobrze... to jedno nie powinno mi zagrozić – wyznałem, streszczając w ten sposób moje pierwsze półtorej godziny na uczelni. – Jedziemy do Jiminnie'ego i pana Yoongi'ego, hyung?

- Tak. Jestem z ciebie dumny. Ale buziaka dostaniesz w samochodzie, dobrze? – zapowiedział z uśmiechem, dlatego natychmiast ruszyłem do zaparkowanego niedaleko pojazdu, w którym oczywiście otrzymałem obiecanego buziaka, zdecydowanie grzeczniejszego od tego V i Joohyun.

Przez większość drogi do Jimin'a i pana Yoongi'ego, starałem się uspokajać nieco spiętego hyung'a, chociażby zwykłym głaskaniem, skoro magii dzisiaj nie zużywałem, trzymając całe jej pokłady dla mojego przyjaciela. A kiedy dotarliśmy już pod odpowiedni blok, dość niepewnie zaczęliśmy zmierzać pod wejście, dzwoniąc do mieszkania pana Yoongi'ego i od razu uzyskując dostęp do samego bloku. Szybko weszliśmy na siódme piętro, ponownie oznajmiając swoje przyjście, tym razem pukaniem, i zaraz widząc, jak drzwi do mieszkania się otwierają i staje w nich niezadowolony pan Min. Natychmiast wykonałem bardzo niski ukłon, czując niestety lekki ból mięśni przez uzyskanie takiego kąta.

- Przepraszam, panie Min – powiedziałem zamiast przywitania, wiedząc, że to prędzej chce usłyszeć.

- Wchodźcie i po prostu przywróć mu normalny wzrost – odpowiedział na to, przesuwając się trochę na bok, dlatego chętnie się wyprostowałem, wchodząc i od razu zdejmując buty, by udać we wskazane miejsce.

Musiałem przyznać, że pan Min miał naprawdę ładne mieszkanie. Przestronne i jasne, choć na pewno nie tak piękne jak dom mojego ukochanego, w końcu brakowało tutaj roślin.

Widząc Jimin'a, siedzącego na kanapie i trzymającego w swoich jeszcze mniejszych łapkach niż zazwyczaj, ziarenko ryżu, które ładnie sobie jadł, miałem ochotę go przytulić. Powstrzymałem się jednak przed tym, pamiętając, że go skrzywdzę. Zresztą, w obecności pana Yoongi'ego było to niebezpieczne.

- Cześć! – przywitał się z nami Jiminnie, naprawdę słodkim, wysokim głosikiem, machając przy tym jedną z małych raczek i uśmiechając się szeroko.

- Cześć. Wszystko w porządku, Jiminnie? – Hoseok, który szedł tuż za mną, jako pierwszy mu odpowiedział, będąc nadal lekko zmartwiony.

- Hyung się mną zajął – zapewnił blondyn z uśmiechem, zerkając w stronę swojego chłopaka, który również stał w salonie.

Zająłem miejsce na podłodze przed kanapą, kłaniając się nisko przed moim przyjacielem, czując, że powinienem to zrobić.

- Przepraszam, Jiminnie, już to odkręcam... Ale jesteś taki uroczy! – stwierdziłem, nie mogąc się przed tym powstrzymać, siadając zaraz normalnie i kładąc dłonie na policzkach. Trochę niekontrolowanie przekręciłem przy tym głowę na bok, przyglądając się tej małej istotce, którą miałem ochotę się zaopiekować.

Chyba zawstydziłem w ten sposób Jiminnie'ego, bo zrobił się cały czerwony. Ale postanowił zignorować mój komentarz, patrząc w stronę mojego ukochanego.

- Hobi hyung, czy możesz mi proszę podać koc? – zapytał, wskazując na materiał, powieszony na oparciu kanapy. Starszy od razu to uczynił, a Jiminnie zaczął zdejmować z siebie sukienkę, którą rozpoznałem z kolekcji ubrań lalek Heeyeonnie. – Jestem gotowy – dodał po chwili, a ja już z niczym nie zwlekałem, wstając i zamykając oczy.

