rozdział 10

Jungkook

Rozpoczęcie pracy po spokojnym tygodniu z hyung'iem, który w połowie spędziliśmy w górach, a w drugiej połowie w domu, po prostu ciesząc się swoją obecnością, zmusiło mnie do przyzwyczajenia do nowego rozkładu dnia. Opuszczałem łóżko hyung'a, dając mu delikatnego całusa, zanim jeszcze otworzył oczy. Zazwyczaj czekałem aż wstanie, ewentualnie schodziłem na dół, aby przygotować naszej czwórce śniadanie. Jednak teraz, wstając o piątej, sam krzątałem się po domu, przebierając, myjąc oraz jedząc, by następnie wsiąść na rower i ruszyć do sklepu, oddalonego od domu hyung'a o jakieś cztery kilometry. Nadal miałem niewielkie problemy ze zmienianiem przerzutek, o co często dopytywałem starszego. Lecz sama jazda, bez wyrządzania szkody środowisku, wywoływała szeroki uśmiech na mojej twarzy już od samego rana.

Moja szefowa, starsza kobieta, o której zdążyłem się dowiedzieć już wszystkiego przez posiadanie przez nią dwóch synów i zapewne zamiłowanie do rozmowy z innymi, wyciągnęła ze mnie kilka moich zainteresowań, które już pierwszego dnia musiałem jej zaprezentować, oczywiście nie mając żadnych problemów z zaśpiewaniem jej jednej z pieśni.

Nie pracowałem tam sam, choć czasami czułem, że faktycznie tak było. Yewon, studentka drugiego roku ekonomii, oprócz nauczenia mnie obsługi kasy fiskalnej i wytłumaczenia, co powinienem robić, jak, kiedy i dlaczego, nie zamieniła ze mną ani słowa. Miała równie nietypowy styl jak ja, choć trochę bardziej ciemny. Nie chciałem jej męczyć rozmową, dlatego to z dostawcą lub klientami, najwięcej się komunikowałem.

To zawsze na mnie spadało przenoszenie wszelkich ciężkich towarów, przez co już pierwszego dnia, podczas przerwy, musiałem uzdrowić swoje zmęczone mięśnie i nieprzyzwyczajone do takiej pracy nadgarstki. Na szczęście mogłem od czasu do czasu używać telefonu w pracy, dlatego na bieżąco relacjonowałam wszystko hyung'owi oraz Jimin'owi, w domu dopowiadając tylko kilka szczegółów i chętnie wysłuchując, jak hyung spędził swój dzień.

Pod koniec tygodnia, Heeyeonnie uznała, że tęskni za swoim ulubionym wujkiem i chciałaby go zobaczyć, dlatego Hoseok hyung zaproponował zaproszenie go na kolację. To do mnie należało wystosowanie SMS-a do mojego przyjaciela, który obiecał przyjechać do nas około osiemnastej. Córka hyung'a, po usłyszeniu tej wiadomości, natychmiast pobiegła się przebrać w nowe ubrania, które dostała od swojej babci. Jej tata musiał długo z nią negocjować założenie czegoś innego, aby nie zniszczyła ich podczas tej wizyty, gdy wraz z Heechulie'em zajmowaliśmy się zabawą, ponieważ nie chciałem przeszkadzać hyung'owi w jego negocjacjach z córką.

Ostatecznie, po godzinnej rozmowie, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, przez który wszyscy do nich pobiegliśmy, oczywiście oprócz Heechulie'ego, zbyt zajętego swoją zabawą.

Heeyeonnie wyprzedziła mnie w moich zamiarach przytulenia blondwłosego Jimin'a, bo już zdążyła doprosić się o wzięcie jej na ręce, a mała łapka dotykała nowej fryzury starszego. Chętnie objąłem zarówno córkę hyung'a, jak również Jimin'a, posyłając mu uśmiech i zaraz wyciągając swój telefon z kieszeni. Pokazałem na jego ostatniego SMS-a, w którym wysłał mi jedną z emoticonów, wyrażających ludzkie emocje. Byłem tym zafascynowany, choć czasem miałem problemy ze zrozumieniem, co takiego one oznaczają.

- A ta opisuje bardziej zwyczajną radość, czy przeogromną radość, Jiminnie? – zapytałem, pokazując na dwa kółeczka, dziwne serduszka po boku, mające na celu chyba imitowanie rąk, oraz dzióbek po środku. – Opisywanie własnych uczuć w SMS-ach byłoby naprawdę ciężkie, dobrze, że nie wysyłacie ptaków, aby dostarczały listy. Ten system jest naprawdę dobry – zauważyłem, chociaż raz nie widząc nic złego w takim ulepszeniu.

Starszy roześmiał się słysząc moje stwierdzenie, skierowane bardziej do siebie, niż niego, hyung'a lub Heeyeonnie.

- Przeogromną radość, Jeonggukie. Bo bardzo się cieszę, że was znowu widzę – odpowiedział.

- Wujku, chcę buziaka! – oznajmiła nagle dziewczynka, zaskakując nas wszystkich taką prośbą.

- Naprawdę? – dopytał Jimin, przyglądając się Heeyeonnie rozbawiony.

- Tak! Tata dał Lael'owi, ja też chcę!

Słysząc to wytłumaczenie, od razu zerknąłem w stronę hyung'a, który drapał się w tył głowy, starając uciec wzrokiem gdzieś w bok. Wiedzieliśmy, że nie możemy okazywać sobie takich czułości przy jego dzieciach, jednak starszy stwierdził, że na pewno są zajęte zabawą i nas nie widzą. I najwyraźniej niestety się mylił.

Nie byłem zły, raczej rozbawiony, choć postanowiłem go trochę ukarać, przekładając jedną z rąk za plecy, by rzucić na niego trochę magii, która miała połaskotać starszego. Nasza wymiana spojrzeń i uśmiechów oraz rozbawienie hyung'a, nie umknęło uwadze Jimin'a, który przyglądał się przez chwilę naszej dwójce. Nie zdążyliśmy powiedzieć mu o naszym związku, choć teraz na pewno zaczął się czegoś domyślać.

