░▒▓█►─═ 39 ═─◄█▓▒░
Nie mówiłem o tym nikomu. Wspomniałem tylko księciu Mingyu by dać mu znać żeby zajął się armią. Tak jak myślałem, z chęcią się zgodził i nawet nie wypytywał długo o to, dlaczego tak nagle chciałem jechać z ojcem. Właśnie szedłem do jego komnaty by przedyskutować więcej szczegółów. Skręciłem w zakręt korytarza, ale widok spowodował, że się zatrzymałem. Znów widziałem księcia Mingyu siedzącego na ławce z księżniczką Jiwon. Całowali się. Stałem przyglądając się im chwilę. Spuściłem wzrok czując, że nie powinienem na to patrzeć. Co dziwne nic nie poczułem. Ucisku w klatce piersiowej, zazdrości, złości, ani nic... Uśmiechnąłem się pod nosem zdając sobie sprawę, że to może kwestia mojego wyjazdu. Że już powoli o nich zapominam. Podniosłem na nich wzrok... I chciało mi się śmiać... Cieszyłem się i nie byłam zazdrosny. Cieszyłem się ich szczęściem. Czułem jak się rozluźniam, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Nie wierzyłem, że nie mam ochoty niczego rozwalić w tym momencie, ale tak było. Widziałem jak książę Mingyu całuje Jiwon, do której myślałem, że coś czuję i... jestem szczęśliwy bo wiem, że chce być z nim szczęśliwa. Może to samo mnie czeka z Irmin...
Uśmiechałem się na samą myśl, że może mi się to udać, po czym powoli zacząłem się kierować ich w stronę. Wciąż muszę porozmawiać z księciem. Gdy podszedłem bliżej nich zobaczyłem jak Jiwon otwiera oczy i spogląda w moją stronę. Jak poparzona przerwała pocałunek odsuwając się od księcia. Patrzyła na mnie jak na ducha, jednak ja posłałem jej szczery uśmiech. Przeniosłem wzrok na księcia.
- Wybaczcie, że przerywam, ale muszę porozmawiać z księciem Mingyu - zacząłem z uśmiechem na ustach. Jak najbardziej szczerym.
- A no tak, nie skończyliśmy - zaśmiał się książę Mingyu przysuwając się bliżej Jiwon bym mógł usiąść obok. Tak zrobiłem. Księżniczka patrzyła na nas pytającym spojrzeniem.
- Czego? - dopytywała
- Ktoś się musi zająć armią gdy Soonyoung wyjedzie - odpowiedział książę Mingyu spoglądając na nią, gdy ja chciałem coś powiedzieć. Nie musiała wiedzieć... jeszcze.
- W-wyjeżdżasz? - zająkała się patrząc na mnie wielkimi oczami i łamiącym się głosem. Pokiwałem głową posyłając jej łagodny uśmiech - ale nie musisz...
- Sam chciałem jechać - powiedziałem po chwili namysłu, czy by nie zwalić tego na ojca - w końcu kiedyś i mnie to czeka więc muszę się tego nauczyć - dodałem - ale jeszcze nie mów nikomu. Jadę sam dopiero za miesiąc - mówiłem
- Sam? - spytał książę
- Ojciec oznajmił, że wybrał jakiegoś członka armii, który pojedzie ze mną i specjalnie dla mnie zostanie, ale nie wiem czy nie wolałbym jechać sam - odpowiedziałem co myślałem - bo po co mam komuś zawracać głowę - zaśmiałem się
- A-ale dlaczego tak nagle chcesz jechać? - wypytywała księżniczka wciąż patrząc na mnie jak na ducha
- Jak mówi, że masz jechać z kompanem, to masz jechać z kompanem... - wtrącił się książę - założę się, że zna drogę lepiej niż ty, i że nie raz będziesz go potrzebował - dodał. Chwilkę mu się przyglądałem, ale jednak postanowiłem odpowiedzieć księżniczce. Chociaż miał jednak rację.
- Nie nagle... sporo nad tym myślałem - skłamałem, na co mój uśmiech zmalał. Nastała chwilowa cisza na co spuściłem wzrok. Kontem oka jednak zobaczyłem jak księżniczka wstaje
- C-chyba zastawię was samych - powiedziała na co ostatni raz posłałem jej łagodne spojrzenie - pójdę już - dodała po czym odeszła. Nastała chwilowa cisza, przez którą obaj odprowadzaliśmy ją wzrokiem.
- Nie przeszkadza ci to? - spytał książę na co odwróciłem głowę w jego stronę
- Ale co?
- Widziałeś jak twoja żona całuje się z innym mężczyzną - zaśmiał się na co pokiwałem głową na boki
- Jak już wspominałem... Owszem jest wspaniała, ale ty skradłeś, panie, jej serce już od samego początku, nie ja. - zacząłem spuszczając głowę - nie wiedzę w niej nikogo więcej niż przyjaciółki - dodałem spoglądając na niego - nie przeszkadza mi to, że jest szczęśliwa z kimś innym - dodałem posyłając mu uśmiech. Roześmialiśmy się obaj - tylko nie róbcie tego w miejscach publicznych - zaśmiałem się po chwili - co jak zobaczy to królowa albo jakieś służące i rozniosą plotki...
- Racja - westchnął - chociaż może wtedy matka zrozumie, że popełniła błąd... - dodał uśmiechając się pod nosem na co nastała chwilowa cisza. - Tylko czy Jiwon nie wydawała ci się jakaś spięta? - spytał po chwili gdy mina mu zrzedła
- Może trochę - westchnąłem zdając sobie z tego sprawę. Po chwili ciszy znów nawiązałem kontakt wzrokowy z księciem, by wrócić do rozmowy o armii i wyjeździe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top