Skumulowanie większości energii w dłoniach już samo w sobie mnie osłabiło. Wiedziałem, że nie powinienem bawić się jeszcze tak potężnymi czarami. W końcu mój wzór ledwo dotarł do torsu, a czary na ludziach były naprawdę wymagające.

Kiedy otworzyłem oczy, przypomniałem sobie tylko na szybko, ile Jiminnie ma centymetrów wzrostu, po czym wypuściłem na niego całą magię, niestety od razu czując, jak mocno mnie to osłabiło, sprawiając, że prawie osunąłem się na podłogę, przymykając znowu oczy. Na szczęście hyung zaraz objął mnie w pasie, nie pozwalając upaść. Chętnie się w niego wtuliłem, łapiąc jedną dłonią za jego koszulkę i spoczywając czołem na jego torsie.

- Wszystko w porządku? – Jako pierwszy odezwał się Jiminnie, któremu raczej przywróciłem normalny rozmiar, skoro bardziej martwił się moim stanem, a nie nieudanym czarem.

- Zużył tylko dużo magii, nic się nie martw, Jiminnie – zapewnił go mój ukochany, a tuż po jego słowach, poczułem jak ktoś mnie przytula, wywołując tym mój uśmiech.

- Dziękuję, Jeonggukie – powiedział tylko, oczywiście zaraz uciekając do pana Yoongi'ego, za którego ramionami na pewno tęsknił.

Przekręciłem głowę na bok, obserwując z uśmiechem jak blondyn szepcze mu coś na ucho, a pan Min stara się pozostać na to jeszcze bardziej niewzruszony niż zazwyczaj. Jednak po objęciu Jimina i położeniu mu ręki na głowie, jego przymrużone oczy zwiększyły swój rozmiar.

- Nie brakuje ci trochę centymetrów, Jimin? Jakieś... pięć? – stwierdził, a ja na szybko to przemyślałem, pocierając sobie tylko bolące lekko czoło i stając już prosto.

- To nie było... sto sześćdziesiąt siedem centymetrów? – Próbowałem podpytać, stojąc w jednym miejscu zszokowany i trochę obawiając się, że Jiminnie lub pan Yoongi będą źli.

- Faktycznie... - stwierdził, blondyn, odsuwając się od swojego ukochanego i przypatrując się mu przez chwilę. – Przeszkadza ci to, hyung?

Nie bądźcie źli, proszę, nie bądźcie źli.

Trzymałem za to kciuki, patrząc niepewnie na pana Min'a, którego twarz na szczęście się lekko rozświetliła.

- Zmień mu jeszcze w dowodzie i sprawa załatwiona – poprosił, na co mi ulżyło, a Jiminnie po wtuleniu się raz jeszcze w swojego chłopaka, zostawił nas na chwilę.

Czułem, że bez problemu zmienię te dwie liczby w jego dowodzie. Co prawda iskierki, które obecnie krążyły wokół moich dłoni, trochę na to protestowały, prosząc o odpoczynek, ale na pewno im nie zaszkodzi jeszcze chwilowa współpraca ze mną.

Jiminnie wrócił do nas ubrany w koszulkę i spodnie, podając mi dowód, w którym w sekundzie zamieniłem sto siedemdziesiąt dwa centymetry na sto sześćdziesiąt siedem. Zresztą, pasował mu taki wzrost. Przy panu Yoongi'm, przy mnie i przy Hoseok'u wyglądał naprawdę uroczo.

Oddałem mu dokument, kłaniając się raz jeszcze przed nimi, by już pożegnać i opuścić mieszkanie pana Min'a, który na pewno niezbyt chętnie nas tutaj przyjął.

- Do zobaczenia innym razem, Jiminnie? Przepraszam, nie chciałem cię skrzywdzić. Do widzenia, panie Min.

