rozdział 11
Jimin
Nie spałem prawie całą noc. Kręciłem się na łóżku, ale nie dlatego, że było mi niewygodnie lub gorąco. Po prostu kilka godzin wręcz miotały mną tak sprzeczne uczucia, że nie potrafiłem się połapać w niczym.
To, na co się zgodziłem wczorajszego wieczora... Czy naprawdę tego chciałem? Czy chciałem, by hyung mnie pocałował? Tak. Moja silnie masochistyczna część błagała o kontakt z nim, tęskniła do jego rąk, którym nie pozwalałem mnie dotykać przez ostatni czas. Nawet, jeśli te ręce mnie skrzywdziły. Nawet, jeśli czułem się źle po tym wszystkim.
I choć starałem się sam sobie tłumaczyć, że tak będzie lepiej, że powinienem odpuścić, to moje serce nie chciało słuchać. Zwłaszcza, iż hyung zachowywał się tak, jakby specjalnie starał się mnie przy sobie zatrzymać. W końcu, dlaczego zabrał mnie do swojego mieszkania? Dlaczego pozwalał mi zostać przy sobie? Dlaczego mogłem z nim spędzać czas? Czy to była tylko litość? A jakby tego było mało, wszystko się pokomplikowało, gdy poznałem tak istotny fakt z jego życia. Nie miałem pojęcia o jego rodzinie... Naprawdę zrobiło mi się szkoda hyung'a, bo zrozumiałem, że to, jaki jest, to nie jego wina. Nie usprawiedliwiało to wszystkich jego błędów, ale... On tak naprawdę był zagubiony i potrzebował pomocy, której chyba jeszcze nikt mu nie ofiarował. Czy chciałem więc stać się jego rycerzem, który go uratuje? Nie. Chciałem po prostu mu pomóc, bo go kochałem. Nawet jeśli on mnie nigdy nie pokocha, to mogłem żyć w tej iluzji happy endu trochę dłużej.
Po ciężkiej nocy, nie mogłem opanować uśmiechu, który zagościł na moich ustach, gdy tylko obudziłem się po trzech godzinach snu. Postanowiłem po prostu cieszyć się tym, co jest teraz, nie myśląc o konsekwencjach. Chcę, by hyung już nie musiał uciekać w alkohol, więc postawiłem sobie za cel pomóc mu porzucić nałóg.
W łazience patrzyłem na moje odbicie, dotykając ust, które wczoraj miały okazję złączyć się z jego. To nie przypominało brutalnych pieszczot, którymi mnie wcześniej obdarowywał. To naprawdę był pocałunek, z którego mogłem się cieszyć.
Ubrany w świeże ciuchy, poszedłem do kuchni, aby przygotować sobie śniadanie. Wyjąłem z lodówki potrzebne składniki, nucąc pod nosem jakąś piosenkę, którą chyba usłyszałem w radiu. Odwróciłem się i aż podskoczyłem wystraszony. Nie zauważyłem, że hyung siedzi przy stole. Wyglądał na ledwo przytomnego i mocno ściskał kubek z kawą. Na stole leżał jeszcze jeden, pusty, więc to chyba nie była jego pierwsza dawka kofeiny dzisiaj.
- Dzień dobry, hyung - powiedziałem z trochę niepewnym uśmiechem.
Nie bój się Jimin, dasz sobie radę. Po prostu chcesz mu pomóc, to nic złego.
Mężczyzna pomachał mi trzema palcami wolnej dłoni, pijąc dalej kawę. Nie mogłem się skupić na niczym innym do tego stopnia, że na moment zapomniałem, po co tutaj jestem.
- Wygrałeś w loterii, że się tak cieszysz? - zapytał zmęczony, tonem osoby umierającej.
- Po prostu mam dobry dzień, hyung... - powiedziałem cicho, czując, jak moje policzki się czerwienią. - Czy... Zjesz coś ze mną? - zaproponowałem, posyłając mężczyźnie przyjazny uśmiech.
- Jak zrobisz, to zjem.
Natychmiast zabrałem się za gotowanie, niemal tańcząc między szafkami. Chyba naprawdę za krótko spałem...
SERCE, PRZESTAŃ ŚWIROWAĆ.
Przygotowałem dla nas ryż z warzywami i przyniosłem dwie spore miseczki na stół, jedną z nich podając Yoongi'emu. Zająłem miejsce obok i zadowolony wziąłem w dłoń pałeczki.
- Smacznego, hyung.
Starszy mruknął podziękowanie i zabrał się za jedzenie, które nadal popijał kawą. Nie rozumiałem za bardzo, jak tak można, no ale nie będę dopytywał człowieka na kacu.
- Rozmawialiśmy wczoraj? - zapytał nagle, a przez niespodziewane wyrwanie mnie z przemyśleń na temat delikatności jego ust, trochę się zmieszałem. - Bo mam jakieś przebłyski... ale nic dokładnie nie pamiętam - wyjaśnił, przez co skuliłem ramiona.
Nic nie pamiętasz, hyung?
- Tak trochę... - odparłem wymijająco, napychając do buzi więcej jedzenia, aby na razie odwlec jakiekolwiek konkretne odpowiedzi.
- O czym? - zapytał, cierpliwie czekając, aż przełknę to wszystko.
W mojej głowie wybuchła panika, a serce waliło, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Mój cały dobry humor zniknął, a na jego miejscu pojawiła się niepewność.
- O... O tym, że jesteśmy dziwni... - mruknąłem, zaczynając bawić się kawałkiem marchewki.
- Robiliśmy coś jeszcze oprócz rozmowy?
Uniosłem w końcu głowę, aby na niego spojrzeć. Mężczyzna jak gdyby nigdy nic wrócił do posiłku.
- Hyung, naprawdę nie pamiętasz? - zapytałem cicho.
Czy mam mu powiedzieć prawdę? A może to wszystko wydarzyło się tylko dlatego, że był pijany, a teraz, na trzeźwo się zdenerwuje?
- A powinienem, Jimin? - Wzruszył ramionami, jakby naprawdę było mu wszystko jedno.
- Nie... Nie wiem, hyung - wydusiłem z siebie w końcu, nie mając już najmniejszej ochoty na jedzenie. - To był widocznie tylko pocałunek - dodałem, podnosząc się już z krzesła. - Nie jestem już głodny.
Wziąłem moją miskę z zamiarem pójścia po jakiś plastikowy pojemnik, do którego przełożę jedzenie na później, aby się nie zmarnowało, lecz w tym samym momencie starszy złapał mnie za nadgarstek, uniemożliwiając odejście.
Pamięta, że może mnie dotykać.
- Wracaj. Mieliśmy zjeść. Razem - zauważył, próbując posadzić mnie na krześle, więc posłusznie zająłem miejsce.
Kłamie. Pamięta coś. Inaczej by mnie nie dotknął.
Jego ręka nadal trzymała moją, przez co było mi naprawdę dziwnie. Sam już się pogubiłem we własnych uczuciach, a w jego tym bardziej.
- Jesteś taki szczęśliwy z powodu tego, co się wczoraj wydarzyło, hmm? A raczej byłeś, te pięć minut temu - zauważył trafnie, przez co nie mogłem już dłużej patrzeć na jego twarz. Odwróciłem wzrok zawstydzony moim szalejącym sercem.
