░▒▓█►─═ 34 ═─◄█▓▒░
Wracałem z warty przechodząc korytarzami pałacu. Mijałem służbę, która mijając mnie pochylała głowy. Wszedłem w kolejny korytarz. Był bardziej opustoszały jednak zobaczyłem siadającą na ławce w oddali Irmin. Uśmiechnąłem się pod nosem i przyspieszyłem kroku. Wtedy zobaczyłem, że się pochyla łapiąc się za serce. Zmarszczyłem brwi idąc jeszcze szybciej.
Gdy byłam bliżej niej słyszałem, że oddycha głęboko i nieregularnie. Ukucnąłem przed nią chcąc nawiązać z nią kontakt wzrokowy.
- Irmin... Co się dzieję? - spytałem lekko spanikowany kładąc dłonie na jej kolanach, gdy ta podniosła na mnie wzrok. Nie odezwała się tylko przymknęła oczy, a jej dłonie zaczęły się trząść. Wtedy przypomniały mi się słowa Harin... Ataki paniki... Irmin właśnie go teraz ma... Próbowałem się uspokoić starając sobie przypomnieć to co mówiła mi Harin gdybym przypadkiem był tego świadkiem... - Irmin... - zacząłem - Hej... jestem tu, nie bój się nie jesteś sama - mówiłem spokojnie na co ta pokiwała głową. Wciąż oddychała dość szybko... - oddychaj spokojnie, okej? - powiedziałem nawiązując z nią kontakt wzrokowy - iść po Harin? - spytałem mając na uwadze fakt, że może wolałaby być teraz z nią, a nie za mną. Irmin pokiwała głową, że nie - To ja zostanę, okej? - odpowiedziałem na co pokiwała głową. Starałem się jej pomóc unormować oddech by nie doznała hiperwentylacji bo oddychała zdecydowanie za szybko. Sięgnąłem dłonią do jej twarzy by odgarnąć jej włosy za ucho i wtedy poczułem, że jest jej zimno. Od razu ściągnąłem moją dodatkową szatę by położyć ją na jej ramionach. - Zaraz ci będzie cieplej - mówiłam wciąż starając się posyłając jej uśmiech. Rozejrzałem się wokół siebie i czułem jak kamień spada mi z serca gdy zobaczyłem, że nikt się tu nie kręci. Oznaczało to, że nie przyrządzało to jej dodatkowych stresów. Widziałem jak w końcu zaczyna oddychać spokojniej. - Czegoś ci potrzeba? Jak się teraz czujesz? - wypytywałem jednak nie oczekiwałem odpowiedzi bo chciałem tylko by wiedziała, że tu jestem i jest bezpieczna. Znów zamknęła oczy zaczynając szeptać pod nosem. Szeptała jak się czuje. opowiadała co czuje w swoim ciele, ale nie wiedziała co było przyczyną tego konkretnego ataku. Wstałem by usiąść obok niej z łapać ją za dłonie. - Już dobrze... - powiedziałam przyciągając ją do siebie, gdy już zobaczyłam jak jej oddech wrócił do normy. Miała wciąż zamknięte oczy. - Zaraz pójdziemy zaparzyć herbatki... - mówiłem cicho gładząc ją po głowie - będzie tak ciepło i przyjemnie, okej? - mówiłem na co w końcu pokiwała głową by się zgodzić.
Harin mówiła by mówić do takiej osoby jak najspokojniej i z jak najbardziej pozytywnym przekazem gdyż zazwyczaj te osoby nie są wtedy sobą. Irmin wtuliła się we mnie jeszcze mocniej, a ja zacząłem się uśmiechać bo jej atak mija. Poprawiłem moją szatę, która aktualnie spoczywała na jej ramionach i objąłem Irmin drugim ramieniem. Nawet nie czułem jak serce szybko mi bije gdy w końcu mogłem mieć ją w ramionach. Poczułem nagle, że się porusza na co odsunąłem głowę w tył. Irmin podniosła na mnie głowę. Przyglądała mi się przez co nawiązywaliśmy kontakt wzrokowy. Patrzyłem w jej delikatne i lekko przeszkolone oczy, dłuższą chwilę. Jednak po chwili mój wzrok powędrował niżej... Na jej usta. Poczułem jak ściska mnie w żołądku na samą myśl, że chciałbym ją teraz pocałować. Tak bardzo chciałbym ją teraz pocałować... Nawet mimowolnie przysunąłem twarz bliżej niej. Nie drgnęła, więc przesunąłem się jeszcze o milimetr. Serce biło mi coraz szybciej, a ona sama też przysunęła się w moją stronę. Nie wierzyłam, że możemy być teraz tak blisko siebie. Tak blisko swoich ust. Jednak głupi ja... podniosłem wzrok na by znów spojrzeć w jej oczy. Zjadł mnie stres... Stres przed pierwszym pocałunkiem. Tak bardzo chciałbym by to była ona. Ale nie umiałem, nie wiedziałem co zrobić, nie chciałam jej zniechęcić gdyby mi nie wyszło. Odsunąłem się, a po ułamku sekundy, ona też. Usiadła znów wygodnie chcąc zdjąć z siebie moją szatę. Jednak udało mi się ją powstrzymać i namówić by tego nie robiła.
- Odprowadzę cię do Harin - powiedziałem gdy Irmin wstała
- Nie trzeba - powiedziała w końcu, słabym głosem i zaczęła iść. Jednak ja nie mogłem na to pozwolić bo bałem się, że mogłoby się jej coś znów stać. Krótką chwilę odprowadzałem ją wzrokiem, po czym z dużym odstępem, skierowałem się za nią by do celu patrzeć na jej każdy ruch.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top