- Nic nie szkodzi, Jeonggukie. Ale musimy się spotkać i pogadać! – powiedział Jiminnie z uśmiechem, kiedy kierowaliśmy się już z hyung'iem do wyjścia.

Dopiero na klatce schodowej, starszy znów mnie objął, pozwalając się w siebie wtulić.

- Zmęczony? – zapytał, dobrze interpretując mój stan.

- Kiedy wrócimy do domu, od razu pójdę medytować.

- Zasłużyłeś, kochanie – zapewnił, całując mnie w skroń, co wywołało na mojej twarzy szeroki uśmiech, a serce jak zwykle zmusiło do szybszego bicia.

Pozwoliłem jeszcze moim ustom wylądować na jego policzku, a tuż po tym ruszyliśmy na dół, prosto do samochodu.



Hoseok

Jesień powoli zmieniała się w zimę, ale chłodne dni jeszcze nie do końca dały się nam we znaki. Mimo tego musiałem pilnować, aby moje dzieci owinęły wokół szyi szaliki, idąc do szkoły, by nie nabawiły się kataru. Również ukochanemu przypominałem o cieplejszym swetrze nim podwiozłem go na uczelnię. Nawet jeśli przeziębienie mu nie groziło, to chciałem, aby czuł się tak, jakbym cały czas trzymał go w ramionach. Co na pewno łatwo mógł sobie wyobrazić, gdyż podbierał moje swetry, przesiąknięte oczywiście moim zapachem.

Egzaminy Jeongguk'a dobiegły końca, a chłopak bez problemu został przyjęty na uniwersytet. Mało tego - jego wynik był jednym z najwyższych, dzięki czemu pękałem z dumy. Dzieciaki przyzwyczaiły się do szkoły, a ja mając wolne przedpołudnia tak bardzo nadgoniłem z pisaniem bajki, że już w listopadzie trafiła na półki. Przygody elfa Lael'a przedstawione z pomocą pięknych ilustracji Jimin'a rozchodziły się jak świeże bułeczki. Moje dzieci dostały oczywiście swoje egzemplarze, ale niemałym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że Heechulie zabrał książkę do szkoły i pochwalił się nią kolegom. Przy okazji tego zaprezentował swoje umiejętności walki mieczem, które nabył przez treningi z Jeongguk'iem nim ten wymazał swoją pamięć, a ja musiałem się tłumaczyć wychowawczyni i obiecałem zapisać syna na dodatkowe zajęcia z haidong gumdo.

Wydanie książki spowodowało napływ gotówki na moje konto i to dość pokaźnej ilości, dlatego postanowiłem (oczywiście po wcześniejszych obliczeniach i dokładnym przemyśleniu) zabrać moje trzy słonka na mały weekendowy wypad do gorących źródeł. Pomysł spotkał się z aprobatą, więc spakowaliśmy się w piątek wieczorem do samochodu, a niedługo po nastaniu świtu ruszyliśmy na wycieczkę.

Naszym celem był pensjonat, który prowadziła przyjaciółka mojej mamy. Wiele razy odwiedzaliśmy ją z rodzicami, gdy byłem dzieckiem, raz zabrałem tam Sunmi, więc uznałem to za dobre miejsce na tę wyprawę. Pensjonat mieścił się w niewielkiej wiosce w tradycyjnym budynku. Miał cudowny klimat i wiele uczył o naszej historii, co przyciągnęło uwagę bliźniaków. Ich dziadkowie mieszkali w bardzo podobnym budynku, więc spanie na matach nie było dla nich nowością, ale takie pozytywne skojarzenie wpłynęło na ich pozytywną ocenę tego miejsca. Bardziej jednak zainteresowała je okolica, dlatego ubrani w ciepłe kurtki, ruszyliśmy na spacer po wiosce oraz pobliskich szlakach, aby móc się nacieszyć świeżym powietrzem. W międzyczasie odwiedziliśmy niewielką knajpkę, w której zapachy były naprawdę niezwykłe, aż ślinka ciekła z ust. Właścicielka, jak to w takiej mieścinie, znała naszą gospodynię - panią Kim - i poprosiła o pozdrowienie jej, co z radością uczyniliśmy, mając brzuchy pełne pysznego jedzenia.