- Bo podobał mi się tamten pocałunek, hyung... - przyznałem szeptem, zbierając w sobie odwagę, by raz na zawsze wyjaśnić z nim tę sytuację. - Ale... Sam już nie wiem, co się dzieje.
Spojrzałem na mężczyznę i naprawdę starałem się wyglądać na poważną osobę, która chce usłyszeć odpowiedzi na swoje pytania.
- Każesz mi siebie nie kochać, hyung. A zaraz po tym robisz coś, co sprawia, że moje serce wariuje. Proszę, powiedz mi, czego ode mnie oczekujesz, hyung. Chyba nie mam już sił na zabawę w kotka i myszkę...
Przez chwilę nasze spojrzenia się krzyżowały w milczeniu, ale w końcu to on uległ i westchnął.
- Świetny temat na kaca - mruknął, na moment przenosząc spojrzenia na nasze wciąż złączone ręce. - Teraz oczekuję od ciebie zjedzenia ze mną śniadania, co w dodatku sam zaproponowałeś. A kiedy zjemy, rozjaśnię ci nieco sytuację między nami. Ale wszystko ma zniknąć z tej miski. I z niczym masz się nie spieszyć, dobra? - zaproponował, puszczając mnie w końcu.
Przez chwilę patrzyłem na niego, ale w końcu cicho przytaknąłem. Niestety naprawdę straciłem apetyt, przez co dokończenie posiłku zajęło mi sporo czasu. Yoongi skończył szybciej i kątem oka wiedziałem, jak mi się przygląda, robiąc sobie kolejny kubek kawy. A kiedy jego napój był wypity do połowy, a moje śniadanie w końcu zniknęło, mogliśmy wrócić do rozmowy.
- Wspominałem ci o wyłączaniu jakichkolwiek uczuć po alkoholu? - zapytał, na co kiwnąłem głową, pamiętając doskonale jego wczorajsze słowa.
Przez dobrą minutę nie doczekałem się odpowiedzi, aż w końcu usłyszałem naprawdę nietypowe dla niego słowa.
- Nie wiem, jak działają twoje usta, ale na pewno skutecznie je przywracają.
Poczułem, jak nie tylko policzki, ale także uszy i szyja zaczynają mnie szczypać od rumieńca, który pojawił się na moim ciele.
Naprawdę coś takiego powiedział? Czy ja mam omamy słuchowe?
- To źle, hyung? - zapytałem cicho, starając się nie wyciągać za szybkich wniosków na moją korzyść. Może jego myśli znowu podążały w niepojętym dla mnie kierunku, którego celem było zasmucenie mnie?
- Skoro to same pozytywne uczucia... z tego co pamiętam, to na pewno dobrze. Chyba. Raczej... - przyznał w końcu, wzdychając ciężko. - Po jednym pocałunku, do tego po pijaku, nie mogę tego stwierdzić, Jimin.
Nie mogłem uwierzyć ani oczom, ani uszom. Gdyby ktoś mi powiedział, że hyung coś takiego powie, w dodatku wyglądając przy tym na zupełnie zagubionego, nigdy bym nie wierzył. Więc chyba nic dziwnego, że i teraz chciałem zrzucić wszystko na mój nieprzytomny przez brak odpowiedniej ilości snu, umysł.
- Może... - zacząłem cicho, chcąc zmierzyć się z naszymi obawami. - Zrobimy eksperyment i sprawdzimy?
Proszę, hyung. Pozwól mi poczuć twoje usta jeszcze raz...
Mężczyzna roześmiał się, ale nie był to dobrze mi znany, złośliwy śmiech, lecz wyrażający szczere rozbawienie.
- To przypomnij mi, z czego się tak cieszyłeś? Dobry dzień, taa? - zagadnął, siadając na krześle tak, by być twarzą do mnie. Sięgnął dłonią po mój nadgarstek i przeciągnął mnie na swoje kolana.
- Z tamtego pocałunku, hyung - odparłem cicho.
Jego palec wskazujący powoli przesunął się po mojej dolnej wardze, wywołując tym samym przyjemny dreszcz na plecach, a usta same się rozchyliły, jakby chciały prosić o więcej.
Jeśli to sen, proszę, niech nigdy się nie kończy.
Yoongi ujął delikatnie mój podbródek i patrząc prosto w oczy, szepnął:
- Powiedz, jeśli zrobię coś za mocno.
Wolna dłoń starszego wylądowała na moim pasie, przyciągając bliżej, a następnie nadal trzymając mój podbródek, nakierował mnie tak, by zniżyć moją głowę, a ostatecznie złączyć nasze wargi.
Początkowo obydwaj patrzyliśmy w swoje oczy, ale kiedy mężczyzna poruszył wargami, zaczynając delikatną niczym piórko pieszczotę, nie mogłem się już powstrzymać przed objęciem jego ramion i przymknięciu powiek, aby skupić się na oddaniu pocałunku. Czułem, jak jego dłonie oplatają mnie silnie, ale nie czułem się przez to źle.
Chciałem, by ta chwila naprawdę się nie kończyła, ale w końcu redaktor odsunął się, a ja zawstydzony, natychmiast ukryłem twarz w jego ramieniu. Szczęście napełniało mnie, niczym hel balonik. I sądzę, że gdyby mnie teraz puścił, to poleciałbym pod sufit.
- Mhmmm - mruknął, odsuwając się trochę, aby uniemożliwić mi ukrywanie się przed jego wzrokiem. - Dzisiaj nie uciekniesz?
Pokręciłem przecząco głową, patrząc w te brązowe oczy. Chyba pierwszy raz nie widziałem w nich niechęci, z którą zwykle na mnie spoglądał.
- Odważnie - zauważył, a kąciki ust lekko mu zadrgały, jakby chciał powstrzymać uśmiech, który ostatecznie się nie pojawił. - Jak myślisz, jaki jest wynik eksperymentu?
Nadal siedziałem mu na kolanach, będąc obejmowany w pasie, a moje dłonie spoczywały na jego ramionach. Tak nietypowa dla nas poza wywoływała bardzo przyjemne uczucie w moim brzuchu.
- Moje usta ją jakieś dziwne?- zapytałem z nieśmiałym uśmiechem, bojąc się powiedzieć na głos odpowiedzi, którą chciałbym usłyszeć.
A co jeśli nie będę miał racji?
- Zapomniałem wspomnieć, że za złą odpowiedź jest kara. Zmywasz wszystkie naczynia - stwierdził spokojnie, jak zawsze nie ujawniając żadnych uczuć. - Chcesz zgadywać dalej?
- A jeśli nie zgadnę trzy razy, to mi powiesz, hyung?
- Nie. Mam długą listę rzeczy, które możesz jeszcze dla mnie zrobić.
- Wysprzątam całe mieszkanie hyung, ale powiedz mi, proszę... - szepnąłem, czując, iż jeśli zaraz się nie dowiem, to będę miał zawał.
- I zrobisz dzisiaj obiad i kolację.
- Zrobię, hyung.
- Wynik eksperymentu był... Raczej pozytywny. Musiałbym rozważyć to nieco bardziej wnikliwie - wyjaśnił, a ja przyjąłem, że póki co los się do mnie uśmiechnął.
