2. Jak wyznaliście sobie swoje uczucia...
⎿ Kageyama Tobio ⏋
Częstsze spędzanie czasu razem, późne pisanie ze sobą czy rozmawianie o siatkówce przyczyniło się do miłosnej relacji waszej dwójki. Jako jedna z nielicznych doceniałaś jego starania przy uśmiechaniu się czy byciu miłym w miejscach publicznych, za co ci dziękował. Polubiłaś obecność chłopaka, a jeszcze bardziej upodobałaś sobie jego humorki, które czasami zmieniały się w mgnieniu oka.
Twój uśmiech potrafił wywołać każdy, a przynajmniej znaczna większość, więc na treningach nie obyło się bez tego. Posyłaliście sobie ukradkowe spojrzenia, choć zawsze unikaliście tych bezpośrednich, co ze strony innych wyglądało zabawnie.
Wszyscy wokół zauważyli zmianę w waszych zachowaniach. Kageyama zaczął odzywać się częściej, szczególnie w twoim towarzystwie i robił się czerwony. U ciebie sytuacja przedstawiała się podobnie – przy Tobio nie potrafiłaś przestać się śmiać i wręcz szczerzyłaś się jak głupia. Tylko wy nie zauważyliście zmiany w waszych zachowaniach.
Zestresowani odrzuceniem i zerwaniem cudownej otoczki dobrych znajomych milczeliście. Do czasu, kiedy postanowiłaś wziąć sprawy w swoje ręce. A okazja na urzeczywistnienie waszego związku nadarzyła się dość szybko ze względu na fakt, że Hinata poprosił bruneta o kilka wystaw a ciebie o podawanie piłek. Zgodziłaś się, bo w sumie i tak nie miałaś co robić przez najbliższą godzinę do autobusu.
Twoje rozstanie z chłopakami zbliżało się nieubłaganie, a ty nadal nie odezwałaś się do rozgrywającego słowem. Zaraz po ćwiczeniach dogoniłaś Tobio w drodze do domu i zaczepiłaś go cała czerwona na twarzy.
— Tobio-chan, lubię Cię! — wykrzyknęłaś i od razu na niego spojrzałaś. Czerwony na twarzy siatkarz stał nieruchomo, pośpiesznie mrugając.
— Lubisz mnie?
— W tym drugim znaczeniu, tym takim romantycznym? — Wzruszyłaś ramionami, udając wyluzowaną i pełną odwagi, choć w środku umierałaś ze stresu. — W sensie, że cię kocham, Tobio.
— Fajnie... — Spuścił głowę i poprawił ręce w kieszeniach, nie wiedząc co odpowiedzieć. Wyznałaś mu miłość... A kiedy to do niego doszło, zaczął panikować. — HA?!
— HA!? — Przestraszyłaś się i wytrzeszczyłaś oczy, obserwując jego reakcje. Co to miało być?! Aż tak się wystraszył? A może był wściekły? Chciałaś uciec i mimo to, tylko się wyprostowałaś i naiwnie popatrzyłaś na swoje buty. — No co?
— Ja Ciebie też lubię, no w ten... Ten romantyczny sposób, tak.
⎿ Oikawa Tōru ⏋
Zaczęło się niewinnie. Od tego, że zaczęłaś go łaskotać na trawie w pobliskim parku i szybko przerodziło się to w drobne turlanie. Na zmianę wisieliście nad drugim, mszcząc się gilgotkami i uroczymi groźbami, które w stronę rozgrywającego brzmiało lekko mówiąc, niebezpiecznie.
— Kochanie! — krzyknęłaś głośno i jakby was zamurował, czas stanął w miejscu. Dopiero po chwili stałaś się czerwona i zrozumiałaś, co tak naprawdę powiedziałaś. Pieszczotliwie nazwałaś swojego przyjaciela, który adoratorek miał więcej niż włosów na głowie. — Ja... Przepraszam!
I uciekłaś szybciej niż ci się wydawało, zostawiając chłopaka w szoku. Nikt się tego nie spodziewał, szczególnie Oikawa, który darzył cię wyjątkowo silnym uczuciem. W szkole go unikałaś, nie mogłaś spojrzeć mu w twarz po tym, jak go nazwałaś. Byłaś pewna, że już domyślił się twoich uczuć i było ci najzwyczajniej w świecie wstyd. Tak samo było z chłopakiem, który zaczął chodzić z głową w chmurach.