Po całym dniu wędrówek, bliźniaki nie były w stanie nawet same się umyć. Pomogłem zmęczonym aniołkom zmyć z nich cały brud i ułożyłem je do snu na jednej macie, dając buziaki w czoła na dobranoc. Przez chwilę przyglądałem się im z uśmiechem, nie mogąc nacieszyć szczęściem, jakie mi dają, ale w końcu odwróciłem się do osoby, która dopełniała owe uczucie.

Jeonggukie stał przy oknie i obserwował powoli pojawiające się na niebie gwiazdy, które z dala od miejskich zanieczyszczeń, mogły cieszyć nasze oczy. Niespiesznie podszedłem do niego i przytuliłem się do jego pleców, składając delikatny pocałunek na jego ramieniu.

- Idziemy skorzystać z tutejszej atrakcji? - zapytałem cicho.

Dzieci nie miały już siły na kąpiel w gorących źródłach, ale my zasługiwaliśmy na odrobinę relaksu w samotności. Zwłaszcza, że z powodu pory posezonowej, byliśmy jedynymi gośćmi w pensjonacie, więc mogliśmy mieć pewność, iż nikt nie będzie nas niepokoił swoją obecnością.

Jeonggukie odwrócił głowę w moją stronę i posłał mi swój piękny, promienny uśmiech.

- Tak, chętnie. Tylko się przebiorę - powiedział cicho, uciekając z moich objęć, aby udać się w stronę swojego plecaka, ustawionego pod ścianą tuż obok mojego.

Uniosłem brew, nie bardzo rozumiejąc, po co to robi. Ja sam stałem w jednym z szlafroków, które wręczyła nam pani Kim, pod nim mając tylko bieliznę.

- A po co, kochanie? Przecież i tak się rozbierzesz - zauważyłem, nie przestając się do niego uśmiechać. Mój elegancik musiał chyba dbać o swój strój nawet w takich sytuacjach.

On jednak nie odpowiedział, posyłając mi tylko lekko podekscytowany uśmiech, który skomentowałem krótkim i cichym śmiechem, aby nie obudzić szkrabów. Zaczekałem na ukochanego, a gdy wrócił przebrany, ruszyliśmy na parter, gdzie znajdowała się przebieralnia i wejście na strefę gorących źródeł. Zatrzymałem się przy szafkach, aby zdjąć z siebie szlafrok, a następnie bokserki. Zerknąłem w stronę Jeongguk'a, który nadal był ubrany i stał plecami do mnie.

- Co hyung robi? - niemal pisnął.

- ... rozbieram się? - zapytałem niepewnie, zsuwając do końca bieliznę, po czym sięgnąłem po przygotowany dla gości ręcznik i owinąłem nim biodra.

- Dlaczego?

Zgłupiałem.

- Jeonggukie, idziemy do gorących źródeł. W nich się kąpie nago... - powiedziałem niepewnie. - Mówiłem przecież - dodałem.

- Nie mówił hyung - stwierdził po chwili milczenia wystraszony.

- Mówiłem w pokoju - uśmiechnąłem się, nie przypuszczając wcześniej, że taka rzecz będzie dla niego nieoczywista. Podszedłem bliżej i objąłem go delikatnie. - Poza tym, w czym problem, kochanie? Widziałem cię nago - zauważyłem, całując jego wrażliwą na dotyk szyję.

- Przez... dziesięć minut, hyung? To takie... niekomfortowe - stwierdził, obejmując się rękoma. - Szczególnie w miejscu publicznym.