Czy naprawdę teraz wszystko będzie już lepiej? Może to dlatego, że powiedział mi prawdę o sobie, a ja mimo tego nie zostawiłem go z tym samego? Sam już nie wiem... Nieważne.
Uśmiechnąłem się szczęśliwy i przybliżyłem się, aby móc szybko cmoknąć go w usta, po czym uciekłem już z jego kolan. Złapałem nasze miseczki i poszedłem zmyć naczynia, czując zawstydzenie przez własne działanie.
Hej, hyung, jeśli jestem dla ciebie zastępstwem, chwilową zabawką lub po prostu dziwką... To w porządku. Po prostu z całego serca chcę być przy tobie, bo... kocham cię, hyung.
Jungkook
Po wyznaniu hyung'owi swoich uczuć, codziennie obdarowywałem go nie tylko mnóstwem pocałunków, a również masą tak pięknych dwóch słów, jakim były: „Kocham cię". Tuż przed zaśnięciem, zaraz po wyruszeniu do pracy, oczywiście w SMS-ie, przez każdą przerwę i tuż przed powrotem do domu. Za dnia, przy bliźniakach, nie mogłem być aż tak wylewny, szczególnie ze swoimi uczuciami, dlatego ograniczałem się do przytuleń i nieco cichszych wyznań miłości, tak, aby nie dotarły one do Heeyeonnie lub Heechulie'ego. Bycie zakochanym, zwłaszcza w tak cudownym człowieku jak Hoseok hyung, wznosiło mnie ponad chmury. Już nawet Yewon potrafiłem zarazić swoim optymizmem, gdy po raz kolejny próbowałem jakoś nawiązać z nią kontakt, podsłuchując czego słucha i następnie nucąc to przez pół dnia, czym chyba nawet raz wywołałem u niej uśmiech. Dziewczyna zaczęła trochę ze mną rozmawiać, dzięki czemu nie czułem się aż tak samotny przez te niecałe dziewięć godzin w pracy.
Popołudniami, kiedy już wracałem do domu, znów mogłem cieszyć się obecnością hyung'a, Heeyeonnie oraz Heechulie'ego. Czasami bawiliśmy się w ogrodzie całą czwórką, innym razem pomagałem z czymś mojemu ukochanemu lub wybieraliśmy się na spacer, czy też krótką przejażdżkę rowerami. A wieczorami jak zwykle oddawałem się pielęgnacji ciała i odpoczynkowi.
Choć tym razem musiałem wrócić do garderoby tuż po kąpieli, aby wymienić ubrania, które założyłem. Przez zamyślenie zamiast piżamy, złapałem za zwykły, dzienny zestaw, w którym kiedyś medytowałem w ogrodzie. I ledwo go z siebie zdjąłem, zostając w samej bieliźnie, gdy drzwi od garderoby się otworzyły, wpuszczając do środka hyung'a. I wystarczyło mi jedno spojrzenie w jego stronę, ujrzenie tego niezwykłego wzroku, przyglądającego się mojemu ciału, bym zaraz został objęty przez jego ręce, które zdecydowanie nie chciały, abym kontynuował zakładanie na siebie ubrania.
Początkowo po prostu mnie sparaliżowało. Nie wiedziałem, co zrobić i co powiedzieć, skoro ledwo zdejmowałem dla niego od czasu do czasu swoją koszulkę, a teraz paradowałem przy nim prawie nago, czując jak przez zawstydzenie już pojawiają się na moich policzkach rumieńce.
- Hyuung? Mogę... kontynuować? – zapytałem niepewnie, zaczynając trochę mocniej ściskać trzymane w ręku rzeczy. I nawet jeśli starszy obejmował mnie od tyłu, nie potrafiłem po prostu spróbować od niego uciec.
- Jeonggukie... Ale tak bardzo cię pragnę... - wymruczał w moje ramię, od razu zaczynając używać na mnie sztuczek, którym niestety nie potrafiłem nie ulec.
Jego usta na mojej szyi i dłonie jeżdżące po skórze na brzuchu, sprawiły, że oprócz lekkiego drżenia w jego ramionach, przymknąłem oczy przez sprawianą mi przyjemność. Nie mogłem też utrzymać ubrań w ręku, dlatego pozwoliłem im wylądować na podłodze. I dopiero myśl i przypomnienie o mojej nagości oraz zawstydzeniu, sprawiły, że znów zdołałem się odezwać.
- Hyuuung... Pozwól mi... Pozwól mi kontynuować, proszę. – Jednak już nawet po swoim głosie słyszałem, że zaczynam coraz bardziej potrzebować tych pieszczot. Wiedziałem, że gdyby hyung poprosił, w końcu nie umiałbym odmówić.
Dłonie, które rozpalały powoli moją skórę, oraz usta, całujące mnie po szyi, zniknęły wraz z wystosowaniem tej cichej prośby. Od razu na niego spojrzałem, widząc jak odwraca wzrok na bok i zaczyna się wycofywać, przez co zacząłem mieć wyrzuty sumienia o to ciągłe odmawianie.
- Jasne. Przepraszam, Jeonggukie... Już wychodzę... - powiedział, łapiąc tylko za jedną z piżam z półki, opuszczając garderobę.
Moja decyzja była naprawdę szybka. Jedno rzucenie czaru, by przenieść piżamę na swoje ciało i w pełni ubrany, wybiec za hyung'iem, przytulając go od tyłu jeszcze przy wyjściu z sypialni.
- To ja przepraszam, hyung... Wstydzę się i... Przepraszam – wyszeptałem, nie będąc pewnym, czy w ogóle powinienem używać moich poprzednich argumentów. W końcu nie odmawiałem sobie przyjemności w postaci głębszych pocałunków lub sporadycznego dotykania ciała ukochanego.
Starszy odwrócił mnie jednak do siebie, obejmując i całując we włosy, choć to wcale nie uspokoiło moich myśli.
- W porządku, Jeonggukie – zapewnił, posyłając mi uśmiech, który niestety nie należał do tych wesołych. – Po prostu... Nieważne. – Hyung już chciał się ode mnie odsunąć, kręcąc głową i mówiąc coś cicho o prysznicu, jednak od razu go objąłem, nie pozwalając jeszcze odejść.
- Co takiego, hyung? – Próbowałem dopytać, czując jak od smutku, przechodzę do martwienia o jego stan, by znów poczuć niepewność i lekki strach, gdy przypomniałem sobie, o co w tym wszystkim chodzi.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie po prostu w oczy, a starszy widocznie rozważał powiedzenie mi czegoś.
- Po prostu... - zaczął, czemu przysłuchiwałem się z uwagą. – Tak bardzo chciałbym być z tobą bliżej... Pragnę cię Jeonggukie, ale nie powinienem cię do niczego zmuszać – stwierdził, rozpoczynając równomierne głaskanie moich pleców.
Dobra, Lael, bądź facetem. Jeśli się kochacie, do tego tak mocno, w końcu i tak to zrobicie.
- A... A bliźniaki, hyung? Chyba... Nie moglibyśmy teraz... - Nie potrafiłem dokończyć swojej cichej wypowiedzi, spuszczając dodatkowo wzrok na nasze nogi i znów czując, jak policzki zaczynają mnie odrobinę piec.