Po treningu zostałaś, by chwile poćwiczyć w samotności. Właśnie wyskakiwałaś do zagrywki, kiedy poczułaś, jak silne ramiona opatulają twoje biodra i ściągają w dół. Odwróciłaś się do Tōru, który z miną zbitego szczeniaka wciąż trzymał na tobie dłonie.
— Co tu robisz?
— Muszę z tobą porozmawiać, dłużej tego nie zniosę — poprosił i obydwoje usiedliście na ławce. Milczał, a ty uważnie mu się przyglądałaś, wydawał się zagubiony i samotny.
— Czego nie zniesiesz?
— Rozłąki z tobą. Nie chcę być już twoim przyjacielem! Masz być moją dziewczyną, a ja twoim chłopakiem. Nawet jeśli Iwa-chan mi zabrania! Zaufaj mi i zgódź się ze mną być... — Siedziałaś zszokowana jego postawą. Jemu naprawdę na tym zależało... A w przypadku Oikawy i jego poprzednich związków, to niezwykła rzadkość. Tak rzadkie, że do tej pory nie miało to miejsca.
Przytuliłaś jego ramię, a drugą dłoń położyłaś na zaczerwienionym policzku rozgrywającego, na co się uśmiechnął. Chwilę potem wtulałaś się w jego klatkę piersiową.
— Też cię kocham.
⎿ Yū Nishinoya ⏋
— Zakochałeś się w niej? — zagadała go Kiyoko, podczas jednego z „cichego" obserwowania twojej osoby. Czy to aż tak bardzo widać, że aż menedżerka Karasuno do niego podeszła? — Porozmawiaj z nią.
— Nie mogę! Z-Zniszczyłbym naszą przyjaźń, a chcę, żeby była!
— Znam się na dziewczynach. Nie czekaj, idź. — Uśmiechnęła się lekko, a temu aż oddech zabrało. Nawet Kiyoko-senpai kazała mu to zrobić! Wiadomym było, że od razu do ciebie popędził, nie zważając na swoją niepewność i wstyd.
— Chciałeś coś? — zapytałaś uprzejmie, a ten stanął niemal na baczność. — Wszystko w porządku?
— Tak! — wykrzyknął i zaraz ponownie zamilkł, głęboko wpatrując się w twoje oczy. Odwrócił się i spojrzał na menedżerkę Karasuno, która stała w tym samym miejscu z uniesionymi kciukami. — Kocham cię, [IMIĘ].
— Też cię kocham, Nishinoya-senpai — wyszeptałaś, a ten jak z procy wystrzelił do góry. Ewidentnie się z tego cieszył! Wybuchałaś uroczym śmiechem, na który się rzecz jasna zarumienił. Niedługo po tym zostałaś zasypana LAWINĄ pytań o twoje preferencje w związku.
|Sugawara Kōshi|
- Muszę z nimi porozmawiać! – krzyknął Daichi, kiedy po raz kolejny unikaliście się na treningu. Nikt nie wiedział, co wam jest, jednakże nikt nie chciał zaprzepaścić genialnego planu nowej pary w drużynie. Zawołał was do siebie.
- Możecie mi wytłumaczyć, dlaczego siebie unikacie? – zapytał, a obydwoje przełknęliście ślinę, wiedząc, że kapitan zaraz wybuchnie. Spojrzeliście na siebie i lekko uśmiechnęliście się, następnie próbując załagodzić sytuacje z trzecioklasistą.
- My? Mamy świetny kontakt! Jesteśmy jak... - zaczął mówić rozgrywający, lecz zabrakło mu porównania, na co posłał Ci wymowne spojrzenie.
-...jak para! – dokończyłaś i natychmiastowo oblaliście się rumieńcem, było Ci wstyd, że powiedziałaś to tak otwarcie. Kapitan zaczął się śmiać, a wy nie wiedzieliście, o co mu chodzi.
- Uzgodnijcie najpierw swoją wersję wydarzeń, a potem porozmawiamy! – wykrzyknął i zostawił was samemu na Sali gimnastycznej. Staliście obok siebie, musieliście sprzątnąć budynek, a dodatkowo porozmawiać.
- Zabierzmy się do sprzątania...
Powoli rozpoczęliście zbieranie piłek, kiedy zaczęłaś rozmowę na temat tego, co powiedziałaś. Przeprosiłaś go, na co uśmiechnął się i do Ciebie podszedł. Nie stał blisko, ale wyraźnie czułaś jego obecność z tyłu.