- Nikogo oprócz nas tu nie ma. Ale jeśli nie chcesz, to możemy wrócić do pokoju - uspokoiłem go, choć rozczarowało mnie trochę, że przegapimy okazję do wspólnego relaksu w takim miejscu. Jednak jego komfort był dla mnie ważniejszy, niż moje pragnienia, dlatego gotów byłem ubrać się i pójść już spać.

- Nie, hyung. Ale obiecaj, że... będziesz mi patrzył tylko w oczy - powiedział cicho, zerkając na mnie.

To nie będzie trudne, twoje oczy to mój ulubiony widok, Jeonggukie.

- Obiecuję - zapewniłem, dając mu buziaka prosto w te niesforne kosmyki. - Jeśli chcesz, to pójdę pierwszy i zamknę oczy, gdy wyjdziesz - zaproponowałem, na co on kiwnął głową.

Wyszedłem więc na zewnątrz. Było dość chłodno, ale trzy kroki wystarczyły, bym znalazł się w gorącej wodzie, która bez problemu rozluźniła moje spięte mięśnie.

O tak, tego mi było trzeba.

Oparłem głowę na schodku, przymykając oczy i czekałem na znak od młodszego, który pojawił się obok mnie w ciągu minuty. Oczywiście posłusznie zamknąłem na ten czas oczy, aby go dodatkowo nie peszyć i dotrzymać obietnicy.

- Mogę już? - zapytałem spokojnie, uśmiechając się łagodnie.

- Tak - odparł cicho.

Gdy pozwolił mi patrzeć, kątem oka zarejestrowałem, że zgiął nogi i objął je rękami, aby osłonić się przed moim wzrokiem, który nie miał zamiaru schodzić poniżej jego głowy.

- Hyung się nie krępuje nagością? - spytał, ponownie cichym tonem.

- Nie przy tobie - wyjaśniłem, obejmując go ramieniem.

- Jaki jest tego powód?

Chłopak przejechał palcami po wodzie, przyglądając się naruszonej tafli, a ja nadal studiowałem jego śliczną buzię.

- Nie wiem - przyznałem. - Po prostu nie przeszkadza mi, że patrzysz. Nawet... lubię to. Bo to wywołuje twoje słodkie rumieńce - stwierdziłem, całując go tym razem w nabierający czerwieni policzek.

- Nagość to jedna z największych pokus, hyung... Którym za szybko ulegam - zdradził mi, zerkając przy tym w moją stronę na kilka sekund, jednak skończyło się to zamknięciem oczu przez niego.

- Zauważyłem, gdy jakiś czas temu byłeś chory.

Szeroki uśmiech zagościł na moich ustach, wspominając jego chorobę. Nie było wcześniej zbyt dużo czasu na to, aby poruszyć ten temat, a obecna sytuacja wydawała się do tego idealna.

Tłumacz się, mój kochany elfie.

- Domyślałem się, że do tego wrócisz, hyung... - jęknął, ukrywając twarz w dłoniach.

- Jak mógłbym stracić taką okazję? - potwierdziłem, śmiejąc się. - Bardzo mi się podobała ta niesforna magia - zdradziłem, z jednej strony chcąc uzyskać odpowiedź, a z drugiej jeszcze troszkę go zawstydzić, gdyż wyglądał wtedy naprawdę uroczo.

Na moment zapanowało między nami milczenie. Dałem młodszemu czas na to, by pokonał swoje zawstydzenie, aż w końcu uniósł dłoń, nad którą krążyły iskierki.

- Pokazać ci kilka sztuczek, hyung? - zaproponował, chyba chcąc odwrócić moją uwagę, na co jak zawsze mu pozwoliłem.

- Chętnie - zgodziłem się, a on z uśmiechem zaczął tworzyć wokół nas osłonę, która chroniła przed wzrokiem ludzi z zewnątrz. Zaraz potem na wodzie zaczęły tworzyć się wiry, krople unosiły się w powietrze tworząc różne kształty, a ostatecznie woda przy naszych nogach rozsunęła się, by ukazać napis zrobiony ze złączonych kropel, mówiący ,,kocham cię".