- Zasnęły na dywanie, muszę je poprzenosić do łóżek. Są zmęczone, na pewno na razie się nie obudzą – oznajmił, dając mi dzięki temu jakiś obraz sytuacji, przez co musiałem zaraz po tym zapytać:
- Zdążymy?
Starszy znów zaczął coś rozważać, a gdy podniosłem na niego wzrok, pokręcił głową. Początkowo pomyślałem, że po prostu przełożymy to na później, on jednak znów powiedział, że nie będzie mnie do niczego zmuszać, po czym zostawił w sypialni samego.
Jeszcze chwilę stałem przy tych drzwiach, patrząc na ciągnący się przede mną korytarz. Słyszałem kroki i głosy z dołu, lecz za specjalnie się im nie przysłuchiwałem, spuszczając w końcu głowę i przechodząc na łóżko. Kolejne kilka minut przypominałem sobie wszystko, czego nauczyłem się o ludziach i miłości oraz o Hoseok hyung'u. Starałem się przywołać do swojego umysłu wszelkie słowa ukochanego kierowane do mnie podczas pocałunków lub przytuleń. A ostatecznie skończyłem na przyglądaniu się swoim dłoniom i przedramionom, a także fragmencie brzucha, na którym już pojawiły się rozrośnięte wzory, powoli docierające mi do żeber. Całe moje ciało znacznie różniło się od tego hyung'a. A jednak tak samo pragnęliśmy dotknąć chociaż ich niewielkie fragmenty, pocałować lub po prostu popatrzeć.
Odpuściłem sobie dzisiaj moje modlitwy, po prostu kładąc się na łóżku i czekając na hyung'a, trochę zestresowany. Próbowałem zająć czymś myśli, jednak nawet przywoływanie pięknych krajobrazów do mojego umysłu i tak kończyło się na próbach wyobrażenia, jak to wszystko będzie wyglądać. Podstawową wiedzę posiadałem, choć... nigdy nie miałem okazji przeżyć takich uciech, dlatego obawiałem się, że mogę go w jakiś sposób zawieść.
Powrót umytego i już przebranego hyung'a, który na pewno zdążył też położyć bliźniaki spać, zamienił mój strach na zdeterminowanie. Oglądałem z lekkim uśmiechem, jak odkłada kilka rzeczy na swoje miejsce, gdy w mojej głowie formowały się słowa, którymi powinienem to wszystko zacząć.
- Chodź do mnie, hyung – poprosiłem wesoło, wyciągając do niego ręce i uśmiechając się jeszcze szerzej. Ukochany widząc to i słysząc moje słowa, od razu przełożył ostatnią książkę, przenosząc się na łóżko i kładąc przy mnie. Oczywiście skorzystał z mojej oferty, choć jak tylko mnie objął, zamienił moją chęć przytulenia do niego, w standardowe wtulenie w jego ciało, na które również nie mogłem narzekać, szczególnie gdy byłem otaczany tak pięknymi zapachami.
- Modlitwy odmówione?
Nie spodziewałem się takiego pytania, przez chwilę milcząc, by znaleźć na nie odpowiednią odpowiedź.
- Nie mogłem – zauważyłem cicho, jeszcze bardziej chowając się w jego ramionach.
- Dlaczego?
- Bo i tak... zaraz zgrzeszę – wyznałem, nie chcąc niczego przed nim ukrywać.
Tyle wystarczyło, aby mnie od siebie odsunął, starając się spojrzeć mi w oczy, co od razu zaczęło mnie trochę krępować.
- Jeonggukie, nie wracajmy do tego... - poprosił spokojnie, jednak znów wiedziałem, że raczej by tego nie chciał.
- Na pewno, hyung? – zapytałem szeptem, odsuwając się od niego jeszcze trochę, by unieść powoli ręce do góry i ściągnąć z siebie bluzkę od piżamy, oczywiście przy użyciu magii.
Nie wiedziałem, jaki powinien być mój następny krok. Nie starałem się też zakrywać, przysuwając znów do ukochanego, który przygryzał wargę podczas przyglądania mojemu ciału. Jego dłoń wylądowała na moich ciepłych już plecach, kiedy mój wzrok przypatrywał się raz jego oczom, a raz ustom.
Powinienem? Mogę?
- Naprawdę tego chcesz, Jeonggukie?
- Tak. Kocham cię, hyung – zapewniłem, przysuwając się już do niego, by w końcu złączyć nasze usta.
Słodki i powolny pocałunek, przy którym umieściłem dłonie na torsie starszego, został przerwany już po kilku muśnięciach. Hyung przeniósł się nade mnie, sprawiając przez chwilę, że mój oddech przyspieszył. Trochę przez strach, a trochę przez niepewność. Jednak, gdy ponownie złączyliśmy nasze wargi, a ta niewinna pieszczota zaczęła zamieniać się w coś intensywniejszego, objąłem go rękoma, powoli przestając mieć jakąkolwiek kontrolę nad swoim ciałem.
Jedna z jego dłoni gładziła mój bok, gdy druga spoczywała na poduszce, tuż przy mojej głowie. Również pragnąłem go poczuć, dlatego wsunąłem ręce pod jego koszulkę, nadal skupiając się na pocałunku, do którego używaliśmy już języków. A to zazwyczaj miało moc skutecznego rozpraszania mojej uwagi.
Moje palce przejechały po skórze u dołu jego pleców, a wraz z jechaniem do góry, zaczęły wypuszczać pojedyncze iskierki, jak zwykle zapewniające hyung'owi więcej przyjemności. Niestety na tym moja magia nie poprzestała. Poczułem, jak z moich rąk znika jakikolwiek materiał, czego nie kontrolowałem, mając tylko nadzieję, że pozbawiłem go jedynie koszulki. I jeśli myślałem, że to już koniec, po chwili dołączyło do tego lekkie miganie światła. A gdy rozchyliłem powieki, zauważyłem, że to moja sprawka, bo wszystkie żarówki były przeze mnie włączane i wyłączane.
- Przepraszam, hyung – wyszeptałem, po oderwaniu od jego ust i zgaszeniu wszystkich świateł.
Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała w naprawdę szybkim tempie, szczególnie gdy mogłem spojrzeć ukochanemu w oczy. To zazwyczaj wesołe spojrzenie, zamieniło się w wypełnione uczuciami, których jeszcze nie miałem okazji u niego oglądać. Choć pomimo całego strachu, nie mogłem się na niego napatrzeć, znów przyglądając każdemu detalowi twarzy, które czyniły go jeszcze bardziej atrakcyjniejszym.
- Spokojnie, Jeonggukie – poprosił, uciekając mi już na dół, przez co mogłem jedynie oglądać jego włosy, a w tym momencie nie było to dla mnie wystarczające.