- Nie musisz przepraszać, ponieważ nie była to dla mnie uraza. Raczej coś, co chciałbym, aby się stało.
- Chwila, czy ty przed chwilą wyznałeś mi miłość? – zapytałaś i się odwróciłaś, a ten z lekkim śmiechem i rumieńcem na twarzy stał przed tobą, uważnie Cię obserwując. Pokiwał głową, a ty wskoczyłaś mu w ramiona. – To chyba obydwoje spełniliście właśnie skryte pragnienie.
|Kuroo Tetsurō|
Kiedy zorientowałaś się o swoich uczuciach, przez następne dni starałaś się go unikać. Było Ci ciężko, gdy go spławiałaś, ale nie mogłaś znieść momentu, kiedy zaglądał Ci w oczy i prześwietlał na wylot – jakby czytał z Ciebie, jak z otwartej księgi.
Kenma domyślił się powodu dziwnych zachowań przyjaciół, ale nie powiedział o tym ani tobie, ani Kuroo. Czekał, aż sami przyznacie mu, że jesteście parą.
Kapitan drużyny siatkarskiej starał się przebywać z tobą jak najwięcej czasu, podczas gdy ty go unikałaś. Pomagał Ci, często obserwował i chciał, żebyś należała już do niego. Z miłości do Ciebie zaproponował wspólne granie, a ty nie chcąc sprawić mu przykrości, zgodziłaś się i właśnie przed chwilą otworzyłaś mu drzwi.
- Kenma nie może przyjść. - powiedział, a ty przełknęłaś ślinę, wiedząc, że będziesz z chłopakiem sam na sam. Pokiwałaś głową i włączyłaś grę, następnie wstając i gdy byłaś już u progu drzwi, odwróciłaś się do chłopaka.
Obserwował Cię – każdy twój ruch, jednocześnie napawając się wspólnie spędzoną chwilą. Zarumieniłaś się, a ten wpatrzony w twoje oczy na szczęście tego nie zauważył.
- Przyniosę przekąski. Chcesz wodę czy jednak rezygnujesz ze sportu i chcesz coś innego? - uśmiechnęłaś się, a ten robiąc minę filozofa, postawił na wodę.
Poszłaś do kuchni i na tacy położyłaś sporo przekąsek, szklankę z napojem i chusteczki. Chwilę po tym, jak przyszłaś z jedzeniem do pokoju, rozpoczęliście grę. Oczywiście wygrywałaś, ale były mecze gdzie dawałaś mu fory i cieszył się jak małe dziecko.
- Znowu wygrałem! - ucieszył się, ale tym razem rzucił się na Ciebie, mocno przytulając i śmiejąc. Czułaś jego oddech na swojej szyi, na który przeszły Cię dreszcze, ale bardzo przyjemne. - Kocham Cię, wiesz o tym?
- Nie żartuj sobie. - odpowiedziałaś niemal natychmiast, ponieważ takie dowcipy Cię nie bawiły, głównie przez wzgląd na swoje uczucia.
- Nie żartuje. Chcę, byś została moją dziewczyną, później żoną, a na końcu matką moich dzieci. - powiedział i popatrzył Ci w oczy na dowód swojej szczerości. Uśmiechnął się, a ty lekko odsunęłaś go od siebie.
- Nawzajem. Chcę, byś został moich chłopakiem, później mężem, a na końcu ojcem moich dzieci. - wypowiadając te słowa, śmiałaś się z wyrazu twarzy Kuroo, który był wyraźnie szczęśliwy i rozbawiony twoimi słowami. - Kocham Cię, Kuroo.
|Bokuto Kōtarō|
Kiedy odkryliście swoje uczucia to nic się nie zmieniło, prócz faktu, że częściej przebywaliście razem i zdarzało się, że trzymaliście za ręce. Na jednym ze spotkań Akaashiego i Bokuto z Kuroo, chłopak przyznał się im do uczuć. Kuroo nie miał pojęcia kim jesteś, ale zapragnął Cie poznać, dlatego podekscytowany zadzwonił do Ciebie z prośbą o dołączenie do nich.
- Nie mogę, Boku... - zaczęła, ale przerwała by wysłuchać wypowiedź mamy, która prosiła o wyjęcie z pralki. - Tak, tak, zaraz wyjmę, tylko....
- Dokończ ciasto, zajmij się małym. - wydawała polecenie, a Bokuto zamilkł słuchając wypowiedzi matki, która co raz to dodawała Ci więcej czynność, aby na końcu krzyknąć, że wychodzi do pracy.