Nasz przyjaciel zaraz zagadał „swoją przyszłą żonę", prosząc, aby opowiedziała mu o wizycie u dziadków, dlatego przynieśliśmy się do salonu, gdzie dołączyli do rysującego Heechulie'ego. I już chciałem również zająć przy nich miejsce na dywanie, gdy hyung oznajmił, że idziemy wspólnie przygotowywać kolację. Jednak ledwo przekroczyliśmy próg kuchni, a starszy oparł moje ciało o blat, złączając nasze usta. Trochę zaskoczony oddałem pocałunek, od razu zamykając oczy i przez chwilę nie mogąc oderwać się od jego warg. Były zbyt cudowne i za każdym razem wywoływały we mnie te same, pozytywne emocje, przez które nie chciałem się od niego odrywać, nawet kiedy powoli potrzebowaliśmy zaczerpnąć powietrza.

- Hyung... znów nas ktoś zobaczy – zauważyłem, tuż po oparciu czoła o to jego i wpatrywaniu się w jego piękne oczy. Byliśmy prawie tego samego wzrostu, dlatego nie było to dla nas problemem.

Pomimo mojego uśmiechu, postanowiłem ponownie go trochę połaskotać, wysyłając kolejne iskierki na jego ciało. I nie wiem jakim cudem, moje palce trochę źle wycelowały, bo zamiast do góry, wysłały całą magię na dół, co na pewno niezbyt dobrze wpłynęło na hyung'a, który od razu przysunął się do mojego ucha i wyszeptał:

- Kochanie, co to za kuszenie?

„Kochanie"? Ale... Nie, Lael, skup się na tym co zrobiłeś! Wytłumacz się, szybko!

Zaśmiałem się, trochę nerwowo, chcąc jakoś podkreślić, że to nie było zamierzone. Hyung na szczęście udał się do szafek, by wyciągnąć z nich kilka produktów na dzisiejszą kolację. I to właśnie tym się teraz zająć.

- Nie chciałem, hyung, przepraszam – powiedziałem, trochę głośniej, sprawdzając stan swojej ręki, którą przecież zdążyłem uzdrowić. – To przez przenoszenie tych pudeł. Nie boli, ale dopiero jutro się w pełni zregeneruje – wyjaśniłem, dopiero teraz uświadamiając sobie, że potrzebuję odpoczynku, aby moja magia odpowiednio podziałała na ręce. – Hyung? Dostałem dzisiaj numer jakiejś dziewczyny. Mogę się z nią przyjaźnić? – dodałem, gdy przypomniałem sobie dzisiejszy dzień w pracy i rozmowę z jedną z miłych klientek. Cieszyłem się, że w końcu mógłbym pisać nie tylko z Jiminnie'm i hyung'iem, choć widząc niesioną brew starszego i jego nagłą powagę, trochę się wystraszyłem.

- Chcesz mnie zdradzać, Jeongguk? – zapytał. Potrzebowałem dłuższej chwili, aby to zrozumieć.

- Zdradzić, hyung? – powtórzyłem początkowo zdziwiony, zaraz jednak podbiegając do niego, przytulając od tyłu. – Nie, nigdy. Nigdy, nigdy, nigdy. Przepraszam, jeśli pomyślałeś, że mógłbym i chciałbym to zrobić – powiedziałem, umieszczając swoje dłonie na wysokości jego torsu, trochę się obawiając, że hyung będzie na mnie zły.

- Żartowałem, Jeonggukie, spokojnie – zapewnił jednak z uśmiechem, któremu przypatrywałem się niepewnie, gdy odwrócił się do mnie odrobinę, składając dodatkowo pocałunek na mojej głowie. – Po prostu jeśli obca dziewczyna daje ci numer, to na pewno nie po to, by się z tobą tylko zaprzyjaźnić – wyjaśnił, a ja musiałem sobie powtórzyć kilkakrotnie to zdanie, aby zrozumieć, na czym to polega.

- Nie powinienem go przyjąć? Była miła, myślałem, że... - zacząłem, zaraz jednak urywając swoją wypowiedź, kiedy do mnie dotarło, że zapewne chodziło o tę „randkę", na które chodziły zakochane pary. – Hyung... Czy kiedy pójdę na studia, będę miał więcej przyjaciół? – dodałem po chwili, będąc trochę smutny po uświadomieniu sobie, że na razie nikogo oprócz hyung'a, Jiminnie'ego oraz bliźniaków tutaj nie mam.

- Tak. Na pewno będziesz ich miał – zapewnił. – Tylko musisz nauczyć się poznawać, kto chce być twoim przyjacielem, a kto kimś więcej. Bo nie zamierzam dzielić się moim Jeongguk'iem.

Nie zdążyłem zareagować na słowa starszego, bo dołączył do nas dzisiejszy gość, któremu Heeyeonnie i Heechulie chyba pozwolili się do nas udać.

- Nawet ze mną? – zapytał z uśmiechem.

- Zwłaszcza z tobą, Jiminnie – podkreślił hyung, przekładając jedną z rąk na mój pas i obejmując mnie w nim.

Patrzyłem przez chwilę na blondwłosego chłopaka, nie będąc pewny, czy powinienem odsunąć się od Hoseok hyung'a. Choć skoro Jiminnie był naszym przyjacielem i raczej nie miał nic przeciwko naszej relacji, skupiłem się na innym temacie, który już podczas zdradzenia mi informacji o zmianie koloru włosów, zacząłem rozpatrywać.