Na szczęście jego usta, które rozpoczęły wędrówkę po mojej szyi i obojczykach, zrekompensowały mi tę utratę widoku jego twarzy. A takie pieszczoty znów zmusiły mnie do chwilowego przymknięcia oczu, szczególnie gdy zajmował się moimi obojczykami. Miałem naprawdę delikatną skórę, zwłaszcza w takich miejscach, a kiedy to hyung ją pieścił, jak zwykle rozpływałem się w jego ramionach, pamiętając przy tym o kontrolowaniu swojej magii, która widocznie mnie nie słuchała. Zdarzyło mi się jeszcze raz lub dwa zrzucić coś z biurka albo szafki. Na szczęście były to lekkie przedmioty, które nie ucierpiały podczas upadku, dlatego po prostu za to przepraszałem.
Kiedy jego usta zakończyły już smakowanie mojego ciała, starszy znów złączył nasze wargi, na co objąłem go rękoma, zaciskając pięści, aby czasem czegoś nie zniszczyć. Czułem, jak przez moje działanie, magia wypływająca z moich palców, próbuje znów gdzieś polecieć i napsocić. Choć tym razem nie dałem jej pola do popisu.
Kolejny, nieco intensywniejszy pocałunek, przy którym ukochany rozsunął lekko moje nogi, sprawił, że moje dłonie objęły go jeszcze szczelniej, gdy umysł domyślał się, co to oznacza.
- Zrobimy to troszkę inaczej, dobrze? – poinformował mnie szeptem, tuż koło mojego ucha, co znów wywołało lekkie dreszcze na moim ciele.
Powinienem się tak czuć. Powinniśmy się czuć dobrze i na pewno niczego nie obawiać.
Ufałem hyung'owi, dlatego nie złączałem nóg, zaraz otrzymując jego dotyk na moim kroczu. Wystarczyło, że zaledwie musnął mnie tam samymi opuszkami palców, abym objął go nieco pewniej, przymykając oczy. Nigdy nie czułem tam czyjegoś dotyku, a fakt, że należał on do mojego ukochanego, którego tak bardzo mocno kochałem, działał cuda, zapanowując nad moim umysłem i całym ciałem. Nie skończyło się jedynie na delikatnym muskaniu, hyung użył do tego całej ręki, przez co miałem ochotę wydawać z siebie wszelkie grzeszne odgłosy. Moja magia szybko wymknęła się spod kontroli, początkowo szalejąc po pokoju i plecach starszego. Jednak kiedy zacisnąłem dłonie w pięści, znów próbując o tym nie zapominać, mogłem cieszyć się już tylko jego dotykiem i pocałunkami na moim torsie.
- To przyjemne, hyung... bardzo przyjemne... Zbyt przyjemne – wyszeptałem pomiędzy westchnieniami, wtulając twarz w jego głowę. – Nie przestawaj, hyung. Proszę.
Tak jak nie byłem w stanie kontrolować swojej magii, przez jego dłoń i usta, nie potrafiłem też przestać odchylać głowy do tyłu, wzdychać cicho i czasami jęczeć, przygryzając też wargi lub zaciskając mocniej oczy, gdy fala przyjemności była zbyt duża.
Jednak to był chyba tylko taki wstęp, bo hyung przeniósł się po nim nade mnie, sprawiając, że rozchyliłem powieki, nie rozumiejąc, co zamierza zrobić. Choć zaraz tego pożałowałem, bo gdy starszy opadł na mnie swoim ciałem i poczułem nie tylko jego gorącą skórę na swoim torsie, a również coś twardego na swoim kroczu, znów cicho jęknąłem, natychmiast zamykając z powrotem oczy.
Zbyt przyjemnie... Zbyt przyjemnie...
Wystarczył jeden ruch jego bioder i otarcie się naszych penisów, abym całkowicie zapomniał o mojej czystości, która przestała mieć teraz dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Liczył się tylko Hoseok hyung, nasza bliskość, miłość, którą odczuwałem całym moim ciałem, przyjemność, którą nam sprawiał każdym otarciem oraz jego westchnienia, które raczej rzadko u niego wywoływałem, a były takie piękne.
Moje początkowe wtulanie się w niego, szybko zostało zamienione na kolejny, namiętny pocałunek. Niestety, nie spodziewałem się, że te dwa bodźce wywołają tak szybką reakcję mojego ciała, które po ogromnej fali przyjemności, wydostało się ze mnie prosto w moją bieliznę.
I może to przez negatywne myśli, nagle zalewające mój umysł, a może przez zawstydzenie lub strach, świadomość, że to trwało za krótko, zdecydowanie za krótko, po prostu przyciągnąłem do siebie dłonie, czując, że powinienem coś powiedzieć, a najlepiej wytłumaczyć się.
- Przepraszam... Przepraszam, hyung. Tak bardzo przepraszam... Nie mogłem... Przepraszam – wyszeptałem, nie potrafiąc zebrać myśli i trochę przy tym panikując. A wraz z szybkim zamknięciem oczu, poczułem jak w ich kącikach zaczynają zbierać się łzy.
Nie, nie, nie, nie mogę płakać! Nie mogę zepsuć całej atmosfery i tak pięknej chwili!
- Jeonggukie... - Niestety ten łagodny głos hyung'a i pocałowanie obu moich mokrych już kącików oczu, sprawiło, że nie potrafiłem trzymać tego wszystkiego, zaciskając mocniej dłonie i próbując przekonać się, że wszystko jest w porządku. – Spójrz na mnie, kochanie. Wszystko jest w porządku – zapewnił starszy, dając mi delikatnego całusa w moje zaciśnięte usta. – Cieszę się, że doszedłeś. To znaczy, że było ci dobrze – dodał, choć moje powtarzanie jego słów, nic nie dało. A po szybkim objęciu jego ciała i ukryciu się w jego szyi, pozwoliłem wypłynąć powstrzymywanym łzom.
Spomiędzy moich ust nie wydobył się żaden szloch. Starałem się płakać po cichu, nie rozumiejąc, dlaczego w ogóle to robię, skoro było tak pięknie. I dopiero po minucie, bądź dwóch, trwania w ramionach ukochanego i przyjmowania każdego pocieszenia, jakie był mi w stanie dać, machnąłem lekko dłonią, pozbywając się wszelkich łez, które spłynęły po mojej twarzy i na pewno rozświetliły niepotrzebnie skórę i pościel hyung'a. Zamknięte w nich gwiazdy podkreślały nie tylko mój rodzaj rasy, a również oddawały wagę smutku, przy którym czasami czułem, jakby ulatywała ze mnie magia. Choć teraz pozbywałem się jej zupełnie niepotrzebnie.
- To... nadal zawstydzające, hyung. Przepraszam, odczuwam za dużo emocji na raz. Pozwól mi... zostać przez chwilę w twoich ramionach, hyung – wyszeptałem, znów wtulając twarz w jego suchą już skórę i pozwalając sobie zamknąć jeszcze na chwilę oczy.
- W porządku, kochanie – zapewnił, nie zaprzestając głaskania moich włosów, co jak zwykle powoli mnie uspokajało, szczególnie, że zaczynałem się znów czuć bezpieczny, przyzwyczajając do tej nowej sytuacji.
Kiedy mój oddech wyrównał się, a serce zaczęło bić normalnym tempem - nadal oczywiście przyspieszając, gdy na mojej twarzy wykwitł uśmiech z powodu naszej bliskości - uświadomiłem sobie bardzo, BARDZO istotną rzecz!
A hyung?!