- Jestem zajęta. Przepra... Kochanie, zostaw to. - zwróciłaś się do chłopca, który zaczął otwierać piekarnik. Tego dnia miałaś mnóstwo obowiązków, bo twoja mama wychodziła na kolacje służbową i nie mogła niczym się zająć.
Rozłączyła się bez pożegnania, nie wiedząc, że Bokuto był strasznie smutny, że nie możesz przyjść. Chciał Ci pomóc, ale chciał również spędzić trochę czasu z przyjaciółmi, dlatego w głowie miał mętlik. Zawiedziony wrócił do chłopaków i oznajmił przygnębiające wieści, ale Kuroo miał świetny plan jak temu zaradzić.
- Nie będziesz dobrym facetem, a teraz się zbieraj, bo idziemy twojej damie na ratunek. - oznajmił wyniośle kapitan drużyny siatkarskiej Nekomy, po czym czekał, aż Bokuto z Akaashim zaprowadzi go do drzwi twojego domu.
Sowopodobny zapukał, a ty zmęczona podbiegłaś do drzwi i otworzyłaś z dzieckiem na rękach i ścierką w dłoni. Zdziwiłaś się na widok przyjaciół i jakiegoś chłopaka, którego pierwszy raz widzisz na oczy.
- Co wy tu robicie?
- Ciociu, z garnka się wylewa! - krzyknął uradowany chłopiec, który najwidoczniej był zadowolony z obrotu spraw, zawsze miał dziwne poczucie humoru. Dałaś go, a wręcz rzuciłaś Bokuto w ręce i pobiegłaś do kuchenki, opanowując sytuacje.
Twój ukochany był zdziwiony, w życiu nie trzymał dziecka na rękach, dlatego lekko się przestraszył, ale nie był zły, a bardzo szczęśliwy z obrotu spraw. Weszli do domu, a ty zbierając jedzenie, które wypadło chłopakowi na kanapie, opowiedziałaś im o dzisiejszym dniu i przedstawiłaś tajemniczemu gościowi.
- Pomożemy Ci, ale potem musimy porozmawiać... - ostatnią część zdania niemal wyszeptał. Nie wiedziałaś o co mu chodzi, ale nie mogłaś pozwolić, aby wykonywali prace za Ciebie, dlatego w drodze do kuchni z miską w rękach, zaczęłaś zbierać myśli.
- Bokuto, Akaashi i Kuroo, proszę byście opuścili ten dom i zajęli się swoimi czynnościami. Nie mogę pozwolić, żebyście wykonywali za mnie prace, polecenia były imienne. - uśmiechnęłaś się, a chłopacy spojrzeli po sobie, po czym jakby nie usłyszeli twoich kazań zabrali się za sprzątanie kuchni i opiekowanie niesfornym łobuzem.
- Kuroo-san, mógłbyś zająć się {imię chłopca}? Muszę sprzątnąć łazienkę, ale... PALI SIĘ! - krzyknęłaś, ale jedynie tak stwierdziłaś, w prawdzie musiałaś jedynie wyłączyć ogień, aby się nie spaliło. Kiedy zostawiłaś naczynie na kuchence i wytarłaś czoło ręką, potrząsając ją lekko i zamknęłaś oczy ze zmęczenia.
Był weekend, a ty zajmowałaś się całym domem, aby na wieczór przyjąć jeszcze gości rodziców. Nie wiedziałaś jak to się stało, ale jeszcze twój kuzyn przyjechał i nim również musiałaś się opiekować. Miał zaledwie dwa lata, a Ciebie nazywał ciocią.
Poczułaś jak ktoś chwyta Cię za rękę, a gdy podniosłaś powieki ujrzałaś uśmiechniętą i o dziwo spokojną twarz Bokuto, który samą obecnością sprawiał, że niemożliwe dla Ciebie, stawało się możliwe dla was.
- HEY! HEY! HEY! Nie przejmuj się, damy radę. - lekko Cię przytulił, a ty czerwona pokiwałaś głową i podziękowałaś każdemu z osobna. Musisz się im jakoś odwdzięczyć, dlatego gdy już wszystko ogarniecie, zrobisz im czekoladowy deser.
Zajęłaś się kuchnią, co jakiś czas wołając każdego chłopaka do degustacji. Każdy miał inne wymagania, ale każdemu smakowało, dlatego szybko to skończyłaś. Kolacja była gotowa, teraz tylko łazienkę.
