░▒▓█►─═ 37 ═─◄█▓▒░

Drugi dziś

Szedłem za Jihoon'em razem z resztą jego służby. Kierowaliśmy się w stronę sali tronowej gdzie zaraz miało się zacząć zebranie. Dziś rano wpadł mi do głowy jeden pomysł, ale nie wydaje mi się by był on dobry. Muszę jeszcze nad nim długo pomyśleć. Ale nie w tym konkretnym momencie. Szliśmy środkiem sali między już stojącymi na swoich miejscach ministrami. Stanąłem na swoim miejscu, obok krzesła zajętego już przez księżniczkę Jiwon, w momencie gdy Jihoon stanął przed swoim tronem odwracając się. Gdy zasiadał razem z królową regentką, wszyscy się ukłonili. Jak zawsze główny eunuch rozpoczął swoje przemówienia podając co jakiś czas różne pisma i rozporządzenia królowi, do rozpatrzenia. Stałem patrząc w podłoże starając się nie myśleć o tym co przyszło mi dziś do głowy. Przez co mogłem się wydawać trochę spięty i nieobecny. Wsłuchiwałem się w głos eunucha i uderzenia królewskiej pieczęci o papier. Podniosłem głowę by spojrzeć na profil mojego ojca. Przyglądałem się mu dłuższą chwilę. Nagle dźwięki uderzeń ucichły i główny eunuch znów zaczął mówić. 

- Generał Kwon w ten weekend wyjeżdża ponownie z członkami armii by załatwić kilka spraw. Sprawdzić granice, sojusze i inne istotne aspekty - zaczął spoglądając na mojego ojca by pochylić głowę w jego stronę - Podróż zajmie mu kilka miesięcy, także na ten czas jego obowiązki przejmie jego syn, tak jak ostatnio - dodał wracając wzrokiem na zgromadzone tu osoby. Jego słowa spowodowały, że spuściłem wzrok czując ścisk w żołądku. 

Zdawałem sobie sprawę jak ciężkie dni mnie teraz czekają. I jak bardzo mój poranny pomysł legł w gruzach zdając sobie sprawę z tego wszystkiego. Że byłby to nieodpowiedzialne gdybym chciał wyjechać z ojcem... Eunuch mówił dalej, ale już na tym się nie potrafiłem skupić. Przymknąłem oczy wyłączając myślenie kompletnie. 

Nagle poczułem lekkie szturchanie w łokieć. Spuściłem głowę by spotkać się ze spojrzeniem księżniczki Jiwon. Posyłała mi spojrzenie wsparcia jednak dopiero po dłuższej chwili udało mi się uśmiechnąć. Poczułem jak obniża dłoń by złapać mnie za rękę i spleść nasze palce. Zmarszczyłem brwi nie do końca wiedząc co to ma oznaczać. Drugą ręką zaczęła gładzić kciukiem wierzch mojej dłoni. Serce zabiło mi szybciej spuszczając wzrok na nasze dłonie. Widząc to tym bardziej chciałem wjechać z ojcem. Chciałem cofnąć dłoń i byłem tego bliski. Jednak zrezygnowałem z tego myśląc o księżniczce, która tylko chciała mi okazać wsparcie. Więc ostatecznie ścisnąłem jej dłoń mocnej wracając wzrokiem do Jihoon'a. Wolną rękę schowałem za plecami słuchając głosu królowej regentki. Jednak czułem na sobie czyiś wzrok. Zacząłem się rozglądać powoli wokół by w końcu spotkać się ze spojrzeniem Irmin. Przyglądałem się jej jednak, ani ona, ani ja nie wiedziałem co zrobić. Nie uśmiechnęła się. I ja też. Patrzyliśmy sobie w oczy ignorując to co się dzieje wokół. Widziałem jak spuszcza wzrok niżej. Prawdopodobnie ma moją dłoń splecioną z dłonią księżniczki. W tym momencie na prawdę miałem ochotę wyrwać rękę z uścisku. Jednak zdałem sobie sprawę, że to nie ma sensu. Co by to dało? Pomyślałem, że Irmin mogłaby poczuć się tym urażona. Ale dlaczego. Jakie by miała powody skoro tylko się przyjaźnimy. Ja bym miał powody do złości i zazdrości gdyby trzymała kogoś innego za dłoń. I znowu... Myśli o Irmin wróciły co spowodowało, że miałem ochotę teraz wykrzyczeć, że to ja pojadę za mojego ojca. Zacząłem nawet stąpać z nogi na nogę gryząc się w język, by tego nie zrobić. Poczułem jak księżniczka ściska moją dłoń mocniej widząc, że coś się dzieje. Spuściłem na nią wzrok czując jak moja dłoń się poci. Ostatecznie cofnąłem rękę by schować ramiona ze placami, unikając jej wzroku. Czekałem aż to zebranie się skończy. 

W końcu czekałem aż służąca Jihoon'a pomoże zdejmie mu wierzchnią szatę. Gdy wyszła resztkami mojej silnej woli starałem się w nic nie uderzyć. Po prostu usiadłem tam gdzie zawsze. 

- Nie stresuj się tak wyjazdem ojca - skomentował Jihoon siadając na łóżku

- I tak jest lepiej niż ostatnio - odpowiedziałem prawie od nosem - problem w tym, że chcę jechać z nim - dodałem na co Jihoon zrobił wielkie oczy - albo za niego 

- Gorączka ci już powinna przejść - odpowiedział po chwili ciszy

- Mówię serio - powiedziałem stanowczo

- Dlaczego tak nagle?

- Bo nie chcę mieć czasu na myślenie o wszystkim innym co nie jest związane z armią i treningami. Naprawdę chcę się skupić tylko na tym. A tutaj nie mogę. - odpowiedziałem już spokojniej - Nie w pobliżu Irmin i Jiwon... - westchnąłem pod nosem czując na sobie jego wzrok.

- Dlaczego chcesz od nich uciec?

- Bo to nie ma sensu. Obie widzą w mnie tylko przyjaciela i nie mogę zrobić nic innego niż o nich zapomnieć, a to jest dobra szansa - odpowiedziałem - Z Hasoo mi się udało, mimo że było ciężko... Ale nie sądzę by tym razem same treningi mi wystarczyły. - mówiłem widząc niedowierzanie w oczach Jihoon'a. - Każda widzi we mnie tylko przyjaciela - zaśmiałem się - żadna nie widzi mężczyzny - wymamrotałem wciąż się śmiejąc - może powinienem inaczej spojrzeć na chłopaków... - oparłem łokcie o uda ciągle się z siebie śmiejąc. 

- Co ty za głupoty gadasz? - wymamrotał Jihoon - I czemu nagle mówisz tak o Jiwon...  - spojrzałem na niego kiwając głową na boki. Przypomniało mi się, że przecież mu nie wspominałem o szczegółach mojej choroby. Nie miałem sił teraz o tym mówić. 

- Pogadam o tym z ojcem później - westchnąłem opierając się plecami o ścianę, wciąż zdając sobie sprawę, jak bardzo niedowierzającym spojrzeniem Jihoon'a mnie obdarzał. 

- Skoro tego chcesz... - westchnął kiwając głową na boki.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top