Nie potrzebowałem ani sekundy na zastanowienie. Obraz, który powstał w mojej głowie był na pewno do spełnienia, szczególnie z magią, która mnie wypełniała dzięki naszej miłości.
Początkowo wytworzyłem w swojej dłoni niewidzialny i niewyczuwalny zbiór cząsteczek, które starałem się zamienić na coś przyjemnego w dotyku, jak jedwab lub chociaż moja skóra. Musiałem po prostu z czymś to skojarzyć, aby odpowiednio tym władać i móc to zastosować.
Przeniesienie tego pod ubranie hyung'a było cięższe. Nie widziałem go nago, nie mogłem sobie tego wyobrazić, dlatego z rumieńcami na twarzy starałem się przypomnieć, co czułem na swoim ciele podczas poprzedniego sprawiania mi przyjemności. Początkowo powoli i delikatnie przeniosłem to pod jego bieliznę, rozprowadzając wokół penisa starszego, by powoli go pocierać, pamiętając które rejony powinienem stymulować najbardziej. Nie musiałem poruszać przy tym własną ręką, po prostu wystarczyło, że lekko ją unosiłem. A resztą zajmował się mój umysł.
Sekunda, ewentualnie dwie, i hyung wciągnął głośno powietrze, chyba nie spodziewając się, że będę w stanie zrobić coś takiego. Ale jego szczęście było dla mnie równie ważne, jak moje dla niego.
- Jeong... gukie... - Wyszeptanie mojego imienia i mocniejsze objęcie mojego ciała, były jedynym co starszy potrafił teraz robić. Kolejne cudowne westchnięcia podkreślały, że pomimo braku doświadczenia w obcowaniu taką magią, na szczęście nie robię mu krzywdy. Z lekkim uśmiechem na twarzy składałem co jakiś czas pocałunki na jego barku i szyi, głaszcząc go drugą dłonią i nadal sprawiając przyjemność tą lekko uniesioną. A po minucie takiego grzeszenia, poczułem jak starszy również osiąga orgazm, za który otrzymał kilkanaście pocałunków na skórze i mocniejsze przyciągnięcie do mojego ciała.
- Kocham cię, hyung – zapewniłem cicho, zabierając już powoli całą energię spod jego ubrań i pozwalając jej powrócić do mojej dłoni. Choć na tym nie poprzestałem, chcąc coś jeszcze dodać. – Jesteś moim lasem i podróżami, wolnością i przyrodą. Moim słońcem, księżycem i gwiazdami... Uwielbiam twój cudowny uśmiech, wspaniałe serce i duszę. Nie odejdę od ciebie, hyung. Obiecuję – wyszeptałem, odsuwając się w końcu, by raz jeszcze pocałować go w usta, pragnąc przypieczętować swoją obietnicę, której zamierzałem dotrzymać. Nieważne, jak bardzo będzie mnie boleć jego odejście, zostanę z nim do końca.
- Też cię kocham, Lael. Całym moim sercem, które co dnia bije dla ciebie. Jestem cały twój, kochany. Pragnę, byś był nawet w moich snach, abym nie musiał za tobą tęsknić przez noc – wyznał hyung, brzmiąc jak prawdziwy poeta, dzięki czemu znów moje serce oszalało przez jego słowa.
Ostatnie pocałunki i przytulenia, po których zaproponowałem lekkie oczyszczenie magią naszych ciał, oczywiście otrzymując na to zgodę starszego, wywołały znów mój szeroki i szczery uśmiech. Machnąłem tylko dłonią, znów zapewniając nam czystość i suchość, po czym wtuliłem się w starszego mocniej, chętnie oddając się odpoczynkowi, którego po takich czarach i męczącym dniu, naprawdę potrzebowałem.
Hoseok
Nadszedł ten straszny dzień, gdy moje dzieci miały w końcu pójść do szkoły. Czułem się z tym po prostu OKROPNIE. Kilka dni wcześniej zrobiłem razem z nimi zakupy, a na wieszakach wisiały mundurki, w które miały się dzisiaj ubrać. Na szczęście moje szkraby były do tego bardziej optymistycznie nastawione, więc starałem się skupić na tym, by naprawdę ciekawiło je pójście w mury podstawówki. Poza tym Jeonggukie był dla mnie nieocenionym wsparciem. Specjalnie wziął sobie wolne, by razem z nami pojechać do szkoły. Sam zaczynał naukę w przyszłym miesiącu, więc wiedziałem, że będę go wtedy wspierał tak, jak on nas dzisiaj.
Bliźniaki niechętnie założyły na siebie te mało wygodne ubrania i wsiadły do samochodu. Oboje trzymali w objęciach swoje misie i nawet nie próbowałem z nimi negocjować zostawienia ich w domu. Dopiero, gdy zaparkowaliśmy pod budynkiem podstawówki, Heechul pożegnał swojego pluszaka, zapewniając go, że niedługo wróci. Heeyeonnie jednak nadal tuliła brązową zabawkę do siebie, gdy szła za rękę z bratem w stronę sali gimnastycznej, gdzie miały się odbyć uroczystości powitalne. W tym momencie musieliśmy się rozdzielić, gdyż dzieci powinny udać się do swoich rówieśników, a ja i Jeonggukie zostaliśmy wśród innych rodziców. Zmartwiony próbowałem wypatrzyć ich w tłumie, ale przez identyczne mundurki składające się z granatowych koszulek z marynarskim nadrukiem oraz białych krótkich spodenek u chłopców i spódniczek u dziewczynek było to niemal niemożliwe. Nawet miś mojej córki zgubił się w tłumie.
- Jeonggukie, martwię się o nich... - powiedziałem cicho, nie radząc sobie z tym stresem.
- Hyung, spokojnie. Wszystko będzie w porządku, to mądre dzieciaki - zauważył, posyłając mi niewielki uśmiech. Wolałbym przytulić się do niego, ale wiedziałem, że w miejscach publicznych powinienem hamować takie zachowania, gdyż nasza kultura nie za dobrze radziła sobie ze związkami takimi jak nasz. Zresztą wcale się temu nie dziwiłem, bo gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że będę miał partnera, to na pewno bym nie uwierzył.
- A jeśli Heeyeonnie się rozpłacze? Albo ktoś zacznie dokuczać Heechulie'emu? - zapytałem, zdradzając moje wątpliwości. - Może powinienem im kupić telefony? A jeśli nie znajdą przyjaciół?
- Są za mali na telefony, hyung. I nie martw się, w każdej chwili tu wrócimy, jeśli coś poszłoby nie tak. A w kwestii przyjaciół... Heeyeonnie na pewno kogoś znajdzie, a Heechulie'ego samego nie zostawi, dlatego o to również nie powinieneś się martwić, hyung.
Jego dłoń wylądowała na moich plecach, dodając mi w ten sposób otuchy nie tylko przez sam dotyk, choć i on wiele zdziałał, ale także wysłał trochę swojej magii, bo poczułem, jak praca mojego serca zwalnia.
Staliśmy spokojnie i obserwowaliśmy, co się dzieje. Starszaki zdawały się nudzić, szepcząc między sobą w ostatnich rzędach, a najmłodsi niepewnie trzymali się w dość ciasnym gronie. Ilość dzieci wskazywała na jakieś trzy klasy, więc stojące obok młode nauczycielki powinny być ich wychowawczyniami.