Zaczęłaś czyścić umywalkę, kiedy poczułaś za sobą czyjąś obecność, a dokładniej Bokuto, który próbował wstawić pralkę. Kucnęłaś obok niego i z uśmiechem pokazałaś mu jak to zrobić, krok po kroku. Pomógł Ci z łazienką, a gdy już wszystko skończyliście, kazałaś usiąść im na kanapie. A dokładniej Bokuto i Akaashi, ponieważ Kuroo był zajęty zabawą w twoim pokoju z małym.
Na szybko przygotowałaś im deser, a twój ukochany niecierpliwił się jak nigdy. Mówiłaś, by nie podglądali, a on bardzo chciał zobaczyć co tam robisz. Kiedy w końcu pozwoliłaś im podejść, a w jego przypadku przybiec to z uśmiechem podziękowali za lodowy przysmak.
Poszłaś na górę po chłopaków, a gdy na wejściu zobaczyłaś Kuroo ubranego w dziecięcą koronę {imię chłopca}, nie mogłaś się powstrzymać od przedłużenia ostatnich słów. Wyglądał tak uroczo, ale musiałaś przerwać im tę chwilę, zabierając tiarę, którą przeważnie ty nosisz, aby chłopiec mógł pobawić się w rycerza.
- Wyglądasz w tym lepiej niż ja...! - mruknęłaś z udawanym zdenerwowaniem, lecz twoja wypowiedź ociekała sarkazmem. Starszy chłopak ukłonił się, jednocześnie zabierając małego i zdejmując tiarę, wrócił do salonu, gdzie podałaś mu deser.
Mama {imię chłopca} przyjechała po niego, dlatego omyłaś mu twarz wodą, bo był cały w czekoladzie i oddałaś go matce. Wkrótce i Akaashi z Kuroo musieli wracać do domu, a ty zostałaś z Bokuto, który pomógł Ci z wyjęciem talerzy.
Rozłożyliście talerze na stole, jednocześnie tańcząc i śmiejąc się głośno. Twoja mama przybyła chwilę po tym, jak usiadłaś na kanapie, przytulając się do Bokuto. Snuliście plany na temat dzisiejszego wyjścia.
Kolacja się rozpoczęła, a wy chwilę przed przyjściem gości, uciekliście do parku. Twoja matka i ojciec zaczęli przyglądać się Kōtarō, ale udało wam się wyjść z tego cało, bo na wasze szczęście o nic nie pytali.
- O czym chciałeś porozmawiać?
- O uczuciach, ponieważ od jakiegoś czasu p-podobasz m-mi się. - powiedział, a ty uśmiechnęłaś się szeroko, a kiedy miałaś wyznać odwzajemnienie uczuć, chłopak kontynuował. - Znaczy, że Cię kocham. Bardzo.
- Wzajemnie, Kōtarō. Też Cię kocham, od dłuższego czasu, ale bałam się, że mnie odrzucisz... - mruknęłaś, a ten mocno Cię przytulił, następnie chwytając Cię za rękę i mocno ją ściskając, pobiegł do jednej z ławek, gdzie musiał zwierzyć się chłopakom.
|Hajime Iwaizumi|
Było to naprawdę szybkie i dosyć nagłe. Chłopak nie zamierzał się wysilać i powiedzieć Ci to w twarz, za to był wyjątkowo pomysłowy. Przyszłaś na swój prywatny trening z chłopakiem, dziś nie mogłaś być na jego własnym, ale to dobrze. Chodziłaś przy chłopaku cała czerwona, a momentami się jąkałaś. Oczywiście Oikawa nie darował sobie głupich uwag na twoje zachowanie, ale wydawało się, że Iwaizumiemu podobają się teksty z typu "Ładnie razem wyglądacie".
Nie byłaś świadoma tego, że twój ukochany wyrzucił Oikawę z sali, aby z tobą pobyć sam na sam. Przebrałaś się w strój treningowy i chwilę potem rozgrzewałaś się, aby zmniejszyć ryzyko kontuzji. Śmiałaś się, widząc, jak Iwaizumi jest podenerwowany.
Nadszedł ten moment, kiedy zagrał do Ciebie piłkę, a ty jako, że to był silny serw nie odbiłaś jej tak jak chciałaś. Wylądowałaś na ziemi, nie wiedząc co się stało, ale po kilku sekundach połączyłaś wątki. Kompletnie się przy nim ośmieszyłaś, jednak ten jedynie podszedł i zaproponował chwilową przerwę. Zgodziłaś się.