Barwa, którą wybrał starszy, nie mogła być przypadkowa, nawet jeśli on tak uważał. W negatywnym znaczeniu, Jiminnie podkreślił swoje problemy w komunikowaniu z innymi, którym nie chciał mówić o swoich problemach, a tym bardziej o tym, co go rani. A w pozytywnym - zmiana na lepsze. Już po samym jego podejściu i otwartości, mogłem stwierdzić, że to zdecydowanie nic negatywnego.

- Czyli jednak ta zmiana jest nacechowana samymi plusami – podsumowałem radośnie swoje przemyślenia, uśmiechając się do siebie i wiedząc, że raczej nie dotarło to do starszych.

- Pomóc wam z kolacją? – zaproponował Jiminnie, kiedy wyplątałem się już z objęć hyung'a.

- A co? Masz już dosyć mojej córki? – zapytał od razu gospodarz domu, udając złego tatę, broniącego swojej księżniczki.

- Ależ skąd, teściu. Po prostu moja przyszła żona teraz rysuje.

- No to pokrój marchew, proszę.

Zaraz po tych słowach, zabraliśmy się razem za przygotowywanie kolacji, która nie zawiera tak dużo mięsa jak kiedyś. Hyung nadal karmił nim swoje dzieci, choć sam korzystał z zamienników, które znalazłem w tym ludzkim świecie. I to ich przygotowaniem się zająłem, oczywiście w międzyczasie podjadając to, co kroił Jiminnie oraz dokuczając trochę Hoseok hyung'owi, stojącemu przy kuchence.

Kiedy wszystko już było gotowe, zjedliśmy wspólnie posiłek, rozmawiając przy nim trochę o pobycie bliźniaków u dziadków, trochę o pracy hyung'a, tej Jiminnie'ego oraz tej mojej. Choć inne tematy również poruszaliśmy. Oczywiście dopóki po sprzątnięciu wszystkich miseczek i talerzy, Heeyeonnie nie poprosiła mnie o udanie z nią do pokoju, bo ma dla Jimin'a niespodziankę, przy której musiałem jej pomóc. Balowa sukienka, potrzebowała po prostu przyszycia jednego z ramiączek. Dziewczynka na pewno wiedziała, że moja magia zrobi to szybciej, niż umiejętności jej taty, dodatkowo nie zostawiając po uszkodzeniu najmniejszego śladu.

Kiedy Heeyeonnie podziękowała mi za pomoc, zostawiłem ją już samą, aby się przebrała, z czym już nie miała najmniejszych problemów. Chciałem wrócić do starszych, jednak schodząc na dół po schodach, usłyszałem, że są zajęci rozmową, przez co nie wiedziałem, czy powinienem im przerwać, czy wrócić na górę. Jednak słysząc jej urywek, a raczej to, co odpowiedział hyung'owi Jiminnie, nie potrafiłem się stąd wycofać.

- Cieszę się, że zaczęło ci się układać. Przyznam, że zaskoczyłeś mnie, ale w sumie to dobrze, że razem mieszkacie. On potrzebuje teraz kogoś.

- Raczej nie jestem dla niego najlepszy towarzystwem. Ty byś mu lepiej pomógł, hyung – stwierdził blondwłosy, chyba mówiąc o panie Yoongi'm, z którym od jakiegoś czasu mieszkał.

- Póki co, to on raczej nie chce mnie widzieć.

- Dlaczego?

Chwila ciszy, która nastąpiła po pytaniu Jimin'a, sprawiła, że moje ręce wylądowały na szczeblach barierki, a uszy już nawet nie udawały, że nie są tym zainteresowane. W końcu hyung mi nie wspominał o żadnej kłótni z panem Yoongi'm.

- Wyznał mi swoje uczucia, a ja nie mogę ich odwzajemnić.

Uczucia? Kiedy? Niedawno? Przed naszym poznaniem?

- Czy... czy to przez Jeongguk'a? – zapytał Jiminnie niepewnie, choć odpowiedź, którą otrzymał była raczej niewerbalna, ewentualnie bardzo cicha i znów - dezorientująca mnie. – Kiedy to się stało, hyung?

Podzielenie się tą informacją z blondwłosym uświadomiło mi, że to wcale nie było przed naszym poznaniem, a tuż na początku rozwijania naszej relacji.

To przeze mnie? Pan Yoongi na pewno teraz cierpi. Nikt nie zasługuje na taki ból... Tylko... czy powinienem udawać, że nie słyszałem ich rozmowy? Powinienem w ogóle do nich schodzić? Może zaczekać? Wrócić do Heeyeonnie?

Jednak nogi same zabrały mnie na parter, a kiedy głowy starszych odwróciły się w moją stronę, posłałem im niewielki uśmiech, choć trochę smutny, co Hoseok hyung niestety od razu zauważył.

- Coś się stało? – zapytał zmartwiony, a skoro było to wypisane na mojej twarzy, nie chciałem niczego przed nimi ukrywać.

- Schodziłem... i słyszałem waszą rozmowę, hyung, przepraszam. Pan Yoongi cię lubi? – Zanim jeszcze uświadomiłem sobie, że to niegrzeczne, już zadałem pytanie, spuszczając wzrok i czując się głupio przez dopytywanie o coś, o czym nie powinienem wiedzieć.

Reakcja starszego była dość szybka, bo zaraz znalazł się przy mnie, obejmując moje ciało i mówiąc:

- Nawet jeśli, to ty jesteś osobą, której pragnie moje serce – zapewnił szeptem, wywołując tym mój delikatny uśmiech, choć niewidoczny dla ich dwójki, ponieważ moja twarz schowała się w szyi starszego. I dopiero gdy trochę się od niego odsunąłem, umieściłem dłoń na jego policzku, patrząc mu w oczy i martwiąc się trochę tą sytuacją.

- Wszystko... z nim w porządku, hyung?

- Nie wiem. Nie kontaktuje się ze mną, jeśli nie ma uwag do bajki – oznajmił, wzdychając i zasmucając mnie tym brakiem uśmiechu na swojej ślicznej twarzy. – Ale Jiminnie z nim teraz mieszka.