Po nudnej przemowie dyrektora, w czasie której naprawdę myślałem, że zasnę, uczniowie rozeszli się do klas, a pierwszoklasiści zostali, aby nauczycielki mogły ich podzielić. Stałem i czekałem, aż ruszą do swoich sal, ale wtedy jedna z kobiet poinformowała nas, że rodzice powinni wrócić po odbiór swoich pociech za dwie godziny, gdyż chcą zaznajomić dzieciaki ze szkołą. W końcu udało mi się wypatrzeć moje aniołki, które trzymały się nadal za łapki i grzecznie poszli z resztą na zwiedzanie budynku. Heechulie pomachał z uśmiechem, co pozwoliło mi wierzyć, że wszystko będzie w porządku.
Wróciliśmy z Jeonggukie'm do samochodu, a skoro mieliśmy czas, zaproponowałem spontaniczną randkę. Ruszyliśmy do mojej ulubionej cukierni, w której mogliśmy usiąść w spokoju i cieszyć swoją obecnością, a także pysznymi lodami, do którego mój elf był z początku uprzedzony. Jednak szybko przekonał się, iż jest to naprawdę dobry deser.
Po wyznaczonym przez wychowawczynię czasie, wróciliśmy do szkoły, a ja czułem ulgą na myśl, że jakoś przetrwaliśmy ten pierwszy dzień w szkole. Niestety, chyba ucieszyłem się za szybko, gdyż będąc już na placu przed wejściem, nigdzie nie mogłem znaleźć bliźniaków. Inne dzieci podbiegały do swoich rodziców, a ja zagubiony, próbowałem namierzyć moje szkraby. Jednak na schodach prowadzących do drzwi wejściowych rozpoznałem jedną z wychowawczyń, dlatego natychmiast do niej ruszyłem, chcąc zapytać ją o to, czy nie widziała gdzieś Heechul'a i Heeyeon.
Ledwo podszedłem bliżej, a kobieta spojrzała na mnie zmartwiona. Nie ukrywam, że przestraszyłem się nie na żarty.
- Pan Jung Hoseok? - zapytała, a ja przerażony potwierdziłem. - Zapraszam ze mną.
Coś się stało. Coś się stało. COŚ SIĘ STAŁO MOIM DZIECIOM!
Spojrzałem błagalnie na mojego ukochanego, prosząc w ten sposób, aby nie zostawiał mnie teraz samego. Na szczęście zrozumiał przekaz i ruszyliśmy ramię w ramię za wychowawczynią. Ciągle czułem jego dłoń na plecach, która próbowała mnie uspokoić, ale nawet czary niewiele teraz dawały.
- Spokojnie, hyung, na pewno nic wielkiego się nie stało - powiedział cicho, ale brzmiał tak mało przekonująco, że chyba sam w to nie wierzył.
Poszliśmy na pierwsze piętro, gdzie najwidoczniej znajdowała się klasa moim maleństw, a gdy drzwi się otworzyły i je ujrzałem, niewielki ciężar spadł z moich ramion.
Nic im nie jest. Są w jednym kawałku.
Podszedłem szybko do siedzących przy ławkach dzieci. Heechul miał założone na torsie ręce i wyglądał na obrażonego, a Heeyeon ściskała mocno swoją zabawkę, z której nie wiedzieć czemu kapała woda. Ledwo zarejestrowałem, że w pomieszczeniu znajdują się jeszcze jacyś dorośli i dwie dziewczynki.
Moja córka wstała z miejsca i bez słowa wyciągnęła do mnie ręce, więc nie zastanawiając się, podniosłem ją. Natychmiast wtuliła się we mnie, nie wypuszczając z rąk swojego najlepszego pluszowego przyjaciela. Poczułem, jak Heechulie łapie za dół mojej koszulki, dlatego jedną dłoń położyłem na jego włosach, głaszcząc je uspokajająco.
- Proszę państwa - zaczęła nauczycielka, bardzo niepewnym głosem. - Wasze dzieci zachowały się dzisiaj... nie najlepiej.
Kobieta zaczęła tłumaczyć, co się wydarzyło w ciągu dwóch ostatnich godzin. Po zwiedzaniu szkoły, wychowawczyni zrobiła im przerwę, aby dzieci mogły się pobawić i opuściła salę, gdyż musiała udać się do pokoju nauczycielskiego w celu przyniesienia dziennika. W tym czasie uczniowie mogli wyjść do toalety lub po prostu lepiej poznać. A gdy wróciła, zastała niepokojący obrazek. Heeyeonnie trzymała dwie dziewczynki za włosy, a Heechul - mokrego misia.
- Heeyeon zachowała się bardzo nieładnie i powinna przeprosić - podsumowała.
Taki scenariusz chyba oburzył mojego syna, bo ledwo nauczycielka skończyła mówić, a on szarpnął moje ubranie, zwracając na siebie uwagę.
- Nieprawda! Heeyeonnie wcale ich nie uderzyła! Tato! Te dziewczyny zabrały Pana Misia i wrzuciły go do toalety!
- To nie jest powód, by szarpać je za włosy... - zaczęła kobieta, starając się zachować spokój, ale nie najlepiej jej to szło. Sądząc po tym, chyba dopiero zaczęła pracę, skoro zdawała się nie do końca wiedzieć, co zrobić.
- Heeyeonnie... - zacząłem łagodnie, chcąc usłyszeć od niej, co się wydarzyło, ale moja mała dziewczynka pociągnęła nosem.
- One chciały zabić Pana Misia... - powiedziała i rozpłakała się.
Przytuliłem ją mocniej do siebie i zacząłem gładzić po plecach, próbując w ten sposób uspokoić. Jedno było pewne - wierzyłem moim dzieciom, nawet nie potrzebując na to dowodu w postaci mokrej przytulanki.
- Panie Jung, Heeyeon nie powinna przynosić zabawek do szkoły... - zaczęła wychowawczyni, ale mój poziom zirytowania całą tą sytuacją wzrósł na tyle, bym zaczął się wykłócać.
Jakim prawem moja córka ma obrywać za to, że jakieś głupie dzieciaki nie potrafią szanować cudzych rzeczy?!
- Dlaczego pluszowy miś miałby komukolwiek przeszkadzać? - zapytałem niezadowolony, ale widząc, że moja mała potrzebuje się uspokoić, podałem ją milczącemu, ale nadal obecnemu elfowi. - Możesz ją zabrać na moment na korytarz, Jeonggukie?
Chłopak kiwnął głową i wyszedł z wtuloną w niego dziewczynką, a ja odwróciłem się do pozostałych.
- Pańska córka szarpała moją! - huknął jeden z mężczyzn, niemal gotując się ze złości. - Zachowuje się jak jakiś dzikus!
- A pańska jest za to doskonale wychowana, skoro zabiera zabawki innych dzieci i wrzuca je do toalety - stwierdziłem gniewnie. - Rzeczywiście, doskonale ją pan wychował. Gratuluję. Moja córka przeprosi, tylko pod warunkiem, że najpierw zostanie przeproszona za zabranie i zniszczenie jej własności.
