░▒▓█►─═ 5 ═─◄█▓▒░

Było późne popołudnie. Skończyłem wartę na co nabrała mi się ochota na machanie mieczem. Po drodze na plac treningowy zabrałem ze swojej komnaty dodatkową szatę i skierowałem się na zewnątrz. 

Poczułem sporą różnicę temperatur gdy wyszedłem z budynku. Panował mróz, ale na szczęście nie było aktualnie dużego wiatru.  Chociaż nie przeszkadza mi to. 

Idąc przed siebie zauważyłem, że po pałacu kręci się bardzo mało osób. Gdy zdążyłem dojść do manekina już nikogo nie widziałem w pobliżu. Chyba nikomu nie jest po drodze by spędzać czas na mrozie. 

Chwilę wymachiwałem mieczem by rozruszać mięśnie po czym przymknąłem oczy by wyobrazić sobie przed sobą największego wroga. Otworzyłem oczy i dałem upust emocjom uderzając manekina coraz mocniej. Wyłączyłem myślenie totalnie do takiego stopnia, że nie słyszałem kroków. Nagle usłyszałem szmer, który wybił mnie z rytmu co spowodowało, że odwróciłem się przyjmując formę gotową do ataku. Dopiero po chwili zorientowałem się, że po drugiej stronę miecza stała przerażona dziewczyna. 

Stała patrząc na mnie wielkimi oczami stojąc jedynie milimetry od ostrza miecza. Nie poznałem jej. Nigdy jej tu nie widziałem. Robiła się coraz bardziej blada stojąc jak sparaliżowana. Rozluźniłem uścisk na mieczu widząc jej łagodne spojrzenie. Powoli opuszczałem miecz nawiązując z nią kontakt wzrokowy. Stała tutaj młoda, ładna dziewczyna przez co jej widok spowodował ze moje ciało się rozluźniło. Gdy opuściłem miecz dziewczyna natychmiastowo pochyliła głowę przepraszając.

- Kim jesteś? - spytałem w końcu

- K-karzą na mnie mówić Irmin - wymamrotała tak cicho, że ledwie to usłyszałem - W-wybacz, panie nie chciałam przeszkadzać - dodała równie cicho, a ja widziałem jak bardzo jest przerażona. 

- Nic się nie stało - powiedziałem trochę nie wiedząc co myśleć. Chciałem jej posłać uśmiech jednak ta wciąż patrzyła na ziemię. - Irmin? - spytałem trochę sam siebie opierając miecz o ziemię.

- B-bo nie wiem jak mam na imię - wyszeptała. Irmin... Powtórzyłem sobie w głowie. Irminda... Bezimienna... 

- To ty? - spytałem - To ciebie znalazł eunuch? - wypytywałem na co dziewczyna pokiwała nieśmiało głową wciąż na mnie nie patrząc - Wybacz nie chciałem cię przestraszyć - powiedziałem po chwili podchodząc do niej bliżej. Wciąż była przerażona. Serce zabiło mi szybciej gdy widziałem jak bardzo miała sine dłonie. - Dlaczego chciałaś do mnie podejść? - spytałem w końcu łagodnym głosem chcąc spojrzeć na jej twarz. 

- N-nie wiem g-gdzie jest komnata panienki H-harin - powiedziała starając się unikać mojego wzroku. 

- Już dobrze - powiedziałem najspokojniejszym głosem jak tylko umiałem - zaprowadzę cię - dodałem obejmując ją ramieniem. Wzdrygnęła się pod wpływem mojego dotyku, ale nie zareagowała tak jakby bardzo tego nie chciała. Wtedy poczułem jak bardzo jest zimna. Jak bardzo ma cienką szatę na sobie jak na taką pogodę. Od razu przystanąłem by zdjąć z siebie zimową szatę i położyć jej na ramionach

- D-dziękuję, panie - powiedziała cicho wciąż na mnie nie patrząc

- Jestem Soonyoung, i jestem tylko gwardzistą - zaśmiałem się. Króla, gwardzistą króla i synem generała, ale nie będę jej o tym wspominać - nie musisz być oficjalna - dodałem ciszej. Chcąc zyskać jej zaufanie i by czuła się pewniej. 

Szliśmy w ciszy, jednak ja kontem oka nie mogłem się powstrzymać by na nią nie spoglądać. Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem. Była taka delikatna... Taka śliczna... Młoda, ale na pewno nie wiele młodsza ode mnie. Serce mnie bolało na samą myśl o tym ile musiała przejść i jak bardzo cierpi przez ten mróz. 

Nie wiem co się stało, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. Odkąd zobaczyłem ją na drugim końcu miecza moje serce zabiło szybciej, a mi zrobiło się cieplej. Tak bardzo się zamyśliłem, że prawie nie skręciłem w prawidłowy korytarz.

Gdy tylko doszliśmy, służąca Harin otworzyła nam drzwi. Stała przed swoim łóżkiem razem z Sooyą gdy odwróciła wzrok w naszą stronę. Prawdopodobnie przerwaliśmy im rozmowę. Od razu szybkim krokiem podeszła w stronę Irmin. 

- Kochana przecież mówiłam, że po ciebie przyjdę - powiedziała Harin łapiąc ją za policzki. Zaczęła jej się przyglądać jednak dziewczyna milczała. Przyglądałem im się z boku w ciszy zapominając o tym, że powinienem już wyjść. - Przynajmniej byłaś w dobrych rękach - zaśmiała się spoglądając na mnie. Ja jednak patrzyłem jak powoli Irmin odwraca głowę by na mnie spojrzeć. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, a ja parzyłem na nią jak na najpiękniejsze dzieło sztuki. 

- P-pójdę już - powiedziałem otrząsając się. Posłałem uśmiech im obu po czym skierowałem się do wyjścia. Wyszedłem i szybkim krokiem chciałem wrócić na pole treningowe. Zostawiłem tam przecież miecz... Tak bardzo miałem w głowie tylko ta dziewczynę, że zapomniałem wziąć mój miecz. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top