░▒▓█►─═ 31 ═─◄█▓▒░

Drugi dziś

Ostatnie dni były coraz cieplejsze. Śnieg zaczął się już roztapiać. Chmur było coraz mniej, a słońca coraz więcej. To nakłoniło Jihoon'a na przejażdżkę. Mino że Jiwon mówiła żebym z nim nie jechał ponieważ jeszcze nie do końca się wykurowałem, postanowiłem jednak dotrzymać mu towarzystwa. Dawno nie jeździłem więc siodłając konia, na którym zawsze jeździłem uśmiechałem się pod nosem. Koń był kasztanowy z dużą białą plamą na czole i lewym oku. Często go ponosiło, bo tak bardzo zawsze jest podekscytowany, ale nie płoszy się byle czym jak to konie mają w zwyczaju. Gdy skończyłem wychyliłem głowę by spojrzeć czy Jihoon już jest gotowy. Widząc, że w tym samym momencie wychyla głową, odsunąłem bramę do boksu łapiąc za wodze i wyszedłem na korytarz stajni. Po chwili Jihoon zrobił to samo na co obaj zaczęliśmy się kierować do wyjścia. Przystanęliśmy przy głazie by wsiąść na konie. Wsiadłem jako pierwszy i gdy poprawiłem uchwyt spojrzałem na Jihoon'a. Uśmiechał się chyba tak samo szeroko jak ja w momencie gdy po chorobie wróciłem na pole treningowe. Ostatnio nie jeździł często, jak już to niedaleko i w interesach. Tu zebrania, to coś, tu zła pogoda... Ostatecznie jeździł kilka tygodni przed zimą tak dla przyjemności. Widząc, że odwrócił głowę w moją stronę skierowaliśmy się do wjazdu do lasu. 

Jechaliśmy w ciszy po tym jak chwilę temu śmialiśmy się opowiadając sobie nasze ostatnie sny. Przez to zaczęliśmy kłusować by nie marznąć gdy tylko szliśmy stępem. W tym momencie czułem się jak jego przyjaciel. I ja widziałem w nim takiego prawdziwego przyjaciela i brata. Dawno nie byliśmy tak daleko od każdego i dawno nie widziałem jak Jihoon czuł się się tak swobodnie. Im byliśmy dalej od pałacu tym głośniej się śmiał i tym bardziej randomowe rzeczy mówił. Wyjechaliśmy na pola i musiało mi to zająć dłuższą chwilę by sobie przypomnieć gdzie jesteśmy. Byłem tu tylko raz i nawet nie zwracałem wtedy uwagi na otoczenie. Widząc ogromne drzewo przed sobą przypomniało mi się, że za nim jest skarpa i piękny widok na wioskę. Podjechaliśmy do powoli do tego drzewa by pod nim zejść z koni i przywiązać je do najniższych gałęzi. Odszedłem w stronę skarpy przyglądając się widokom.  

- To ważne dla mnie miejsce - usłyszałem głos Jihoon'a za sobą. Odwróciłem głowę by zobaczyć staje obok mnie i się lekko uśmiecha - Źle mi się kojarzy, ale jakoś teraz nie - dodał spuszczając wzrok 

- Czemu źle? - spytałem marszcząc brwi

- Kojarzy mi się z moją słabością - odpowiedział patrząc przed siebie - kiedyś ci powiem dlaczego - dodał 

- Teraz powinno ci się kojarzyć dobrze - odpowiedziałem - z władzą - dodałem na co na mnie spojrzał - Patrz... - zacząłem spoglądając na wioskę u naszych stóp - to twoje - dodałem - Teraz tym rządzisz... i tymi ludźmi

- Dzięki... - westchnął - przyjechałem tu by o tym zapomnieć - dodał śmiejąc się cicho. 

- I tak byś nie zapomniał - odpowiedziałem będąc tego prawie pewnym. Nastała cisza, podczas której przyglądaliśmy się jak słońce wychodzące zza chmur oświetla budynki wioski. 

- Byłbyś w stanie oddać za mnie życie? - przerwał ciszę Jihoon na co jak poparzony odwróciłem głowę w jego stronę. 

- Jestem twoim gwardzistą... - odpowiedziałem spokojnie - muszę, to moja praca - odpowiedziałem chociaż poczułem ucisk w klatce piersiowej gdy to mówiłem - jeśli bym nie oddał to i tak by mnie ścieli - zaśmiałem się jednak Jihoon wziąć z poważną miną patrzył przed siebie

- A gdybym nie był królem? - spytał wciąż na mnie nie patrząc - Gdybyś nie musiał... - westchnął 

- Szczerze... Zależałoby od sytuacji... Może mógłbym uratować nas oboje - odpowiedziałem po chwili namysłu, Jihoon spuścił głowę zaczynając się uśmiechać pod nosem 

- Tak myślałem, że tak powiesz - odpowiedział w końcu spoglądając na mnie - To mądre rozwiązanie - dodał

- Wiesz... Kiedyś Hasoo też mnie o to spytała - zaśmiałem się - Wtedy byłem gotowy oddać za nią życie - dodałem 

- Zawsze byłem za przekonaniem by każdy był odpowiedzialny za samego siebie. By przejmował się tylko sobą... Do momentu gdy uświadomiłem sobie jak Harin o mnie dba i jak ja mam ochotę dbać o nią... Zdałem sobie sprawę jak bardzo każdemu jest taka osoba potrzebna... - dodał na co pierwsza na myśl przyszła mi księżniczka Jiwon. Jak chciała poczuć się potrzebna dbając o mnie. Mimo że ja przez całe moje życie żyłem dla kogoś, a nie dla siebie, to rozumiałem wcześniejsze zdanie Jihoon'a. 

- Mówisz to osobie, która nie miała czasu myśleć o sobie - zaśmiałem się w odpowiedzi patrząc na niego z uśmiechem - i myślała tylko o innych, a siebie zaniedbywała

- W przeciwieństwie do mnie - westchnął odwracając się by zacząć kierować się w stronę drewnianej ławki. 

Poszedłem za nim by w końcu usiąść obok niego. Westchnąłem czując jak rozluźniają mi się mięśnie.  

- Nigdy nie oddawaj za mnie życia - powiedział patrząc przed siebie - nie ty - spojrzał na mnie, a ja nie wiedziałem co powiedzieć więc tylko powoli pokiwałem głową zgadzając się. Chyba zdał sobie sprawę, że jestem jego pierwszym i prawdziwym przyjacielem. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top