- Trzymaj...! - rzucił Ci butelkę wody, którą ochoczo przyjęłaś i odkręciłaś. Po odpowiedniej ilości wody w twoim organizmie, poszukałaś zakrętki i wtedy ujrzałaś napis "Kocham Cię. Iwaizumi Hajime".
Nie miałaś pojęcia, jak zareagować, dlatego po prostu stałaś i analizowałaś napis. W końcu po dłuższej chwili przeniosłaś swoje spojrzenie na zawiedzionego chłopak, który zbierał się do domu. Nie odzywałaś się, a on to źle zrozumiał i chciał ukryć się przed światem.
- Iwaizumi! - podbiegłaś do niego i wskoczyłaś mu na plecy, szeroko się przy tym uśmiechając. Lekko się przestraszył i musiał zapanować na równowagą, jednocześnie trzymając Cię pod kolanami, abyś nie zleciała. - Ja Ciebie też...
|Keiji Akaashi|
Tego dnia miałaś dosyć wszystkiego, ale na twojej twarzy nadal gościł uśmiech, w końcu wieczorem miałaś się spotkać z Akaashim. Wizyty, które składał Ci, aby wytłumaczyć Ci niektóre zagadnienia lub po prostu spędzić czas z tobą i Bokuto, który wpadał i wyżerał słodkości z twojej lodówki.
Mimo nieukładających się włosów, połamanego paznokcia, wciąż wyglądałaś dla niego najlepiej na świecie. Kochał Cię obserwować, kiedy pogrążałaś się w myślach, aby przypomnieć sobie odpowiedni wzór do obliczenia wyniku działania. Choć najbardziej kochał uśmiech, którym witałaś go codziennie.
Podeszłaś do drzewa, przy którym mieliście się spotkać, ale on mimo kilkuminutowego spóźnienia, nadal nie przychodził. Wysłałaś mu wiadomość, a on w zamian zadzwonił, pytając gdzie jesteś. Zdziwiłaś się, przecież instrukcję były proste "Pod drzewem, gdzie spotkaliśmy się pierwszy raz".
Zauważyłaś go, z bukietem kwiatów w dłoni i telefonem przy uchu. Gdy Cię zauważył natychmiast podbiegł i wręczył Ci czerwone róże, które z uśmiechem przyjęłaś i delikatnie przyłożyłaś do twarzy. Wyglądało, jakbyś wąchała zapach kwiatów, ale w prawdzie zasłaniałaś swoje rumieńce.
- Nie wiem, jak to się stało... Ale poznaliśmy się przy tamtym drzewie...! - wskazał ręką, a ty zaprzeczyłaś ruchem głowy.
- Nie. Pierwszy raz rozmawialiśmy tutaj...! - powiedziałaś lekko oburzona niewiedzą chłopaka, w którym zakochiwałaś się z dnia na dzień coraz bardziej.
- Nasze spojrzenia właśnie tam skrzyżowały się po raz pierwszy... - lekko na siebie zła, pokiwałaś głową, następnie ją spuszczając i przypatrując się swoim butom. - Pięknie wyglądasz... Muszę Ci coś powiedzieć.
- Dziękuje, w takim razie słucham... - spojrzała na jego twarz i zauważyłaś, że lekko się stresował. Nie wiedziałaś jeszcze czym, ale kiedy jego wzrok spoczął na twoje usta, cała się zarumieniłaś. Czy to możliwe, że odwzajemnia twoje uczucia?
- Odkąd wróciłaś do drużyny coś się zmieniło. Nie patrzę na Ciebie jak na przyjaciółkę, a jak na... Dziwnie to zabrzmi, ale jak na dziewczyną, którą szczerze pokochałem całym sobą. Uwielbiam kiedy się śmiejesz, uśmiecham, mówisz i smucisz... - wziął oddech i spojrzał w twoje oczy, jego wzrok przypominał lasery, które sprawiały, że chciałaś upaść i nigdy nie wstać. Przeszywał Cię na wylot. - Wiem, że kiedy po twoich policzkach ciekną łzy, będę mógł Cię przytulić i powiedzieć, jak bardzo pomylił się ten, który doprowadził Cię do takiego stanu. Ja... Po prostu Cię kocham.
- To było piękne, Akaashi. I ja również bardzo Cię kocham... - wskoczyłaś w jego ramiona i odczułaś, że idealnie się w nie wpasowujesz. Jakby były dla Ciebie stworzone.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top