- Tak, wspominał... - powiedziałem, pamiętając to z jednego z SMS-ów. – Hyung... myślisz, że da się uleczyć złamane serce? – dodałem szeptem, patrząc na swoje palce, które odkleiły się już od policzka starszego. – Mógłbym pozbyć się niektórych wspomnień lub bólu... - zaproponowałem, w sumie nigdy tak tego nie wykorzystując.

- Ingerowanie twoją magią w ludzki umysł może być niebezpieczne. Zwłaszcza z tą większą mocą, którą teraz dysponujesz – przypomniał mi przyciszonym głosem, aby nic nie dotarło do Jiminnie'ego, który nie mógł wiedzieć o mojej rasie i umiejętnościach.

Jedno spojrzenie w stronę blondwłosego wystarczyło, abym porzucił swój pomysł całkowicie, dał szybko buziaka hyung'owi i podbiegł do niego, od razu go obejmując.

- Jiminnie, jak trzyma się pan Yoongi? – zapytałem, nadal tym zmartwiony. I pomimo przytulania starszego, starałem się patrzeć na jego twarz.

- Tak jak zawsze. Dużo pije – powiedział tylko cicho, nie patrząc na mnie, choć nawet bez kontaktu wzrokowego, mogłem zauważyć, że w jego oczach chyba zaczynają zbierać się łzy.

- Nie płacz, Jiminnie, bo wtedy ja też zacznę – poprosiłem, pamiętając jak to działa, szczególnie, gdy człowiek, który płakał, miał tak dobre serce.

Hyung podszedł do nas, gdy tylko zauważył zmianę w nastawieniu chłopaka.

- Jiminnie, co się stało? – zapytał, lecz tuż po jego szybkiej odpowiedzi w postaci pokręcenia głową, przybiegła do nas Heeyeonnie, ubrana już w swoją sukienkę. Jednak widząc smutek swojego wujka, to na nim się skupiła, a nie na pokazywaniu nowej rzeczy.

- Wujku... - zaczęła, na co Jimin zaraz wyplątał się z moich objęć, przyciągając ją do siebie i biorąc na swoje kolana.

- Wszystko w porządku – zapewnił, oczywiście nie mówiąc prawdy i zaraz będąc przytulony przez Heeyeonnie.

Niestety też nie mogłem się odpędzić od smutku, dlatego znów uciekłem do mojego hyung'a, przytulając się do niego i wiedząc, że to on musi porozmawiać z Jimin'em, skoro znali się zdecydowanie dłużej niż nasza dwójka.

Na razie jednak postanowiliśmy poprawić nieco atmosferę, prosząc Heeyeonnie, aby zaprezentowała się w swojej sukni. A po krótkiej zabawie z nią i Heechulie'em, zabrałem dzieci na górę, aby poczytać im bajkę, gdy w tym czasie Hoseok hyung miał porozmawiać z Jiminnie'm. I miałem nadzieję, że jakoś mu pomoże, odganiając cały smutek.


Hoseok

Mocno mnie niepokoiła sprawa z moimi przyjaciółmi. Yoongi nadal ze mną nie rozmawiał, chyba nawet pogodziłem się z faktem, że już nigdy między nami nie będzie przyjacielskich relacji, ale Jimin to zupełnie inna sprawa. Nie miałem pojęcia o tym, że jest zakochany w starszym. W dodatku to, co mi powiedział, mocno mną wstrząsnęło. Wypytał mnie, kiedy dokładnie redaktor wyznał uczucia, a gdy już znał odpowiedź, wręcz zbladł. Udało mi się z niego wyciągnąć, o co chodziło, choć ta wiedza naprawdę mi się nie podobała. Wyglądało na to, że Yoongi zrobił Jimin'owi krzywdę tamtego dnia, ale nie powiedział, co dokładnie. Zgadywałem, że mógł się upić i przyłożyć naszemu młodszemu przyjacielowi. Ale mimo wszystko nie mieściło się w mojej głowie, dlaczego blondyn zdecydował się na zamieszkanie z nim po czymś takim. Chociaż może to naprawdę przez to uczucie? Może chciał pilnować, aby hyung sam sobie nie zrobił krzywdy? Mimo tego powinienem częściej sprawdzać, czy na pewno wszystko u niego w porządku.

Jednak priorytetową sprawą nie byli teraz dla mnie przyjaciele, lecz ukochany, którego miałem u swojego boku. Z dnia na dzień budziłem się z coraz większym poczuciem szczęścia, że jest przy mnie elf, któremu oddałem serce. Dzieci też cieszyły się z jego obecności, akceptując go bez zbędnych pytań, ale wiedziałem, że muszę im w końcu wyjaśnić, jak to wszystko wygląda. Nie chciałem, by miały zachwiany obraz rzeczywistości przez lekko szurniętego ojca, który związał się z obcym chłopakiem, znalezionym przez przypadek w ogródku. To naprawdę źle brzmi, gdy się tak o tym pomyśli...

Uwielbiałem niedzielne poranki, bo to oznaczało, że mogę obudzić się pewny tego, że obok mnie nadal leży Jeonggukie. Zaczął pracować, więc w tygodniu niestety mijaliśmy się, ale ten jeden poranek należał do nas. Zadowolony przysunąłem się bliżej do niego w jak zawsze rozkopanej pościeli i z uśmiechem przywitałem, składając na jego szyi kilka pocałunków. Po krótkich pieszczotach, poszedłem do łazienki, aby móc się przebrać i iść zrobić dzieciakom śniadanie. Jednak gdy przebierałem się w świeżą koszulkę, zauważyłem na moim torsie, w okolicy serca, jakieś dziwne znaki. Skojarzyłem je z tymi, które Jeongguk zapisywał czasem na kartkach, tworząc wiersze, rozumiane jedynie przez niego. Domyśliłem się więc, że to na pewno jego sprawka i szybko wróciłem do sypialni, aby go o to zapytać. Młodszy jednak posłał mi jedynie zadowolony uśmiech i pomimo moich licznych błagać, maślanych oczek i buziaków, przez cały dzień tajemnicze znaki pozostały dla mnie zagadką. Domyślałem się, iż jest to raczej coś pozytywnego, skoro stworzył to w takim miejscu. Może to jakieś zaklęcie ochronne dla osoby, którą się lubi? Musiałem się dowiedzieć!