- To tylko głupi pluszak - stwierdziła jakaś zarozumiała mamusia, która wyglądała, jakby jej ktoś kij w dupę wsadził. - Moja Choah jest ważniejsza niż jakaś zabawka.
- Ta zabawka jest dla mojej córki pamiątką, którą moja zmarła żona własnoręcznie robiła specjalnie dla niej, wkładając w to całe swoje serce. Więc nie mam zamiaru słuchać, że jest mało ważna. Skoro państwa dzieci nie potrafią tego uszanować, to już nie jest ani moja, ani Heeyeon wina. Do widzenia.
Nie czekając na żadne więcej słowa, odwróciłem się do syna i wziąłem go na ręce, wychodząc razem z nim z klasy. Heeyeonnie zdążyła się chyba trochę uspokoić, a Jeonggukie podszedł do mnie, z małą na rękach.
- Chyba zrobimy dzisiaj ognisko z mnóstwem pianek - poinformowałem ich, chcąc jakoś wynagrodzić dzieciakom dzisiejszy stres.
Mój elf uśmiechnął się smutno i przytaknął ruchem głowy.
- Jedziemy do sklepu, a później wracamy do domu?
- Tak.
W samochodzie Jeonggukie wyczyścił nas wszystkich z bakterii, które mogły być w wodzie oraz wysuszył misia. Dosłownie na pięć minut zatrzymałem się przy sklepie, aby kupić dzieciakom ,,zakazanych słodyczy". Ten dzień stanowczo wymagał pocieszenia w postaci dużej dawki cukru.
Przez cały dzień trochę mnie nosiło. Nawet dotyk Jeongguk'a nie dawał rady opanować mojej złości.
W czym do cholery przeszkadzał tym dziewuchom pluszak, by tak potraktować moją córkę?!
Kiedy dzieciaki przebrały się już z mundurków w bardziej swobodne ciuchy, pobiegły na podwórko, aby spędzić tam czas, a ja ruszyłem do kuchni w celu przygotowania obiadu. Elf nie odstępował mnie na krok, widocznie zmartwiony moim stanem, a gdy zostaliśmy sami, wykorzystał okazję do przytulenia.
- Spokojnie, Hoseokie hyung. To nie była wina Heeyeonnie i Heechulie'ego - zapewnił, gładząc moje plecy.
- Wiem, kochanie. - Westchnąłem ciężko, nie mogąc odmówić sobie przyjemności objęcia go. - Ale po tym, gdy wyszliście, skoczył do mnie ojciec jednej z tych dziewczyn z tekstem, że wychowuję córkę na jakiegoś dzikusa, który nie potrafi się zachować. A to przecież jego córka zabrała misia... Nie rozumiem, dlaczego dzieci są takie okropne. Jeśli te dwie będą dokuczać Heeyeonnie... - zacisnąłem zęby, wiedząc doskonale, że niestety niewiele będę mógł w tym zakresie zrobić.
Ostatecznie mogę przenieść bliźniaki do innej szkoły...
- Pomożesz mi z obiadem? - poprosiłem, na co Jeongguk oczywiście się zgodził.
Resztę dnia starałem się zająć czymś innym, aby nie chodzić podminowany, a wieczorem zgodnie z obietnicą rozpaliliśmy ognisko, piekąc nad nim zakupione słodkości. Zmartwiony patrzyłem, jak Heeyeonnie siedzi smutno przy ogniu. Przez cały dzień nie wypuściła pluszaka z rąk, jakby bojąc się, że naprawdę go straci.
Nie mogliśmy siedzieć zbyt długo, skoro następnego dnia musieliśmy wstać wcześnie rano, aby wyszykować się do podstawówki. Dlatego po kąpieli położyłem maluchy spać, ale widziałem, że mogą mieć problemy z zaśnięciem. I nie myliłem się, bo ledwo wykąpany dotarłem do łóżka, w którym już czekał na mnie Jeonggukie, drzwi sypialni się otworzyły.
- Tato, Lael, możemy z wami spać? - zapytała cicho Heeyeonnie, ściskając dłoń brata.
Jeongguk odsunął się ode mnie, uciekając z moich ramion i posłał bliźniakom uśmiech, odkrywając kołdrę.
- Oczywiście, wskakujcie - zachęcił, a dzieciaki szybko wgramoliły się między nas.
Jednak tym razem to moja córka przytuliła się do mnie, a Heechulie umościł się obok elfa.
- Tatusiu, muszę tam jutro iść? - zapytała cicho dziewczynka, a mi aż serce pękało przez jej smutek.
- Heeyeonnie... - szepnąłem, przykładając usta do jej czoła, aby złożyć na nim pocałunek. - Trzeba chodzić do szkoły...
- Ale te dziewczyny są niedobre...
- Lael, jak się walczy ze smokami? - zapytał Heechul takim bojowym tonem, jakby jutro miał zamiar zabrać do szkoły swój drewniany miecz i to nim rozprawić się z wrogami swojej siostry.
Muszę rano sprawdzić, czy nie wpakuje go do plecaka...
Widziałem, jak oczy Jeongguk'a zalśniły. Gdy padała jakakolwiek informacja związana z Coliran, aktywowało się zaklęcie, które sam na siebie rzucił, aby jego umysł pozostał zamknięty na takie rzeczy. Czasem mnie to bolało, bo smutno jest nie wiedzieć, skąd się pochodzi. Ale z drugiej strony w ten sposób nie tęsknił...
- Heechulie, na zło powinieneś odpowiadać dobrem. I nigdy nie używać do tego pięści, a tym bardziej broni, nawet zabawkowej - pouczył go, równie mocno zmartwiony co ja.
W pewnym sensie stał się dla maluchów nie tylko przyjacielem, ale i drugim ojcem, więc to zrozumiałe, iż się o nie martwił.
- Gdyby dzieci cokolwiek wam jeszcze robiły, powiedzcie o tym pani nauczycielce, na pewno postara się wam pomóc - dodał, gładząc włosy Heechul'a, który niezadowolony napompował swoje policzki.
- Jeongguk ma rację, Heechulie. Przemoc nic wam nie da.
Przez chwilę leżeliśmy w milczeniu. Przyglądałem się, jak dziewczynka przytula mocno misia. W pewnym momencie wtuliła się we mnie mocno.
- Tato, chcę do mamy... - załkała i rozpłakała się na dobre.
Trochę trwało, nim udało mi się ją uspokoić, ale w końcu zasnęła, zmęczona płaczem. Heechul przytulił siostrę i również pozwolił sobie na sen, ale ja zmartwiony, nadal przyglądałem się tej dwójce.
- Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej... - westchnąłem, przenosząc spojrzenie na Jeongguk'a, który wyciągnął do mnie rękę, abyśmy mogli złączyć nasze palce nad dziećmi.
- Odpocznij, hyung. Pamiętaj, że jestem i będę przy tobie... przy was - szepnął, przykładając sobie moją dłoń do policzka.
Następny dzień można było uznać za lepszy i to stanowczo. Choć przeżyłem niemały szok, gdy odbierając dzieciaki ze szkoły zobaczyłem, jak moja córka idzie w otoczeniu całej grupki nowych koleżanek, z których każda trzymała własnego pluszaka, a Heechul kroczył dumny między nimi, trzymając dłoń swojej siostry.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top