Przez cały czas uśmiechałem się szczęśliwy, ciesząc z możliwości, które nasze uczucie daje Jeongguk'owi. Magia nie odbierała mu już tak wiele energii, dzięki czemu mógł się rozwijać.

- Też cię kocham, mój elfie - zapewniłem, ponownie go obejmując i przytulając do swojego boku. Delikatnie dłonią przekręciłem jego głowę w moją stronę, aby móc z nim złączyć usta. Jak zawsze smakowały cudownie.

Dłonie chłopaka szybko wylądowały na moim torsie, ale na szczęście nie po to, aby mnie odepchnąć. Dotykał mojego ciała, oddając pocałunek, który szybko został pogłębiony. Położyłem dłonie na jego bokach, aby powoli przesunąć go między moje nogi. Wiedziałem, że takie działanie wywoła płomienie na jego policzkach, ale na szczęście nie uciekł, lecz skupił się na nieprzerywanej pieszczocie.

Nasze uniesienie nie trwało jednak zbyt długo. Domyślałem się dlaczego, bo czułem, jak nasze krocza reagują na to wszystko. Jeongguk odsunął się pierwszy, nadal mając zamknięte oczy, jak zawsze w czasie pocałunku. Odchylił trochę głowę do tyłu, przez co dał mi powód do tego, bym zaczął pieścić jego szyję.

- Za gorąco, hyung - westchnął z rozkoszą, na co mruknąłem zadowolony.

Elf zaczął oddychać głęboko, przenosząc dłonie na mój kark, smyrając go palcami, co wywoływało przyjemne dreszcze. Zadowolony zacząłem krok po kroku pozwalać sobie na coraz więcej i oprócz bardziej namiętnych pieszczot ustami, zacząłem zsuwać dłonie trochę niżej, ostatecznie przenosząc je na pośladki chłopaka. Jednak ledwo ich dotknąłem, a ręce wróciły znów na jego boki. I to nie była moja sprawka.

Zaśmiałem się i odsunąłem, cmokając szybko podbródek Jeongguk'a.

- Kochaaaaanie - zacząłem słodziutkim tonem, patrząc na niego maślanym wzrokiem.

Chwila wystarczyła, by ukrył twarz w moim barku, a moje dłonie magicznie (dosłownie) wróciły na jego pośladki. Jednak szybko zrozumiałem, że to nie fair, dlatego cofnąłem ręce, całując go jednocześnie we włosy.

Nic na siłę. On jest najważniejszy.

- Mój Jeonggukie - szepnąłem z uśmiechem, przeczesując jego włosy.

Jedna z dłoni Lael'a ponownie zjechała na mój tors, macając go bez zahamowań. Jednak w końcu elf odsunął się, aby na mnie spojrzeć.

- Kocham cię, hyung - szepnął, łącząc nasze usta w ponownym pocałunku.

Zadowolony odwzajemniłem pieszczotę, a w przerwach na nabranie oddechu, szeptałem, jak bardzo go kocham i jak wiele dla mnie znaczy. Czułem jednak, że powoli jest mi coraz ciężej powstrzymywać swoje pożądanie, zwłaszcza w takiej sytuacji.

- Czy możemy...? - szepnąłem, przejeżdżając palcami po jego udzie, pragnąc go całym sercem.

- Co takiego, hyung? - zapytał, uchylając powieki, aby móc na mnie spojrzeć.

- Możemy dzisiaj zrobić kolejny krok do przodu?

Patrzyłem mu prosto w oczy, jednocześnie gładząc jego plecy, aby go uspokoić. Jednak widziałem, jak jego szczęka zacisnęła się, a wzrok szybko uciekł w dół, przez co nawet bez słów, poznałem odpowiedź.