Wieczorem, kiedy elf poszedł umyć zęby po kolacji, ruszyłem za nim do łazienki, aby pomęczyć go w trochę inny sposób, skoro dzieciaki były zajęte dobranocką. Zamknąłem drzwi i zbliżyłem się do niego. Specjalnie nie założyłem koszulki, aby rozproszenie go przyjęło maksymalny poziom. Objąłem w pasie Jeongguk'a, po czym zająłem się składaniem pocałunków na jego delikatnej szyi.

- Jeonggukieeeeee... - zacząłem marudnie, tuż przy jego uchu.

Jeśli to nie pomoże, to ja już nie mam pomysłów...

Chłopak jednak zerknął tylko na mnie w odbiciu lustra i kontynuował mycie zębów, ale w taki sposób, aby móc ze mną rozmawiać.

- Jesteś zmęczony, hyung? Zaraz się kładziemy - poinformował mnie z delikatnym uśmiechem.

- Poooowiedz mi, co mam napisane na ciele... - upierałem się, po czym natychmiast zabrałem za bardziej intensywne pieszczenie jego szyi, zostawiając na niej mokre pocałunki, które jak do tej pory działały doskonale.

I chyba także tym razem dobrze mi szło, bo chłopak porzucił higienę jamy ustnej i przymknął oczy.

- Teraz... nie mogę się na niczym skupić, hyung - szepnął, a jego ciało zdawało się topić w moich ramionach.

Uśmiechnąłem się zadowolony i przerwałem te przyjemności, opierając podbródek na jego ramieniu. Spojrzałem mu prosto w oczy. No, a przynajmniej w ich odbicie.

- Ale... nie powiedziałem, że powinieneś przestać - zauważył z uśmiechem, dokańczając mycie zębów, a zaraz po tym wypłukał buzię. Jednak nawet jeśli przed chwilą miał w ustach miętową pastę, nadal czułem od niego mocny zapach żywicy. Naprawdę uwielbiałem to w nim.

- To chyba coś związanego z muzyką, hyung... Ale duszy? Sam nie wiem - powiedział, zaczynając się ze mną droczyć.

- Wiem, że to twoja sprawka, nie wykręcaj się. - Pocałowałem go w policzek z uśmiechem, wiedząc, że już powoli zaczyna wymiękać. - Powiedz mi, kochanieeee...

- Amin mela lle - powiedział, spuszczając głowę. W odbiciu widziałem, jak jego policzki czerwienieją coraz mocniej. - Amin mela lle, hyung - powtórzył, odwracając się w końcu do mnie, abym mógł widzieć moje śliczności bezpośrednio. - Kocham cię, hyung - szepnął wtulony we mnie, a nim się obejrzałem, już uciekał prosto do sypialni, nie dając mi się oswoić tak łatwo z tymi słowami.

Z radosnym uśmiechem pobiegłem za nim i złapałem go w połowie korytarza, ponownie obejmując mocno.

- Mój Jeonggukie - szepnąłem, idąc z nim powoli do sypialni, a gdy drzwi się za nami zamknęły, odwróciłem go powoli i przeniosłem dłonie na jego policzki. - Ja też cię kocham, mój Jeonggukie - zapewniłem, szepcząc prosto do jego ucha, a moje serce śpiewało jak szalone.

Złączyłem nasze wargi, abyśmy mogli choć przez chwilę cieszyć się sobą i naszymi uczuciami, które z każdym dniem były coraz silniejsze. W końcu elf odsunął się i oparł głowę na moim ramieniu, a jego dłoń wylądowała na napisie, usuwając go bezboleśnie. Czułem jednak, że ślad pozostał na stałe na moim sercu. Usłyszałem też radosny chichot mojego chłopaka.

- Hyung wygląda zbyt dobrze bez koszulki... - stwierdził, ale zaraz jakby zdał sobie sprawę z tego, co powiedział i zawstydził się mocno. - Pójdę oddać cześć moim bogom - dodał szybko i czmychnął tuż przed okna, obok mojego biurka do pracy, gdzie przyklęknął.

- Pójdę położyć dzieciaki spać - poinformowałem go z uśmiechem, zakładając zostawioną na krześle koszulkę i wyszedłem, aby zabrać moje potworki do mycia, a następnie do łóżek. Na szczęście po całym dniu zabawy były już padnięte, więc po kąpieli nie prosiły o żadną nową bajkę, a ja jedynie siedziałem na podłodze przy ich łóżkach, głaszcząc ich głowy i cicho śpiewając kołysankę. Godzinę zajęło to wszystko, ale w końcu byłem wolny i wróciłem do sypialni, gdzie w łóżku leżał już Jeonggukie. Położyłem się obok i objąłem go zadowolony.

- Zaczyna się robić niebezpiecznie. Heeyeonnie planuje ślub z Jiminnie'm - poinformowałem go, przywołując rozmowę, którą moja córka prowadziła ze mną siedząc w wannie.

- Możemy im zorganizować, hyung - stwierdził podekscytowany chłopak, wtulając się we mnie. - Na pewno będzie dzięki temu szczęśliwa.

- Nie wiem, czy mogę zaakceptować Jimin'a jako zięcia...

- Dlaczego, hyung? Jest kochany i miły. I bardzo lubi Heeyeonnie

- Chyba jako ojciec mam opory przed oddaniem córki pod obcą opiekę... - wyjaśniłem, udając oczywiście załamanego. - Moje dziecko tak szybko dorosło - jęknąłem niby zrozpaczony.

- Hyuuung - powiedział, klepiąc delikatnie mój policzek, śmiejąc się przy tym. - Nie powinieneś mieć przed tym oporów, to już czas - stwierdził poważnie, ale jego radosne oczy mówiły, że postanowił ciągnąć mój żart.

Biadoliłem dalej, ale w końcu wybuchnąłem śmiechem, gładząc przy tym boki Jeongguk'a kciukami.

- Dziękuję za ten poranny prezent, kochanie - powiedziałem cicho, za co dostałem delikatnego całusa.

- Proszę, hyung. Ale... Czy to nie za szybko? Myślałem nad odpowiednim momentem... Dość długo. Wiem, a raczej domyślałem się, co do ciebie czuję, odkąd wybraliśmy się razem nad tamto urwisko, jednak... tutaj wszystko jest inne... - wyjaśnił mi swoje obawy, na które nie mogłem pozostać obojętny.

- Nie wydaje mi się - zapewniłem, choć przez moją myśl przeleciała niewesoła myśl.

Nie wiemy, ile czasu razem nam pozostało, Jeonggukie... co jeśli znikniesz jutrzejszego poranka?

- Miłość przychodzi nagle, ale trzeba ją pielęgnować by rosła - zauważyłem, wyobrażając sobie nasze uczucie, jako piękny kwiat, o który dwóch ogrodników musi z uwagą dbać, aby mógł być jak najpiękniejszy.

- Pielęgnować, hyung? - powtórzył, wskazując palcem na swoje uśmiechnięte usta. Natychmiast zbliżyłem się do pocałunku zadowolony. Spomiędzy moich warg wyrwało się nawet mruknięcie, a niedługo po tym poprosiłem go, oczywiście językiem, o możliwość bardziej namiętnej zabawy. Jego dłonie zaczęły badać moje ciało, wsuwając dłonie pod koszulkę, co chyba nadal nie było dla niego najłatwiejsze, ale z pewnością przyjemne dla obydwu stron. Czułem też iskry z jego palców, które nie do końca kontrolował w takich sytuacjach, nakręcając mnie nimi tylko bardziej. Przyspieszały mój oddech, zwłaszcza gdy powędrowały w te najprzyjemniejsze rejony.

- Kocham cię Lael - zapewniłem, będąc pewny moich uczuć do niego.

- Ja ciebie też kocham, hyung. Bardzo mocno.

Kłopoty z oddychanie dotyczyły nie tylko mnie, gdyż i elf miał problem z nieregularnym napełnianiem płuc. Nie spodziewałem się jednak, że odsunie się ode mnie i uniesie koszulkę od piżamy, ukazując mi swój brzuch. Swoją drogą, nadal korzystał z moich ubrań, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie, miło łechtało ego.

Przyjrzałem się uważnie wzorowi, który zaczął się dość ładnie rozrastać, czyniąc jego skórę jeszcze bardziej niezwykłą. Przejechałem palcem po jednej z licznych zawiłych linii, ale zaraz przesunąłem się na materacu niżej, żeby powtórzyć to, lecz tym razem językiem, a na koniec pocałowałem go w gładki kawałek tuż pod pępkiem.

- H-hyung? - usłyszałem jego wystraszony ton, gdy zacząłem pieścić ten piękny fragment. - Za... Za nisko - szepnął, więc natychmiast się odsunąłem, nie chcąc go niepotrzebnie stresować.

Wróciłem więc do ust ukochanego i złożyłem na nich krótki pocałunek.

- Przepraszam, kochanie.

Jego dłoń przeczesała moje włosy, a druga objęła ciało. Pozwoliłem mu zbliżyć usta do mojego ucha, aby powiedział mi tajemnicę, która chyba nie powinna być słyszana nawet przez wyimaginowane myszy w kącie pokoju

- Hyung za bardzo wykorzystuje niektóre sytuacje. Powinienem od dzisiaj zasłaniać też przedramiona? - zapytał, śmiejąc się cicho.

- Jesteś taki pociągający Jeonggukie... Co poradzę, że tak mnie do ciebie ciągnie... - wytłumaczyłem się, całując jego czoło, co zwykle było znakiem, że kończymy już nasze wieczorne bliskości i powoli szykuję się do zaśnięcia, a on do medytacji.

- Zasłaniamoddzisiajprzedramionahyung - wymamrotał, wtulony mocno we mnie.

- A co, jeśli ci na to nie pozwolę? - zapytałem rozbawiony tym ledwo zrozumiałym bełkotem.

- Nie pozwoli hyung? Dłonie hyung'a przeciwko moim czarom? - zapytał z powątpieniem, posyłając mi uśmiech.

- Twoje czary przeciwko moim ustom - poprawiłem go i zacząłem całować z uśmiechem.

- Magia ust hyung'a przeciwko mojej... Nie, w takim pojedynku na pewno polegnę - szeptał, w przerwie między kolejnymi delikatnymi muśnięciami, ostatnimi tej nocy. - Kocham cię, Hoseokie hyung - dodał jeszcze, przykładając swoje czoło do mojego.

Patrząc sobie w oczy, pewni swoich uczuć i spokojni o kolejną dobrą noc, oddaliśmy się odpoczynkowi.


Yoongi

Kropla po kropli. Łyk po łyku. Szklanka po szklance. Butelka po butelce. Moja stała, sobotnia rutyna nie uległa żadnym zmianom, nawet odkąd Jimin się tutaj wprowadził. Nie byliśmy nawet przyjaciółmi, dlatego poza tym ostatnim, wspólnym wyjściem, kiedy to sam siebie nie rozumiałem, dlaczego znów nie wybrałem samotności, do której byłem przyzwyczajony, nie rozmawialiśmy prawie w ogóle. Oczywiście oprócz tych kilku słów podczas obowiązków domowych, które w większości wypełniał Jimin. Pozwalałem mu na to, nawet jeśli do tej pory jakoś dawałem sobie z tym radę. Chciałem, żeby dzięki temu nie wpychał mi już więcej pieniędzy za czynsz. Niech czuje, że jakoś w ten sposób spłaca swoją część, może w końcu kupi przez to lepszą lampkę do swojego pokoju albo zacznie normalnie jeść. Nie żebym w ogóle się tym przejmował, ale powinien.