- Za szybko, hyung. Potrzebuję jeszcze czasu - odparł cicho, na co kiwnąłem głową.

- Dobrze, kochanie. Nie naciskam - zapewniłem, całując go w czoło. - Przyjemne te gorące źródła, prawda? - zapytałem z uśmiechem, chcąc zrobić przerwę w pieszczotach, by trochę ochłonąć.

Młodszy nie odpowiedział, po prostu patrząc mi w oczy i nagle wrócił do pocałunku, od razu czyniąc bardzo namiętnym, co mnie niesamowicie zdziwiło. Nie przeszkodziło mi to jednak w oddaniu go, przyciągając bliżej siebie.

- Ale to nie oznacza, że nie tęsknię za poprzednimi przyjemnościami, hyung - szepnął w przerwie między kolejnymi pocałunkami.

Jednak taka akcja na pewno mi nie pomagała, szczególnie, że przyjemne iskierki i palce chłopaka pieściły moje ciało. Czułem, że mógłbym dojść od tego wszystkiego, a nie miałem zamiaru tak po prostu tego zrobić, nie zadowalając wcześniej Jeongguk'a. postanowiłem więc zaproponować coś innego.

Przeniosłem powoli dłoń na krocze Lael'a, dotykajać go delikatnie palcami.

- Mogę to zrobić w ten sam sposób jak ostatnio - wyjaśniłem mu. - Ale mogę też... - zacząłem, przesuwając dłoń na jego pośladki i dotknąłem jego dziurki. - Zrobić tymi palcami coś innego - dokończyłem, dając mu w ten sposób możliwość zrobienia tylko małego kroczku w przód.

Chłopak spojrzał na mnie lekko zszokowany, chyba samemu nie wiedząc, co o tym sądzić.

- Tylko... palcami? - upewnił się, na co kiwnąłem głową.

- Palcami. Niczym więcej.

- Do-dobrze - powiedział cicho.

Moje usta zaczęły z uwagą pieścić szyję, ramiona, obojczyki i wargi młodszego, chcąc dać mu jak najwięcej przyjemności, aby nie myślał o bólu, który mogę mu zadać. Bardzo delikatnie starałem się wsunąć w niego jeden palec, z czasem dokładając drugi i trzeci. Choć bardzo się obawiałem, czy będzie to dla niego przyjemne, w pewnym momencie zauważyłem, że chyba pomaga sobie magią, przez co odetchnąłem z ulgą, bo dzięki temu nie cierpiał. Czułem, jak moje palce są kierowane niezależnie od umysły, a mina chłopaka mówiła mi wyraźnie, że dzięki temu odczuwał naprawdę wiele przyjemności.

Taki widok tuż przede mną, jego delikatne, choć chyba nieświadome nabijanie się na moje palce i jęki płynące z ust elfa, doprowadziły mnie do ekstazy, którą ciało uwolniło wraz z wytryskiem. Jeongguk doszedł zaraz po mnie, opadając zmęczony na moje ciało. Chętnie przygarnąłem go jak najbliżej, całując po mokrej twarzy.

Wiedziałem, że taki wysiłek nie jest najlepszym pomysłem przy takiej temperaturze, więc po złapaniu przez nas oddechu, wyszliśmy z wody i wróciliśmy do przebieralni. Lael oczyścił jeszcze wodę po naszych uniesieniach, a gdy założyliśmy ubrania, wziąłem go na ręce, by nie musiał się przemęczać. W drodze do pokoju szeptałem mu na ucho wyznania miłości, a potem położyliśmy się razem, wtuleni w siebie. Chłopak potrzebował odzyskać siły, więc zaczął medytację jeszcze nim zasnąłem. Przeczesałem jego włosy z uśmiechem i ostatni raz ucałowałem rozwiane kosmyki.

Dziękuję, że pojawiłeś się w moim życiu, Lael'u Ilphelkiir.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top