Mój wzrok ponownie wylądował na trzymanej butelce, a następnie na wypełnionej do połowy szklance, w której znajdowało się whiskey. Nie bawiłem się w żadne drinki, mając po prostu zamiar się upić i zasnąć. To nie była już zabawa, czy jakaś rozrywka, a czysty obowiązek. Obowiązek, bez którego po wyleczeniu jutrzejszego kaca, nie potrafiłbym siąść do roboty i udawać, że moje życie jest całkowicie normalne.

Kontrolowałem swoje ciało tylko w niewielkim stopniu. Nogi same rozsunęły się na boki, wykorzystując szeroką kanapę, na której mogłem się rozłożyć, czując choć trochę komfortowo. I chyba tylko ręce, usta i oczy ze mną współpracowały, bo jakoś byłem w stanie wlewać w siebie już drugą butelkę alkoholu, odbierającego mi wszelkie uczucia.

Jimin przemknął tylko raz po moim mieszkaniu, chyba wybierając się do łazienki. Nigdy nie był zbytnio zainteresowany moim największym „hobby", pozwalając się upijać kiedy chciałem, przez co gdy zauważyłem, jak po jakimś czasie staje przy kanapie, na której siedziałem, nawet nie spojrzałem w jego stronę, wiedząc, że albo sobie pójdzie, albo palnie coś głupiego i ucieknie.

- Hyung... mogę z tobą posiedzieć?

Nie wiedziałem do jakiej kategorii zalicza się jego pytanie, ale wzruszyłem na nie tylko ramionami, przysuwając szklankę do swoich ust, by wziąć następny łyk. Chyba uznał to za odpowiedź twierdzącą, bo zajął miejsce na końcu kanapy, przez co obdarzyłem go jednym, krótkim spojrzeniem.

- Nie masz co robić, nie? – wymamrotałem, słysząc już i czując po swojej głowie i ciele, że raczej zdążyłem się upić, co jak najbardziej mi odpowiadało.

- Nie mogę, gdy widzę co robisz, hyung.

Głupi.

- Udawaj, że niczego nie widzisz? – zaproponowałem mu, puszczając na chwilę butelkę i machając ręką w stronę drzwi, aby sobie stąd poszedł, skoro nie może na to patrzeć.

- Dlaczego to robisz, hyung? – Kolejne głupie pytanie aż za bardzo utknęło w mojej głowie. A to jedno: „Dlaczego?" odbijało się echem w moim umyśle, zmuszając do odpowiedzi.

- Bo czasami dzięki temu nic nie czuję.

Kolejne zerknięcie w jego stronę uświadomiło mnie, że chłopak zdążył już przejść do jednej ze swoich ulubionych pozycji obronnych. Zawsze podkurczał nogi lub nogę, ewentualnie obejmował swoje ciało, kiedy czuł się niepewnie, najczęściej w moim towarzystwie.

Co to za zjebane spostrzeżenia, Yoongi? Co cię to w ogóle obchodzi?

- Problemy nie znikają, gdy jesteś nietrzeźwy, hyung – wymruczał, rozpoczynając prawienie mi jakichś życiowych rad, na które wziąłem tylko kolejny łyk whiskey, zaczynając drążyć ten temat, choć nie wiedziałem po co.

- Dlaczego uważasz, że mam jakieś problemy?

- Zwykle, gdy człowiek nie chce nic czuć, to dlatego, że nie radzi sobie z problemami – wyjaśnił, a ja nie miałem pojęcia, czy miał rację, czy nie. Po prostu teraz mój mózg nie analizował wszystkiego, woląc się wyluzować i użyć najlepszej obrony na takie pytania - ataku.

- A może to ty jesteś moim problemem? – wymruczałem, odwracając znowu głowę w jego stronę i mrużąc lekko oczy.

- Więc mogę zniknąć, jeśli tego chcesz, hyung – zaproponował, nie patrząc na mnie, a na swoje kolana. A z tej perspektywy aż za dobrze widziałem jego pełne usta, odznaczające się na tle całej twarzy, które nie wiedzieć czemu przyciągały teraz mój wzrok. – Nawet jeszcze dzisiaj – dodał i wiedziałem już, że przesadziłem, na pewno nie chcąc go teraz odtrącać. Dlatego szybko postanowiłem przyznać się do błędu.

- Nieee, pierdolę głupoty, żebyś siedział cicho. Możesz zostać – oznajmiłem mu, tylko w połowie mówiąc prawdę, choć nie miałem zamiaru niczego sprecyzować, bo moje usta już zajmowały się dalszym opróżnianiem szklanki.

To jedno pytanie nadal nie dawało mi spokoju, zabierając poprzednie uczucie pustki, do którego zdążyłem się przyzwyczaić, i zalewając wspomnieniami.

Krew, nóż, rozbita butelka, krzyk, ucieczka, policja i koniec. Koniec dzieciństwa, którego nawet nie miałem, wiecznie ukrywając się z matką i próbując uciec, choć z góry było to skazane na porażkę. Jednak to nie należało do najcięższych momentów mojego życia. Zakończenie całej historii, w której nigdy nie miało być bajkowego happy end'u, było zdecydowanie gorsze.

Czułem na sobie wzrok Jimin'a, zapewne rozważającego, czy już powinien stąd uciec. Jednak zanim to zrobił, odezwałem się do niego ponownie.

- Chcesz wiedzieć czemu? – zapytałem, odwracając powoli głowę w jego stronę, pozwalając jej tym razem opaść na kanapę do tyłu. Chłopak tak jak myślałem, pokiwał głową słysząc to pytanie, dlatego kontynuowałem. - Bo jestem popieprzony, Jimin. Popieprzony przez własną rodzinę.

Alkohol nadal sprawiał, że nawet te wszystkie wspomnienia nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Miałem ochotę się po prostu gorzko zaśmiać, ale uśmiech przychodził mi cholernie ciężko odkąd straciłem nadzieję na związanie się z Hoseok'iem.

- Co ci zrobili, hyung?

Wziąłem kolejne kilka łyków gorzkiej cieczy, znów nie patrząc na Jimin'a, podczas układania najłatwiejszej i najtrafniejszej odpowiedzi na jego pytanie.

- Ojciec siedzi w więzieniu, bo zabił matkę. Cała historia – wyznałem mu beznamiętnie, sięgając po butelkę, by nalać sobie następną szklankę alkoholu.

- Przykro mi, hyung. Naprawdę.

Widziałem, jak oprócz skierowanych do mnie słów, podnosi też rękę, chyba chcąc coś zrobić, ale zaraz z tego zrezygnował. Wywróciłem oczami, najpierw jednak dokańczając wypełnianie mojej szklanki, z której upiłem kolejny łyk, by dopiero po tym na niego spojrzeć.

- Nasza umowa nadal aktualna? – Nawet gdy powoli traciłem świadomość, pamiętałem o złożonej mu obietnicy, która na pewno utrzymywała go przy życiu. Bo jeśli bym go tu nie zabrał i nie powiedział, że więcej go nie dotknę, zapewne leżałby już martwy w swoim mieszkaniu, oczywiście przez własną głupotę.

- Chyba... chyba nie – przyznał cicho, znów na mnie nie patrząc.

Odeślij go do pokoju. Niech da sobie spokój. I ty też daj sobie spokój. Daj mu spokój, nie nadajesz się do tego!

Wypicie następnej dawki alkoholu w niczym mi nie pomogło. Odstawiłem tylko szklankę na podłogę, nie słuchając zdrowego rozsądku, który chyba kompletnie się w tej chwili wyłączył.

Moja ręka przywołała go do mnie gestem, a oczy obserwowały jak chłopak przysuwa się niepewnie, nadal bojąc, że z czymś przesadza lub ja z czymś mogę przesadzić.

Kiedy już znalazł się trochę bliżej, poklepałem swoje udo. A gdyby nie rozumiał co mam na myśli, dodałem, że powinien przenieść się na mnie przodem. Nogi po prostu ze mną nie współpracowały, za to ręce i oczy, chętnie go przywitały, gdy znalazł się nade mną, zaskakując mnie swoją śmiałością i uległością na moje polecenia.

- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałem, obawiając się, że to ze strachu albo litości.

Nie rozumiałem dlaczego, ale jego obecność i znajdowanie się tak blisko, nie przeszkadzało mi w tym momencie. A raczej było niezbędne, przywołując do mnie uczucia, z którymi rzadko się spotykałem.

- Bo jestem popieprzony, hyung. Chyba tak bardzo, jak ty – wyznał, spuszczając głowę. Przeniosłem już rękę na jego nogę, drugą wykorzystując do złapania za jego nadgarstek. Próbowałem być delikatny, żeby nie zalał się zaraz łzami, tak jak zazwyczaj to robił przy kontakcie cielesnym ze mną. Nawet przed tym, co mu zrobiłem.

Przyciągnąłem go powoli do siebie, unosząc głowę, by zasygnalizować czego od niego chcę. Choć gdybym go bardziej nie zbliżył do siebie, na pewno nie złączylibyśmy naszych ust. W powolnym, delikatnym i nieco „spiętym" pocałunku. Czułem coś, choć nie umiałem tego nazwać, bardziej starając się pamiętać, że nie mogę przesadzać i go wystraszyć. Nie, kiedy jego usta, do tej pory przeze mnie ranione, były jak z najdelikatniejszego puchu. Choć na smaku chłopaka nie mogłem się skupić, za bardzo czując jeszcze alkohol, który wypiłem.

Sekundy, a może minuty, zostały w końcu przerwane przez moje lekkie kręcenie w głowie. Jednak jak tylko się od niego odsunąłem, otwierając oczy, nie mogłem przez dłuższy moment oderwać spojrzenia od tych ust.

- Cholernie miękkie – zauważyłem, chcąc sprawdzić, czy tylko moje wargi tak to odczuwały.

Kciuk, którego już nie kontrolowałem, próbował przejechać po tych ustach, choć tuż po zetknięciu z dolną wargą i nieudolnym dotknięciu jej fragmentu, porzuciłem swoje zamiary, nie chcąc go zranić. A gdy moja ręka opadła z powrotem na jego ugiętą nogę, chłopak chyba sam postanowił zbadać, czy mam rację, dotykając swoich ust i zaraz rumieniąc się na moich oczach.

- Chyba wystarczy już picia na dziś, hyung – stwierdził cicho i chyba po raz pierwszy postanowiłem przyznać mu rację.

- Ta. Chyba wystarczy. – Wraz z tymi słowami, pozwoliłem głowie opaść do tyłu, a oczom zamknąć się. Jednak dotyk jego równie delikatnej ręki na moim policzku, trochę mnie zaskoczył. Choć nie mogłem na to zareagować, czując już, jak moje ciało chce opaść na kanapę i po prostu zasnąć.

Młodszy zerwał się z moich nóg po wymacaniu mojej twarzy, mrucząc jeszcze jakieś: „Dobranoc" i chyba uciekając do siebie. Nie mogłem jednak nic powiedzieć, bo moje ciało już opadało, chcąc odpocząć. I nie byłem pewien, czy uśmiech, który pojawił się na moich ustach tuż przed zaśnięciem, był wywołany ucieczką do krainy snów, czy może ustami tego głupiego dzieciaka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top